Skocz do zawartości
Nerwica.com

krótko o mnie-psychiatra-?-diagnoza


jolnika

Rekomendowane odpowiedzi

Witajcie...

Postaram sie nie rozpisywać,bo niestety mam takie coś,ze jak zaczynam to nie mam umiaru i nie potrafie skonczyc...Więc daje sobie limit tu i teraz!!

 

Rok temu, chyba w listopadzie, poszłam pierwszy raz do psychiatry ... czułam,ze to konieczne i poszłam i dobrze zrobilam,bo mogloby pozniej byc za pozno...Powodem byly wszelkiego rodzaju natręctwa...Ale to wszelkiego m.in.,ze wszyscy o mnie mówią,ze mnie obgadują,ze sie ze mnie nabijają, ze mnie okłamują,ze mi nie wierzą i mają za wariatke,ze mnie słuchają z przymusu no i wiele takich roznych...dosżło do tego,ze a przyplywie emocji sie pocięłam i wogole mialam schizy totalne,ze zaczelam sie zegnac z osobą,ktora strasznie zranilam podejrzeniami,zegnalam sie z nią tłumacząc,ze musze odejsc do Nieba,zeby innym bylo łatwiej...totalny schiz...tego jest duuuuzo wiecej,ale tak jak mowie,musze sie ograniczac...wtedy lekarz stwierdzil nerwice natręctw i stany depresyjne...po czasie bylo to juz jako zespół natręctw,stany depresyje i urojenia ksobne...wogole moja historia z zycia jest przeogromna i ma ponoc wpływ na cąły ten stan...lekarz bardzo zalecał mi psychoterapie,ja poszlam raz,ale mi sie wydawalo,ze to nic nie da,ze babka patrzy na mnie jak na wariata ( i słusznie by robila,ale widze to z perspektywy czasu)...to trwalo do llipca...w lipcu wszechpotezna Jola (<-jakby ktos nie zauwazyl w tym miejscu jest totalna ironia) stwierdzila,ze jest zdrowa i nie potrzebuje juz leków (bralam asertin 150 dziennie)...Przerwalam z dnia na dzien (a moze to nawet 200 bylo,nie pamietam)...Zostawilam leki....Zostawilam prace w Krakowie (rewelacyjna,wszyscy byli w szoku), studia i wszystko i stwierdzilam,ze zmienie styl zycia,wyjechalam i.....ok listopada zaczely pojawiac sie mysli: moi rodzice są chorzy a ja wyjechalam-jestem okropna, mysl kolejna- msuze powiedziec moim Rodzicom o wszystkim z mojego zycia,opowiedziec im kiedy och w zyciu oklamalam,kiedy wymyslilam cos itd.- to byly dwie mysli,ktore myslalam,ze mnie zabiją....czas oczekiwania na mozliwosc powrotu byl dla mnie męczarnią...stałam sie agresywna,rano nie wstawalam,tylko lezalam a potem sie darłam dookoła...wreszcie wróciłam...miesiac temu...robilam rzeczy ktorych nie chcialam,krzyczałam do innych załujac tego strasznie....wydawalo mi sie,ze dobrze robie krzyczac z milosci... kiedy uslyszalam słowa mega mocne od Taty,w których pokazal mi jak ich traktuje zdecydowalam sie pojsc do lekarza...zaczal sie koszmar (aha nie dodalam,ze na chwile obecna nie potrafie podjac zadnej decyzji sama,zadnej,mam wrazenie,ze co nie podejme bedzie złe,wiec ZADNEJ)...koszmar polegal na wyborze doktora...do tego pierwszego balam sie wrocic,ze mnie wyrzuci,ze wysmieje itd....po wielu meczacych nocach i pytaniach innych poszłam do najblizszego mojej miejscowosci...kolezanka tam byla,wiec czułams ie pewnie....oczywiscie czekanie na wizyte to byl koszmar,bo zobaczylam osobe z mojego miasta i bylam pewna,ze od razu cale miasto bedzie wiedziec i mowic o mnie...ale ok,weszłam,powiedzialam co sie dzieje a lekarz powiedzial slowa,które mnie niemal zabiły na miejscu:" uwazam na chwile obecna,ze potrzebny jest szpital od dzis albo od jutra"....potem oczywiscie rozmowy itd.,ja zapytalam czy nie ma innej mozliwosci choc na probe-zgodizl sie jakos,dał mi dawke perazinu dosc mocna i szybko sie zmieniajaca tzn.ze dzisiaj wzielam jedna tabletke a we wtorek ma byc juz 4 (jak w miare dobrze go przyjme)...potem dojdzie asertin....dla mnie to wszystko to jest szok...nie potrafie zaakceptowac,ze mam tak mocny lek i wogole...i teraz pytanie do Was...czyli to do czego dążyłam,chcac w skrocie opisac historie,czy lekarz moze stwierdzic chorobe,zdiagnozowac,dac tak mocne leki znając tylko to co sie dzialo w ostatnich 3 miesiacach a nie pytajac o jakies doswiadczenia w domu? w życiu? o problemy wczesniej? Czy Was lekarz tez nie pyta o takie rzeczy?? Dla mnie to szok...Mój pierwszy lekarz pytał o wszystko...Czy to mozliwe,zeby nie pytano??

 

Z góry dzieki za odpowiedz....Bardzo mnie to martwi wszystko....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

oooo dziekuje:) wiesz,bo ja mam doswiadczenie tego wczesniejszego,ktory np.jak ja mowilam " wydaje mi sie,ze mnie wokół okłamują" to pytał "a czy ktos panią kiedys powaznie okłamał?" albo "boje sie o Rodzicow,ze umrą nagle,ze bedziemy akurat skloceni" a rzeczywiscie moj Brat zginal 5 lat temu i bylismy w strasznej klotni...teraz ja mam to tak nasilone,ze masakra...i wlasnie tamten wypytywal a ten nie,wiec myslalam,ze cos jest nie tak...rozumiem,ze Ty miales doswiadczenie wlasnie z takim konkretnym lekarzem i bylo ok?:)Czyli mam sie nie martwic,ze jakos zle podziałał ze mną?;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

On patrzy na Twoja chorobe a nie na cale zycie. Dlatego mozna wybrac sie do psychologa ukladac sobie swoje zycie i przeszlosc(mozesz powiedziec o tym co na biezaco i o przeszlosci, zajmiesz sie swoim zyciem wewnetrznym w skrocie) :) Takie polaczenie Leki od psychiatry(jesli sa konieczne) i terapia u psychologa daje najlepsze efekty podobno wiec zastanow sie na spokojnie nad tym :)

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jolnika moje doświadczenia z psychiatrą są takie, że on pyta co się dzieje ze mną, jakie mam problemy, z czym sobie nie radzę. Czyli interesują go moje objawy, lęki. Od kiedy to trwa, kiedy się nasiliło.

 

Przy pierwszym naszym spotkaniu zadał mi standardowe pytania typu: czy mam rodzinę, czy mieszkam z rodzicami, czy sama, czy jestem samotna, czy pracuje. Pytał czy rodzeństwo też ma jakieś zaburzenia itp. Ja zaś starałam się jak najtreściwiej opisać mu z czym mam problem, czego się boje i z czym sobie nie radzę. Owszem o niektóre rzeczy, które wyszły w czasie rozmowy dopytywał bardziej, ale bez wnikania w historię mojego życia. Raczej same konkrety. Dopytywał może o pewne fakty, które według niego mogły być istotne w pojawieniu się zaburzeń.

Przy kolejnych wizytach pytał, czy pewne rzeczy się zmieniły, czy natomiast w innych sprawach jest tak samo. Z czego jestem w życiu usatysfakcjonowana itp. Przy kolejnych wizytach wywiad lekarski koncentrował się na tym czy np. natręctwa się pogłębiły, czy jest lepiej. Jak się czuję, jak radzę sobie z codziennością, czy jestem zadowolona, czy zdołowana. Na czym głównie obecnie koncentrują się moje mysli, obsesje, lęki itp. Konkrety opisujące mój ogólny stan, samopoczucie, pewne fakty dotyczące natręctw. Nie wnikamy w jakieś moje przeżycia, od tego jest psycholog.

 

Chodzę od roku na terapię i tam właśnie z psychologiem poruszamy różne sytuacje dotyczące mnie, mojego życia, moich doświadczeń. To na terapii analizujemy to skąd pojawiły się moje lęki oraz np. dlaczego jak na kogoś się gniewam to pojawiają się natręctwa, dlaczego emocje gniewu mnie przerażają i kojarzą mi się z czymś straszliwym. Dlaczego np. boje się, że osoba z którą się pokłóciłam mogłaby przez to co jej powiedziałam się załamać lub zrobić sobię krzywdę itp. Co w rezultacie powoduje, że boję się kłócić, gniewać.

 

Wydaje mi się, że powinnaś zaufać swojemu lekarzowi (albo znajdź takiego, o którym wiesz że jest dobry), powinnaś też zaufać proponowanej formie leczenia, bo jeśli się tego będziesz też bać to nikt nie będzie Ci w stanie pomóc. Jeśli będziesz w podświadomości kwestionować słuszność decyzji lekarza to tak naprawdę nie powierzysz mu swojego problemu i nie przyjmiesz tego co proponuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję bardzo za tak wyczerpującą odpowiedź:) Ja w tej chwili jestem już po pierwszym etapie buntu,także leki biore zgodnie z zaleceniami...Troche mnie to przytępia,ale chyba o to chodzi,zeby sie troche uspokoić...Co do psychoterapii to teraz jestem "Za"...rok temu wogóle mi sie nie podobało to,że muszę opowiadać innym o swoim życiu itd.-generalnia całkowicie byłam na "nie"...teraz sie to zmieniło-zwłaszcza od momentu jak lekarz wspomniał o szpitalu...Chyba Mu sie udało mnie porządnie wystraszyć,bo sie wzięłam za siebie!!

Co do mojego lekarza to wydaje mi sie,ze jest dobry...Każe mi dzwonic co pare dni (zebym nie musiala tyle płacic za wizyty),rozmawia,pyta czy są jakies zmiany,ostatnio nawet przystopował mi dawke,bo powiedział,ze skoro jestem ciut spokojniejsza to mozna sie wstrzymac na chwilke,zeby organizm sie przyzwyczaił...Wogóle wiem,ze Gość chce dobrze i że Mu zależy...Mnie tylko niepokoiło to,że nie wypytywał sie mnie skąd się mogło u mnie wziąść to czy to...Czy miałam jakies złe doświadczenia itd. ...A niepokoiło mnie tylko dlatego,ze miałam doświadczenie poprzedniego lekarza,który własnie zadawał wszelkie pytania szczegółowe,które by mogły być odpowiedzią np. na to,że mam wrazenie,ze mnie okłamują...Ale może każdy lekarz ma inny styl myślenia:) i inny sposób leczenia:) Takze dziekuje Ci za tą odpowiedź,bo widze,ze nie tylko mój tak ma;) Generalnie to na pierwszym spotkaniu ja mowilam chyba z godzine o tym co sie dzieje,wiec On juz pozniej nic nie wypytywal poza tym czy pracuje,czy mieszkam z Rodzicami,ale zdziwiło mnie,ze nie pytał o zaburzenia w Rodzinie...ale może to na następny raz:)

 

Ok zatem dzięki po raz kolejny i dzięki tez za zachęte do psychoterapii!! Widze,ze Tobie to pomaga,więc coś w tym jest:) A dużo leków bierzesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie biorę dużo leków, bo zawsze biorę tylko jeden lek. Nie przepisuje mi nigdy lekarz kilku laków na raz, ale najwyraźniej u mnie nie ma takiej potrzeby. Tzn. chyba tylko raz była sytuacja, że w jednym czasie przyjmowałam lek na depresje + jakś innych specyfik na pobudzenie.

Po raz pierwszy zaczełam brać leki rok temu. Od tamtej pory brałam cztery różne leki, teraz będę brać kolejny - piąty specyfik. Trudno trafić na leki, któreby idealnie pomagały i tym samym nie zaburzały innych sfer życia...

Każdy lekarz jest inny. Mój np. jak ze mną rozmawia to w taki sposób, iż mam poczucie jakby totalnie ignorował moją chorobę. Jakby bez żadnych emocji wskazywał na bezsensowność tych moich lęków. Czasami oczywiście dopytuje skąd u mnie takie "pomysły". Po czym kiedy widzi, że jestem podirytowana to zawsze stwierdza, że on jedynie chce mnie sprowokować, zmusić do myślenia. Chce abym zauważyła coś poza tymi moimi lękami. Tym bardziej, że to w dużej mierze od nas samych zależy to czy wyjdziemy z choroby. Tak jak pokrętnym myśleniem się w nią wpędziliśmy tak też budując poprawne nawyki myśłeniowe możemy się z niej uwolnić. W każdym razie mój lekarz jest wg mnie dość specyficzny ale mi odpowiada jego sposób leczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jolnika - Przede wszystkim musisz brać leki i nie przerywać terapii. Wygląda to trochę na urojenia ksobne, ale może też być elementem nerwicowym. Przecież nie słyszysz jakichś głosów, nakazów itd. Myśli są Twoje, choć nieprzyjemne, czy tak?

 

Mogą dojść elementy borderline. Aha, i lekarz nie musi się wgłębiać w Twoje życie. Wystarczą mu 3 miesiące :) Ale psycholog powinien się wgłębiać, by znaleźć - być może - coś, co utrudnia Ci normalne funkcjonowanie.

 

Życzę sukcesów!

 

PS Mam nadzieję, że nie miałaś jakichś poważnych doświadczeń z dragami?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej:)

 

Dzieki za wiadomosc:) Więc zaczynajac od poczatku- leki biore:) Nie przerywam kuracji,co wiecej od dzisiaj zwiększyłam dawke leku...tzn.lekarz kazał zwiększyć....wczoraj mialam atak natrectwa...wróciła mi mysl,ze umre w wieku 28 lat (mam 23) i nie moglam sobie dac z tym rady juz wogole....czulam sie bardzo kiepsko i lekarz kazal zwiekszyc lek....

Znasz kogos moze,kto tez mial ten okropny rodzaj natręctwa????

 

Co do urojen ksobnych to tez je mam stwierdzone....więc w tym kierunku tez idzie leczenie...

 

A co do dragów to NIGDY ich nie bralam w ZADNEJ postaci....na szczescie...

 

Raz jeszcze dzieki za odpowiedz !!:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej:) Znasz kogos moze,kto tez mial ten okropny rodzaj natręctwa????

 

No wiesz, to raczej standard. Tak zwany lęk przed śmiercią. To raczej obsesyjne myśli na ten temat, ale myślę, że leki powinny to wyeliminować (anafranil, seroxat). Nie martw się, powinno przejść.

 

 

A co do dragów to NIGDY ich nie bralam w ZADNEJ postaci....na szczescie...

 

No to super. I nigdy nie próbuj, bo u nerwicowców nie wiadomo w co się to może rozwinąć. Tak więc żyj higienicznie i zdrowiej. Pozdrowienia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej,dzieki za odpowiedz :)

 

Myslisz,ze to standard,ze ktos mysli w jakim wieku umrze i tego sie boi?? Dzis rano np. przyszło mi do głowy,ze to jednak będą 24 lata,zebym nie musiala sie tak męczyć z myślą,ze 28 i ze zawsze to szybciej...jakas masakra te mysli...ja wierze,ze te leki choc troche to przytłumią...pewnie jak dojde do najwyzszych dawke niestety:/:(

 

No coz,wierze,ze to wszystko pomoze i ze jakos ida sie wyjsc z tego bagna...bo lęk przed smiercią to swoją drogą,ale lęk,ze to tuż tuż i to dokladnie znając wiek i wogole to juz jakas paranoja...no nic,moje leki mają "znosić" urojenia i tego sie trzymam...

 

Dzięki raz jeszcze i zdrowia!!:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hej no wlasnie czasem jest taki stan,ze wierze w te myśli,znaki itp. i wtedy boje sie,ze to schizofrenia...ale zaczynam sie przyzwyczajac do tej mysli,wiec jakby nie daj Bog okazalo sie,ze schizofrenia,to jakos powoli jestem przygotowana...teraz widze jak wiele zrobilam głupot przez to,ze wydawalo mi sie,ze te znaki skoro byly,to musza sie dopełnic...na szczescie teraz,ustwiona troszke lekami (choc dopiero od dwoch tygodni,po półrocznej przerwie) widze czasem smiesznosc tego wsyztskiego...nawet z ta smiercią mi sie teraz troche uspokoilo,staram sie nie myslec,co bedzie sie dzialo przez ten rok jak bede miala 24 lata...czy potem 28...moze te mysli całkowicie mina i w to wierze...albo rzuce sie w wir pracy;) narazie zyje dniem dzieisejszym,bo tak naprawde nie my tu rządzimy,ale Ktoś wyzej,wiec TAK NAPRAWDE nie jest nam znane nic,kiedy odejdziemy...staram sie troche odrzucac te mysli i mysle,ze jak zaczne psychoterapie to jakos powoli dojde do zródła tego lęku...i wogole...

Dzieki raz jeszcze dobra Duszo:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×