Skocz do zawartości
Nerwica.com

Chyba dziwny problem... (nie odczuwam emocji)


Sevi

Rekomendowane odpowiedzi

Nie jestem jakimś specem w tym temacie, więc napiszę Ci tylko co ja biorę. Mianowicie leki na serotoninę i dopaminę. Podobno to połączenie jest dobre i wiele osób je chwali. Mnie natomiast męczą te wszystkie leki. Mają oczywiście swoje plusy, ale na anhedonię, czyli mój główny problem niewiele pomagają, więc na razie zamierzam je odstawić, choć zdaje sobie sprawę, że prędzej czy później będę musiał do nich wrócić.

Wydaje mi się, że z lękami łatwiej sobie poradzić. Na to leki chyba nieźle pomagają. Mnie przeszły dosyć szybko (od podjęcia kuracji), ale system się kompletnie zawiesił :smile: i nie mam pojęcia jak z tego wyjść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja tez szukam roznych opcji . czytam o lekach i polaczeniach , probuje dojsc do tego jaki zestaw lekow by mogl mi pomoc bo psychiatra ciagle gada o wyslaniu mnie na oddzial. bede musial sam podsunac jakis pomysl z lekami mojej dr. ostatnio namowilem ją zeby mi przepisala wellbutrin ale niestety miala racje ze ten lek niewiele daje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tez miałam podobny problem i półtoraroczna psychoterapia (dwie sesje tygodniowo) nie pomogła mi ani trochę. Zmieniłam nawet terapeutkę, ale i to nic nie dało. Obie bezustannie pytały mnie co czuję, a ja nie czułam nic.

 

Wystarczyły natomiast dwa tygodnie brania Anafranilu, a umiejętność odczuwania emocji powróciła w całej pełni. Klomipraminę przyjmowałam w sumie rok. I mogę śmiało powiedzieć, ze pod względem samopoczucia był to najlepszy rok w moim życiu.

 

Sebastian, możesz spróbować mianseryny z trazodonem, to dobre połączenie. Ja jednak na twoim miejscu poprosiłabym lekarkę o dołączenie do Wellbutrinu jakiegoś SSRI (może fluoksetyny, jeśli jej jeszcze nie brałeś) lub o zmianę leku na trójpierścieniowy. I koniecznie Fluanxol do tego.

 

Mnie tez moja poprzednia lekarka wysyłała do szpitala. Zamiast się na to zgodzić wymieniłam ją na lepszy model. I pomogło ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale wellbutrin jest dosc drogim lekiem i nie bedzie mnie stac dolaczenie drugiego. raczej bede chcial dostac tansze polaczenie lekow. trojpierscieniowe to ryzyko bo ja mam slaby organizm i moglbym miec nieprzyjemne skutki uboczne ktore by mogly pogorszyc mi depresje. Anno a twoim zdaniem czeste zmienianie lekow dobrze sluzy organizmowi???pamietaj anno ze ja mam nadal nerwicowe objawy takie jak drzenie miesni i slaby oddech plus pocenie sie ze swedzeniem skory.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zasadniczo jestem zdania, ze trzeba wykorzystać cały potencjał leku, zanim zmieni się go na inny. Stąd tez moja propozycja dołączenia do Wellbutrinu fluoksetyny i neuroleptyku. Oba te leki są na choroby przewlekle, a w związku z tym tanie jak barszcz. To wydatek miesięcznie może 10 zł, no góra 20.

 

Sebastian, wiem, ze wielu osobom, rozczarowanym brakiem efektów, trudno jest zrozumieć, ze jedynie szukając, jest nadzieja na znalezienie leku, który pomoże. Innej drogi niestety nie ma.

 

Uważam, ze lepiej jest zmieniać niż trwać w "pół- życiu", które tez wykańcza nasz organizm fizycznie i psychicznie.

 

Jeśli nie chcesz wydawać pieniędzy, bierz Anafranil, jest za darmo. A ryzyko? każdy antydepresant to ryzyko, na które musimy być gotowi. Jest sporo osób, które dobrze znoszą leki starszej generacji, a nie mogą, ze względu na skutki uboczne, stosować nowych. Poczytaj Samouczek Isj. Klomipramina jest najlepiej tolerowanym lekiem spośród TLPD i wywołuje najmniej objawów niepożądanych, a jej skuteczność w dużych epizodach depresyjnych sięga 70 %. Jeśli już tak wiele leków cie zawiodło, od trzech lat się meczysz i czeka cie szpital, to naprawdę niczym nie ryzykujesz. A nuż będzie to strzał w dziesiątkę?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

masz racje Anno ja naprawde chce znalezc ten "złoty" lek ktory zacznie mnie wyprowadzac na prosta. psychiatrzy boja sie wypisywac trojpierscieniowcow wiec pewnie moja dr znajdzie jakas alternatywe.bo przeciez nie zmusze jej do wypisania recepty. wellbutrin akurat kosztuje 50 zl i troche to duzo jak dla mnie niestety. zalezy mi na tym zeby lek dzialal na oba neuroprzekazniki i zeby nie zaburzal az tak bardzo libido bo brak libido obniza nastroj przeciez.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Psycholog kazała mi wielokrotnie w ciagu dnia starać się nazywać swoje emocje, nawet jeśli trzeba nad tym trochę pomyśleć. Dopiero jak sami będziemy wiedzieć co czujemy to całkiem bezpiecznie bedziemy wchodzić w relacje z innymi.

.. a no właśnie, nie wiem czy to jest dobra metoda, może na odpowiednim szczeblu terapii. Z takiego częstego "nazywania emocji" może wynikać pewnego typu "nakręcanie" psychiki. Jeśli myślisz "jestem smutny/a etc... za każdym razem wpadając w stan smutku, po czasie psychika będzie się na ten stan smutku programować/ nastawiać na smutek.

Z drugiej jednak strony samoświadomość/ samokontrola jest bardzo ważna w relacjach z innymi ludźmi :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wznawiam temat.

"Czuję" to samo, i już nie mam siły, po prostu nie mam siły trwać w tym pół życiu. Nie czuję się już człowiekiem. tylko jakimś zaprogramowanym robotem bez duszy. Często myślę o śmierci. I nie robi to na mnie żadnego wrażenia, może nawet daje pewną "ulgę",że może to skończy mój bezsensowny byt. Brałam już różne leki. Powyższy anafranil również i to jakiś rok. Nic mi nie dał, oprócz objawów ubocznych( brałam prawie maksymalną dawkę, chyba mnie trochę bardziej nawet otępił). Proszę, jeżeli ktoś wie co z tym zrobić.. niech się do mnie zgłosi na maila: dark_nixie@wp.pl . Kiedyś miałam jeszcze jakieś przebłyski uczuć,ale z biegiem czasu, były co raz krótsze i rzadsze. I rzecz w tym, że ja nie mam złego życia, już nie.( kiedyś byłam bardzo zamknięta w sobie i raczej nieakceptowana przez rówieśników, ale to było kiedyś!)Gdybym tylko mogła odczuwać, byłoby cudownie.Mam narzeczonego, jestem na wymarzonych studiach ( choć musiałam wziąć dziekankę i ledwo zdaję...ale zdaję)jestem ładna, ludzie mnie lubią itd...ale tak naprawdę nic mnie nie obchodzi i nikt...a przynajmniej nie czuję tego. Właściwie to jeszcze żyję jedynie przez wzgląd na mojego lubego, bo wiem, że go kocham,( tzn pamiętam, że gdy czułam to go kochałam). Wiem, że kiedyś byłam nadwrażliwa, bardzo się przejmowałam i właściwie w większości żyłam w moim wewnętrznym świecie fantazji i uczuć. I to było dla mnie najważniejsze. Teraz gdy to straciłam, nie widzę żadnego sensu by to ciągnąć. Choć mój chłopak cały czas powtarza, że z tego wyjdę..ja nie umiem mieć nadziei. Właściwie to wszystko się zaczęło od braku nadziei... A jak u was się to zaczęło? Ja też myślę, że to jakiś mechanizm obronny. Ale jak się tego pozbyć? Jak? Chcę czuć! Choćby to miał być smutek, cierpienie i strach.. cokolwiek...cokolwiek...cokolwiek

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Okej, a więc potrzebuje porady, właściwie po to się tu zarejestrowałam, bo widzę, że wiecie co i jak w temacie, a ja nie zupełnie.

A więc.. to dla mnie trudne, ale mam pewien problem z odczuwaniem emocji. Są tak jakby hamowane. Trudno mi to wytłumaczyć. Więc moja wypowiedź będzie dość chaotyczna. Moje emocje i ja jesteśmy tak jakby rozdzieleni grubą ścianą. Czyli: odczuwam je (kocham moją rodzinę, płaczę gdy jestem smutna) jednak np. na pogrzebie dziadka płakałam dlatego, że inni płakali, kochałam go bardzo mocno, był dla mnie jak ojciec, a mimo to nie umiałam tak realnie się smucić. Czuję jakby.. moje emocję były jednym wielkim fałszem. Oprócz tych najbardziej podstawowych jak przywiązanie do rodziny, nie czuję.. żadnego związku z przyjaciółmi, czy społecznością. Mam przyjaciółkę, którą mimo że bardzo lubię, nie umiem się troszczyć. Trudno mi to wyrazić, ale... "moje troszczenie się o nią jest jednym wielkim fałszem" mimo, że próbuje i ją lubię. Nie umiem także martwić się o nią, zupełnie, choć dzieje sie cos złego, to ja... martwię się tylko i wyłącznie w ten zakłamany sposób, który nie jest moją winą. Nie odczuwam skrajnych emocji. Nie odczuwam też skrajnej radości. Nigdy, mimo że miałam ku temu powody. Czuję strach i to chyba jedyne prawdziwe uczucie, które nie jest zakłamane we mnie. Moje emocje są płytkie. Tak to odczuwam. Nie wiem właściwie, co robić. Dzisiaj poskładałam to do kupy, te wszystkie oznaki i nie wiem, czy to jest normalne, czy jednak powinnam coś z tym zrobić. Wiem tylko, że bardzo źle sie czuję z moimi "fałszywymi" emocjami, których chciałabym sie wyzbyć a na ich miejsce postawić prawdziwe i normalne. Proszę o pomoc. I jeżeli jednak to tylko moja histeria, panika, proszę śmiało mówić. Przyszłam tu po poradę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×