Skocz do zawartości
Nerwica.com

Przemoc w dzieciństwie ... jak przezwyciężyć?


Albert Stex

Rekomendowane odpowiedzi

Mając ok. 12 lat dzięki osiągnięciom w nauce zostałem przeniesiony w ramach wyróżnienia do prywatnej szkoły. Moja rodzina w tym czasie była bardzo uboga jednak fakt że mogłem za darmo uczęszczać do prywatnej szkoły był dla nich powodem do dumy.

 

Naprawdę miałem dobre wyniki w nauce i byłem jak każdy inny normalny dzieciak w tym wieku. Miałem dużo przyjaciół i zawsze byłem osobą otwartą w stosunku do innych ludzi.

 

Cieszyło mnie to ogromnie że zostałem przeniesiony do prywatnej szkoły i całe wakacje przygotowywałem się na rozpoczęcie roku szkolnego. Byłem chyba jedynym dzieciakiem który nie mógł się tego doczekać.

 

To co mnie tam zastało niestety przerosło moje oczekiwania. Nie tylko poziom nauki ale przede wszystkim moi rówieśnicy. Bogate, nadęte i rozpuszczone bachory.

W klasie zostałem przyjęty z chłodną obojętnością która w pierwszym tygodniu mojego nowego roku szkolnego przerodziła się w żywą nienawiść.

 

Zaczęło się od głupich docinków i niewinnych żartów aby po paru(dwóch może trzech) tygodniach przerodziła się w wyzwiska i akty przemocy. Nienawidziłem tej szkoły a w domu symulowałem choroby by tylko nie musieć do niej iść. Po kilku miesiącach miałem większą absencję niż obecność nie tylko dzięki udawaniu ale dzięki umiejętności wmawiania sobie choroby. Nie wiem czy tak działał na mnie ten stres ale potrafiłem doprowadzić swoje ciało by dostało gorączki czy porannych wymiotów. Bałem się zasnąć bo wiedziałem co mnie czeka następnego dnia szczególnie przykre były dla mnie niedzielne wieczory kiedy po weekendowym odpoczynku znowu dostawałem gorączki i zbierało mi się na wymioty.

 

Mimo że minęło już tyle lat ja wciąć w niedzielę wieczorem czuję ten sam niepokój i lęk.

 

Nienawidziłem skurwieli ale przeciwstawienie się dwudziesto kilkoosobowej grupie było dla mnie czymś ponad moje siły.

 

Byłem bity i poniżany niemal codziennie kiedy tylko byłem w szkole a absencja spowodowała to że byłem zagrożony i mogłem nie zdać do następnej klasy.

 

Szukałem pomocy u nauczycieli i wychowawcy, jednak Ci skurwiele nic tylko w kółko mantrowali „załatwcie to między sobą” albo przechodzili obojętnie obok tego jak ktoś mnie napierdalał czy przywiązał do płotu szkoły.

 

Mam ogromny żal do swojego byłego wychowawcy i bez kozery napluł bym mu za to w twarz.

 

W domu nikt o tym nie wiedział gdyż było mi wstyd się przyznać. Poza tym kiedy sugerowałem że nie chcę tam chodzić, rodzice wmawiali mi że „to jest moja przyszłość” gdyż ta szkoła przygotuje mnie do dobrego liceum.

 

Chodziłem do tej szkoły dwa lata i w ostatnim roku po prostu mnie z niej przepisali do starej szkoły. Powiedzieli że albo to albo będę kiblować – rodzice woleli by mnie z powrotem przenieść do szkoły państwowej.

 

Po powrocie do starej szkoły przepisany byłem do innej klasy niż chodziłem od początku jednak tutaj mieli już osoby do napierdalania więc mi dano spokój. To była klasa ósma w której ważyły się moje dalsze losy.

 

Ja nie potrafiłem już dojść do siebie po tych dwóch latach i moje wyniki w nauce były gorsze niż mierne i ledwo ukończyłem szkołę podstawową. Wielu nauczycieli znało mnie jeszcze z lat ubiegłych i dziwili się co się takie stało że nie miałem już żadnych ambicji ani chęci do nauki. Miałem depresję i myślałem już tylko o samobójstwie.

 

Po skończeniu podstawówki zmuszony byłem wybierać tylko wśród szkół zawodowych. Ani ja ani moi rodzice nie mieli już złudzeń co do liceum ogólnokształcącego.

 

Niestety rola klasowego osła poszła za mną do pierwszej zawodówki a ja już w pierwszym semestrze byłem zagrożony z kilku przedmiotów. Nie wytrzymałem w tej szkole bo tylko cztery miesiące. Oznajmiłem z płaczem rodzicom że jeżeli każą mi tam chodzić to się zabije. Najwyraźniej poskutkowało bo powiedzieli że mogę robić co chce.

 

Mogłem od stycznia do września siedzieć bezkarnie w domu i oprócz oglądania telewizji mogłem nic więcej nie robić. Mogę śmiało powiedzieć że w zasadzie spędziłem te miesiące zamknięty w pokoju pogłębiając swoją nerwicę i depresję gapiąc się w TV. Nie długo nie byłem w stanie wyjść na klatkę schodową a co dopiero do sklepu. Wydawało mi się że wszyscy na mnie zwracają uwagę i wszędzie gdzie nie pójdę będę stał w centrum uwagi jako osoba do wyśmiewania.

 

Mój rekord to trzy tygodnie bez wychodzenia z domu a wyszedłem tylko dlatego że ojciec zaczął się na mnie drzeć że mi wpierdoli i bym tam po coś poszedł dla niego do sklepu bo tylko to było wstanie przekonać mnie do wyjścia z domu. Wcześniej oczywiście był płacz z mojej strony prośby i kłótnie żeby tylko nie kazali mi wyjść z domu.

 

Fakt że moi rodzice nie są wykształconymi osobami ale jednak mogli zdać sobie sprawę że coś jest nie tak skoro zwyczajna prośba bym poszedł do sklepu przeradzała się w takie przedstawienie.

 

Pokój w którym spędzałem czas miał cały ten okres zasłonięte żaluzje bo miałem uczucie że ludzie mnie podglądają z okolicznych domów a sąsiedzi maja dziury w ścianach przez które widzą co robię. Zacząłem kąpać się w nocy przy zgaszonym świetle. Do tego doszedł strach przed zarazkami – nie potrafiłem sam otworzyć drzwi bo brzydziłem się dotknąć klamki. Oszalałem na dobre.

 

Kiedy miałem pójść do następnej zawodówki – załatwionej mi przez rodziców – wszystko jakoś się uspokoiło i byłem w stanie tam pójść. Na „szczęście” w klasie do której chodziłem było kilka innych ofiar i nikt specjalnie nie zwracał na mnie uwagi. Na początku tylko wymuszano ode mnie pieniądze ale osoby które to robiły wyleciały z tej szkoły po dwóch miesiącach a ja pomimo swoich schizów mogłem w miarę spokojnie ukończyć chociaż tą szkołę.

 

Dopiero po jej skończeniu sam udałem się po pomoc do Poradni Zdrowia Psychicznego i do dzisiaj choruję choruje na nerwicę, depresję i fobię społeczną czy zaburzenia schizoidalne.

 

 

Nie chcę pisać co było dalej bo nie to jest meritum sprawy jednak nie potrafię do dnia dzisiejszego poradzić się z tymi dwoma latami przemocy jakiej doświadczałem jako dziecko. Po prostu nie daje rady tego zapomnieć ani usunąć skutków jakie to we mnie wywołało.

 

Obecnie mam 27 lat a czuję się tak jak by mój rozwój zatrzymał się w tamtym okresie gdy miałem lat 12-14. Nie potrafię pójść dalej …

 

Nie tak dawno temu spotkałem jednego z tych chłopaków na przystanku autobusowym, patrzał się na mnie i powiedział cześć. Nie rozpoznałem go od razu ale gdy przypomniało mi się kim on jest, dostałem drgawek nerwowych ze strachu.

 

Minęło do kurwy nędznej 13 lat a jak wciąż stałem przed nim jak wystraszony dzieciak mający 12 lat !!!

 

Uspokoiłem się i myśl jaka mnie naszła to taka że ten gościu wcale nie wygląda strasznie i mógł bym mu spokojnie napierdolić tak żeby mógł tylko ledwo wstać. Po prostu poczułem tak silną nienawiść że gościu miał naprawdę szczęście że jego autobus szybko przyjechał a mi zdążył powiedzieć tylko cześć. Stałem i trząsłem się z powodu przypływu adrenaliny. W myślach żałowałem że odjechał.

 

Ja zawsze starałem się tłamsić w sobie uczucia nienawiści i chęci zemsty za zniszczone życie bo w wieku 12 lat moje życie tak naprawdę się skończyło. Gdybym chciał opisać wszystko co mnie przez to spotkało musiał bym napisać książkę o nieudanej próbie samobójczej, narkotykach i alkoholizmie w wieku 17 lat.

 

Ale kogo ja miałem bić?

 

Przecież minęło do jasnej cholery 13 lat a my byliśmy wtedy wszyscy dziećmi !!!

 

Powiedzcie mi czy znacie jakiś inny sposób by wyjść z tego - oprócz takiego by im teraz wszystkim po latach napierdolić i uwolnić się od poczucia strach, lęku, bycia ofiarą?

 

Co mam zrobić by pójść dalej …. ???

 

PS. Z góry dziękuję za wszystkie odpowiedzi i przepraszam za długość postu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właściwie to równie dobrze mógłbym nic nie pisać. Nie byłem bity, ale za to dręczony psychicznie w szkole przez 6 lat. Teraz chodzę do liceum, ale uczę się tylko żeby zdać do następnej klasy. Chciałem sobie kiedyś złamać nogę żeby nie iść do szkoły, więc sam rozumiesz. Ale jak napisałeś chcesz rad jak przezwyciężyć lęki, a ja Ci ich nie udzielę, bo gdybym wiedział co ze sobą zrobić, nie siedziałbym od 2 miesięcy w domu z przerwą na spacer po lesie (po drodze kręci się dużo ludzi, rozumiesz). Jeśli szukasz kogoś kto Cię zrozumie prosżę bardzo, wiem jak to być klasowym workiem treningowym i być całkowicie wyizolowanym. Ale raczej Ci nie pomogę...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chyba jesto bardzo trudna sytuacja bo ja mam 45lat i nie moge uwolnic sie od przeszlosci a przemoc doswiatczam od urodzenia od matki ktura mnie nienawidzila a potem od meza alkoholika i tesz szukam wyjscia z przeszlosci jezeli ktos wie jak to zrobic to bende bardzo wdzieczna

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W takim razie ja tez poproszę recepte na zapomnienie o przeszłosci i dobre życie :D

Szczerze Wam wszystkim współczuje ...moja zycie tez zawaliło się gdy miałam 14lat...ale nie przez szkołę...

Czy jest sposób na nowe życie???

ktos kiedys napisał.."Po każdym dniu trzeba postawić kropkę,odwrócić kartę i zaczynać na nowo..."

To zbyt trudne ...ale ja wierze że się uda..

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Albert ja osobiście nie mam takich doświadczeń, ale pewna moja znajoma tak.Doświadczyła przemocy w dzieciństwie od swojej rodziny i tylko terapia jej pomogła,długoterminowa indywidualna na początku a potem grupowa.Przeszła długą ,trudną drogę bo w czasie terapii musiała przeżywać to wszystko jeszcze raz , ale teraz jest już całkowicie uwolniona od tej koszmarnej przeszłości.W końcu zamkneła za nią drzwi na kłódkę tak , że już nic się za nią nie ciągnie.Jak sama mówi o sobie-jest nareszcie wolna.Myśle , że Tobie tez przydałałby sie jakas taka psychoterapia.Same leki może złagodzą objawy , ale nie rozwiążą Twoich problemów z przeszłości.Zapytaj w tej poradni do której chodzisz o jakiegoś dobrego psychoterapeutę.Sadze, ze musisz powrócić do tego co było , żeby zacząć coś od nowa,przeżyć jeszcze raz te emocje, wtedy uswiadomisz sobie , ze chyba coś tam zostawiłeś a myśle , ze jest to Twoja godność ,poczucie wartości,wiara w siebie i dobro innych ludzi oraz prawo do takiego życia jakie chciałbyś mieć.Spróbuj z pomocą terapeuty wrócić po to wszystko a zostaw tam żal ,pretensje i poczucie bycia ofiarą , niesprawiedliwości oraz chęć zemsty.No i przedewszystkim wybacz w końcu tym ludziom, szkolnym kolegom,nauczycielom,swojej rodzinie.Wiem , że to pewnie nie bedzie dla Ciebie łatwe zadanie,będzie bolało, ale tylko w ten sposób możesz się uwolnić od tego koszmaru z którego w dalszym ciągu nie możesz się obudzić.

Niepotrzebnie sądzisz , że jesteś gorszy od innych

i dlatego Ciebie to wszystko spotkało.Wiesz tak sobie myśle, ze jestes naprawdę fajnym facetem przed którym świat stoi otworem.Musisz tylko w to uwierzyć ;)

Ps.Ja też mam dla Ciebie aforyzm: "I mówię do was: wstań,nie skupiaj się na słabościach i wątpliwościach,wyprostuj się..... Wstań i idż" (Jan Paweł II, 1986)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawda jest taka że na tym forum nikt Ci nie pomoże, jedynie może wskazać drogę. Sam sobie musisz pomóc, ewentualnie szukać wsparcia u psychologa. Pytanie czy jesteś gotów zacząć nowe życie.

 

Ale kogo ja miałem bić?

Przecież minęło do jasnej cholery 13 lat a my byliśmy wtedy wszyscy dziećmi !!!

 

Spox, ja bym mu przywalił.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawda jest taka że na tym forum nikt Ci nie pomoże, jedynie może wskazać drogę. Sam sobie musisz pomóc, ewentualnie szukać wsparcia u psychologa. Pytanie czy jesteś gotów zacząć nowe życie.

 

Ale kogo ja miałem bić?

Przecież minęło do jasnej cholery 13 lat a my byliśmy wtedy wszyscy dziećmi !!!

 

Spox, ja bym mu przywalił.

 

No to nienajglupszy pomysl :twisted:

ESTER pieknie to napisalas, pisze sie pod tym;)

 

Albert bardzo Ci wspolczuje, ze musiales przejsc przez cos takiego. Ale masz 27 lat, duza szanse wyjscia z tego i nowego zycia. Zycze Ci tego z calego serca. Mam pytanie na czym stanely Twoje wizyty w tej poradni? Powiedzial Ci psycholog konkretnie co masz zrobic jak myslec o tym jak zbudowac cos nowego? Czy tylko pogadaliscie i nic Ci to nie dalo?

pozdrawiam Cie cieplo;) I glowa do gory, dasz sobie rade.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm, każdy doświadczył przemocy - takiej czy innej w życiu - na szczęście nie na każdym życiu to zaważyło. Albert Stex, moja rada - być może niewiele pomoże - jest taka, żebyś zaczął drobnymi kroczkami zmieniać swoje nastawienie do siebie samego. Przede wszystkim, nie możesz czuć się winny tego, jak wygląda obecnie Twoje życie - dobrze byłoby również wyrzucić z siebie cały ten żal i wściekłość, które uzbierały się przez życie. Mi się wydaje, że stosowna byłaby dla Ciebie terapia grupowa bardziej niż indywidualna - ważne, abyś wyrzucił z siebie cały ten bagaż i widział reakcje innych. W grupie też będziesz miał okazję zacząć mówić na głos swoje zdanie na różne tematy i obserwować inne [niż dotychczas znasz] reakcje na Twoją osobę. Wizja pobicia palanta, który się nad Tobą znęcał w przeszłości jest fakt kusząca - tylko czy nie głupia :roll: Poza ewentualnymi konsekwencjami prawnymi, czy nie okazałbyś się podobnym to tego palanta - palantem :?: Dobrze, że mówisz o tym wszystkim - staraj się mówić o tym jak najwięcej - krzyczeć, płakać przez słowa - to rozładowuje napięcie i to pierwszy krok do panowania nad nimi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo szczery post. Czytałem go z zainteresowaniem, a zarazem z dużą trudnością.

Trudnością, dlatego że w trakcie zagłębiania się w twoją historie zaczęły przypominać mi się wydarzenia, które i mnie spotkały. Ja w zasadzie byłem bity i poniżany systematycznie przez rówieśników i tzw. starszych kolegów z boiska od 7 roku życia. I trwało to do lat 16, kiedy nie wytrzymałem i zmieniłem "towarzystwo". Możesz się zastanawiać, dlaczego to tak długo trwało, ale ja w latach swojej "młodości" byłem bardzo ograniczony, mój horyzont nie sięgał zbyt daleko. Duży wpływ miała też kwestia... przyzwyczajenia. Teraz mam 21 i jakoś sobie radzę. Wydarzenia które mnie spotkały z pewnością nadal ważą na moim życiu, ale nie mają już takiego wpływu jak kiedyś. Udało mi się trochę zregenerować, stworzyć nową, zdrową tkankę. Jak tego dokonałem? Trudne pytanie, myślę że to po prostu trzeba przeżyć, uporać się z tymi emocjami, stanąć twarzą w twarz z przeszłością. W swoim czasie nadejdzie i zrozumienie, i pewność siebie, a być może i przebaczenie. Nienawiść najbardziej wyniszcza nas samych.( to nie znaczy, że nie można dać w ryj, jeśli ktoś na to zasłużył. Ale myślę, że ważne jest jakie emocję nami wtedy kierują, bo jeśli strach i nienawiść, to na dobre nam to nie wyjdzie. Jeśli jednak jest to pewność siebie i poczucie sprawiedliwości, to moje zdanie jest takie, że to nam może dodać siły i wiary w samego siebie - choć lepiej jeśli zna się umiar i nie ma świadków ;) ) Na pewno dużo mi pomogły psychoterapia grupowa i indywidualna ( na tą drugą chodzę nadal, zacząłem rok temu). Tobie również je polecam, ba, gorąco zachęcam do udziału w nich!

Głowa do góry! :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witaj, również miałem w dzieciństwie taki epizod i tak się złożyło że mam tyle samo lat, więc wiem z doświadczenia o czym piszesz.

 

Wiesz myślę że o przeszłości nie należy zapominać, jak by nie było to nasze doświadczenie które czegoś nas uczy. Myślę że można się uporać z tym w inny sposób, spróbuj zmienić nastawienie do tej konkretnej przeszłości. Bynajmniej nie chodzi o to żebyś pokochał to że odbierali Ci godność, spróbuj zmienić destrukcyjne myśli. Zauważ że kajdany które dawno temu Ci nałożyli sugestią, dręczeniem, przemocą, itd. wciąż Cię ograniczają. Ważne jest to co sam myślisz o sobie a nie to co inni myślą/myśleli o Tobie. Przestań być niewolnikiem przeszłości, jesteś wolnym człowiekiem, od Ciebie zależy czy przeszłość będzie miała nad Tobą dalej władzę.

 

Powodzenia!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

midzi11, masz rację - niedobry pomysł, żeby nie napisać głupi... Nic nie rozwiąże i przysporzy więcej problemów do tego sam stanie się taki, jak jego 'oprawcy'.

Jeśli chodzi o "pozabijanie", to masz rację. Ale co to "dania w ryj", komuś kto na to zasłużył, mam inne zdanie. Nie myślę znowu, że takie danie w ryj jest konieczne i w każdej sytuacji uzasadnione, ale jeśli, załóżmy ,spotykamy swojego oprawce, zdobywamy się na odwagę i opowiadamy mu o tym jak nas skrzywdził w przeszłości, a on nic sobie z tego nie robi, co więcej śmieje nam się w żywe oczy - to uważam, że nie zdrowo by było tłamsić w sobie złość i poprzez racjonalizację próbować się uspokajać.

Choć oczywiście nasz były oprawca może być już inny... wtedy warto mu przebaczyć.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

midzi11, masz rację - niedobry pomysł, żeby nie napisać głupi... Nic nie rozwiąże i przysporzy więcej problemów do tego sam stanie się taki, jak jego 'oprawcy'.

 

 

Zgadzam się z bethi i midzi11. Faceci opanujcie się, niech was przestanie nosić agresja i chęć zemsty :!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Szlomo, poniekąd masz rację ale uważam, że taka opcja powinna wystąpić jedynie w razie konieczności samoobrony - najbardziej podoba mi się opcja wykrzyczenia wszystkiego takiemu zbirowi, aby wiedział jak skrzywdził. Sądzę jednak, że większość z nich rozumie swoje błędy - ludzie się zmieniają a życie zawsze wraca wyrządzone krzywdy. Nie można pogrążać się w chęci zemsty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie no zlego słowa uzylam "pozabijalabym" w przenosni oczywiscie.ja tez mysle ze ci ludzie pozmieniali sie(choc niekoniecznie)od czasu kiedy byli w podstawowce i gimnazjum,ale powiedzcie czy mozna wybaczyc komus kto spaprał nam zycie?jakbym spotkala takiego to wygarnelabym mu wszystko jak leci nie cackałabym sie z nim tak jak on nie cackał sie ze mną choc byl tylko dzieckiem(ale nie bezrozumnym!!!!)za błedy sie płaci niestety...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmm, nie zawsze mamy sposobność wygarnięcia tego, co Nam leży na sercu. Jest wiele sposobów na poradzenie sobie z zalegającymi żalami - mi ogromnie pomogła psychodrama. Poprowadzona przez dobrego specjalistę często zastępuje konieczność bezpośredniej konfrontacji. Więc tak midzi11, można wybaczyć - mi się to udało i w dodatku dużo zyskałam - gdybym inaczej załatwiła sprawę, nie miałabym dzisiaj kochających rodziców - moja rodzina na pewno by się rozpadła.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nic nie rozwiąże i przysporzy więcej problemów do tego sam stanie się taki, jak jego 'oprawcy'.

Tysiące drżących owiec tak to sobie tłumaczy...

Sądzę jednak, że większość z nich rozumie swoje błędy - ludzie się zmieniają a życie zawsze wraca wyrządzone krzywdy

:mrgreen: (no comment)

Nie można pogrążać się w chęci zemsty.
Tak. Kolega bomuk z pewnością siedzi teraz i liczy naboje. Jeśli nie wzbudziłoby w Tobie żadnego gniewu ujrzenie kogoś kto Cię poniżał przez parę lat to gratuluje.
Poprowadzona przez dobrego specjalistę często zastępuje konieczność bezpośredniej konfrontacji.

Stosunek płciowy też można czymś zastąpić....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W środku jest konflikt i trzeba go rozwiązać, bo sam się nie rozwiąże. Wybaczyć - pewnie, jeżeli potrafisz. Ja bym nie potrafił. Możesz dać w mordę i zniszczyć życie oprawcom, ale to tylko iluzja rozwiązania problemu. Jedyne co na tym zyskasz to poczucie sprawiedliwości - może kusząca perspektywa, ale twoje problemy będą w tobie dalej. Bo tu nie chodzi o to, jak im się żyje, ani czy dasz radę ich zniszczyć, tylko o twoje podejście do siebie samego.

 

Wszyscy mamy w sobie jakieś przekonania, założenia, które nabywamy w dzieciństwie i nie wyobrażamy sobie, jak moglibyśmy myśleć inaczej. To są dla nas oczywiste rzeczy, o których nawet nie myślimy, ale one wpływają na nasze myśli i emocje. Problem w tym, że w twoim przypadku kreowanie tych założeń zostało zaburzone. Nadal jesteś małym wystraszonym chłopcem. Możesz tworzyć maski, które pomogą ci przetrwać, ale to tylko plastry na niegojące się rany. Odpowiednia terapia jest nieunikniona, jeżeli chcesz nauczyć się jakoś funkcjonować.

 

Powodzenia.

 

Ps. bethi vs zagubiony148 - oboje macie rację, oboje z zupełnie innego punktu widzenia i mówienie w tym kontekście czyje posty są żałosne jest raczej bez sensu. Tam gdzie wchodzą w grę emocje nie ma jednego rozwiązania. Pewnie, gdyby się dało tak, jak pisze bethi, świat byłby piękny. Tyle że czasami to bardzo trudne i gdybym zobaczył na ulicy oprawcę z dzieciństwa, to wątpię, żeby pojawił się we mnie jakikolwiek altruizm...

 

Co wcle nie znaczy że tkwienie w żądzy zemsty jest zdrowe. Ale czasami bardzo trudno jest wyjść z tego kręgu nienawiści.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Napisałam, że mi się udało - dlaczego z góry twierdzicie, że innym się nie uda :?: Są różne drogi - jedną z możliwości podałam. Wybaczenie nie wiąże się z zapomnieniem - pewien żal będzie się pojawiał w życiu w zależności od sytuacji, w której się znajdujemy. Wiem, że ta metoda, o której wspominam pomogła wielu ludziom - widziałam to na własne oczy - psychodramy molestowanej przez brata i wujka dziewczyny, której udało się ułożyć sobie życie mimo traumatycznych przeżyć. Czy nie warto spróbować :?:

 

Zagubiony148, Twój szantaż emocjonalny mnie nie chwyta. I nie pisałam: żałosne o Tobie, a o tym, co napisałeś. Parę lat temu, gdy poniewierały mną chęć zemsty na ojcu nawet własnym kosztem [próbowałam się parokrotnie zabić] gdyby mi ktoś coś takiego powiedział, pewnie zareagowałabym podobnie. Ale nie uważasz, że przesadziłeś :?: Wszystko przed Tobą - fakt, że masz w sobie tyle złości i nienawiści niszczy jak na razie wyłącznie Ciebie samego. Nie uważasz :?: Na pewno nie jest Ci z tym dobrze pomimo kompletnego braku wiary z Twojej strony, że mogłoby być inaczej. Pomyśl o tym a dopiero potem mnie wyśmiewaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziwię sie: skoro wszyscy wypowiadający się tutaj zgodnie stwierdzili, że oprawcy Alberta Stexa postąpili źle, to dlaczego część z nich chętnie sama zostałaby oprawcami poprzez mszczenie się w ten sam sposób ? Nie czulibyście wtedy, że nadal ci oprawcy wygywają nad Wami, bo postąpiliście tak jak oni ?

 

Nie sądzicie, że to zdumiewające, że po tylu latach oprawcy nadal mają władzę nad "ofiarami", pomimo tego, że od dawna nie mają ze sobą najmniejszego kontaktu ? A mają taka władzę wyłącznie w umysłach osób poszkodowanych, a skoro w umysłach, to jak najbardziej można ich jak najbardziej stamtąd przegonić ;)

Rozumiem, że dla wielu byłoby bardzo trudne wybaczenie, jednak sądzę, że to jedyna droga, by poczuć ulgę, by czuć się wreszcie wolnym/wolną od przeszłości i od własnych oprawców.

 

Bethi, gratuluję tego, że potrafiłaś wybaczyć ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×