Skocz do zawartości
Nerwica.com

Derealizacja. Depersonalizacja.


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

Ola, mnie jak sie pojawia DD to tak sama z siebie nigdy mi nie mineła, zawsze musialałam uderzyc w to lekami, inaczej sie saczyło za mna miesiącami:( Równiez mam nadzieję że to nam przejdzie i poczujemy sie dobrze, oby.

 

Balladyna, to fajnie z takie zajęcia pozwalaja Ci sie nieco oderwać od tego. Ja bedac w pracy niestety nie p[otrafie sie skupic na niej, tylko ciagle czuje sie tak dziwnie i inaczej postrzegam ludzi, otaczajaca rzeczywistośc. Wczoraj robiłam sobie małe porzadki w szafce z ubraniami, ale mimo zajęcia czuła to :?

 

Czy Wy dziewczyny w tym stanie tez macie porblem ze skupieniem sie na jaqkims ulubionym programie czy nawet filmie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

szczerze, ja już nie wierzę że kiedykolwiek wrócę do świata, co za choojnia kurva, nie mam juz sil, dzis tak smao zle jak wczoraj, bardzo dotkliwe powiekszenie dereal...buuuuuuu :why::why:

 

co do leków i ich zależności z dd- ja przed braniem wenli miałam dd, na wenli też, teraz rzuciłam miesiąc temu i również nic się nie zmienia co do dd, więc...ja już nic nie wiem, a przecież i tak mnie już nie ma...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eurydyka1, wspolczuje naprawde :( bo wiem jak sie bardzo meczysz, gdyz sama sie z tym gównem meczę niemiłosiernie :(

 

-- 18 cze 2014, 19:33 --

 

fajnie jakby sie wypowiedziała jakas osoba której przeszło DD. Może neuroleptyki jakies, prosze niech ktos sie wypowie komu to minęło....... :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ladywind, co do skupienia sie na czymkolwiek, to tez mam z tym ogromny problem, wlasnie po pierwsze oczywiscie nie jest mozliwe odczuwanie nawet minimalnej przyjemnosci z obejrzenia filmu, a co gorsze - wlasnie nawet nie da się 'wciągnac' w dany film, skupic na akcji ;/ jak na trochę uda mi się czasem 'wejść' w akcję, to jest wielkie święto i mam przynajmniej parę chwil spokoju i niemyślenia o tym, że prawdopodobnie wpadłam już w psychozę :evil:

 

godiznę temu udalo mi się wyjsc z domu, od przedwczoraj znow się nie ruszałam z wlasnych czterech scian, kurde jak dzis poszlam sie przejsc po okolicy, to musialam sie ciagle w myslach z kazdym krokiem uspokajać: 'przeciez tu jestes, przestan, nie mysl ze te drzewa to fikcja, one tu są, istnieją, spokojnie, nic się nie stanie, nie wpadasz w psychozę, spokojnie spokojnie' i z tym glosem jakoś przeszłam chyba 20 minut i wróciłam...

 

echm. nawet w takim stanie nie umiem składnie pisac, boze....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eurydyka1, no własnie, mam identycznie z tym skupieniem sie na filmie czy czymkolwiek innym. To pokazuje jak bardzo jestem w tym pasludnym stanie, kiedy mysli sa skierowane tylko na nasza psychike zas my nie potrafimy sie od tego oderwać, zapomniec o tym.

,

Jak jestem w pracy to bardzo dziwnie postrzegam klientów, przygladam sie im, czuje sie bardzo obco, tak jakbym była jakas inna od reszty choc wiem ze nie jestem, wiem ze to DD powoduje takie odczuwanie rzeczywistosci:/

 

Z tym składnym pisaniem to sie nie przejmuj, ja w tym stanie to mam ogormna pustke w głowie, że nie potrafie z kims na zywo sensownie pogadac ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też mam derealizację, ale głównie w obcych budynkach z reguły dużych typu kościól, choć w mniejszych takżw się zdarza jak np na terapii. Czasami na dworze też się pojawia, ale zdecydowanie rzadziej. Dodatkowo występuje w środkach transportu. Nie wiem czy jakieś leki na to pomagają, mi żadne niestety. Terapeutka coś mówiła, żeby siebie pytać czego się boję, ale jakoś tak wyszło, że nie dokończyliśmy tematu....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie, ja mam derealizację tak na prawdę od dziecka. Tylko teraz ona się nasiliła. Mam wrażenie jakby to było kontrolowanie duszy. Mam też depresję i brałam leki, a na nich miałam większą derealizację. Do tego to osobowość mi się rozpieprzyła całkiem. Depersonalizacja... Tak piszę to żeby się podzielić tylko, bo ten post nic nie wnosi. Derealizacja mi zazwyczaj mijała jak dużo pracowałam. I też jak dużo pracowałam to się pojawiała. Ha...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam pytanko do Was. Czy Wy też postrzegacie swój dom jako jedyną realną rzecz na tym świecie?

Mam okropną agorafobię, fobie społeczne, nerwicę lękową, jakieś depresje - ogólnie jestem chujwico. Rzadko opuszczam swój pokój, a co dopiero dom. Gdy już wyjdę (bo muszę ;_;), to od razu pojawia się w mojej głowie myśl "czy to co widzę jest realne?". Zaraz potem próbuję sobie wytłumaczyć, że to wszystko jest realne, tylko muszę się od nowa do tego przyzwyczaić.

Kolejna sprawa to takie dziwne shizy. Idę ulicą i nagle sobie myślę "a jakbym nagle zapomniał gdzie idę?", albo "a co jeśli będzie szedł znajomy, a ja go nie poznam?".

Patologia jakaś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziś się budzecz takim uczuciem.. jakbym nie ogarnial. i wgl wydaje misie teraz że wszystko co robię to robie wctakim dziwnym stanie.. jakbym ciagle byl po narkotyku.. taki stan.. i ni chujaidzie piczuc normalność..

 

też takie cos macie? ze odczuwacie tak inaczej o wiele rzeczywistośc. ze macie taki stan.. dziwny.. taki no nawet nie wiem jak go opisać.. opiszcie proszę jak wy się czujecie.. jaki macie stan jak go odczuwacie..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy komuś pomogły leki na derealizacje? jeśli tak to jakie? już mam dość tego dziwnego stanu :?

 

Tak, w pewnym stopniu ulżył Citronil (citalopram). Choć oczywiście nie uwalił derealki ale mogę zacząć próbować z nią walczyć i w miarę funkcjonować.

 

-- 05 lip 2014, 23:21 --

 

P.S.1 Padło pytanie czy komuś przeszło. Tak, mi przeszło po paru latach. Wytraciło się w jakiś sposób ale i włożyłam masę pracy w jeżdżenie po mieście (bo z tym był kłopot). I zmieniłam miejsce zamieszkania oraz poszłam na drugie studia. Wszystko bez leków i jakiejś dobrej terapii. Natomiast wydaje mi się, że każda odsłona derealki jest nieco inna, inni jesteśmy też my i inaczej traktujemy kolejne remisje (mam na myśli przypadki osób, którym derealizacja wraca, tak jak np. mi).

P.S.2 Zauważyłam jedną rzecz, która charakteryzuje wiele postów zamieszczonych tutaj. Bardzo dobrze rozumiem stan, w którym się znajdujecie (sama przeżywam go codziennie) i wiem jak wielką może powodować frustrację, złość, niechęć, utratę sensu życia, panikę, przerażenie, lęk, nienawiść do świata i siebie, zniecierpliwienie, smutek, żal, zazdrość a przede wszystkim - ogromną bezsilność. Wszystkie z tych odczuć są naturalną konsekwencją naszego stanu, niemniej, niektóre z nich (nie wszystkie) powodują to, że może być ciężej zmienić nasz styl myślenia a tym samym - wyjść z derealizacji. Kluczem do wyzdrowienia czy podjęcia prób wyjścia z derealki (co JEST jak najbardziej MOŻLIWE) jest zaakceptowanie naszego stanu i życia. Jest to jedno z zaburzeń, tak samo jak inne. Najbardziej pozytywna wiadomość jest taka, że jest ono jak najbardziej odwracalne. Jeśli wciąż będziemy zastanawiać się "czy tu jestem", "czy to miejsce jest realne", "czy ja istnieję", jeśli będziemy wciąż pilnować żeby wszystko czuć, odbierać, żeby się nie zgubić, żeby tylko mnie to nie złapało to tym samym utrudnimy sobie wyjście z tego stanu. On jest. Pewnie będzie mi towarzyszył przez jakiś czas, krótszy lub dłuższy. Jest wynikiem mojego ogromnego stresu, odgrodzeniem się od świata, w którym wyrządzono mi krzywdę; miejsca, w którym dane mi było przeżyć tak wiele negatywnych emocji. Przeszłości i ludzi nie zmienię ale mogę postarać się krok po kroku wychodzić z mojego odgrodzenia się od świata teraz. Muszę zaakceptować tę reakcję i uwierzyć, że NIGDY NIC mi się nie stanie. Odczuwam derealizację, nie mogę iść dalej/wyjść z domu/pojechać gdzieś/normalnie funkcjonować. Akceptuję to. Ok. Teraz chcę podjąć kroki, które pozwolą mi powoli wychodzić z tego. Bo jest to możliwe. Mam czas i daję sobie czas. Tyle ile trzeba. Staram się myśleć pozytywnie, cieszyć się z każdego sukcesu, układać sobie życie na swój sposób (jest to możliwe). Wszytko się ułoży. Wyjdę z tego. Moje życie ma sens. Jestem mocnym człowiekiem. Dam radę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przerażające ,że nie potrafisz oddychać przez depersonalizację ? Czy to skutek lęku panicznego który się pojawia wraz z deperso.?

W większości przypadków żeby z tego wyjść należy najpierw uporać się z lękiem.

 

Chodziło mi o odczucie derealizacji. Gdy wszystko wydaje mi się oddalone, nierealne, dziwne, strasznie obce, zaczynam się strasznie bać, ogarnia mnie jakiś ciężki do zinterpretowania rodzaj paniki i wtedy mam problem z oddychaniem, zaczynają mi lecieć łzy i czasami bardzo długo nie mogę się uspokoić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej, od dawna chciałam Wam to napisać, ale długo nie byłam w stanie zebrać myśli, może dziś się uda..chodzi mi o pewien sposób - a raczej zmianę dotychczasowego sposobu myślenia o swojej DD, może komuś się przyda.

 

A zatem: parę tygodni temu przeczytałam na innym forum o podobnej tematyce historię pewnego chłopaka, który 2 lata już męczył się z ogromną, nieustającą, całodobową dd. Pewnego dnia poszedł do pani psycholog (albo terapeutki? nie pamiętam), która wyraźnie nie miała doświadczenia w pracy z osobą zderealizowaną. Niezbyt rozumiała o co mu w ogóle chodzi, co on przezywa.. i nagle w pewnym momencie spotkania, powiedziała następujące słowa: hmm no tak tak, ciężka sprawa, ale...co jeśli ta derealizacja będzie już panu towarzyszyć przez całe życie??

 

Facet się wkurzył, zwyzywał ją, wyszedł ze spotkania. A później...zaczął sobie wspominać te słowa, już bez tych złych emocji, bardziej 'racjonalnie'. Zorientował się, że kurde, faktycznie, co jeśli to już jest jego całe życie? Życie z dd? Więc skoro nie ma szans na poprawę, to może po prostu powinien zacząć uczyć się z tym żyć, a nie tracić czas na wegetację przerywaną krótkimi chwilami prześwitów?

 

Jak pierwszy raz przeczytałam tę historię, poczułam podobny 'szok', co ten facet. Przecież z dd nie umiem żyć, nie da się, ona mi wszystko zasłania i jest źródłem wszystkim moich niepowodzeń - to przez nią po raz drugi nie zdałam pierwszego roku studiów, to przez nią mam niemal zerowe kontakty z ludźmi, to przez nią nie jestem w stanie stworzyć głębszych relacji, bo mam ogromny deficyt uczuć, to przez nią zamknęłam się na kilka tygodni w domu..

 

Jakoś w zeszłym tygodniu przypomniałam sobie o tej historii na nowo i pomyślałam - hm czemu nie? W sumie od 2 lat tkwię w tym bagnie i nic się nie zmienia, czasem mam mały prześwit, najczęściej jednak "mnie nie ma" (mój stały tekst opisujący brak jakichkolwiek uczuć). Tydzień temu jak zwykle byłam w beznadziejnym stanie, cały dzień leżałam, totalne otępienie itd. Zaczęłam się zastanawiać - mogłabym iść na spacer, ciepło przynajmniej..ale znowu słońce strasznie ostre, a na moją dd to paskudnie wpływa, to lepiej nie, nie mam i tak siły..ale zaraz, skoro spacer nie wpłynie w korzystny sposób na dd (nie zniesie jej), a leżenie całą dobę w łóżku - również nic nie zmieni, to może lepiej jednak wyjść z domu? Wyszłam, było ciężko, bałam się że nie trafię na działkę, chociaż chodziłam tam setki razy (btw w takiej większej dd mam uczucie, jakby dojście z punktu A do punktu B było wręcz niemożliwe do wykonania - wszystko jest tak 'daleko' - i dosłownie i w przenośni).

 

I tyle, nic to nie zmieniło, ale przynajmniej nie siedziałam w domu..ostatnie parę dni znów się 'zapuściłam', nie mogłam myśleć w taki sposób, jaki tu wyżej opisałam - myślę, że dochodzą tu do głosu dawne (zakryte obecnie przez dd) i wyuczone schematy depresyjnego myślenia i negowania małych codziennych sukcesów. Wszystko to dla mnie za mało, za mało.. ale tez nie ma potrzeby się 'napinać', przyszedł następny dzień i dziś znów mogę spróbować zastosować się do tej metody.

 

PS. Historia zderealizowanego chłopaka skończyła się happy-endem - po paru miesiącach życia "pomimo" dd (albo wręcz "z" dd), przestał o niej myśleć, a tym samym ona-derealizacja..ustąpiła całkowicie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja już mam deralizację od listopada 2012 jest i chyba się do niej przyzwyczaiłem normalnie pije alkohol trenuje wszystko ogaraniam.Czasami przychodzi moment że mam dość jej ale szybko sobie mówię że dam radę i będzie dobrze teraz od 2 tyg nie piję i chcę wejść na lek sulpiryd czytałem o nim że jest jednym z nielicznych leków który pomaga na dd,Chciałem tylko przypomnieć że wcześniej przed dd miałem jakieś tam małe napady lęków i paniki ale w listopadziej 2012 wyjechałem za granicę do pracy i tęsknota zorała mi psyche do końca ;p.Ciągle myślałem o żonie i dziecku że coś i m się stanie że już ich nie zobaczę i dostawałem napady paniki.Przez te 8 dni co byłem to po pracy piłem żeby nie myśleć o tym wszystkim spałem po 1,5 godz w nocy,pamiętam że 6 dnia w pracy przysypiałem i sam już nie wiedziałem czy to prawda czy sen.Musiałem wrócić i wróciłem już z dd ale zrozumiałem że ją mam dopiero po miesiącu czułem że coś jest nie tak pamiętam jak pytałem żony czy to nie sen czy na pewno tu jestem.W grudniu po ostrym piciu dostałem na drug dzień ataku paniki że coś jest nie tak i po czytaniu na forum zrozumiałem że mam dd ehhh najgorszy był strach że to schizofrenia ale już od roku nie mam tego strachu tylko zacząłęm popijać alko nie potrzebnie ale teraz się biorę od września chcę wejść na lek zobaczymy jak to będzie a depersonalizacje miałem może z 4 razy nauczyłem sie ją kontrolować po 2 razie wmawiałem sobie że to miłe uczucie i przechodziło ale z derazlizacją tak nie mam mówieę sobie że miłe uczucie a nie schodzi ale i tak to co było na początku a jest teraz to inna bajka pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam czasem depersonalizację/derealizację, zwłaszcza po zbyt długim zamartwianiu się, jak już się nim zmęczę i powracam do normalnych czynności czuję się dziwnie ale nie w negatywny sposób, bez żadnych lęków. Po prostu widzę wyraźniejszy kontrast między tym jakie życie prowadzę normalnie a jakie podczas dołowania się. Nie przeszkadza mi to uczucie jakoś mocno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×