Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gdy marzenia nie mogą się spełnić... jak sobie radzicie?


Salix

Rekomendowane odpowiedzi

Odpowiadając na pytanie, schodzę na ziemię i zajmuje się życiem.

 

Dodam jeszcze że chodzi o marzenia które zdrowym, pewnym siebie i zadowolonym z życia ludziom się spełniają. Co robicie, żeby Wasze życie było podobne? Albo jak radzicie sobie z rozczarowaniem lub brakiem nadziei?
Co do tego... hmmmm..

 

Na jakiej podstawie sądzisz, że zdrowym, pewnym siebie i zadowolonym z życia marzenia się spełniają? Czy tylko takim ludziom spełniają się marzenia? Wątpię ..

 

Podobne do kogo/czego? Nie wolisz, że Twoje życie było wyjątkowe, unikalne, niepodobne do żadnego innego? Żebyś była po prostu tym kim jesteś, czyli sobą !?

Porównując, zawsze masz trzy możliwości: On ma lepiej niż ja, on ma tak samo, on ma gorzej. Nawet po tym poście, wnioskuję, że porównujesz się z "lepszymi" od Ciebie, czyniąc z siebie ofiarę. Ja się pytam po co? Po co porównywać się do innych? Żeby stwarzać sobie problemy, dołować się? Poza tym, skąd wiesz, czy ta osoba którą oceniasz, jest rzeczywiście taka, jak ją oceniasz !?

 

Na koniec kwestia rozczarowania i nadziei. Jedno i drugie to mit. Nadzieja? Ktokolwiek kto czyta tego posta, niech powie sobie, jaką nadzieję żywi. Może to będzie wyleczenie się z nerwicy, więcej pieniędzy, że znajdzie partnera, będzie szczęśliwszy. Masz nadzieję, czyli liczysz na to, że to wszystko się stanie kiedy? JUTRO. W przyszłości! Dziwne, że zawsze żyjemy tą nadzieją i żyjemy, a gówno się zmienia. Ojjjj, w przyszłości nie odnajdziesz tego co szukasz. Żyjesz z nadzieją, tak samo umrzesz z nadzieją.

Można by rzec: mam nadzieję, że wyleczę się z nerwicy. Tym samym dokonujesz sądu ostatecznego. Jestem chory TERAZ na nerwicę. Mając nadzieję, nie chcesz być chory TERAZ na nerwicę. Powstaje OPÓR. Opierasz się temu, na co chorujesz, dodając temu tylko siły. Nie akceptujesz swojej choroby TERAZ, a chcesz być zdrowy w przyszłości. Nawet nie próbując zrozumieć skąd ta choroba, po co, na co, dlaczego, jakie są jej przyczyny !

Wiem o czym mówię. Jak długo wypierałem się swojej choroby, nie rozumiałem jej, nie rozumiałem SIEBIE (!) - tak długo męczyłem się z atakami.

 

Rozczarowanie? Nigdy się nie rozczarujesz nie mając nadziei ;)

 

Dla co po niektórych ten post będzie odebraniem nadziei na "lepsze jutro". To będą Ci, którzy tego posta nie zrozumieli.

Nie odbieram nadziei, tylko ściągam na ziemię, żeby działać (!), a nie marzyć o działaniu!

 

Bezpośrednio do Salix: Zejdź na ziemię, doceń siebie, swoją wartość, z tego zdjęcia co widziałem nic Ci nie brakuje (oczy, nos i usta na miejscu), zaakceptuj siebie ze wszystkimi wadami i zaletami jakie masz, zaakceptuj swoją dolegliwość i jazda przez życie !! Zrozum siebie, a marzenia będą spełniać się codziennie ;)

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LucidMan, moje życie jest unikalne jedynie w poziomie jego bycia do dupy. marzenia mi sie nie spelniaja, a naprawde marze o rzeczach ktore np. dla czlowieka ze zdrowa samoocena sa zwyklym zyciowym wydarzeniem. nie potrafie uwierzyc, ze cos dobrego mnie spotka, bo nigdy nie moglo spotkac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

LucidMan, moje życie jest unikalne jedynie w poziomie jego bycia do dupy. marzenia mi sie nie spelniaja, a naprawde marze o rzeczach ktore np. dla czlowieka ze zdrowa samoocena sa zwyklym zyciowym wydarzeniem. nie potrafie uwierzyc, ze cos dobrego mnie spotka, bo nigdy nie moglo spotkac.
Może warto się zastanowić, dlaczego masz "nie zdrową" samoocenę? Może warto skonfrontować się z prawdziwym problemem, który rodzi wszystkie inne !?

 

Wiesz, ludzi z dobrą samooceną, nigdy o takiej nie mówią. Powiem więcej! Założę się, że oni nawet nie znają takiego pojęcia.. Mniej pojęć, mniej problemów. Mniej przywiązań do pojęć, jeszcze mniej problemów ;)

 

Cóż, doradzam terapię (jeśli takowej nie masz), albo każdy inny sposób na samopoznanie.

 

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no.... ja zawsze myślałam, że ktoś, kto zasypia w ciągu 5 minut musi być prostym człowiekiem, bo gdyby wiedział i czuł to, co ja, w życiu by tak łatwo nie zasypiał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nieprawda to, co mówi Salix, że tylko głupi ludzie nie mają problemów! Znam mądrych szczęśliwych ludzi, którzy - gdzie ja widzę problem nie do przeskoczenia - nic nie widzą! Bo ciągle sobie tłumaczą i znajdują dobre rzeczy!

 

 

z pewnością to jest jakaś mniejszość. ^^

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

problemy moze miec kazdy, madry i glupi sczesliwy lub nie.

 

zalezy tez co dla kogo jest problemem

 

glupia blondynka ma problem np jaki? bo nie wie ile to dwa razy dwa? i co, to nie jest problem? ja bym sie zalamala na jej miejscu :D i nawet moze samoboja popelnila

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

czasem chciałabym być moim psem.Z paskudnego życia trafił do spokojnej przystani.Micha pełna,spać można ile wlezie i z zasypianiem żadnych problemów,głaskanie i drapanko kiedy tylko,przytulanie,całowanie.....no bajeczka ,spacerki do upadłego.....czy on ma jakieś problemy?.....chyba taki że piłka utknęła za kanapa;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kłopot zaczyna się wówczas, kiedy marzenia dotyczą w istocie naszych podstawowych potrzeb, bez możliwości zaspokojenia których nie wyobrażamy sobie życia. Jak sobie radzimy? Standardowo. Faszerujemy się chemią, uczestniczymy w sesjach terapeutycznych -zarówno indywidualnych jak i grupowych. Ogólnie rzecz biorąc jest do kitu, ale od dziecka wmawiają nam, że przecież żyć jakoś trzeba, niezależnie od tego jak bardzo to życie wydaje się nam beznadziejne :(.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ogólnie odpowiedz na pytanie postawione w temacie brzmi: nie radzimy sobie w ogóle. mm i alienated zgadzam sie z wami... tez nieraz zazdroszczę mojemu psu. . fakt, najgorzej jesli chodzi o podstawowe potrzeby...zadowalamy sie namiastkami zycia udając przed innymi i przed sobą że wszysko jest w porządku. a w srodku wszystko krzyczy ze przeciez to nie tak ma być...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja również będac nastolatką miałam mnóstwo marzeń i planów. myślałam że cały swiat jest u moich stóp i że wszystko jest możliwe, wystarczy przecież tylko chcieć;-)jak sie domyslaćie nerwica mnie z tych myśli dokumentnie wyleczyła...bo jak podbijać świat, kiedy nie można wsiąść nawet do autobusu??jak odnieść sukces, zrobić karierę, jak wysiedzenie na wykładzie urasta do rangi rzeczy niemożliwej?a jeżeli do tego ma się warunki, jest się osobą odwżną, pracowitą, inteligentną...ograniczenia jakie stwarza nerwica bolą tym bardziej. moją największą tragedią jak chorowałam była właśnie niemożność spełniania marzeń, żyłam ''po najmniejszej linii oporu '', jak ja to nazywam. przezywałam swoje minimum, tj. studia, chłopak, czasami jakaś impreza. wszystko to oczywiscie okupione codzienną walką z autobusami, sklepami, salami wykładowymi, znajomymi, itp.,itd. stalą niepewnością czy przeżyje ten dzień, czy nie zwariuję, czy komuś czegoś nie zrobię. a marzenia, nadzieja, plany na przyszlość? tego nie bylo - to bylo moje największe cierpienie!!ale się nie poddałam, krok po kroku zaczełam te marzenia spełniać.teraz jestem praktycznie zdrowa, ale świadomość straconych lat troche mnie dobija (choć z tym tez sobię już radzę, zaczynam po prostu wszystko od nowa, raz jeszcze.w sumie to już ostatni moment bo latka lecą;-))

ale wiecie co?wszystko jest jednak możliwe!naprawdę;-)w najgorszym stadium nerwicy nie byłam w stanie wyjść z domu, nie mówiąc już o jeździe jakimkolwiek środkiem komunikacji miejskiej, po paru latach (no niestety troche musialo to potrwac) zwiedzilam niezły kawał świata - latając chyba ze trzydziesci razy samolotami - bez najmniejszych nawet śladów leków, fobii czy paniki!!spelnilam swoje największe marzenie;-)od każdego dna można się odbić, w naszym życiu wszytsko może się odmienic, nie jestesmy na nic skazani i nic nie trwa wiecznie;-)

natomiast co do problemów, to w moim przypadku problemy paradoksalnie mnie "uszczęśliwiają", tj. ja sobie bardzo często wymyślam problemy i dzięki psychoterapii doszałam do tego dlaczego tak robię, bowiem problemy pozwalają mi "coś" czuć, tak w ogóle. wtedy się złoszczę, dołuję, i tak jest dobrze bo mam czym zająć mój umysł, bo jak problemów nie ma - to pojawia się pustka. ja niestety nie jestem przyzwyczajona do stanu spokoju, szczęścia czy radości (depresja towarzyszy mi od kiedy pamiętam) - więc żeby w ogóle coś czuć wymyślam coraz to nowe problemy. które skądinąd są moim natręctwem...ale to już inna historia;-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja mocno wierzę we wszystko co sobie wymarze :D Bo wiem że istnieje takie cos jak prawo przyciagania. Tylko juz potem inni postrzegają mnie jak niepoprawnego marzyciela, który mówi "dzis wygram w totolotka. Wiesz, zrobiłam już sobie nawet listę na co to wydam" i siedze godzinami, przeszukuję internet, po ile to po ile tamto, żeby dokładnie na wszystko mi wystarczyło.

 

Nie zniechęcam się...

Przynajmniej marzenia odciągają od myślenia o lęku itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×