Skocz do zawartości
Nerwica.com

Derealizacja. Depersonalizacja.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

flare jesli to Cię pocieszy choć trochę (bo Ty mnie pocieszyłeś) to powiem Ci, że ja też mam derealizację non stop :( Trwa to już 3 miesiące. Na poczatku bylo lajtowo, potem przyszło apogeum, że doslownie myślałam że już po mnie, że umarlam i nawet nie zdaję sobie z tego sprawy (to brzmi głupio ale tak się wlaśnie czułam). Miniony tydzień (calutki tydzień) był miłą odskocznią, bo czułam się prawie normalnie, prawie, bo jadąc autobusem do domu prawie godzinę, zawsze najdzie mnie pytanie "czy ja to jeszcze mam?" i wtedy wszystko zaczyna się nakręcać, najlepiej wtedy nie myśleć o tym za wszelką cenę. Dzisiaj jednak znów się zaczyna :( Poszłam do kina i wystarczyło kilka minut w połmroku i od razu włączyl mi się realistyczny sen, którego nie mogę się pozbyć do tej pory...a było już tak pięknie :( Mimo, że staralam się myśleć o czymś innym...nie wychodzi;/ Wraz z czasem zauważam coraz to inne objawy tego gówna, była już też depersonalizacja, której na początku nie miałam, potem doszły myśli egzystencjalne i uczucie bezsensu wszystkiego (po co człowiek w ogole istnieje, po co żyje?)...obecnie najgorsze jest to, że kiedy pomyślę o tym co robiłam 10 minut temu wydaje mi się to nieprawdziwe. Byłam w kinie 5 godzin temu a wydaje mi się to jakimś pieprzonym snem, albo wspomnieniem, ktore wydarzyło się wieki temu...koszmarne uczucie.

Nie byłam jeszcze u psychiatry, zawsze jak mam apogeum śnienia obiecuję sobie, że pójde, ale...boje się diagnozy...potem się ucisza i znów odwlekam wizytę z nadzieją, że poprawa przyszla na dobre...

Boję się, że zwariuje, a już wolalabym chyba umrzeć niż nie być świadomą własnych myśli, wlaśnego życia...przeraża mnie to...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jesli to Cię pocieszy choć trochę

 

Nawet nie wiesz jak

 

zawsze najdzie mnie pytanie "czy ja to jeszcze mam?" i wtedy wszystko zaczyna się nakręcać, najlepiej wtedy nie myśleć o tym za wszelką cenę.

 

Mam identycznie. Przez pewien czas, gdy na przykład czymś się zajmę, jest w porządku, gdy tylko przyjdzie znowu ta myśl, wszystko się pogłebia i wpadam w błedne koło

 

jadąc autobusem do domu prawie godzinę, zawsze najdzie mnie pytanie "czy ja to jeszcze mam?" i wtedy wszystko zaczyna się nakręcać, najlepiej wtedy nie myśleć o tym za wszelką cenę.

 

Dokładnie, trzeba się czymś zająć

 

Poszłam do kina i wystarczyło kilka minut w połmroku i od razu włączyl mi się realistyczny sen, którego nie mogę się pozbyć do tej pory...a było już tak pięknie :( Mimo, że staralam się myśleć o czymś innym...nie wychodzi;/

 

Powiem Ci, ze dzis tez czułem sie własciwie tragicznie rano, ale psotanowiłem ze musze cos z tym zrobic, cały dzień coś robiłem, musisz się na czyms skupic i mim oze ciagle ta swiadomosc dziwnego uczucia w Tobie jest, to jest słabsze, gdy masz satysfakcje z tego co robisz

 

Wraz z czasem zauważam coraz to inne objawy tego gówna, była już też depersonalizacja, której na początku nie miałam, potem doszły myśli egzystencjalne i uczucie bezsensu wszystkiego (po co człowiek w ogole istnieje, po co żyje?)...obecnie najgorsze jest to, że kiedy pomyślę o tym co robiłam 10 minut temu wydaje mi się to nieprawdziwe.

 

Wypisz wymaluj mój przypadek

 

Byłam w kinie 5 godzin temu a wydaje mi się to jakimś pieprzonym snem, albo wspomnieniem, ktore wydarzyło się wieki temu.

 

A o dniach już lepiej nie mówić ...

 

Nie byłam jeszcze u psychiatry, zawsze jak mam apogeum śnienia obiecuję sobie, że pójde, ale...boje się diagnozy...potem się ucisza i znów odwlekam wizytę z nadzieją, że poprawa przyszla na dobre...

 

Nie masz na co czekać! Ja już się zapisałem na diagnozę i chcę podjąc terapie. Nie wiem jak długo to u Ciebie trwa, ale wyglada na to, ze troche krócej ode mnie, bo przez te wszystkie objawy przechodziłem. Potem jest już tylko gorzej! Sama na pewno nei dasz sobie z tym rady, bo będziesz tylko zapadać się w samotności i problemie. Im wcześniej coś się z tym zrobi tym lepiej.

 

Boję się, że zwariuje, a już wolalabym chyba umrzeć niż nie być świadomą własnych myśli, wlaśnego życia...przeraża mnie to...

 

Lęk przed zwariowaniem jest najgorszy i czasem po prostu nie wiem jak to przezwyciężyć, ale wiem jednak, że masz tą świadomość, wiesz co się z Toba dzieje. Myślac w ten sposób nic nie poprawisz! Dodam, że gdy to napisałaś zorientowałem się, że to uczucie wcale nie jest wyjątkowe, a więc nie dotyczy tylko Ciebie czy mnie i obecnie nie czuje tego. Dawno juz zauwazylem ze najwiecej zalezy od Ciebie, od tego jakie masz nastawienie, gdy wpadasz znowu w pułapke myśli odrzuć je, skoncentruj sie na tym co masz robić, mi to pomaga.

Uświadom sobie że życie jest cenne i ile Cie jeszcze w życiu może czekać, przeceiż chcesz z tym walczyć!

 

Dzisiaj czuje się lepiej tak jak napisałem, nie wiem jak bedzie jutro, ale musisz podjąć walkę, choć wiem, że każdy ruch wydaje się bezsensem, a każda drogą któa obierzesz po pierwszym kroku wydaje się beznadziejna. To nieprawda! Mnie przed myśleniem, że chce skończyć (a mam za sobą już 2 próby i nie chce żadnej więcej w moim życiu) chronią dalekosiężne plany. Nie wiem każdy przypadek jest indywidualny tak naprawde, może to głupio brzmi bo sam sobie nie radze z tym w pełni, ale na pewno wiem, których błedów nie powinno się już popełniać i ciagle sie ucze.

 

Naprawde czytajac takie wpisy na forum, Twoje jak i Innych daje to nadzieje i przede wszystkim daje poczucie ze nei jest sie samemu w tym problemie. Ja ciagle walcze, poki co czuje sie znośnie, ale i tak ide w czwartek na diagnoze, bo wiem, ze moze być tylko gorzej gdy nie podejme jakiegos przedsiewziecia.

 

Zycze wam wszystkim siły i cierpliwości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj mogę powiedzieć tak: najgorzej ejst rano, zaraz po przebudzeniu, bo wstaję ze snu w inny sen, potem w ciągu dnia jakby troszkę przechodzi ale wraca na wieczór. Zauważyłam dzisiaj jeszcze jedno (haha, zauważyłam, bo znów myślałam o tym gównie), że jak się długo zajmuje jedną rzeczą, a już najgorzej taką, któa nie wymaga poruszania się np. oglądanie TV, to tracę kompletnie poczucie czasu. Mam wrażenie, że siedzę bez ruchu choćby 5 godzin, kiedy naprawdę minęło może z 15 minut...i znów zaczyna się lekka panika. Najlepsza jest rozmowa no ale nie mogę bez przewry nawijać cały dzień do każdego w domu...jednym słowem, po prostu czas przestał dla mnie istnieć, nie czuję upływającego czasu, po prostu zero odczuć, że minęło 5 minut, godzina czy 10 godzin...zaraz nastanie noc, a ja pójde spać, obudzę się rano i nie będę w stanie wyobrazić sobie tego, że spałam 7 godzin, bo nie będę tego czuła...nie wiem czy ktoś mnie zrozumiał :P

Nie wiem jak długo to u Ciebie trwa, ale wyglada na to, ze troche krócej ode mnie, bo przez te wszystkie objawy przechodziłem. Potem jest już tylko gorzej!

No właśnie...miałam jednak nadzieję, że jakoś dam sobie sama radę, bo jednak prawie całkowicie mi to przechodzi. Wyliczyłąm, że jest tak 2 tygodnie szajsu /2 tygodnie normalności ale zawsze to dziadoswto wraca, dosłownie jak bumerang a ja tylko czekam i walczę, żeby sobie poszło w cholere :? No mi to trwa już za parę dni będzie 3 miesiące bite i serio nie wiem jak ludzie wytrzymują z tym dłużej, bo jeskli mają takie jazdy jak ja to naprawdę cięzko się żyje. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że coś takiego może się człowiekowi w psychice zrobić, kosmos! Jak w ogole człowiekowi mogą przychodzić myśli do głowy typu "czy moi znajomi istnieją naprawdę czy może ja ich sobie wymyśliłam" no przecież to brzmi jak z jakiegoś psychiatryka! A żeby bylo gorzej to już nawet nie chcę myśleć, chyba serio się zmobilizuje, bo to nie jest życie!

Jedyny sposob to olewanie derealizacji, jak przestajesz o niej myslec i robisz cos innego to znika.

Ja to trochę inaczej traktuje. Dla mnie derealizacja znika jak nie ma jej dlużej niż tydzień, wtedy naprawde mogę powiedzieć, że czuję się szczęśliwsza i "tego" po prostu nie ma, a kiedy nie ma jej przez chwilę gdy coś robię to żadna wolność...

i czy ja się przypadkiem nie zachowuję dziwnie. Jakby wszystko było na jakimś filmie. Nie wiem już, kim jestem.

Też się zastanawiam, czy ja już nie zachowuję się inaczej jakoś, czy ludzie nie widzą we mnie już dziwaka ale żaden znajomy czy rodzina, nikt nie powiedział mi, że się zmieniłam czy coś w tym stylu. Kiedyś nawet jak powiedziałam koledze, że musze iść do psychiatry to aż byl zaskoczony "Ty? A po co?" Wiec może nie ejst jeszcze aż tak tragicznie jak czuję się w środku :roll:

 

Sorka, że tak długo, ale ja z reguły zawsze dużo mówie :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj mogę powiedzieć tak: najgorzej ejst rano, zaraz po przebudzeniu, bo wstaję ze snu w inny sen, potem w ciągu dnia jakby troszkę przechodzi ale wraca na wieczór.

 

Mam tak samo, zawsze jak rano wstanę muszę podejmować walkę z samym sobą, żeby normalnie funkcjonować. Dlatego staram się wstawać wcześniej niż normalnie, żeby sobie przez ten czas jak wstaję poukładać sobie w głowie i coś podziałać.

 

jak się długo zajmuje jedną rzeczą, a już najgorzej taką, któa nie wymaga poruszania się np. oglądanie TV, to tracę kompletnie poczucie czasu.

 

Też tak mam, ale myślę, że to jest chyba normaln,e przynajmniej jak staram sobie przypomnieć jak to było kiedyś. Myślę że problemem jest też to, że za dużo na ten temat wszyscy myślimy i doszukujemy się czegoś na siłę w normalnych rzeczach, po prostu we wszystkim. Tak to widze.

 

Nigdy nie wyobrażałam sobie, że coś takiego może się człowiekowi w psychice zrobić, kosmos!

 

Też gdy mnie najdzie, ciągle zadaje sobie pytania, jak to jest w ogóle możliwe. Dla mnie to jest jak ciągła walka o świadomość i wieczna samokontrola.

 

Ja to trochę inaczej traktuje. Dla mnie derealizacja znika jak nie ma jej dlużej niż tydzień, wtedy naprawde mogę powiedzieć, że czuję się szczęśliwsza i "tego" po prostu nie ma, a kiedy nie ma jej przez chwilę gdy coś robię to żadna wolność...

 

U mnie trwa właściwie permanentnie w mniejszym większym stopniu. Ogółem robiąc coś zapomina się o tym i chyba tylko tędy droga, żeby zając czymś głowę i siebie.

 

Też się zastanawiam, czy ja już nie zachowuję się inaczej jakoś, czy ludzie nie widzą we mnie już dziwaka ale żaden znajomy czy rodzina, nikt nie powiedział mi, że się zmieniłam czy coś w tym stylu. Kiedyś nawet jak powiedziałam koledze, że musze iść do psychiatry to aż byl zaskoczony "Ty? A po co?"

 

Też to roztrząsałem, to takie wrażenie w środku, że coś jest nie tak, że zachowuje się dziwnie, że wszyscy to widzą, mimo, że nikt bezpośrednio nic takiego mi nie powiedział, a i tak nie mogę siebie czasami przekonać. Bo w głębi jest gdzieś ten zakorzeniony niepokój.

Też powiedziałem w piątek o tym koledze to mnie wyśmiał i potraktował to chyba jako żart.

Wniosek jest taki, że to tylko nasza podświadomość.

To wszystko co tu piszecie po kolei pozwala mi się pozbyć jednego lęku, tego przed zwariowaniem, bo widzę, że dzieje się tak z każdym i te odczucia nie sa wcale takie wyjątkowe.

 

Miejmy nadzieję, że ten film, w którym ciągle żyjemy ma happy end.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miejmy nadzieję, że ten film, w którym ciągle żyjemy ma happy end.

 

Fuck;/ Właśnie przeczytałam objawy zwiastunowe schizofreni i ... świetnie, a juz bylo dzisiaj dobrze :why: Boże, tak bardzo chcę znów normalnie zyć, nie chcę, żeby to wszystko było początkiem schizy, nie chcę :hide: Chcę przestac myśleć na każdym kroku, że świat jest inny, że to wszystko nie istnieje, ze nie pamiętam co robiłam rano, że ludzie których znam są mi obcy, że nie wiem skąd ich znam... przecież to jest chore :why: Chcę znów, normalnie kłaśc się spać, wstawać, uczyć się, cieszyć się z obejrzanego filmu, spotkania ze znajomymi...chcę po prostu żyć normalnie...dlaczego to sie stało? :hide:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Fuck;/ Właśnie przeczytałam objawy zwiastunowe schizofreni i ... świetnie, a juz bylo dzisiaj dobrze :why:

 

Parę dni temu też czytałem. I to jest normalny objaw nerwicy. Cięzko było mi przekonać jakby, ale wiem przecież ze tak faktycznie jest. Jeśli chodzi o schizofrenie, to myśle że mam większe obawy od Ciebie bo moja babcia była chora, a sam nie ograniczałem siebie jeśli chodzi o róźne używki. To tylko kolejny lęk. Musisz sterować podświadomością, bo tylko stąd to się bierze!. Też przeczytałem obawjy, nawet zaznaczyłem sobie wtedy co się zgadza (czyli jakieś 90%) z tym, że zaraz potem wyczytałem, że a) to i tak są objawy, które dotyczą także nerwicy b) wyczytałem że ludzie mający nerwicę często określają ją jako zbliżająca się schizofrenie c) to tylko kolejny lęk przed czymś

 

Chcę przestac myśleć na każdym kroku, że świat jest inny, że to wszystko nie istnieje, ze nie pamiętam co robiłam rano, że ludzie których znam są mi obcy, że nie wiem skąd ich znam... przecież to jest chore :why: Chcę znów, normalnie kłaśc się spać, wstawać, uczyć się, cieszyć się z obejrzanego filmu, spotkania ze znajomymi...chcę po prostu żyć

 

Też tak miałem, ale od pewnego czasu cały czas pracuje nad sobą i naprawdę widać efekty. Minęło dopiero kilka dni, a zmieniłem swoje psotrzeganie. Stwierdziłem i przypomniałem sobie jaką byłem kiedyś osobą. Staram się traktować to co się dzieje trochę mniej na poważnie, bo wiem, że ja mam kontrolę i to co się dzieje w mojej głowie to tylko wymysł, wyczerpane zmysły, które chcą dać mi odpocząc, po prostu to jest odruch obronny.

 

dlaczego to sie stało? :hide:

 

Mysle że w każdym przypadku jest tyle czynników, tyle sytuacji życiowy, każdy ma swoje cechy osobowości, na pewno nie możesz siebie za to obwiniać, a też tylko pogrążając się w pytaniach nie pomożesz sobie. Mogło dotknąć każdego, są ludzie wrażliwi i ludzie odporni psychicznie itd. Ja patrząc w głąb siebie i w moje zachowania kiedyś zdołałem trochę zrozumieć swój schemat postępowania. To co wtedy w ogóle mi umykało teraz jest dla mnie oczywistem (wtedy) objawem. A, że zareagowałem dopiero wtedy gdy było już naprawdę źle? Myślę że wiekszosć z nas po prostu wiele rzeczy tłumi, gubi się w tym wszystkim, boi się, choć nie wie czego, i w końcu sama nie wie do czego dąży.

 

Jedyne co mogę powiedzieć, to, że w tej chwili jakoś sobie radzę, wrażenie mnie nie odstepuje, ale jak napisał zwięźle ktoś kilka postów wcześniej, gdy to uczucie się olewa ono naprawde znika lub chociaż traci na sile!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już nie mam takiej nieustannej derealizacji jak miałam, miesiącami non stop - to był jakiś koszmar, jeszcze mnie czasem wyrzuca ale jakoś inaczej i krócej, kilka/kilkanaście godzin, czy neuroleptyki mogą jakoś zwalczać to czucie? Zastanawiam się czy rispolept może na to działać. Jestem ciekawa czy lekarz zwiększy mi dawkę ja bym spróbowała bo działa na lęki ale nie likwiduje całkowicie. Czy derealizacji przyczyną jest lęk?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Onel,

jest taki jeden, bardzo stary i sprawdzony sposób - nie czytać, nie przeglądać, nie wnikać, nie przesiąkać często bzdurnymi informacjami z internetu. Ja bardzo dobrze wiem (z własnego doświadczenia), że jest pokusa poczytać, pomartwić się, ale to nie jest wskazane .. Najgorsze jest to, że raz w życiu przeczytane pozostaje w naszych głowach przez bardzo długi okres czasu. Zauważyłem po Swoim przypadku, że jak przeglądałem kiedys artykuły o chorobach psychicznych to mogłem w sumie nawet nie czytać tego tekstu ze zrozumieniem, ale podświadomie zapamiętywałem pojedyncze słowa .. potem rozmyślałem, przemysliwałem, analizowałem i nakręcałem się. Lęk, lęk, lęk. I tak dzień w dzień, tydzień w tydzień aż postanowiłem to przerwać. Jedyna metoda - nie czytać. Po jakimś czasie zapomnisz o tym zamiast problemu choroby psychicznej pojawi się inny problem zycia codziennego .. Nie wiem może brak pieniędzy, chłopak,. :) Trudno jest sobie z tym poradzić, ale innego wyjścia nie mamy. Trzeba jakoś z tym zyc. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piszę tu po raz pierwszy :oops: mimo, że od kilku lat męczy mnie nerwica z wszystkimi możliwymi jej objawami. Nie wiem jak to możliwe, że dopiero teraz znalazłam to forum. Do tej pory męczyłam się z tym sama. Poczułam niesamowitą ulgę wiedząc, ze jest nas tyle! Wracam z powrotem szukać w waszych postach siły i ratunku...

 

Pozdrawiam gorąco wszystkich lękowców

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj mogę powiedzieć tak: najgorzej ejst rano, zaraz po przebudzeniu, bo wstaję ze snu w inny sen, potem w ciągu dnia jakby troszkę przechodzi ale wraca na wieczór. Zauważyłam dzisiaj jeszcze jedno (haha, zauważyłam, bo znów myślałam o tym gównie), że jak się długo zajmuje jedną rzeczą, a już najgorzej taką, któa nie wymaga poruszania się np. oglądanie TV, to tracę kompletnie poczucie czasu. Mam wrażenie, że siedzę bez ruchu choćby 5 godzin, kiedy naprawdę minęło może z 15 minut...i znów zaczyna się lekka panika. Najlepsza jest rozmowa no ale nie mogę bez przewry nawijać cały dzień do każdego w domu...jednym słowem, po prostu czas przestał dla mnie istnieć, nie czuję upływającego czasu, po prostu zero odczuć, że minęło 5 minut, godzina czy 10 godzin...zaraz nastanie noc, a ja pójde spać, obudzę się rano i nie będę w stanie wyobrazić sobie tego, że spałam 7 godzin, bo nie będę tego czuła...nie wiem czy ktoś mnie zrozumiał :P

 

Mam identycznie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19_latek moja sytuacja wygląda następująco: nerwica jest właściwie w mojej głowie od 10-ciu lat z tym że w tym były 3 kilkumiesięczne fatalne, koszmarne okresy, z których (właściwie z dwóch) udało mi się wyjść samej, nie było to wyleczenie całkowite ale znaczne polepszenie formy. Poza tymi okresami czułam się ok, prawie ok. Teraz, od roku jest ten trzeci raz i tym razem nie umiem sobie poradzić. Miesiąc temu poszłam do psychiatry pierwszy raz w życiu i przepisał mi rexetin. Pełna optymizmu i wiary w cudowne uleczenie zaczęłam brać to świństwo. Wytrzymałam 6 dni...czułam się fatalnie, bardzo fatalnie, nic nie jadłam (-5kg w 6 dni), nie mogłam spać, wszystko mnie bolało, a psychika była koszmarnym stanie, miałam potężne lęki (wcześniej aż takich nie miałam). Zadzwoniłam do psychiatry i ten powiedział, że mam zrobić przerwę w braniu leku. Niestety ja czułam się jak wrak i nie wzięłam już więcej żadnej tabletki. No i zaczęły się jazdy, nie wiem czy mogę to wiązać z rexetinem, czy wyczerpaniem organizmu i ze zmęczeniem ale dopadło mnie odrealnienie i apatia..i tak już jest tydzień. Nie mogę spać dalej, mimo iż wcześniej nigdy nie miałam problemu ze snem. Dzisiaj umówiłam się do psychologa na 21.12, spróbuję psychoterapii.

 

Thazek witaj! Czyli jest nas więcej w BB :yeah:

A znasz może U.Nikiel? Wiesz coś na jej temat?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

JJ28,

Nom, niestety takie sa pierwsze dni brania leku, kazdy z nas to przechodzil ale wiedz ze po jakis 2-3 tyg jest juz ulga, nie ma skutkow ubocznych a lek zaczyna dzialac i mozna normalnie zyc. Tzn w miare normalnie bo i tak jestem troche otumaniony, mam derealizacje itp ale moge juz robic to co wiekszosc osob.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za kazdym razem jak jest lepiej (kilka dni, zdarzał się i cały tydzień) to dziadostwo wraca i to silniejsze w swojej beznadziejności. I zawsze jak wraca to myslę sobie, że już gorzej być nie może a jednak...i jesli teraz jakimś cudem mi się poprawi i potem wróci gorsze niż było to w końcu serio chyba zeświruje, bo nie wiem co jeszcze może sie na silić niż uczucie, że mnie nie ma i że wszystko jest...czystą fikcją ale nie wiem nawet skąd ta fikcja się wzięła... :hide:

Mam jeszcze pytanie. Czy ma ktoś z Was coś takiego: kiedy leżę w bezruchu z zamkniętymi oczami to po pewnej chwili pojawiają się jakies dziwaczne obrazy, jakby sie powiększają, pochlaniają mnie, czuję się wtedy jakbym umierała...okropne to jest. Pytam bo dzisiaj byłam na badaniu eeg i kiedy babka kazala mi tak lezeć zaczeło mi się wydawac, że "zchodzę". Marzyłam, żeby otworzyć oczy ale nie mogłam. Mialam wtedy wrażenie, że jak je otworzę nie będe wiedziała gdzie jestem, że znajde się gdzies indziej. Kiedy lekarka pozwolila mi otworzyć oczy spłynęła na mnie ulga. Takie uczucie pochłaniania miałam zazwyczaj w gorączce, nie wiem skąd to się wzięło ale jest przerażające. Dzieje się tak tylko kiedy zamykam oczy i zazwyczaj serce mi wtedy łomocze. Nie mogę leżec w bezruchu, bo czuję się jakbym nie miala ciała i te obrazy dziwne, powiększające się, malejące...brrr...nie wiem czy ktoś mnie zrozumiał, ale może jest ktoś, kto mial coś takiego..

Ehh...szczerze mówiąc wolałabym już chyba, żeby to badanie wykazało jakieś faktyczne dziadostwo w mózgu, żeby mi to wycięli i żeby wszystko było ok niż mam się zmagać z wlasną psychiką, która jest już ... chyba spaczona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ma ktoś z Was coś takiego: kiedy leżę w bezruchu z zamkniętymi oczami to po pewnej chwili pojawiają się jakies dziwaczne obrazy, jakby sie powiększają, pochlaniają mnie, czuję się wtedy jakbym umierała...okropne to jest.
To jest normalne, nie ma powodów do obaw. Niektórzy to mają, inni nie. Jest jeszcze paraliż przysenny, nie można się ruszać, ale jest się przytomnym, to też nic wielkiego, jest uczucie spadania podczas zasypiania. Te wszystkie efekty są bezpieczne, nie mają związku z chorobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja kiedy zamykam oczy zapadam się w otchłań, i czasem mam tak jak by mi się czasoprzestrzeń rozdwajała okropnie dziwnie ale otchłań jest gorsza, zlewam się też z przestrzenią i śpię przy zapalonym świetle bo jak mnie łapie takie nieczucie to nie wiem gdzie jestem a światło mnie odrobinkę łapie, mam gdzie się zaczepić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dzieciństwie miałem mnóstwo takich efektów przestrzennych, niektórych sie strasznie bałem, inne były bardzo tajmenicze, toważyszyły im fajne uczucia, wielkiej przestrzeni dookoła, ale już raczej żadko teraz to mam. Jak śpię na plecach, to albo budzę się z koszmarami, albo podczas zasypiania zrywam się z łóżka, bo czuję, jakbym spadał w przepaść, ale to też żadko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Guzik,

Mam to czesto, dla mnie to jest fajne bo zapadam tak jakby w stan hipnozy.

 

Ja zapadam się w nieskończoność i to nie jest fajne, umieram ze strachu i mdłości. Dla mnie żadne takie doznania nie są fajne. Ostatnio jak miałam stan "boje się własnego głosu" zostałam zapytana na ćwiczeniach i miałam wrażenie że schodzę ze świata. Dziękuję za takie coś!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×