Skocz do zawartości
Nerwica.com

Miłość się skończyła?


Rekomendowane odpowiedzi

Jem antydepresanty od 7 lat.Jadłam 1 seroxat dziennie.Mam chłopaka...było nam cudownie przez ponad pół roku...bylam PEWNA, że to ten jeden jedyny, że Go kocham. Potem lekarka zmieniła mi lek na citabax.Potem wyprowadziłam się z domu, bo już nie mogłam ścierpieć wiecznego w nim napięcia. Zamieszkałam z chłopakiem. Miałam doła z powodu tęsknoty za domem. Potem byłam wiecznie zmęczona dbaniem o mieszkanie, jeżdzeniem do psychiatry, do psychologa, do jeszcze innego lekarza.Byłam ciągle zmęczona i przygnębiona. Lekarka zmieniła mi dawkę na 2 citabaxy. Nie wiem czy to było powodem, ale zupełnie straciłam libido (chęć przytulania się, całowania itd. - nie uprawiamy sexu z powodów światopoglądowych). Potem w fazie wielkiego doła chłopak wyznał mi, że mnie kocha, a ja wpadłam w jeszcze większy lęk, bo tak jakby nie umiem tego odwzajemnić, powiedziałam, że Go kocham, ale czułam jakbym kłamała. Wpadłam w straszliwy lęk. Lekarka zmieniła mi lek na 2 seroxaty. Czulam się akoś sztucznie. Poza tym one bardzo obniżają libido. Czuję, że chyba przestałam Go kochać?

Co o tym sądzicie? Ja czuję się tak jakbym kochała mojego chłopaka miłością bliźniego, przyjacielską. Jakby całe uczucie minęło. Nie czuję strachu ani przerażenia na myśl o rozstaniu czy jego śmierci. Nie wiem co o tym myśleć. Lekarka twierdzi, że te leki obniżają

libido, seroxat chyba najbardziej, ale że nie zmieniają uczuć wyższych. Nie wiem co o tym myśleć, jestem załamana. Miałam wielkie nadzieje w związku z tym związkiem, a teraz jakby mi wszystko zobojętniało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć to ze te leki obnizaja libido to nic nowego, ale po dlugim czasie ich stosowania rowniez zmieniaja nasze emocje.W mojim przekonaniu zdecydowanie to co opisujesz to wynik stosowania lekow(tylko i wylacznie moje zdanie).Ja pamietam jak bralem Paxil 75mg dziennie, to ciagle sie zastanawialem czy kocham moja dziewczyne czy czuje cos w ogule, mialem dokladnie to samo co ty i tez mnie to denerwowalo i wiesz co? Przekonalem sie dopiero ze ja kocham jak odeszla :-) Moja sugestia jest prosta; zyj i ciesz sie zyciem, nie rozmyslaj nad tym, pozdrawiam i trzymaj sie cieplo!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję, że chyba przestałam Go kochać?

Co o tym sądzicie? Ja czuję się tak jakbym kochała mojego chłopaka miłością bliźniego, przyjacielską. Jakby całe uczucie minęło. Nie czuję strachu ani przerażenia na myśl o rozstaniu czy jego śmierci

 

 

twój probelm wydaje mi sie znajomy. ja mam to samo z moim męzem,jestesmy małzenstwiem 5 lat.nigdy nie byłam nim zafascynowana seksualnie, raczej emocjonalnie.

tez bralam leki (seroxat pól roku 1 tabletka)ale wydaje mi sie ze to nie ma nic wspolnego z wyzszymi uczuciami.

 

porównuje moje uczucia do mamy i w nich nic sie nie zmienia - czyli czuje strach i przerazenie na mysl o jej odejsciu, nie umiem sobie tego wyobrazic.wiec wydaje mi sie ze to jest etap wygasania uczuc. moze równiez to ze nie uprawiacie seksu ma znaczenie?to prezciez nienaturalne mieszkac razem i nie uprawiac go w przypadku młodych ludzi. moze wyparłas te sfere ze swojej swiadomosci? a co moiw psyholog/psychiatr?

 

a moze zdrowiejesz i teraz dopiero mozesz rozeznac swoje uczucia? ze to ju znie to co kiedys??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Roman, ale jak to się skończyło, jak mogę spytać. Czułeś się załamany jak odeszła? Czy spływało to po Tobie? Wróciliście do siebie?

 

[*EDIT*]

 

Betty Boo - zastanowiło mnie to co napisałaś, że do mamay czjesz więcej niż do męża. Ja mam (ostatnio) to samo w odniesieniu do chłopaka. Tylko że ja jeszcze nie do końca wyleczyłam się z uzależnienia od mojej mamy, które mnie trapi już od dzieciństwa. Może u Ciebie tu jest problem?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie, ja nie jestem uzależniona od mamy w zaden sposób. ale wiem ze jest to najdrozsza mi osoba na swiecie, zawsze moge na nia liczyc , podziwiam ja i czesto pytam ja o jej zdanie.

 

to wlasnie mama powiedziała mi ze w zwiazku jest rozna temperatura uczuc, ze to sie zmienia. chociaz mi sie te zmiany zbytnio nie podobaja:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze, jaki ładny nick, Magnezja :)

 

Po drugie, nie jestem pewien, czy chodzi tu tylko o brak libido, ekhm...

 

Po trzecie, jeżeli to tylko libido, to namów lekarkę na Trittico, ono je podnosi.

 

Po czwarte, nie ma się co oszukiwać, że miłość pojmowana jako miłość do bliźniego i tylko tak stanowi rękojmię przetrwania związku. Moim zdaniem powinnaś przemyśleć wszystko kompleksowo i jeżeli wnioski będą takie same, jak w Twojej wypowiedzi rozpoczynającej temat, to możesz śmiało zainicjować demontaż związku. Inaczej będziesz łykać prochy przez kolejnych 7 lat, a więzy, które w tym czasie zadzierzgniesz i zobowiązania, które podejmiesz sprawią, że na samym Seroxcie się nie skończy.

 

Po piątę, nie wierzę, że po trzecie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Roman, ale jak to się skończyło, jak mogę spytać. Czułeś się załamany jak odeszła? Czy spływało to po Tobie? Wróciliście do siebie?quote]

 

Oczywiscie ze czulem sie zalamany, my nerwicowcy jestesmy bardzo emocjonalnymi osobami stad ta nerwica w koncu :-)Zauwarz ze sa ludzie ktorzy nie dbaja o emocje, zdradzaja partnera a milosc i partnerstwo to dla nich gra i wcale sie tym nie przejmuja, to tylko my sie wszystkim przejmujemy.To wlasnie w kryzysowych sytuacjach rozumiesz ze nie da sie tak nprawde zatracic emocji, skonczylo sie to tak ze sie juz wiecej nie zobaczylismy a ja mialem kolejna lekcje na koncie :-)Powiem Ci tylko tyle ze jak odtawilem leki calkowicie to wszystko wrocilo do normy, emocje, libido, zrzucilem ponad 20 kilo ktore mi przybylo po lekach.Pół roku bylo super, niestety sytuacje życiowe, odejscie kolejnej dziewczyny, problemy z domem , praca i moja wlasna glupota, sprawily ze znow mam nerwice.Ale nie narzekam przynajmniej wiem gdzie popelnilem blad a teraz to naprawiam,Pozdrawiam i powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja odpowiedż na pytanie zawarte w temacie-miłości nie ma!W dzisiejszym świecie króluje pożądanie....nie ma mowy o prawdziwej milości.....Najważniejsze jest to jak się wygląda i ile ma sie kasy na koncie...jak jeesteś ohydny i nie masz kasy-nie masz prawa być kochanym

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja odpowiedż na pytanie zawarte w temacie-miłości nie ma!W dzisiejszym świecie króluje pożądanie....nie ma mowy o prawdziwej milości.....Najważniejsze jest to jak się wygląda i ile ma sie kasy na koncie...jak jeesteś ohydny i nie masz kasy-nie masz prawa być kochanym
Ło, nacisnąłeś pedał manichejszczyzny zią, że hej. Oczywiście, że jest. I dla ohydnych i kostropatych, jak i dla diablo powabnych. Ja jestem "ohydny" i "nie mam kasy", lecz życie mimo to dało mi szansę budowy czegoś trwałego i konstruktywnego. Masz prawo do bycia kochanym bez względu na wszystko, masz swoje niezbywalne podmiotowe prawo do udanego ruchanka przy słowiczych trelach i przyrządzenia na śniadanie do łóżka grzanek o konsystencji toru żużlowego. Masz szansę na wszystko, stary.

 

Miłość jest, ale miłość miłości nierówna. Symetria dusz dąży do symetrii ciał, bo taka jest natura i basta. Tam, gdzie te proporcje się chwieją, tam zakładane są tematy takie jak ten.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurde, Betty, przecież wiadomo, że chodzi o SEKS. EsEKaEs.

 

A zdrad emocjonalnych, prosze państwa, popełniamy każdego dnia setki. Z kolegą w pracy, rzucając garść farmazonów milej pani w pralni, w konwersacji z przypadkowym przechodniem na ławce przy papierosie. I tak dalej. Moment próby nadchodzi wtedy, gdy nasza wierność/niewierność emocjonalna spotka siostrę po drugiej stronie lustra.

 

Albo chcecie awers bez rewersu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja odpowiedż na pytanie zawarte w temacie-miłości nie ma!W dzisiejszym świecie króluje pożądanie....nie ma mowy o prawdziwej milości.....Najważniejsze jest to jak się wygląda i ile ma sie kasy na koncie...jak jeesteś ohydny i nie masz kasy-nie masz prawa być kochanym

 

100% się zgadzam. Taka prawda. Znaczy, jeśli ktoś wierzy w miłość i kochanie, bo cuś takiego to istnieje, żeby sobie łatwiej świat tłumaczyć, przy traceniu głowy dla kogoś, zwykła choroba, "miłość" wiecznie nie trwa, człowiek jest stworzony, żeby zmieniać partnerów, stworzony po to, by swe geny zostawiać gdzie się da, taka była nasza natura jak schodziliśmy z drzew i zaczęliśmy rysować koła i insze malunki kompletnie małpkom niepotrzebne. Największym błędem natomiast jaki popełniamy, to wiara w to, że to co tu i teraz, to szczyt możliwości, że prawdy do jakich doszliśmy, ustroje, systemy, mechanizmy są jedynie i niepodważalne, to wszystko minie :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam zdiagnozowaną nerwicę i depresję od ponad roku.. przez pół roku brałam citabax i pramolan.. zeszłego lata postanowiłam z tym skończyć za namową znajomych.. potem historia jak z bajki.. poznałam wspaniałego mega pozytywnie nakręconego faceta, z którym chciałam ułożyć sobie życie.. poznał moje problemy, boleści.. chciał mi pomóc.. kategorycznie zabronił mi brać tabletki (tą resztę, która mi została) nawet chciał je skonfiskować dla mojego dobra w obawie, że przedawkuję w złej chwili. przez 3 miesiące było dobrze bez ich brania. po 3 miechach zaczęłam brać microgynyon - antykoncept.. brałam je przez 3 miesiące.. to był czas od stycznia do marca - w tym czasie czułam się strasznie.. robiłam problemy z wszystkiego.. brałam wszystko do siebie.. nie dawałam rady.. znów po prostu depresja z nerwicą pojawiły się. od 1 marca nie biorę antydepresantów. dziś mamy 17 marca.. mój facet zerwał ze mną wczoraj.. powiedział, że powodem jest moja choroba.. ja nie wiem kto jest bardziej chory.. ja czy on! przecież to nie jest katar czy kaszel, który przechodzi po 7 dniach. czuję, że po odstawieniu microgynonu jest mi lepiej. od wczoraj biorę ponownie pramolan.. zastanawiam się nad citabaxem.. mam nadzieję, że będzie mi lepiej. pluję sobie w brodę, że go posłuchałam.. chciałam tego dla nas. a wyszło, że znów jestem w dole emocjonalnym. nie wiem co mam o tym myśleć. co może mi pomóc?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anielka13, ja też brałem citabax i odstawiłem w listopadzie w porozumieniu z lekarzem. Mamy połowę marca i zaczynam się sypać, więc wracam do leków.

 

a co do tematu wątku: miłość się nie kończy, a jeśli coś się skończyło to nie była miłość. Śmiem twierdzić, że całkiem spora część populacji nie jest zdolna do prawdziwej miłości. Miłość to coś więcej niż stan stymulowany hormonami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miłość to nie jest uczucie. Uczucia się zmieniają, mają różne natężenie w różnych momentach życia. A czasem nawet w różnych porach dnia. Nie można cały czas jechać na tym samym poziomie emocjonalnym w związku, przyciąganie czasem spada, a czasem rośnie. Miłość to pewna świadomość. Wybór. Przekonanie, że ta druga osoba to ktoś, na kogo chcę w życiu postawić, że to co nas łączy, to jest właśnie to, co jest dla mnie bardzo ważne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mam zdiagnozowaną nerwicę i depresję od ponad roku.. przez pół roku brałam citabax i pramolan.. zeszłego lata postanowiłam z tym skończyć za namową znajomych.. potem historia jak z bajki.. poznałam wspaniałego mega pozytywnie nakręconego faceta, z którym chciałam ułożyć sobie życie.. poznał moje problemy, boleści.. chciał mi pomóc.. kategorycznie zabronił mi brać tabletki (tą resztę, która mi została) nawet chciał je skonfiskować dla mojego dobra w obawie, że przedawkuję w złej chwili. przez 3 miesiące było dobrze bez ich brania. po 3 miechach zaczęłam brać microgynyon - antykoncept.. brałam je przez 3 miesiące.. to był czas od stycznia do marca - w tym czasie czułam się strasznie.. robiłam problemy z wszystkiego.. brałam wszystko do siebie.. nie dawałam rady.. znów po prostu depresja z nerwicą pojawiły się. od 1 marca nie biorę antydepresantów. dziś mamy 17 marca.. mój facet zerwał ze mną wczoraj.. powiedział, że powodem jest moja choroba.. ja nie wiem kto jest bardziej chory.. ja czy on! przecież to nie jest katar czy kaszel, który przechodzi po 7 dniach. czuję, że po odstawieniu microgynonu jest mi lepiej. od wczoraj biorę ponownie pramolan.. zastanawiam się nad citabaxem.. mam nadzieję, że będzie mi lepiej. pluję sobie w brodę, że go posłuchałam.. chciałam tego dla nas. a wyszło, że znów jestem w dole emocjonalnym. nie wiem co mam o tym myśleć. co może mi pomóc?

Ja pierdole, gdzie los rozdaje tak chujowe partie samców ? Na pewno zero rozmów z tym padalcem, by nie pogarszać sprawy.

Co do samej nerwicy to za wiele ci nie pomogę, sam zmagam się z nią od wielu lat, czasem mam tylko parę miesięcy większej, mniejszej przerwy; pomagał mi zawsze wysiłek fizyczny, jakaś dobra książka, czytanie objawów u ludzi na forum ;).Dobrze też jest mieć możliwość grania na jakimś instrumencie, czy zacząć pisać - można wyrazić siebie, pozbyć się nadmiaru emocji, odejść od negatywnych myśli, .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no niestety trafiam na najbardziej chujowe partie z tego wychodzi. poprzedni facet mi groził śmiercią (był psychiczny!) no i przez niego popadłam w taki a nie inny stan. stan lęków i nerwicy. wszakże nerwica odziedziczona po babce nasiliła się właśnie rok temu, kiedy przechodziłam mega stresy w życiu prywatnym. i tak stwierdzam, że nie ma miłości, jest tylko przyzwyczajenie i emocje złe lub dobre zależne od wspomnień i marzeń.

 

Nortt planuję zacząć biegać (ale kompletnie tego nienawidzę), kupiłam sobie rolki (ale wstydzę się upadków), zaprzestałam granie na gitarze, bo twierdzę, że są lepsi ode mnie i nie ma sensu się produkować. a malowanie.. hmm.. talent miałam jakieś10 lat temu - niestety zaprzepaściłam go. boją się robić z sobą cokolwiek, bo wiem ze i tak to nie wyjdzie, że i tak ktoś to zniszczy.

 

uzależniłam się od internetu.. od takich forów czy czatów na tematy psychologiczne. zaczęłam pisać pamiętnik. jakiś wiersz od czasu do czasu - ale stwierdzam, że wychodzą beznadziejnie.

 

tak teraz czytam to co napisałam i stwierdzam, że mam zaniżoną poziom własnej wartości. :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×