Skocz do zawartości
Nerwica.com

Ruminacje - natrętne nie mające końca rozważania


Nonenow

Rekomendowane odpowiedzi

Nie sadze zeby to moglo miec cos wspolnego z psychoza. Przeszperalem rozne fora dla schizofrenikow (wiekszosc z nich to wspaniali ludzie) i poczytalem sobie o ich wspomnieniach z okresu psychozy. Zupelnie inna klasa. Zupelnie, ale to zupelnie.

 

Mam podobnie jak Ty czasami, tylko ze ja jestem niewierzacy i zajmuje sie (a przynajmniej powinienem zajmowac) nauka - a wiec w jakims stopniu pytania tego typu nasuwaja mi sie w naturalny sposob. Niedobrze ze to budzi u Ciebie tak silne leki ze trzeba je leczyc, ale czasem wydaje mi sie ze takie wlasnie leczenie i szufladkowanie dzieje sie z krzywda dla ludzi. Moze powinnas pisac, tworzyc, szukac ujscia dla tych natrectw? Moze masz tlumiona potrzebe tworzenia? Jakis czas temu uznalbym ze to co teraz pisze to bzdury i ze Twoj problem to jakies zaburzenia chemii mozgu (jak wszystkie nasze choroby) ale teraz juz nie jestem pewien...

No bo moze np s.p. Stanislaw Lem mial tak samo? Tylko ze nie przydarzaly mu sie leki przy tej okazji? Siegnij np po Glos Pana, trudne, ale polecam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ruminacje mnie tak dobijają że normalnie jestem już totalnie przez nie wykończony. Ta choroba mnie tak wykańcza że totalnie nie pamiętam czasów kiedy gościł u mnie szczery uśmiech na twarzy i kiedy czułem odrobinkę szczęścia. A natręctwa myśleniowe zmieniają się jak w kalejdoskopie....miałem już straszne natręctwa na temat podróży , jakiś wyjazdów (że niby wypadek itp) potem były te można powiedzieć książkowe,że niby gaz nie wyłączony itp, miałem już też bardzo brutalne myśli w stosunku do moich bliskich(i lęk przez ostrymi narzędziami)...co totalnie mnie rozbiło na kawałki...miewałem stany że bałem się wychodzenia na dwór i między ludzi, a ostatnio odczuwam lęki przed dużymi przestrzeniami i mostami (wyobrażam sobie że mogę jakoś spasć z mostu i wpaść do rzeki)( mam lęk wysokości)...ale najgorsze z wszystkiego jest samo moje poczucie które codziennie jest niemalże depresyjne ...z tym że mimo braku chęci do wykonywania codziennych czynności...wykonuję je...Bywały stany wyciszenia..lepszego samopoczucia...ale jest coraz gorzej wczoraj miałem natrętne myśli na tematy erotyczne i ruminacje z tym związane..i wierzcie mi nie były to przyjazne myśli ...to mnie jeszcze bardziej zdołowało. Ale najbardziej boli mnie to że niektóre z moich ruminacji wydają mi się tak rzeczywiste i możliwe do zrealizowania że czasami trudno jest mi uwierzyć że mogę tak pomyśleć i że są to tylko myśli....a o wyrzutach sumienia już nie wspomnę... teraz będę miał kolejną wizytę u psychologa...i ponoć na ostatniej powiedział mi że moja tendencyjności do ruminacji i obecne postrzeganie świata powstały poprzez jakieś przeżycie lęku silnego lęku z dzieciństwa.....mam totalny kryzys w lutym zbliża się sesja i jestem tak rozbity że nie mam pojęcia jak będę dalej funkcjonował...nie mam już nadzieji...w to że z tego da się wyleczyć...nie jestem w stanie sobie wyobraźić normalnego życia..gdyż jest ono dla mnie nie pojęte...jest tylko fikcją z filmów...wszędzie totalna beznadzieja.... :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Cie przykro mi że Ciebie to spotkało ja też mam niezaciekawie-lęki przed ostrymi narzędziami przed tym że mogę nimi coś komóś zrobić :(:( a teraz to ja jestem kozłem ofiarnym boję się siebie, swoich myśli, z każdym dniem walczę o siebie samą, popadam w doły, nie wiem co mam robić. Taaak baaaardzo się boję :(:(:(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mój stan wcale sie nie poprawia ...wczorajszą noc prawie wogóle nie przespałem..budziłem się zlany potem ...z efektem zaczęrpnięcia oddechu jakbym się wynurzał z wody....nie mogłem spać a myśli w nocy mnożyły się jak choroba nowotworowa w mózgu...Wstałem rano...totalnie bez życia...jak materac bez powietrza...połowę dnia przeleżałem w łóżku wpatrzony w ścianę i okno... :cry: ..drugą połowę dnia wypełniły mi jak zwykle natręctwa którch ostatnio jest coraz więcej(chyba poprosze psychologa o jakieś prochy..bo bez prochów to te myśli mi się raczej nie zminimalizują)...jestem totalnie wyczerpany psychicznie.....jak wyjdę na spacer...to czuję się jakbym nie szedł tylko płynął i nagle...znajdował się w pewnych miejscach.....do moich natręctw doszła ostatnio straszna myśl...wizja,,,sen...że mógłbym się powiesić......totalna masakra...aż mi ciarki przeszły...nigdy bym czegoś takiego nie zrobił...zwłaszcza że mam po co żyć...i dla kogo...mam marzenia które chcę zrealizować...pamiętam że jeden z moich przyjaciół z LO umarł w ten sposób....to był dla mnie szok...z resztą jak dla całej szkoły....mimo że nie znałem go dobrze...bo tylko razem dojeżdżaliśmy autobusem do szkoły....to pamiętam że nie moglem sobie tego wyobrazić...jak taki uśmiechnięty człowiek mógł targnąć sie na własne życie...to coś totalnie strasznego.....my wszyscy chorzy na NN cierpimy...mocno...mocno dlatego że ból psychiczny naprawdę jest gorszy niż fizyczny....to mimo wszystko warto walczyć i się nie poddawać...ja czuję się okropnie ale nigdy bym się nie zdecydował na taki krok...dla mnie jest to coś totalnie niezrozumiałego i w dodatku egoistycznego...bo przez taki czyn zadaje się ból innym bliskim...niektórzy mogliby tego nie przeżyć...żal mi takich ludzi i ich rodzin...byłem na 2 pogrzebach samobójców i widziałem ten straszny cios zadany rodzinom i dzieciom ... Po to przychodzimy na ten świat aby żyć....mimo że cieżko jest żyć...i życie boli bo jest pełne cierpień i chorób..to nie stanowi to argumentu aby odbierać sobie życie...

Dziwne jest to że na swojej drodze spotkałem ostatnio 2 całkowicie obce osoby które miały wypadki samochodowe ...z którzych wyszły bez szwanku...z drobnymi siniakami...co w sumie na takie kasacje samochodów orzekane jest przez strażaków cudem... I osoby te opowiadały mi że od tamtej pory ich zycie zmieniło się o 360 stopni...zaczęli bardziej je doceniać i się nim cieszyć...bo ono jest bardzo ulotne o czym zazwyczaj nie pamiętamy...mimo iż ja przez NN stałem się totalnym pesymistą, i często miewam doły, trudno mi jest cieszyć się z czego kolwiek...a uśmiech na mojej twarzy prawdziwy i szczęśliwy gościł jakieś 3 lata temu...to wiem jedno...NN trzeba pokonać...widocznie ta choroba jestem jednym z celów naszego życia i jest pewnym darem cierpienia które ma nas nauczyć czegoś...a czego tego możemy się dowiedzieć tylko poprzez pokonanie tej choroby...Rozmowa z tymi osobami natchnęła mnie do tego żeby chodzić na terapię co tydzień a nie raz na 2-3 tygodnie....mimo swojej beznadzieji jest we mnie cząstka wiary że kiedyś pojawię się na tym forum w roli osoby która będzie pocieszać ludzi i będzie w stanie pomagać innym wyjść z tej potwornej choroby....i w sumie na dzień dzisiejszy to jedno z moich największych marzeń

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czesc wszystkim

boze nie wiem od czego zaczac ale moze ktos mi pomoze bo ja nie daje rady mam 31 lat walcze z tym cholertwem 2 lata i nie wiem ile jeszcze wyczymam mam obiawy straszne i nie wiem czy to moze byc na tle nerwowym boje sie ze to cieszka choroba ze umieram Sad

mam zawroty glowy bole glowy szumy w uszach robi mi sie slabo ciagle mysle co mi jest z uszami to mam najwiecej taki mi szumi jak by mi serce bilo albo bebenek drgal to jest straszne nie daje rady naprawde a jak jestem chora i umre codzienie jest mi zle nie ma dnia kiedy by bylo fajnie ciagle cos a szumy mam caly czas wstaje mam klade sie mam jak z tym mozna walczyc POMOCY

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kamka nie jestem specjalistą...ale to że boisz się że umrzesz i te objawy mogą wskazywać na jedną z nerwic(być może lękowa) nie koniecznie nerwicę natręctw...moim zdaniem powinnaś iść z tym do lekarza bo raczej samo nie przejdzie ...podobnie jak w moim przypadku natrętne myśli...w tej chorobie może jest się samym...ale samemu nie dasz rady także najlepszym krokiem aby wyjść z tego jest udać się do specjalisty

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie ja sądzę że psycholog w pewnym stopniu pomoże tylko trzeba w to wierzyć. Jeżeli zawsze podchodzimy z założeniem że nam coś nie wyjdzie, nikt nie pomoże-to tak będzie poprostu sami się nakręcamy. A tak a propo czytałam że:

"Myśli często koncentrują się wokół chorobliwych myśli o śmierci, samobójstwie lub nieustannych fantazji o popełnieniu morderstwa w jakiś brutalny sposób. Silne obsesje mogą prawie całkowicie uniemożliwiać normalne funkcjonowanie – pacjenci mogą być tak przygniecieni ciągłymi natrętnymi myślami, że nie mogą skoncentrować się na jakichkolwiek innych myślach i nie są w stanie zapanować nad występowaniem czy kierunkiem myśli natrętnych.

Myśli natrętne nie tylko ograniczają działanie, lecz także nie dają dostępu silnym emocjom takim jak uczucie nienawiści, destrukcji czy pożądanie. Dla osoby ogarniętej myślami natrętnymi stanowią one barierę między afektem i działaniem, stają się ostateczną rzeczywistością, z którą ma ona wciąż do czynienia, zamiast narażać się na konsekwencje podjęcia upragnionego, lecz zakazanego działania.

 

[ Dodano: Nie Sty 14, 2007 12:37 pm ]

Także wydaje mi się że my się tylko nakręcamy poprzez pojawianie się myśli które nas przerażają potem wpadamy w lęki i tak wkółko. Boimy się samych siebie, swoich myśli, które dopadają nasze słabe punkty, naszą wrażliwość a w rzeczywistości chcemy żyć, chcemy być sobą-chyba dużo nie wymagamy. Boimy się zmian na lepsze gdyż naszą myślą jest tylko to że to nam się nie uda, że myśli nas przerosną, że nam się coś stanie lub że sobie coś zrobimy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aleksandara byłem u psychiatry i to on właśnie zdiagnozował u mnie NN ...powiedział że terapia prochami w moim wypadku nie będzie konieczna..i polecił mi spoko psychologa..ale coś mi się wydaję że chyba prochy się przydadzą...bo czasami jak mnie złapie jakiś taki ciąg natręctw..to potem nie wiem jak się nazywam bo całą swoją energię przekazuję na analizowanie, myślenie dlaczego tak pomyślałem, wyrzuty sumienia i lęk...potem jest powolnie uświadamianie sobie że to tylko myśli i nic nie zrobiłem nikogo nie skrzywdziłem....i ten cały cyrk ostatnio mnie coraz bardziej dobija...zwłaszcza że zbliża się sesja i trzeba być skoncentrowanym na nauce a to wcale nie jest łatwo...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×