Skocz do zawartości
Nerwica.com

"Spokojnie to tylko nerwica" :/


JaLukas!

Rekomendowane odpowiedzi

- No więc panie doktorze, czy ja umrę??

- Haha ależ nie! Spokojnie to tylko nerwica.

 

Odetchnąłem z ulgą i poczułem się jakby z serca spadło sto ton kamieni.

 

-Czyli co to oznacza? Zapytałem

 

- A no nic tak naprawdę. Proszę: o to Propranolol. Będzie pan brał doraźnie i wszystko będzie ok.

 

Z gabinetu wyszedłem jak na skrzydłach, wszelkie mroczne wizje zawału serca czy chorób mózgu okazały się tylko moimi domysłami.

Wykupiłem propranolol i w pełni szczęśliwy pobiegłem do domu.

 

Przez kolejne kilka dni wszystko było ok, wszystkie objawy przeszły a ja znów czułem się normalnie.

Az pewnego ranka budząc się jak zwykle do pracy, w łóżku opanował mnie paraliżujący strach. Zerwałem się jak głupi budząć moją dziewczynę, a ona tylko popatrzyła na mnie i powiedziała, ze się spóźnie :/

Nie wiedziałem co się dzieje, bałem się że zaraz padnę na podłogę i juz nigdy wiecej nie wstanę, do tego wszystko w koło wydawało się takie obce i dziwne, jakbym był w tym domu po raz pierwszy.

Niestety praca wzywała, musiałem iść.

 

Tylko co skonczyłem szkołe i zdałem maturę. Nie chciałem iść na studia, chciałem się usamodzielnić i jak najszybciej wyprowadzić z domu. Przeprowadziłem się do najblizszego miasta razem z moją dziewczyną, podjąłem się pierwszej lepszej pracy i byłem z tego powodu niesamowicie szczęśliwy.

Pracowałem na myjni samochodowej, zarobki nie były złe, a i praca nie najcięzsza, ale co najważniejsze byłem NIEZALEŻNY.

 

Tego dnia poszedłem do pracy mimo, ze czułem sie bardzo źle. Dzień ciągnął sie jak lata, a ja ciągle byłem pewien, ze umieram.

Zawsze byłem typem twardziela, który nikomu nie mówił o swoich problemach. Chciałem to wszystko zatrzymać dla siebie. W koncu i tak nikogo to nie interesuje.

 

Po pracy strach minał, ale zostało to napięcie, napięcie które przypominało mi czasy szkolne.

W szkole byłem sportowcem, zawsze ambitnym i zawsze gotowym do walki o każdy kawałek bieżni, długodystansowiec z sukcesami, sukcesami którymi zawdzięczałem TYLKO sobie, ciężka praca, codziennie 2 treningi, a wszystko po to, zeby być najlepszym.

Za każdym razem kiedy stawałem na lini startu, moje ciało było maksymalnie zwarte i gotowe do najgorszego wysiłku, nie mogłem dać ciała, nie po to biegam codziennie 20km, zeby teraz dać ciała... i właśnie te napięcie: Mięsnie napięte do maximum, pochylony czekam na strzał, serce wali jak szalone, te kilka sekund trwa wieczność, obok mnie dwustu chłopa mający ten sam cel, być pierwszym na meci... ból w podbrzuszu, jakbym musiał iść zaraz na stronę, ale to normalne, zawsze tak miałem.

Czekam..... strach przed tym co się zaraz stanie..... strzał!! I wszystko przeszło, teraz liczy się tylko bieg i bycie tam przed tą chołotą.

 

Szczerze mówiąc kochałem to uczucie, ta adrenalina i wogle, ale mimo tego ze teraz czuję się podobnie, nie jest fajnie. Dlaczego?

 

Wtedy miałem powód, a teraz? Strach przed... niczym

Serce wali, bół w podbrzuszu, napięcie, wszystko tak jakby coś się zaraz miało stać. Ale wiem, ze nic się nie stanie.

I to jest problem.

 

-------------------------------------------------------------------------------------

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

- nie dygaj bierz, to przecierz jak fajek

- ty... ale ja no wiesz nigdy nie.....

- no to co, zobaczysz poczujesz się jak młody bóg

-eh nie będzie

 

Karol podał mi szklaną lufkę wypełnioną czymś co wyglądało jak zgniła zielona trawa. Wziałem zapalniczkę i zaczeliśmy palić.

Po jakimś czasie chłopaki zaczeli się śmiać, pokazywali na siebie palcami i jak to mówili " gnili" z siebie.

A ja stałem jak idiota i nie chcąć być gorszym wymuszałem z siebie coś co miało wyglądać jak szczery śmiech, jak to mówią: "nie wzieło mnie". Po raz kolejny.

Poprosiłem Karola, zeby nabił mi jeszcze jedną lufkę, tylko dla mnie. Chciałem też bawić się tak jak oni, dlatego postanowiłem zjarać to sam. Zaciągałem się długo i głęboko az.....

 

Stało się, w koncu mnie wzięło, ale o dziwo nie miałem ochoty się śmiać, wręcz przeciwnie, stałem przerażony i zdezorientowany, pytając się siebie w duchu: "Gdzie ja kurwa jestem?"

Wszystko stało się obce i dalekie, czułem się jak we śnie, ale w koszmarnym śnie, serce biło mi w gardle, kręciło się w głowie i ten strach, paniczny strach przed utratą kontroli nad swoim ciałem i umysłem.

Stałem tak dobre 15 sekund az... znalazłem się w miejscu oddalonym o około pół kilometra, ale jak?

Przecierz ja nie pamiętam zebym się poruszał....

 

Przestałem czuć serce, wydawało mi się, ze moje serce przestało bić, czułem się jak sparaliżowany, i oddech.... coś dziwnego zaczeło się dziać z moim oddechem, miałem wrażenie, ze muszę o nim pamiętać, ze jeśli zapomnę o oddychaniu to po prostu przestanę żyć, ponieważ moje ciało juz nie chce robić tego za mnie, więc: wdech.... i wydech.... wdech..... i tak dalej, ale nie trwało to długo, znów straciłem kontakt z rzeczywistoscią...

 

Obudziłem się w moim pokoju, na łóżku koło komputera na którym siedział młodszy brat, zapytałem się go jak się tu znalazłem a on powiedział ze po prostu przyszedłem i powiedziałem ze jestem zmęczony.

O cholera!! Mama!!!

 

- Łukasz przyniesiesz węgla??

-yhm zaraz

-a co ty taki dziwny? Piłeś coś?

- no co ty, zmęczony tylko jestem

-wyglądasz podejrzanie, cpałeś coś? - zapytała

- No co ty przecierz wiesz, ze nie ćpam, przecierz jestem sportowcem.....

 

Wyszła....

 

Ja ciągle nie wiedząc co sie ze mną dzieje, poszedłem po węgiel dla mamy.

 

Czułem się troszkę lepiej, pobiegłem do chłopaków, a oni ze śmiechem zapytali czy nadal potrzebuję sztucznego oddychania.

 

Nie wiedziałem o co chodzi i nie chciałem wiedzieć. Wróciłem do domu i poszedłem spać.

 

---- EDIT ----

 

-Łukasz! - wrzasnęła Iza

- no? - zapytałem ze spuszczoną głową

- Przestaniesz to w koncu brać?

- no- odpowiedziałem niezbyt przekonany do swoich słów

- Jak jeszcze raz zobacze to wiesz.... koniec z nami

 

Zobacz jak ty wyglądasz? Jak śmierć! Jutro masz mistrzostwa Polski a nogi plątają ci się kiedy chodzisz!

Zobacz co ty z siebie zrobiłeś......

 

 

 

 

Zawsze byłem człowiekiem który zdrowie stawiał na pierwszym miejscu, warzywka, owocki, zdrowe herbatki itp

Ale od TEGO dnia w moje życie wkroczyły inne "witaminki".

 

Przez 4 miesiące przygotowywaliśmy się do tych zawodów, silna zgrana ekipa, na własnym terenie, nie mogliśmy przegrać. Toż to wstyd.

"Sprawni jak żołnierze" tak się nazywały te zawody, drużyna składała się z 3 ludzi, a konkurencje to:

-rzut granatem

- tor przeszkód

-strzelanie

-bieg na orientację

-pierwsza pomoc

 

TEGO dnia u nas w szkole miały odbyć się mistrzostwa województwa, byliśmy zdecydowanymi faworytami.

 

- Paweł i jak masz?

- No proste ze tak

- To dawaj

 

Poszliśmy za szkołe i paweł wsypał jakiś biały proszek do kubeczka, a potem zalał colą i kazał pić.

Wypiłem bez zastanowienia, i poszliśmy na zbiórkę.

 

Przez pierwsze 30 minut czułem się normalnie, bez żadnych fajerwerków,

 

- Zapraszam na tor przeszkód! - oznajmił dyrektor

I wszyscy zawodnicy poszli rozrzewać się do pierwszej konkurencji.

 

-Ty paweł...?

-tak?

-coś nie działa :/

-Poczekaj jeszcze moment:) Zacznie

 

Rozgrzewałem się jak zawsze przed zawodami, leniwie ale bez opierdzielania się, aż w koncu....

 

Poczułem, ze coś się zaczyna ze mną dziać, rozgrzewka przestała być przumusem, a stała się wręcz przyjemnością.

Strach który zawsze towarzyszył mi przed zawodami przemienił się w podekscytowanie i chęć walki.

 

uuuuuu i like it!!! Comone loosers!!!! Lets start!!!!

 

Pierwsza konkurencja się zaczeła, przeciwnicy pokonywali tor przeszkód dość średnio, bez jakichś kosmicznych wyników. Moja szkoła ostatnia...

Najlpeszy czas jak do tej pory 34s, zdobyty przez członka ubiegłorocznej drużyny mistrzów.

 

Jestem na starcie.... Czekam na gwizdek i... go!!

 

Dawałem z siebie co tylko mogłem, a nawet więcej, tor nie trwał zbyt długo. Wpadłem na metę i....27sekund!!!!

 

Wszyscy trenerzy oniemieli, jak on to zrobił??

 

- Moze czymś się doładował?? - zażartował jeden

 

Przełknąłem tylko ślinę i powiedziałem:

 

- trening proszę pana, trening

 

Odszedłem jak najdalej od nich i wtedy poczułem tą moc...

 

What The fuck!!!!

 

Przecudowne uczucie ogarnęło całe moje ciało, miałem ochotę krzyczeć na cały głos o swoim szczęsciu, to było TO!!

Wszystkie moje problemy odeszły, a świat stał się różowy i wspaniały.

Paweł podszedł do mnie i zapytał:

 

- I jak zadziałało?

 

Oh tak!! Odpowiedziałem

 

-ok to lećmy na następną konkurencję

 

Reszta była czymś najwspanialszym czego doświadzyłem w życiu, chciało mi się płakać ze szczęscia i całować każdego kto był w pobliżu, na szczęscie paweł za każdym razem mnie uspokajał.

Oczywiście wygraliśmy, za dwa tygodnie mistrzostwa Polski,

 

-Paweł to za dwa tygonie znów...???

- A jak! Nie możemy przecierz dać ciała :)

 

Nie doczekałem do następnych zawodów, na drugi dzień miałem w kieszeni cały gram tego proszku, i tak zaczął się mój maraton.....

Nie wiem czy przez ten czas spałem więcej niż 2 noce.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyta sie to jak ksiązkę.Masz talent do pisania.

Taki sam tekst ,,to tylko nerwica,,usłyszałam kiedys od swojego lekarza.Gdyby to ode ,mnie zalezało za takie słowa pozbawiałabym prawa wykonywania zawodu! Gdyby lekarz od początku nie bagatelizowal moich objawow byc moze trafilabym od razu do specjalisty i wiele zostałoby mi zaoszczędzone.Nie przezyłabym tego co teraz mam w swojej historii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wszystko fajnie ale w Twoje zycie wkroczyły prochy obawiam sie ze one nie pomoga Ci wyjsc z tej "spokojnej nerwicy" a moga to nawet pogłebic moze sie myle i oby tak było bo sam nie stosowalem takiej "terapi" wiem jedno cofnij sie troszke bo masz hobby piszesz o nim z entjuzjazmem , masz Dziewczyne wiec nie zmarnuj tego wszystkiego dla chwili przyjemnosci " a z nerwicy da sie wyleczyć"

 

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak no niestety prochy a nawet zwykła marycha to że tak powiem "motyw przewodni" w rozmowach o nerwicy... nietstey strasznie dużo ludzi właśnie przez to pierwszy raz poczuło coś takiego jak strach i lęk przed nie wiadomo czym, i taki ciagły niepokój... i od tego się zaczęło... szkoda że nie da się cofnąć czasu, ale radze Ci Lukas skończ z tym jak najszybciej (o ile już nie skończyłeś) bo zawsze moze być gorzej;> im szybciej się za siebie weźmiesz tym lepiej:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lukas zajebi.ta historia hehe, skąd ja to znam? :D albo raczej ;''( bo to na bank jest jeden z powodów mojej nerwicy, były okresy całych wakacji dzień w dzień z tymi gównami i to pozostawiło ślady, do tego stresujace, zmienne życie i jestem sobą ;/ Ostrzegam wszyyystkich przed tą całą ferajną złudnych przyjemności, one w rezultacie dają koszmarne efekty zdrowotne!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szczerze, to rozumiem lekarza...

Przecież to właśnie takie "idiotyczne" słowa pomagają nam w walce z chorobą.

 

Do dzieła więc ludzie - starajcie się zrozumieć, iż osoby, które właśnie nas ignorują i denerwują "głupimi" hasłami, właśnie najbardziej nam pomagają...

 

Tak więc dużo uśmiechu i dużo złości na takie osoby :D

Pomaga :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. Im mniej się o tym myśli, tym lepiej. Trzeba się czymś zająć. Dość niedawno, kiedy zaczęłam myśleć o tym, że będę się specjalnie jakoś dostosowywać do tego - bałam się jeszcze gorzej. Zbladłam na twarzy, nie czułam jej, nie czułam bicia serca, trzęsłam się, aż rano, jeszcze przed szkołą, zaczęłam wymiotować... Oczywiście, to nie oznacza, że należy robić wszystko, co popadnie. Jak już naprawdę nie możemy albo po prostu nie chcemy doprowadzać swoich nerwów do ostateczności, nalezy odpuścić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

- No więc panie doktorze, czy ja umrę??

- Haha ależ nie! Spokojnie to tylko nerwica.

 

Odetchnąłem z ulgą i poczułem się jakby z serca spadło sto ton kamieni.

 

-Czyli co to oznacza? Zapytałem

 

- A no nic tak naprawdę. Proszę: o to Propranolol. Będzie pan brał doraźnie i wszystko będzie ok.

 

Z gabinetu wyszedłem jak na skrzydłach, wszelkie mroczne wizje zawału serca czy chorób mózgu okazały się tylko moimi domysłami.

Wykupiłem propranolol i w pełni szczęśliwy pobiegłem do domu.

 

Przez kolejne kilka dni wszystko było ok, wszystkie objawy przeszły a ja znów czułem się normalnie.

Az pewnego ranka budząc się jak zwykle do pracy, w łóżku opanował mnie paraliżujący strach. Zerwałem się jak głupi budząć moją dziewczynę, a ona tylko popatrzyła na mnie i powiedziała, ze się spóźnie :/

Nie wiedziałem co się dzieje, bałem się że zaraz padnę na podłogę i juz nigdy wiecej nie wstanę, do tego wszystko w koło wydawało się takie obce i dziwne, jakbym był w tym domu po raz pierwszy.

Niestety praca wzywała, musiałem iść.

 

Tylko co skonczyłem szkołe i zdałem maturę. Nie chciałem iść na studia, chciałem się usamodzielnić i jak najszybciej wyprowadzić z domu. Przeprowadziłem się do najblizszego miasta razem z moją dziewczyną, podjąłem się pierwszej lepszej pracy i byłem z tego powodu niesamowicie szczęśliwy.

Pracowałem na myjni samochodowej, zarobki nie były złe, a i praca nie najcięzsza, ale co najważniejsze byłem NIEZALEŻNY.

 

Tego dnia poszedłem do pracy mimo, ze czułem sie bardzo źle. Dzień ciągnął sie jak lata, a ja ciągle byłem pewien, ze umieram.

Zawsze byłem typem twardziela, który nikomu nie mówił o swoich problemach. Chciałem to wszystko zatrzymać dla siebie. W koncu i tak nikogo to nie interesuje.

 

Po pracy strach minał, ale zostało to napięcie, napięcie które przypominało mi czasy szkolne.

W szkole byłem sportowcem, zawsze ambitnym i zawsze gotowym do walki o każdy kawałek bieżni, długodystansowiec z sukcesami, sukcesami którymi zawdzięczałem TYLKO sobie, ciężka praca, codziennie 2 treningi, a wszystko po to, zeby być najlepszym.

Za każdym razem kiedy stawałem na lini startu, moje ciało było maksymalnie zwarte i gotowe do najgorszego wysiłku, nie mogłem dać ciała, nie po to biegam codziennie 20km, zeby teraz dać ciała... i właśnie te napięcie: Mięsnie napięte do maximum, pochylony czekam na strzał, serce wali jak szalone, te kilka sekund trwa wieczność, obok mnie dwustu chłopa mający ten sam cel, być pierwszym na meci... ból w podbrzuszu, jakbym musiał iść zaraz na stronę, ale to normalne, zawsze tak miałem.

Czekam..... strach przed tym co się zaraz stanie..... strzał!! I wszystko przeszło, teraz liczy się tylko bieg i bycie tam przed tą chołotą.

 

Szczerze mówiąc kochałem to uczucie, ta adrenalina i wogle, ale mimo tego ze teraz czuję się podobnie, nie jest fajnie. Dlaczego?

 

Wtedy miałem powód, a teraz? Strach przed... niczym

Serce wali, bół w podbrzuszu, napięcie, wszystko tak jakby coś się zaraz miało stać. Ale wiem, ze nic się nie stanie.

I to jest problem.

 

-------------------------------------------------------------------------------------

moje gg 3701299 to nakladz mi do glowy jak ja mam sobie wybic to z glowy jest jedna chcororna ktroej sie panicznie boje to depresja,!!!! ateraz ejstem w ciazy i wkrecam sobie ze nie ebde kochala dziecka, bede zla matka itd itd przed slubem mialam znow ze ja mzoe nie kocham emza itd itd

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Według mnie problem jest w tym, że teraz czujesz się tą "chołotą". Nie wiem czy ktoś napisał o tym wcześniej, szczerze mówiąc jest 5 w nocy i nie chce mi się czytać ;) zerknę jutro ;)

 

[Dodane po edycji:]

 

W woli ścisłości: nie zrealizowane marzenia pomimo sukcesów i popularności w młodości, miernota na dzień dzisiejszy. Trochę chamsko, ale nie owijajmy w bawełnę, życie jest uczciwe, czasami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja uważam ze wiele napadów cz ataków nerwicowych jest spowodowane gadaniem o NIEJ....Ja sie staram zapominac ze oprocz mnie , spokojnej i optymistycznej dzwieczyny jest gdzies ONA ..siedzi w srodku i czeka na moment kiedy znowu przyjsc ale staram sie o tym nie mysleć...

 

Ktos napisał wczesniej ze ludzie ktorzy podchodzą do nas chorych olewacko i sie smieja to daje siłę ( no nie tak dosłownie to było napisane ale cos w ten deseń) ja tak nie uważam i mysle ze to nie jest dobry sposób...innaczej gdy lekarz powie " spokojnie to tylko nerwica" a innaczej jak ktos znajomy powie " phi kazdy ma nerwice i kazdy ma depresje bez przesady" Ludzie nie wiedza co to naprawde nerwica i depresja ze to nie tylko " o "jaki jestem nerwowy mam nerwice" Mnie takie nasmiewanie tylko drażni...

 

pytasz jak chodzic do pracy z nerwicą... jesli aż tak Ci ciązy idz do psychiatry...na forum można troche podbudowac porozmawiac o tym jak sie żyje z chorobą ale nikt Cie nie wyleczy bo tego sie wyleczyc nie da...trzeba nauczyc sie z tym żyć...Jesli napady sa bardzo męczące lepiej wziac psychotropy i brac je przez jakis czas i miec spokoj ...troche zapomniec zaczać zyc na nowo a po jakims czasie powoli odstawiac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×