Skocz do zawartości
Nerwica.com

FAGOFOBIA - lęk przed połykaniem, czy ktoś wyleczył się ?


sali1234

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć wszystkim,

postanowiłem, że podzielę się swoim doświadczeniem z tym zaburzeniem. Mam obecnie 21 lat, a problemy z połykaniem zaczęły się w wieku 16 lat.

Co prawda od zawsze miałem problem z połykaniem tabletek, więc preferowałem syropy albo rozkruszanie tabletek, ale mój tata ma ten sam problem, więc nie było to dla mnie nic dziwnego. Pamiętam, jak zaczął się problem - lekarz alergolog zmienił mi tabletki na jakieś mega wielkie. Standardowo, rozkruszałem tabletki i brałem je wraz z jedzeniem. Jadłem wtedy jakąś pizzę i popijałem sokiem pomarańczowym, gdy zauważyłem, że potrzebuję do tego ciągłego popijania. W przeciągu następnych dni i tygodni zastanawiałem się mocno nad tym, jak połykam, czy coś może pójść nie tak i mogę się zakrztusić. Coraz częściej zaczęły pojawiać się sytuacje, w których byłem przekonany, że zaraz się udławię i umrę. Lęk potęgował się bardzo szybko do tego stopnia, że w pewnym momencie nie mogłem nawet pić jogurtów czy wody.

Poprosiłem rodziców, byśmy wybrali się do lekarza. Zrobiono mi badania, nawet musiałem przełknąć jakiś płyn i na tej podstawie zrobili prześwietlenie przełyku - wszystko było w porządku. Ale jak to w porządku, skoro ja nie mogę przełykać? To były ciężkie tygodnie, nie miałem ochoty nawet żyć, ale musiałem jakoś to przeboleć. Przy każdym posiłku obowiązkowo stała szklanka wody/soku, nawet przy zupie! W głowie miałem bezsensowną hierarchię, które jedzenie jest "niebezpieczne" - o pizzy, kebabie, schabowym nie było mowy.

I tak żyłem 4 lata. Jako nastolatek byłem całkowicie wyłączony z życia - nie wychodziłem z nikim, bo bałem się, że będziemy musieli coś zjeść, unikałem jedzenia z członkami rodziny, nie jadlem nic wartościowego, jedynie słodycze trzymały mnie przy życiu.

W sierpniu 2017 znalazłem psychiatrę w Warszawie, która specjalizowała się w zaburzeniach odżywiania. Pracowałem już w tym czasie i miałem dobrze płatną pracę, więc postanowiłem się tak udać, chociaż wizyta tania nie była - 250 zł. Dostałem tabletki, które na początku nawet pomagały - zjadłem (popijając) cały obiad u babci, to był sukces. Ale z drugiej strony w niesamowicie szybkim tempie zacząłem tyć, więc odstawiliśmy tabletki. Psychiatra próbowała też innych tabletek, ale nie były skuteczne. Zrezygnowałem z wizyt u niej.

W grudniu 2017 i styczniu 2018 mój stan psychiczny, niemożność połykania, a także inne problemy w relacjach, skłoniły mnie do próby samobójczej - wziąłem kilka tabletek nasennych i wsiadłem w samochód. Nic mi się nie stało na szczęście. Ale potem udałem się na psychoterapię. 140 zł za godzinę w Warszawie. 

Nie sądziłem, że to pomoże. Wręcz przeciwnie, byłem nastawiony na to, że to zwykłe wyciąganie pieniędzy. Podczas pierwszych sesji opowiadałem o sobie, rodzinie, relacjach, a w końcu o lęku. Pani psycholog wytłumaczyła schemat działania lęku i znaleźliśmy wszystkie zachowania zabezpieczające, które stosowałem, umiałem ocenić, kiedy lęk jest wysoki, a w końcu oglądaliśmy filmiki, które pokazują, w jaki sposób działa przełyk. Jest to po prostu niemożliwe, żeby podczas przełykania się zakrztusić. 

Musieliśmy także eksperymentować. Na początku musiałem połykać ślinę tak szybko jak się da - już wtedy nadszedł mnie paniczny lęk, że przecież ja za chwilę padnę w tym jej gabinecie. Ale jak widać przeżyłem :D Kolejne były ciasteczka - nie wolno mi było popijać. Oczywiście, lęk był wielki - zaraz miałem umrzeć, a tu jeszcze obserwuje mnie obca osoba. Ale udało się, ciastka też zostały zjedzone, bez popijania.

Ważnym elementem terapii było także eksperymentowanie poza gabinetem. Wypisaliśmy żywność, która powoduje lęk, od największej do najmniejszej. Najmniej lęku bylo przy napojach, jogurtach, zupach, itd, aż przez ziemniaki, makarony, do schabowego, kebaba czy pizzy. I testowałem w domu, że tak naprawdę mój przełyk działa prawidłowo, a pojawiający się lęk jest bezpodstawny. 

Na terapii ćwiczyliśmy jeszcze z bułką, a w końcu przyszła pora na pizzę - udało się, zwycięstwo. W ciągu następnych tygodni cieszyłem się, że jem w zasadzie bez problemu.

Ale objawy znów wracały, zwłaszcza gdy jadłem z kimś. Obserwowałem, że jadłem tak wolno, dwa razy wolniej od drugiej osoby, że myślałem, że na pewno z moim przełykiem jest coś nie tak. I objawy lęku gotowe.

Poszedłem na drugą psychoterapię, do innej pani psycholog. Udało mi się z nią na szczęście poprawić rezultaty i przekonać się, że nawet jeśli jem wolno, to tak po prostu jest, nie znaczy, że mam problemy z przełykiem. 

Dzisiaj, 3 miesiące po tej drugiej terapii, muszę przyznać, że jest o niebo lepiej. Jeszcze 10 miesięcy temu, w lutym, nie mogłem jeść prawie nic, a dzisiaj zjem większość rzeczy bez większych problemów. Sytuacje stresujące oczywiście mogą spowodować, że lęk się nasili, ale trzeba po prostu racjonalnie myśleć, że lęk pojawił się dlatego, że jest jakaś słabsza chwila w życiu, a nie, że mogę umrzeć od jedzenia. A stresujących sytuacji mam sporo, bo wyjechałem do Niemiec na semestr studiów, wszystko jest nowe. Mimo wszystko udaje mi się poskromiać ten paskudny lęk.

Wierzę, że Wam też to się może udać. Naprawdę, szczerze polecam psychoterapię. Poszukajcie dobrych psychoterapeutów i nie bójcie się wydać trochę pieniędzy na terapię. Jeśli ktoś jest z Warszawy i okolic, to serdecznie polecam panią Magdalenę Szymańską. 

Jeśli macie jakieś pytania, to też chętnie na nie odpowiem. Bo widzę i czuję, że ten lęk da się pokonać. Potrzeba tylko trochę pomocy.

 

Trzymajcie się ciepło!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Chcę wam powiedzieć, że nie jesteście sami bo też mam ten problem i cieszę się że mogę z kimś o tym pogadać. U mnie zaczęło się jakieś 4 lata temu gdy jadłam w pracy na szybko kanapkę i z tego pośpiechu zakrztusiłam się. Nie jakoś mocno, żeby musieli mnie ratować, ale tak mi to zapadło w pamięci, że od tamtego czasu bardzo się skupiam na tym jak połykam. Tylko w pracy bo w domu jest okej. Myślałam, że to tylko chwilowe i poradzę sobie z tym sama, lecz od niedawna pogorszylo mi się. W pracy prawie nic nie jem bo jeśli mam coś przełknąć to ogarnia mnie strach. Wybrałam się do psychiatry, chodzę na psychoterapię, biorę leki i mam nadzieję, że wyjdę z tego. Chcę wam dac radę, abyście nie bali się iść do psychiatry. Jeśli coś was męczy to nie zwlekajcie z wizytą u specjalisty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

U mnie zaczęło się jakoś rok temu, tylko na początku mogłem jeść pod warunkiem że miałem coś do popicia, przechodziło przez gardło. Z czasem się zakrztusiłem i głupi ja postanowiłem poczytać jakie są konsekwencje gdy się ktoś zakrztusi i od tamtego czasu jest tylko gorzej, kaszle i chrząkam przez bardzo długi czas, gardło mnie przez to trochę boli, a mam wrażenie jakbym nie wiedział jak się przełyka, nie raz mi jedzenie staje w gardle lub płyny wpadają w złą dziurę co mnie doprowadza do szału, zwłaszcza że wiem co może się stać jak coś wpadnie do płuc. Myślę, że znaczenie ma też to że to wszystko, cała nerwica i depresja opiera się na moim wypadku z 2015, kiedy byłem na coś chory (czym się nie przejmowałem wtedy) i miałem zawalone gardło czy krtań, nie leczyłem tego, zacząłem się tym dusić i prawie się udusiłem ale odpuściło, wylądowałem na tydzień w szpitalu i od tamtej pory dzieją się okropne rzeczy, na samym początku w samej głowie były okropne myśli, strach przed śmiercią, śmiercią bliskich, trigger na miejsca i dźwięki, smaki, kilka lat później wszystko fizycznie zaczęło się objawiać. Wczoraj jadłem obiad, nie myślałem o tym i zjadłem bez problemu, kolacja ciągłe myślenie o tym że trzeba przełknąć i co się stanie jak wpadnie tam gdzie nie ma, stanęło w gardle i nie mam ochoty jeść, męczy mnie to, mam psychiatrę za tydzień, zobaczymy co powie - jak do tego czasu się nie uduszę ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam. Czy ktoś tu zagląda? Jestem nowa. Mój problem dotyczy w zasadzie mojej córki. 4.5 latka. Tydzień temu jadła żelka i podejrzewam, że połknęła większy kawałek. Nie krztusiła się ani nic, ale od tamtej pory zaczęła najpierw panikować jak połknęła np. kawałek makaronu, a potem przestała jeść. Jej posiłki to serki danio, jogurty pitne musy z tubki ewentualnie kisiel lejący. Do tego zbiegło się to z infekcją tchawicy i tak trwamy już 9 dzień bez pokarmów. Do psychologa w mojej okolicy prywatnie 20 stycznia... Czy ktoś był w tej sytuacji i mi podpowie co mam zrobić żeby ona przestała się bać jeść? Ona ma chęć do jedzenia. Zrobi sobie kanapeczkę i w momencie jak probuje ją włożyć do ust tak jakby ktoś ją ciągnął za rękę żeby nie robiła tego. Ja jestem osobą podatną na stres, typ panikary przy każdej jej  chorobie. Brałam kiedyś leki na zaburzenia lękowe.. ta sprawa mnie boli, schudłam w kilka dni 3 kg... A co dalej? Czy jest szansa że ona się sama odblokuje? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od no juz sporego czasu męcze sie z tym problem u mnie to były etapy raz dobrze a raz zle problemy z przełykaniem nawet z piciem w miejscu publicznym mogłem a nawet moge nie jesc nic po wyjściu z domu miałem odrazu odruch dławienia sie i wszystkim plułem to sie tez u mnie przyczyniło do nie wiem nawet czy to sie tak nazywa ale nerwicznego odbijania powietrza gdy nie odbije powietrza nie jestem w stanie wgl nic przełknąć tak bylo przez bardzo długi czas mogłem jesc tylko w domu gdy nikt na mnie nie patrzy ale stwierdziłem ze tak nie moze byc i wybrałem sie do psychologa a nastepnie do psychiatry obecnie przyjmuje mirtogen który może nie wyleczył ale pomógł w tym wszystkim na tyle ze ostatnio zjadłem na miescie mało ale zjadlem byłem wtedy tak zadowolony jakbym wygrał w totka a to tylko jedzenie no dla mnie to było ogromne osiagniecie ale ostatnio miałem nie ciekawą sytuacje gdy szedłem po pokoju i wpadło mi coś w przełyk tak szczerze to nie do końca jestem pewny czy tak było gdyż odrazu na drugi dzień pojechałem do szpitala lekarz laryngolog upewnił mnie ze tam nic nie ma patrzył mi do gardla i wykluczył ciało obce no ale mnie jest ciezko przekonać poza tym przeżyłem tyle stresu przed wizytą u niego ze z nerwów zaczeły mi włysy wypadac obecnie przestalem jeść próbuje sie zmuszac i jedno małe ciastko jem godzine czyli tak jakby zaczynam od 0 ale wacze dalej na chwile obecna mam mocny ból miedzy plecami co tez mnie stresuje no po prostu sie boje ale dalej wierze ze mi sie uda to zwalczyc i wyjsc na prosto i życzę to kazdemu z tej grupy bo tylko my wiemy jak to jest 😘😩😮💨👍❤️

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×