Skocz do zawartości
Nerwica.com

Emocjonalna osoba


zielona-welonka

Rekomendowane odpowiedzi

Ja używam tej definicji, zgodnie z którą emocjonalna osoba o taka, która odczuwa emocje bardziej niż przeciętna. Czy dobrze być taką osobą? Według mnie nie. Kępiński porównał emocje takiej osoby do źle nastrojonego instrumentu. Wystarczy delikatnie dotknąć źle nastrojoną strunę, a ta zaczyna drgać i fałszować. Podobnie jest z emocjami u osób zbyt emocjonalnych. Do pewnego wieku pewnie można się nauczyć radzić z emocjami, później kiedy ukształtuje się już osobowość i nieradzenie sobie z nimi, to różnie bywa. Generalnie jednak się da, na tym właśnie polega psychoterapia. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niektóre wrażliwe osoby cenią sobie nawet, że czują i przeżywają więcej i głębiej niż inni. Nie jest to według mnie na zasadzie gorszy - lepszy. Tylko czasem wysoko wrażliwym osobom trudniej się żyje, bo za bardzo biorą wszystko do siebie, silne stany emocjonalne mogą być też po prostu męczące dla nich samych. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 20.07.2022 o 08:56, Lilith napisał:

A najśmieszniejsze, że można nad tym zapanować tylko i wyłącznie w materii nie okazywania tego innym, a we wnętrzu nadal są jakie były. Innymi słowy - udajesz, że jest ok, kiedy nie jest ok. Ot i cały myk, kiedy chce się funkcjonować w społeczeństwie mając wysoką emocjonalność.

 

Też jestem wysoko wrażliwy, niemalże wszyscy mi to za dziecka mówili, momentami to wręcz jakby mi to w pewien sposób wytykali - rówieśnicy, nauczyciele, dorośli. Wnerwiało mnie to niesamowicie, ale nie potrafiłem okazywać tych negatywnych emocji. Po prostu nie potrafiłem, bo je w sobie dusiłem, nie wiem nawet dlaczego, bo tak było odkąd tylko pamiętam. Dosłownie! Choć jak już dochodziło do ujawnienia jakichkolwiek emocji, to potrafiłem wpadać w długie, wręcz kilkugodzinne histerie z naprawdę silnym płaczem, łkaniem, wyciem i ściskaniem w gardle tak silnym, że niewiele brakowało do uduszenia się, po prostu cały nawał tysiąca tuszowanych emocji dawał o sobie wówczas znać. Nikt nie był w stanie mnie wówczas uspokoić, to musiało samo przeminąć. Mało tego byłem bardzo zamkniętym w sobie dzieckiem, miałem taki wyłącznie swój świat w swojej głowie, do którego lubiłem uciekać najbardziej zaraz przed snem, momentami tak bardzo w niego uciekałem, że nie mogłem zasnąć. Obecnie bardzo urywkowo pamiętam ten świat, niektóre obrazy jednak zapamiętałem i powiem szczerze troszkę mnie to momentami przeraża, bo ten świat był jednak strasznie fantazyjny. Z resztą to jest akurat najmniej istotna sprawa w tym wszystkim...

 

Dziś cały czas mam problem z uwidacznianiem emocji. Przez to sprawiam wrażenie silnie wycofanego, zobojętniałego i chyba nawet nudnego, no bo cóż, ciągły pozorny chłód i spokój zaczynają być nudne. Obecnie nie mam już takich histerii, bo nie jestem już dzieckiem i znacznie bardziej panuję nad swoimi emocjami. Ale te emocje uciekają mi teraz przez ciało, przejawiają się w postaci silnego nadciśnienia, problemów z cholesterolem, ściskaniem w gardle, lekkimi dusznościami, męczliwością, czasem zaburzeniami snu. Nieokazywane emocje muszą mieć jakieś ujście. 

 

A najsmutniejsze jest to, że takie osoby skrywające emocje niestety nie żyją specjalnie długo i szczęśliwie. Moja mama i dziadek (tata mamy) mieli ten sam wzorzec osobowości co ja. Obaj zmarli w wieku około 50 lat. To nie jest długo. Z tym, że mama i dziadek pili alkohol i palili papierosy, umarli nagle, prawdopodobnie to śmierć z niewydolności, sercowa. Tyle dobrego w tym wszystkim, że ja ogromnie rzadko piję alkohol, a papierosów w ogóle nie tykam. Jednak mało się ruszam, mam przeważnie siedzącą pracę, choć mogę i na stojąco ją wykonywać i nieco się poruszać przy niej. Masę ciała mam optymalną, też mimo brania kwetiapiny. Od września planuję pływać 3x w tygodniu po 50 minut. Bo przez cały jeden rok w ogóle nic nie ćwiczyłem i odżywiałem się fatalnie, wszystko przez nieustabilizowany stan psychiczny. Obecnie jest coraz lepiej na odpowiednich lekach, zacząłem się lepiej odżywiać, apetyt wyregulowany i większa chęć do aktywności fizycznej. Depresja to ciężka choroba psychiczna i prowadzi do śmierci i to niekoniecznie na zasadzie samobójstwa jak teraz widzicie po mojej historii... Wobec tego dbajcie o siebie na tyle, na ile jesteście w stanie! 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×