Skocz do zawartości
Nerwica.com

drobny (?) problem z psychoterapią


mix_plastic

Rekomendowane odpowiedzi

stosuję psychoterapię już od jakichś 8 miesięcy (i jeśli chodzi o moje zdanie, to naprawdę bardzo polecam tę formę leczenia), ale mam jeden problem z nią związany, a konkretnie z osobą ową terapię prowadzącą - ja się po prostu zakochałam.

czy to jest częsty problem osób poddających się psychoterapii?

wydaje mi się, że raczej nietrudno się zauroczyć, bo przecież terapia w pewnym momencie jest zastępczym zaspokojeniem potrzeb, którego brak był przyczyną zaburzeń... dlatego pytam Was czy wiele osób ma takie same uczucia wobec psychoterapeuty/psychoterapeutki..

z drugiej strony ja tak dosyć szybko zapałałam uczuciem, ale myślałam, że to minie skoro tłumaczyłam to sobie jak wyżej napisałam.. no ale nie mija, a nawet przestałam tę osobę idealizować (jak to zwykle na początku zakochania bywa) :-| kurcze.

no i z trzeciej strony wiem, że 'na codzień' ta osoba jest inna niż w trakcie prowadzenia psychoterapii, kiedy to musi mnie słuchać, wesprzeć niejako itd...ale ja wyłapuję jak radarem jakimś wszystkie 'wycieki' z jej strony, o tym jaka ta osoba jest, jak patrzy na życie (to wynika z pewnych uwag czy słów, jakich używa)

no. no właśnie.

ale ciągle biorę pod uwagę, że to jednak nie żadna miłość (przecież nie może być...prawda?)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba jednak chcę usłyszeć (przeczytać), że jest to powszechne zjawisko.. w każdym razie poczekam jeszcze na odpowiedzi tego typu, zanim zacznę rozważać rezygnację z terapii...

i też mam nadzieję, że się ułoży.. ;)

a przede wszystkim: dzięki za każdą odp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mix_plastic, nie rezygnuj, tylko mu o tym powiedz. Terapia jest właśnie po to, żeby skonfrontować się z własnymi problemami. Terapeucie możesz powiedzieć wszystko, dosłownie wszystko.

 

Widziałem kiedyś film o Freudzie, w którym to pacjentka zakochała się na terapii (w nim, albo w koledze Freuda po fachu, nie pamiętam). Okazało się to istotnym elementem w terapii.

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że LucidMan ma rację i mądrze pisze, sama jeszcze nie chodzę na psychoterapię i muszę powiedzieć, że wolałabym żeby mnie ominęło zakochanie się tam... Ja myślę, że to się zdarza i naprawdę jestem w stanie uwierzyć, że mogłoby mi się to zdarzyć tak jak Tobie... Różne rzeczy sobie wkręcamy niestety:/ Pozdrawiam!:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

podsumowując - albo powiedz albo zrezygnuj, tak? - i nie piszę tego ironicznie, tylko: ALBO to jest terapia (a jest), czyli rzecywiście mówisz wszystko ALBO chcesz budować relacje z drugą osobą (co w tym wypadku chyba nie może wyjść nikomu na zdrowie..)

wyszła, przy okazji, wskazówka dla osób planujących zacząć terapię (NutShell :)

tak, ja to rozważę...

LucidMan, a jak rozwiązał się ten wątek w fimie, pamiętasz może? tak z ciekawości pytam..

 

pozdrawiam Was

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To było coś z miłością do ojca.. Słabo pamiętam..

To o czym mówisz jest bardzo ważne i nie krępuj się, tylko mu powiedz o tym. Jestem pewny (jeśli ma dużo pacjentek), że nie raz już miał do czynienia z czymś takim. Poza tym, na pewno Ci to pomoże!!

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wyszła, przy okazji, wskazówka dla osób planujących zacząć terapię (NutShell :)

tak, ja to rozważę...

 

pozdrawiam Was

 

Choć zwykle świadomość co do wielu tematów mi szkodzi, w tym wypadku może mnie uleczyć od niechcianych miłości do psychoterapeuty... Fajniuchno, ale i tak mam nadzieję, że będzie to psychoterapeutka, wtedy będę już pewna:D

 

Pozdrawiam również:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale wiecie co jest ciekawe?...ja ani razu nie użyłam formy, która wskazywałaby na to, że jest to mężczyzna :> ..no nie mówiłam też, że kobieta, ale reasumując, jestem biseksualna :(

[smutna minka, bo to trudna sprawa jest...naprawdę wolałabym być w jedną lub w drugą stronę, bo, ironizując, trójkąty mnie nie kręcą :/ ]

 

pozdrawiam :)

[uśmiechając się mimo smutku automatycznie jakoś lżej na duszy]

 

[Dodane po edycji:]

 

NutShell, ja wiem (oj, jak ja to wiem), że łatwo mówić....ale być może akurat kiedyś Ci się wspomni w jakimś dziwnym momencie...tak czy inaczej, przerobisz wszystko (WSZYSTKO) na własnej skórce :( ale to - w sensie psychoterapia - naprawdę pomaga :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NutShell, ja wiem (oj, jak ja to wiem), że łatwo mówić....ale być może akurat kiedyś Ci się wspomni w jakimś dziwnym momencie...tak czy inaczej, przerobisz wszystko (WSZYSTKO) na własnej skórce :( ale to - w sensie psychoterapia - naprawdę pomaga :)

 

Trochę nie rozumiem co masz na myśli oprócz tego, że psychoterapia pomaga... Brzmi to tak jakbym gdzieś Ci źle życzyła w którejś wypowiedzi, a życzę Ci jak najlepiej no i nie wiem o co chodzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

NutShell, hm..masz rację, moja wypowiedź nie była ideałem jasnego wyłożenia myśli ;)

czyli tłumacząc, chodziło mi o to, że psychoterapia jest trudnym przeżyciem, jest pracą, a nie wycieczką krajoznawczą po własnej psychice..no i że łatwo się mówi tym, którzy jakiś etap mają już z sobą..a Ty dopiero zaczniesz i wyraziłam nadzieję, że kiedy znajdziesz się w trudnej sytuacji, może przypomniesz sobie niektóre sprawy poruszane na tym forum i że być może Ci pomogą. choć i tak przez wszystko będziesz brnąć własnoręcznie..no i reasumując - mimo wszystkich trudności, terapia naprawdę pomaga :)

nie martw się, nie odczytałam złośliwie żadnej Twojej wypowiedzi. również dobrze Ci życzę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

moim zdaniem tez albo powiedziec albo zrezygnowac z terapii, inaczej bedzie bez sensu bo bedziesz starala mu sie podobac, dobrze wypasc w jego oczach, byc madra albo nawet kokieteryjna.

 

moj terapeuta tez byl interesujacym męzczyzną i mysle ze niejedna kobieta moglaby sie w nim zakochac. mysle jednak ze byl tak profesjonalny w tym co robił, ze nie stworzł ANI PÓL sytuacji w ktorej pacjentka moglaby sie w nim zakochac. nie wiem czy rozumiesz o co mi chodzi ale wydaje mi sie ze to byla jego zasluga że nie zauraczal pacjentek.

 

napisz jak to sie rozwiazało?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

betty_boo, to akurat mi nie grozi, bo ja się zachowuję prawie dokładnie odwrotnie, bo ja nie wierzę, że mogę tej osobie się podobać. z resztą pewnie miała już wiele takich sytuacji...

w każdym razie...na razie nic nie mówię..:/ wiem, że powinnam, wiem, coś wymyślę...

zastanawiałam się tylko czy to częsty problem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale może faktycznie najistotniejsze jest nie czy mi przejdzie czy nie czy kiedy, ale to, by zastanowić się jaką to ma wartość terapeutyczną..

w końcu to terapia, więc teoretycznie wszystko co robię i czuję jest odbiciem moich zachowań na codzień.

dzięki Wam za refleksje :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I jak rozwiązała się sprawa? Wiesz,w trakcie terapii profesjonalny terapeuta jest "białą kartką" i każde uczucie,emocje jakie w Tobie wzbudza są ważne,bo to najprawdopodobniej przeniesienie.Mój terapeuta powiedział mi kiedyś,że jeśli w nim pacjent wzbudza w czasie terapii jakieś emocje,których nie było na początku, to musi to przerobic z superwizorem,bo to nie są emocje skierowane bezpośrednio do pacjenta tylko przeciwprzeniesienie.Może nawet sobie nie zdajesz sprawy,ze robisz na niego projekcję swoich uczuc do kogoś innego.Trzeba pogadac o tym koniecznie,absolutnie nie rezygnowac z terapii,bo element ten wydaje się byc bardzo istotny i może Ci pomóc:)bardziej niż przynieśc kłopoty czy troski.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

do mix_plastic

 

zakochanie się w terapeucie czy też terapeutce jest naturalną rzeczą. Ważnym jest by powiedzieć jej/jemu o tym. Z tego co pisałaś nie zrobiłaś tego jeszcze. Szkoda. Ja kiedyś powiedziałam terapeutce, że kocham się w niej. Tak jak u Ciebie wcześnie to się zaczęło. Trwało kilka lat, terapię kontynuowałam mimo tego, ona też nabierała większej swobody na sesjach. Skończyło się tak, że terapię przerwałam. Nie wiem co ona czuła tak do końca w moim kierunku. Czułam jakby flirtowała ze mną podczas sesji. Teraz jestem na terapii, też u kobiety. I jest zupełnie inaczej. Też zaczynam przeżywać etap zakochiwania się w niej ale nie jest on już tak silny jak wcześniej. Teraz jestem bardziej samodzielna, bardziej otwarta i lepiej mi się na terapii pracuje nad sobą i poza gabinetem też. Mam więcej siły w sobie.

 

Pozrawiam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×