Skocz do zawartości
Nerwica.com

Olewam wszystko... pomocy :(


severrus

Rekomendowane odpowiedzi

Zanim opiszę swój problem, chciałem zaznaczyć że mam silne lęki, więc pewnie jestem chory na nerwicę. I tutaj zaczynają się schody. Nie wiem co się ze mną stało. Chodzi o to, że wszystko sobie olewam. Jeśli zaplanuję sobie wcześniej jakąś czynność, byle jaką np. pójście do sklepu na zakupy, to tej czynności nie wykonuję. Po prostu tak jakby była we mnie jakaś blokada. Choć mam świadomość że muszę to zrobić - nie robię tego. Tylko idę np. na TV i tyle. A te lęki mnie za chwilę doprowadzą do depresji, a ja nadal siedzę w domu i nie idę do lekarza aby się leczyć :( Mam nadzieję, że dokładnie opisałem problem. Pomóżcie, bo ja nie wiem co ja mam robić. Życie sobie do końca zwalę. Pomocy :( Jeśli nie tu, to może na GG. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć. U mniej podobnie...... nie dam rady sie wziąść z garść i zrobic cokolwiek. Jak mam kulka dni wolnego w pracy to kilka dni dosłownie nie wychodze z domu. Jedzenie taxa dowozi. Czasami, to nawet do kibla mi sie nichce iść - jedynie w ostatecznośći. Z rzeczy, któymi zajmowałe się hobbystycznie już dawno porezygnowałem. Nawet w pracy ,mam tak, żę porobiły mi sie zaległości, to talna olewka bardzo ważnych rzeczy służbowych...... nie wiem co sie ze mną dziej...... ską wziąść troche chęci do zrobienia czegokolwiek....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok, wy chyba macie jasną sytuację życiową, praca i te sprawy, więc chyba jeszcze można was zrozumieć. Ale jeśli chodzi o mnie. Mam dużo planów (np. skończenie szkoły), ale przez to olewanie nie robię nic. Mam 20 lat i wykształcenie gimnazjalne. I do tego jeszcze te lęki. Po prostu sam nie wiem co się ze mną dzieje. Przecież ja sobie całkowicie zrąbie życie :( :(

 

Może jest na tym forum jakiś psycholog, który mi pomoże? Albo jakiś życzliwy człowiek?

Moje GG: 5494120

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

severrus,

 

Życzliwych osób jest tu co nie miara:) Najważniejsze, że dostrzegasz problem, i chcesz to zmienić. Co do psychologa, to raczej wątpie, oni też się cenią, najlepiej wybierz sie na wizytę, na NFZ lub prywatnie, psycholog tańszy od psychiatry ;)

 

Małymi kroczkami wyjdzies z tego, nie można nastawiać się na wielkie zmiany po jednej wizycie, teraz wiem o tym, że wymaga to dużej pracy. Jest dużo instytucji oświaty, które oferują wykształcenie średnie dla dorosłych. Często są prowadzone trybem wieczorowym, może to by Ci odpowiadało?

 

Ja też odczuwam lęki, i niemoc, która mnie ogarnia. Ale wierze, że to minie :) Pozdrawiam ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

severrus, to typowe obchodzenie problemów. Tylko że w ten sposób chodzisz w kółko - Twój stan będzie się pogarszał, ponieważ do kompletu dojdą (pewnie już są) spore wyrzuty do siebie samego, co z czasem może stać się niebezpieczne dla Twojego życia (tfu tfu - myśli samobójcze, samookaleczanie za karę itp.). Wyegzekwuj od siebie na początek jedną, konkretną czynność i nawet jak się za 5tym razem nie uda to próbuj aż ją wykonasz i tak powolutku dokładaj sobie i testuj z motywacją - jeśli jakaś nie skutkuje, próbuj inaczej itd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja miałam tak przez pół roku:( a teraz mam do tego wszystkiego od tygodnia atak nerwicy, jeszcze nigdy tak długo nie miałam i wogóle nie wiem co z tym zrobić:(severrus, też mam taki problem że musze skończyć studia, ale w obecnym czasie wogóle sobie nie wyobrażam ze moge gdzieś studiować albo pracować:( nie wiem jak to będize, mam nadzieje ze te ziółka które od wczoraj pije moze jakos pomogą na ogólne samopoczucie, a może przynajmniej postanów sobie ze raz dziennie wyjdziesz na krótki spacer?? bo to moze być też sprawa niedotlenienia;> powodzenia życze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oglądasz film i oczami fantazji widzisz także siebie w filmowych sytuacjach. Rozmyślasz nad zachowaniami z przeszłości np: tu sie wygłupiłem, to mogłem zrobić tak(inaczej niż w rzeczywistości). Może bez jakiegoś konkretnego kontaktu z bodżcem przenosisz sie w jakiś świat własnych fantazji, będących odbiciem rzeczywistości. Rano byłeś w sklepie, po paru póżniejszych godzinach w domu rozgrywasz tą wcześniejszą sytuacje w myślach...

 

To są przykłady, poprostu czy nie robiąc nic, nie przenosisz tej energi gdzie indziej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dobra kit z fantazjami. Mam podobnie więc napisze co o tym sądze. Na początek uważam ten stan(jako szczęście w nieszczęściu) za coś pozytywnego. Jest to (w moim przypadku) konflikt, ta blokada o której pisze severrus to coś co dośc dobrze znam. U mnie przejawia sie ona w troche drastyczniejszy sposób. Każdy rok studiów robie dwa lata,prawie każdy(fuksy) egzamin zdaje w absolutnie ostatnim podejściu. Jak można wziąśc 2 warunki biore dwa, jak 4 biore 4.Jak wykładowca jest luży, to olewam ide po terminie i rzebrze o dodatkowy na który sie nie ucze(bo jest lużno) i łudze sie że jakoś sie kulne. Jestem mistrzem przedłużonych sesji, zdawania w najdziwniejszych miejscach o najprzeróżniejszych porach. Można by pomysleć zwykła olewka, ale nie do końca.Uczyc sie moge tylko i wyłącznie jak mam nóż na gardle, jak wisi na demną widmo wyrzucenia. Pewien raz chciałem sie nauczyć na termin przedostatni(egzaminu wraunkowego) i siedziałem 5 godzin. Nic nie byłem w stanie zapamiętać, czytałem kilkadziesiąt razy to samo zdanie i nie mogłem nawet orientacyjnie powiedzieć o czym czytam. Przez pięć godzin, ostatnie z zaciśniętymi zębami, wkórwiony do granic możliwości próbowałem na siłe i z mozołem czegoś sie nauczyć. Nie mogłem zrozumieć czemu jednych uchem wchodzi i od razu drugim wychodzi. Jakbym wszedł na niewidzialną ściane, wydaje ci sie że idziesz do przodu , ty jednak tylko drepczesz w miejscu, nie mogąc zrozumieć dla czego. Wydaje sie, że CHCE i zależy mi na zdaniu itd...Czy jednak to jest CHCENIE? DOdam, że z każdym następnym razem, kiedy wydaje sie że już nie zdam, a jednak sie udaje ide krok dalej, jeszcze bardziej sobie zlewam. Obecnie siedze i pisze, jest sierpień. Ja byłem łącznie 15 godzin na zajęciach w zeszłym roku i jeszcze nie przyszedł czas ruszyć. Grozi mi 5 tyś do zapłaty za oblany cały rok(ćwiczenia i egzaminy) ja jednak jestem spokojny :smile: , zaczne sie uczyć jak juz dojde do wniosku że jest za póżno, łudząc sie że jednak nie będzie.

Ta sytuacja zaczęła sie dużo wcześniej. Wybierając profil mojej klasy licealnej podjąłem decyzje, która komuś sie nie spodobała. Ten ktos poszedł do szkoły i zmienił profil klasy(za moją wiedzą). Nie obstawałem za swoim wiedząc, że w jak sie nie zgodze będe miał kompletnie przesrane 4 lata. Co by sie nie działo, czy 5 tki czy miary. Poprostu ze strachu "podjąłem decycje". Nauke zacząłem CHCĄC wszystko jaknajlepiej. Gdzie jednak podział sie ten inny CHCE, ten pierwotny, ten co musiał sie schować. Wydaje sie, że chce to chce i można chcieć czego sie chce i kiedy. Tak jednak nie jest. CHCE to CHCE, ale NIE CHCE to NIE CHCE i oni nie wspołpracują, nie da sie jednego zmienić w drugie. Można ich zamienić miejscami, ale nie można zmienić ich formy, nie da sie przebrać jednego w ciuszki drugiego, takie oszustwo nie przechodzi.Skończyłem liceum jako najgorszy uczeń, z zaszczytnym tytułem rekordzisty pał. Na studia sie jednak dostałem, choć nie udało sie to choćby mojej koleżance która miała świadectwo z paskiem. Na studiach powtórka z rozrywki, kompletny ogon.

TO co wydaje mi sie, że chce to tak naprewde to co chcą mną inni. Ja chce jest ukryty, zakneblowany i związany leży w koncie w piwnicy. Decyzje podjął mój strach, moje kunktatorstwo, moja chęć ciepełka i złudnego bezpieczeństwa. JA chce zamienił sie w sabotarzyste , psującego wszystko co chcą mną inni, permanentnego opozycjoniste i złośliwego partyzanta. Ja chce nie ma głosu więc brak mi woli. Woli do czynienia czegokolwiek. Woli jako energi napedzającej MOJE działania, moje chęci i plany. Moją wole pokonał strach. Ja zniknęło, ale ja jednak mówie Ja Chce. TO co chce to społeczeństwo i jego obraz modelowego przeciętnego obywatela, kóry tego niebezpiecznego ja już sie pozbył i przejął tylko zewnętrzne narzucone pomysły, mające zapewnić spokuj. Z poczucia obowiązku i musuwybierasz studia, potem sie żenisz bo już masz dużo lat. W takim stanie stagnacji w którym określa cie tylko rzeczywistość zewnętrzna, otulająca cie jak mgiełga nastepnym krokiem do przodu jest dziecko. Stajesz sie pustym wypełnieczem tłaspółecznego. Tła dla tych co żyją w zgodzie z ja chce. Napędza mnie tylko strach. Ciągle ten sam strach. Ten sam co w przypadku wybierania profilu. To do niego sie zbliżam olewając wszystko(chcąc nieświadomie przerwać tą droge), to ten strach przed tym czego sie bałem wiele lat temu napędza mnie dziś. Ta sytuacja to tylko reprezentant, oficjalny komunikat słyszany w centali

"OBYWATEL POJEBEK ZRZEKA SIE KONTROLI NAD WŁASNYM ŻYCIEM" . Poprostu sie zpiżdziłem, jak słuszne i zrozumiałe to zpiżdzeie by nie było. W ten sposub sytuacja postępuje, nie dość ,że już nie dożysz do osiągania przeróżnych rzeczy to jeszcze rezygnujesz z tych które ci pozostały. Jeśli ta blokada jest to dobrze, coś sie jeszcze tli. Gorzej jakbys został już tylko nośnikiem społecznych "wartości". TO moja sytuacja i tak ją widze, składa sie na nią dużo więcej spraw. Mechanizm może sie nie powtarza, ale z grubszastan jest chyba podobny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×