Skocz do zawartości
Nerwica.com

Derealizacja. Depersonalizacja.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Witam, czy na DD brał ktoś benzo? Ja jestem dopiero po wizycie u lekarza :( 10 lat z tym nic nie robiłem... dostałem ssri i benzo. W sobotę mam daleki wyjazd (50 km - dla mnie to porównywalne jak wycieczka na Malediwy). Proszę o pomoc, kto się tym borykał i wspomagał benzo... mam afobam 0,25mg... DD tak mnie paraliżuje, ze od dawna nie wychodzę z domu. Pije tylko alkohol na ukojenie nerwów. Ale teraz działa to tak, ze nie mogę go nawet pic, bo od 2 tygodni myśle tylko o wyjeździe... puls ciagle przekracza 150...proszę o opinie kogoś, kto był w ciężkim stanie w jakim ja jestem. Jak to jest pierwszy raz wziąć benzo...co się potem dzieje, czy na prawdę z tego co czytałem wszystko przechodzi... tak jak pisałem wcześniej, nie znam innego życia niż ratowanie się alko. Nie pamietam już jak super było kiedyś...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość Zaburzona_
12 godzin temu, befree. napisał:

Witam, czy na DD brał ktoś benzo? Ja jestem dopiero po wizycie u lekarza :( 10 lat z tym nic nie robiłem... dostałem ssri i benzo. W sobotę mam daleki wyjazd (50 km - dla mnie to porównywalne jak wycieczka na Malediwy). Proszę o pomoc, kto się tym borykał i wspomagał benzo... mam afobam 0,25mg... DD tak mnie paraliżuje, ze od dawna nie wychodzę z domu. Pije tylko alkohol na ukojenie nerwów. Ale teraz działa to tak, ze nie mogę go nawet pic, bo od 2 tygodni myśle tylko o wyjeździe... puls ciagle przekracza 150...proszę o opinie kogoś, kto był w ciężkim stanie w jakim ja jestem. Jak to jest pierwszy raz wziąć benzo...co się potem dzieje, czy na prawdę z tego co czytałem wszystko przechodzi... tak jak pisałem wcześniej, nie znam innego życia niż ratowanie się alko. Nie pamietam już jak super było kiedyś...

Po kilkunastu latach bez leczenia również byłam w fatalnym stanie, przez kilka miesięcy nie wychodziłam z domu. Psychiatra podczas pierwszej wizyty zapisała mi SSRI i benzodiazepinę, którą miałam odstawić po kilku tygodniach. Benzodiazepina mocno mnie wyciszyła, przede wszystkim minęły myśli samobójcze. Dobrze i spokojnie spałam, wcześnie się budziłam i byłam wypoczęta, nie miałam lęków ani nie odczuwałam stresu. Miałam ochotę na różne aktywności, trzeźwiejsze myślenie i byłam spokojna, bardziej kreatywna oraz otwarta na świat. Niestety po jej odstawieniu większość objawów wróciła, ale mimo to łatwiej było mi funkcjonować niż w okresie sprzed jej przyjmowania, pomogła mi choć w jakimś małym stopniu zacząć wracać do normalności.

Edytowane przez Zaburzona_

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hm. Za pierwszym świadomym razem odrealnienie bardzo mnie przestraszyło, bo spełniło się to, czego najbardziej się obawiam - brak kontroli nad mózgiem, poza strefą emocji. Pomyślałam - "Rany, a jeśli ja naprawdę nie jestem tylko wiecznie smutna  a coś naprawdę mi się popsuło w głowie?". Drugi świadomy raz miał miejsce w zatłoczonej Biedronce. Podjęłam wtedy eksperyment i "badałam" sytuację snując się po sklepie niczym po narkołykach. Skończyło się atakiem paniki przez ochroniarza, który nakrzyczał na jakąś kobietę obok i swoim gniewnym tonem zbił moją mydlaną bańkę odrealnienia.

 

Kolejne sytuacje oswoiły mnie z dysocjacją i uświadomiły, że mniej świadomie zdarzało mi się to od czasów liceum. Czasem "budziłam się", nagle w trakcie ciszy w konwersacji, mówiąc do partnera "Wow, zdałam maturę", a w odpowiedzi słysząc "Tak... Jakieś pół roku temu?". Takie późne wow przychodzi do mnie często i w związku z większymi wydarzeniami, zawsze sporo po czasie. Wow, zdałam prawko. Wow, przeprowadziliśmy się. Wow, odważyłam się zrobić x. Wow, mam tatuaż. I to tak +/- rok od zdarzenia.

 

Teraz, kiedy przepalają mi się styki i przychodzi odrealnienie - przyjmuję je z otwartymi ramionami. Staję się wtedy tak elokwentna i kompetentna we wszystkim, że sama siebie podziwiam, a to naprawdę spory wyczyn jak na moje autorelacje. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie chcę nikogo zgorszyć tym postem, ale mam coś, co wygląda na derealizację. Bardziej na poziomie ideowym niż odczuwalnym.

 

Mam tak od około trzech miesięcy. Zbierałem wtedy czerwone porzeczki i przyszła mi na myśl idea, że rzeczywistość, w której żyję, jest wirtualna i wszystkie inne osoby poza mną w tym świecie nie są rzeczywiste, tak naprawdę nic nie czują, są wytworem jakiejś superzaawansowanej gry czy takiegoż filmu. Że nie wiem, kim jestem. Że np. nie zaistniałem, gdy poczęli mnie rodzice, tylko zostałem umieszczony w jakimś RPG-u bardzo realistycznym, niebywale rozwiniętym technicznie. Że tak naprawdę mogę być np. aniołem albo kosmitą. Do takich wniosków moją psychikę mogą prowadzić "koincydencje", których doświadczam od ponad 6 lat.

 

Też moja psychika uważa idee wiecznego potępienia, obecną w religiach abrahamowych zwykle, za skrajnie absurdalną. I oczywiście rażąco niesprawiedliwą i sadystyczną. Psychika wolałaby, żeby nikt nie poszedł do piekła kiedykolwiek, także wtedy, gdybym był jedynym bytem osobowym istniejącym w tej rzeczywistości, która okazałaby się supersymulacją. Zastanawia ją np. istnienie zaawansowanych zależności liczbowych w Koranie. Czemu one zostały poznane tak niedawno? Przecież Koran jest od prawie 1400 lat wśród muzułmanów.. Dlaczego ponad tysiąc lat tak wielkie cuda byłyby nieznane?

Edytowane przez take

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odkąd zaczęłam przekopywać się przez traumy z przeszłości na terapii to coraz mocniej ulegam derealizacji...wkurza mnie to niemiłosiernie bo mam wrażenie, że moje życie nie jest zupełnie moje i w sumie skłania mnie to do impulsywnych zachowań dzięki którym cokolwiek poczuję (a wiadomo, że najłatwiej o odczuwanie czegokolwiek przy autodestrukcjach). Nie umiem się kompletnie zintegrować a tak nie da się na dłuższą metę funkcjonować 😕

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam chciałbym się podzielić moimi objawami. Nie wiem czy mam po prostu stan derealizacji czy coś innego. Mam taki stan jakbym nie mial poczucia świadomości, że w ogóle funkcjonuje, jestem jakby zawieszony, że wszystko jest zmienione, nie potrafię tego opisać ale jest to straszne bardzo uczucie. A jeśli chodzi o ataki paniki, to też nie odczuwam normalnie, ani lęku. Czuję się tak jakbym miał inna świadomość zupełnie. I przez te wszystkie objawy to każda chwila co bym nie robił to jakbym nie wiedział co się ze mną dzieje i gdzie jestem, dezorientacja, zagubienie, mgla umysłowa i najgorsze to jest ze to trwa Przez 24 godz na dobę i dodam jeszcze że podczas zasypiania to dostaje rozdzielenia siebie, jakbym tracil świadomość, jakby mózg się rozdzielal. To jest część objawów z jakimi się męczę i nie mogę wytrzymać tego, nie wiem co ze sobą zrobić. Nic mi nie pomaga. Proszę niech ktoś mi poradzi, jeśli się z tym spotkał i pomoże mi. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.02.2021 o 18:58, Paweł 1 napisał:

Witam chciałbym się podzielić moimi objawami. Nie wiem czy mam po prostu stan derealizacji czy coś innego. Mam taki stan jakbym nie mial poczucia świadomości, że w ogóle funkcjonuje, jestem jakby zawieszony, że wszystko jest zmienione, nie potrafię tego opisać ale jest to straszne bardzo uczucie. A jeśli chodzi o ataki paniki, to też nie odczuwam normalnie, ani lęku. Czuję się tak jakbym miał inna świadomość zupełnie. I przez te wszystkie objawy to każda chwila co bym nie robił to jakbym nie wiedział co się ze mną dzieje i gdzie jestem, dezorientacja, zagubienie, mgla umysłowa i najgorsze to jest ze to trwa Przez 24 godz na dobę i dodam jeszcze że podczas zasypiania to dostaje rozdzielenia siebie, jakbym tracil świadomość, jakby mózg się rozdzielal. To jest część objawów z jakimi się męczę i nie mogę wytrzymać tego, nie wiem co ze sobą zrobić. Nic mi nie pomaga. Proszę niech ktoś mi poradzi, jeśli się z tym spotkał i pomoże mi. 

 

co opisujesz jest mocno niepokojące... 


Ale ja obecnie też tak po części mam. Tzn obecnie nie mam lęków, napadów paniki, mam jedynie może lekką depresję, bywam rozdrażniony, złe myśli jakby same przychodzą mi do głowy, czasem siebie samego nie poznaję fizycznie i psychicznie (momentami, aż boję się spojrzeć w lustro, bo będzie tam ktoś inny?!), bywa że jestem zobojętniony, wszystko mi jedno, a z drugiej strony chcę normalnych uczuć, chcę czuć, że ja to JA, że żyję, że mam cel!!! Niestety leki i psychoterapię, które to stosuję już parę lat(!!!) nie pomagają do końca, mimo moich ogromnych głębokich chęci i starań!!! Ciągle mój wewnętrzy głos podpowiada mi tam w głębi, żebym po prostu się nie poddawał ehh... ale ta cała moja choroba bywa dużo silniejsza, a ciągłe takie gorączkowanie się w wysiłkach tylko mnie wypali w końcu...


Niestety te wszystkie objawy powodują spadek energii, napędu, ciągle siedzę w domu, problemem stało się nawet zrobienie zakupów, bo tak mi spadł apetyt do tego, już nawet do szkoły nie chcę chodzić, tracę totalnie motywację/sens życia. Do tego nie mogę logicznie, realistycznie myśleć, czuję się zagubiony mocno, z trudem przychodzi mi znalezienie odpowiednich słów w rozmowie, no i problemy z pamięcią czasem i koncentracją...


Ehh nie no czemu ten mój cholerny mózg nie chce ze mną współpracować, bo już nie wiem czego mu brakuje - noradrenaliny, dopaminy czy może serotoniny??? Mózgu, współpracuj! Leki, działajcie! Proszę ja Was! 


Brałem już fluwoksaminę, kwetiapinę, wenlafaksynę, klomipraminę, duloksetynę. Niestety nie mogłem ich brać, bo albo za słabe, albo miałem po nich żywe i koszmarne sny, albo mi wątrobę uszkadzały, albo problemy z sikaniem, albo biegunki itd...


Teraz jestem na maprotylinie i nastrój mimo wszystko ustabilizowany, brak lęków i myśli "S", nie czuję się somatycznie źle, jednak jak mówiłem brak tej motywacji, chęci...


Też tak masz? 

Edytowane przez MarekWawka01

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś w stylu derealizacji łaziło za mną już paręnaście lat temu, tylko wcześniej nie miałam pojęcia jak to "określić", nie wiedziałam czy to w ogóle ma jakąkolwiek nazwę, po raz pierwszy zwróciłam się o pomoc do telefonu zaufania bo byłam przerażona... obecnie dalej mi niestety towarzyszy :( Raz bardziej raz słabiej, niestety utrudnia mi a czasem uniemożliwia naukę co jest ogromnie frustrujące i po prostu często doprowadza do płaczu. Czuję się poza sobą, czasem się"budzę" i to jest najbardziej przerażający moment w tym wszystkim ponieważ przez krótką chwilę mam olśnienie że wracam "do siebie". Po pewnym czasie znowu rzeczywistość się to zaciera a ja idę z trybem automatycznym... wiem już że jest to spowodowane przewlekłym stresem i ciągłym stanem gotowości, natomiast nie dałam rady jeszcze uwolnić się od tego. Terapię zaczęłam ledwie parę miesięcy temu i myślę że jeszcze sporo przede mną

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miałam, gdy po wielu latach spokoju pieprznęła mnie depresja, lęki, nerwica. Derealizacja  pojawiła się , gdy zaczęłam brać leki, ale one jeszcze nie zadziałały. To trwało ponad miesiąc, nie wiedziałam, dlaczego gdy idę nie czuję ziemi, jakbym unosiła się w powietrzu, patrzyłam na moje ulubione durnostojki, ale wszystko jakieś obce mi było. Pojechałam do znanego mi sklepu, weszłam jakby do obcego mi świata. To było dla mnie szokujące, na szczęście nie trwało długo. Leki mi pomogły.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Ja również od jakiegoś czasu mam bardzo dziwny stan. Ciężko w ogóle opisać to co się dzieje z mózgiem w czasie kiedy to coś trwa. Wy często opisujecie derealizację i depersonalizację jako poczucie bycia 'za szybą', poczucie, że życie to 'film' w którym nie uczestniczycie, itp. Ja czuję, jakby wyłączył mi się jakiś obszar w mózgu odpowiedzialny w diametralnej części za świadomość tego co się dzieje, za właściwe odczuwanie świata, tego co robię, za jakieś powiązanie wszystkiego z własną osobą. Patrzę na otoczenie i nie czuję żebym się w nim znajdowała, żebym uczestniczyła w tym co się wokół mnie dzieje. Od lat już nie potrafię poczuć takiego połączenia z teraźniejszą chwilą. Pamiętam, że kiedyś, przed terapią i lekami potrafiłam skupić się na tyle żeby poczuć siebie, chwilę, w której się znajduję. Teraz jak o tym myślę to nie wiem czy tak okropnie ten stan idealizuję i sobie wmówiłam, że kiedyś tak potrafiłam.. ale przecież nie mogłam tak mieć zawsze. Ciężko w tym stanie w ogóle cokolwiek sobie wyobrazić lub przypomnieć, zwłaszcza jakiś odmienny stan, człowiek traci rachubę w tym jak kiedyś się czuł, jaki był. Do tego dochodzi pustka, przez którą przebijają się tylko rozpacz lub lęk. Jak są uczucia o małym nasileniu to tak jakby moje ciało je odczuwało (łzy przy wzruszeniu, skręcanie żołądka przy stresie itp), ale w środku.. tępota uczuciowa, odrętwienie. Plus niemożność skoncentrowania się na rzeczach, które robię - z trudem jest zająć mi się czymkolwiek co wymaga aktywnego zaangażowania się w tę czynność. Uciekam od obowiązków, a jak zaczynam cokolwiek w przypływie, mam wrażenie wmówionej sobie motywacji, to zaraz się automatycznie rozpraszam, jakbym do tego tylko była zaprogramowana, i wracam do łóżka, gdzie z powrotem zamykam się w swojej głowie i uciekam dalej od życia. I ten stan trwa codziennie od jakiegoś czasu, a ja czuję się jak w pułapce, z której sama wyjść nie potrafię/boję się spróbować. Aktualnie jestem po zejściu z wenlafaksyny, która brałam chyba trzy lata, w trakcie terapii (6 lat, psychodynamiczna), ale terapeutka ma aktualnie jakieś zawirowania życiowe i z sesji na sesję przekłada spotkania, potem się nie odzywa i tak już to trwa od paru miesięcy - spotykamy w kratkę, a ona przy rozmowach o tym jakby nie zauważała jaki wpływ mają na mnie takie sytuacje, cały czas powtarza się ten sam schemat. Do tego koniec studiów, który mnie sparaliżował, strach przed podjęciem dalszej 'kariery' w zawodzie, odrzucenie od siebie większości rzeczy, które sprawiały mi przyjemność i które były kiedyś 'pasją' (z czym czuję się jak totalny przegryw i mam cały czas zawistne myśli dotyczące innych ludzi, którzy się realizują). I nie wiem co z tym robić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oiuytre to znaczy, że nie jesteś wyleczona. Jeśli uda ci się uzbierać fundusze to polecam terapię i psychiatrę prywatnie, na fundusz jest mało dobrych specjalistów. Niestety. To jest normalny stan dla zaburzeń lękowych. Mi się wydawało, że w ogóle nie jestem w stanie kochać, nie miałam jakby żadnych uczuć. Co do hobby to nawet nie miałam przyjemności z oglądania filmów, co normalnie uwielbiam. Musisz starać się żyć normalnie. Nerwicę da się pokonać jedynie przełamując te schematy, nawet jak jest ciężko. Inaczej stoisz w miejscu i to nigdy nie minie. Nie można się zamykać w domu w swoim świecie, bo będzie coraz gorzej. Wychodź, rob to co wcześniej, nawet jeśli nie sprawia ci to przyjemności. W końcu zacznie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, ja leczę się już kilka lat na nerwicę obsesyjno-kompulsywna i inne tego typu rzeczy. Miałem już kiedyś derealkę teraz się znowu pojawiła, tragedia, szczególnie jak jadę autem, wszystko jest dla mnie inne, straszne. Najgorsze jest to, że nie wiem czemu to się pojawiło bo w sumie zaczęło mi się układać w życiu, leki ciągle biore, mam nadzieję, że to minie :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie czuję siebie w tej rzeczywistości, totalny chaos a do tego wzmożona czujność, nie mogę spać, nie mogę jeść, teoretycznie wypełniam wszystkie obowiązki jak wcześniej ale mnie w tym nie ma...utknęłam w jakiejś cholernej klatce w moim umyśle i nie umiem nic z tym zrobić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

40 minut temu, exodus! napisał:

a podejrzewasz czym to jest spowodowane? wiem, że przyjmujesz fluoxetynę, która jest o profilu aktywizującym, z tego co piszesz, to jesteś odcięta, może w lekach leży problem, co sądzisz?

Doskonale wiem czym to jest spowodowane, przynajmniej obecnie - za mocny stresor i mnie odcięło...tym razem akurat spowodowała to terapia, wcześniej miałam tak w różnych sytuacjach życiowych i na przeróżnych etapach (zanim w ogóle się leczyłam również), jest to zatem znane mi dobrze uczucie, mega nieprzyjemne ale w sumie dość bezpieczne. Z lekami tego nie wiążę jakoś specjalnie, ale może faktycznie czas na zmiany...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teraz, exodus! napisał:

słabo 😕objawia się to atakiem paniki, jak u ciebie z ciśnieniem krwi i sercem? problem neurologiczny z tego wychodzi, nie tylko psychika, tak?

Pod względem somatycznym jestem zdrowa (przynajmniej na tyle na ile mnie przebadano, tzn kardiologicznie i neurologicznie ok), także to jednak psychika chyba...nie wiem nawet czy to atak paniki bo dość nagle tracę świadomość/ przytomność...możliwe, że moj organizm tak to wtedy rozwiązał i po prostu w tym utknęłam na dobre

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to nie jest tak, że sobie stoję i mdleję ;) to zawsze poprzedzone jest jakimś stresorem, najpierw ogarnia mnie fala pustki tj. odcięcia psychicznego a później odcina mi ciało...natomiast nie czuję przy tym typowego ataku paniki, chociaż może to jest w jakimś stopniu atak paniki tylko za szybko mnie odcina i nie jestem w stanie tego zweryfikować. To coś jak omdlenia które ludzie mają np. podczas pobierania krwi z tym, że u mnie wywołane jest przez inne czynniki.

Co do fizycznego urazu to na szczęście wszystkie omdlenia miały akurat miejsce podczas siedzenia lub leżenia więc nie było gdzie spadać i się uderzać ;)

Eeg nie miałam akurat . W poniedziałek jadę do psychiatry, zobaczymy co z lekami...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lekarz nie wie, w sumie to jakoś nie wydawało mi się nigdy istotne, zresztą miewałam kilkuletnie okresy bez tych objawów, więc jakoś tego nie rozdrabniałam...

Co do odczuć fizycznych po to najpierw odzyskuję wzrok (najpierw mgła potem obraz się robi ostrzejszy), później słuch, czuję mocne bicie serca ale w sumie nie wiem czy faktycznie przyspiesza mi puls czy tylko mi się wydaje, następnie schodzi ciśnienie i mam coś jakby drżenia ciała ale z pełną świadomością już wtedy, coś jak trzęsienie się z zimna (tylko nie jest mi zimno). 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, nieprzenikniona napisał:

No to nie jest tak, że sobie stoję i mdleję ;) to zawsze poprzedzone jest jakimś stresorem, najpierw ogarnia mnie fala pustki tj. odcięcia psychicznego a później odcina mi ciało...natomiast nie czuję przy tym typowego ataku paniki, chociaż może to jest w jakimś stopniu atak paniki tylko za szybko mnie odcina i nie jestem w stanie tego zweryfikować. To coś jak omdlenia które ludzie mają np. podczas pobierania krwi z tym, że u mnie wywołane jest przez inne czynniki.

Co do fizycznego urazu to na szczęście wszystkie omdlenia miały akurat miejsce podczas siedzenia lub leżenia więc nie było gdzie spadać i się uderzać ;)

Eeg nie miałam akurat . W poniedziałek jadę do psychiatry, zobaczymy co z lekami...

To mocno pod zaburzenia konwersyjne podchodzi. Moja dobra rada jako osoby która od lat się z tym buja: zajmij się tym jak najszybciej bo im dłużej trwają tym są gorsze do leczenia i mają gorsze rokowanie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@exodus! tzn miałam na myśli, że moja aktualna lekarka o tym nie wie, natomiast generalnie przez takie objawy w ogóle zjawiłam się te kilkanaście lat temu u psychiatry, tzn. Najpierw trafiłam na sor, później na wiele badań a że nie znaleziono niczego somatycznego to uznano to za nerwicę i wysłano do psychiatry...

@acherontia styx to nie jest coś nowego w moim życiu, zresztą to tylko jakiś kolejny objaw, w sumie po tylu latach jest mi dobrze znany, więc nie wpadam w panikę kiedy te stany się pojawiają...od tego się nie umiera, a przynajmniej jeszcze mi się nie udało...no i nawet nie wiem czym to leczyć (konkretnymi lekami, terapią?)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.10.2021 o 19:52, nieprzenikniona napisał:

 

@acherontia styx to nie jest coś nowego w moim życiu, zresztą to tylko jakiś kolejny objaw, w sumie po tylu latach jest mi dobrze znany, więc nie wpadam w panikę kiedy te stany się pojawiają...od tego się nie umiera, a przynajmniej jeszcze mi się nie udało...no i nawet nie wiem czym to leczyć (konkretnymi lekami, terapią?)

W konwersyjnych (jeśli to one) stosuje się najczęściej lamotryginę w dawce 200mg na dobę (czasem 300mg) i terapię. 

 

@nieprzenikniona ale żeby je stwierdzić  najpierw musiałabyś mieć zrobione eeg zapewne i wykluczyć inne przyczyny takich "odlotów". 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×