Skocz do zawartości
Nerwica.com

Z czego się utrzymujecie?


waleriana

Rekomendowane odpowiedzi

Trudno napisać mi ten wątek , gdyż mam 33 lata , od 8 lat mam napady paniki w komunikacji miejskiej, nawracającą dystymię(cechy depresji) , byłam na komisji- ale dała mi stopień :lekki -bez świadczeń i pieniędzy. Żyję z rodzicami ,ale słyszę co jakiś czas ,że wiecznie żyć nie będą-i ja głupia nie jestem.Wiem. Przeszłam terapię 10tyg na oddziale nerwic- biorę efectin er 75 , doraźnie xanax- i ...nie jezdzę. Rozpoznanie: lęk napadowy z agorafobią plus...fobia społeczna :( . Jak się nie trudno domyśleć brak srodków to pozostaje wizyta w poradnii do ktorej nie muszę dojeżdzać czyli na osiedlu- czeka się na termin 2 miesiące-Paranoja- Rodzice nie są konsekwentni- raz dawali na prywatnego lekarza- potem nie-uważając ,że to niedorzeczne.

Moi drodzy nieznajomi- pomijajac fakt-ze ja juz nie widze wyjscia z tego magla- Chcialam dyskretnie Was zapytać---Z CZEGO SIE UTRZYMUJECIE? ILE MACIE LAT I JAK WYGLADA WASZA EGZYSTENCJA ? To cenne dla mnie odpowiedzi-gdyż nie znam w najblizszym otoczeniu nikogo kto siedzi w domu, zero pracy , zero nauki. :(

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj!

Co do lęków w środkach komunikacji miejskiej to miałem i jeszcze trochę mam ten sam problem. Przeczytaj wątek

l-k-w-rodkach-komunikacji-t1462.html?hilit=l%C4%99k%20w%20%C5%9Brodkach

 

Może pomoże. Ja też mogę podpowiedzieć jak sobie z tym radzę, jeżeli chcesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zachorowałam na te dziadostwo 4 lata temu, chodziłam na kolanach, zażywam teraz pernazinum 25 mg 2 razy dziennie, Alprox 1 mg 2 razy dziennie i Lorafen 1 mg raz dziennie. Leczę się w Poradni Zdrowia Psychicznego-to jest z kasy chorych. Leki tylko opłacają rodzice-80 zł miesięcznie. Poszłam teraz do pracy od 1 wrzesnia i już mnie mobbingują i krach na giełdzie. Ale wiesz boję się pociągów. Leki wyeliminowały strach przed autobusami i innymi rzeczami, natomiast pociagami i samolotem nie da się. Dobrać leki jest ciężko. Poza tym chodziłam na terapię dość długo do psychologów. Coś to dało, ale wróciłam do tej pracy , po której się rozchorowałam ciężko 4 lata temu, no i klapa, robią sobie jaja ze mną.Nerwy mi strzelają równo, a baba po mnie ryczy i ryczy i konca nie ma. Nie mogę iść na rentę bo sie załamię. A do pracy też już nie chcę bo sie znęcają nade mną. No koniec.Sama nie wiem co robić. Poradzę tylko Ci jedno -iść do Portadni Zdrowia Psychicznego- tam jest z kasy chorych, natomiast trzeba wykombinować pieniądze na leki . Pozdrawiam.rOBIŁAM TEŻ STUDIA PODYPLOMOWE. Ale przy tej chorobie rzuciłam, świat wydaje mi się bez sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja w sumie choruję od jakiegoś czasu... też ciężko mi się było znaleźć w jakiejkolwiek pracy... tymbardziej, że były to zajęcia bardzo stresujące wymagające kontaktu z ludźmi... akwizytor, kelner, sprzedawca w sklepie... no jakoś nie bardzo, ale myślę, że w końcu znalazłem coś dla siebie... zrobiłem prawojazdy C.. i jeżdżę Ciężarówką... (początki nie były łatwe, ale jest ok) nikt mi się nie wcina... czuję się wolny, auto daje poczucie bezpieczeństwa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz waleriana, mnie nie interesuje czy ty sobie te rady w dupcie wlozysz czy jeszcze gdzie indziej. bylo wiadomo ze "uderzylam w stol i nozyce sie odezwaly". ludzie z nerwica dziela sie na tych co chca wyzdrowiec i na tych co nie chca, wola siedziec w domku i dostawac jeszcze rente najlepiej. prawda jest jednak taka ze kazdy MA WYBOR i wiem co mowie bo ja nie jestem z tych ktorzy nie wiedza o czym pisza bo tego nigdy nie przezyli. ja jestem z tych co przezyli i w miare z tego wyszli. a ty jakiej odpowiedzi oczekujesz ? gdzie jest zakopany skarb z pieniedzmi za ktore bedziesz zyla do konca zycia siedzac w domu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja jestem z tych którzy właśnie powoli z tego wychodzą... i wierz mi, że tylko dzięki własnej walce. Niestety na nerwicę nie ma tak naprawdę magicznego lekarstwa... są leki które łagodzą objawy (przy okazji niszcząc nasze człowieczeństwo - moim zdaniem). Ja bym nawet nie nazwał tego chorobą - cierpią na to po prostu wrażliwi ludzie, którzy nie potrafią odnaleźć się w świecie. Lecz mimo tej wrażliwości... trzeba spróbować stawić czoła światu, chyba, że zamiast życia wolisz egzystencję.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja zachorowalam po pierwszym roku studiow. mialam wyjechac na oboz (na zaliczenie) na 10 dni. dostalam takich atakow paniki, ze cos mi sie stanie, ze bedzie mi slabo, niedobrze itd., ze w koncu nie pojechalam mimo, ze bylam tam z rodzicami (wczesniej obiecalam, ze zabiore ze soba kolezanki, wiec musialam pojechac). to bylo straszne, pomyslalam sobie, ze sie poddalam. wcale to niepolepszylo mojego stanu, wrecz odwrotnie, bylo gorzej. nie moglam jezdzic komunikacja miejska, ba nawet wyjsc do sklepu pod domem. pozniej zaczely sie studia. musialam je zmienic na zaoczne, bo nie moglam codziennie tam byc, dojezdzac. na poczatku do szkoly w weekendy jezdzila ze mna mama (nie, nie zostawala na zajeciach). mniej wiecej w tym samym czasie zaczelam brac leki i chodzic na terapie. oprocz tego calymi dniami siedzialam w domu. na poczatku strasznie, lezalam przed tv i myslalam nad tym jak jest beznadziejnie itd. w koncu moj stan zaczal sie poprawiac, zaczelam gdzies tam wychodzic sama, na sile jezdzilam autobusem, nawet kilka przystankow bo nie chcialam tak zyc. po niecalym roku bylam juz tak znudzona i zmeczona ciaglym siedzeniem w domu, ze juz nic mi sie nie chcialo, kompletnie. w koncu zaczelam szukac pracy... udalo sie... nie zaluje, mimo, ze potem mialam nawrot, nie zrezygnowalam. poszlam na urlop, zeby przezyc powrot na leki... chcialam pracowac, bo wiedzialam, ze takie siedzenie jest najgorsze, bo wtedy ma sie czas na uzalanie nad soba i myslenie o swojej chorobie. teraz po 2 latach po nawrocie mam juz 3 prace z kolei (no co, chce sie w koncu wiecej zarabiac i spelniac, nie?), biore leki stale i jest ok. jakos daje rade mimo, ze czasem sa gorsze dni... nie wyobrazam sobie siedzenia w domu, to by mnie zniszczylo totalnie, a dodatkowo w moich oczach bym sie poddala, a ja chce zyc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No niestety na początku musisz pomału kroczkami iść do przodu, zafundować sobie leki i znależć pracę-tylko nie taką co szefowe wrzeszczą jak u mnie. W czasie pracy człowiek nawet zapomina brać wyznaczonych dawek. Nie wiem co Ci doradzić, ale na pewno nie siedzenie w domu-bo człowiek wtedy wegetuje i rozmyśla i jeszcze popada w gorszą nerwicę. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiesz waleriana, mnie nie interesuje czy ty sobie te rady w dupcie wlozysz czy jeszcze gdzie indziej. bylo wiadomo ze "uderzylam w stol i nozyce sie odezwaly". ludzie z nerwica dziela sie na tych co chca wyzdrowiec i na tych co nie chca, wola siedziec w domku i dostawac jeszcze rente najlepiej. prawda jest jednak taka ze kazdy MA WYBOR i wiem co mowie bo ja nie jestem z tych ktorzy nie wiedza o czym pisza bo tego nigdy nie przezyli. ja jestem z tych co przezyli i w miare z tego wyszli. a ty jakiej odpowiedzi oczekujesz ? gdzie jest zakopany skarb z pieniedzmi za ktore bedziesz zyla do konca zycia siedzac w domu?

 

 

TO BYLO CHAMSKIE.

 

---- EDIT ----

 

Poza tym przeczytaj najpierw temat zanim sie wypowiesz-ZAPYTALAM jakie maja zrodlo utrzymania nerwicowcy! Za przeproszeniem - SKAD MASZ NA MYDLO ZEBY SIE UMYC? a to ze jesz snaidanie? To tez samowystarczalnosc? TO CO TU ROBISZ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja często staje pod tunelem i gram na gitarze i spiewam....Ludzie nieraz nawet 5 zł wrzucą. Teraz sie zastanawiam żeby do mojego show

dorzucic jeszcze taniec (brzucha np).Moze wtedy beda wrzucac te 7 zł. Ciezko jest ciezko, a w niedziele to ide pod kosciół, tam to sie

dopiero oblowic mozna. W koszu nieraz mozna znależć prawie całego papierosa... To dopiero rarytas... Na miesiac potrafie wyciagnac nie bagatela nawet

50 zł... Wtedy ide do sklepu i kupuje zapas oranzady na cały kolejny miesiąc...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja wam powiem ze z nerwica da sie i pracowac i uczyc sie!! jakbym nie pracowala i siedziala w domu przez nerwice to by byl juz moj koniec w moich oczach. trzeba walczyc ludzie, a nie zamykac sie w domu z lekami no ale to wasz wybor.

 

Droga Ewo to, że wszyscy na tym forum mamy nerwicę nie oznacza, że mamy taką samą chorobę, nerwica u różnych ludzi przebiega różnie i to że Ty potrafisz pracować i uczyć się nie świadczy o tym że każdy z tym schorzeniem też może. Z czego wywnioskowałaś że Waleriana nie walczy? może walczy ale na razie przegrywa? Nie znasz kobiety, nie wiesz jakie miała dzieciństwo, jakie życie, jakie traumy przeszła, więc nie wiesz i nie możesz wiedzieć, ze będąc dokładnie na jej miejscu poradziłabyś sobie lepiej, bo może gdyby Ona miała taką nerwicę jak TY też by ją pokonała? Ja też jestem po 30-ce i nie pracuję, pomaga mi mama i mój facet. Kiedyś bolałoby mnie bardzo, gdyby mi ktoś powiedział, że nie chcę wyjść z choroby, że wolę siedzieć w domu, ale teraz nie ma to dla mnie znaczenia, bo ja wiem, że chcę być zdrowa i tyle.

 

ludzie z nerwica dziela sie na tych co chca wyzdrowiec i na tych co nie chca, wola siedziec w domku i dostawac jeszcze rente najlepiej.

 

No róznie można ludzi dzielić np. na tych co mają zdolność empatii i na tych którzy tej zdolności nie mają

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No tak,mozna sie bylo spodziewac ze tak roznorodny odzew bedzie mial post Waleriany.Ja z wlasnego doswiadczenia napisze tak:mam nerwice juz chyba z 10 lat,ale to nie znaczy ze nigdy nie pracowalam,ze zawsze bylo tak zle jak teraz.Na początku choroby prowadzilam normalne zycie,ale w momencie nasilenia wszystko przerasta czlowieka.W trakcie choroby skonczylam szkole,caly czas wychowuje dziecko.Wszystko sie udawalo jakoś ciągnąc do pewnego momentu....Dopoki choroba nie posunęla sie dalej...Po tak silnych atakach,tak cięzkiej agorafobii ,nie da sie tak po prostu zapomniec i z nowymi silami zacząc wszystko pokonywac na nowo.Trzeba czasu,leczenia i przekonania sie ze ataki juz nie występuja ,ze czujemy sie na tyle dobrze zeby znow stranąc do walki.

Jesli Waleriana pisze ze nie jest w stanie pracowac,to zapewne tak wlasnie jest i na nic Wasze dobre rady ze Wy mozecie i pracujecie.Kazda choroba przebiega inaczej i ma inne nasilenie,kazdy organizm jest inny i inaczej reaguje na leczenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×