Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

kitty ja tez wiecznie z tiktakami w kieszeni. teraz juz nie moge bo mi maz nie pozwala, doszlo do tego ze zjadalAm po o 3paczki dziennie...... i mam stres jak nie mam ich przy sobie bo jak mi tylko w ustach zasycha to od razu mysle ze bede wymiotowac.

 

[Dodane po edycji:]

 

A tak nawiasem... Znow spanikowalam i bylo mi mega niedobrze. Co gorsza, skonczyly mi sie wszelkie ziolowe tabletki- uspakajacze i na trawienie tez... z braku laku i z rozpaczy lyklam ostatni aviomarin. Po chwili calkowity luuuuzzz :) nie jest mi niedobrze, mam ochote spac (cierpiue na bezsennosc) i ogulnie jest spoko. Jesli mam sie czuc podobnie po lekach od psychiatry to pisze sie na to.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam!! Wszystkich nie wiem czy ktoś jeszcze odwiedza to forum ale... Być może jestem kolejnym pokoleniem z tymi dolegliwościami. Od dziecka pamiętam problemy stresujące mnie.. Wywołujące mdłości a w efekcie wymioty. Ale to były sporadyczne przypadki typu zagrożenia czy ważne sprawdziany w szkole. Od pewnego czasu mam (19) Lat .. Nasiliło się to wszystko ale w innych sytuacjach. Wyjście do pracy, wyjscie z kolegami, kino, basen, galeria, sklepy, treningi spotkanie z dziewczyną a co dopiero wyjście gdzieś z nią lub spotkanie z "teściami" lub jej rodziną. Kiedyś takich problemów nie miałem nie wstydziłem się poznawać ludzi lub rozmawiać z nimi. Teraz stresuje mnie np to.. Że ktoś pewnie słucha mnie jak sie wypowiadam.. Jak wyglądam.. Odczucie mdłości nie zostawia mnie nigdy.. Jesli przez minutę zapomnę się ze mnie mdli.. To czuję się jak młody bóg. Wszystkie moje objawy pokrywają się z waszymi problemami w większym lub mniejszym stopniu.. Miałem robione badania przez gastroskopię, krew, mocz, kał.. Po wizyty u psychologa i rozmowę z naj większymi autorytetami Np. Starsza siostra, brat czy rodzice, kolega bliski.. Może pomagało na czas rozmowy. Na chwilę obecną boję sie wyjść gdzieś do ludzi.. Zabrać dziewczynę na pizze bo wiem że bedę wymiotował... Aczkolwiek przy ludziach nigdy tak nie miałem... Dwa razy w pizzeri ale sam w łazience nikt nie słyszał i nie widział.. To już jest obsesja.. Ja o niczym innym nie myśle.. Już nie daję rady.. Męczy to zarówno mnie jak i pewnie moich bliskich.. W ostatnim czasie 2 dni temu. Pojawiła się (odnalazłem) nową teorię na moje problemy.. Jak będzie jeszcze nie wiem.. Spróbuję jesli się uda będe najszczesliwszym człowiekiem na swiecie. Bo czym i jaką jest młodość.. Gdy każde wyjscie z moim gdziekolwiek jest męczarnią.. Lękiem strachem i problemem.. 5161091.. ktoś bedzie miał jakies pytanie zapraszam.. Może sami sobie pomożemy jak lekarze nie dają rady.. Pozdrawiam.. Jeśli ktoś wejdzie na forum co z tym wygrał.. Proszę o kontakt..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witajcie

Sama zmagam się z tym problemem i powoli tracę już siły. Nie wiem, co mam dalej robić.

Nie pamiętam, kiedy "to" się zaczęło, ale podejrzewam, że wtedy, kiedy mając 14 lat w środku nocy źle się poczułam i zwymiotowałam. Od tego czasu tego nie robiłam i, szczerze mówiąc, robiłam wszystko, żeby nie zwymiotować.

Najgorzej jest od zeszłego roku. Po godzinie 18.00 nic nie jem, ani nawet nie piję, bo boję się, że zwrócę. Boję się tej czynności samej w sobie, a także tego, że może z tym się wiązać jakaś choroba.

Nie obawiam się zwrócenia w towarzystwie, bardziej boję się samotności i tego, że sama będę musiała się z "tym" zmierzyć. W dzieciństwie bardzo dużo wymiotowałam, praktycznie od tego zaczynałam każde drobne nawet przeziębienie. Czy to, co teraz się dzieje może być pozostałością po tamtym okresie?

Oprócz tego panicznie boję się wszelkich chorób związanych z wymiotowaniem- sallmonellozy, zakażenia e.coli i zatruć pokarmowych.

Nie jem niczego, co stoi w lodówce dłużej niż dwa dni, bo boję się, że zwymiotuję.

Nie dzielę się z nikim jedzeniem/piciem, bo boję się, że zarazi mnie helicobacter pylori

Jak dotykam jajek (smażąc coś, piekąc ciasto) idę do łazienki i od razu szoruję ręce mydłem, a w najgorszym przypadku domestosem i to nieraz do krwi, bo boję się zakażenia.

Nie mogę spać, dopada mnie paniczny lęk przed wymiotowaniem.

Boję się jeść czegokolwiek poza domem, boję się stołować na stołówkach, bo jedzenie może mi zaszkodzić i mogę po nim wymiotować.

Boję się jeść w lato lodów z automatu.

Boję się przebywać w towarzystwie osób, które wymiotowały nawet 2 tygodnie temu.

Boję się, boję się, boję się. Lęk przed wymiotowaniem towarzyszy mi na każdym kroku.

Kiedy zaczyna mnie boleć żołądek, dostaje ataku paniki i chodzę po domu jak w amoku, nie mogę usiedzieć w miejscu i biegnę do łazienki, tak "na wszelki wypadek".

Każdy z tych uczynków jest dla mnie jak mały "grzech" i każdego wieczora jestem z tych grzechów rozliczana sama przed sobą. Za każdym razem jest coraz gorzej. Czasem napięcie jest tak silne, że leżąc w łóżku dostaję drgawek. Trzęsę się na całym ciele i nie wiem, co robić, ale jednocześnie cieszę się, bo te drgawki odciągają ode mnie mdłości i odwracają moją uwagę od wymiotowania.

Co mam robić? Powoli nie radzę sobie z własnymi psychozami, są coraz silniejsze i zdominowały moje życie, zabierając mi z niego całą radość.

Niestety, moją rodzinę chyba to śmieszy, bawi, ale ja naprawdę cierpię i tracę siły i racjonalne myślenie.

Pomocy :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślałam,że tylko ja to przeżywam.. Czytam Was i czuję jakbym to wszystko pisała ja.. Mam okropny lęk przed wymiotowaniem,ostatni raz zwymiotowałam w sklepie jakieś 13 lat temu, teraz mam 20 lat. To było coś okropnego...Gdy tylko poczuję ból brzucha od razu myślę,że będę wymiotowała,mam przy sobie cukierki miętowe zawsze , pomagają, przynamniej mojej psychice.. W życiu nie zjem nic z restauracji itp, boję się zatrucia, teraz panuje ponoć grypa zolodkowa,moja mama ją przechodzila i okropnie obawiam sie, ze moge sie zarazic. Cokolwiek zjem stawiam sobie pytanie, czy oby się nie zatruje?.. Przezyje wszystko ale wymiotowania nie.. ;/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Emetofobia – lęk przed wymiotowaniem lub przebywaniem w pobliżu osób wymiotujących. W niektórych przypadkach u osób cierpiących na tę fobię dochodzi do zaniku życia towarzyskiego i pojawiania się w publicznych miejscach (ze strachu że ktoś mógłby niedaleko nich zwymiotować), a także mogą występować zaburzenia w jedzeniu - chorzy mogą bać się że po zjedzeniu czegoś mogą zwymiotować; dlatego mogą być mylnie diagnozowani jako chorzy na anoreksję. Osoby z emetofobią mogą zadawać sobie wiele trudu, aby nie zwymiotować lub nie zobaczyć innych wymiotujących osób.

 

Ja to mam i chcę się tego pozbyć.Macie jakieś pomysły???

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przechodzę przez nerwicę lękową i u mnie od tego się zaczęło. Mam gdzieś w głowie obraz jak jako mała dziewczynka zwymiotowałam z głodu przed badaniem krwi, które musiało być na czczo. Później z kolei jak byłam u lekarza z anginą. Też jako dziecko. Trzeci raz, który zapadł mi w głowę to grypa żołądkowa tuż przed wejściem na salę gdzie pisałam maturę... Pamiętam w jakim tempie rozwiązywałam zadania żeby tylko wyjść. Od zawsze byłam wrażliwa na brzydkie zapachy, widoki i to powodowało mdłości. Jedzenie w miejscach publicznych? Odpadało.. Od razu niedobrze. W domu często też.

Aktualnie jest dobrze. A co robiłam? Najpierw tik taki. Te zmieniłam na miętówki. Zawsze rano brałam je ze sobą nawet jak nie było mi niedobrze. Gumy odpadały bo "pęczniały" w ustach i było jeszcze gorzej. Jedzenie wyłącznie jak mi się chciało (np potrafiłam od 6 do 16 nie zjeść nic i gdyby nie obiad po powrocie do domu to pewnie nie jadłabym dłużej).

Do jedzenia zawsze sok lub ciepła herbata. Jak musiałam zjeść to jadłam coś pewnego co lubię i wiem jak smakuje. Z czasem zaczęłam codziennie jeść śniadania (dawniej nawet mycie zębów rano po jedzeniu było powodem mdłości). Do tego podczas jedzenia gazeta lub komputer żeby o tym nie myśleć. No i jakoś się udało :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie pamiętam jak to się zaczęło, ale odkąd pamiętam bałam się kiedy widziałam jak ktoś wymiotuje. Czy to na kolonii czy na imprezie. Jednak nie było to paraliżujące, byłam normalną imprezującą dziewczyną. Miałam za sobą 3 lata buntu kiedy byłam nastolatką, nie stroniłam od alkoholu, piłam i balowałam. Nigdy nie wymiotowałam-byłam znana z silnego żołądka i śmiano się, że że mogłabym zjeść bigos z lodami popijając Pepsi i nic by mi nie było. Pierwszy raz zwymiotowałam po weselu mojej szwagierki-2 lata temu. Od tamtej pory nie biorę alkoholu do ust. Boję się. Unikam imprez, kiedy już muszę-siedzę w kącie-nie piję i źle się bawię. Kiedy ktoś się upije i pojdzie do łazienki-nasłuchuje czy nie wymiotuje. Od tamtego czasu błagam wręcz partnera, żeby nie pił nigdy i nigdzie, nawet piwa-bo boje się, że będzie wymiotował. Kiedy miał grypę żołądkową płakałam przez 3 dni jak siedział w ubikacji. bardzo mnie to męczy, nie mam znajomych, wszystkich unikam bo nie chce spotykać sie przy piwie. Wszyscy unikają mnie bo z imprezowej zrobiłam się szara.

 

To straszne :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Doskonale Was rozumiem, bo czytając to, wydaje mi się jakbym sama opisywała swoją sytuację.

A wszystko zaczęło się ponad dwa lata temu u koleżanki na sylwestrze, kiedy to z nikąd zrobiło mi się strasznie niedobrze... Potem było już tylko gorzej.. Przy "życiu" trzyma mnie tylko to, że od tamtego czasu w ogóle nie wymiotowałam i długo to trwało, ale z częścią tej męczarni się pogodziłam.. Nie wiem co będzie jak kiedyś nie wytrzymam, ale na dzień dzisiejszy nie nawidzę jak ktoś używa słowa "wymiotować", czy "rzygać".. Wtedy automatycznie zatykam uszy, żeby nie słyszeć. Czasami gdy na prawdę mam lęk przed lękiem, dostaję drgawek, ale tak jak ktoś już pisał, one mi pomagają, bo odciągają myśli od fobii. Najgorsze jest to, że mam 15 lat i muszę chodzić do szkoły i codziennie zmagać się z tym okropnym uczuciem. Za tydzień mam egzaminy po gimnazjum i już boję się, że będzie mi niedobrze, nie wytrzymam, będę musiała wyjść i zawalę wszystko! Nie myślę nad tym jakie będę zadania, ale żeby przeżyć i wyjść ze sali. Na próbnych praktycznie już nie patrzyłam dokłdnie na zadania, tylko szybko robiłam, żeby poczuć ulgę wstając i wychodząc. To jest najgorsze. A co dopiero będzie jak nie dostanę się tam gdzie chcę....

Przed bierzmowaniem miesiąc temu nic nie jadłam od trzech dni, bo musiałam występować. Nie mogłam spać, dręczyło mnie to , że zwymiotuję przy równieśnikach.. Nawet teraz gdy to piszę dopada mnie to uczucie. Moim marzeniem jest to, żeby tak jak kiedyś mogłam się stresować głupią odpowiedzią z biologii, a nie tym co teraz.. Nawet już nie pamiętam tych czasów normalności. Nawet nie wiecie, jak teraz szanuję zdrowie.

 

Mówicie , że wam pomagają miętówki, a mi wręcz przeciwnie. Blee. Ja czuję się pewnie, gdy mogę wziąć łyk wody, zająć się smarkaniem, lub mam blisko do toalety, z której zawsze mogę skorzystać. Ale najlepiej czuję się w domu, co powoduje, że nie raz już zamykałam się w nim na wakacjach na cały miesiąc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam też emetofobię eh:( ciągle boję się ze bede wymiotowała czasami az mam te objawy jak przed wymiotowaniem tak mi jest slabo mam dreszcze robi mi sie niedobrze no i odrazu panikuję ...zawsze jak cos mam jesc sprawdzam date waznosci i pozniej zjem to mysle sobie ze moze sie zatrułam i ciagle sie tym przejmuje boje si enawet wyjsc gdzies bo odrazu robi mi sie niedobrze i nie chce zeby ktos widzial jak bede wymiotowala albo boje sie ze zemdleje tez tak macie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmm,od czego by tu zacząć..może od przywitania,gdyż to mój pierwszy post na tym forum:)

Odkąd pamiętam bałam sie wymiotowania,tego,że ktoś to zrobi przy mnie,pawie na chodniku omijałam z daleka ;) Ja akurat wiem,co to spowodowało-miałam trudne dzieciństwo,ojca pijaka,więc i nabawiłam sie nerwicy,w tym przypadku żołądka.

Ale do czego zmierzam,w wieku nastoletnim(teraz mam 35 lat)z nieznanej przyczyny zdarzało mi się mieć bole żołądka przed wyjazdem.Na początku nie było to uciążliwe,bo zdarzało się czasami,ale czym dalej w las tym było gorzej i częściej.Coraz częściej myśl,że mam jechać autobusem czy pociągiem powodowała skurcze brzucha,ataki paniki.

Patrzenie jak ktoś wymiotuje przestało budzić we mnie lęk i odrazę,jak zostałam pielęgniarką,może to jest sposób na pozbycie się tego,hehe.Niestety nie przestałam się bać wymiotowania,szczególnie w miejscu publicznym.Najgorsza wersja to paw w zatloczonym autobusie na dodatek stojącym w korku,brrrrr.

Jednak najgorsze przyszło jakies 5 lat temu,do szło do tego,że już budzilam się z mdłościami,pójście do sklepu za rogiem było niewykonalne,mam dwoje dzieci,więc zmuszałam się by wyjść z nimi do piaskownicy.Od razu stawałam w niewidocznym miejscu i walczylam z mdłościami i paniką.Co to za straszne uczucie,odechciewa się żyć.Prawie rok byłam wyłączona z obiegu,przy dzieciach pomagała mi mama,mąż mimo moich błagań wyjechal zagranicę,przy dzieciach pomagała mi mama,nie byłam w stanie pracować,na samą myśl o wyjściu z domu mialam atak paniki,serce waliło mi jak młot,było mi duszno,nie mogłam oddychać,ogarniały mnie dreszcze,jakby brała mnie grypa.Potrafiłam iść kilkanaście kilometrow na piechotę,żeby tylko nie wsiąść do komunikacji miejskiej.

Dopiero po roku poszlam do psychiatry.Od razu powiedzial,że to nerwica lękowa,zaczęłam brać paroksetynę i dopiero od tej pory zaczęłam jakoś normalniej funkcjonować.Oczywiście zdarzają mi się napady paniki,ale umiem nad nimi zapanować i się uspokoić.Oczywiście nadal nigdzie nie jeżdżę,jeśli nie mam takiej potrzeby,a jeśli już to koniecznie na czczo,żeby mieć pewność,że nie będę miala czym wymiotować,hihi.Automatycznie ukladam w głowie plan ewakuacji,szukam wzrokiem toalet,jeśli są,to od razu mi lepiej.Z tego też powodu jazdę pociągami dalekobieżnymi znoszę najlepiej.Choć pewnie do końca życia będę się borykać ze strachem zwymiotowania przy ludziach.Mialam rok przerwy w braniu leków,ale po kilku miesiącach wszystko zaatakowało mnie ponownie,więc do pół roku znowu biorę leki.Pracuję blisko domu,żeby nie musieć dojeżdżać,mam wspaniale koleżanki,ktore o wszystkim wiedzą,więc nie muszę się ukrywać z moimi dolegliwościami.

W ogole jeśli jestem z osobami,które mnie znają,moją chorobę,akceptują mnie i wspierają,to wtedy mogę być wszędzie,najgorsze jest jeśli nikt o niczym nie wie i musisz udawać,że wszystko jest ok.Nie wspomnę,że po drinku to zawsze czuję się dobrze,cale ciśnienie ze mnie opada i wtedy to nawet wymioty przy ludziach mialabym gdzieś.Pozdrawiam.Jeśli ktoś chce chcialby pogadać,to niech pisze na maila fobcia@o2.pl :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmm,od czego by tu zacząć..może od przywitania,gdyż to mój pierwszy post na tym forum:)

Odkąd pamiętam bałam sie wymiotowania,tego,że ktoś to zrobi przy mnie,pawie na chodniku omijałam z daleka ;) Ja akurat wiem,co to spowodowało-miałam trudne dzieciństwo,ojca pijaka,więc i nabawiłam sie nerwicy,w tym przypadku żołądka.

Ale do czego zmierzam,w wieku nastoletnim(teraz mam 35 lat)z nieznanej przyczyny zdarzało mi się mieć bole żołądka przed wyjazdem.Na początku nie było to uciążliwe,bo zdarzało się czasami,ale czym dalej w las tym było gorzej i częściej.Coraz częściej myśl,że mam jechać autobusem czy pociągiem powodowała skurcze brzucha,ataki paniki.

Patrzenie jak ktoś wymiotuje przestało budzić we mnie lęk i odrazę,jak zostałam pielęgniarką,może to jest sposób na pozbycie się tego,hehe.Niestety nie przestałam się bać wymiotowania,szczególnie w miejscu publicznym.Najgorsza wersja to paw w zatloczonym autobusie na dodatek stojącym w korku,brrrrr.

Jednak najgorsze przyszło jakies 5 lat temu,do szło do tego,że już budzilam się z mdłościami,pójście do sklepu za rogiem było niewykonalne,mam dwoje dzieci,więc zmuszałam się by wyjść z nimi do piaskownicy.Od razu stawałam w niewidocznym miejscu i walczylam z mdłościami i paniką.Co to za straszne uczucie,odechciewa się żyć.Prawie rok byłam wyłączona z obiegu,przy dzieciach pomagała mi mama,mąż mimo moich błagań wyjechal zagranicę,przy dzieciach pomagała mi mama,nie byłam w stanie pracować,na samą myśl o wyjściu z domu mialam atak paniki,serce waliło mi jak młot,było mi duszno,nie mogłam oddychać,ogarniały mnie dreszcze,jakby brała mnie grypa.Potrafiłam iść kilkanaście kilometrow na piechotę,żeby tylko nie wsiąść do komunikacji miejskiej.

Dopiero po roku poszlam do psychiatry.Od razu powiedzial,że to nerwica lękowa,zaczęłam brać paroksetynę i dopiero od tej pory zaczęłam jakoś normalniej funkcjonować.Oczywiście zdarzają mi się napady paniki,ale umiem nad nimi zapanować i się uspokoić.Oczywiście nadal nigdzie nie jeżdżę,jeśli nie mam takiej potrzeby,a jeśli już to koniecznie na czczo,żeby mieć pewność,że nie będę miala czym wymiotować,hihi.Automatycznie ukladam w głowie plan ewakuacji,szukam wzrokiem toalet,jeśli są,to od razu mi lepiej.Z tego też powodu jazdę pociągami dalekobieżnymi znoszę najlepiej.Choć pewnie do końca życia będę się borykać ze strachem zwymiotowania przy ludziach.Mialam rok przerwy w braniu leków,ale po kilku miesiącach wszystko zaatakowało mnie ponownie,więc do pół roku znowu biorę leki.Pracuję blisko domu,żeby nie musieć dojeżdżać,mam wspaniale koleżanki,ktore o wszystkim wiedzą,więc nie muszę się ukrywać z moimi dolegliwościami.

W ogole jeśli jestem z osobami,które mnie znają,moją chorobę,akceptują mnie i wspierają,to wtedy mogę być wszędzie,najgorsze jest jeśli nikt o niczym nie wie i musisz udawać,że wszystko jest ok.Nie wspomnę,że po drinku to zawsze czuję się dobrze,cale ciśnienie ze mnie opada i wtedy to nawet wymioty przy ludziach mialabym gdzieś.Pozdrawiam.Jeśli ktoś chce chcialby pogadać,to niech pisze na maila fobcia@o2.pl :)

 

No to znalazłam kogoś kto właściwie opisał identyczne sytuacje przez które przechodziłam. Ja z komunikacji przesiadłam się na rower, ale początki również były ciężkie. Zdarzało się, że mdłości dopadały mnie podczas jazdy. Nie wiem jak, ale przetrzymałam to. Wychodzenie na czczo nic nie dawało. Zawsze dochodząc do stacji pkp bądź przystanku autobusowego wymiotowałam. Denerwowało mnie strasznie podróżowanie pociągami osobowymi bo co chwilę się zatrzymują... W pospiesznych stres był, ale raczej do momentu wejścia do pociągu.

Po alkoholu z kolei pierwsze chwile ok, ale w momencie powiedzmy trzeźwienia było gorzej - depresyjne myślenie i niestety niedobrze. A nie piłam dużo bo max 1 piwo albo kieliszek wina.

A i jeszcze jedno. u mnie wstręt do wymiotowania został zaszczepiony w domu. Jak byłam chora ja albo siostra i wymiotowałyśmy to mama zawsze strasznie to przeżywała zwrotami "fuj, okropne" itp.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wilma:)

Różnimy się tylko tym,że ja nigdy nie zwymiotowałam w tłumie,mi się tylko wydawało,że już nie wytrzymam,tak jak tu któryś z kolegów napisał-moje myśli przepełnione były rzyganiem i błaganiem w duszy,by to się nie stało.Wyobrażenie wstydu,poniżenia,że ktoś może to zobaczyć,z odrazą na mnie patrzeć,komentować,to wzbudza we mnie największy strach i panikę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam! Teraz moim priorytetem jest walka z bulimią. Ale z emetofobią będę związana już chyba do końca życia. Moja historia również wygląda podobnie, co wasze. Wszystko zaczęło się w dzieciństwie. Bałam się jeździć na wycieczki szkolne, potem chodzić do szkoły, kościoła itp. Jakoś mi to przeszło na kilka lat. Niestety powróciło półtora roku temu. Miałam wtedy 19 lat. Matura to moje traumatyczne przeżycie które obudziło na nowo emetofobie. Nie było łatwo, bałam się jeździć autobusem, czasem nawet samochodem. Potem nie byłam wstanie wyjść na krok z domu, bo ogarniał mnie paraliżujący lęk przed tym że zwymiotuje. Przez rok siedziałam w domu, i właściwie nic nie robiłam Najgorsze były mdłości i wrażenie jakbym zaraz miała puścić pawia. W tamtym okresie miałam takie ataki paniki, że większych już chyba mieć nie można. Czasem mam wrażenie, że jak będę umierać, to będę odczuwać lęk najsilniejszy jaki tylko można, czyli ten który już parokrotnie przeżywałam w swoim życiu:/

Teraz studiuje, oczywiście zdarzają się kryzysy, ale to niebo w porównaniu do tego co się działo jakiś czas temu. Mi pomogła terapia i leki, a konkretnie paroksetyna.

Myślałam, że z tego wyjść nie można, ale jak widać myliłam się. Na szczęście:))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lajla, a jaki lek brałaś? Seroxat? Rexetin? Szczerze mówiąc też ostatnio jak by paroksetyna mi zaskoczyła. Mimo, że myślałem, że już nie pomoże to po około 3 miesiącach brania Rexetinu nagle udaje się pokonywać ten lęk. Życzę powodzenia i pozdrawiam!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

shadow_no, ja brałam Parogen. Na mnie zadziałał świetnie, już po około 2 tygodniach zauważyłam dużą poprawę. Wcześniej brałam przez rok Asertin, lek z innej grup antydepresantów i niestety nie działał. Od jutra zaczynam brać jeszcze inny lek, ale ta zmiana ze względu na bulimie:/ Również życzę powodzenia:)

 

Monika1974, na terapię chodzę od półtora roku, i niestety nadal na nią muszę chodzić, bo ciągle wychodzą nowe problemy nad którymi pasuje popracować. Jest to terapia analityczna, oparta na introspekcji czyli odkrywaniu doświadczeń z wczesnego dzieciństwa. Ale że moja terapeutka nie jest głupia, to od czasu do czasu wplata mi terapie poznawczo-behawioralną;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzień dobry wszystkim!

Kilka dni temu znalazłam Wasze forum i nawet nie wiecie jak mi ulżyło czytając te wszystkie posty. Lżej na sercu, kiedy wiesz, że nie jestem sama z problemami, które zawsze wydawały mi się głupie :oops: Lęk przed wymiotowaniem mam odkąd pamiętam. Ostatnio nauczyłam się trochę nad tym panować (w dużej mierze dzięki mojemu chłopakowi), ale zazwyczaj kiedy tylko robi mi się naprawdę niedobrze wpadam w panikę, że mogę zwymiotować... Serce mi wali jak oszalałe, pocę się i nie mogę się ruszyć - bo przecież każdy ruch może spotęgować to okropne uczucie. Więc zazwyczaj kończy się na tym, że leżę bez ruchu i płaczę, czekając aż mdłości miną :roll:

Ten lęk nie przeszkadza mi jakoś specjalnie w codziennym życiu, jak już pisałam, staram się go oswajać, ale pamiętam kilka sytuacji, w których uniemożliwił mi normalne zachowanie. Kiedyś, byłam jeszcze w podstawówce, moja mama czymś się zatruła, ale tak naprawdę ostro, w nocy, biegła do toalety i zemdlała. Ja też się obudziłam, ale zamiast pobiec jej pomóc, zapytałam tylko ze swojego pokoju, cała przerażona czy wszystko w porządku... Mama oczywiście nie chciała mnie martwić, więc powiedziała, że tak, że mam iść spać... Siedziałam na łóżku i płakałam, ale nie mogłam się zmusić, żeby wyjść z pokoju i pomóc mamie bo panicznie bałam się zobaczyć jak wymiotuje :hide: Do dziś nie mogę sobie wybaczyć, że w niczym jej nie pomogłam, a nie spałam do rana, bo tak się bałam. Zatykałam sobie uszy poduszką, kiedy słyszałam, że zwraca :silence: i cały czas czekałam kiedy i mnie to dopadnie, bo przecież jadłyśmy to samo...

Teraz staram się jakoś z tym walczyć i kiedy mój chłopak wymiotował weszłam nawet do łazienki, chociaż myślałam, że serce mi wyskoczy z klatki piersiowej :smile: Ale jak wiem, że ktoś ma grypę żołądkową albo innego wirusa, który powoduje mdłości, za nic nie zbliżę się do tej osoby, a jak już będę musiała to dzień albo dwa z głowy na zamartwianie się czy już się zaraziłam... :roll:

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×