Skocz do zawartości
Nerwica.com

witam serdecznie i dzielę się swoją historią


cytrynkaaa88

Rekomendowane odpowiedzi

Chiałabym, żebyście pomogli mi tylko okreslić mój problem, który niewątpiliwie istnieje.

Najgorsze jest to, że trudno mi tą sytuację ogarnąć i boję się ubrać to w słowa...

 

Mam prawie 21 lat, studiuję już 1,5 roku. Odkąd pamiętam były rzeczy, które mnie denerwowały, tak same z siebie, że koleżanka chrząka co chwilę, że tata codziennie rano jak wstaje ma identyczne rytuały, że słyszę jak u sąsiada za ścianą gwiżdże czajnik, że przy zasypianiu gdzieś w drugim pokoju słychac buczenie komputera, że malutka lampka świeci się, że wiem, że mama w nocy wstanie, żeby się napić wody.

Zawsze miałam mnóstwo znajomych, ale raczej jednego, dwóch przyjaciół. Prowadziłam imprezowy styl życia. Niczego mi nie brakowało, ale nie byłam tez rozpieszczona. Jakichś większych celów nie miałam, ale kochałam życie. Odbierałam go pełnym tchem, bo jestem z tych nadzwyczaj wrażliwych ludzi.

Odkąd poszłam na studia wszystko diametralnie się zmieniło. Znajomi się porozjeżdżali, coraz mniej spotkań, każdy miał swoje problemy, rzadko przyjeżdżałam do domu, w domu zaczęły się problemy z pieniędzmi (bo siostra tez studiuje), ale mama zawsze dawała nam wszystko, co mogła. Przez pierwszy rok jakoś dawałam radę, były wzloty i upadki, był facet i go nie było. Często zmieniałam mieszkania, bo wszystko mi przeszkadzało, nie mogłam z nikim złapać kontaktu. Wszyscy mówili – indywidualistka.

Poczułam samotność i jakąś pustkę w życiu. Kiedyś mój facet wyjechał, a ja zapragnęłam się pociąć. Początkowo opornie, ale jednak to zrobiłam. Sytuacja jakoś poszła w niepamięć.

Końcem października odwiedził mnie znajomy, tam gdzie studiuję. Impreza, potem obiadek i zapaliliśmy zioło w 3 osoby. Kiedyś już paliłam,ale zero reakcji. Tym razem jakby odcięło mi nogi, ręce, brak czucia i tylko totalny lęk, jakbym miała umrzeć od tego, że miało być fajnie, że inni się śmieją. Koledzy musieli mnie trzymać 3 godziny. Powiedziałam – nigdy więcej.

Minęło 2 miesiące, a na mieszkaniu, które miało być obietnicą polepszenia zrobił się burdel. Poczułam, że muszę się stamtąd wyrwać, bo szkoda zdrowia. I oczywiście przeszkadzało mi włączone światło, jakieś nocne rozmowy, słyszałam jak u sąsiada obok w radiu wybija północ, śmiech współlokatorów za dnia, muzyka za głośna, tv za głośno.

 

Sylwester – miało być super, a skończyło się na panicznym strachu przed niechcianą ciążą.

 

Pierwsze dni stycznia – potworne bóle brzucha, stres. Mama podejrzewała zapalenie pęcherza, więc ziółka i tabletki „jakoś” pomogły po 2 tygodniach.

pierwszy tydzień stycznia – miałam iść na dalsza praktykę zawodową, która mnie odrzucała (rehabilitacja w ośrodku typu hospicjum), dalej paniczny strach i nagle przeziębienie, antybiotyk, pks do domu i tydzień z głowy. Ulga.

 

drugi tydzień stycznia – panika z powodu ciąży, 2 razy robiłam testy itd. Pojawiła się bezsenność. Kładłam się o 23, a zasypiałam o 5, wstawałam o 6. Tak tydzień, więc lekarka przepisała mi Hydroxyzinum. Nie pomogło, a chodziłam jak zombie przez pare dni, zero kontaktu ze światem. Mówiła, że to uzależnia, więc nie brałam, żeby nic się nie stało. I znowu grypa, teraz bez antybiotyku.

 

Trzeci tydzień stycznia – natychmiastowa przeprowadzka na inne mieszkanie z głową „jak we śnie”. Zaczęło się najgorsze... zero snu, nerwówka, że ktoś mi przeszkadza we śnie, dziwne omamy wzrokowe, szumy w uszach, zawroty głowy, jakbym była totalnie pijana, 24godzinny ból głowy, nudności z rana, senność wieczorem nie do zniesienia, nie rozumiałam, co do mnie mówią, zdolności manualne na poziomie zerowym, brak chęci na alkohol i imprezy, na wyjścia, seks i tym podobne zaczał mnie brzydzić, najprostsze zaliczenia na studiach były o dziwo koszmarem, kompletnie utraciłam zdolność uczenia się i zapamiętywania, koncentracja zniknęła, płakałam bez powodu (choć wcześniej tez mi się zdarzało), utrata umijetności podejmowania prostych decyzji.

 

Wszystko przeszło po 1,5 tygodnia jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pojechałam do domu na ferie. Zaczęłam sypiać, ale dręczyły mnie koszmary. Cały dzień sama w domu. Nagle brak okresu w terminie i szybko badania krwi, czy to może ciąża. Ale nie. Z dnia na dzień (potem utrzymują się przez pare dni) zaczyna boleć mnie kręgosłup, mam zaburzenia, równowagi jak podłoga mi się wysuwała spod nóg, problemy gastryczne, potworne bóle głowy, ręce do połowy przedramienia zdrętwiałe, nogi podobnie, ciągłe uczucie zmęczenia (bóle mięśni i stawów), przy normalnych czynnościach słysze dźwięki, których nikt nie słyszy, głupi krzak nie jest taki jak powinien, patrze na klucze, a one jakies nierealne, rozmawiam z mamą, ale niby jest, niby nie, z trudem czytam posty na forach interntowych, bo za chwilę mam ochotę napisać smsa, chcę kupic chipsy, a jednak dudni mi w głowie czekolada. I tak cały tydzień.

 

Wczoraj – napad bezpodstawnego lęku wszechogarniającego. Wrociłam ze spaceru z psem, mama gotowała obiad. Napiłam się coli, zbladłam. poczułam nagle, że mam niskie ciśnienie – było 100/80. 15 min później mama do mnie mówi, a ja czuję gorąco, które mnie powala, zostaję wyjęta z ciała, rzeczywistość jest nierzeczywista, nogi jak z waty, ból głowy, serce bije jak oszalałe. Usiadłam. Lęk jeszcze większy. Im więcej myślę, tym jeszcze więcej i gorzej myślę. Zostaje strach, nie idę na imprezę i znowu te koszmary. Dziś normalnie.

 

Nie boję się rozmowy z psychologiem/psychiatrą, tylko nie wiem, jak do nich dotrzeć. Przez internistę? Jak niby mam TO wytłumaczyć? Na prywatne wizyty mnie nie stać i musiałabym powiedzieć mamie (leczyła depresję, teraz leczy nerwicę), która gdy jej opisałam najmniej skomplikowane objawy, powiedziała, że tylko się denerwuję.

 

Dziękuję za samo przeczytanie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj

 

Moja skromna opinia: nerwica lękowa

Rada: Psychoterapia

Nie boję się rozmowy z psychologiem/psychiatrą, tylko nie wiem, jak do nich dotrzeć. Przez internistę? Jak niby mam TO wytłumaczyć? Na prywatne wizyty mnie nie stać i musiałabym powiedzieć mamie (leczyła depresję, teraz leczy nerwicę), która gdy jej opisałam najmniej skomplikowane objawy, powiedziała, że tylko się denerwuję.

Ja trafiłem na prywatną terapię po wizycie u psychiatry. Jak już zaczniesz rozmowę, będziesz wiedziała co powiedzieć. Powiedz mamie. Nie denerwujesz się, po prostu masz silne objawy lękowe i jeśli szybko nie zaczniesz działaś, pogrążysz się.

 

Jeśli pamiętasz jeszcze swoje koszmary albo jakiekolwiek sny, które Ci się powtarzają, napisz je na priva to postaram się je dla Ciebie zinterpretować, dzięki czemu uzyskasz 'delikatną' świadomość swojego problemu.

Pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziękuję serdecznie za odpowiedź:) i oczywiście szczerość.

 

największy problem tkwi w tym, że za 2 tygodnie wyjeżdżam na nastepny semestr studiów. i zaczynanie jakiejś terapii w moim mieście nie ma sensu. myslałam o spróbowaniu chociaz pierwszej wizyty prywatnie, żeby móc określić problem. bo psychicznie ciężko przetrzymać nastepny atak.

 

myślę, że jakas wiedza tkwi w naszych snach. jeśli jakieś będa się powtarzały, to chętnie napiszę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam nerwicowych jak i depresyjnych.

Na imie mam Tomasz lat 33, no troche juz w nerwicy jestem, jednak podstawa to walczyć, walczyć, walczyć. Mogę się powymieniać swoimi doświadczeniami ok 10 lat borykania się z choróbskiem i związanymi z tym tematami.

Pozdrawiam .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×