Skocz do zawartości
Nerwica.com

LUDZIE - nie wszystko co tu piszecie jest depresją!!!


skała

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć,

 

Problemy z chłopakiem to nie depresja, wiem coś o tym bo sam ją przeszedłem - pół roku brania cilonu i jakoś z tego wyszedłem.

 

Jeżeli bliska wam osoba:

- czuje się gorzej rano, wieczorem lepiej,

- potrzebuje ciągle leżeć w łóżku

- ma "suchość w ustach"

- ma momenty, że czuje się słabo, tak jakby zaraz miała zemdleć,

- ma niespokojny sen - np. trzy godziny snu w nocy, potem 2 godziny nie śpi i potem snowu zasypia na 2 godziny.

- ma lęki,

- wszystko poprzedzone silnymi nerwami np. w pracy,

 

to to jest najprawdopodobniej depresja, szczególnie gorsze samopoczucie rano, lepsze wieczorem - ten objaw jest bardzo charakterystyczny.

 

A teraz kilka rad jak takiej osobie pomóc: przede wszystkim NIE PRóBUJCIE JEJ WMAWIAć, żeby wstała z łóżka i wzięła się w garść. Trzeba zaakceptować ten stan i zwrócić się o pomoc do specjalisty, nie ma sensu zwlekać i się męczyć. Ja tak zrobiłem. Lekarz zapisał mi cilon i pomogło juz po około 10 dniach (minimalną poprawę odczuwałem).

 

Co się działo przed depresją? U mnie silny sters w pracy przez ok. trzy tygodnie non stop. Potem ogólne osłabienie aż do uczucia "na granicy omdlenia".

 

Dobra rada dla wszystkich: nie kekceważcie uczuć innych osób. Wasze zachowanie ma wływ na ich uczucia. Uczucie te mogą być silne, nawet, jeżeli wy tak nie uważacie. To co dla ciebie jest błachostką, inną osobę może bardzo dotknąć.

 

A teraz trochę o Cilonie - nie ma się czego bać, lek dobry (dla mnie, nie wiem jak u innych), po odstawieniu trochę trudności z akomodacją wzroku - takie uderzenia czujesz w głowie, ogólnie nic groźnego. Na początku brania trochę niespokojny sen, ale nie wiem czy to wina cilonu?

 

Ludzie chorzy na depresję - jestem z wami, z tego się wychodzi, skontaktujcie się tylko ze sopecjalistą, bo naprawdę nie ma sensu się męczyć, a będzie ok.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Również zauważyłem taką tendencję, aby niepotrzebnie i nieadekwatnie przypisywać sobie różnego rodzaju balasty psychiczne. Trzeba rozróżnić co jest problemem psychologicznym, zaburzeniem psychicznym, a co chorobą psychiczną. Jeżeli ktoś nie potrafi dogadać się z matką, to nie znaczy, że ma nerwice czy depresję. To tylko problem do omówienia z psychologiem. Tak samo może być z niechęcią np. do chodzenia do szkoły. Jest to jedynie niechęć, a nie niemożność. Zaburzenie to fobia, nieuzasadniony lęk przed zwyczajnymi sytuacjami, a choroba psychiczna to cały zespół fobii, lęk uniemożliwiający samodzielne funcjonowanie, albo takie wycofanie z życia, że prawie się nie istnieje.

 

Prosze wybaczyć, ale żal po stracie ukochanego pupila nie jest depresją i na to nie trzeba brać leków. Depresja to niechęć, niemożność robienie czegokolwiek, niechęć do obudzenia się nawet i sztuczne przedłużanie stanu, w którym po obudzeniu ma się poprostu zamknięte oczy, bo rzeczywistość jest zbyt brutalna. Depresją to lęk, że obudziłeś/aś się rankiem, a przed tobą cały dzień do przeżycia.

Depresja to niemożność przeczytania choćby jednej strony z książki albo 5 minutowe zastanawianie się czy schylić się po upadły długopis. To niepotrzeba zaspakajania wszelakich potrzeb duchowych, a w skrajnościach również fizjologicznych, bo ogólnie nic nie ma sensu, nic się nie uda, i tak jest się spisanym na porażkę, mimo wszystko.

 

Skąd wiem to wszystko? Bo sam przeszedłem i może jeszcze trochę nadal przechodzę depresję. Poza tym po próbie samobójczej spędziłem 3 miesiące w szpitalu psychiatrycznym (na wspomnienie, którego właśnie ci z samo-zdiagnozowanymi depresjami reagują jak na "Apage Satanus") i na własne oczy widziałem ciężkie przypadki chorób psychicznych - wędrując z toksykologii, poprzez oddział obserwacyjny (zamknięty), aż na oddział zaburzeń depresyjnych i nerwicowych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co uważasz za prawdę objawioną? Że każdy jęk, "źle mi w życiu", "wszystko idzie nie tak" to nie depresja? Jak każda choroba, jest ona dokładnie opisana w ICD, ma swój numer i konkretne objawy. Natomiast walczyć należy z tendencją, że jeżeli powie się sobie ze ma sie depresje, to jakby zwolnić się z odpowiedzialności za siebie i swoje życie. W generalnie jeżeli ma się tę chorobę to leki + psychoterapia pomaga. Ale jeżeli komuś wszystko jest "zle i niedobrze" to nawet zastrzyki z Prozacu nie pomogą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wierzę,że każdy pisze tu tylko część prawdy,bo siłą rzeczy nie da się opisać wszystkiego i to nie ja jestem od stwierdzania,czy ktoś ma problem czy nie.I jeśli ktoś twierdzi,że go ma to wolę przyjąć ,że tak jest ,niż stawiać tezy ,na które nie ma żadnych dowodów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wierzę,że każdy pisze tu tylko część prawdy,bo siłą rzeczy nie da się opisać wszystkiego i to nie ja jestem od stwierdzania,czy ktoś ma problem czy nie.I jeśli ktoś twierdzi,że go ma to wolę przyjąć ,że tak jest ,niż stawiać tezy ,na które nie ma żadnych dowodów.

podpisuje się pod tym...żadne słowa nie są w stanie wyrazić to co naprawde czuje człowiek chory..to że mozna choć trochę wyrzucic z siebie na tym forum bardzo pomaga(przynajmniej mi)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak się zastanawiam nad tym tematem.

skała i eligojot - czy osoba która bierze od 1,5 roku leki i była 1,5 miesiąca w szpitalu i mimo ciągłych wizyt u psychologa i psychiatry stan jest niezadawalający ma prawo uważać się za osobę chorą bądź zaburzoną czy osobę która niepotrzebnie bierze leki? wiecie

wydaje mi się że ten temat to jakas wielka pomylka

kto skala i eligojot dal Wam prawo do określania kto jest chory a kto nie?

Skała pół roku brania cilonu? 3 tygodnie stresu??

a jak ktoś przeżywa stres rok lub dwa ?

czuje sie troche urazona bo moze jestes ten ktos kto sie bardziej postaral i wyszedl a ja ta ktora specjalnie choruje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiecie co, odkręcacie kota ogonem i to jeszcze w najbardziej perfidny sposób z możliwych. Nie umiecie czytać ze zrozumieniem czy co? Ja w swoim pierwszym poście wyraźnie podałem przykład, że żal po stracie psa nie jest depresją i nie trzeba brać na to leków. Problemy z dziewczyną/chłopakiem nie są depresją. Dopiero uogólniona reakcja na całokształt życia może być nazwana chorobą. Wiem, co to jest depresja, bo ją leczę ponad rok wraz z 3 miesięcznym pobytem w szpitalu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze,zmień ton.Nie życzę sobie,byś zwracał się do mnie w taki sposób.

Po drugie,ktoś tu pisał 'Mam depresję,bo pies mi zdechł?",albo "Mam depresję,bo dziewczyna mnie zostawiła"?Czy raczej opisywał jeden ze swoich problemów?

Po trzecie żadne Twoje doświadczenia nie dają Ci prawa do oceniania doświadczeń innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Że niby jakim tonem? Skoro nie potrafisz znieść krytyki, to po zabierać głos? Jeden problem z głowy. Przypominam, że forum jest do wyrażania opinii, dyskusji a nie gaszenia innych i mówienia, że napewno nie mają racji, bo ja (Ja!) wiem lepiej. Więc trochę wyluzuj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zadne nie pisze ile macie lat, a o naszych problemach dyskutujecie,jak byscie przezyli przynajmniej polowe mojego zycia.Nie jestem lekarzem ani psychologiem.Ale Skala nie masz racji ze gdy odejdzie nasz pupil ,to nie trzeba lykac niczego.Wlasnie odejscie naszego zwierzaka ujawnia nasza chorobe i uzmyslawia ze jestesmy chorzy.Na depresje pracujemy od wielu lat,zle zywienie zle nawyki wyniesione z domu,niepotrzebna agresja ktora rodzi dalsza agresje.Jak myslicie co ja tu robie?Szukam pomocy,strach przed wszystkim co mnie otacza,ludzie,, otoczenie, chalas, pajaki, duchy, zmory,praca,oddychanie......Czy mam jeszcze cos dodac? Itak od dziecka,na terapi przypomnialam sobie jak chowalam glowe pod poduszke bo mnie potwor zje,w nocy do ubikacji mama szla ze mna nawet gdy mialam 16 lat.Balam sie ze mnie zadusi wielkimi lapami.Z pajakami bylo i jest bardzo trudno,lubie chodzic do lasu na grzyby,mam dzialke i tam pelno pajakow,omijam je z daleka, te najwieksze.Bo z tymi malymi, radze sobie gdy obejzalam film o nich i troche je poznalam.Najtrudniej poradzic sobie z ludzmi,boje sie odrzucenia,krytyki.Z domu wychodze bo musze rodzine nakarmic,zakupy.Jak ide ulica mam trudnosci z oddychaniem boje sie ze ktos do mnie cos powie i bede musiala odpowiedziec.Wglowie mi sie kreci,nogi sie placza juz mi dano do zrozumienia ze zaczynam nasladowac mojego bylego meza,jest alkoholikiem.Cale zycie slyszalam ze jestem do niczego,raczej trudno uwierzyc w siebie nagle w tym wieku.Ciezko mi zrozumiec siebie choc czasem umiem doradzic innym.Zanim zrozumialam co mi jest i poszlam do lekarza,stracilam dach nad glowa,prace i zostalam sama ze soba.Po pewnym czasie chcialam sciany gryzc,zachowywalam sie jak sparalizowana,zmuszali mnie do wstawania,do zycia a mi sie nie chcialo nic.Tak jest do tej pory,troche leki pomagaja,mysli samobojcze juz nie wracaja z taka sila, ale nadal sa, nie chca mnie zostawic.Ostatnio znalazlam sobie zajecie przyblakal mi sie maly 2 tygodniowy chory kociak,wyleczylam ja i jest moja przyszywana corka bo ta prawdziwa jest dorosla i to ona sie mna opiekuje.Tak wiele sie w moim zyciu zdazylo strasznych rzeczy z ktorymi sobie radzilam,bylam silna,umialam sie postawic do tego bydlaka bylego meza.Juz trzeci raz zaczynam moje zycie od podstaw,od lyzki i widelca,bo stracilam wszystko,jak po porzaze.I zlamalam sie nie wytrzymalam,czuje sie stara zmeczona walka o jutro, o dzien,o zycie,o siebie,mam dosc bo nie widze sensu.Mam chorego syna do konca moich dni jest skazany na mnie a ja na niego.Gdy nadchodzi pusty samotny wieczor siedze i zastanawiam sie co ja tu robie i po co.Dla siebie juz nic nie musze,wybaczcie poruszylam bolesna strune i znow sie uzalam nad soba ze jestem do dupy.Bo nie umiem nie przejmowac sie minionym dniem swoim zachowaniem.I ta moja glowa,nie chce mnie sluchac wszystko sie tam poprzestawialo.Nie chce tak.To jak myslisz strata domu, spokoju,stabilizacji,a ostatnio matki to nie powod do depresji na ktora zebralo sie duzo roznych spraw.O depresji moga powiedziec dzieci alkoholikow,bo nie znaja innego zycia,maja straszne zycie .Ja tak nie mialam, ale mieszkalam w takim bloku z takimi rodzinami pod jednym dachem i widzialam to i slyszalam jak one zyja jak uciekaja sa zabierane do domu dziecka.Tak duzo dla tak malych istot.To boli nawet patrzec na ich zycie.Czy to nie jest pierwszy krok do depresji?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nikt nie powinien nikogo oceniać po kilku zdaniach które tu napisał zwłaszcza że nie jest specjalistą kieruje to do Ciebie Eligojot...Twoje porównanie do straty zwierzaka tez uważam za głupie bo sama kiedyś przed laty straciłam kota za którym płakałam miesiąc a wiesz dlaczego??? bo był kimś kto zawsze był przy mnie i nie czułam się samotna...każdy ma problemy i to że trafił na to forum to znaczy że szuka jakiegoś rozwiązania,wytłumaczenia,pomocy...choćby dobrego słowa a bzdury które wypisujesz są żałosne,myślisz że kogokolwiek to bawi??? myślisz że fajnie jest mieć depresje??? wiesz co ?? wygląda na to że Ty jej własnie nie masz ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nikt nie powinien nikogo oceniać po kilku zdaniach które tu napisał zwłaszcza że nie jest specjalistą kieruje to do Ciebie Eligojot...Twoje porównanie do straty zwierzaka tez uważam za głupie

 

A ja stanę po stronie eligojota, bo bardzo mądrze to opisał.

Efektem nieszczęścia typu śmierć kogoś bliskiego zazwyczaj nie jest depresja, a załamanie nerwowe. To, że jesteśmy wtedy przybici, nic nam się nie chce nie jest absolutnie żadną oznaką choroby, bo kto normalny po takim nieszczęściu będzie chodził wesoły? Nikt. W takim przypadku leki na depresję mogą tylko zaszkodzić, bo nie leczy się na chorobę, której się nie ma. Z innmi chorobami jest podobnie. Niektórzy kichną kilka razy i już domagają się antybiotyków, a potem się dziwią, że ciągle chorują... zero naturalnej odporności i tyle.

 

Najgorsi są jednak lekarze, że tego nie rozumieją i od razu przepisują leki na depresje(pewnie mają w tym swój zysk).

 

Kiedy wiadomo, że ma się depresję? To wiadomo wówczas, gdy życie nam się układa, a mimo to jesteśmy załamani. Podejrzewam, że spora część tego forum nagle by cudownie uzdrowiała, jakby im się życie ułożyło...

 

Ja uważam, że życie jest beznadziejne, mam myśli samobójcze, kiedyś miałem już nawet ułożony plan samobójczy którego o mało co nie zrealizowałem, jakby moi rodzice umarli, to ja zaraz po tym jakbym ich pochował, sam bym się zabił(bo żyję póki co tylko dla nich). Czy to oznacza, że mam depresję? Nie mam depresji. Ja po prostu zdaję sobie sprawę z beznadziejności i tyle. Wystarczyłoby jednak, jakby na moim koncie pojawiła się suma 200 tysięcy złotych. Wówczas sporo by się zmieniło, mógłbym żyć tak jak chcę, mógłbym realizować swoje marzenia, zycie nabrałoby sensu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a bzdury które wypisujesz są żałosne,myślisz że kogokolwiek to bawi???

Przykre jest to, że nie potrafisz skonstruować krytycznej notatki w odpowiedzi na posta, bez uciekania się do obrażania dyskutanta, który może mieć odmienne zdanie. To tylko świadczy o poziomie, jaki reprezentujesz.

 

Samo-zdiagnozowana "Depresja" jest bardzo wygodną wymówką, na całe zło tego świata, co zwalnia nas od czynnego stawiania czoła codziennym sytuacjom. To tylko chciałem powiedzieć - uwaga do tych, co nie umieją czytać ze zrozumieniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eligojot co bys zrobił gdyby Cie blokował taki strach irracjonalny którego nie rozumiesz.Jak sobie wyobrażasz czynne stawianie czoła codziennym sytuacjom,jak pokonac kogoś kogo sie nie widzi i nie masz wpływu na to co się z Tobą dzieje.Ja mam swoje lata i dzis byłam na rozmowie kwalifikacyjnej własnie wstałam,spałam 2 godz.jak myślisz dlaczego?Zaraz jade na drugą mam trudności z oddychaniem dusze sie i boli każdy wdech i wydech w głowie sie kreci i bardzo sie boje.Czy myślisz ze to takie proste?Depresja to nie wymówka,tylko brak odwagi aby żyć i oddychać,choć nie tylko.Zastanów sie,podejżewam ze chcesz nas zrozumieć ale nie wiesz jak bo nie znasz tego potwora .To nie świat jest winien naszej chorobie tylko niektórzy ludzie nie chcą nas zaakceptować,zrozumieć ze dobroć i wrazliwość na zło tego świata jeszcze istnieje wśrod nas z depresją.Niestety tak już jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

JA RÓWNIEŻ OPOWIADAM SIE ZA TYM CO NAPISAŁ eligojot i nie będę tu tłumaczył nikomu dlaczego tak jest.Jeśli ktoś umie czytać ze zrozumieniem to dobrze będzie wiedział o co mu chodziło, nie będzie prowadził niepotrzebnych dyskusji i zmuszał go do kolejnego tłumaczenia treści swojego postu :!::!::!:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem daleko od ocen, kazdy inaczej odczuwa, bo kazdy z nas ma inna wrazliwosc, owszem zgodze sie ze nie kazde niepowodzenie jest depresja, ale o tym szanowni panstwo oc jest czym decyduje lekarz!!! i skoro kto kto mocno zwiazany byłze swoim zwierzakiem sprawiło ze taka osoba pomaga pomocy lekarza uwazam za bezdyskusyjne, nie jest na miejscu ocenianie wirtualne postaw, objawów itp. i do Eljota sie zwrócę po prostu po ludzku, nalezy pamietaz za nasza wrazsliwosc jest inna i byc moze własnie utrata zwierzaka powoduje nagły stan depresyjny który przeciewz mógl sie kumulowac latami, badzcie ostrozni kochani w ocenach - wiem co mówie bo nie mam juz nascie lat i za soba wiele :kłód" w zyciu i prosze takze o wyrozumiałosc bo wiek takze nie upowaznia do mówienia "co ty wiesz o zyciu" - my ludzie bajrdzuej dojrzali wiekowo z pewnoscia mamy inne doswiadczenia i inne drogi za soba, ale dla jednego depresje spowoduje zdrada meza, dla innego zawalona sesja a jeszcze dla innego to ze chłopak rzucil, nie mozna ocenia ramoeo szablonowo, ta choroba nie jest od- do bo u kazdego indywidulanie jej podłoze jest zdecydowanie inne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe czy ktokolwiek potrafi tak określić że to moda,nie uważasz że to obrażliwe,dla nas ludzi chorych? Ciężko nam czytać takie słowa.Depresja jest ucieczka od siebie nas, ludzi.A przecierz potrzebujemy siebie, ciepla,uczuc milosci dobra.Czesto odnajdujemy je u zwierzat ktore nas kochaja takich jacy jestesmy,bo ludzie nas nie akceptuja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tą modą to już faktycznie przesada-jak może być moda na depresję.....

A co do oceny to faktycznie tym powinien zająć się lekarz.Wcale nie twierdze ,ze po stracie ukochanego pupila(zwierzaka) nie mozna popaść w depresję -to oczywiście możliwe.Ale chodzi o to ,że nie każde tego typu zdarzenie wywołuje depresję ,więc musimy być ostrożni w ocenie sytuacji.

Może sie pojawić początek depresji ale wcale nie musi(może to być też poprostu załamanie nerwowe)-i o to właśnie chodziło eligojotowi

 

 

Kazia_z8 ma racje to trochę nie w porządku w stosunku do nas ,ludzi chorych ,że ktoś mówi o modzie.Trzeba sobie uświadomić to,że niektórzy naprawdę cierpią i ta choroba ich dosłownie "zżera"....a może są i tacy,którym poprostu wydaje się ,że mają depresję a dolega im zupełnie co innego albo są całkowicie zdrowi!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×