Skocz do zawartości
Nerwica.com

Chcę wygrać walkę z nerwicą


nerwica lękowa

Rekomendowane odpowiedzi

Witam.

Szukam od pewnego czasu miejsca gdzie będę mogła znaleźć pomoc i myślę, że dobrze znalazłam. Choruję (choć nie byłam z tym ostatnio u lekarza) na nerwicę lękową od ponad 2 lat - non stop. Od tego czasu rzadko wychodzę z domu, rozmawiam jedynie z rodzicami (którzy mieszkają w innym mieście) i z moim partnerem, z którym jestem 4 lata. Mieszkamy razem. Między nami jest wszystko OK, nie mamy problemów finansowych, moje życie powinno być szczęśliwe....Nie wiem też jakim CUDEM skończyłam studia (z wyróżnieniem w 2008roku)i dałam sobie radę na tych studiach bo było ze mną bardzo źle.

Nie wiem w zasadzie od czego się zaczęło. Zawsze byłam nieśmiała i nie lubiłam poznawać nowych ludzi, nie jestem wylewna, jestem typową domatorką. Kierunek moich studiów wymagał ode mnie odwagi w kontaktach z ludźmi oraz umiejętnosci aktorskich, których nie mam :( Zaczęło się chyba od tego, że byłam w tym gorsza od innych studentów i czułam się gorsza (niska samoocena,brak pewności siebie) Wstydziłam się występować publicznie i zżerały mnie nerwy przed kolejnymi zajęciami. Nie dawałam rady. Ale nie chodziło tu tylko o to, że denerwowałam się zajęciami....Zaczęłam BAĆ SIĘ LUDZI, nie potrafię tego teraz wyjaśnić. Nie pracowałam ucząc się, teraz też nie pracuję (bo mam lęki). Spotykałam się ze znajomymi tylko w weekendy raz na miesiac (studia zaoczne) i poza tym nie miałam z nikim pogadać - całkiem zamknęłam się w sobie (jedyne oparcie miałam w partnerze) Doszło do tego, że na zajęciach trzeba było powiedzieć coś o sobie i gdy dochodziła "kolejka"do mnie - przychodził atak (typowe objawy nerwicy) w czasie którego dodatkowo cała się trzęsałam - głowa, ręce, nie potrafiłam myśleć sensowanie i wypowiedzieć się. uciekałam z sali pod pretekstem tego, że nie lubię mówić o sobie, że źle się czuję, że jestem chora itp i dzwoniłam po mojego M i z płaczem wsiadałam do auta i jechaliśmy do domu. Opuszczałam przez to masę zajęć (na 4 roku miałam z soba straszne kłopoty) Na dzień dzisiejszy nie mam pracy (mimo wykształcenia, chęci), nie mam znajomych, całkowicie oddaliłam się nawet od rodziny mojego M bo nie potrafię ostatnio rozmawiać z ludźmi - czuję jakbym była DZIKA i nie potrafiła się wypowiedzieć na żaden tema (mój M jest bardzo gadatliwy co mnie bardzo denerwuje czasami bo gdy spotka kogoś znajomego i gada - ja chcę uciekać i nie wiem co mam ze sobą zrobić) Nie wychodzę sama z domu (prócz wyjść z psem gdzieś na bok) Zawsze jest przy mnie mój partner. Razem robimy zakupy, razem wszędzie wychodzimy (oczywiście nie ma mowy o przyjśćiu znajomych - bo on ich ma), jeśli coś trzeba załatwić on robi to za mnie - Sama nie pójdę do sklepu - wygląda na to, że boję się SAMODZIELNOŚCI (kiedyś tak nie miałam - jakieś 2-3 lata temu) Kiedy MUSZĘ załatwić coś samodzielnie i gdy nadchodzi ta data jestem coraz bardziej roztrzęsiona i wciaż nękają mnie myśli - nakręcam się tak, że w owy dzień nie jestem w stanie normlanie funkcjonować. Ostatnio musiałam iść do banku wypłacić pieniążki i niby nic się tam nie dzieje (mam świadomość tego, że nic mi się nie stanie ale boję się, że przyjdzie atak i jak myślałam o nim to on przychodził)siedział obok mnie mój M i ta sama ciha i tajemnicza bankowa atmosfera i moje nakręcanie się kilkudniowe spowodowało, że nie byłam w stanie normlanie czytalnie się podpisać bo cała dłoń mi aż latała, musiałam poprawiać podpis (wyobraźcie sobie jak się czułam jak babka patrzyłą mi na ręce :roll: ) Przez caly czas grzebałam w torebce, coś poprawiałam żeby tylko nie złapać kontaktu wzrokowego z panią z banku - i tak mam z każdym z którym mam kontakt bezpośredni - UNIKAM KONTAKTU WZROKOWEGO. A po całej operacji uciekłam z banku jak oparzona i wpadłam w histeryczny placz, że to znowu przyszło. Każdy myśli że jestem niedostępna, paniusiowata itp ale ja po prostu mam dystans straszny do ludzi i z nimi nie rozmawiam - Na zewnątrz na tyle na ile mogę - gram i zżera mnie to od środka. Moje lęki i ich objawy staje się momentami nie do zniesienia :(

Czego się boję - Boję się ludzi, kontaktów z nimi i rozmowy twarzą w twarz, tego, że będę musiała rozmwiać i słuchać i patrzec na nich, boję się tłumów i nie chodzę nawet do lekarza bo wiem, że muszę stać w kolejce - mam wtedy wrażenie, ze wszyscy na mnie patrzą a ja zaczynam się trząść z nerwów. Od wyjsćia z domu chodzi za mną nieustanna, natrętna myśl, że ONI na mnie patrzą, oceniają, może zaraz ktoś mnie zaczepi i o coś spyta. Boję się ludzkiego wzroku, nie potrafię rozmawiać blisko oko w oko bo zaczyna mi się trząść głowa (to mój największy problem bo ręcę jakoś można schować, serca bijącego nie widać...) Najlepiej czuję się wśród ludzi, którzy nie naruszają mojej intymności, którzy niczego ode mnie nie chcą. Czasami chciałabym się schować do dziury bo mam ich dosyć - chyba nie lubię ludzi. Nie wiem dlaczego ale odkąd "zachorowałam" zaczęłam we wszystkich widzieć tych złych, tych którzy mnie nienawidzą i chcą dla mnie źle, tych którzy wciaż mnie oceniają i czekają aż mi się noga powinie i tych, którzy (co jest chore) wiedzą, że się ich boję....Bo ja się boję ludzi - strsznie. Rozmawiając z kimś "słucham" na początku ale kiedy rozmowa trwa dłużej niż minutę zaczynam szukać pretekstu do ucieczki bo czuję, że nadchodzi ATAK...Nie wychodzę z domu bez wzięcia Persenu (rano 1 lub 2 tabl) i wypicia melisy...Mało to pomaga.....wiecznie czymś się przejmuję!!

Moje objawy - Panika, strasznie bijące serce (rzuciałam papierosy i nie pale), potliwość, trzęsą mi się ręce - do tego stopnia, że nie mogę utrzymać długopisu ale naj naj najgorsze dla mnie są drgawki głowy i napięcie mięśni, które towarzyszy mi zawsze i wszędzie stąd też unikam wszystkiego :( co wiąże się z ludźmi. Nie opuszcza mnie też przyspieszony oddech i w momencie ataku mam duszności ale pewnie znane są wam te objawy. Mogłabym znieść wszystko i wychodziłabym do ludzi tak jak kiedyś ale z tą głową nie moge sobie poradzić. Kiedy rozmaiwam z kimś i jak wiadomo dochodzi do kontaktu wzrokowego następuje u mnie spięcie mięśni szyi i kilkukrotne drgawki głową, których nie mogę opanować. Zaczynam się wtdy dziwnie zachowywać, nic nie mogę powiedzieć i szykuje się do ucieczki.

Chcę walczyć z tymi okropnymi objawami nerwicy a z nią samą ale jak widac od 2 - 2,5 roku nie wychodzi...chciałabym móc normalnie żyć, zaprosić kogoś do siebie, pogadać bez natrętnych myśli - "CZY SIĘ NA MNIE POPATRZY CZY NIE POPATRZY?"

Planuję iść do psychologa ale nie wiem czy mi pomoże ;( Macie też taki objaw jak drżenie głowy??? Przez to nie mogę norlmanie funkcjonować - wstydzę się tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Na początek powiem, witaj w klubie ;]

Twoje objawy, jak dla mnie, wskazują na 90% na nerwicę lękową (ja mam prawie takie same). Z nerwicą lękową można sobie poradzić. Teraz chciałbym pojaśnić Ci parę rzeczy.

Czego się boję - Boję się ludzi, kontaktów z nimi i rozmowy twarzą w twarz, tego, że będę musiała rozmwiać i słuchać i patrzec na nich, boję się tłumów i nie chodzę nawet do lekarza bo wiem, że muszę stać w kolejce - mam wtedy wrażenie, ze wszyscy na mnie patrzą a ja zaczynam się trząść z nerwów.....

Nie boisz się niczego z tego co wypisałaś. Też przez długi czas myślałem, że się boję ludzi... W jakim grubym błędzie byłem.. To co naprawdę się boisz, jest w Tobie, nie na zewnątrz. Jeśli chcesz się dowiedzieć co to jest, musisz koniecznie rozpocząć psychoterapię!!

Macie też taki objaw jak drżenie głowy???

Objawów jest tyle, co ludzi chorujących na nerwice. Niektóre są uniwersalne. Nie jest ważne, jakie to objawy masz, ile ich masz, tylko dlaczego je masz. Twoje objawy to odpowiedź organizmu. Odpowiedź na?? No właśnie, zgadłaś, na lęk.

Chcę walczyć z tymi okropnymi objawami nerwicy a z nią samą ale jak widac od 2 - 2,5 roku nie wychodzi...chciałabym móc normalnie żyć.... Planuję iść do psychologa ale nie wiem czy mi pomoże

Pomoże. Jeśli trafisz do odpowiedniego i mu zaufasz.

 

Powodzenia, pozdrawiam 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję i witaj w klubie :) W zasadzie to mi nie do śmiechu... :cry:

 

Dzis zawzięłam się i poszłam sama do sklepu osiedlowego (wolę samoobsługowe) i akurat miałm to szczescie że nikogo nie było. Za mną weszła grupka młodych chłopaków i od razu zrobiłam się spięta bo słuchali jak kupuję :( Ja wiem, że to się może wydać śmieszne ale nie umiem wbić sobie do głowy, że NIC MI SIĘ NIE STANIE i tak naprawdę obcy ludzie mają w dupie głęboko to, co ja robię, jak wygladam i co mówię - wszyscy mają swoje życie - ja to wiem, a jednak ten LĘK we mnie siedzi i nie chce odejść - Ja chyba za mocno się nakręciłam - wybrałam sobie miejsca w ktorych (jak twierdzę) czuję się lepiej (jakiśtam sklep, miejsc, poczta na takie i takiej ulicy...) i gorzej (taki i taki bank, inna poczta, URZĄD - każdy ) I w tych "gorszych" miejscach zaczynam panikować.....

Mam blokadę przed pójściem do psychologa (wolałabym żeby on przyszedł do mnie ale tak się nie da) - boję się załatwić tę sprawę - czyli zadzwonić, zerejestrować się i odczekać swoje w kolejce - wiem, że nie dam rady!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nerwica lękowa, :) :) witaj, uśmiecham się na początku bo to co piszesz tak bardzo dobrze jest mi znane :) i miło poczytać o swoich problemach pisanych przez kogoś innego. Powiem ci tak rozumiem co to znaczy BAĆ SIĘ LUDZI. Też nie umiem tego wytłumaczyć ale caaałe młode życie to zawsze ta cholerna blokada, poczytaj temat fobia społeczna, oczywiście nie przypisuj tego od razu sobie :) po prostu poczytaj bo wile osób tam piszę o takich właśnie objawach i problemach, myślę że u nas ta jakąś wrodzona cichość, czy chorobliwa nieśmiałość, nie mogę w tym momencie innego słowa znaleźć :) powoduje że my wraz z wiekiem i z większym naporem świata i rzeczywistości na nas mamy coraz większe problemy z przyswajaniem tego, tych nowych ludzi, tych wszystkich sytuacji z którymi musimy się coraz częściej mierzyć, wiem że to dla niektórych może być błahe bo jak to można ni eiść do BAnku czegoś załatwić ale to nie takie proste...

w sumie to sam nie wiem od czego to jest, pewno od życia które nas że tak powiem nie rozpieszczało, zawsze jakieś realne problemy, u mnie to chyba też akurat predyspozycja genetyczna, miałem tak od podstawówki aż do 21 roku życia, cichy domator, lubiący własne towarzystwo, technikum był koszmarem jak się musiałem wypowiedzieć, głosu w sumie wtedy nie miałem, ręce latały jak oszalałe i ta trzęsąca się głowa to było jedno z najgorszych objawów, do tego oczywiście brak czegokolwiek w głowie, brak jakiegokolwiek wyrazu który mógłbym wypowiedzieć, co do załatwiania czegoś w urzędach itp to często, zawracałem spod drzwi i wracałem do domu, małymi uliczkami, żeby tylko nikt nie widział mnie za bardzo, bo miałem wrażenie że wszyscy patrzą...

A jak patrzyli mi na ręce to nic nie byłem w stanie zrobić, próbowałem się przełamywać wiele razy, czasem wychodziło ale byłem zlany jak mysz, a kolejny raz znowu to samo.

Mnie to przeszło ale wtedy kiedy poprawiłem pewność siebie, podniosłem własną samoocenę, te czynniki myślę w tym są bardzo ważne, ale i to czy wiemy od kiedy się to mogło zacząć, w dzieciństwie czy kiedy?. Studia przez to zawaliłem bo nie chodziłem na zajęcia. Wiele mi jeszcze z tego zostało, ale to jest dzień do nocy jeżeli o to chodzi bo teraz walcze z czym innym ale to inna historia.

My boimy się najbardziej sytuacji w których możemy ulec kompromitacji , ja nawet tak jak pisałaś boję się że ktoś spyta mnie o drogę, bo co będzie jak źle wypadnę...

Tak to u mnie wygląda, więc nie jesteś sama :)

Pozdro! A psychologa spróbuj, wiesz że samo pójście tam i powiedzenie o tym to już sukces :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jak widać nie jestem sama - jestem w szoku ilu jest takich ludzi na świecie. Koszmar.

 

Tak - masz rację - chodzi wyłacznie o niską samoocenę, brak pewności siebie. Zawsze byłam nieśmiała i wszystko mnie przerażało. To wina także moich rodziców (niestety, choć teraz są wspaniali), którzy nie potrafili chwalić mnie jako dziecko, za moje osiągnięcia (a było ich sporo). Ja - przez to, że odizolowałam się całkowicie od ludzi - byłam PRYMUSKĄ na studiach...Jedyne co robiłam to uczyłam się i bdb zaliczałam wszelkie egzaminy (pisemne egzaminy w ogóle mnie nie stresowały ale na ustnych miałam trzęsawkę - przez to oceny były słabsze) Ale o dziwo na obronie pracy magisterskiej tak bardzo się spięłam, że sama się sobie dziwię - odpowiedziałam na luzie i dostałam 5 (byłam obeznana z temtem, więc nikt mnie nie mógł zagiąć ;) )

W normalnych kontaktach z ludźmi brakuje mi pewności - Mam czasem takie wrażenie, że rozmawiając z kimś od razu staję obok siebie i patrzę na swoje zachowanie, oceniam siebie - jak w lustrze....I zaczynam się tak bardzo kontrolować, że jestem nienaturalna w swoich wypowiedziach i zachowianiach. Byłam w wieku 10 lat (bo już wtedy miałam problemy z żołądkiem i bólami głowy z nerwów) w szpitalu i skierowano mnie do psychologa dziecięcego, który stwierdził (mam tę kartę do dziś i często ją czytam), że jestem nieprzystosowana do życia, jestem zbyt wrażliwa bo ten świat ogarnąć...To do tej pory się nie zmieniło - miałam na jakiś czas "wolne" z nerwicą - nie wiem dlaczego - nadszedł taki dzień - poszłam do liceum i (mimo to, ze nadal byłam nieśmiala) nabrałam większej pewności siebie, miałam koleżanki, chłopaka (nie chodziłam nigdy na imprezy bo mnie to nie bawiło - nie dlatego, że się wstydziłam, ale wolałam siedzieć sobie w domu i słuchać muzyki lub czytać ksiażki) Moja nerwica pojawiła się na studiach na II roku (także długo miałam z nią spokój) ze zdwojoną siłą - tak mocno daje się teraz we znaki, że nie mogę normlanie funkcjonować....

 

Jak Tobie udało się podwyższyć samoocenę???? Byłeś u psychologa???

 

Dziwne to moje zachowanie bo nie powinnam być "dzika" - powinnam mieć wysoką samoocenę i być pewna siebie, bo nie jestem brzydka, mam wyższe wykształcenie (z którego jestem bardzo dumna - to dla mnie sukces) Problem w tym, że wciaż wytykam sobie jakieś wady i prześwietlam się na wylot. Chcę iść do kina, chcę robić SAMA zakupy a nie ciągać mojego faceta z każdym razem - chcę SAMA iść do Rossmana jak normalna kobieta, chcę mieć jakiś cel by do niego dążyć - ale co z tego jak pieprzona nerwica nie daje mi normalnie żyć?! Codziennie myślę o pójściu do psychologa ale się boję - wie, że muszę to przezwyciężyć ale nie wiem jak. Wczoraj skonczył mi się persen i poszłam z moim facetem na zakupy i zachowywałam się jak dzikus - oblatywałam stoiska jak najszybciej byleby tylko iść szybko do kasy (oczywiście uciekając od ludzkiego wzroku) i zmykać do domu :cry: Ciekawe jak ja w ogóle znajdę pracę...

 

[*EDIT*]

 

Przeczytałam poraz pierwszy swój pierwszy post i zauważyłam, że wkradło się tam kilka błędów (np. ciha :oops: O matko!) Jak piszę jakikolwiek post to nigdy nie czytam go zanim wyślę bo piszę zazwyczaj spontanicznie, więc literówki beda pewnie często się zdarzać za co z góry przepraszam

 

:roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem dosc przewrotnie :D powinnismy byc dumni z faktu ze nie potrafimy oklamywac wlasnych emocji, oszukiwac umyslu i ciala. ''Nerwica'' to taki dar, dzielo naszej nieomylnej podswiadomosci, która w ten sposób zmusza nas do wziecia sie za wlasne zycie. Traktowanie nerwicy jak wroga jest nieporozumieniem, bo jest to nasz sojusznik ( tak wiem, potrafi niezle dowalic). Jesli odpowiednio podejdziemy do tematu, przestaniemy sie skupiac na objawach a spróbujemy znalezc najwazniejsze czynniki, przekonania i przeswiadczenia które nas ograniczaja i tlamsza doznamy ''oswiecenia''. Kilka kroków w przód, kroków odwagi i czeka nas wspaniale zycie. Zycie które dla wiekszosci ludzi zyjacych w ''wyscigu szczurów'' jest czyms nieosiagalnym. Dostalismy wspaniala inteligencje i wrazliwosc których nie wykorzystujemy. jak to mówia zdrowe kopniecie sie w dupsko jest wskazane :D

 

Choruje od ponad 8 lat, przechodzilem juz wszystkie etapy i najgorsze objawy. To o czym piszesz, drzenia, dretwienia szyi itd. to byl mój chleb powszedni. Wyszedlem ze wszystkich objawów wlasna praca a takze dzieki temu ze rozpracowalem wiele z mechanizmów z którymi sie scieramy na codzien próbujac przezyc kazdy dzien.

 

Wiem tez ze to co sie dzieje teraz ze mna czyli potworne problemy z pamieca, koncentracja i jasnym mysleniem to nic innego jak wskazówka ze cos nadal w moim zyciu nie gra tak jak powinno. Mialem wszystkie opisane przez Ciebie objawy plus tysiace innych. Moje emocje przerzucaly sie z jednego miejsca w drugie poniewaz nie rozwiazywalem problemów. Objawy sie przerzucaja dotad az sie nie przerwie zamknietego kola nerwicowego. Martwimy sie o nasze zdrowie ze wzgledu na objawy, ponownie nie wnikajac w nasze wnetrza.

 

Pierwsza wazna sprawa: Jestem dumny ze znajduje sie wsród takich ludzi jak wy, dzielac te same przezycia, odczucia itd. Jestescie nie zrozumcie mnie zle, elita tego swiata. Posiadanie w sobei tak cudownego systemu, pomimo tego ze wrazliwego jest czyms naprawde swietnym.

 

Druga sprawa wazna : zalecam ksiazke Anthony Robbins '' Obudz w sobie olbrzyma'' - proste kroki do zmiany emocji, pozbycia sie leków.

 

p.s.- przepraszam za brak polskich znaków, pisze z zagranicy :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiem dosc przewrotnie :D powinnismy byc dumni z faktu ze nie potrafimy oklamywac wlasnych emocji, oszukiwac umyslu i ciala. ''Nerwica'' to taki dar.

 

Ja bym do tego tak pozytywnie nie podchodziła....Wolałabym innego rodzaju DAR :roll: Jestem przerażona tym co mnie spotkało...Jak można być dumnym z czegoś co rujnuje Twoje życie i pozbawia Cię radości z niego?! Przepraszam ale nie pojmuje tego...

 

To o czym piszesz, drzenia, dretwienia szyi itd. to byl mój chleb powszedni. Wyszedlem ze wszystkich objawów wlasna praca a takze dzieki temu ze rozpracowalem wiele z mechanizmów z którymi sie scieramy na codzien próbujac przezyc kazdy dzien.

 

Proszę, napisz jak poradziłeś sobie z tym drżeniem głowy!!!!!!!!!!!!! Bo ja już szłu dostaję za każdym razem kiedy mi zadrży. Dojdzie do tego, że przez to cholerne drżenie nie wyjdę w ogóle z domu :shock:

 

Pozdrawiam i dziękuję Ci za piękne słowa

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przyznam, że zgodzę się z tym co napisał ferrariowner. Jak też usłyszałam od mojej psycholog, te objawy nerwicowe czemuś służą, a temu żebyśmy zrobili porządek ze swoim wnętrzem. :?

 

Wiem, że u mnie w środku jest coś nie tak ale co mam z tym zrobić???????

Nie potrafię pomóc sobie samej - nie mam na tyle zamozaparica

Możesz napisać jak Ty poradziłaś sobie z tymi lękami?? Co powiedział Ci psycholog?

 

Pytam wszystkich ale nikt nie potrafi mi odpowiedzieć na to pytanie :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo raczej nikt Ci tego nie powie. Odpowiedz to Ty, nawet jak opowies zinnym to i tak ty najlepiej wiesz co jest w srodku Ciebie nawet jesli Ci sie wydaje ze nie wiesz. Mówisz ze nie masz tyle samozaparcia, tyle ze tu jest stawka twoje szczesliwe zycie lub to drugie w ciaglym leku. Leki itd powinnas pokonywac na przekór. Boisz sie wyjsc gdzies, idziesz tam na sile, wydaje ci sie ze nie mozesz czegos zrobic, robisz to pomimo odczuc.

 

Napisalem w któryms poscie o ksiazce. Naprawde jesli chcesz wziac zycie w swoje rece, jest bardzo wskazana.

Jesli jestes zagubiona i nie wiesz od czego zaczac, zacznij od psychoterapii. Znajdz dobrego psychoterapeute. Jesli masz jakies pytania to pisz. Wszyscy chetnie odpowiemy. Kazde z nas ma juz jakies doswiadczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Popieram kolege ferrariownera.

 

Ogolnie ludzi sie nie boje, ale swego czasu tez unikalem udzielania sie np dyskusjach na zajeciach, bo myslalem, ze wyjde na glupka :) Jedyna recepta to przelamanie sie i nie zwracanie uwagi na innych,bo tak naprawde wszystko jest kwestia pewnosci siebie.

 

Mi osobiscie bardzo pomogl moj kierunek studiow (dziennikarstwo), gdzie chcac nie chcac musze zbierac informacje poprzez rozmawianie z ludzmi, bo inaczej nic konkretnego nie napisze :). Na poczatku mialem potworne opory, no bo jak tu podchodzic do obcych ludzi i jeszcze zadawac im pytania. Balem sie kompromitacji albo tego, ze z nerwow nie zloze zdania, ale innej rady nie bylo - musialem sie przelamac. Powiem wam, ze przez ostatni rok naprawde bardzo zmienilo sie moje podejscie. Kiedy mam cos do powiedzenia, to nawet jesli nie jestem pewien czy mam racje, zglaszam sie mimo, ze nadal odzywa sie we mnie moja nerwica. Z dziennikarstwem jest troche inaczej, bo jednak mimo wszyskto ludzie czesto bardzo sie stresuja gdy ktos do nich podchodzi z mikrofonem :D Mikrofon zdecydowanie dodaje mi pewnosci siebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No ja obecnie jestem w koncowym etapie, choc nie powiem tez baaardzo trudnym. Moje emocje totalnie opanowaly glowe. Moja pamiec, mysle jak 90 letni dziadzio ale sie nie poddaje. Sa chwile slabosci , ale wiem ze to moje emocje. Wiem ze nic sie nei stalo nagle z moja glowa, jestem swiadomy tego ze tuz przed tym bylo inaczej: sporo pisalem poezji, tworzylem interpretacje ciezkich dziel, mój umysl byl moja najwieksza bronia. Teraz pomimo ze zmienilem sie chwilowo w ''debila'' :D i proste zdania do mnei czesto nei docieraja nadal pracuje nad soba. Chwilami sie zalamuje ale nerwica tylko na to czeka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Leki itd powinnas pokonywac na przekór. Boisz sie wyjsc gdzies, idziesz tam na sile, wydaje ci sie ze nie mozesz czegos zrobic, robisz to pomimo odczuc.

 

Wiem, że trzeba pokonywać trudności ale lęk w tym momencie jest tak wielki, że wiem, że gdybym weszła tam gdzie boję się wejść (bank) - zemdleję a nie chcę zwracać na sebie uwagi. Nawet gdybym nie zemdlała to moje drgawki i roztrzęsienie będa tak straszne, że nie dość, że wszyscy bedą to widzieć, to jeszcze na dodatek zdołuję się całkowicie.

 

Wczoraj znow miałam wypłacic pieniążki w banku i zawróciłam i wybrałam mniejszą sumę w bankomacie (a w kolejce nikogo nie było) Jak zaczynam wmawiać sobie, żeby się nie bać i iść "do przodu" zaczyna się u mnie dławienie w gardle i dziwne mrowienie całego ciała, drętwienie.....Dlatego daję sobie spokój. Wczoraj miałam taki wielki żal do LOSU, że jest dla mnie tak okrutny...Przepłakałam pół wieczoru i nocy a dziś wstałam ze spuchniętymi oczami....

 

Napisalem w któryms poscie o ksiazce. Naprawde jesli chcesz wziac zycie w swoje rece, jest bardzo wskazana..

 

Nie wierzę w to co piszą w ksiażkach...Może nie tyle nie wierzę, co po prostu ksiażkowych rad nie potrafię wdrożyć w swoje życie....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Drodzy koledzy i koleżanki, równiez przeżywam to samo, jednak jako leku używam siebie tzn. samozaparcia w walce z tą kur..wą. Od jakiegos czasu nie poddaje się, wiecie co ja przeżywam, musze wyjeżdzać daleko w sprawach służbowych bardzo często, poza tym studia, tez studiuję daleko zaocznie, jakbym miał siedziec w domu to załamałbym sie totalnie! Zauważyłem jednak, ze kilka takich wyjazdów dodaje mi pewości siebie, mimo, że przez drogę umieram, to po powrocie jestem z siebie sumny i nerwica niema szaaans!!! :D Zaznaczam, ze ja wogóle nie siedze w domu, miałem okres, ze mi psychika siadła i nie mogłem wyjść z domu - taotalne ataki paniki, takie jak na początku nerwicy ok 3 lata temu, teraz postanowiłem się nie poddawać i olewam ją. Ide i wiem, że będzie xle, ale idę rzed siebie, w takiej książce "Oswoić lęk" tak własnie piszą, zęby przyjąć myś o atakach i zaakceptować ja, a mimo tego nie rezygnować z życia - i tak właśnie robię, sądziłem, że ta ksiażka to stek bzdur, jednak zaczynam się przekonywać w praktyce do słuszności twierdzeń w niej zawartych! Nerwico lękowa, nie jesteś sama, ja równiez pamiętam okres z dzieciństwa ok 8-9 rok życia, ne wychodziłe m z domu, bałem się wszystkiego, wtedy nkt nie wiedział co mi jest, później liceum, balety wspaniałe życie, gdzieś o tym zapomniałe, wróciło na 2 roku inzynierki, także nasza historia dość podobna, zresztą jak wielu z nas na tym forum. Tacy już jesteśmy, akceptujmy siebie, COCO JUMBO I DO PRZODU HAHAHAHA :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zazdroszczę Ci arturk podejścia (teraz) do życia - ja mam non stop doła ale.......postanowiłam walczyć - nastawiłam rano budzik i ruszyłam samodzielnie na piechotkę (ok.15min) do Apteki i potem do osiedlowego na drobne zakupki. Całą drogę do Apteki miałam 1000 myśli - złych myśli. Z chwilą kiedy zblizałam się do celu zaczynało mi być słabo ale weszłma do środka (były 2 osoby przede mną) i zaczęło się - atak duszności, chciałam uciec ale twardo stałam i czekałam na swoją kolej (tragedia to uczucie - nie da się opisac co wtedy człwoiek czuje - jakby miał zaraz umrzeć!) i doszło do mnie - ledwie co słowo leku wyszło mi przez gardło - jakbym miała "kluchę" w gardle. Ale udało się, zapłaciłam - gorzej było przy odbiorze reszty bo nie mogłam opanować drżenia rąk :( Ale jaka była moja radość kiedy załatwiłam sprawę i wuyszłam na powietrze :P Potem poszłam do sklepiku i tam już bez żanych problemów zrobiłam zakupy (bo akurat w tym miejscu często przebywam - nie sama ale jednak nie jest mi obce) Wróciłam do domku a mój partner już nie spał i był baaardzo zaskoczony, że PONONAŁAM DZIŚ LĘK ;) Cieszyliśmy się jak głupki - bo to taka błaha rzecz dla innych, zdrowych osób ale ważne, że dziś sie zawzięłam. Przez ten stres nadal utrztymuje mi się "skurcz" w szyi ale teraz jest mi trochę łatwiej. Nie wiem nadal jak w momencie stresującej sytuacji pokonać te moje palpitacje serca i ogólne roztrzęsienie a co najwazniejsze jak pokonać te okropne MYŚLI...Może rzeczywiście kupię sobie ksiażkę, która pomoże mi to przezwyciężyć..... :roll:

 

[*EDIT*]

 

Wiecie co - zmobilizowałam się (ale jak się przy tym spociłam :oops: ) i jestem umówiona do PSYCHOLOGA na czwartek .............O matko już się boję :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Brawooo, widzisz nerwica! Uwierz mi pierwszy raz jest okropny, drugi jeszcze gorszy, natomiast trzeci to totalny koszmar, ale 4, 5, 7... i uwierz mi, niedługo zaczniesz latać jak pershing bez stresów, oczywiście w międzyczasie zadarzy Ci się gorsza chwila, ale nie załamuj się idź 11, 12, 15 raz aż wkońcu będziesz w stanie pójść do psychologa, który Ci pomoże, naprawdę będzie coraz lepiej tylko musisz się zaprzeć i pozwolić się sponiewierać tej szmacie, później wkońcu odpuści, bo przestanie ją to bawić po prostu ;) To tyle, przy tym polecam ziółka na uspokojenie, dietke, zdrowszy tryb odżywiania jednym słowem (nie wiem jak się odżywiasz). Przede wszystkim zapomnij o wierze w siebie i inne pierdoły, bo to tylko dołuje, olej to, bo jak ciągle będziesz myślec to nigdy nie bedziesz zdrowa, olej co ludzie myślą, olej to, że masz atak, po prostu żyj sobie póki co, i wkońcu przyjdzie ten moment kiedy obudzisz sie, a tu psikus - niema bedzie jej i bedziesz szczęśliwa. To długo bedzie trwało, może miesiac, może pół roku, ale warto uwierz mi warto i idź koniecznie do psychologa! Pozdrowienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Idę idę - mam nadzieję, że jakoś wytrwam i się nie poddam przed tym czwartkiem bo teraz mam "dziwne" wrażenie, że nie potrzeba mi tego psychologa ale wiem, że to zgubne....Muszę zacząć rozmawiać i chcę żyć jak normalny człowiek, chcę wychodzić do ludzi i nie myśleć czy się na mnie patrzą , czy mnie oceniają.

 

Nie wiem jak wygląda taka wizyta u psychologa ale mam nadzieję, że kobietka mnie zrozumie i spróbuje mi pomóc - wiem, że to zaraz nie przejdzie bo z pewnością potrzebne będzie dłuższe chodzenie na terapię ale najważniejsze jest moje samopoczucie. Mam 24 lata a czuję się jak staruszka, która czeka na śmierć :cry: Mam nadzieję, że przez tą godzinkę rozmowy nie rozkleję się totalnie i powiem o co mi chodzi i co mi dolega

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mam 24 lata i wiesz co mnie motywuje? To, że właśnie jak usiądę i zamknę się w sobie, to życie zleci i zaraz po wszystkim, a tak wlacze, realizuje się, spełniam swoje ambicje i to mnie podbudowuje, nawet porazki zamieniam w sukcesy w jakimś stopniu, bo wszystko co się dzieje, ma jakies podstawy, by później wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski! Myśle maksymalnie pozytywnie, choć nie jest tak pięknie, bywają gorsze dni i wtedy bywają lęki ale słabiutkie, bywająduszności, drętwienie kończyn, zawroty głowy, ale to głównie w piodróży, lub przed jakimś ważnym wydarzeniem czy spotkaniem, ale to już ociera się o normalne reakcje ludzkie, anie siedzenie w domu ze strachu przed wyjściem do sklepu po bułki, także nerwica - nie poddac się nie znaczy walczyć, lecz olewać, ale nie unikac życia, uświadomić sobie, że będą ataki i będziesz się źle czuła, ale będą coraz lżejsze i samopoczucie bedzie coraz lepsze - stopniowo - dasz rade ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich serdecznie! Niedawno znalazłam to forum i muszę powiedzieć, że jestem zaskoczona, że tak wielu ludzi zmaga się z ta okropną, rujnującą życie chorobą. Moja choroba zaczęła się ponad 10 lat temu a jej objawy były tak silne, ze sparaliżowały całe moje dotychczasowe życie, Wszystko zaczęło się po wypadku samochodowym,najpierw zemdlałam w kościele, a potem było już tylko gorzej- lęk przed pójściem do sklepu ( bo zaraz zemdleję) , supermarkety w ogóle odpadały bo na samą myśl robiło mi się słabo, nie mówiąc już o pójściu do kościoła. Różni lekarze, różne leki a efekt był właściwie nie odczuwalny. Jedynym lekiem, który na mnie dział był lorafen, dzięki któremu mogłam chociaż pójść do szkoły i wytrzymać. Byłam także u dwóch psychologów, ale jakoś do mnie nie potrafili dotrzeć choć byłam otwarta na ich pomoc. Leki brałam wiele lat, aż w końcu doszłam do momentu , w którym stwierdziłam, że jeśli sama sobie nie pomogę to będę tak wegetować w nieskończoność. Zastosowałam metodę, o której wspomniał ferrariowner czyli na siłę. Mimo, że paraliżował mnie lęk nawet przed wyjściem z domu wychodziłam na siłę tłumacząc sobie, ze jak zemdleję to ktoś mnie chyba pozbiera z ulicy i tym sposobem skończyłam studia już bez leków. Łatwo nie było jednak. W tym wszystkim wspierał mnie mój chłopak i jakoś się uspokoiło. Nigdy jednak nie było idealnie czyli tak jak przed chorobą. Bo najgorsze jest to, że wcześniej byłam pełną życia, aktywną osobą. Niestety od pewnego czasu moje objawy znów powracają. Jakiś nieuzasadniony lęk przed ludźmi, strach przed wyjściem z domu ( choć tu nadal stosuje metodę na siłę, która nie działa już jednak we wszystkich przypadkach), do tego wszystkiego czuję się ciąglę zmęczona i senna. No a co za tym idzie zaczynam sobie wmawiać, że ta senność i wyczerpanie mogą być objawami jakiejś innej cieżkiej choroby i czuję paniczny lęk przed zrobieniem badań bo to byłoby już chyba nie na moje siły. Nie mogę sobie z tym poradzić. Choć wyczytałam że wmawianie sobie chorób i obawa o własne zdrowie to kolejny symptom nerwicy. Ciężko żyć z takim jarzmem …... Pozdrawiam wszystkich!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Też mam 24 lata i wiesz co mnie motywuje? To, że właśnie jak usiądę i zamknę się w sobie, to życie zleci i zaraz po wszystkim, a tak wlacze, realizuje się, spełniam swoje ambicje i to mnie podbudowuje, nawet porazki zamieniam w sukcesy w jakimś stopniu, bo wszystko co się dzieje, ma jakies podstawy, by później wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski!

 

Ja staram się nie zamykać w sobie, tyle że nie ma mowy o tym by np. ktoś mnie odwiedził bo boje się ludzi. Kiedy ktoś zrobi nam niespodziewaną wizytę to nie wiem co mam w tym momencie zrobić - zachowuję się jakbym była dzika i wtedy wymyślam 1000 różnych "ważnych" rzeczy żebym nie musiała usiąść i rozmawiac z gościem - zabieram się za robienie czegoś w kuchni, mycie naczyń, sprzątanie, pranie ręczne, udaję że mam jakąś ważną rozmowę na gg i inne ....wiem, to jest chore ale nie potrafie rozmawiac z ludźmi twarzą w twarz bo wówczas jestem tak roztrzęsiona, że nawet nie dociera do mnie to, co do mnie ta osoba mówi bo skupiam się na tym kiedy ZATRZĘSIE MI SIĘ GŁOWA I SIĘ S K O M P R O M I T U J Ę. Dodam, ze tak samo jak Nowa koleżanka na tym forum - dawniej (3 lata temu jeszcze) byłam normlną, aktywną i korzystającą z życia dziewczyną, która była - fakt- nieśmiała ale przynajmniej nie DZIKA !!!!!!!!!!!!!!!!! Ja chcę iść do pracy, chcę spotykać się z ludźmi i nawiązywać z nimi kontakt, chcę iść do kina z moim facetem, chcę zjeść normalnie posiłek w jakiejś knajpce bez roztrzęsionych rąk, chcę iść do banku jak normalny człowiek wypłacić pieniądze i załatwić swoje sprawy w urzedzie, chcę iść do dentysty wyleczyć zęby i zrobić sobie kontrolne badania..........CHCĘ ŻYĆ JAK CZŁOWIEK a nie moge bo ta cholerna świnia mnie blokuje i rujnuje moje życie zamieniając je w koszmar !!!!!!!!!!!!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Droga koleżanko, jak ja dobrze rozumiem to co opisujesz. Twoje odczucia są mi bardzo bliskie. Problem polega na tym, że przerastają nas sprawy, które dla innych są zwykłe, naturalne jak pójście do sklepu czy do dentysty itd itd. Również tak jak Ty niczego tak nie pragnę jak normalnego życia, bez paraliżującego lęku i strachu w sytuacjach, w których być go nie powinno a przynajmniej nie powinien być tak silny. Wiem jednak , że musimy walczyć z tym szukając wszelkich możliwych sposobów. Musisz cieszyć się na początek z małych sukcesów jak to wyjście do apteki , ja też tak robię i to dodaje siły bo sobie myślę że wyszłam ,wróciłam i żyje jakoś i to tylko ta cholerna nerwica mnie hamowała a nic się nie stało. Wiem jakie to trudne, ale nie ma nic gorszego jak się poddać temu paskudztwu. Pozdrawiam cieplutko:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

justi791, masz rację, po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że od paru dni, stosuje metodę "na siłę", mimo fatalnego samopoczucia psychicznego i fizycznego wychodze z domu i co najdziwniejsze zauwazylam, ze leki wracaja wraz z moim powrotem do domu.... jak zostaje sama ze swoimi myslami i bolami.

 

Zycze wszystkim znerwicowanym i zdolowanym duzo siły i wiary, że się uda... :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Droga koleżanko, jak ja dobrze rozumiem to co opisujesz. Twoje odczucia są mi bardzo bliskie. Problem polega na tym, że przerastają nas sprawy, które dla innych są zwykłe, naturalne jak pójście do sklepu czy do dentysty itd itd. Również tak jak Ty niczego tak nie pragnę jak normalnego życia, bez paraliżującego lęku i strachu w sytuacjach, w których być go nie powinno a przynajmniej nie powinien być tak silny. Wiem jednak , że musimy walczyć z tym szukając wszelkich możliwych sposobów. Musisz cieszyć się na początek z małych sukcesów jak to wyjście do apteki , ja też tak robię i to dodaje siły bo sobie myślę że wyszłam ,wróciłam i żyje jakoś i to tylko ta cholerna nerwica mnie hamowała a nic się nie stało. Wiem jakie to trudne, ale nie ma nic gorszego jak się poddać temu paskudztwu. Pozdrawiam cieplutko:)

 

Fajnie (choć może dziwnie to brzmi), że nie jestem z tym sama i mam oparcie w każdym z was - dzięki.

 

W czwartek idę do psychologa więc zdam relację. Sama jestem ciekawa czy będe chciała podjąć się terapii czy zrażę się do psychologa :/ Nie wiem jak będzie ale ważne, że CHCĘ WALCZYĆ - mam nadzieję, że z każdą wizytą będę miałą więcej chęci do życia i nie będę tyle myśleć o SOBIE ...

 

Piszesz, że każde wyjście np. z apteki podtrzymuje Cię i dodaje Ci siły - ja mam odwrotnie :( bo za każdym razem trzęsie mi się głowa i mam ataki paniki i za każdym razem kiedy wychodzę z apteki cieszę się nie z tego, że pokonuję nerwicę tylko z tego, że w końcu stamtąd uciekłam :cry: A czy Ty byłaś z tymi objawami u specjalisty??? Czy też trzęsiesz się cała i masz uczucie ucisku na głowę i napięcie szyi???

 

[*EDIT*]

 

justi791, masz rację, po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że od paru dni, stosuje metodę "na siłę", mimo fatalnego samopoczucia psychicznego i fizycznego wychodze z domu i co najdziwniejsze zauwazylam, ze leki wracaja wraz z moim powrotem do domu.... jak zostaje sama ze swoimi myslami i bolami.

 

Zycze wszystkim znerwicowanym i zdolowanym duzo siły i wiary, że się uda... :)

 

Masz rację - ja mam to samo - ciągle muszę szukać sobie zajęcia (bo nie pracuję przez moje lęki) by nie myśleć a jak tylko zostaję sama w domu lub po prostu przychodzi np.niedziela i totalne nieróbstwo w domu - dzieją się ze mną straszne rzeczy. Wczoraj znowu pół wieczora przeryczałam - ciągle się nad sobą użalam - jak EGOISTKA...Wciąż nie opuszczają mnie te okropne myśli.

 

Czy macie coś takiego, że wciaż porównujecie się z innymi ludźmi? Ja mam tak cały czas - idąc na ulicy nie jestem zajęta sobą i nie myślę nad tym co mam kupić czy co załatwić tylko patrzę na ludzi i czekam aż oni będę na mnie patrzec..albo sama ich obserwuję i wciaż się z nimi porównuję. Ciągle mam wrażenie że jestem głupia (dlatego wolę się nie odzywać w towarzystwie i boję się wyrażać swoje opinie), jestem brzydka (nie dbam już nawet o siebie, nie mam ochoty ubrać czegoś nowego, czy kupić coś nowego bo i tak siedzę w domu i nikt tego nie zauważy)..Zawsze czuję się GORSZA od innych mimo wielu życiowych osiągnięć :( Wiem, ze jestem za bardzo ambitna i przesadnie pedantyczna, profesjonalna - muszę być najlepsza. Zawsze muszę sobie coś udowadniać. Szlag by trafił tą moją naturę! :cry:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×