Skocz do zawartości
Nerwica.com

co mi pomogło/pomaga- ludzie, to się da wyleczyć! hurra! :-)


anoolka

Rekomendowane odpowiedzi

Słuchajcie, piszę hasłami, bo lecę załatwiac milion spraw -TAK, DOKŁADNIE, nie boję się wyjść z domu, coś planuję, coś robię! jupii!!

 

Ale powoli:

 

-po pierwsze: psychiatra-rozmowa BARDZO dużo daje, mi bardzo pomogła lekarka pierwszego kontaktu, super babka, pogadała ze mną długo, chociaż pacjenci się wkurwiali pewnie na korytarzu :lol:

Psychiatra- niby ok, aczkolwiek wlasciwie do wypisywania lekow tylko, trochę się zawiodłam

 

 

-po drugie: leki musicie brac regularnie, NIE BAC sie uzaleznienia od razu, tylko najpierw trzeba to wyciszyc, wytłumic te nerwy, potem psychoterapia + mniej lekow (ja zaczynam od maja)

Ja biorę kombinację Coaxilu (antydepresant) + Zomiren (antylękowy, nasenny) i jest duuużo lepiej, trzeba sie jednak uzbroić w cierpliwość, bo antydepresant zaczyna działac (i to zresztą piszą w ulotce!) po jakichś 2 tyg., nawet pózniej -ale JEST poprawa, to działa, naprawdę

Ten Zomiren jest rewelacyjny, 0,5mg pomaga zasnąć bez tej nerwowej nagonki myśli, a w ciągu dnia, jeśli mam napad paniki, łykam połoweczkę i po jakichś 15-25 min czuję się o niebo lepiej, przede wszystkim NIE OTĘPIA, NIE ZWALNIA MYŚLENIA -normalnie prowadzę auto, chociaż rzeczywiście bezpośrednio po zazyciu leków staram się nie prowadzić, a przynajmniej nie jechać sama w aucie, na wszelki wypadek.

 

Do tego noszę przy sobie "apteczkę" -malusią kosmetyczkę z lekami w środku -wziew Salbutamol na wypadek ataku duszności + pozostałe leki +Lexotan na wypadek ataku real paniki - ALE TEGO NIE ZAŻYWAM, uwierzcie, że sama swiadomość "zabezpieczenia się" akurat na mnie działa, wiem, że moge to łyknąć bez problemu wszędzie gdzie jestem i to mi daje poczucie bezpieczeństwa i automatycznie redukuje lęk :)

 

Po trzecie:

-ZMUSZAM SIĘ do wizyty u fryzjera, do pójścia do parku z dzieckiem, do dużego sklepu, wróciłam do pracy, bo tak trzeba, bo zobaczycie, że człowiek się przełamuje i rzeczywiście lęk się zmiejsza, a samemu w domu człowiek się tylko "nakręca"

Owszem, miewam nadal napady paniki (ostatnio na fotelu u fryzjera- mokra głowa, farba na wlosach, ale była jazda... ukradkiem łyknęłam procha i odliczałam minuty aż zacznie działać -ale dałam radę!), drażnią mnie skupiska ludzi, ale staram sie przełamywać, wsiadać do autobusu,chociaz na 2-4 przystanki, w kościele stoję przy wyjściu, ALE JESTEM, bo mam poczucie bezpieczeństwa, ze można w każdej chwili wyjść

 

Po czwarte:

Trzeba czymś zająć ręce -np.mala gumowa piłeczka, tasiemka itp. -mozna to dyskretnie szarpać, ugniatać, lepsze to niż papieros jeden za drugim albo obgryzanie paznokci

Polecam wyszywanie -uważalam to za idiotyzm, ale niesamowicie pomaga, a np. krzyżykami wyszywać potrafi autentycznie każdy.

Jak tylko się ciut lepeij czujecie -zająć się czymś -praca w ogródku, sprzątanie na półkach, super wycisza, odwraca myśli!

 

Metoda małych kroczków naprawdę działa, spróbujcie, warto, jest tak cudownie, jak powoli wraca poczucie normalności, jakby się wracało z tamtego świata...

 

Walczę nadal, bo ta choroba to przyczajony tygrys, ale każdy dzien wydarty z jej szponów to sukces!

 

Pozdrawiam was ciepło i słonecznie, trzymajcie się!!

Anoolka

 

[ Dodano: Sob Kwi 22, 2006 10:31 am ]

Aha, jeszcze jedno, ważne -ZREDUKUJCIE ilość oglądanych wiadomości w TV i filmow typu "zabili go i uciekł" - ja mialam nawet kilkanaście napadów dziennie, przerażało mnie zaćmienie słonca i głod w Afryce i zamieszki w Stanach, wysoki stan rzeki gdziestam itd itd itd.

 

Teraz od razu przełączam kanał, a w ogole mniej oglądam, przestawiłam nawet stację w radiu (polecam Jedynkę, audycja na żywo wlasciwie całą noc, bardzo mi pomogło jak cierpiałam na bezsenność, nie taka papka jak np. w rmf-ie), mam dość ciągłego zalewania glowy katastrofami, wypadkami i zagrożeniami -sorry, brzmi jak egoizm, ale narazie trzeba się najpierw samemu pozbierac, a dopiero potem przejmować np. bezrobociem na przedmieściach Paryża i jak temu ewentualnie zapobiec ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

WIESZ, JAK CI POMOGLO TO SUPER, PAMIETAJ,ZE KAZDY MA INNY TYP NERWICY, JEDNI, PONIEWAZ MAJA ZA DUZO ZADAN, DRUDZY, BO MAJA ZA MALO A ATAKI SA TAK ROZNE JAK ROZNI SA LUDZIE. JEDNAK PRAWDA JEST JEDNA, JA NERWICE MAM OD NIEDAWNA, TZN. NIE WIEM OD JAK DAWNA,ALE DOLEGLIWOSCI POWAZNE NIE DAJACE FUNKJCONOWAC POJAWILI SIE OD LUTEGO. WIEM,ZE TO DOBRY ZNAK DLA MNIE, BO TO ZNACZY,ZE SZYBKO SIE I OPAMIETAM.

 

OTOZ JA OD RAZU PODJELAM SIE JOGI, BY NAUCZYC SIE WYCISZAC-DZIALA!! POTEM ZAFUNDOWALAM SOBIE NIE PSYCHIATRE,A IRYDOLOGA-POTWIERDZIL MI DIAGNOZE, ZE TO NERWICA (LEKARZ OGOLNY MI TO POWIEDZIAL I OD RAZU BEZ DWOCH ZDAN DO PSYCHIATRY I JUZ, ZALAMALAM SIE BARDZIEJ). DAL MI ZESTAW ZIOLEK, POMOGLO, NIE OD RAZU,ALE POMOGLO I POKI CO NIE ZAMIERZAM ODWIEDZAC PSYCHIATRY I BRAC MOCNIEJSZE LEKI. POTEM OD RAZU-PSYCHOLOG-PSYCHOTERAPEUTA. CZY POMAGA? NIE WIEM, ALE WIEM, ZE NAJWIECEJ ZALEZY OD NAS SAMYCH. JESLI UWIERZYMY, TO DAMY RADE. PSYCHOTERAPIA JEST CIEZKA, BO NIESTETY TRZEBA OTWIERAC MOZE I CZASEM CIEZKIE PRZEZYCIA I POWIEDZIEC OD NICH I NABRAC DYSTANSU, NAUCZYC SIE RADZIC W POODBNYCH SYTUACJACH, NAUCZYC SIE MOWIC GLOSNO CO SIE UWAZA,A NIE TLUMIC NEGATYWNYCH EMOCJI. NERWICA TO NASZA CHOROBA, NASZEJ GLOWKI, NASZEGO SPOSOBU MYSLENIA. POPROSTU TRZEBA PRACOWAC NAD SOBA, BO JAK POWIEDZIALA ANOLKA:Walczę nadal, bo ta choroba to przyczajony tygrys, ale każdy dzien wydarty z jej szponów to sukces! DLATEGO TRZEBA POPRACOWAC NAD SOBA, BY Z TYM TYGRYSEM UMIEC WALCZYC, WYCZUC GO KIEDY PRZYCHODZI, GDZIE SIE SKRADA, JAK GO ZALATWIC, A MOZE I ZABIC??!!

 

POKI CO WALCZE BEZ RZADNYCH LEKOW I CZUJE SIE GENERALNIE DOBRZE, CHOC ATAKI JESZCZE MAM, ALE POTRAFIE JE WYCZUC I ZAPANOWAC NAD NIMI, POWAZNE TEZ SIE ZDARZAJA, ALE JA SIE JUZ NIE PODDAJE, JESTEM SILNA, TWARDA I TRZEBA PIAC DO PRZODU. OWSZEM, CZASEM JEST POTRZEBA PRZYSTOPOWANIA GDZIES NA CHWILE, ALE... TO NA CHWILE :) MAM NADZIEJE,ZE TEJ SILY MI NIE BRAKNIE!! I TEGO ZYCZE INNYM

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po przeczytaniu niektórych listów poczułam się lepiej, przede wszystkim nie czuje się taka sama. Czasami czuje wściekłość dlaczego to mnie musiało spotkać a za chwilę przerażenie , że jestem czasami taka słaba.

Tak wiele chce jeszcze w swoim zyciu osiągnąć a tu pojawiła się taka przeszkoda. Tak nazywam swoją nerwicę . Czasami jest naprawdę trudno i ten lęk , że mogę źle się poczuć w pracy i jak to wtedy wytłumaczyć.

Może macie jakieś sprawdzone metody co wtedy robić , dajcie znać

POWODZENIA!!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z przyjemnością czyta się takie posty! To wspaniałe, że są ludzie, którzy naprawdę chcą pomóc innym! Zgadzam się, że do sukcesu trzeba dochodzić małymi krokami.

 

Mi również pomagają różnego rodzaju zajęcia.. Brak czasu mnie uzdrawia... nadmiar pogrąża.

 

Nic mnie tak nie wycisza jak basen - czuję się od razu innym czlowiekiem: Spokojna, zrelaksowana... no i towarzystwo przyjaciół nastraja pozytywnie :) Ale z drugiej strony ważna jest samodzielność - kto powiedział, że samemu nie można pójść w różne ciekawe miejsca - lodowisko, zakupy - nie można uzależniać się od innych!!! .

Do niedawna, gdy ktoś odrzucał moje propozycje załamywałam się i spędzałam dni płacząc w domu... ("Nikomu na mnie nie zależy")Powiedziałam sobie: dość! Jeśli ludzie nie chcą się świetnie bawić, to ich strata! Samemu również można wiele zdziałać i przy okazji poznać nowe osoby (No i w dodatku ćwiczyć przełamywanie lęku ;) ) pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z nowości przełamujących moją nerwicę (mimo że nadal prawie codziennie zdarzają mi się tak natrętne nerwicowo-depresyjne myśli, że dygoczę ze strachu): udało mi się pierwszy raz od ponad dwóch miesięcy iść do knajpy ,do znajomych i nie siedzieć tam jak na szpilkach, wyszukując sobie objawów klaustro-agoro-socjo i bóg wie jakiej jeszcze fobii.

Ja wiem ze dla zdrowych ludzi brzmi to idiotycznie, ale ci, którzy się borykaja z podobnymi "sprawkami", wiedzą, jaki to jest krok!

I jeżdżę znowu autobusami, miejskimi tylko narazie, jeszcze się nie odważyłam na dłuższą trasę autokarem/pociągiem, ale np. poszłam na dworzec i NA SPOKOJNIE przyglądałam się odjeżdżającym pociągom, bez paniki, że zaraz się COŚ stanie (taa, COŚ, tylko niewiadomo CO :roll: )

 

Sciskam Was mocno, kochani panikarze, trzymając kciuki za siebie i za was -NIE DAJMY SIĘ! trzeba żyć normalnie, w miarę możliwości ze wzgl. na tą paskudę-nerwicówkę :D

 

KAŻDY postęp, każdy sukcesik, nawet tyci-tyci, wypisujcie sobie grubym mazakiem na duużej kartce i zawieście np. w szafce -i w chwilach zwątpienia czytajcie to wielokrotnie, jacy jesteście dzielni i silni i ile już wam się udało przetrwać.

 

Buziaki,

walcząca-nadal anoolka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomagają mi długaśne rozmowy z bliskimi mi osobami. Nie muszą być o nerwicy. Wystarczą jakieś głupoty, z których można się pośmiać.

Pomaga mi muzyka, która mnie relaksuje oraz książki.

Lubię mieć dużo pracy, żeby zająć myśli i ręce.

Poza tym leki też były pomocne, ale robię wszystko, żeby funkcjonować bez nich. :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie pomaga kontakt z kotami (niestety, nie mogę mieć takiego w domu, ale ma go moja mama), działa też niemyślenie o tym, co zaraz może się wydarzyć (nie zawsze się udaje, ale się staram), przyroda i niezamartwianie się na przyszłość (trudne cholerstwo...).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Aaa, co mi pomagało wyjść z domu na początku (teraz nadal mam stresa nawet jak chodzę po osiedlu sama niedaleko, ale chodzę!), to wychodzenie, gdy już się ściemniło. Lubię sobie wmawiac, że ludzie zauważą, że się źle poczuję i będę musiała wracać, więc wieczorne wyjścia były łatwiejsze. Albo gdy deszcz pada, jest łatwiej :lol: - mniej ludzi. Rany, niech to wreszcie przejdzie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słuchajcie, piszę hasłami, bo lecę załatwiac milion spraw -TAK, DOKŁADNIE, nie boję się wyjść z domu, coś planuję, coś robię! jupii!!

 

Ale powoli:

 

-po pierwsze: psychiatra-rozmowa BARDZO dużo daje, mi bardzo pomogła lekarka pierwszego kontaktu, super babka, pogadała ze mną długo, chociaż pacjenci się wkurwiali pewnie na korytarzu :lol:

Psychiatra- niby ok, aczkolwiek wlasciwie do wypisywania lekow tylko, trochę się zawiodłam

 

 

-po drugie: leki musicie brac regularnie, NIE BAC sie uzaleznienia od razu, tylko najpierw trzeba to wyciszyc, wytłumic te nerwy, potem psychoterapia + mniej lekow (ja zaczynam od maja)

Ja biorę kombinację Coaxilu (antydepresant) + Zomiren (antylękowy, nasenny) i jest duuużo lepiej, trzeba sie jednak uzbroić w cierpliwość, bo antydepresant zaczyna działac (i to zresztą piszą w ulotce!) po jakichś 2 tyg., nawet pózniej -ale JEST poprawa, to działa, naprawdę

Ten Zomiren jest rewelacyjny, 0,5mg pomaga zasnąć bez tej nerwowej nagonki myśli, a w ciągu dnia, jeśli mam napad paniki, łykam połoweczkę i po jakichś 15-25 min czuję się o niebo lepiej, przede wszystkim NIE OTĘPIA, NIE ZWALNIA MYŚLENIA -normalnie prowadzę auto, chociaż rzeczywiście bezpośrednio po zazyciu leków staram się nie prowadzić, a przynajmniej nie jechać sama w aucie, na wszelki wypadek.

 

Do tego noszę przy sobie "apteczkę" -malusią kosmetyczkę z lekami w środku -wziew Salbutamol na wypadek ataku duszności + pozostałe leki +Lexotan na wypadek ataku real paniki - ALE TEGO NIE ZAŻYWAM, uwierzcie, że sama swiadomość "zabezpieczenia się" akurat na mnie działa, wiem, że moge to łyknąć bez problemu wszędzie gdzie jestem i to mi daje poczucie bezpieczeństwa i automatycznie redukuje lęk :)

 

Po trzecie:

-ZMUSZAM SIĘ do wizyty u fryzjera, do pójścia do parku z dzieckiem, do dużego sklepu, wróciłam do pracy, bo tak trzeba, bo zobaczycie, że człowiek się przełamuje i rzeczywiście lęk się zmiejsza, a samemu w domu człowiek się tylko "nakręca"

Owszem, miewam nadal napady paniki (ostatnio na fotelu u fryzjera- mokra głowa, farba na wlosach, ale była jazda... ukradkiem łyknęłam procha i odliczałam minuty aż zacznie działać -ale dałam radę!), drażnią mnie skupiska ludzi, ale staram sie przełamywać, wsiadać do autobusu,chociaz na 2-4 przystanki, w kościele stoję przy wyjściu, ALE JESTEM, bo mam poczucie bezpieczeństwa, ze można w każdej chwili wyjść

 

Po czwarte:

Trzeba czymś zająć ręce -np.mala gumowa piłeczka, tasiemka itp. -mozna to dyskretnie szarpać, ugniatać, lepsze to niż papieros jeden za drugim albo obgryzanie paznokci

Polecam wyszywanie -uważalam to za idiotyzm, ale niesamowicie pomaga, a np. krzyżykami wyszywać potrafi autentycznie każdy.

Jak tylko się ciut lepeij czujecie -zająć się czymś -praca w ogródku, sprzątanie na półkach, super wycisza, odwraca myśli!

 

Metoda małych kroczków naprawdę działa, spróbujcie, warto, jest tak cudownie, jak powoli wraca poczucie normalności, jakby się wracało z tamtego świata...

 

Walczę nadal, bo ta choroba to przyczajony tygrys, ale każdy dzien wydarty z jej szponów to sukces!

 

Pozdrawiam was ciepło i słonecznie, trzymajcie się!!

Anoolka

 

[ Dodano: Sob Kwi 22, 2006 10:31 am ]

Aha, jeszcze jedno, ważne -ZREDUKUJCIE ilość oglądanych wiadomości w TV i filmow typu "zabili go i uciekł" - ja mialam nawet kilkanaście napadów dziennie, przerażało mnie zaćmienie słonca i głod w Afryce i zamieszki w Stanach, wysoki stan rzeki gdziestam itd itd itd.

 

Teraz od razu przełączam kanał, a w ogole mniej oglądam, przestawiłam nawet stację w radiu (polecam Jedynkę, audycja na żywo wlasciwie całą noc, bardzo mi pomogło jak cierpiałam na bezsenność, nie taka papka jak np. w rmf-ie), mam dość ciągłego zalewania glowy katastrofami, wypadkami i zagrożeniami -sorry, brzmi jak egoizm, ale narazie trzeba się najpierw samemu pozbierac, a dopiero potem przejmować np. bezrobociem na przedmieściach Paryża i jak temu ewentualnie zapobiec ;)

 

oczywiscie wszystko to o czym napisalas anoolko jest bardzo dobre , bo pomaga w prawdlowym postrzeganiu, poznawaniu, doswiadczaniu i redukcji lękow

ale ja chcialbym dodac do tego tylko tyle ze to wszystko to polsrodki , bez studium przyczyn i bez rozwoju swiadomosci to jest jak "przelozenie bomby znajdujacej sie na kolanach pod swoje siedzenie"

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

do=>kochający:

Ja nie twierdzę, że podałam jakiś super ekstra stuprocentowo działający środek czy receptę -ja tylko starałam się wypunktować kilka wniosków z mojej "autoterapii" -dlatego że dzięki tym drobnym zmianom moge w ogole w miarę normalnie funkcjonować -przedtem nie moglam wyjść z domu, dreszcze, kołatanie serca, paniczny lęk przed ludzmi, przed poruszaniem się gdziekolwiek w ogóle -nie będę się rozpisywać bo wszyscy którzy tu trafili znają to lub podobne piekło.

 

Masz rację, terapia jest konieczna, ale samemu można sobie sporo pomóc - ja np.obecnie wertuję na zmianę dwie książki: "Nie bój się jutra" autor Jens Baum, wydawnictwo WAM Kraków 2005, i druga "100 sekretów ludzi szczęśliwych", autor David Niven, wyd. Świat Książki 2006.

 

Pierwsza pozycja to wymarzona książka dla osób borykających się z lękiem, poczuciem zagrożenia -podaje sposoby, jak sobie z nim radzić -a druga to prosta, milusia , optymistyczna książeczka ze zbiorem 100 rad-opisów jak odnalezc radość zycia. Niby banalne, ale jak pomaga!

Każda z nich kosztowała jakieś 20 zl.

 

Niczego nie reklamuję, po prostu chcę pomóc tym, którzy trafili tu w skrajnym załamaniu, tak jak ja kiedyś.

I kiedy czuję że "zaczyna mnie brać", bo wciąż mi sie to jeszcze zdarza, staram uspokoić sama siebie słowami, że a) to naprawdę mija b) że to naprawdę wytwór wlasnego umysłu, niedobry wzorzec myślenia a nie koniec świata.

I to najczęściej pomaga -tak, jakby człowiek wycofywał się delikatnie z jednokierunkowej uliczki -na zasadzie: "ups, pomyłka, ale nic się nie dzieje, juz zawracamy, zaraz będę na właściwej drodze"

 

I tego się trzymajmy,kochani.

Grunt to się samemu "nie nakręcać", jak to ktoś kiedyś napisał.

 

 

Ja też walczę.

Każdego dnia.

I strasznie chce z tego wyjść.

I nie łykać już leków.

Ale do tego jeszcze kawałek drogi. Uzbrajam się w cierpliwość :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

anoolka napisał:

I tego się trzymajmy,kochani.

Grunt to się samemu "nie nakręcać", jak to ktoś kiedyś napisał.

 

 

 

popieram te słowa 100% na mnie to działa

 

Święte słowa :D odkąd przestałam szukać po necie informacji o przeróżnych choróbskach jest dużo lepiej. Nie ma sensu tego czytać, bo później człowiek tylko gorzej się czuje. Lepiej poczytać coś wesołego :mrgreen:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To prawda, że my sami często się nakręcamy... Tyle, że jakoś tak się trafia, że pierwszy atak przychodzi bez nakręcania, i to potem się nakręcamy, że powróci (przynajmniej ja tak mam) - ale kiedy uda mi się wyrzucić z głowy myśl o lęku choć na trochę, jest lepiej. Trzeba skupić się "na chama" na myśleniu o czymś innym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No. Ja dziś 'na chama" pojechałam na zakupy do Kauflandu choć już mi się rączki zaczęły pocić, zanim w ogóle wyszłam z domu. Powiedziałam sobie, że zawsze mąż może zawrócić auto i wracamy do domu, choć tak w ogóle to bzdura i w domu może cię to trafić równie dobrze. Łyknęłam procha na śniadanie jak zawsze :lol: i jadę. W sklepie normalnie się wkurzyłam, że chcę wreszcie zrobić zakupy a nie spierniczać jak to wczesniej bywało. I udało się. Bez ataku. Zrobiliśmy je. Yes, yes, yes! :lol: Czyli czasem warto 'na chama" - jeśli tylko czujesz, że bardzo tego chcesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zawsze mąż może zawrócić auto i wracamy do domu

 

 

Stosuję ten sposób na autobusy, powtarzam sobie w myslach ze zawsze moge wysiasc na nastepnym przystanku i nic sie nie stanie, zlapie inny busik, i jak pomysle ze nie jestem uziemiona w tym autobusie przez nastepne 30 minut tylko ewentualnie do najbliższego przystanku, lęki odchodzą :) jeszcze nie zdarzylo sie ze wysiadlam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i jak pomysle ze nie jestem uziemiona w tym autobusie przez nastepne 30 minut

 

witaj a gdybys sprubowala zabrac sobie do autobusu jakas ciekawa ksiazke, lub cokolwiek innego mocno absorbujacego twoja uwage :?:

 

wkrotce uloze ,nagram i podloze pod podklad muzyki relaksacyjnej afirmacje zwiekszajaca poczucie bezpieczenstwa ,a potem wrzuce to na serwer i link zamieszcze na forum zeby kazdy mogl wyprubowac skutecznosc tej metody

to u podloza tego wlasnie problemu wg. wybitnej psychoanalityczki : Karen Horney lezy glowna przyczyna nerwicy

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zawsze mąż może zawrócić auto i wracamy do domu

 

 

Stosuję ten sposób na autobusy, powtarzam sobie w myslach ze zawsze moge wysiasc na nastepnym przystanku i nic sie nie stanie, zlapie inny busik, i jak pomysle ze nie jestem uziemiona w tym autobusie przez nastepne 30 minut tylko ewentualnie do najbliższego przystanku, lęki odchodzą :) jeszcze nie zdarzylo sie ze wysiadlam ;)

No, a ja wcześniej się nakręcałam, że jak wysiądę to przegram i takie tam. Bzdura. A jak sobie powiesz, że możesz wysiąść/wrócić to jakoś to leci (nieraz z bólem :lol: ).

 

Przejechałam z mężem jeden przystanek tramwajem dzisiaj - no sukces bo jeszcze 2 tyg. temu nie wychodziłam z domu. Zamykają się drzwi a ja trochę poddenerwowana. Na szczęście drzwi otwierają się co jakiś czas. Te nasze klaustrofobie to chyba przez to, że w życiu tak się szamoczemy i nie widzimy wyjścia z danej sytuacji...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wkrotce uloze ,nagram i podloze pod podklad muzyki relaksacyjnej afirmacje zwiekszajaca poczucie bezpieczenstwa ,a potem wrzuce to na serwer i link zamieszcze na forum zeby kazdy mogl wyprubowac skutecznosc tej metody

to u podloza tego wlasnie problemu wg. wybitnej psychoanalityczki : Karen Horney lezy glowna przyczyna nerwicy

 

:?::?::?:

to bardzo interesujące, czekamy :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

......a ja postanowilam czytac ksiazke w busiku wg. rady kochającego, calkiem niezle bylo, zaglebilam sie w swiat opowiadanka i przez 40 minut i nic mnie nie lękało :D dojechalam cala i szczesliwa na miejsce docelowe pozdrawiam !!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×