Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nie chcę pozbawić się oczu


madeleine

Rekomendowane odpowiedzi

... Dużo tu już tych tematów, ale w zasadzie to nie wiem, gdzie się podpiąć, a jestem pierwszy raz w ogóle uczestnikiem forum...

Chciałam napisać o swoich "jazdach"... O kompulsjach, liczeniu, sprawdzaniu pisać nie będę bo wiadomo w czym rzecz ;) , poza tym musiałabym tu niezły traktat wystosować... Jak patrzę wstecz to objawy zauważałam u siebie już od dziecka - potrzeba symetrii... a jak pojawiały się u mnie "złe" myśli lub chęci to czułm potrzebę sygnalizowania o tym innych, ale nie mówiłam, że to zrobię tylko, że "diabeł mnie kusi" żebym zrobiła to czy tamto. Kurczę, nie wiedziałam, że to jakieś natręctwa, no bo skąd to wiedzieć w wieku 9 lat?

Potem 16 lat - depresja, nerwica, terapia... Kompulsje już się "zaczynały". Dwa - trzy lata później zaczęłam się leczyć na nerwicę natręctw. Fluoksetyna plus psychoterapia... Ale zawiesiłam akcję, to nie było to... Psycholog ma tą "moc", że albo uleczy i pomoże, albo na dobre zniechęci do tego, by szukać pomocy...

Ostatecznie z kompulsjami wytrzymuję. Bywało tak, że zdominowywały wszystko, czułam się jak robot... Ale gdy mam dużo zajęć to schodzą na drugi plan. Najgorsze są jednak obsesje. Poza tymi, w których widzę jak zabijam i masakruję bliskich, mam też te, w których odczuwam nieprzemożną chęć wydłubania sobie oczu. Czasem kończy się tak, że wbijam paznokcie w policzki, żeby tylko tego nie zrobić... Wtedy mnie wszystko przeraża i nie chce mi się żyć bo wydaje mi się, że w końcu zrobię coś makabrycznego. Albo coś, co nazywam "wygasaniem uczuć". Zdarza się, że nie czuję nic. Nagle. Jestem jak skała. Przestaję czuć miłość, nienawiść, radość, wzruszenie... Jedyne, co czuję wtedy to przerażenie nad tym, co się ze mną dzieje. Taki stan może trwać nawet 2-3 dni... Nie czuję wtedy radości z tego, że widzę mojego chłopaka. Nie czuję miłości do najbliższych. Jakbym miała na plecach taki wyłącznik, który ktoś nacisnął znienacka.

Wymyśliłam sobie, że mój organizm broni się w ten sposób przed emocjami...

Nie wiem czy to jest genetyczne, czy też spowodowane trudnymi przejściami rodzinnymi (co często sugerowali psychologowie słysząc historię o mojej rodzinie)... może jedno i drugie. Wiem tylko, że nie chcę żeby ktoś kiedyś przez to ucierpiał naprawdę. Owszem, racjonalizuję to sobie czasem, ale nie wiem, na ile mogę to kontrolować. Jestem coraz bardziej drażliwa... Czasem się boję, że rzucę się na kogoś... lub że w końcu pozbawię się własnych oczu. Dlatego szukam tutaj wsparcia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze są jednak obsesje. Poza tymi, w których widzę jak zabijam i masakruję bliskich, mam też te, w których odczuwam nieprzemożną chęć wydłubania sobie oczu. Czasem kończy się tak, że wbijam paznokcie w policzki, żeby tylko tego nie zrobić... Wtedy mnie wszystko przeraża i nie chce mi się żyć bo wydaje mi się, że w końcu zrobię coś makabrycznego. Albo coś, co nazywam "wygasaniem uczuć". Zdarza się, że nie czuję nic. Nagle. Jestem jak skała. Przestaję czuć miłość, nienawiść, radość, wzruszenie...

 

Nie wiem czy Cię to pocieszy ale nie jesteś sama. Ten fragment to jakbym czytała o sobie, tylko jakby tam zamiast słowa "oczy" wstawić "język", a konkretnie jego odgryzienie :roll: Niezły matrix.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo się cieszę, że odpisałaś. To zawsze jakos tak pokrzepia, ze ktos zmaga sie z podobnym matrixem :lol: . Zazwyczaj sposrod obsesji i kompulsji wymienia sie takie "podrecznikowe" przyklady: mania czystosci, symetrii, liczenia, obsesje seksualne, religijne, kontrastowe... Ja nie wiem czy to sie da do konca zaszufladkowac... Bo przeciez kazdy ma jeszcze te indywidualne "akcje" w glowie. Czasem sie zastanawiam czy to sie nie laczy jakos z tendencja do samookaleczania... Co prawda, nie robie tego, ale wydaje mi sie, ze rozumiem tych, co robia...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz, myślę że obsesje i kompulsje mogą dotyczyć właściwie wszystkiego, a w książkach wymieniono po prostu te występujące najczęściej. Każdy z nas ma swój własny śmietnik w głowie i nie sposób tego zawrzeć w jakimś schemacie.

Jeśli chodzi o tendencje do samookaleczenia to nie wydaje mi się żeby to było jakoś powiązane z tymi myślami. Dla ludzi, którzy to robią, jest to droga ujścia bardzo silnych emocji, których my w nerwicy nie odczuwamy ze względu na, jak to określiłaś, "wygasanie uczuć".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym śmietnikiem - prawda. Ale ja czasem czuję, że wzbierają we mnie te wszystkie emocje... tak dużo tego... Właśnie dlatego ich rozumiem... A czasem - nic. W najmniej niespodziewanych momentach matrix wraca... Często też właśnie w chwilach największego napięcia emocjonalnego lub zmęczenia. Jakby ktoś rozregulował pulę odczuć... Jakbym już sama nie mogła o tym decydować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja raczej jakichś ekstremalnych emocji odkąd zaczęła się nerwica nie odczuwałam, no może poza ekstremalnym lękiem na początku, kiedy byłam kompletnie rozwalona całą sytuacją i tym, że nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje. Choć też mam tak, że w momencie kiedy z czymś sobie nie daję rady to wszystko wybucha ze zdwojoną siłą, zwłaszcza kiedy mam wrażenie że nie zdążę zrobić czegoś tak jak bym chciała na określony termin (cholerny perfekcjonizm). Trochę to tak jakbym się chciała jakoś podświadomie usprawiedliwić "ludzie, dajcie mi spokój, bo ja jestem chora, czego wy w ogóle ode mnie chcecie" :roll:

 

Mam dla Ciebie link 8)

http://rozmowy.onet.pl/artykul.html?ITEM=1226078&OS=76721

 

To jest zapis rozmowy z prof. Collegium Medicum UJ Jerzym Aleksandrowiczem na temat nerwic, mnie osobiście trochę to pomogło bo informacje od autorytetów zawsze lepiej trafiają, z tego co pamiętam to było tam też jakieś pytanie na temat związku samookaleczania z nerwicą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki! Ciekawy tekst.

Facet odpowiada rzeczowo, bez wzbudzania nadmiernych obaw, paniki. (Ann: Jakie szczególne środki ostrożności trzeba zachować przy osobie chorej?

Jerzy Aleksandrowicz: Żadnych. Chorego trzeba zrozumieć, ale to nic szczególnego.)

 

A najbardziej chyba spodobało mi się to: "(...)nerwica jest na pewno mniej niebezpieczna dla społeczeństwa niż np. głupota."

:lol:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Albo to, że "skutkiem nieleczonej nerwicy jest chorowanie na nerwicę" - niby oczywiste, a jednak mobilizuje i uspokaja. ;) W ogóle fajnie że gościu potrafi podejść do tego z humorem. Jakoś mam do niego zaufanie bo wiele lat temu w jego klinice leczyła się moja mama (historia lubi się powtarzać?) i bądź co bądź - wyleczyła się. I ja też mam zamiar, choć może niekoniecznie tam. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak, w tym, że "znerwicowani rodzice wychowują znerwicowane dzieci" też coś jest. Ja też jestem przykładem takiego dzieciaka... Mam nadzieję, że moje nie będą... Fajnie, że masz przykład w postaci Twojej mamy, która "wygrała sprawę". Ja kiedyś usłyszałam, że nerwica jest nieuleczalna, że w zasadzie daje się poskromić tylko jej objawy - a tu takie wiadomości! :smile:

 

[*EDIT*]

 

A kiedy w zasadzie można mówić o wyzdrowieniu? Kiedy jest się w stanie nad tym zapanować czy kiedy objawy ustąpią całkowicie? Jak było z Twoją mamą, na przykład?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z moją mamą to była ciężka sprawa. Depresja, nerwica natręctw, nerwica lękowa... Z wszystkiego da się wyjść. Teraz to ona robi za 'psychologa'.

A wyleczenie to, wydaje mi się, taki stan w którym nie masz tych myśli, nie odczuwasz lęku, akceptujesz życie i siebie takim jakie jest. Tak ja to sobie wyobrażam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

madeleine, poskromic_zlosnice, oo, moja matka też ma nerwicę lękową, co prawda nie stwierdzoną jakoś medycznie, ale nietrudno się domyślić, ponieważ spełnia wszystkie możliwe kryteria. no i wychowała dziecko z problemami (tzn. mnie), u mojego młodszego brata zauważam pierwsze objawy nerwicowe (np. tiki) i próbuję moją matkę uchronić od błędów, jakie popełniła wychowując mnie... ale idzie mi kiepsko, bo wszystko i tak kończy się niesamowitą jatką :roll:

 

z tego powodu ja nie chcę mieć dzieci, dopóki nie będę pewna, że będę umiała je wychować na "normalne" :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×