Skocz do zawartości
Nerwica.com

Uczucia a skuteczność terapii


Rekomendowane odpowiedzi

Dzień dobry,

 

     Mam trudności z uczuciami. Inne trudności pominę teraz. Zazwyczaj słabo je przeżywam. Dominującym uczuciem jest złość wywołana poczuciem krzywdy, lękiem lub poczuciem niskiej wartości. 

Spotykam się ze specjalistami od około siedmiu lat z przerwami. Niestety spotkania z obecnym psychologiem przypominają spotkania z jego poprzednikami. Pytają co czuje, proszą o opisanie jakie uczucia towarzyszyły mi w przykrych wydarzeniach w przeszłości oraz zadają pytania dotyczące moich relacji z rodziną.  Zwykle moja odpowiedź jest krótka i przychodzi mi z trudem lub jest ona wynikiem analizy (co nie jest mile widziane). Uczucia są oddzielone ode mnie jakby niewidzialną ścianą.  Według obecnego psychologa mam nad wyraz rozwiniętą analizę (myślenie). Po niemal każdym spotkaniu wychodzę z niczym w moim mniemaniu. Często spotkania przypominają przesłuchanie na których odpowiadam na serię pytań lub prowadzę mini wykłady. Zmusza mnie do wysiłku podobnego do udziału w egzaminie.

Oczekuje dyskusji, poczynienia ustaleń, instrukcji lub zasad (tak wiem, nie otrzymam tego). Pytania o uczucia mi nie pomagają. Nie odmawiam ich.  Przeprowadziłem szczerą rozmowę, informowałem o  braku poprawy, przedstawiałem moje wnioski oraz opisywałem jak przeżywam uczucia z każdym psychologiem, z którym spotkałem się co najmniej dwa razy. Dotyczy to również obecnego psychologa, któremu te informację przekazałem na pierwszym spotkaniu. Nie wiem co robić. Mam dość. Proszę o radę  jak mam postąpić. Zmiana psychologa nie pomaga. Proponuje ustalenie dokładnie na czym polegają moje trudności z uczuciami. W tym upatruje drogę do odnalezienia odpowiedniej pomocy mojej osobie. 

 

Dodam, że mam zespół Aspergera (zdiagnozowany w wieku 35 lat) oraz zaburzenia osobowości. Młodszy brat ma również ma zespół Aspergera. Obecny psycholog jest miły, dociekliwy i życzliwy.  To człowiek starszy stąd wnioskuje, że również doświadczony. Ukończyłem studia matematyczne. 

 

Pozdrawiam

Johnn

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Myślę że główną przyczyną jest tutaj overthinking - nadmierne myślenie. To właśnie ono powoduje analizowanie wszystkiego, wyszukiwanie potencjalnych zagrożeń oraz kontrolowanie swojego zachowania. Pytanie o uczucia może ma pomóc Ci w wejście do swojego wnętrza i wydobycie z nich tego co prawdziwe. Wydaje mi się że głównym powodem takiego zachowania jest nadwydajność mentalna i chęć kontrolowania swojego życia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

20 godzin temu, Dzitek napisał:

Myślę że główną przyczyną jest tutaj overthinking - nadmierne myślenie. To właśnie ono powoduje analizowanie wszystkiego, wyszukiwanie potencjalnych zagrożeń oraz kontrolowanie swojego zachowania.

W moim mniemaniu analiza zastępuje mi deficyty związane z uczuciami. Podobnie jak wyostrzony słuch pomaga niewidomemu. Zatem wpierw należy się upewnić, że to co chcemy wydobyć istnieje. Podobnie przymuszanie odpowiedzi na uczniu pod tablicą nie przyniesie skutku jeżeli uczeń nie uważał na lekcji. Stąd potrzeba określenia natury trudności oraz jej przyczyny. Podobnie jak medycynie ten sam objaw mogą wywoływać różne choroby a leczenie stosuje się odpowiednie do rozpoznania. Tymczasem  u mnie poprzestaje się na powierzchownej ocenie. 

20 godzin temu, Dzitek napisał:

Pytanie o uczucia może ma pomóc Ci w wejście do swojego wnętrza i wydobycie z nich tego co prawdziwe. 

Zgadzam się. Ale to nie przynosi poprawy. Dla mnie to są trudne ale zwykłe pytania. 

W moim przekonaniu moja wewnętrzność jest bardzo uboga i prosta. Jak mam to potwierdzić lub wykluczyć? Jeżeli mam rację, to te pytania nie przyniosą poprawy a specjalista będzie miał poczucie dobrze wypełnionego obowiązku. 

Skąd wiesz, ze nie mam uszkodzonego mózgu? To ja mam szukać po specjalistach przyczyny braku poprawy? Chyba najłatwiej obwinić pacjenta za nie stosowanie się do zaleceń. Czy mam rozumieć, że po przekazaniu "metody" radzenia sobie specjalisty nie interesuje czemu pacjent jej nie stosuje lub jej stosowanie nie przynosi pożądanych rezultatów?

20 godzin temu, Dzitek napisał:

Wydaje mi się że głównym powodem takiego zachowania jest nadwydajność mentalna i chęć kontrolowania swojego życia.

Jaka jest tego przyczyna? Czy nie należy jej wpierw usunąć? 

W dzieciństwie i młodości nie rozmawiałem o swoich trudnościach z rodzicami lub krewnymi. Nie wiedziałem, że trzeba. O czym to świadczy? Pozostawałem sam ze sobą. 

 

Dziękuje za odpowiedź na moje pytanie i życzę miłego dnia:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.04.2023 o 14:06, Dzitek napisał:

Pytanie o uczucia może ma pomóc Ci w wejście do swojego wnętrza i wydobycie z nich tego co prawdziwe. 

Chce o tym rozmawiać. Ale chyba zawsze kończy się to w ten sam sposób. Specjalista kończy szybko rozmowę i wraca do tej samej metody lub proponuje zakończenie skoro nie odpowiada mi metoda. Brak jest oceny czy stosowane podejście jest dla mnie odpowiednie. Takie zachowanie przypomina postępowanie wedle zasady : Stosuje co umiem bez względu na wynik. To dotyka mnie najbardziej.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.04.2023 o 10:40, johnn napisał:

 

Jaka jest tego przyczyna? Czy nie należy jej wpierw usunąć? 

 

 

Jest w sumie książka na ten temat 

Nie przeczytałem jej w całości ale głównie tam jest o tym żeby raczej nie likwidować przyczyny tylko zaakceptować i żyć z taką osobowością.

 

 

Niestety ale brak poprawy w terapii to nie jest tylko i wyłącznie wina pacjenta. To tak samo jakby cała klasa w szkole dostała jedynkę ze sprawdzianu i wtedy uczniowie są ,,tępi'' bo się nie nauczyli. A może to wina leży po stronie nauczyciela który nie umiał przekazać uczniom tej wiedzy w odpowiedni sposób dlatego taki negatywny wynik?

 

 

jak-mniej-myslec-dla-analizujacych-bez-konca-i-wysoko-wrazliwych-b-iext121406099.jpg

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Dzitek napisał:

Jest w sumie książka na ten temat 

Nie przeczytałem jej w całości ale głównie tam jest o tym żeby raczej nie likwidować przyczyny tylko zaakceptować i żyć z taką osobowością.

Dziękuje za książkę.

Trudność stanowi ustalenie co można zmienić. Zmiana wymaga wysiłku. 

Moim zdaniem trudności z uczuciami wynikają w dużej mierze z dzieciństwa i kontaktów z rodzicami i bliskimi. A to wszystko jest traktowane powierzchownie. 

2 godziny temu, Dzitek napisał:

Niestety ale brak poprawy w terapii to nie jest tylko i wyłącznie wina pacjenta. To tak samo jakby cała klasa w szkole dostała jedynkę ze sprawdzianu i wtedy uczniowie są ,,tępi'' bo się nie nauczyli. A może to wina leży po stronie nauczyciela który nie umiał przekazać uczniom tej wiedzy w odpowiedni sposób dlatego taki negatywny wynik?

Nie chce dokonywać jednoznacznej oceny gdyż nie mam wystarczających kwalifikacji. Stąd zwrócenie się do osób, które takiej oceny mogą dokonać. 

Dotyka mnie, że niewiele innych specjalistów interesuje brak poprawy. Może się za tym kryć utajona przyczyna. Sama się nie wyjawi. 

 

Dziękuje za interesowanie moją osobą.     

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@johnn powiem Panu tak - z reguły ciężko jest przyznać się do błędu - może to oznaczać obawę przed utratą autorytetu, dlatego często próbuje się jednej metody, sprawdzonej bo ,,na innych działała'' - ale niestety nie wszyscy są tacy sami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, Dzitek napisał:

@johnn powiem Panu tak - z reguły ciężko jest przyznać się do błędu - może to oznaczać obawę przed utratą autorytetu, dlatego często próbuje się jednej metody, sprawdzonej bo ,,na innych działała'' - ale niestety nie wszyscy są tacy sami.

Aby otrzymać odpowiedni stopień niepełnosprawności musiałem odwołać się od wszystkich decyzji i złożyć odwołanie do Sądu. Mimo podzielenia w całości racji drugiej strony prze dwóch biegłych Sąd mi przyznał rację w czterech na pięć punktów w tym stopieniu niepełnosprawności.

Aby otrzymać zasiłek pielęgnacyjny musiałem odwołać się od wszystkich decyzji i złożyć odwołanie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Ponownie Sąd uchylił niekorzystną dla mnie decyzję i mi przyznał rację. 

 

Polecam Ci jeden z moich pierwszych wpisów na forum dotyczący spotkań z pierwszym psychologiem pt. "Zastanawiająca opinia terapeuty" z 2018 roku.

Drugim psychologiem był pracownik Ośrodka Kryzysowego. Na drugim spotkaniu powiedział mi, że mi nie pomoże. Nie miałem wtedy ubezpieczenia zdrowotnego. 

Poprzestanę na tym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do psychologa:

 

Wciąż rozważam nad przyczynami braku poprawy podczas spotkań ze specjalistami. Uznałem, ze moje podstawy budowania więzi z innymi osobami oraz wykorzystywanie uczuć są słabe i powierzchowne. Rozwinęły się do stopnia, który pozwala zaspokoić podstawowe potrzeby. Stąd wskazówki/rady specjalistów oraz zwykłe rozmowy są mało skuteczne. Nie ma na czym ich oprzeć. Podobnie rozwiązywanie zadań trudniejszych w szkole opiera się na umiejętności rozwiązywania zadań łatwiejszych.  Bez tego wskazówki/rady okażą się mało skuteczne.     

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do psychologa: 

 

W poniedziałek powiedziałem mojemu psychologowi, że z około 7 spotkań pozostało jedynie kilka pomocnych i pożytecznych zdań 

 

1. Mam trudności z uczuciami. Niestety wiem to od lat,

2. Mam trudności w opanowaniu jazdy samochodem. Doradził mi jazdę na rowerze. Co uznałem za dobry pomysł,

3. Określił czemu się złościłem na jednym ze spotkań. 

4. Przyznał, że moja złość to maskowanie lęku. Nie znałem tego określenia. Zgodziłem się. 

 

Być może było jeszcze jedno ważne zdanie, którego tu nie wymieniłem.  Nie skomentował moich zastrzeżeń. Nie wiem co myśleć. Zapewne znów zostanę obwiniony za brak działania. W moim mniemaniu zrobiłem wszystko co mogłem. Podzieliłem się moim wątpliwościami. 

 

Uśredniając około 98% spotkania to niekończące się wypytywania, które dla mnie nie są istotne gdyż podaje informację, które posiadam (pomijam dygresję lub przykłady specjalisty w czasie rozmowy). To mnie niepokoi.  Wiem, że psycholog nie przekaże instrukcji lub zasad. Ale określenie moich trudności jako trudności z uczuciami jest zbyt ogólne. Co można na podstawie tego powiedzieć? Wielu osobom można przypisać podobne trudności mimo, że znacząco się ode mnie różnią. Czy to tak ma wyglądać? Psycholog sobie a ja sobie?      

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poprawa stanu psychicznego nie następuje od zaraz, ani nawet po krótkim czasie. To nie jest na zasadzie "pochodziłem do psychologa i bęc... jestem zdrowy!". Nie. Leczenie rozkłada się zwykle na kilka lat, kilka etapów. To wszystko potrzebuje czasu, by się móc poukładać. Często możemy też pobłądzić w toku leczenia, zaplątać się, natrafić na niewłaściwe miejsce. Po prostu do pewnych rzeczy dochodzimy po różnych tropach. Raz dobrze, raz źle. Nie ma sensu się nad tym aż tak głęboko zastanawiać co i dlaczego. Przez to tylko można zboczyć ze ścieżki. 

 

Analizowanie czy wręcz rozdłubywanie swoich wewnętrznych rozterek do niczego nie prowadzi. Wiem to po sobie. Aż się zastanawiam, czy może jakaś farmakoterapia by ci choć trochę pomogła. Przy tak rozbieganym myśleniu to powinny coś działać, może nawet lepiej od samej psychoterapii, albo w połączeniu z nią. Może idź do lekarza psychiatry i porozmawiaj z nim o tym. W procesie leczenia warto korzystać z innych dostępnych środków. 

 

Jeszcze co do uczuć, to tak naprawdę one w dużej mierze kierują naszym życiem. Od nich nie ma ucieczki. Bez nich nie ma też życia. Zrozumienie ich to podstawa zdrowia psychicznego i nawet fizycznego. Im lepiej je zrozumiemy, tym lepiej się poczujemy sami ze sobą. A najważniejsze to dbać o siebie, nie patrzeć na innych i iść za głosem serca. To tak w bardzo dużym skrócie, przepraszam ale nie chce mi się teraz za dużo pisać...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 30.04.2023 o 22:21, MarekWawka01 napisał(a):

Poprawa stanu psychicznego nie następuje od zaraz, ani nawet po krótkim czasie. To nie jest na zasadzie "pochodziłem do psychologa i bęc... jestem zdrowy!". Nie. Leczenie rozkłada się zwykle na kilka lat, kilka etapów. To wszystko potrzebuje czasu, by się móc poukładać. Często możemy też pobłądzić w toku leczenia, zaplątać się, natrafić na niewłaściwe miejsce. 

Brak poprawy występuje z każdym psychologiem z którym spotkałem się więcej niż pięć razy.  Z psychologami spotykam się już około siedem lat z przerwami. Poniżej podaje przyczyny braku popraw jakie są mi podawane lub wynikają z moich wniosków

1. Nie dogadanie się,

2. Nieodpowiedni nurt,

3. Psycholog nie chce rozmawiać o przeszłości,

4. Odmawiam podjęcia działań,

5. Odmowa pomocy przez psychologa.

Nikt nie sprawdza podawanych przeze mnie przyczyn. Z szacunku do pacjenta moje wątpliwości powinna być oceniana ich prawdopodobieństwo.   

 

Spotykałem z psychologiem przez około jeden rok oraz dwa lata.  Nie odnotowałem poprawy.  Jak sądzę przyczyną są uczucia o nie ustalonej przyczynie.  Zamiast je ustalić otrzymuje pomoc na pałę bo innym to pomaga. 

 

Warto podejmować się kilkuletniego leczenia za które osoba je prowadząca nie bierze odpowiedzialności? 

W dniu 30.04.2023 o 22:21, MarekWawka01 napisał(a):

Nie ma sensu się nad tym aż tak głęboko zastanawiać co i dlaczego. Przez to tylko można zboczyć ze ścieżki. 

Może tak być. Tylko moje dotychczasowe analizy doprowadziły mnie do przeprowadzenie badań w kierunku autyzmu. Moje przypuszczenia się potwierdziły.

W dniu 30.04.2023 o 22:21, MarekWawka01 napisał(a):

Analizowanie czy wręcz rozdłubywanie swoich wewnętrznych rozterek do niczego nie prowadzi. Wiem to po sobie.

 Przez moje różnorakie trudności moje postrzeganie świata jest zubożone. Trudności z uczuciami oraz nieprawidłowe wychowanie utrudnia mi znacząco dotarcie do tych prawd. Bez analiz dotyczących przeszłości mogę pozostać głuchy i ślepy. Dla mnie to konieczność. Jak uzyskam pomoc od psychologa nie wiedząc, że jej potrzebuje? 

W dniu 30.04.2023 o 22:21, MarekWawka01 napisał(a):

Aż się zastanawiam, czy może jakaś farmakoterapia by ci choć trochę pomogła. Przy tak rozbieganym myśleniu to powinny coś działać, może nawet lepiej od samej psychoterapii, albo w połączeniu z nią. Może idź do lekarza psychiatry i porozmawiaj z nim o tym. W procesie leczenia warto korzystać z innych dostępnych środków.

 O czym? W moim mniemaniu postępując logicznie postępuje właściwie. 

W dniu 30.04.2023 o 22:21, MarekWawka01 napisał(a):

Jeszcze co do uczuć, to tak naprawdę one w dużej mierze kierują naszym życiem. Od nich nie ma ucieczki. Bez nich nie ma też życia. Zrozumienie ich to podstawa zdrowia psychicznego i nawet fizycznego. Im lepiej je zrozumiemy, tym lepiej się poczujemy sami ze sobą. A najważniejsze to dbać o siebie, nie patrzeć na innych i iść za głosem serca. To tak w bardzo dużym skrócie, przepraszam ale nie chce mi się teraz za dużo pisać...

Nie rozumiesz. Rozmowy o tym co mnie spotkało od ostatniej wizyty lub co czuje w danej chwili. To mi nie pomaga. Dla mnie to jest zwykła rozmowa. Uczucia "przeżywam" tylko gdy staram się je opisać psychologowi potem ich nie ma. 

 

Muszę docenić twoje przemyślenia w odpowiedzi na moje wpisy. Dziękuje. 

Życzę Ci miłego dnia:)

John

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość betelgeuse
12 minut temu, johnn napisał(a):

3. Psycholog nie chce rozmawiać o przeszłości,

Dlaczego psycholog nie chce rozmawiać z Tobą o przeszłości?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, betelgeuse napisał(a):

Dlaczego psycholog nie chce rozmawiać z Tobą o przeszłości?

To dotyczy poprzednich psychologów. Nie wszyscy poinformowali mnie wprost. Ale zwykle powodem była potrzeba skupienia się na teraźniejszości jak sądzę. 

Przebieg spotkań z tym psychologiem opisałem we wpisie pt. "Zastanawiająca opinia terapeuty". Informację o które pytasz zawarłem w drugim wpisie w przytoczonym wątku.

 

W dniu 30.04.2023 o 22:21, MarekWawka01 napisał(a):

Poprawa stanu psychicznego nie następuje od zaraz, ani nawet po krótkim czasie. To nie jest na zasadzie "pochodziłem do psychologa i bęc... jestem zdrowy!". Nie. Leczenie rozkłada się zwykle na kilka lat, kilka etapów. To wszystko potrzebuje czasu, by się móc poukładać. Często możemy też pobłądzić w toku leczenia, zaplątać się, natrafić na niewłaściwe miejsce. Po prostu do pewnych rzeczy dochodzimy po różnych tropach. Raz dobrze, raz źle. Nie ma sensu się nad tym aż tak głęboko zastanawiać co i dlaczego. Przez to tylko można zboczyć ze ścieżki. 

Przez kilka lat żyłem w biedzie i melinach zanim rozpocząłem spotkania z pierwszym specjalistą. Gdy rozpocząłem z nim spotkania nie miałem ubezpieczenia zdrowotnego i utrzymywałem się z zasiłku. Czy właściwym nie było ustalenie stopnia moich trudności oraz ich rodzaju i wtedy dostosowanie pomocy czy prowadzenie rozmów, które donikąd nie prowadziły i specjalista za ich efekt nie odpowiadał?

 

Rozmowy z obecnym psychologiem oraz jego poprzednikami  mi nie pomagają. Dla mnie to są zwykłe rozmowy. Pada pytanie to na nie odpowiadam. Nic więcej się za tym nie kryje. Skoro nie ma ustaleń lub wniosków to brak jest podstawy do dalszych działań. Zatem wracam do domu i sam próbuje rozwiązać moje trudności. Trudno przyjąć, że skoro mój ojciec, mój wuj oraz przyszywana ciotka (pomijam dalszą rodzinę) nie rozmawiali ze mną na temat dnia codziennego co trwało zawsze, to teraz rozmowy z psychologiem okażą się pomocne. Nie są. Trwanie tylko w tej formie pomocy jest według mnie szkodliwe i nieodpowiednie. Ale specjaliści pozostają głusi na moje słowa. Stąd te słowa tutaj. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@johnn Nie znam Twojego życia, Twojej rodziny, Twoich przeżyć, ale mogę ci tylko powiedzieć, że po takich traumach może minąć trochę czasu, aż się to poukłada, aż to do ciebie dotrze we właściwy sposób. Brak ciepła w domu faktycznie bardzo się odbija na rozwoju emocjonalnym. To nie ulega wątpliwości. Rozumiem, że nie jest dla ciebie łatwe pogodzenie się z przeszłością, sam mam bardzo podobne przeżycia do Twoich (tak mi się przynajmniej wydaje, po tym co piszesz), ale zwróć uwagę, że wyboru tutaj nie masz - przeszłości nigdy nie zmienisz, ale zawsze możesz zmienić myślenie o niej. Może tak. Terapia z kolei ma tutaj za zadanie pomóc ci przepracować, ponazywać, przyjąć pewne emocje z tym związane do siebie zamiast je odpychać, traktować jako nieważne, nie przyznawać się do nich, wstydzić się ich. To tylko spowoduje, że lęk i depresja będą narastać i nie dadzą ci nigdy spokoju. To bardzo smutna i przykra konkluzja, ale tak się po prostu dzieje, tacy jesteśmy. Frustracja jest nieunikniona wtedy, wiem też, że nie jest łatwo otwierać się przed terapeutą jako zupełnie obcą osobą, której powierzasz całą swoją niewygodną historię życia, ale trzeba się przekonać i przełamać te lody. Nie ma innej rady na to. Jeden nie pomógł, to może drugi, trzeci, czwarty w końcu gdzieś tam pomoże. Nie zrażaj się też od razu, może minąć czas aż się przyzwyczaisz do nowego terapeuty. Ja teraz znalazłem fajnego, czułem że doskonale mnie rozumie, nazywa moje stany, pomaga mi je wychwycić, drugie spotkanie mam 15 maja. Pewnie już się będę umawiał na terapię co 2 tygodnie od tego drugiego spotkania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, MarekWawka01 napisał(a):

@johnn Nie znam Twojego życia, Twojej rodziny, Twoich przeżyć, ale mogę ci tylko powiedzieć, że po takich traumach może minąć trochę czasu, aż się to poukłada, aż to do ciebie dotrze we właściwy sposób.

Obawiam się, że nim to nastąpi umrę. Nie mogę czekać.

2 godziny temu, MarekWawka01 napisał(a):

Brak ciepła w domu faktycznie bardzo się odbija na rozwoju emocjonalnym. 

Obojętność oraz oschłość dotyczyła także rodziny ze strony ojca i matki.  Szczegóły podam na żądanie.

2 godziny temu, MarekWawka01 napisał(a):

@johnn Terapia z kolei ma tutaj za zadanie pomóc ci przepracować, ponazywać, przyjąć pewne emocje z tym związane do siebie zamiast je odpychać, traktować jako nieważne, nie przyznawać się do nich, wstydzić się ich. To tylko spowoduje, że lęk i depresja będą narastać i nie dadzą ci nigdy spokoju. To bardzo smutna i przykra konkluzja, ale tak się po prostu dzieje, tacy jesteśmy.

Mam wrażenie, że się nie rozumiemy. Nie mam trudności w rozmawianiu o przykrej przeszłości. Przykład. W wieku około 17 lat w szkole średniej otrzymałem Stypendium Prezesa Rady Ministrów dla najlepszego ucznia. Jednocześnie chodziłem na śmietniki zbierać opał i złom bo ojciec nie płacił alimentów.  Potrafię rozkładać telewizory (kineskopowe), lodówki, pralki oraz inne urządzenia domowego użytku. To mi nie pomaga. Oczekuje poczynienia ustaleń lub wyciągnięcia wniosków.  Pojawiająca się złość w związku z tym wynika z tego, że zdarzenia te niosą  konsekwencję, które nie umiałem dostrzec. A teraz mi jest przypisywana odpowiedzialność. Nie mogę przed tym uciec ani się obronić. Podobnie brak znajomości (z ludźmi) na studiach i w szkole średniej. Nie wiedziałem jak bardzo są istotne. Nikt nie zwrócił mi na to uwagi a teraz moje postępowanie określa się jako moją decyzję. A nią nie była. Ona nie była świadoma. Znajomości nie było bo nie nikt nie dzielił moich zainteresowań a nie bo nie chce z nikim spotykać. Ale ja wtedy nie wiedziałem jaki cel mają niezobowiązujące spotkania z innymi. Dla mnie spotkania musiały mieć cel. Tym się kierowałem.  Skąd miałem wiedzieć, że jest coś więcej. Teraz muszę wykonywać czynności, które sprawiają mi  trudność i wywołują złość i poczucie krzywdy.  

Mam wrażenie, że moje uczucia są uśpione. Zwykła rozmowa z psychologiem ich nie obudzi. Potrzebna jest dyskusja, kłótnia lub czasami film. 

2 godziny temu, MarekWawka01 napisał(a):

@johnn Frustracja jest nieunikniona wtedy, wiem też, że nie jest łatwo otwierać się przed terapeutą jako zupełnie obcą osobą, której powierzasz całą swoją niewygodną historię życia, ale trzeba się przekonać i przełamać te lody. Nie ma innej rady na to.

Nie mam z tym problemu. Problemem jest to, że psycholog oczekuje ode mnie jakieś zmiany po rozmowach z nim o trudnej przeszłości. Tego nie ma bo nie ma wniosków lub ustaleń. 

Rozumuje prosto. Spotkania z psychologiem są potrzebne gdy przynoszą wartość. Dla jednych jest to możliwość spotkania z kimś życzliwym, poznania siebie, podzielenia się swoim przeżyciami lub wykrzyczenia swoich żalów. Podobnie jak oceniam czy spotkania są dla mnie wartościowe. Mogę rozmawiać o uczuciach. Ale jeżeli wracam do domu i jestem zmuszony sam rozwiązywać moje problemy to jaką wartość mają te rozmowy? W domu muszę podejmować kolejne decyzję. Robię to w oparciu o analizy i strach. Jakie zatem mają znaczenie uczucia? Prawie żadne. Stąd wynika moje niezadowolenie. 

Tak, wiem za dużo analizuje. Ale to samo stwierdzenie nie podaje przepisuje na rozwiązanie. 

2 godziny temu, MarekWawka01 napisał(a):

@johnn Jeden nie pomógł, to może drugi, trzeci, czwarty w końcu gdzieś tam pomoże. Nie zrażaj się też od razu, może minąć czas aż się przyzwyczaisz do nowego terapeuty. Ja teraz znalazłem fajnego, czułem że doskonale mnie rozumie, nazywa moje stany, pomaga mi je wychwycić, drugie spotkanie mam 15 maja. Pewnie już się będę umawiał na terapię co 2 tygodnie od tego drugiego spotkania.

Dla mnie przyjacielskość psychologa ma drugorzędne znaczenia. Do skończenia około 30 lat nie rozmawiałem o moich przeżyciach lub co mnie spotkało.  To były krótkie rozmowy. Nawet mojej mamie, która mnie bardzo kocha nie powiedziałem o moich trudnościach z ludźmi.  Mi nie zależy TYLKO na wygadaniu się. Mogę to uczynić ale kiedy służy to celowi np. aby psycholog lepiej mnie zrozumiał lub pomoc innej osobie, która przeżywa trudne chwile. Rozmowa o trudnych przeżyciach w sama w sobie nie jest moim celem. 

 

Nawet w rozmowie z Tobą dyskusja służy jednemu celowi : określeniu czemu nie ma poprawy. Mimo, że jesteś życzliwy i otrzymuje od Ciebie rady trudno mi podtrzymać znajomość:( :( :(

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@johnn Wiesz, rozmowy z psychologami czy grupą terapeutyczną to jedno. Ale wdrożenie pewnych zmian w życie to już wyłącznie Twoje zadanie. To ty decydujesz, co wyniesiesz z terapii, co na niej powiesz, z czym się zgodzisz, a z czym nie. Psycholog to nie alfa i omega. Wybacz, ale wciąż nie mogę zrozumieć, do czego dążysz. Powiedz to jednym zdaniem.

 

Odnoszę wrażenie, że za bardzo sztywno do tego podchodzisz. Wszystko wg ciebie musi być solidnie poukładane, mieć swój cel, swoje wytyczne... Oj, musi ci to bardzo utrudniać życie. 

 

Spotkania z ludźmi mi sprawiają przyjemność, pomagają wypełnić pustkę uczuciową, dzięki rozmowom zwiększam swój zasób słów, mogę się wyżalić, gadać o głupotach, podzielić się czymś. Bez spotkań z ludźmi to ja bym popadł w depresję - o czym zdążyłem się już przekonać nie raz. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, johnn napisał(a):

teraz mi jest przypisywana odpowiedzialność. Nie mogę przed tym uciec ani się obronić. Podobnie brak znajomości (z ludźmi) na studiach i w szkole średniej. Nie wiedziałem jak bardzo są istotne. Nikt nie zwrócił mi na to uwagi a teraz moje postępowanie określa się jako moją decyzję. A nią nie była. Ona nie była świadoma. Znajomości nie było bo nie nikt nie dzielił moich zainteresowań a nie bo nie chce z nikim spotykać. Ale ja wtedy nie wiedziałem jaki cel mają niezobowiązujące spotkania z innymi. Dla mnie spotkania musiały mieć cel. Tym się kierowałem.  Skąd miałem wiedzieć, że jest coś więcej. Teraz muszę wykonywać czynności, które sprawiają mi  trudność i wywołują złość i poczucie krzywdy.  

Ty masz problem z samoakceptacja. Jeśli na dany moment nie czułeś potrzeby koleżeństwa z ludźmi z czasów szkolnych, to kogo chcesz teraz poczynić do odpowiedzialności za to? To był Twój wybór. Teraz też codziennie dokonujesz wyborów, brakuje Ci towarzystwa to uśmiechasz się do ludzi i jesteś życzliwy i normalnie jak to w życiu kogoś się z czasem pozna. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 3.05.2023 o 12:28, MarekWawka01 napisał(a):

@johnn Wiesz, rozmowy z psychologami czy grupą terapeutyczną to jedno. Ale wdrożenie pewnych zmian w życie to już wyłącznie Twoje zadanie.  

Zgadzam się. Ale twoja słowa nie pozwolą określić czy dopełniłem tego obowiązku. Będzie istniało mocne przekonanie, iż brak poprawy to moja wina. Czy Ty tak sam nie myślisz?

W dniu 3.05.2023 o 12:28, MarekWawka01 napisał(a):

To ty decydujesz, co wyniesiesz z terapii

Z tym się nie zgadzam. Takie słowa zachęcają do niewypełniania swoich obowiązków oraz obarczania całą odpowiedzialnością pacjenta.

W dniu 3.05.2023 o 12:28, MarekWawka01 napisał(a):

@johnn co na niej powiesz, z czym się zgodzisz, a z czym nie. Psycholog to nie alfa i omega.

Zgadzam się.

W dniu 3.05.2023 o 12:28, MarekWawka01 napisał(a):

Wybacz, ale wciąż nie mogę zrozumieć, do czego dążysz. Powiedz to jednym zdaniem.

Skłaniam się ku myśli: Specjaliści nie kierują się moim dobrem ale swoją wygodą przy udzielaniu mi pomocy.

 

Rzadko, zwykle w środku budzę się i wspominam moja przeszłość. Dla mnie to są po prostu informacja. Potrafię przywołać uczucia ale ich nie przeżywać, opisuje je.  To jest podobne do tego jakbym oglądam wspomnienia kogoś innego. Z filmów z telewizji pozyskuje informację jak ważna jest przeszłość dla innych osób. Jak ją wspominają. Ta różnica wywołuje u mnie wielki niepokój. Jako, że rozmowy z psychologiem mi nie pomagają to powoduje, że czuje się pozostawiony sam sobie.  Wspomniałem tylko o jednym z moich trudności wywołany trudnościami z uczuciami.  Moim zdaniem błędem jest nie ustalenie dokładnie przyczyny moich trudności z uczuciami. Bez tego dalsza pomoc to jedynie doraźna pomoc. 

Zrozum. Nie przełożenie słów przez specjalistę na język dla mnie zrozumiały może skutkować brakiem zrozumienia ich przeze mnie. Nie mogę posługiwać się językiem uczuć skoro mam z nim trudności.

W dniu 3.05.2023 o 12:28, MarekWawka01 napisał(a):

Odnoszę wrażenie, że za bardzo sztywno do tego podchodzisz. Wszystko wg ciebie musi być solidnie poukładane, mieć swój cel, swoje wytyczne... Oj, musi ci to bardzo utrudniać życie.

Często tak jest.  Przykład. W sytuacjach między ludzkich trudno mi polegać na uczuciach stąd potrzeba polegania na zasadach, przygotowania się do spotkania, przewidywania możliwego przebiegu zdarzeń. W przeciwnym przypadku mogę zostać oszukany, wykorzystany lub wyjść na głupka. A inni będą mnie winić za podjętą decyzję bo ja ją podjąłem.  W chwili jej podjęcia czuje się jak w imadle. Często zgadzam się postąpić z wolą innych aby pozbyć się tego uczucia niepokoju, przygniecenia i potrzasku. 

W dniu 3.05.2023 o 12:28, MarekWawka01 napisał(a):

 

Spotkania z ludźmi mi sprawiają przyjemność, pomagają wypełnić pustkę uczuciową, dzięki rozmowom zwiększam swój zasób słów, mogę się wyżalić, gadać o głupotach, podzielić się czymś. Bez spotkań z ludźmi to ja bym popadł w depresję - o czym zdążyłem się już przekonać nie raz. 

 Nie odczuwam tak wielkiej potrzeby lub nie umiem zachować się odpowiednio co zniechęca mnie do podjęcia kontaktów.  

 

Trzy najbliższe mi osoby poza mamą tj. brat mamy, przyszywana ciotka oraz mój ojciec nie byli mi bliscy. Mieszkałem z nimi lub odwiedzali mój dom.  Nie miałem z nimi więzi. Nie rozmawialiśmy wiele. Czy to nie spowodowało wypaczenia mojego wychowania? Wskazanie mi jedynie jak to powinno wyglądać według mnie to za mało. To są jedynie słowa bez uczuć. Co czyni mnie jedynie papugą, którą właściciel wyszkolił.  

 

Dostrzegasz skutki braku kontaktu z ludźmi.  Jak byś się czuł gdyby ktoś nakazał Ci stosować teraz głównie zasady w kontaktach z ludźmi? Nie ma okresu przejściowego. Opiszę Ci jak to robię inni a Ty to próbuj naśladować do skutku. Czuje się podobnie. 

W dniu 3.05.2023 o 12:29, Blokada napisał(a):

Ty masz problem z samoakceptacja. 

Zapewne masz rację. Kierując się uczuciami podejmujesz decyzję wynikającą z wewnętrznego przekonania. Ja mam trudności z uczuciami. Nie mogąc liczyć na wsparcie najbliższych a jednocześnie czując konieczność podjęcia decyzji. Bywa, że podejmuje decyzję kłócące się moimi zasadami.  A podejmując decyzję zgodne jedynie z moimi zasadami musiał się godzić na odrzucenie a nie mogłem tego zrobić nie mają wsparcia w rodzinie.

W dniu 3.05.2023 o 12:29, Blokada napisał(a):

Jeśli na dany moment nie czułeś potrzeby koleżeństwa z ludźmi z czasów szkolnych, to kogo chcesz teraz poczynić do odpowiedzialności za to? To był Twój wybór. 

Ponoszę odpowiedzialność za to. Moje wątpliwości dotyczą okresu szkolnego. Nie miałem znajomych. Nie wiedziałem, że są istotni. Podobnie do 17 roku życia nie wiedziałem, że ojciec powinien spędzać więcej czasu z dzieci i rozmawiać z nimi o codziennych sprawach. Nie prosiłem o to. Nie zwracałem się do rodziców lub krewnych z zastrzeżeniami tego rodzaju. Czy to znaczy, że ponoszę odpowiedzialność, że niewłaściwe wychowanie lub czy to oznacza, że nie chciałem rozmawiać z ojcem? Dla ustalenia uwagi przyjmijmy, że miałem 17 lat. Byłem prawie dorosły. Prawie każdy stwierdzi, że gdybym chciał rozmawiać z ojcem to mogłem podjąć próbę. Moje tłumaczenia, że tak było zawsze tj. niewiele rozmawiałem z ojcem i skąd miałem wiedzieć, że takie zachowanie jest niewłaściwe zdadzą się na nić mimo, że to prawda. 

W dniu 3.05.2023 o 12:29, Blokada napisał(a):

Teraz też codziennie dokonujesz wyborów, brakuje Ci towarzystwa to uśmiechasz się do ludzi i jesteś życzliwy i normalnie jak to w życiu kogoś się z czasem pozna. 

 

Gdym mamie wspomniałem o moich trudnościach z ludźmi nie mogła uwierzyć. Powiedziała, że przecież chodziłem do szkoły i jeździłem na wycieczki. Jest różnica pomiędzy przebywaniem z ludźmi a bycia obok nich. To co Ty odbierasz naturalnie mi przychodzi z trudem i musi być wskazane palcem. Jako, że ja się nie uskarżam lub nie pytam, to traktuje się mnie na równi z innymi co oznacza także równą odpowiedzialność. Stąd czasami rodzi poczucie niesprawiedliwości bo jak mogłem zapytać o coś o czym nie mam pojęcia, że powinienem zapytać. Dziecku to ujdzie na sucho a dorosły musi ponieść konsekwencję.  

 

To nie zastąpi uczuć. Sądzisz, że nie próbowałem nawiązywać rozmowy z innymi aby poprawić swoje umiejętności komunikacyjne.  Ale dla mnie to jest zwykle udawanie. Podtrzymywanie rozmowy przez zadawanie pytań na tematy, które mnie nie interesują. Nie mogę tego dłużej robić bo działam wbrew sobie stąd potrzeb ustalenia przyczyn moich trudności. W przeciwnym przypadku to jest pomoc doraźna podobnie jak leczenie bolącego zęba środkami  przeciwbólowymi. 

 

Starałem się wyjaśnić wątpliwości lub niejasności jak najlepiej potrafię. Mimo to czuję nie dosyt. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ktoś Ci wmówił albo gdzieś przeczytałeś, że dobre wychowanie to rozmawianie z dzieckiem, tłumaczenie mu wszystkiego i pokazywanie palcem. I teraz masz o to pretensje. 

Ja od 12 roku życia wychowywałam się całkiem sama, nie miałam wsparcia w nikim. Sama podejmowałam i podejmuje decyzję tylko i wyłącznie takie, które są całkowicie zgodne ze mną.

Takich ludzi, wychowujących się bez wsparcia rodziców jest mnóstwo. Mają swoją lekcje życia do odrobienia i nierzadko takie osoby dużo w życiu osiągają, dzięki temu, że sa właśnie takie samodzielne. Ale jak ktoś już na wstępie ma do wszystkiego wyrzuty, że jest mu ciężej,to wykonuje pracę syzyfowe, nigdy nie osiągnie żadnej satysfakcji ze swojego życia. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, johnn napisał(a):

Zgadzam się. Ale twoja słowa nie pozwolą określić czy dopełniłem tego obowiązku. Będzie istniało mocne przekonanie, iż brak poprawy to moja wina. Czy Ty tak sam nie myślisz?

No na pewno nie w całości Twoja wina. Ważne, aby nauczyć się wykorzystywać swoje zasoby. To one pomagają budować szczęśliwe życie. Powiem krótko - pacjent jest odpowiedzialny za swoje życie, zaś terapeuta - za jego zdrowe myślenie o życiu. To w takim bardzo dużym skrócie.

 

10 godzin temu, johnn napisał(a):

Z tym się nie zgadzam. Takie słowa zachęcają do niewypełniania swoich obowiązków oraz obarczania całą odpowiedzialnością pacjenta.

Chodziło mi o to, że to ty decydujesz co powiesz terapeucie, z jakim odniesieniem się zgodzisz, z którym będziesz chciał podyskutować, podjąć refleksję. 

 

10 godzin temu, johnn napisał(a):

Nie mogę posługiwać się językiem uczuć skoro mam z nim trudności.

Zawsze można się go nauczyć. Też nie poznasz emocji, dopóki się z nimi nie zetkniesz. Możliwe, że długi czas spychałeś je w podświadomość. I one tam sobie błądzą i wywołują ten niepokój nie wiadomo skąd.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.05.2023 o 10:29, johnn napisał(a):

Kierując się uczuciami podejmujesz decyzję wynikającą z wewnętrznego przekonania. Ja mam trudności z uczuciami. Nie mogąc liczyć na wsparcie najbliższych a jednocześnie czując konieczność podjęcia decyzji.

 To nie jest reguła, równie dobrze uczucia mogą zamącić ogląd sytuacji i sprawić, że się podejmie decyzję niezgodną z własnymi zasadami. Albo sprawić, że nie zrobimy tego co słuszne, bo np. się boimy. Skoro uczucia posiadasz w sposób ograniczony, musisz się oprzeć na tym co masz, czyli na rozumie i analizie. W ten sposób ludzkość wiele zdziałała, na przykład Kant opierając się na rozumie odkrył imperatyw kategoryczny czyli zasadę postępowania. Są ludzie, którzy operują głównie na rozumie, bo ich uczucia i empatia są niezbyt inensywne, i dochodzą do tych samych prawd, co ludzie uczuciowi - bo na szczęscie obie te drogi prowadzą do celu.

Jeśli chcesz postępować zgodnie ze swoimi przekonaniami, to być może musisz je jasno określić.

Ostatnio trafiłam  na  ćwiczenie na określenie swoich kluczowych wartości, może spróbujesz zrobić? Zobaczymy czy ma to jakiś sens, jeżli tak, to mogę jeszcze ukraść kilka ćwiczeń odnośnie wewnętrznej jasności. Po zrobieniu punktów 1-3 powinno pozostać 7 Twoich najważniejszych wartości, które możesz gdzieś wypisać, tak żeby je mieć pod ręką. Jakby Ci to sprawiało jakąś przykrość, to zostaw. 

 

image.png.77bace371a652efae29c2e3f6f847170.png

Edytowane przez refren

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 7.05.2023 o 10:47, Blokada napisał(a):

Ktoś Ci wmówił albo gdzieś przeczytałeś, że dobre wychowanie to rozmawianie z dzieckiem, tłumaczenie mu wszystkiego i pokazywanie palcem.

Nie.

W dniu 7.05.2023 o 10:47, Blokada napisał(a):

tłumaczenie mu wszystkiego i pokazywanie palcem.

Nie.  Wychowanie zależy od trudności lub zdolności dziecka. Nigdy mojej mamie nie powiedziałem o trudnościach z ludźmi mimo, że mnie kocha. Nawet o tym nie pomyślałem. Trudno mi w związku z tym uznać, że to była moja decyzja.

W dniu 7.05.2023 o 10:47, Blokada napisał(a):

I teraz masz o to pretensje. 

Mnie interesuje czy moje roszczenia są uzasadnione.

W dniu 7.05.2023 o 10:47, Blokada napisał(a):

Ja od 12 roku życia wychowywałam się całkiem sama, nie miałam wsparcia w nikim. Sama podejmowałam i podejmuje decyzję tylko i wyłącznie takie, które są całkowicie zgodne ze mną.

Przykro mi. 

Nie rozumiem jaki jest powód przywołania twoich doświadczeń.

W dniu 7.05.2023 o 10:47, Blokada napisał(a):

Takich ludzi, wychowujących się bez wsparcia rodziców jest mnóstwo. Mają swoją lekcje życia do odrobienia i nierzadko takie osoby dużo w życiu osiągają, dzięki temu, że sa właśnie takie samodzielne. 

Zgadza się.

W dniu 7.05.2023 o 10:47, Blokada napisał(a):

Ale jak ktoś już na wstępie ma do wszystkiego wyrzuty, że jest mu ciężej,to wykonuje pracę syzyfowe, nigdy nie osiągnie żadnej satysfakcji ze swojego życia. 

Jaki okres oznacza sformułowanie "na wstępie"?

W dniu 7.05.2023 o 21:16, MarekWawka01 napisał(a):

No na pewno nie w całości Twoja wina.

Uczuciowa metoda radzenia sobie z poczuciem winy i niesprawiedliwości jest mało skuteczna, gdy ma się trudności z uczuciami. Nie czuje oczyszczenia, ulgi lub rozładowania emocji. Mam wrażenie, że metody są stosowane na ślepo.  

W dniu 7.05.2023 o 21:16, MarekWawka01 napisał(a):

Ważne, aby nauczyć się wykorzystywać swoje zasoby. To one pomagają budować szczęśliwe życie. Powiem krótko - pacjent jest odpowiedzialny za swoje życie, zaś terapeuta - za jego zdrowe myślenie o życiu. To w takim bardzo dużym skrócie.

To jest ogólne sformułowanie. Nie jest zbyt pomocne. 

Nadal przeżywam zostanie z dziewczyną.  Nie wiem jak się z tym uporać. Rozmowa o tym nie pomaga. Mam wrażenie, że pewne procesy związane z nauką i przetwarzaniem uczuć nie rozwinęły się.  To jest podobne dojrzewania. Młody człowiek sam musi pokonać drogę aby rozumieć  i zmienić swoje postrzeganie. Przekazanie gotowej odpowiedzi wprost nie pomoże, gdyż jego umysł nie jest na nią gotowy. To jest najbliższe porównanie, które mi przychodzi do głowy.  Podkreślić muszę, że zwracam uwagę na jedynie jeden czynnik. Podobnie jak podczas wychowania i kształtowania wpływ ma na nie wiele czynników to ja nie jestem wyjątkiem.  

W dniu 7.05.2023 o 21:16, MarekWawka01 napisał(a):

Chodziło mi o to, że to ty decydujesz co powiesz terapeucie, z jakim odniesieniem się zgodzisz, z którym będziesz chciał podyskutować, podjąć refleksję. 

To prawda. Ale niestety druga strona musi być moje warunki. Przykład 1. Chciałem porozmawiać z jednym z psychologów o przeszłości. Odmówił. Na co mi się zdała decyzję o wyborze tematu rozmowy? Przykład 2. Na pierwszym spotkaniu powiedziałem, że oczekuje szkicu spotkań gdyż gubię się bez niego.  Nie odpowiedziano mi. Na podstawie przebiegu spotkań stwierdzam, że tego szkicu nie ma. 

W dniu 7.05.2023 o 21:16, MarekWawka01 napisał(a):

Zawsze można się go nauczyć. 

To prawda. Ale na każdych warunkach? 

W dniu 7.05.2023 o 21:16, MarekWawka01 napisał(a):

Też nie poznasz emocji, dopóki się z nimi nie zetkniesz. Możliwe, że długi czas spychałeś je w podświadomość. I one tam sobie błądzą i wywołują ten niepokój nie wiadomo skąd.

Moim zdaniem powód jest inny.  Moim zdaniem mam upośledzone przetwarzanie uczuć. Metody polegające na ich pobudzeniu lub rozmawianiu pozostaną wtedy nieskuteczne lub mało skuteczne. Ale aby to odkryć trzeba to zbadać a nie opierać się jedynie na wynikach spotkań ze mną i intepretować je na moją niekorzyść. 

 

11 godzin temu, refren napisał(a):

 To nie jest reguła, równie dobrze uczucia mogą zamącić ogląd sytuacji i sprawić, że się podejmie decyzję niezgodną z własnymi zasadami.

  To prawda.  Ale uczucia są potrzebne.

 

11 godzin temu, refren napisał(a):

Skoro uczucia posiadasz w sposób ograniczony, musisz się oprzeć na tym co masz, czyli na rozumie i analizie.

Już to zrobiłem. To okazało się niewystarczające. 

 

11 godzin temu, refren napisał(a):

Są ludzie, którzy operują głównie na rozumie, bo ich uczucia i empatia są niezbyt inensywne, i dochodzą do tych samych prawd, co ludzie uczuciowi - bo na szczęscie obie te drogi prowadzą do celu.

Gdybym był pozbawione uczuć rozum i logika byłyby wystarczające. Dzięki nim i doświadczeniu dostrzegam coś więcej ale nie umiem tego zrozumieć/zastosować (nie wiem jakie słowo będzie właściwe). Podobnie jak wiesz, że rozwiązałem błędnie zadanie ale to nie prowadzi natychmiastowo do poprawnego rozwiązania.

11 godzin temu, refren napisał(a):

Jeśli chcesz postępować zgodnie ze swoimi przekonaniami, to być może musisz je jasno określić.

  Trudność stanowi własne zdania w wielu kwestiach bo nie było mi ono potrzebne.  A wybranie go teraz to dla mnie niejednokrotnie wyzwanie. Często wymaga to stosowania uczuć np. kontynuacja związku.

11 godzin temu, refren napisał(a):

 Ostatnio trafiłam  na  ćwiczenie na określenie swoich kluczowych wartości, może spróbujesz zrobić?

Spróbuje. Ale niestety zaczęła mnie boleć głowa od wysiłku jego potrzebowałem do napisania tej wiadomości oraz strachu  po rozstaniu z dziewczyna i braku poprawy. Te uczucia wracają okresowo. 

 

@refren Dziękuje za udział w dyskusji. To miłe. Życzę Ci i wszystkim miłego dnia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×