Skocz do zawartości
Nerwica.com

MIłOść JEDNOSTRONNA


insua

Rekomendowane odpowiedzi

Zastanawiam sie , czy jest coś gorszego jak zakochać sie bez wzajemności??? oddać całą siebie i nie dostać nic w zamian prócz wykorzystania i odrzucenia?? przerażający ból duszy..czuje jak usycham .myśli moje są opętane nim.. czy to się kiedyś skonczy????nie mam motywacji do dalszego radosnego życia czuje pustkę nic ponadto.nie funkcjonuję,nie umiem skupić myśli,nie cieszy mnie już nic.nie czuję przyszłości ,każdej kolejnej chwili ,czuje sie tak jakbym sama została na świecie ,tak samotna...obłędnie samotna .czuję te smutne oczy,chorą duszę ,której cierpienie widać w wyglądzie ,spojrzeniu,jakby każdy wiedział ,że jest mi bardzo żle. tego nie da sie ukryć. a tak bardzo chciałabym być kochana. dziś myślę,że to sie już nigdy nie zmieni,że nic cudownego już mnie nie spotka,że pozostanę w tej czarnej dziurze na wieki.już nie mam siły,płacz i smutek to coś nieodłącznego w moim aktualnym życiu.dlaczego inni kogoś mają potrafią być szczęśliwi??? czemu ta deprecha nie chce mnie pożegnać!! już nie mam siły..jestem zmęczona i znużona tym stanem dłużej nie dam rady.są przebłyski lepszych dni ale mimo to czuję jak siedzi w środku ten smutek lenistwo kompletny brak energii jakby życie uszło... zmuszam sie do pdst .egzystencji.. tylko dlatego ,że ktoś mnie nie chce,żyje radosny ,śmieje sie bawi a ja usycham.. jak to zmienić .proszę o pomoc!!!!!!!!:-(:-(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiem co czujesz, bo sam przez kilkanaście ostatnich miesięcy przechodzę przez to samo, ale to nic nie zmieni. Nie zmusisz nikogo do miłości, a im prędzej się z tym pogodzisz tym lepiej dla Ciebie. Zdaje sobie sprawę z tego, że to nie łatwa sprawa, ale będzie Ci łatwiej kiedy zrozumiesz skąd biorą się w Tobie takie, a nie inne emocje. Obserwując siebie, podejrzewam, że i u Ciebie takie emocje wypływają z nieuświadomionego poczucia niskiej wartości. Sama musisz przeanalizować swoje życie. Czy coś w Twojej przeszłości na tyle obniżyło Twoją samoocenę, że teraz potwierdzenia własnej wartości szukasz w nieudanych związkach. To trudne, ale konieczne, aby każdy Twój kolejny związek nie wpływał na Ciebie tak negatywnie, szczególnie wtedy, gdy Twoje uczucia nie będą odwzajemnione. Dojrzała emocjonalnie osoba nie pozwoli nikomu, a tym bardziej sobie, na podważenie własnej wartości, aczkolwiek smutek po rozstaniu z osobą emocjonalnie ważną towarzyszy zwykle każdej ludzkiej istocie, jednak smutek ten ma swoje granice. Czas jednak leczy rany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie ma na to sposobu, czas i tylko czas...

kiedyś przechodziłam przez coś takiego, trwało to strasznie długo ale teraz to tylko wspomnienie. Nawet zaczynałam inne związki, ale szybko zrywałam - przecież nie można mieć do kogoś pretensji o to że nie jest kimś innym... Ciągle jedno pytanie - czy tylko dlatego, że jeden facet mnie nie chce, mam być sama, smutna, samotna do końca życia?? Ale nic z tego nie wychodziło. Tak przeleciało parę lat (tak!!), dopiero jak wtedy znowu spotkałam to swoje cudo, jeden wieczór wystarczył... Mój ideał przez kilka godzin mówił wyłącznie o sobie, szczególnie o swojej pozycji w wyścigu szczurów, nie mówiąc o tym że zupełnie nie przypominał już tego przystojnego chłopaka w którym zakochała się siedemnastolatka. A już wtedy mi mówiono że wygląd i urok osobisty to jego największe zalety, niestety okazało się że to całkowita prawda. No i prysła ta bańka mydlana... na moje wielkie szczęście.

 

Tak na pocieszenie dodam że w końcu samo przejdzie - na 100%. Najważniejsze to mieć z kim pogadać w gorszych chwilach, nie pójść w alkohol np., to jest łatwa droga ale donikąd. Jesteś na forum - pisz o tym co czujesz, ja cię rozumiem i mnóstwo innych osób też, zawsze możesz liczyć że ktoś Cię wysłucha...

 

Pozdrawiam cieplutko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czarna Zebro, piękny ten Twój post i daje taką nadzieję. Masz rację, że trudno zabić poprzednie uczucia nowym związkiem. To nigdy nie wychodzi. Ja też próbowałem kilka razy stworzyć coś nowego i po ok. dwóch miesiącach wracałem do własnej samotni. Trzeba coś skończyć w sobie, aby zacząć coś nowego. Czas, czas i jeszcze raz czas, a kiedyś będzie dobrze. Wierzę, że nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

midzi 11 chce tak odmienić swoje życie poczuć w końcu swoją wartość by umieć sobie poradzić z takimi emocjami!!! staram sie ale nie wychodzi-kompletnie te myśli są silniejsze .wiem ,że moja niska samoocena jest powodem wielu rozterk ale jak ją podnieść?????? jak? radżcie!!!proszę

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

insua zmartwie cie ale nie ma złotego środka.podniesc swoją wartosc...powiem ci jak to jest ze mną.ja podnoszę swoją wartosc poprzez wystawianie sie na rozne proby(jutro mam najwazniejszy w moim zyciu egzamin)i jesli udaje mi sie przejc przez nie to juz krok do przodu.to ciągła walka i zmuszanie sie czasem do udowodnienia sobie ze jestem takim samym czlowiekiem jak inni i skoro inni potrafia to dlaczego ja miałabym nie potrafic?praca nad sobą nawet jesli juz nie mam siły i wszystkiego mi sie odechciewa.NIE WOLNO sie zamykac w sobie.łatwo sie mowi powiesz...tylko ze ja te słowa obracam w czyn i wcielam w swoje zycie.wtedy nie jest juz ono takie puste.co do nieodwzajemnionej milosci...coz moge ci napisac,tylko tyle ze kiedys to minie,znajdziesz odwzajemnioną milosc jesli tylko ją do siebie dopuscisz.i nie chce słuchac ze sie boisz ;) kazdy sie boi.nie wyjdzie?trudno.wszystko jest do przezycia.a bol i cierpienie to nieodłączne epizody w naszym zyciu ktore tylko nas wzmacniaja wbrew pozorom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo wartościowe są te wasze posty ,budujące..dokładnie to samo słyszę od p. psycholog,ale narazie to dla mnie trudne..nie potrafię analizować ,zmieniać..to coś wygrywa!!! jestem w najgorszym okresie swojego zycia..za dużo tego wszystkiego , przerasta mnie. jestem po rozwodzie, zaczynam od nowa ale jak widać mało pozytywnie..narazie pogubiłam sie,szukam ale nie potrafię znależć tej właściwej szczęśliwej drogi .chwilami wydaje sie ,że już zaczyna coś brnąć do przodu a za chwilę porażka... i jakby mało mi było teraz ta sytuacja.... ledwo z jednego wyszłam a już drugie rozczarowanie.... piszcie radżcie to mnie bardzo motywuje..

 

przepraszam ,bardzo chaotycznie prosto pisze ale nawet to sprawia mi problem. dzięki za te posty ..!!!!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

insułko droga :D otoz to...widzisz cały sęk polega nie na tym zeby sie otwierac ale żeby sie NIE ZAMYKAC.dopuszczac do siebie bol smutek i roczarowanie-przeciez tym poczęsci jest nasze zycie.masz doła-i ok kazdy czasem ma ale to mija,nie wolno sie w niego zagłebiac rozmyslac wtapiac sie w to.kiedy ja mam doła mysle sobie-ok.mam doła potrwa on 2,3 dni ale minie i tylko z takim nastawieniem mam szanse zeby minoł.bo jak bedziesz sobie wkrecac ze"ooo rany jakiego mam dola juz nie wytrzymam,niech sie to skonczy"skończy sie-za dzien lub dwa pamiętaj.polez sobie wtedy popłacz pouzalaj sie nad soba a potem wstan otrzyj łzy i IDZ!!idz do przodu bo tylko idąc wiesz ze zyjesz.są wspomnienia,są boleści,rany,cierpienia-kazdy z nas je ma ale one mijają jesli pozwolisz im odejsc nie bedziesz tego tłumic w sobie.i pamiętaj ze nic nie dzieje sie w naszym zyciu bez powodu-wszystko ma jakis cel.pytasz jak to wszystko zrobic...kazdy ma na to sposob-ty znajdz swoj wskazowki juz masz a to bardzo wiele.i nie zadreczaj sie ze cos nie wyszlo-nawet najlepsi popełniają błędy!!mam nadzieje ze choc troche dotarło do ciebie to co napisałam.a teraz działaj,pomału i bez pospiechu :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

chciałam się dopisać ze swoim problemem bo mam podobny.

czuję sie tak jak autorka posta - wypalona, wiecznie smutna i nie kochana.

moj problem rozni sie tylko tym ze ja jestem sama juz dlugo i nie potrafie znalezc nowego partnera mimo ze bardzo tego chce. ci ktorych wybieram ode mnie uciekaja, nie doceniaja mnie, nie chca, a nawet im wprost nie mowie o tym ze cos poczulam wiecej - po prostu to widze. czuje sie paskudnie, bo ile razy moge probowac i ciagle nie osiagac celu?

nie mam jak autorka jakiejs nieszczesliwej milosci jednostronnej w sercu - po prostu chce by pojawil sie ktos kto mnie doceni, zobaczy we mnie cos i ja rowniez w tej osobie to zobacze. przytlacza mnie ten stan samotnosci, czuje sie kompletnie bez wartosci, nie rozumiana przez znajomych, popadam okresowo w kompleksy, nie umiem byc optymistka - ciagle sie smuce...

prosze odpowiedzcie i z gory dziekuje za chec pomocy...

samotna_zagubiona :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też jestem a właściwie byłem nieszczęśliwie zakochany ehh..nawet u tej osoby nie miałem szans ale to tak jakoś samo przyszło......przez pierwsze miesiace od zrozumienia faktu że nigdy nie będziemy razzemczęsto o niej myślałem właściwie nie było takiej chwili abym o niej nie myślał...cierpiałem bardzo....zresztą ona traktowała mnie tylko jak kolege..przez woele tygodni miesięcy nie umiałem o niej przestać myśleć,teraz udaje mi się co raz dłużej zapomnieć o tym co bylo a raczej o tym czego nie było,,,i powoli chyba się odkochuje o ile juz tego nie zrobiłem...zresztą okazało sie ze ma kogoś wiec ta miłość i tak nie miała by sensu...

 

---- EDIT ----

 

Ja też jestem a właściwie byłem nieszczęśliwie zakochany ehh..nawet u tej osoby nie miałem szans ale to tak jakoś samo przyszło......przez pierwsze miesiace od zrozumienia faktu że nigdy nie będziemy razzemczęsto o niej myślałem właściwie nie było takiej chwili abym o niej nie myślał...cierpiałem bardzo....zresztą ona traktowała mnie tylko jak kolege..przez woele tygodni miesięcy nie umiałem o niej przestać myśleć,teraz udaje mi się co raz dłużej zapomnieć o tym co bylo a raczej o tym czego nie było,,,i powoli chyba się odkochuje o ile juz tego nie zrobiłem...zresztą okazało sie ze ma kogoś wiec ta miłość i tak nie miała by sensu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dobrze Was rozumiem. I też mam taki stan, że jest mi ciągle smutno, że pytam siebie, przyjaciół, Boga, czemu nie mam kogoś, komu chciałabym oddać wszystko, czemu tyle czasu muszę spędzać samotnie, czemu dokoła jest tylu zakochanych, a ja wciąż jestem sama i czuję się przez to taka niepotrzebna...

 

Ale staram się jakoś walczyć z tymi myślami. Przede wszystkim z myślą, że jestem widocznie bezwartościowa i niepotrzebna. Myślę o tym, co już mi się udało osiągnąć w życiu, co kosztowało mnie dużo nerwów i pracy, ale co mi się udało (matura, szukanie mieszkania, prawko, przeżywanie śmierci bardzo bliskiej osoby, walka o przetrwanie bardzo wartościowej przyjaźni...). Myślę o tym, ile osób mnie lubi i za co. Za to, że jestem ciepłą osobą, godną zaufania, wrażliwą, szczerą, skłonną do pomocy, inteligentną, nauczyłam się akceptować swój wygląd i nawet lubię siebie, wiem, że dla wielu osób jestem bardzo wartościowa, a to oznacza, że nie jestem beznadziejną istotą skazaną na wieczne niepowodzenie w miłości.

Dlaczego więc nikt mnie nie docenia? Nikt tego nie widzi? Może osoby, które spotykam nie są na tyle dojrzałe? Może im chodzi o czerpanie przyjemności ze związku, chodzenie ze sobą za rączki, czułe spojrzenia, całowanie się itp.? Mi jeszcze jakiś czas temu też o to chodziło. Ale im dłużej przebywam sama tym bardziej doceniam miłość i tym inaczej ją widzę. Jako wspólne radości i cierpienia, pragnienie dobra i szczęścia dla drugiej osoby, poznawanie się nawzajem, budowanie zaufania, wszystkiego, co by mogło sprawic, że ten związek byłby naprawdę udany. Potrzebowałam trochę czasu, żeby zmienić swoje poglądy, może teraz nadal potrzebny jest czas, żeby zmienić coś jeszcze, jeszcze bardziej dojrzeć do prawdziwej miłości? Bo przecież nie zależy mi na byle jakim uczuciu, powierzchownym zakochaniu w osobie która ma zaledwie ładne oczka... A na takie prawdziwe uczucie, milość dojrzałą, trzeba w końcu poczekać może nawet długo. czasem mam wrażenie, że tyle tracę. Bo nikt mi nie zwróci już tych chwil, które minęły. TA osoba mnei nie pocieszy, gdy przeżywałam śmierć kogoś ważnego, nie porozmawia, kiedy czułam się taka samotna, nie przytuli przed maturą...Kto mi odda te 19 lat życia, które spędziłam samotnie... Ale może gdy już w końcu spotkam miłość to te lata jakoś zostaną nam wynagrodzone? Może będziemy naprawdę szczęśliwi i wszystkie ciosy od życia będziemy znosić lepiej... Być może gdybym teraz się z kimś związała, to ta miłośc byłaby słaba i się rozleciała. Bo ani ja nie byłabym gotowa, ani ta osoba, którą sobie wybrałam... Naprawdę nie wiem. Przeżywam często chwile załamania i dobicia, tym bardziej że jestem już w kimś zakochana, lecz ostatnio utraciłam kontakt z ta osobą i nie wiem, co z tego wyjdzie, on jest daleko wróci za rok i nie mam pojęcia co się z nim dzieje. Sprawia to tylko, że jestem rozczarowana, rozgoryczona, strasznie zazdrosna (to chyba moje nowe natręctwo;) ), smutna, przygnębiona... Ale muszę czekać, muszę iść dalej, jestem jeszcze młoda i nie mam pojęcia, jak zmieni się moje życie, kiedy spotkam tę prawdziwą miłość i będę wreszcie szczęśliwa. Może najpeirw naprawdę siebie muszę pokochać, aby kogoś innego obdarzyć miłością? Może tego jeszcze nie umiem?

Mam tyle koleżanek, które także były załamane samotnością i ich życie zmieniło się dosłownie z dnia na dzień...Teraz są w szczęślwych związkach. Dlatego myślę, że warto mieć nadzieję, mimo wszystko i szukać w sobie cierpliwości, choć wiem, że jest czasem o nią niezwykle trudno... I co najważniejsze, nie zamykać się w sobie ze swoim smutkiem, tylko starać się żyć, szukać jakichś zainteresowań... Wykorzystać ten czas, kiedy jest się jeszcze samemu i można w spokoju zająć się sobą, spotykać się z przyjaciółmi, bawić, czytać książki, studiować (mój przypadek wkrótce:) ) i starać się oderwać jakoś myśli.

Zdaję sobie sprawę, jakie to trudne, ilekroćjest mi bardzo źle pozwalam zwinąć się sobie w kłębek pod kołdrę, przytulić do misia i płakać dopóki nie zasnę z żalu, smutku i samotności. Ale każdy dzień to szansa na to, że coś się zmieni. A nie zmieni się, jeśli będziemy sterczeć pod tą kołdrą całą wieczność...

Ktoś na nas czeka...

 

Mam nadzieję, że moje rady choć trochę komuś pomogły... :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziewczyno 18 - z twojej wypowiedzi bije mimo wszystko tak silny optymizm ze az wezbral we mnie znowu smutek, ze ja mam w sobie tyle zalu i goryczy. po prostu ja panicznie nienawidze byc sama. gdy nadejdzie weekend a ja siedze w domu bo nie mam nawet z kim isc na spacer- depresja mnie dopada. a sama moge isc, ale nie chce po prostu. poza tym tez siebie doceniam, w miare siebie akceptuje, kolezanki mnie utwierdzaja w przekonaniu ze jednak jestem wartosciowa osoba, ale to mi ni epomaga - jestem sama. i tez nie chodzi mi o to zeby miec byle kogo, bo moglabym byc z kims ale nie chce jesli do tej osoby nic nie czuje. w druga strone wiem ze nie zmusze nikogo do milosci. ale jestem juz zmeczona ciaglym szukaniem i gdy wydaje mi sie ze znalazlam dobrego kandydata jednak wszystkie znaki na niebie mnie usiwadamiaja ze nie odwzajemnia on moich uczuc. a naookolo mnie tez jest pelno par, moich kolezanek, kolegow, ktorzy albo sa z osoba z ktora chcieli byc [co mnie najbardziej przytlacza bo czemu ja nie moge?], albo odnalezli partnera przestajac sie tym martwic. wiem - gdybym przestala szukac na sile to moze by sie znalazl, kazdy mi to mowi, ale tu jest problem - NIE UMIEM PRZESTAC MYSLEC... nawet gdy znajde zajecie jak nauka czy czytanie - WCIAZ MYSLE....

jestem juz tym wszystkim zmeczona, przezywam bardzo trudne okresy, dobre i zle na zmiane, na dodatek idzie jesien pora zimna, smutna, szara... czuje ze moge sie powaznie zalamac bez wsparcia drugiej, bliskiej mi osoby... ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ech, to wcale nie tak, że z mojej wypowiedzi bije silny optymizm, tylko mam lepsze i gorsze dni. Czasem po prostu rodzi się we mnie nadzieja i siła na czekanie, ciekawość tego, co dobrego w życiu mnie czeka i radosna niecierpliwość, kiedy to się zdarzy, kiedy znajdę swoją miłość i będę przeżywać to, o czym tak marzę- od nieśmiałych początków wzajemnego zauroczenia do prawdziwej miłości, przeżywania razem smutków i radości... Ale to nie sprawia, że czuję się zawsze tak i myślę w ten sposób. Ile smutnych i samotnych wieczorów w moim życiu, kiedy nie ma we mnie za grosz wiary i nadziei, nawet płakanie wychodzi mi takjakoś samo z siebie, bez większego wysiłku. A to, że jak się szuka to się nie znajdzie, czy jak się myśli to nie udaje to takie gadanie, tęsknota, myślenie, poszukiwanie to część nas i nie ma wpoływu na to, czy akurat się kogoś znajdzie czy nie. Najważniejsze, żeby nie zatracić w tym siebie, żeby nie stać się jedną wielką tęsknotą za miłością, bo pewnie jesteś bardzo fajną i wartościową osobą, która interesuje się wieloma rzeczami i ma swoje hobby, coś co lubi, czym na pewno mogłaby zaintrygować kogoś albo czuć się z tym po prostu dobrze, dumna z siebie, z tego jaka jest. Też jestem nieszczęśliwie zakochana, chłopak, na którym mi naprawdę zależy, wyjechał na rok za granicę i od kilku miesięcy nie mam z nim w ogóle kontaktu (nie wiem co robi, jak się czuje, z kim się tam zadaje...),tęsknię za nim strasznie i bardzo mi brakuje jego obecności, ale zdecydowałam się, być może jak jakiś głąb, czekać aż wróci, mimo iż czasem mam wrażenie, że to beznadziejna sytuacja. Nie wiem, jak to będzie- czy odwzajemni kiedykolwiek moje uczucie i zauważy, jak mi starsznie zależy...:/ Także boję się samotności, ale przecież jak ktoś czegoś bardzo pragnie, to w końcu jego marzenie musi się spełnić, ani Bóg, ani życie nie są złośliwi, nie chcą tylko dokopać ludziom i dobić ich. Musimy tylko pamiętać, że jesteśmy naprawdę wartościowymi ludźmi i zasługujemy na wyjątkowych partnerów, że jest w nas dużo ciekawych, intrygujących, fajnych rzeczy, to, że teraz jeszcze nie mamy miłości, nie oznacza, że jesteśmy gorsi. To się musi w końcu zmienić, czasem potrzeba więcej czasu i cierpliwości niż się może wydawać, choć to bardzo męczące...

Wiersze...Najlepiej pozostawić je sobie, to dobry sposób na wylanie z siebie nagromadzonych uczuć, żalu i emocji,ale nie ma sensu tego mu pokazywać...Jeśli do tej pory nie zrozumiał, to także tego wiersza nie zrozumie...Zrozumie, kiedy już będzie czuł się samotny i zobaczy, że być może przeoczył swoją życiową szansę na bycie z kimś, komu na nim zależy. Ale wtedy już będzie i za późno. I mam nadzieję, że wtedy już będziesz szczęśliwa z kimś, dla kogo będziesz jedyna i wyjątkowa :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eh.widzialam go ostatnio ...myślałam ,że umre ,,tak bym chciała.... ale cóż nic na siłe.tylko ciężko zrozumieć takigo zamilkł na amen a teraz jakby nigdy nic napisał pare esem. i znów cisza !!po co ??? by mnie zamęczać,przypominać o sobie a już byłam na dobrej drodze zapomnieć ...i znowu myślenie... boże podoba mi sie i to co czuje.... skoro nic już nie chce to po co ta gra???

też jestem samotna moi drodzy,jak bardzo ja również czuje ,że nikt mnie nie chce ,ze czyms odpycham....mimo,że patrzą ,borzekomo jestem atrakcyjną kobietą ,to dlaczego????? a innym tak łatwo to przychodzi.... życie ,młodość ucieka a ja samotna ja pies.mimo.już jeden drań mnie wykorzystał i to przez 22 lata ..... nie rozumiem, może sie nie nadaje do tego świata...

trzymajcie sie wszyscy ciepło i mi życzcie tego samego!! pozdrawiam insua : :smile:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich nieszczęśliwie zakochanych, rozumiem was doskonale, przez ostatnie 2 miesiące wydawało mi się że już sie pozbierałem, a teraz wystarczyła 1 myśl że od października znowu będę Ją widywał i wszystko wróciło, jakby ktoś jakiś guzik nacisnął...

znowu mam to podłe uczucie którego najgorszemu wrogowi nie życze......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja dosyć niedawno a ostatnio znowu zaczołem pisać o mojej jednostronnej miłości do dziewczyny, która ignorowała moje uczucie. I powiem wam jedno. Kurde. Może i ma jakiegoś przydupasa, ale ten przydupas, wg mnie wogóle nie dorasta mi do pięt. Jest chamski (ona pokazała się z nim ostatnio na spotkaniu powakacyjnym. Starszy od niej a także od nas o 7 lat.) Dlatego sobie powiedziałem: "Skoro ona tak leci na takich, to znaczy, że woli kogoś brać pod pantofel i się nim bawić, niż czerpać z tego jakieś uczucie". TAK. DOSTRZEGAM W MOJEJ MIŁOŚCI WADY, ale w skrytości serca mam nadzieję, że jej się polepszy i rzuci tego palanta i dostrzeże akurat mnie. Do tego czasu, MOŻE ZNAJDĘ KOGOŚ INNEGO i też będzie dobrze. ;) Od października będzie zdarzać mi się ją widywać na uczelni. Ale ja, korzystając z metafory guzika mojego poprzednika, schowam go sobie pod klosz, do którego nie będę wchodził, ale będę go miał na oku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×