Skocz do zawartości
Nerwica.com

Derealizacja. Depersonalizacja.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 8.04.2019 o 15:52, kamil89 napisał:

Ta kobieta, do której się zapisałem właśnie działa w takim nurcie. Wiem, że 3 spotkania to nic, ale czasami się zastanawiam czy pogawędka za 100 zł za wizytę ma sens. Poczekam jeszcze. Najwyżej zrezygnuję.

Ja zrezygnowalam z psychodynamicznej. Moja psychiatra poleciła mi behawioralno-poznawcza. Podobno najlepsza na nerwice. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.06.2019 o 18:21, Lucy86 napisał:

Dla mnie depersonalizacja to najgorszy objaw ze wszystkich. Mam wtedy wrażenie że wariuje. Jak długo potraficie to mieć? Ja ostatnio miałam prawie całą sobotę :(

Ja ostatnio 3 dni przerwa na 1 dzień potem 4 dni i już schodzi ten stan... Ajezu 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe rzeczy piszą o biologicznym podłożu derealizacji/ depersonalizacji:

https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Derealizacja

Cytuje za Wikipedią:" W zaburzeniach lękowo-depresyjnych, nerwicach,zaburzeniach obsesyjno-kompulsyjnych, stan derealizacji, świadczy o spadku poziomu dopaminy, a zwiększeniu poziomu adrenaliny i jest naturalnym stanem defensywy mózgu, chroniącym przed nadmierną ilością przyjmowanych bodźców".

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do tej pory nie miałam do czynienia z derealizacją i gdy mnie to dopadło... Stwierdzam że to najgorsze gówno jakie ma w swoich kartach nerwica. To jest jak toczenie z góry śnieżnej kuli nerwicy. 

 

Trafiłam do szpitala z zaburzeniami widzenia. Prawdopodobnie nic poważnego, pewnie to migrena ale zatrzymali mnie na badania. 

Pierwszego dnia było ok ale później wydawało mi się że mam lekkie znowu zaburzenia widzenia (snieg optyczny i powidoki). I wtedy zaczęła się jazda. Niby czytałam że tak się objawia derealizacja, że to może być wynik przewlekłego stresu (pobyt na oddziale neurologicznym jest bardzo stresujący). Ale zaczęłam sobie wkrecac że to może jakaś schizofrenia. Apogeum nadeszło wczoraj kiedy rano wstałam wykończona i tak słaba że zwymiotowałam. Z jednej strony wiedziałam że to nerwica ale z drugiej nie dawała za wygraną. Przyszli do mnie lekarze, powiedzieli ze jak do tej pory badania są ok i być może trzeba poszukać przyczyny gdzie indziej. Co powiedziała nerwica? No tak, masz schizofrenię. Derealizacja w sekundę weszła tak 5 poziomów wyżej, zawroty głowy, ucisk, wstałam spanikowana, byłam pewna że to co się dzieje nie jest rzeczywiste, że zwariowałam. Wybieglam z sali. Moi przyjaciele za mną, zaplakana powiedziałam że oszalałam i kazałam im dzwonić do mojego psychiatry. Niestety nie odebrał ale dało mi to czas na uspokojenie. Napisałam mu wiadomość i powiedział że widywal nawet gorsze przypadki i jest pewien że to kwestia moich lęków. 

 

Uspokoilo mnie to bardzo ale boję się że atak wróci. Ataki paniki mam teraz codziennie. Gdy przestaje bać się jednej rzeczy to zaczynam kolejnej. Mogę spokojnie powiedzieć że moja nerwica weszła na kompletnie nowy poziom. Ciężko mi sobie wyobrazic że przestanę czuć się odrealniona ale powiem Wam że tak jak teraz mogę się czuć, byle nie wracać do tego jak się poczułam wczoraj. To odrealnienie jakie mam teraz to po prostu nic z tym jak się czułam wcześniej. 

 

Ale jeśli macie jakieś rady jak sobie z tym radzicie to chętnie się dowiem. Jestem kompletnie nowa w temacie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja sobie z tym w ogóle nie radzę , czuje się jakbym już nie żył , ktoś coś gada koło mnie to wgl nie mogę się skupić żeby być w temacie , mam uczucia innego czucia , i wiele by tu jeszcze wymieniać , nudności .. mam 20 lat a czuje ze już umieram .. albo może faktycznie jestem na coś chory .. czekam nadal na rezonans

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 13.10.2019 o 20:34, ms99 napisał:

Ja sobie z tym w ogóle nie radzę , czuje się jakbym już nie żył , ktoś coś gada koło mnie to wgl nie mogę się skupić żeby być w temacie , mam uczucia innego czucia , i wiele by tu jeszcze wymieniać , nudności .. mam 20 lat a czuje ze już umieram .. albo może faktycznie jestem na coś chory .. czekam nadal na rezonans

 doskonale Cię rozumiem, jesteśmy w identycznej sytuacji, trzymam kciuki :c 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, Gabbana napisał:

@Silly-me też mam teraz shize na schizofrenię... nie mogę przestać o tym myśleć 😕 też mam derealizacje (chyba) - cały czas czuje się jakbym była pijana albo jakby to co się działo wokól było nie prawdziwe ... Albo już totalnie zwariowałam ... :(

czesc jestem na mozarinie 10mg na ostatniej wizycie lekarz powiedział że w wakacje odstawiamy leki.  zaczęłam się zastanawiać czy dam rade bez lekowi i się zaczęło mimo że biorę leki to nerwica wróciła 😣 te okropne odrealnoenie😣i potem doszły myśli może mam schizofremie?😣straszne to😣

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Derealizacja towarzyszy i mi od dawna, czasem mam takie dziwne uczucie, którego nie potrafię opisać. Nie czuję się wtedy sobą, nie potrafię się zmobilizować do czegokolwiek, nawet przyjemnego, jak oglądanie Netflixa. Ostatnio tych ataków jest mniej, nie wiem czego to zasługa? Pomaga mi pisanie na forum i przeglądanie postów.

 

Atak paniki to nie schizofrenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam Was wszystkich,

Chciałbym opisać swój przypadek nerwicy lękowej i żebyście spojrzeli na to swoim okiem bo ja już sam zgłupiałem i zaczynam w to wątpić. Moje problemy zaczęły się w wieku 16 lat. Obecnie 24. Pewnego dnia poczułem mrowienie głowy, uczucie upojenia jak po alkoholu oraz przez kilka chwil jak bym miał zaraz zemdleć. Trwało to dosłownie parę sekund i wszystko przechodziło jak ręką odjął. Oczywiście w trakcie trwania tego „stanu” towarzyszyło mi uczucie przestraszenia. Za każdym następnym razem kiedy to się pojawiło, uczucie przestraszenia było silniejsze do tego stopnia że tętno miałem na poziomie 120-130. Wykonałem komplet podstawowych badań oraz odwiedziłem tysiące lekarzy i nie znaleziono żadnych przyczyn. Zdecydowałem się za namową odwiedzić poradniepsychologiczną/psychiatryczną. Z marszu usłyszałem że to zaburzenia lękowe i dostałem leki SSRI- Asentra, którą przyjmuję do tej pory i zapisałem się na terapię. Przez pierwsze 1,5 miesiąca była katastrofa. Te dziwne „stany” czy też „ataki” pojawiały się coraz częściej i do tego pojawiło się uczucie bycia za mgłą, nie mogłem na niczym skupić wzroku, kompletna derealizacja. To dodatkowo potęgowało uczucie przestraszenia. Finalnie doszedłem do dawki 100 mg, chodziłem na terapię. Dopiero po paru miesiącach przyjmowania asentry mogłem śmiało powiedzieć że jest dobrze, te „stany” zniknęły. Po roku zakończyłem psychoterapię i przyjmowałem leki w dawce 100 mg aż do teraz czyli 7 lat - nie myślałem wogóle o ich odstawieniu. Wszystko było jak należy aż do niedawna a ok. 3 miesiace temu kiedy pewnego poranka wstałem z łóżka z uczuciem że coś jest nie tak, że coś mnie męczy. W ciągu 4 dni rozchulało sie do takiego stopnia że wstawałem z myślą i uczuciem że zaraz oszaleje, że trafie do szpitala psychiatrycznego i skończę jako psychicznie chory jedząc zupe widelcem. Udałem sie do swojego lekarza psychiatry który zwiększył mi dawkę do 150 mg uzasadniając to że to tylko lęki i dały o sobie znać w inny sposób niż kiedyś. Idąc za ciosem zwiększyłem tą dawkę do 150 mg. 1,5 miesiąca wyjęte z życia, potworna derealizacjia, obawa przed własnym impulsem (że sobie coś zrobię), uczucie że oszaleję 2 razy większe. Ok. 3 tyg temu wszystko minęło za to pojawiła się myśl o sensie życia, po co to wszystko, jaki jest w tym sens - jednak nie to jest to co najbardziej mi przeszkadza bo znane mi techniki z psychoterapii skutecznie osłabiają moc tych pytań. Chodzi mi tu bardziej o postrzeganie świata i przedewszystkim myślenie, myślenie o wszechświecie, to że wogóle chodzimy po jakiejś planecie, gdzie jest tego wszystkiego jakiś koniec, że niby stoimy na ziemii a razem z tą ziemią gdzieś latamy po kosmosie, że niby działa grawitacja a w stosunku do osób żyjących w innym Państwie jesteśmy do góry nogami i wtedy zaczynam w głowie(duszy, wiadomo o co chodzi) czuć stan nieważkości. Dodatkowo wyobrazenie że faktycznie widze siebie na ziemii i jak to wszystko w tym naszym wszechświecie sobie lata. Nie potrafie słowami opisać tego uczucia bo niby jak można opisać że znajdujesz się w stanie nieważkości stojąc na ziemii. To uczucie nie przypomina lęku. Ono powoduje dodatkowo lęk. Myśli jestem w stanie odgonić ale to uczucie takiej „nieważkości” zostaje co bym nie robil, na czym innym bym się nie skupiał i obojętnie jakie techniki z psychoterapii wykorzystał. To co widze wydaje się bardzo dalekie a zarazem przytłaczające. Czasami myślę że sobie poprostu to wszystko wmawiam, ale jaki byłby w tym cel? Po co sobie wmawiać coś? żeby czuć sie gorzej? A jeżeli faktycznie sobie nie wmawiam to dlaczego techniki które stosuję nie działają skoro znam źródło swojego lęku, o ile można to uczucie wogóle nazwać lękiem.. Nie mogę się z tym uporać, codziennie rano wstaje i znów to samo. I tak już od 3 tygodni. Co o tym sądzicie? Może to inna forma derealizacji? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 27.02.2020 o 19:49, kliker napisał:

Witam Was wszystkich,

Chciałbym opisać swój przypadek nerwicy lękowej i żebyście spojrzeli na to swoim okiem bo ja już sam zgłupiałem i zaczynam w to wątpić. Moje problemy zaczęły się w wieku 16 lat. Obecnie 24. Pewnego dnia poczułem mrowienie głowy, uczucie upojenia jak po alkoholu oraz przez kilka chwil jak bym miał zaraz zemdleć. Trwało to dosłownie parę sekund i wszystko przechodziło jak ręką odjął. Oczywiście w trakcie trwania tego „stanu” towarzyszyło mi uczucie przestraszenia. Za każdym następnym razem kiedy to się pojawiło, uczucie przestraszenia było silniejsze do tego stopnia że tętno miałem na poziomie 120-130. Wykonałem komplet podstawowych badań oraz odwiedziłem tysiące lekarzy i nie znaleziono żadnych przyczyn. Zdecydowałem się za namową odwiedzić poradniepsychologiczną/psychiatryczną. Z marszu usłyszałem że to zaburzenia lękowe i dostałem leki SSRI- Asentra, którą przyjmuję do tej pory i zapisałem się na terapię. Przez pierwsze 1,5 miesiąca była katastrofa. Te dziwne „stany” czy też „ataki” pojawiały się coraz częściej i do tego pojawiło się uczucie bycia za mgłą, nie mogłem na niczym skupić wzroku, kompletna derealizacja. To dodatkowo potęgowało uczucie przestraszenia. Finalnie doszedłem do dawki 100 mg, chodziłem na terapię. Dopiero po paru miesiącach przyjmowania asentry mogłem śmiało powiedzieć że jest dobrze, te „stany” zniknęły. Po roku zakończyłem psychoterapię i przyjmowałem leki w dawce 100 mg aż do teraz czyli 7 lat - nie myślałem wogóle o ich odstawieniu. Wszystko było jak należy aż do niedawna a ok. 3 miesiace temu kiedy pewnego poranka wstałem z łóżka z uczuciem że coś jest nie tak, że coś mnie męczy. W ciągu 4 dni rozchulało sie do takiego stopnia że wstawałem z myślą i uczuciem że zaraz oszaleje, że trafie do szpitala psychiatrycznego i skończę jako psychicznie chory jedząc zupe widelcem. Udałem sie do swojego lekarza psychiatry który zwiększył mi dawkę do 150 mg uzasadniając to że to tylko lęki i dały o sobie znać w inny sposób niż kiedyś. Idąc za ciosem zwiększyłem tą dawkę do 150 mg. 1,5 miesiąca wyjęte z życia, potworna derealizacjia, obawa przed własnym impulsem (że sobie coś zrobię), uczucie że oszaleję 2 razy większe. Ok. 3 tyg temu wszystko minęło za to pojawiła się myśl o sensie życia, po co to wszystko, jaki jest w tym sens - jednak nie to jest to co najbardziej mi przeszkadza bo znane mi techniki z psychoterapii skutecznie osłabiają moc tych pytań. Chodzi mi tu bardziej o postrzeganie świata i przedewszystkim myślenie, myślenie o wszechświecie, to że wogóle chodzimy po jakiejś planecie, gdzie jest tego wszystkiego jakiś koniec, że niby stoimy na ziemii a razem z tą ziemią gdzieś latamy po kosmosie, że niby działa grawitacja a w stosunku do osób żyjących w innym Państwie jesteśmy do góry nogami i wtedy zaczynam w głowie(duszy, wiadomo o co chodzi) czuć stan nieważkości. Dodatkowo wyobrazenie że faktycznie widze siebie na ziemii i jak to wszystko w tym naszym wszechświecie sobie lata. Nie potrafie słowami opisać tego uczucia bo niby jak można opisać że znajdujesz się w stanie nieważkości stojąc na ziemii. To uczucie nie przypomina lęku. Ono powoduje dodatkowo lęk. Myśli jestem w stanie odgonić ale to uczucie takiej „nieważkości” zostaje co bym nie robil, na czym innym bym się nie skupiał i obojętnie jakie techniki z psychoterapii wykorzystał. To co widze wydaje się bardzo dalekie a zarazem przytłaczające. Czasami myślę że sobie poprostu to wszystko wmawiam, ale jaki byłby w tym cel? Po co sobie wmawiać coś? żeby czuć sie gorzej? A jeżeli faktycznie sobie nie wmawiam to dlaczego techniki które stosuję nie działają skoro znam źródło swojego lęku, o ile można to uczucie wogóle nazwać lękiem.. Nie mogę się z tym uporać, codziennie rano wstaje i znów to samo. I tak już od 3 tygodni. Co o tym sądzicie? Może to inna forma derealizacji? 

U mnie przy silnych stanach lękowych takie myśli się pojawiały - Może nie aż tak abstrakcyjne jak u Ciebie, ale własnie rozmyślania o ogromności wszechświata, o tym że ludzie są sztuczni i bezrefleksyjni, że robią wszystko odruchowo jak maszyny itp. Nalepsze co można wtedy zrobić to wspomóc się czymś uspokajającym i starać się przebywać wśród ludzi, wyjść na spacer do parku, lasu, spotkać się ze znajomym/siostrą itd.

 

Najważniejsze żeby nie siedzieć samemu w małym mieszkaniu i rozmyślać, bo to NAPRAWDĘ POGARSZA.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam właśnie od dwóch dni takie uczucie, jakby otępienia. Ledwo widzę na oczy. Zle postrzegam rzeczywistość. Straszne to jest :( Wczoraj miałem takie silne uczucie otępienia, że nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Aż się tak zdenerwowałem tym bo się przestraszyłem. Ehh co ta nerwica z nami robi... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość dobry dzień

A ja nie mogę zrobić czegoś, mam blokadę, jak przebić się przez mur który blokuje

mnie 

Jest to w mojej głowie, strach przed czymś, konkretnym oczywiście 

Jak jedna osoba może zrobić spustoszenie w psychice, 

Chce zrobić coś b. ważnego, ale strach 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,

żyję na tym świecie tyle lat, od 7 lat się leczę, a często myślę, że nikt nie jest w stanie mnie zrozumieć pod kątem chorej psychiki. Za każdym razem jak widzę, że mam objaw jakiejś choroby psychicznej/ zaburzenia, z tyłu głowy od razu pojawia się karcenie ''wymyślasz, daj spokój, jasne, za dużo czasu masz i myślisz o głupotach...''. Ale derealizacja to coś, co mi towarzyszy od bardzo dawna, tyko że ja myślałam że każdy tak ma, że to jest po prostu normalne. Wyobraźcie sobie, że mam 26 lat i dopiero na początku tego roku moja (przekochana) pani psychiatra wyjaśniła mi, że derealizacja i depersonalizacja to nie jest absolutnie normalne uczucie i, że jest to objaw bardzo nasilonego, długotrwałego lęku. Często czuję się jak w matrixie ale niestety nie mogę tego powiedzieć mojej mamie czy przyjaciółce, bo są to osoby, które nie cierpią na tego typu przypadłości. Od kilku miesięcy jestem na Velaxinie (150 rano + 75 w południe), Mirtorze (30 na noc) i Sympramolu (2-3 tabletki na dzień, w zależności jak się czuję). Wiem, że farmakoterapia ma tylko pomóc, stanowić drogę, tak samo jak psychoterapia, ale najwięcej zależy ode mnie i od mojego podejścia. Niestety oceniam się bardzo krytycznie, nie daj Boże coś mi się nie uda, oceniam się tak jak to robili moi rodzice w dzieciństwie - czyli zawsze negatywnie. Staram się naprawdę, żeby to zwalczyć, ale coraz częściej mam ochotę totalnie odłączyć się od świata, nie mieć kontaktu ze światem zewnętrznym. 

 

Biorę leki regularnie, nie przerywam ani farmakoterapii, ani psychoterapii, jestem pod stałą obserwacją. Ale w głowie mam taką masakrę, że często nawet nie mogę słuchać muzyki, nie robię prania przez kilka tygodni, nie maluję się, nie myję włosów, nawet nie gotuję. Non stop mam przekonanie, że się nie staram, że powinnam wziąć się w garść i że inni mają gorzej. MASAKRA.

 

Nieźle poleciałam, widocznie musiałam się wygadać. Powiedzcie, czy ktoś z Was ma podobnie?

 

Pozdrawiam 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Novocaine masz jakaś diagnozę? Chodzisz na terapię w jakim nurcie? Masz tylko problem z pamięcią czy również z wysłowieniem się, brakuje ci słów? 

 

 

Ja mam takie sytuacje, że zapominam. Też potrafię mylić fakty. I swego czasu  miałam duże problemy, żeby się wysłowić. 

Edytowane przez Wirginia Zachodnia

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Wirginia Zachodnia mam depresję i nerwicę lękową, a w lutym podejrzewano u mnie schizofrenię, ale jednak ją wykluczyli. Non stop się boję, że ktoś mnie w coś wrobi, boję się odbierać telefon, odczytywać wiadomości i pracować. No bo przecież odpowiedzialność, coś mogę zrobić źle. To jest tragiczne, przestałam nawet korzystać z social mediów i mocno malować do tego stopnia żeby mnie nikt znajomy nie rozpoznał.

Również nie umiem się wysłowić często, nie potrafię skupić myśli. Bywa że jestem totalnie otępiała i odbieram bodźce w slow motion. Na terapię chodzę poznawczo behawioralną, ale psychiatra mówiła mi o dynamicznej. 

Dzięki za odpowiedź i pozdrawiam 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takie odczucia, że wszystko Cię przerasta, wszystko jest ponad Twoje siły. Pojawia się silne poczucie winy i wstydu z bliżej nieokreślonego powodu. Całkowita izolacja od ludzi. Wszelkie spotkania strasznie męczą. I najlepiej w ogóle nie opuszczać domu ( nie mówię o agorafobii). 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich. Chciałbym opowiedzieć o swojej sytuacji i znaleźć kogoś kto porozmawia, doradzi jak sobie radzić z odrealnieniem. 

Leczę się już u psychiatry ponad 2 lata, poszedłem do lekarza ponieważ miałem wtedy stresująca pracę, zmieniło się wiele w moim życiu, nowi znajomi, nowa praca, oderwanie się od poprzednich znajomości. Zacząłem wtedy mieć silne leki, brałem jakieś leki na uspokojenie ale tylko chwilę pomagały. Od tamtej pory brałem leki, co kilka tygodni inne bo nie było poprawy, tzn lęków jako takich nie mam jak wtedy na początku ale jest do tej pory coś innego, właśnie to najgorsze czyli odrealnienie. Brałem leki na chad, asentre, seroxat, xanax, ketilept, parogen, abilify, afobam, olanzapine i kilka innych w różnych kombinacjach. Nie pomagało nic, zmieniłem psychiatrę i z kolei powiedział że ja mam to o podłożu nerwicowym a nie CHAD. Z tym się bardziej dogaduje, byłem już dwa razy, brałem fluanxol i wellbutrin o gorzej nie było ale żeby lepiej jakos to też nie, teraz biorę fluanxol i edronax. Brałem już tyle leków, robiłem też badania na tarczycę i wszystko mam zdrowe. Nie wiem jak i czy da się wyleczyć z tej depersonalizacji, tracę już nadzieję, dodam też że nie cieszy mnie prawie nic, za to budzę się ze strasznie ciężką głową, potwornie zmęczony, zasypiam tak samo w ciągu kilku minut, sen jest takim lekkim  ukojeniem. Bardzo Proszę o pomoc, liczę że chociaż jedna osoba zechce się podzielić swoimi spostrzeżeniami. Tracę już nadzieję że można normalnie żyć i odbierać rzeczywistość... 

Edytowane przez Lionel10

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość Zaburzona_
W dniu 28.08.2020 o 10:49, Lionel10 napisał:

Witam wszystkich. Chciałbym opowiedzieć o swojej sytuacji i znaleźć kogoś kto porozmawia, doradzi jak sobie radzić z odrealnieniem. 

Leczę się już u psychiatry ponad 2 lata, poszedłem do lekarza ponieważ miałem wtedy stresująca pracę, zmieniło się wiele w moim życiu, nowi znajomi, nowa praca, oderwanie się od poprzednich znajomości. Zacząłem wtedy mieć silne leki, brałem jakieś leki na uspokojenie ale tylko chwilę pomagały. Od tamtej pory brałem leki, co kilka tygodni inne bo nie było poprawy, tzn lęków jako takich nie mam jak wtedy na początku ale jest do tej pory coś innego, właśnie to najgorsze czyli odrealnienie. Brałem leki na chad, asentre, seroxat, xanax, ketilept, parogen, abilify, afobam, olanzapine i kilka innych w różnych kombinacjach. Nie pomagało nic, zmieniłem psychiatrę i z kolei powiedział że ja mam to o podłożu nerwicowym a nie CHAD. Z tym się bardziej dogaduje, byłem już dwa razy, brałem fluanxol i wellbutrin o gorzej nie było ale żeby lepiej jakos to też nie, teraz biorę fluanxol i edronax. Brałem już tyle leków, robiłem też badania na tarczycę i wszystko mam zdrowe. Nie wiem jak i czy da się wyleczyć z tej depersonalizacji, tracę już nadzieję, dodam też że nie cieszy mnie prawie nic, za to budzę się ze strasznie ciężką głową, potwornie zmęczony, zasypiam tak samo w ciągu kilku minut, sen jest takim lekkim  ukojeniem. Bardzo Proszę o pomoc, liczę że chociaż jedna osoba zechce się podzielić swoimi spostrzeżeniami. Tracę już nadzieję że można normalnie żyć i odbierać rzeczywistość...

Leki biorę od kilku ładnych lat, przez ten czas były zmieniane kilkanaście razy i również w różnych kombinacjach. Pomagają, ale nie na tyle, abym mogła normalnie funkcjonować. Odrealnienie towarzyszy mi od paru lat, przeważnie trwa to całymi dniami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×