Skocz do zawartości
Nerwica.com

właściwie to nie wiem.. chyba smutne pozegnanie...


Gość Rozmarzona

Rekomendowane odpowiedzi

Na poczatku wypadało by sie przywitac , a wiec dziedobry.

 

Pisze chyba wlasciwie po to zeby troche z siebie wyrzucic... Sa swieta wszyscy biegaja weseli i usmiechnieci a ja juz w niczym nie widze radosci. Nie potrafie juz z niczego sie cieszyc/... Dlugo myslalam o swoim zyciu, moze jakis planach, marzeniach... I doszlam do wniosku ze najlepsym rozwiazaniem bedzie smierc..

NIe chce tu pocieszan anie tekstow w stylu jestes glupia nie rob tego moze cos tam bla bla bla...

 

Moje poczatkowo ''małe'' smutki zaczely sie jakies 3 lata temu.... poprostu nie mialam ochoty wychodzic bo jakos tak nie mialam nigdy zbyt wiu przyjaciol. nie jestem jakims wrednym odludkiem wrecz przeciwnie jak juz gdzies wyszlam zawsze bylam dusza towarzystwa.... ale wkoncu bylam zbyt zmecozna noszeniem tej rozesmianej maski...

 

Jakiś rok temu zdalam sobie sprawe ze moj problem nazywa sie depresja.... ilekros przepelnia mnie sila i chec walki z nim - wybrac sie do psychologa, oddac jakies pasji , zapelniac czas, po chwili caly zapal peka jak banka... w domu zyc sie nie da.. ojciec ciagle chleje a matka wciaz powtarza ze nie wie po co ja wogole do niego wracam.. ael kiedy przychodzi z wywiadowki szczesliwa ze ma corkew najlepsza uczennice to juz wtedy na 5 nimut potrzebna jestem...

 

pewnie psze troche chaotycznie i bezsensownie ale to nie jest teraz najwazniejsze.. potrzebuje poprostu z kims pogadac.. pobyc z kims... czuje ze juz odpadam.. z enie mam juz sily.. nie chce psuc rodzinie swiat.. ubiore jak zwykleodswietna bluzke i odswietny usmiech .. niech sie cieszą...

wiem ze moze wyda wam sie to cale gadanie zalosne albo smieszne.. ale wkoncu mam jakis cel.. cos do czego moge dazyc.. zaczne spokojnie nowy rok w domu bvo na sylwestra nigdzie nie ide i postaram sie wcielic swoj plan "w zycie"...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jaki plan, jaki cel??? Śmierć nie jest wyjściem, to tylko ucieczka. Ale póki żyjesz na świecie nie możesz się poddawać i uciekać. Musisz spróbować, do upadłego próbować się wydostać z tej całej matni. Wiem, co to znaczy, gdy nic nie potrafi cieszyć... Ale skoro miałaś już raz zapał, by to zmienić, przywołaj go znowu i wykorzystaj, póki jest silny. Idź do psychologa, spróbuj po raz kolejny coś zmienić. Jesteś w stanie. A rodzina... Przychodzi czasami taki moment, kiedy trzeba się oddzielić od próblemów rodzinnych. Ty nie musisz być powiązana z innymi osobami, jeżeli one nie chcą zmienić swojego postępowania. Jesteś odrębnym bytem i tak samo zasługujesz na szansę i szczęście, jak każdy inny człowiek na całej ziemi. Postaraj się w to uwierzyć. I daj sobie nadzieję i szansę. Ja trzymam za Ciebie kciuki :*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

siema rozmarzona. Ja się czuje niemal identycznie od jakiegoś roku. Próbuję wspierać się lekami antydepresyjnymi już zażywam 3 z kolei ale na razie nic nie pomagają. Po świętach spróbuje zapisać się na jakąś psychoterapie może to mi jakoś pomoże. Najgorsze jest to ze nie bardzo mam z kim pogadać o tych problemach moi znajomi zaczynają się ode mnie odwracać, bo wydaje im się ze ich nie lubię, a mnie po prostu nic nie cieszy nawet przebywanie z nimi, udawanie wesołego i wspólne żartowanie jest męczące. Oni się cieszą gdy wspólnie wychodzą do baru i wypiją 2 piwa a dla mnie jest to katorga a alkohol tylko pogarsza mój stan.

A w domu tak jak i ty sielanki nie mam. Ale jakoś moim siostrom układa się życie towarzyskie i zawodowe tylko mi nie wychodzi.

Ale nie ma się co poddawać niedługo idę po jakiś inny lek coś w końcu musi podziałać. Jak pisałem spróbuje psychoterapii. Nie można się poddawać bo do wygrania jest całe życie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze jest to ze nie bardzo mam z kim pogadać o tych problemach moi znajomi zaczynają się ode mnie odwracać, bo wydaje im się ze ich nie lubię, a mnie po prostu nic nie cieszy nawet przebywanie z nimi, udawanie wesołego i wspólne żartowanie jest męczące. Oni się cieszą gdy wspólnie wychodzą do baru i wypiją 2 piwa a dla mnie jest to katorga a alkohol tylko pogarsza mój stan.

 

otóż to Beksa... Nic mnie tak nie denerwuje jak ich glupie zarty, ta bijaca od nich radosc.. beztroskosc...

Cala chodze przepelniona agresja ... kiedys szukalam pocieszenia w cieciu sie i przez pewien czas pomagalo... potem zrozumialam ze to nie to...

Alkohol tak samo - poprawia humor chwilowo a potem dopada mnie kilku godzinny moralniak.. poza tym wydaje na niego kupe kasy a nie chce skonczyc jak moj ojciec...

 

Mam 17 lat i czuje sie jak zalosna szmata... bez perspektyw, szans, kogos do kogo moze sie przytuli, wyplakac.... zaufac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz dopiero 17 lat i całe życie przed sobą, o które warto walczyć, a nie oddawać walkowerem. Masz przyszłość i musisz mieć nadzieję. A inni...? Nie rozumieją, nie akceptują, tak jest. Jednak nie wszyscy są tacy. Jestem pewna, że znajdują się wokół osoby, ktore bardzo dobrze rozumieją. Dowodem jest chociażby to, jak licznych użytkowników ma to forum i jak wielu z nich ma podobne odczucie co do świata i ludzi.

 

Trzymaj się i staraj. Naprawdę nie warto marnować tego wszystkiego, co masz przed sobą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najgorsze jest to ze nie bardzo mam z kim pogadać o tych problemach moi znajomi zaczynają się ode mnie odwracać, bo wydaje im się ze ich nie lubię, a mnie po prostu nic nie cieszy nawet przebywanie z nimi, udawanie wesołego i wspólne żartowanie jest męczące. Oni się cieszą gdy wspólnie wychodzą do baru i wypiją 2 piwa a dla mnie jest to katorga a alkohol tylko pogarsza mój stan.

 

otóż to Beksa... Nic mnie tak nie denerwuje jak ich glupie zarty, ta bijaca od nich radosc.. beztroskosc...

Cala chodze przepelniona agresja ... kiedys szukalam pocieszenia w cieciu sie i przez pewien czas pomagalo... potem zrozumialam ze to nie to...

Alkohol tak samo - poprawia humor chwilowo a potem dopada mnie kilku godzinny moralniak.. poza tym wydaje na niego kupe kasy a nie chce skonczyc jak moj ojciec...

 

Mam 17 lat i czuje sie jak zalosna szmata... bez perspektyw, szans, kogos do kogo moze sie przytuli, wyplakac.... zaufac.

 

Mowisz ze nie chcesz pocieszan, nie bede pocieszal, ale Tylko Ci powiem ze nie jestes jedyna w takim punkcie, ze juz naprawde nie wiesz co zrobic ze swoim zyciem, sam mam takie momenty bardzo czesto, a mam tez dopiero 21 lat, ucze sie bardzo dobrze w zagranicznej szkole i mam tez prace (gowniana to gowniana, ale dobrze platna) najpierw bralem prozak, a teraz wcinam lorafen i mam niedlugo zaczac kuracje lexapro, i sam fakt brania lekow tez mnie doluje, a w domu tez nie ma nikogo by mnie wesprzec, ojciec mowi zebym przestal wymyslac sobie choroby i wzial sie w garsc, a mama jak mowie jej cos w stylu ze mam mysli samobojcze, to woli to zignorowac, nie mam nawet do niej zalu, dla niej to abstrakcja

 

Czy probowalas jakiejs terapii? pamietaj jestes mlodziutka, mozesz wrocic do zdrowia i w pelni cieszyc sie zyciem!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozmarzona - Dziewczynko, całe życie przed Tobą; piszesz, że jesteś najlepszą uczennicą, świetnie, choćby w tym możesz znaleźć perspektywy; niedługo się usamodzielnisz; a teraz szybciutko na terapię - tam znajdziesz zrozumienie (chociaż i tutaj wszyscy Cię rozumiemy) i pomoc.

Wyjdziesz na prostą, odetchniesz pełną piersią i życie nabierze smaku.

Przytulam mocno i gilgam w piętę, bo w takiej sytuacji uśmiech zawsze przychodzi:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kurczę, niektórzy to mają problemy. Zdolni, inteligenti, zaradni, ładni i prochy łykają. Boże, gdybyście mnie zobaczyli! Nikt by się nie zdziwił, dlaczego ja jestem na prochach od kilku lat. Bo jestem w stanie zrozumieć, jeśli ktoś sobie z niczym w życiu nie radzi, nie ma zdolności, talentów, ledwo się uczy albo i nie i wszystko, co najgorsze... Chyba ludziom się w głowach poprzewracało, ja naprawdę tego nie rozumiem. Dlaczego tacy ludzie mają problemy takie jak ja? To co dopiero ja mam powiedzieć?

 

a dlaczego niby ty masz mieć gorzej :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bo kompleksy mają ludzie, którzy nie powinni ich mieć i stąd te wszystkie lęki itd.

 

kompleksy maja to do siebie, ze nie zawsze musza byc uzasadnione, tak samo jak depresja.. chcesz miec monopol na wspolczocie to sobie zaloz swoje forum gdzie bedziesz sobie adminem i niepotrzebne posty bedziesz kasowac :) pozdrowka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj szperałam na struchu i ''odkurzylam'' gitare. staram sie nie myslec o zlych rzeczac i czyms zapelnic czas.

zawsze chcialam naucyzc sie na niej grac i pomyslalam ze to nawet dobry czas...

 

 

Obiecalam sobie ze keidy przyjdzie nowy rok pojde do psychologa. takiego u ktorego nie bylam. nic nie strace bo wlasciwie co... nigdy nie bylam tam bo moi rodzice sa przeciwnie takim rzeczom (uwazqja ze tam xchodza tylko wariaci) i zabardzo nie wiem co trzeba zrobic ale sa w olsztynie jakies poradnie czy cos i raczej przyjmuja nieletniech. chociaz od nowego roku bede zaczynac doroslosc wiec nie bedzie chyba rpoblemow...

boje sie zaufac komukolwiek a tym bardziej komus obcemu. w koncu bede musiala mowic o problemach i takich tam..

czy psychoog bedzie kontaktowal ise z moimi rodzicami ? bardzo bym tego nie chciala bo ojciec bedzie zly...

i czy musz emiec jakies skierowani albo cos?

 

nigdy tego nie robilam i gdyby ktos mogl mi wyjasnic byla bym bardzo wdzieczna...

 

dziekuje strasznie za slowa pocieszenia i nie chce zebyscie sie tutaj przeze mnie klocili - przepraszam bardzo mocno, nie chcialam...

 

 

 

od 3 dni nie pilam alko... moze to wyda wam sie glupie ale taki moj maly sukces i pomyslalam ze sie nim podziele z wami...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zaczne spokojnie nowy rok w domu bvo na sylwestra nigdzie nie ide i postaram sie wcielic swoj plan "w zycie"...

Trzymam kciuki kochanie bo wiem, że tego pragniesz najbardziej. Oby ci się udało :D

 

 

Nie wiem, czy to ma byc jaks ironia czy co. ?? :-|

 

---- EDIT ----

 

 

 

Obiecalam sobie ze keidy przyjdzie nowy rok pojde do psychologa. takiego u ktorego nie bylam. nic nie strace bo wlasciwie co...

 

 

Wkońcu jakies mądra decyzja.Gratuluje, bo to i tak juz bardzo duzo.Psycholog nie powinien informowac rodzicow,mozesz zreszta o nim z tym porozmawiac.

Malutkimi kroczkami do celu-wyjdziesz z tego ,zobaczysz ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

uwazam ze i tak to nie na miejscu co napisales...ciekawe jak bys sie z tym czul gdyby to zrobila

serio wstarzsnieta jestem tym co napisales

 

rozmarzona ani spycholog ani psychiatra z twoimi rodzcami nie bedzie sie kontaktowac

chybaze bedzie obawa o twoje zycie sluszna...

Edytowane przez Gość

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie można się poddawać bo do wygrania jest całe życie.
- słusznie, słusznie, bardzo mądre słowa. szkoda tylko, że tak trudno je wcielić w życie :(

 

a co do wizyty, Rozmarzona, ja 18 lat kończę dopiero 4 dni po wizycie u lekarza, wystarcza im paszport i legitymacja ubezpieczeniowa. Lekarz ma obowiązek zachowania tajemnicy lekarskiej, więc, jak ktoś już wyżej wspomniał - jeśli nie będzie poważnych obaw o Twoje życie, to sprawa zostanie między Tobą a psychologiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×