Skocz do zawartości
Nerwica.com

Swoim zachowaniem krzywdzę najbliższych...


kasiaLo

Rekomendowane odpowiedzi

Mój problem jest na tyle poważny, że aż rani innych. A dotyczy tego, że gdy mam gorszy humor, wymagam, najczęściej od mojego męża, tego, żeby mnie pocieszył, poprawił mi humor w jakiś określony sposób. Oczywiście ja mu nie mówię wtedy w jaki sposób ma to zrobić i jeśli tego nie odgadnie to wpadam z ogromne złości i mam porządne depresje, bo jestem święcie przekonana, że on powinien to zawsze wiedzieć. Tak naprawdę wiem, że to nie jego obowiązek wiedzieć co mnie w danym momencie ucieszy, ale gdy mam złe samopoczucie to tak to wygląda i wtedy mnie to nie obchodzi. Potem jak jest już dobrze (oczywiście po moich złościach, załamaniach i histeriach i mówieniu mu o tym, że po co ja żyję, że nikt mnie nie kocha i nikogo nie obchodzę) jest mi przykro, że tak robię komuś, kogo kocham najmocniej na świecie i czuję ogromny żal za to do siebie. Obwiniam się za te wszystkie kłótnie o nic, bo są tylko o "nieodpowiednie" poprawianie mi humoru. Nie chcę mojemu mężowi tak robić, ale boję się, że tak ciągle może być, mimo iż zdaję sobie z tego sprawę. Mam już dość ranienia go w ten sposób, a nie wiem co zrobić, by tak już nigdy nie było. Naprawdę przecież nie jest tak jak ja wtedy czuję... Bo mój mąż jest wspaniałym, kochającym człowiekiem, który okazuje mi jednak dużo serca, a ja tak to traktuję, że to zbyt mało... :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja mam podobnie z moim narzeczonym...kłócimy sie o drobnostki z których wychodzą awantury wtedy czuje taka złość ze jestem w stanie mu wykrzyczeć ze

go nienawidzę

żeby poszedł

żeby znalazł sobie inna od której dostanie to czego chce i kiedy chce

ze mam go dość

nie panuje nad tym ranie go.. :( a gdy mi minie wszystkiego żałuje jest mi strasznie przykro nie radze sobie z tym :(

co robić..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam dokładnie tak samo, ale pocieszające jest to, że to mija i w końcu się dogadujemy. Jednak to co zostało w takich chwilach słabości powiedziane, długo boli... Myślę, że trzeba mu o tym powiedzieć w bardziej sprzyjającej chwili, albo... jak brak jest odwagi napisać list o tym, że tak nie chcę, że te moje brednie to nieprawda, że zależy mi na NAS... i wręczyć mu go, żeby przeczytał i był tego bardziej pewny...??? Jak myślicie, to dobry pomysł??? :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę, że trzeba mu o tym powiedzieć w bardziej sprzyjającej chwili, albo... jak brak jest odwagi napisać list o tym, że tak nie chcę, że te moje brednie to nieprawda, że zależy mi na NAS... i wręczyć mu go, żeby przeczytał i był tego bardziej pewny...??? Jak myślicie, to dobry pomysł??? :-|

 

myślę ze to b.dobry pomysł :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mysle ze powinnas schowac dume w kieszen kiedy sie złoscisz i wymagasz od niego jasnowidztwa.ja tez robilam dokladnie tak samo i moj facet bardzo sie przez to zmienił-przestał reagowac na moje histerie i zaczoł sie bardzo nieprzyjemnie zachowywac w takich sytuacjach-no bo ileż mozna.zapewniam cie ze i twoj wkoncu powie:dość.pisanie listow to bardzo dobry pomysl,sama tak robilam-przelewalam na kartke wszystko to co za cholere nie chcialo mi przejsc przez gardlo ale zachecam do postępowania przez ktore nie bedziesz musiala pisac tych listow.to wcale nie jest takie trudne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Misiek jak Ty to robisz, że tak potrafisz...? Też chcę umieć tak się zachowywać, żeby nie ranić innych ;)

 

---- EDIT ----

 

...i czy rzeczywiście nie jest trudne to by inaczej było, i to żeby rozmawiać ze sobą o wszystkim - nawet o tych słabszych chwilach kiedy ma się nie najlepszy humor...? Pewnie trzeba mi spróbować - nie spróbuję, to się nie przekonam...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja w chwilach kiedy wpadalam w taką zlosc i oczekiwalam cudow od mojego faceta staralam sie ze wszystkich sił opanowac i mowilam sobie wtedy w duchu:co ty idiotko z siebie robisz??!!czemu on jest winien??niczemu!!

 

ale masz zdecydowanie problem i on w gdzies tkwi zapewne w czyms z czego nie zdajesz sobie sprawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mój problem najprawdopodobniej jest spowodowany pewnymi nieprzyjemnymi przeżyciami związanymi z inną bliską mi osobą, która mnie zraniła... ...bo każdemu matka jest bardzo bliską osobą, a ja się na niej zawiodłam z powodu jej życiowych błędów... To jest teraz powód moich obaw, które wynikają w moich relacjach z mężem... Staram się to naprawiać i nawet teraz mi to dobrze wychodzi ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no właśnie... chyba nie warto tak nam krzywdzić tych, których kochamy. Ja już od jakiegoś czasu staram się zastanawiać nad moim postępowaniem w chwili, kiedy czuję, że zaczynam się złościć. Myślę sobie wtedy "obyś tylko nie zaczęła znów z tymi fochami, powstrzymaj się" i staram się widzieć pozytywne strony tego, co mój mąż do mnie mówi. Warto wrzucić na luz i rozsądnie pomyśleć nad sobą. Na razie mnie się to udaje, a dzięki temu mój mąż już przez dłuższy czas nie miał ode mnie takich "jazd"... ...i chyba jest szczęśliwszy :smile: Ciągle się staram, napisałam nawet list, który sprawił mu przyjemność, a potem jeszcze łatwiej było mi powiedzieć mu o tym co czuję - no to chyba będzie dobrze :?: Jeszcze tylko pomoc psychologa coś może da... ;) Zależy mi bardzo :!::D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×