Skocz do zawartości
Nerwica.com

Prosze o przeczytanie to dla mnie bardzo wazne;(


slawex

Rekomendowane odpowiedzi

Witam

Mam wielki problem jestem mlody 24 lata niedawno sie ozenilem mamy dziecko , kocham moja zona a raczej staram sie, slub byl z tzw. wpady wiec nie mialem wyboru zbytniego. Do slubu jeszcze jakos bylo teraz jest tragicznie od roku tylko sie klucimy o wszystko praktycznie, w dodatku mieszkalismy u jej rodzicow oni mnie nie lubia i licza ze im ,,kokosow,, naznosze a ze zona bedzie ksiezniczka. tak czy inaczej niby ja mam robic na nia i na dziecko a problem ze nie pracuje, mam pieniadze z innego zrodla ale to sa niezbyt duze dochody... Z zona nie mieszkam juz od 2 miesiecy po klutni z jej rodzicami w ktorej ona stanela po ich stronie a poszlo jak zwykle o pieniadze, moja wina moze i tez jest bo chcialem dziecko do zlobka wyslac a zone do pracy i wynajac mieszkanie zeby sie usamodzielnic. Nie zgodzili sie. Przez te dwa miesiace przezywam pieklo jestem kompletnie zalamany nie potrafie myslec normalnie, odechciewa mi sie zycia i zastanawiam sie czy swiad nie lepszy bylby bezemnie ;( o samobujstwie jednak narazie nie mysle ale czuje ze moje zycie traci ses;( Zupelnie nie wiem co robic i jak sobie radzic z takim zalamaniem i z ta sytulacja ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć! Po pierwsze - świat nie będzie lepszy bez Ciebie, pamiętaj, że masz dziecko, które potrzebuje ojca!!!! Po drugie - żłóbek to nie jest zbyt dobry pomysł wg mnie, ale uważam, że oboje Rodzice powinni pracować na utrzymanie dziecka a nie tylko ojciec!!! Czy Twoi Teściowie nie mogą się zająć dzieckiem, żebyście oboje pracowali???? Uważam, że powinieneś jak najszybciej się zjawić u żony, bo ta rozłąka tylko Was od siebie oddala!!! Porozmawiajcie, weźcie dziecko na spacer jeśli nie chcesz świadków tego!!! Zapewniam Cię, że im dłużej zwlekasz tym gorzej dla Ciebie!!!! Praca się zawsze jakaś znajdzie!!! Pomyśl o dziecku i żonie! Szkoda, że jest takie głupie myślenie, że jak dziecko to i Ślub!!! Mogliście poczekać, ale może ktoś na Tobie wymusił taką decyzję, oki, Twoja sprawa!!! Ale teraz wróć do żony i próbuj ratować co się da!!!! Ustalcie czego od siebie oczekujecie!!!! Na spokojnie, bez kłótni i krzyków!!! Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgadzam się, choćby nie wiem co mąż powinien być za żoną i na odwrót!!! Rodzice mogą ewentualnie dać radę ale to wszystko!!! Nie rozumiem dlaczego każdy prawie Rodzic chce mieć wpływ na życie dziecka, które ma już swoją pociechę i partnera!!! A teraz tylko rozmowa i rozmowa i jeszcze raz rozmowa przed Wami!!! Codziennie, o wszystkim!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem dlaczego ludzie pobierają się z wpadek... dziecko to nie jest moim zdaniem wystarczający powód do ślubu... Postaraj się o żonę i dziecko... Postaraj się aby Twoje dziecko miało szczęśliwe dzieciństwo, ale nic na siłę...

Życzę siły i wiary w siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

napisałeś ,że nie zgodzili się na wasze usamodzielnienie.

to chore.

małżeństwo POWINNO mieszkać osobno.

Jesteś mężczyzną.Jesteś odpowiedzialny za swoje dziecko a w tej chwili również za żonę, którą sobie wybrałeś.

Rzeczywiście porozmawiaj z żoną.Ona musi sobie uświadomić,że tworzycie nową rodzinę-niezależną i odrębną od rodziców.

Może poszukaj wsparcia u jakiegoś psychologa,który prowadzi też terapie małżeńskie.Działaj szybko. Bo jak problemy narosną to będzie jeszcze trudniej.

Jestem mężatką od 11 lat.Miałam problemy małżeńskie od samego początku. trwały 9 lat. w końcu nabawiłam się głębokiej depresji,z której nie mogę wyjść już 2 lata. w międzyczasie postarałam się o separacje prawną. Udało się. mąż wrócił do mnie i zupełnie się zmienił.

Teraz żałuję tylko,że nie działałam od razu.

Twoja sytuacja jest zupełnie inna. ale chcę Cię zachęcić do szybkiego działania i poszukania wsparcia specjalistów. Taka pomoc jest naprawdę fajna. My z mężem skorzystaliśmy z pomocy psychologa. ja muszę korzystać nadal bo depresja wraca po odstawieniu leków.

DZIAŁAJ CHŁOPIE.Nie zaprzepaść swojej rodziny.

I poszukaj normalnej pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napisałeś że żona staje po stronie rodziców, nic w tym dziwnego. Co ma robić, przyznać rację tobie i zepsuć swoje relacje rodzicami, którzy przynajmniej w tym momencie zapewniają jej i dziecku dach nad głową. Ona z tego nie zrezygnuje tak łatwo. Tylko nie mów mi o miłości, która wszystko przetrwa. Musisz jej udowodnić (a chyba przede wszystkim jej rodzicom) że potrafisz zadbać o swoją rodzinę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tutaj nic nie mogło się udać

 

24 lata - czas nauki życia, odmienianie przez przypadki taki słów jak "odpowiedzialność", "szczerość", "zobowiązanie". Ale dopiero jej początek, kresu tej nauki nie zna nikt. Tymczasem Wy na skutek chwili szaleństwa zostaliście wtrąceni w wir czasu, który powinien Was na osi czasu wyrzucić za 5-10 lat. Lat uzyskiwania stabiliziacji, zazębiania relacji międzypartnerskich i zwykłego poznawania życia.

 

Małżeństwo od samego początku powinno mieszkać samodzielnie, choć Wasza sytuacja jest nieco inna i teoria nie pomoże tu nic. Różnica gustów, różnica pokoleń, metod wychowania oraz robienia kariery są na dystansie ćwierćwiecza (a więc jednego pokolenia nie do nadrobienia). Musisz poddawać swoją żonę dalszym środkom perswazji w zakresie opuszczenia domu rodziców lub postawić jej alternatywę z kim ma wiązać swoje dalsze plany; z Tobą, czy dalej żyć z rodzicami, gdyż tak jest wygodniej. Nienaturalna atmosfera w domu i kłotnie jej towarzyszące odcięły Cię od dziecka, co będzie stanowić dla teściów wodę na młyn, będą twierdzić, że ojciec się nie starał, nie interesował, nie partycypował "a dzieciak rósł".

 

Musisz jak najszybciej zabrać stamtąd żonę, bo sytuacja jest toksyczna, zaś nieudane małżeństwo w tak młodym okresie życia będzie rzutowało na jego reszte. Wg mnie powinno stać się tak, jak w Twoich planach. Żona wyprowadza się od rodziców, dziecko idzie do żłobka, pracujecie obydwoje i utrzymujecie mieszkanie.

 

Ostatnia uwaga. Choćbyś nie myślał jak podłe jest życie i jak skomplikowane przeszkody stawia, nie wolno Ci realizować planów samobójczych (na szczęście nie sygnalizujesz pojawienia się ich). Dziecku nikt nie zastąpi ojca, rozmów z nim, przekazania ponadczasowych informacji i jeszcze wielu innych rzeczy. Dziecko zasługuje na miłość obydwojga tak samo, jak Wy na miłość zasługujecie (tj. Ty i Twoja żona), bez względu na jej skutki.

 

Pozdrawiam, życzę wyjścia z matni

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PS - dobra wiem, złosliwa jestem i wredna wredna, wiem, wiem wiem :mrgreen:
Bertrand Russell wmawiał sobie, że nie jest poligamistą, Mariusz Łapiński b. członek SLD wmówił sobie książkę pt. "Jak walczyłem z sitwą", Karol Strasburger wmówił sobie poczucie humoru, a Enrico Fermi rzekł do siebie "ta bomba może nikomu nie zrobi krzywdy".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No wiec tak moze troche nie precyzyjnie sie wyrazilem, dochody jakie mam tymczasowo na zycie by wystarczyly... To nie jest typowa praca raczej dzialalnosc a tu jak wiadomo raz wpadnie 1000zl raz 10tys. na miesiac a czasem nic. Moze i stala praca jest lepsza no ale takowej narazie nie mam. Po drugie pisalem z zona i chcialem zebysmy spedzili niedziele wspolnie, nie zgodzila sie napisala ze nie jestem mezczyzna, mezem i ojcem... teraz to juz nie wiem co robic ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam forumowiczów,

 

Pierwszy post tutaj, zastrzegam że nie jestem żadnym ekspertem. :)

 

Wyjątkowo mnie ruszyło na odpisanie na ten watek, bo sprawa jest smutna, młody człowiek przyparty do muru, kilka rad podanych (moim skromnym zdaniem kilka bardzo znaczących)... a jednak dziwi mnie że nikt nawet nie zasugerował, czy rozważył, że to małżeństwo może być całkowicie patologiczne. Dlaczego tak bardzo ciągnąć coś, co zostało wymuszone na dwójce ludzi?

 

Slawex, piszesz ze teściowie Cie nie lubią, ze "zona" nie uważa Cie za mężczyznę, ojca, męża... Piszesz, ze jej rodzice chcieli by, żeby ich córka była jakaś księżniczką, utrzymywana przez bogatego, dobrze prosperującego, młodego człowieka. Jeśli dobrze odczytuje Twoje wiadomości - wynika także że jej nie za bardzo widzi się usamodzielnianie z Tobą, woli trzymać się rodziców na dzień dzisiejszy.

Jak dla mnie - wszyscy Ci ludzie wołają do Ciebie ze to małżeństwo to fatalny pomysł.

 

Musisz sobie jedną sprawę postawić jasno, przed samym sobą: chcesz być z ta kobietą? Czy naprawdę jest to osoba która będzie w stanie iść razem z Tobą przez życie i z którą Ty chcesz spędzić przynajmniej zasadniczą cześć życia? Podkreślam słowo "razem" - ludzie mogą mówić, że Twoją rolą ją utrzymywać. To tradycja, to przyzwyczajenia, to coś z czym same kobiety walczyły i wciąż walczą. Związek nie polega wyłącznie na obarczaniu mężczyzny dodatkowymi obowiązkami i oczekiwaniami.

Jak słusznie tu zostało już powiedziane, partnerstwo (czy małżeństwo - ja nie robię specjalnego rozróżnienia) jest ostatecznie ważniejsze od rodziców - musi być dla obojga partnerów.

 

Potrafisz zarobić pieniądze, jesteś młody, próbujesz coś zrobić ze swoim życiem (świadczy o tym dla mnie inicjatywa z Twojej strony na rzecz usamodzielniania się) - nie wiem czemu miałbyś tkwić w tym toksycznym związku. Jakie są Twoje powody na pozostawanie przy nim?

 

Mam świadomość - jest dziecko, jest zawarte małżeństwo - z takich rzeczy ciężko się wychodzi, a często płaci się za nie do końca życia. Ale spróbuj ocenić ten związek przez chwile nie patrząc na te czynniki. Być może to pozwoli Ci na trochę bardziej racjonalne podejście do rzeczywistych wyborów i problemów jakie przed Tobą dziś stoją.

 

Odpowiedz sobie, a również nam jeśli chcesz kontynuować ten wątek i otrzymywać co ludzie na tym forum mogą Ci zaoferować, czy ten związek ma jakąkolwiek przyszłość, przyszłość która jakkolwiek Tobie odpowiada?

 

Do innych osób postronnych: Powyższy post jest stronniczy, mam tego świadomość. Wspieram stronę Sławka (wybacz jeśli wyciągam błędne wnioski dot. imienia) nie znając historii od strony jego żony, co może być uznane za solidne uchybienie w jakimkolwiek działaniu zmierzającym do pomocy w rozwiązaniu czyjegoś problemu. Zdecydowałem się jednak przyjąć tę stronę, ponieważ w zarysie który został nam przedstawiony, Sławek wystarczająco wyraźnie jest osobą skonfrontowaną z trzema innymi, bez dodatkowych punktów oparcia. Zjawił się również na tym forum, co tylko wspiera tę tezę.

Jeśli uważasz, ze w tym rozważaniach powinien być uwzględniony los żony i z tego powodu zechcesz zdyskredytować podejście które tu przedstawiłem, proszę pozwól to zrobić Sławkowi. Jeśli ten związek ma rację bytu, jestem przekonany, że zrobi to osobiście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wiem juz co myslec o tym wszystkim przez te teraz juz prawie 3 miesiace praktycznie tylko ja do niej pisalem . Napisala w prawdzie chyba ze 3 smsy pierwsza. Teraz chyba poczekam na jej ruch ja zaproponowalem mieszkanie bo wiem ze z tesciami to raczej nadal beda klutnie. Acha i slawex to tylko login...

I nie sadzcie ze jestem idealem, wiem ze wyzadzilem tez jakas krzywde zonie klucac sie z nia czasem ale zawsze staralem sie przeprosic. Niestety ona od pewnego czasu uwaza mnie za kogos najgorszego na swiecie o wszystko mnie obwinia , ze nie przyjezdzam do niej a jak napisalemm zeby chociaz raz ona przyjechala to tez nie wpadla...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zrobiło się bardzo poważnie! tez jestem zdania, że nie ma sensu tkwić w toksycznym związku, ale pamiętajmy, że jest tu dziecko!!! I to Ono będzie najbardziej krzywdzone! Każdy z nas wie skąd dzieci się biorą i trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny!!! A nie uciekać gdy pojawiają się problemy, bo chyba nie na tym polega życie - jakby facet czekał na to aż ja się pojawię mając dziecko jeszcze to chyba bym go pogoniła!!! Nie oceniam Cie, bo nie jestem Tobą i tylko Ty wiesz jak Ci jest ciężko ale kurcze - bez przesady, zrób coś!!! Nie tkwij w martwym punkcie, bo to samoistnie się rozsypie!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zrobiło się bardzo poważnie! tez jestem zdania, że nie ma sensu tkwić w toksycznym związku, ale pamiętajmy, że jest tu dziecko!!! I to Ono będzie najbardziej krzywdzone! Każdy z nas wie skąd dzieci się biorą i trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny!!! A nie uciekać gdy pojawiają się problemy, bo chyba nie na tym polega życie - jakby facet czekał na to aż ja się pojawię mając dziecko jeszcze to chyba bym go pogoniła!!! Nie oceniam Cie, bo nie jestem Tobą i tylko Ty wiesz jak Ci jest ciężko ale kurcze - bez przesady, zrób coś!!! Nie tkwij w martwym punkcie, bo to samoistnie się rozsypie!!!

Być może źle to odbieram, ale z tego co czytam sugerujesz tutaj "naprawienie" związku z powodu dziecka, w trosce o jego życie i przyszłość.

 

Jest to na tyle istotna kwestia, że pozwolę sobie rozszerzyć moją myśl dot. losu dziecka. Dobro dziecka jest moim zdaniem tutaj bardzo istotne. Jak mówiłaś - Ci którzy je poczęli są za nie odpowiedzialni. Ale wyciąganie wniosku, że naprostowanie takiej relacji przyniesie korzyść dziecku jest niezwykle śmiałym posunięciem. Może to przynieść dziecku tyle korzyści, co szkody. Scenariusze mogą być różne: częste kłótnie domowe, nastawianie dziecka przeciw drugiemu rodzicowi czy chociażby rozstanie kiedy dziecko będzie trochę starze (które to wydarzenie może się bardzo odbić na psychice dziecka).

 

Właśnie z tytułu niepewności - która ścieżka okaże się najkorzystniejsza dla dziecka - zasugerowałem postrzeganie tego problemu odstawiając chwilowo emocje dotyczące malucha. Tylko wtedy ta dwójka ludzi naprawdę może podjąć decyzje czy bycie razem jest ostatecznie jakkolwiek pozytywnym rozwiązaniem. Jeśli zaś rzeczywisty problem zasłonimy dzieckiem i decyzja zostanie podjęta zgodnie ze stereotypem "ojciec musi być, matka musi być" - najprostsza droga do tragedii. Oczywistym jest, że nie musi skończyć się to źle, ale wtedy bardzo zwiększamy na to szanse.

 

Jeśli chodzi o odpowiedzialność za dziecko - w wypadku rozstania są różne rozwiązania. Sam daleki jestem od dosłownego uciekania od problemu i nie miałem zamiaru tego sugerować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×