Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emetofobia - Lęk przed wymiotowaniem


Dorotaa

Rekomendowane odpowiedzi

Witam Was wszystkich, gdy znalazłam to forum byłam w szoku że aż tyle osób męczy się z tym ustrojstwem co ja. Muszę się gdzieś wygadać, czuję że zrozumieć mnie może tylko ktoś z podobnym problemem, bo w swoim otoczeniu nie mam zbytnio zrozumienia.

Miałam wtedy chyba z 9 lat, kiedy dostałam jelitówki. Wcześniej przechodził ją malutki brat, więc zdążyłam się ''napatrzeć''... :why: . Pamiętam jak mnie wzięło na TO, tak strasznie się bałam a w domu na mnie krzyczeli z tego powodu :why: Do tej pory dokładnie to pamiętam, widzę to przed oczami... Do pewnego czasu miałam taką, jak sądzę, ''uśpioną'' emetofobię. Rok temu ona ''uderzyła''. Przeżyłam wtedy dosyć przygnębiające zdarzenie i płakałam pół nocy z przykrości. Następnego dnia odchorowałam ten stres biegunką i tego dnia zaczęły się u mnie codzienne mdłości :zonk: Tak kuźwa, dokładnie od roku codziennie mnie mdli... Dni bez tego jakże przyjemnego odczucia są rzadkością. Doszukuję się w sobie chorób, obsesyjnie myślę co mi może być... Jelito drażliwe mam stwierdzone. Kiedy podchodzi mi do gardła, czuję się strasznie, dostaję ataku paniki. Dzieje mi się to głównie wieczorem, nie wiem może dlatego że wtedy TEJ choroby dostałam wieczorem. Boję się nocy... Mam przed oczami obrazy jak okropnie wymiotuję... :why: W domu już na mnie czasem krzyczą, lecą teksty że mam już 18 lat więc powinnam rozumieć. Albo że mam sobie ''odpędzać od głowy...'' Chciałabym tak umieć...

Szczerze mówiąc nie mam pojęcia gdzie się z tym udać, mam wrażenie że psycholog nie weźmie mnie na serio :( Jeśli ktoś mógłby polecić dobrego psychologa w Warszawie to byłabym wdzięczna. Do tych wszystkich rewelacji dochodzą stany depresyjne... Ehh

Pozdrawiam, 3majcie się

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

fallen93 ostatni raz chyba z 5 lat temu - reakcja po antybiotyku na zapalenie ucha :(

 

Ostatnio jest gorzej. Znacznie gorzej. Może to jesień, nie wiem... Zaczęło się od tego że zrobiło mi się słabo w tramwaju jakoś końcem września. Prawie zemdlalam, miałam już czarno przed oczami. A to nie była długa trasa, jeżdżę czasem znacznie dłużej. I od tamtej pory wrócił Strach. Znów mam ciągle "gule w gardle", brakuje mi śliny, nie mogę jeść w pracy etc. Już czuję że schudłam, pewnie znów stracę moje ciężko nazbierane kilogramy. Łapią mnie ataki paniki np. na spotkaniach biznesowych (acz zawsze staram się wytrwać). Do pracy jak jadę zatłoczonym tramwajem to czasem na 3 tury się przesiadam. Dramat. Zastanawiam się nad powrotem do wizyt u psychiatry. Nie wiem czy ta Elicea dużo dawała, ale może nawet jakieś placebo trochę pomoże...

 

Evelynn ja jestem z Wawy ale nic ci nie polecę bo nie trafiłam jeszcze na dobrego lekarza. Jeśli się zdecydujesz, proponuję psychiatrę, to jednak odpowiedniejszy wybór dla fobii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A u mnie dzisiaj masakra. :( Pewnie nikt tego nie przeczyta w najbliższym czasie, ale i tak muszę się komuś wyżalić... Aktualnie pomieszkuję u brata. Studiuję w mieście, w którym on po swoich studiach przeniósł się na stałe, normalnie wynajmowałam pokój, ale akurat zmieniam lokum, dopiero w listopadzie będę mogła się wprowadzić, więc dlatego zatrzymałam się u niego. I... jego roczna córeczka dzisiaj wymiotowała. :zonk: Od tygodnia chodzi do żłobka, co prawda na razie jest tam tylko po godzinie, tak wiecie, dla przyzwyczajenia, ale mimo wszystko - żłobek, to żłobek, więc to na bank jakaś grypa żołądkowa. Wczoraj akurat nie była, bo miała jakiś katar i kaszel, a dzisiaj dzwoniła pani ze żłobka, że dzieci wczoraj chorowały (TAK, na TO), więc najlepiej nie posyłać. Już się cieszyliśmy, że ją to ominęło - a tu popołudniu, niestety... sami wiecie, co. :why: Boże, jak ja się strasznie boję! :why: Co prawda, dzisiaj właściwie nie było w domu, bo najpierw byłam na uczelni, potem jeszcze pozałatwiać trochę spraw na mieście i na zakupach, a jak wróciłam, to już było po wszystkim, a mała już spała. W domu byłam może łącznie z dwie godziny przez cały dzień, w sensie licząc do mojego powrotu o tej 20:30, a z małą też nie byłam jakoś dużo - co jest rzadkością - na chwilę rano i na chwilę popołudniu, ale nie całowałam się z nią, nie przytulałam ani nic w tym stylu. Ale i tak: boję się jak cholera! Jutro wracam do domu, na całe szczęście. Nawet chciałam od razu jechać, zaraz, jak się dowiedziałam, ale było już dość późno, a ja nie miałam naładowanego telefonu, a podróż trwa jednak ok. 3 godzin, więc jednak trochę nierozsądne byłoby ruszać o 22, bo pewnie tyle czasu zajęłoby mi ogarnięcie się i naładowanie telefonu. Kurde, nie wiem, jak przetrwam tę noc. :(:(:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Jestem tu nowa. Szukałam właśnie forum na którym opisywane są problemy które mnie interesują i znalazłam się tutaj. Cierpię na nerwice lękową od kilku miesięcy. Zaczęło się od tego że mój dwuletni syn zwymiotowal w nocy a ja od razu się nakręciłam że to grypa żołądkowa. I chorowałam dwa tygodnie. Zaczęłam chodzić do psychologa w końcu trafiłam do psychiatry który przepisał mi Doxepin. Dzięki temu lekowi zaczęłam jeść bo przez dwa miesiące nie jadłam prawie nic. A teraz znowu się zaczęło. Wszyscy w koło wymiotują po kolei. Później był chyba tydzień przerwy no i już miałam nadzieję że nas to nie dotknie. Ale dwa dni temu teściu zaczął wymiotować a razem z nim mój dwuletni syn, więc możecie sobie wyobrazić co się ze mną działo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Mam do czynienia z tym zaburzeniem od wielu lat. Po raz pierwszy dopadlo mnie jeszcze w liceum w wakacje. Dobrze to pamietam pewnego dnia rano zrobilo mi sie niedobrze i to byl moment zwrotny. Balem sie zwymiotowac i cos przekrecilo sie w mozgu i cale wakacje prawie codziennie to wracalo. Strasznie wtedy schudlem, prawie nic nie jadlem, co powodowalo mdlosci i tworzylo sie kolo zamkniete. Po wakacjach w szkole zaczelo sie pieklo, swiadomosc ze nie moge wyjsc z lekcji potegowala uczucie mdlosci iogolna masakre :) teraz troche mnie to smieszy ale wtedy tak nie bylo. Skonczylo sie na wizycie na gastroskopii z ktorej ucieklem, nadal to badanie wydaje mi sie nie do przejscia. Potem mialem zrobione przeswietlenie zoladka i jak okazalo sie ze nie jestem na nic chory choroba uspila sie na kilka lat. Wrocila na studiach, napiety charmonogram na4 roku, stress i izolacja spowodowana nowa grupa znow staly sie katalizatorem emetofobii i atakow. Przechodzilem przez to o czym duzo z was pisze, nie moglem jezdzic tramwajami, miotalo mna jak szatan. Schudlem 10 kilo ogolna masakra. W koncu trafilem do psychiatry i on z grubsza mial to gdzies, przepisal mi psychotropy. Uznalem ze ja tez mam to gdzies i postanowilem sam sobie z tym poradzic. Czytalem sporo forow takze zagranicznych na ten temat i ogolnie ta przypadlosc dopada ludzi introwertycznych, zamknietych w sobie i wrazliwych. Ludzi, ktorzy maja dosc wysokie poczucie wlasnej wartosci i kednoczesnie boja sie byc oceniani przez innych wiec jest w tym jakas wewnetrzna jiepewnosc i niedocenienie. Pamietam, ze znalazlem ksiazke w ktorej bylo napisane, aby napisac sobie na kartce kilka zdan o tym ze jest sie super i czuje sie zdrowo. Generalnie to jest takie wbijanie sobie w glowe samomotywacji i samozadowolenia, trzeba to powtarzac sobie codziennie przed spaniem az dotrze to do podswiadomosci. I to mnie wyleczylo. To znaczy nadal mam gorsze momenty i zdarzy mi sie atak, klopoty z przelykaniem, potem oslabienie i zmeczenie, wszystko to dobrze znam. uwazam co jem, ale moge jezdzic srodkami komunikacji miejskiej bez problemow, jesc w miejscach publicznych itd. To co chce powiedziec to to, ze to kwestia psychiki i odpowiedniego nastawienia. Mozna sie tego z grubsza pozbyc na wlasna reke i nie trzeba wcale faszerowac sie lekami. To nie jest smiertelna choroba, wystarczy uwierzyc w siebie i troche popracowac a efekty przyjda same. Dodam, ze mam juz 35 lat wiec znam to zagadnienie od prawie 20 wiosen. Jakby ktos mial pytania to chetnie odpowiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Niewiele osób już tu zagląda widzę.

 

Od października jestem znów na leczeniu, weszłam na 20mg escitalopramu ale z racji tego że miedzy poszczególnymi dawkami esci nie było dużej różnicy przepisano mi Parogen. Dopiero jak zaczęłam brać go to sie skapnęłam że to to samo co ParoMerck który brałam lata temu. Mam wrażenie że mam skutki uboczne tego leku ale może to moja wyobraźnia.

 

Jest źle, ale lepiej niż we wrześniu. We wrześniu miałam najgorszy okres ever, lęki tak silne że nie czułam się bezpiecznie nawet w domu. Oprócz mdłości miałam także cały wachlarz innych objawów paniki co dotąd mi się nie zdarzało. Czasami mam wrażenie że ta panika jest ze mną cały czas tylko przymulona przez leki.

 

Kolejna wizyta u psychiatry 10.04, zobaczymy czy zostanę na paro czy znów zmienimy.

 

Mam dość. Niedługo 30 a ja nie znam życia bez fobii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam,

 

Dodam, ze mam juz 35 lat wiec znam to zagadnienie od prawie 20 wiosen. Jakby ktos mial pytania to chetnie odpowiem.

O, długodystansowiec, jak ja. Ja co pomyślę że z tego wychodzę, to znów zjazd. Przestaje mieć nadzieję, że kiedyś uda mi się podejmować decyzje bez wpływu nerwicy. Wiem, że to jest w głowie, ale mam tę fobie od dziecka, nie umiem wyjaśnić tego mojemu glupiemu mózgowi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, ostatni raz pisałam na forum jakieś 3 lata temu, od tamtej pory u mnie bywa bardzo różnie. Raz jest lepiej, raz gorzej chociaż wydaje mi się, że gorzej przeważa. Kiedyś brałam mirtagen i pomagał mi, zaczęłam dobrze się czuć więc go odstawilam. Dobre samopoczucie trwało trochę ale jak wiadomo wszystko co dobre szybko się kończy. Teraz nie biorę żadnych leków, radzę sobie sama. Męczę się okrutnie ale liczę na to, że może kiedyś mój łeb pojmie, że nic mi nie grozi i że od wymiotowania się nie umiera. Oczywiście dzień w dzień jest mi niedobrze, przewraca mi się w brzuchu, ściska w gardle, nadchodzą mnie natretne myśli i codziennie mi się wydaje, że coś mi zaszkodziło i że czeka mnie najgorsze. Aż dziw bierze, że codziennie przerabiam ten sam scenariusz i codziennie się boję, przecież to nudne :D pozdrawiam i życzę wytrwałości!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Męczę się okrutnie ale liczę na to, że może kiedyś mój łeb pojmie, że nic mi nie grozi i że od wymiotowania się nie umiera.

Ja z perspektywy czasu myślę że zrobiłam duży błąd odstawiajac dwukrotnie leki. Może gdybym się od początku zawzięła, poszła do tego na terapię to byłoby lepiej. A teraz nie dość że muszę brać silniejsze leki to zanim się doczekam na terapię to minie kolejny rok...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej czy jest ktoś jeszcze na tym forum, mam emetofobię i znalazłem to forum czy ktoś z was pozbył się tej paskudnej niszczącej fobii?

pozdrawiam wszystkich cierpiących rozumiem co czujecie moje życie to ostatnio istna tragedia ale staram się z tego wyrwać, nie poddawajcie się choć jest niezwykle trudno!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, jestem tu nowa. Czy ktoś zagląda jeszcze na ten wątek?

Ja z emetofobią męczę się odkąd pamiętam, ale dopiero w liceum odkryłam że mój strach jest fobią. Chodziłam nawet przez jakiś czas do psychologa (nie jadłam ze strachu) ale nie przyznałam się czego tak naprawdę się boję. Teraz mam 22 lata, strach dalej we mnie siedzi. Wiosną i latem jest trochę lepiej, ale jesienią i zimą wszędzie widzę jelitówki :( miałam to rok temu i dwa lata temu. Obecnie pracuję z dziećmi, kocham tą pracę, ale jak słyszę, że kogoś nie ma bo wymiotował to panikuje. Nie mam już siły do siebie. Zawsze chciałam mieć dzieci, ale ostatnio wszystko jakoś osłabło, a na myśl o mdłościach ciążowych i wiecznie chorym dziecku aż mnie trzęsie w środku :( nie chcę żeby ta fobia rządziła moim życiem, ale też nie wiem co mam zrobić. Psycholog prywatnie drogi, a na nfz pewnie długo się czeka (jeszcze nie sprawdzałam). Mam już dość, to mi odbiera radość z życia :( 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakoś ciężko mi się zebrać by iść do psychoterapeuty. Długo wstydziłam się mojej fobii i nie mówiłam o niej nikomu. Dopiero przed moim narzeczonym się otworzyłam. Rodzice tylko krzyczeli na mnie żebym sie ogarnęła jak miałam ataki. Nie mam kogo się poradzić gdzie się udać w moim mieście. Chcę sobie pomóc ale nie jestem w stanie w obecnym momencie wykorzystwać na to pieniędzy. Jest jakiś psycholog/psychiatra w miejskim szpitalu ale nie mam do tego zaufania. Chociaż jak mam ataki to myśle, że poszłabym gdziekolwiek aby sobie lepiej radzić ale potem to mija. I tak żyje od jednego ataku paniki do drugiego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.12.2018 o 22:11, Heledore napisał:

@Angel_1896 piszesz, że byłaś u psychologa kiedyś. Próbowałaś może jednak poszukać wsparcia u psychoterapeuty? Myślę, że pomógłby Ci uporać się z tą fobią. Tylko musiałby to być rzeczywiście psychoterapeuta, który z Tobą to przepracuje, a nie psycholog- on może po prostu nie pomóc.

Bardzo dziękuję za odpowiedź. Miło, że ktoś się odezwał. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Angel_1896 Nie jesteś sama... Też jestem tu nowa. Mam 24 lata, od liceum cierpię na nerwicę lękową. Ale Emetofobia to najgorsze co może być. Nie potrafię normalnie funkcjonować, odbiera mi to chęć życia.. Kiedyś bałam się zatłoczonych miejsc, robiło mi się słabo w sklepach, autobusach etc. co do emetofobii nie wiem skąd mi się wzięła. Pamiętam jak w gimnazjum, podczas apelu koleżanka obok mnie zwymiotowała. Pamiętam wzrok i komentarze wszystkich ludzi. Koleżanka dziś się z tego śmieje, nawet nie wiem czy w ogóle to pamięta, ja czuje się jakbym była na jej miejscu.. Wzięłam to na tyle do siebie, że co chwilę mam tę sytuację przed oczami. Strasznie się boje zwymiotować publicznie. Niejednokrotnie w panice wysiadałam z autobusu lub wybiegałam ze sklepu/sali w której odbywały się zajęcia. Jestem studentką. Zajęcia to jakiś koszmar, o publicznych prezentacjach nie wspomnę. Codziennie budzę się z mdłościami, do tego zawroty głowy.  Nawet piszcząc to mam gule w gardle i co chwilę przełykam ślinę. Ost raz wymiotowałam dokładnie rok temu, było to spowodowane alergią pokarmową. Przez chwilę nawet mi to pomogło, bo przypomniałam sobie jak to jest... Ale teraz każde sztywnienie w buzi, języka kojarzę z tym momentem.. Nie wiem co robić.. Do psychologa wybieram się już 2 rok i nie daje rady.. Nie ruszam się z domu bez torebek (w razie co).. Gdy jej zapomnę, a jestem poza domem, wpadam w panikę i robi mi się słabo.

Zna ktoś jakieś skuteczne metody, żeby się pozbyć tego cholerstwa?! Kupiłam kiedyś cukierki imbirowe, które zastępowałam gumą do żucia, ale ile można żyć na takich cukierkach :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@strachliwa nie ma chyba na to skutecznego sposobu oprócz terapii (o ile ona też pomoże). Ja staram się pomagać sobie jakimiś domowymi sposobami. Zawsze ma w domu colę, parzę sobie imbir z wodą gdy mam mdłości, czasem biorę krople żołądkowe. Od 3 miesięcy biorę też proszki na wspomaganie pracy jelit, bo wydaje mi się, że na tle nerwowym (moja wcześniejsza praca nie była dla mnie dobra), miałam częste biegunki i bóle brzucha więc lekarz mi zaleciła te leki na miesiąc, ale biorę je dalej. Jak nie mogę spać, a wiem, że jest mi niedobrze z nerwów to biorę ziołowe proszki na sen, ale staram się robić to jak najrzadziej. Ale to wszystko tylko wspomagacze, nie eliminują problemu, który siedzi w głowie. Okropne jest to, że nie potrafię przestać o tym myśleć. Gdy tylko mój mózg nie jest czymś zajęty to od razu przywołują mi się obrazy wymiotowania itp. To głupie, bo przecież nienawidze tego, a myślę o tym. Życie z tą fobią jest ciężkie i ciężkie jest to, że mało osób rozumie to co czujemy. Nie ma chyba osoby, która lubi wymiotować. Ale też nie wszyscy tak panicznie się boją i myślą o tym codziennie. Też nienawidziłam jeździć autobusem, odkąd mam samochód chociaż to mi ulżyło. Ale duże skupiska ludzi, nawet spotkania z rodziną czy znajomymi też mnie przerażają, no bo co jeśli ktoś wymiotował i mnie zarazi? Masakra.  Nie wiem czy się kiedyś tego pozbędę. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś mam okropny dzień. Mam biegunke i boli mnie żołądek. U mojej siostry w klasie panuje grypa żołądkowa. Ona miała 2 dni biegunke i bolał ją brzuch a teraz po niej ja. Strasznie się boję że będę wymiotować. A do pracy trzeba iść, w weekend na uczelnie bo zaliczenia. Nie wiem jak ja sobie z tym wszystkim poradzę. Nie będę jadła, wezmę ze sobą jakieś leki. Obym przetrwała :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć...

Moja historia jest długa i niestety smutna, gdyż wciąż borykam się z emetofobią. Jestem Ema, mam 19lat, za kilkanaście dni 20. Fobię mam odkąd pamiętam... Już jako 4 letnie dziecko miałam napady paniki, które moi rodzice,dziadkowie łagodzili podaniem hydroksyzynki. Na własną rękę oczywiście. Silne bóle brzucha, mdłości, uczucie "braku śliny" i ten potworny lęk. Nie wiem skąd wzięła się fobia. Mogę tylko podejrzewać, że to przez to, że jako dziecko ciągle chorowałam na anginę i towarzyszyły jej silne wymioty. No ale byłam tak mała, że nic z tego nie pamiętam. Ostatni raz wymiotowałam w wieku 3/4lat po czerwonej oranżadzie( po dziś dzień jej unikam😀). Później aż do teraz zdarzały się tylko odruchy wymiotne na szczęście. W zasadzie to nie wiem jakie to uczucie. Nie pamiętam, czasem mam wrażenie, że nie umiem tego robić. Zawsze byłam bardzo nerwowa i wrażliwa. Ale dopiero w wieku 14lat wszystko zaczęło mi doskwierać o wiele mocniej i utrzymuje się to do teraz. Może myślicie, że opowiadam to z takim stoickim spokojem, więc nie może być tak źle. Powiem wam, że samo rozmawianie o tym już nie jest dla mnie aż takie "emocjonujące". Ale nie zawsze tak było. Dawniej sama niewypowiedziana myśl "wymioty" powodowała u mnie przyspieszone bicie serca i panikę. Przetoczyłam się przez różnych specjalistów... Pedagog, psycholodzy, psychiatrzy, psychoterapeuci, byłam nawet na jakichś masażach leczniczych (pomysł mamy😛 która ,swoją drogą, nie rozumie mnie). W zasadzie nie wiem czy mówić u mnie o poprawie... Jestem po prostu bardziej oczytana, zaznajomiona z tematem, po wielu doświadczeniach, w różnych miejscach o z różnymi ludźmi. Nie czuję się jak dawniej. Ale nie oznacza to że jest lepiej. Jest po prostu inaczej. Mój lęk ciągle ewoluuje, wciąż "wynajduje" kolejne rozwiązania, które działają... doraźnie. Obecnie jestem na etapie noszenia ze sobą wody, gum do żucia, cytryny i imbiru( wyczytałam że działają przeciwwymiotnie), kropli żołądkowych i leku uspokajającego Nervobonisol (ten ostatni dlatego, że ma równiez ziołowy posmak, który pomaga niwelować mdłości). Jestem bardzo zestresowana, gdy nie mam tych rzeczy przy sobie lub gdy mam a nie mogę użyć. Dodam że pije te krople "z gwinta" ale tylko odrobinę. Tłumacze sobie że sam smak na ustach czy zapach już mi pomoże opanować nudności i wtedy jest lepiej. Chociaż nie zawsze. Zdarza się, że panikuję bo właśnie nic nie pomaga, i wtedy jest najgorzej... Bo nie wiem co mam zrobić. Czuję że pewnie zaraz zwymiotuję, choć nigdy to się nie dzieje. Ale nie mam pewności. I nigdy miec nie będę... Zwłaszcza że ja nawet nie mam pojęcia jak to wygląda, jak to się czuje. Po prostu panicznie się boję. 

Wpadłam na pomysł jakiś rok temu, aby udać się do Katowic na hipnoterapię. Gość tam oferuje pomoc stricte dla emetofobików. I szczerze, jest to dla mnie ostatni deska ratunku. Kiedyś miałam depresję, nie radziłam sobie z tym. Obecnie raczej jej nie mam, jednak podchodząc do sprawy logicznie i na chłodno uważam że powinnam umrzeć. Nie nadaję się do życia w takim stanie, gdyż fobia ingeruje w całe moje życie. Nie jestem jakąś napaloną samobójczynią. Nie mam planu na to. Po prostu w tym świecie nie ma dla mnie miejsca. I pewnie będę się męczyć do końca życia jeśli zdecyduję się z tym żyć. Problem w tym, że ja jestem tego wszystkiego świadoma i nie chcę żyć w ten sposób. Jak będę mieć w końcu odłożone (bo ciągle zmieniam pracę przez to) to wybieram się na tę hipnoterapię. Pokładam w niej całą nadzieję... Jak to nie pomoże to już chyba nic. 

Jestem studentką psychologii. Pewnie większość znając mój problem wyśmiała by mnie. Zawsze chciałam pomagac ludziom. Długo utrzymywałam że będę lekarzem,ale z emetofobią zrozumiałam że to nie możliwe. Mając własne problemy i dużą dozę empatii uznałam że psychologia to jest to. Przez emetofobie zaczynałam się w psychologicznych książkach i poczułam że to jest to co mnie interesuję. Nie ukrywam też że jestem na tym kierunku, aby może dowiedzieć się czegoś więcej o naszej fobii, sposobach leczenia itd. 

Co do rodziny, nie mam wsparcia. To oni zniszczyli mnie psychicznie, ale i całe otoczenie w którym żyłam. Dlatego na studia wyniosłam się do innego miasta i już nie odwiedzam tamtych stron jak nie muszę. Nie wrocilam nawet na święta. Coś tam pomagają finansowo,ale nie mogę liczyć na nic więcej niż kasa na mieszkanie. Na jedzenie mam sobie zapracować... No właśnie. A tu zaczynają się schody. Pracuje bo muszę. I jest to ogromny stres, zwłaszcza że na każdym kroku widzę możliwość wymiotowania. Ale jestem dorosła prawda, muszę sobie radzić. Chce żyć na swoim to muszę pracować. Studiuje zaocznie więc i na tę studia potrzebuje kasy... Mimo tego nie pracowałam do grudnia. 

Mieszkam z chłopakiem. Jest jedyną osobą która mnie dobrze rozumie, szanuje to co czuje i pomaga mi jak może. Ufam mu najbardziej na świecie. I choć byłoby ze mną nie wiem jak źle to gdy on zapewni mnie że nic mi się nie stanie psychika w końcu daje mu sobie przetłumaczyć i faktycznie mi przechodzi. Dzięki niemu mogę czuć się bezpieczniej, stara się zadbać by te pieniądze były... nie wymaga ode mnie chodzenia do pracy ale ja czuję że powinnam więc co chwila się czegoś łapie... 

Na koniec jeszcze, co do skutków emetofobii w moim życiu : lęk przed zatruciem, sprawdzanie dat ważności, wyrzucanie jedzenia gdy nie jestem pewna czy jest dobre, lęk przed podróżami , lęk przed szpitalem, lekarzami, lęk przed ciążą i chorobami dzieci, lęk przed bólem brzucha, nudnościami, nie jadam w restauracjach itp., obsesja na punkcie czystości, częste długie mycie rąk, dokładne zmywanie naczyń, lęk przed dentysta ponieważ mam odruch wymiotny,lęk przed grypa żołądkowa i wszystkimi chorobami którym mogą towarzyszyć wymioty, gdy ktoś kaszle  długo i 'specyficznie' mam atak paniki, że może wymiotuje... od kilku miesięcy mam też problemy ze snem, ponieważ wieczorami robi mi się bardzo niedobrze, a jak już zasnę to prawie każde nocy budzę się co najmniej raz i mam wrażenie że zwymiotuję bo tak mi niedobrze. 

To rzecz jasna nie wszystko. Dużo by jeszcze mówić. Chciałam wygadać się w "skrócie" podczas gdy leżę znów przeziębiona z ostrym bólem gardła i staram się powstrzymać mdłości które ten ból wywołuje... 

Jest mi bardzo ciężko. Chciałabym żyć normalnie, naprawdę... To moje największe marzenie w tym momencie- pozbyć się tego świństwa.  Ja nawet nie mogę sobie wyobrazić jak to jest się nie bać wymiotować bo nigdy się tak nie czułam... ☹️

Pozdrawiam wszystkich, i przepraszam że aż tak długi post... 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Ema12 witaj. Nie jesteś sama. Też marzę o tym by pozbyć się tego choróbstwa. Życie z tym jest strasznie ciężkie. Stosuje tak jak ty różne doraźne sposoby by poradzić sobie z fobią. ale niestety nie eliminuje to przyczyny :( Chciałabym żeby ktoś dał mi jakiś magiczny zastrzyk i powiedział,  że dzięki temu nigdy już nie zwymiotuję. Ale to niemożliwe więc zostaje się z tym męczyć. Jakbyś kiedyś skorzystała z tej hipnozy to koniecznie daj znać czy pomaga. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Angel_1896 miło Cię poznać. Fajnie w końcu usłyszeć od kogoś, że nie tylko mnie to dręczy. Może gdybyśmy pisały ze sobą i wspierały się w potrzebie to to też by pomogło. Jak myślisz? 

Może jakiś numer telefonu, GG albo nie wiem. Możemy też pisać na forum ale pewnie tutaj będziemy mieć kontakt zdecydowanie rzadziej. Jestem tu nowa, nie wiem czy można wysłać sobie takie rzeczy jakoś prywatnie 😀 bo oczywiście tutaj nie podamy 😉

A co u Ciebie? Jak minął ten tydzień? Bo u mnie bardzo źle 🙁 każdej nocy budzi mnie po kilka razy tak jakby na odruch wymiotny i okropnie się boję. Na szczęście tylko ściska mi mocno gardło, bo blokuję odruch, ale i tak jest ciężko i nigdy nie wiem czy dam radę danej nocy to pokonać... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Ema12  wysłałam Ci wiadomość prywatną 🙂 Mój tydzień był kiepski bo mam pms a to u mnie wiąże się z ciągłymi nudnościami, rozdrażnieniem itd. Do tego praca + sesja. Jutro dwa ostatnie egzaminy, niestety najgorsze. Dopuszczam do siebie myśl, że jednego mogę nie być w stanie zdać ale cóż. "Bez spiny, są drugie terminy" :). Ale tak serio to przez stres moja fobia się nasila i wcale nie czuję się "bez spiny" :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam już siły do tego wszystkiego :( chyba emetofobia przekreśli marzenia o mojej pracy i będę musiała się przekwalifikować. Obecnie jestem nauczycielem w przedszkolu. Wczoraj jedno dziecko zgłosiło mi po południu ból brzucha, podwieczorek też ledwo tknęło. Oczywiście co pomyślałam? Rotawirus jak nic. Dzisiaj dziecko było w przedszkolu ale jakieś zgaszone gdzie zawsze miało mnóstwo energii. Słyszałam tylko jak jego mama mówiła w szatni, że w nocy było już ok, na co druga mama, że to pewnie jakiś wirus. No więc jak już świruje. Obudziło mnie pieczenie w gardle, jak mi się odbiło to mi do gardła podeszło i już mam stres. Szybko krople żołądkowe, zaparzyłam sobie imbir. Teraz trzeba będzie przeżyć noc, aż się cała trzęsę. Pewnie się zaraziłam i będę wymiotować. Wolałabym umrzeć. Mam już wszystkiego dość przez tą fobię :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×