Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nienadawanie się do terapii


aniam97

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć,

mam 2 lata i kończę studia.

W moim życiu nie jest teraz jakoś dobrze.
Od dłuższego czasu szukam terapii. Co mnie zastanawia bardzo często słyszę opinie, że jej "potrzebuję" i ostatnio raz usłyszałam, że być może wręcz przeciwnie i że do terapii nie każdy nie zawsze się nadaje.
Jestem już po około 5 próbach, rozpoczęłam szóstą. Jestem po 3 spotkaniu, niestety dla mnie kontakt z psychoterapeutą oznacza regres. Nagle przestaję umieć wywiązywać się z obowiązków i wycofuję się z udziału we własnym życiu, przestaję wychodzić z pokoju.
W gabinecie czuję, że każde "nie" które mówię jest niesłyszane. Już przestałam wierzyć
 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi, że terapeuta powinien uszanować to "nie" i poczekać aż będziesz gotowa, by powiedzieć o danej sytuacji. 

 

Chociaż wiesz, ja ostatnio uciekłam w czasie terapii z gabinetu. Po kilku minutach terapeutka za mną wyszła i zapytała czy mogę wrócić. Też jej powiedziałam - nie a ona mi dała mi dwie minuty na powrót. Początkowo czułam się z tym fatalnie, ale teraz widzę, że przywróciła mnie do pionu.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 18.02.2022 o 18:54, aniam97 napisał:

Cześć,

mam 2 lata i kończę studia.

Cześć. Nie za wcześnie na takie rzeczy? ;)

 

W dniu 18.02.2022 o 18:54, aniam97 napisał:

W moim życiu nie jest teraz jakoś dobrze.
Od dłuższego czasu szukam terapii. Co mnie zastanawia bardzo często słyszę opinie, że jej "potrzebuję" i ostatnio raz usłyszałam, że być może wręcz przeciwnie i że do terapii nie każdy nie zawsze się nadaje.
Jestem już po około 5 próbach, rozpoczęłam szóstą. Jestem po 3 spotkaniu, niestety dla mnie kontakt z psychoterapeutą oznacza regres. Nagle przestaję umieć wywiązywać się z obowiązków i wycofuję się z udziału we własnym życiu, przestaję wychodzić z pokoju.
W gabinecie czuję, że każde "nie" które mówię jest niesłyszane. Już przestałam wierzyć

Jakie są Twoje problemy/na co cierpisz? Masz jakąś diagnozę? Leczysz się farmakologicznie? Jak długo trwały te próby. I, bardzo ważne imho, jakich nurtów terapeutycznych próbowałaś? Na jakie pytania/sugestie/wskazówki reagujesz poprzez "nie"?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

13 godzin temu, Psychoanalepsja_SS napisał:

Cześć. Nie za wcześnie na takie rzeczy? ;)

 

Jakie są Twoje problemy/na co cierpisz? Masz jakąś diagnozę? Leczysz się farmakologicznie? Jak długo trwały te próby. I, bardzo ważne imho, jakich nurtów terapeutycznych próbowałaś? Na jakie pytania/sugestie/wskazówki reagujesz poprzez "nie"?

haha 24 lata*

byłam u kilku psychiatrów.
Od jednego usłyszałam: osobowość schizoidalna, narcystyczna i depresyjna
Jeden przepisał mi leki, bardzo dużą dawkę na depresję. Po 2 latach inny psychiatra mi je odstawił.
Pogorszony nastrój, anhedonia...
Prawdę mówiąc codziennie mam wrażenie, że zaczynam moje życie od nowa.


To kim jestem jest bardzo zależne od ludzi wokół.

Często się dysocjuję, jak byłam w związku, 2 letnim, to moje życie się kręciło wokół tej osoby, jakoś zaczęłam inaczej patrzeć na swoich znajomych i zaczęłam praktycznie nowe życie. Ten związek był moją ucieczką od rodziny i matki. Moje wewnętrzne zasoby się totalnie zmieniły, zachowanie... Pojawiły się możliwości, świat nie był taki ciasny a ja taka nieporadna... Skończył sie związek to się posypałam, to mnie po prostu fizycznie boli w głowie, wszystkie te zmiany...

Nie wiem czy losowy człowiek z ulicy może to zrozumieć


Może mi się wydawać, że siebie znam, ale wystarczy, że moim codziennym otoczeniem nie są ludzie na studiach i się sypię.


Tak też kontakt z drugą osobą, czym jest terapia budzi we mnie obawę, że skończę terapię i wrócę do punktu wyjścia, jak zawsze...


Wystarczy że mam współlokatorów, z którymi nie gadam za bardzo, ale tworzę jakąś dziwną sieć zależności od nich. Czuję się jak w klatce, bardzo duża część mojej uwagi, która mogłaby mi pomóc w rozwiązywaniu moich spraw i po prostu zostać poświęcona mojemu życiu wędruje nawet nie wiem kiedy do ludzi wokół. Że jeden sąsiad kaszle od października. Co sobie pomyśli ta dziewczyna...
Mam wrażenie, że krytykują każdą moją czynność, którą usłyszą przez ściany.

Zapominam całe okresy swojego życia. Moja osoba nie ma żadnej spójności.
Ostatnio otworzyłam moją starą konwersację ze znajomym z którym już nie gadam i praktycznie mam wrażenie, że nie wiem, kto to pisał.
 

Mam wrażenie, że nic mi w życiu nie wolno. Że ktoś mi musi pozwolić.

Mam wrażenie, że mówię za dużo i trochę się tym "gwałcę"


Będąc na terapii bardzo szybko czuję się niezrozumiana, zdominowana, zdewaluowana.
Moje życie zaczyna się kręcić wokół tego jednego dnia w tygodniu. Wchodzę w rolę w którą będę się zagłębiać i zagłębiać, moja świadomość (i tak słaba) że jestem swoją panią znika.

Tragicznie się zafiksowałam na sobie i na terapii, nie umiem mówić o uczuciach.

Chciałabym rozumieć to kim jestem, czy ja umiem myśleć abstrakcyjnie czy nie. Jeszcze 2 lata temu umiałam a teraz? Całą swoją szafę mogłabym wywalić, kiedy oglądam ubrania to nie wiem co mi się podoba i ubieram się na szaro.

Skończyłam terapię grupową DDA, bardzo źle zniosłam koniec tej terapii
próbowałam kiedyś terapii gestalt i bardzo pozytywnie na nią reagowałam, niestety na nfz tylko chwilowo mam możliwość, to było na początku studiów
Zwykle trafiam na psychodynamiczną.

Odnajduję się w opisie osobowości masochistycznej i symbiotycznej.

Raczej oczekiwałam tego od terapii, że to czego chcę będzie ważne, zauważenie tego czego chcę, stawianie granic

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że mowisz trochę o cechach osobowości zależnej. Ale etykiet które można przypasować do każdego z nas na pewno jest sporo. Tak mi tylko przyszło do głowy. Też podobno mam cechy tej osobowości. Z tego powodu nie wychodzi mi chyba terapia. Byłam na niej grzeczna i miła, a potem w domu kur**łam na terapeuke. I dalej to robię, mam jej wszystko za zle, mimo że już "skończyła ze mną terapię". Mam wrażenie że mimo chodzenia tam 5 lat ona mnie w ogóle nie poznała. Też tak masz?

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 23.02.2022 o 22:44, Cognac napisał:

Wydaje mi się, że mowisz trochę o cechach osobowości zależnej. Ale etykiet które można przypasować do każdego z nas na pewno jest sporo. Tak mi tylko przyszło do głowy. Też podobno mam cechy tej osobowości. Z tego powodu nie wychodzi mi chyba terapia. Byłam na niej grzeczna i miła, a potem w domu kur**łam na terapeuke. I dalej to robię, mam jej wszystko za zle, mimo że już "skończyła ze mną terapię". Mam wrażenie że mimo chodzenia tam 5 lat ona mnie w ogóle nie poznała. Też tak masz?

 

Osobowość symbiotyczną rozumiem jako zależną właśnie.
Dokładnie tak jest, jestem pełna złości, ale po wejściu do gabinetu co najwyżej mogę wypłakać to, co chciałam wykrzyczeć.

Nie słucha mnie wcale tylko gada, jakby to wszystko miało się wydarzyć i dobrze że się dzieje, ale ja nie urodziłam się wczoraj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie masz bardzo silne hamowanie własnych emocji, gasisz je i spychasz do środka pod wpływem nacisku z zewnątrz, przystosowujesz się do tego co na zewnątrz dysocjując się od siebie i własnych uczuć, by spełniać oczekiwania otoczenia ? Odruch wrodzony, naturalny.

Jeśli psychoterapeutka nie daje Ci przestrzeni, nie pomaga Ci "odnaleźć"  autentycznej częstki siebie schowanej głęboko i jej z ciebie wydusić ,czujesz że tracisz łączność ze sobą i z tym co chciałaś powiedzieć- to może trochę bez sensu ta terapia ?

Ja chodzę do terapeutki od pewnego czasu, nie jest idealna ale przynajmniej potrafi słuchać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.02.2022 o 21:56, forget-me-not napisał:

Pewnie masz bardzo silne hamowanie własnych emocji, gasisz je i spychasz do środka pod wpływem nacisku z zewnątrz, przystosowujesz się do tego co na zewnątrz dysocjując się od siebie i własnych uczuć, by spełniać oczekiwania otoczenia ? Odruch wrodzony, naturalny.

Jeśli psychoterapeutka nie daje Ci przestrzeni, nie pomaga Ci "odnaleźć"  autentycznej częstki siebie schowanej głęboko i jej z ciebie wydusić ,czujesz że tracisz łączność ze sobą i z tym co chciałaś powiedzieć- to może trochę bez sensu ta terapia ?

Ja chodzę do terapeutki od pewnego czasu, nie jest idealna ale przynajmniej potrafi słuchać.

 

Dziękuję za odpowiedź.

Naprawdę zastanawiam się o co w tym chodzi.

Terapeutka wydaje się być miła, nawet nie umiem stwierdzić czy to z nią jest nie tak, zastanawiam się czy mnie rzeczywiście blokuje, czy projektuję na nią bardzo bolesne wspomnienia, a być może neguję właśnie to, że ona robi coś nie tak.

 

 

 

Nie wiem jak mam rozpoznać czy to że jest źle jest etapem terapii czy sygnałem dla mnie.

 

 

 

 

Edytowane przez aniam97
Tak

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 3.03.2022 o 00:51, aniam97 napisał:

Nie wiem jak mam rozpoznać czy to że jest źle jest etapem terapii czy sygnałem dla mnie.

 

To zależy w jaki sposób jest źle:

 

Jeżeli jest źle, bo projektujesz na terapeutkę osoby/ę ze swojej przeszłości i wchodzisz w stare schematy - a ona tego nie zauważa , tylko gada jakieś rzeczy, które i tak do Ciebie nie docierają - to moim zdaniem raczej ta terapia nie działa.

 

Jeżeli jest źle dlatego, bo zaczynasz się zmieniać, bo puszczają stare schematy i musisz się uczyć innego funkcjonowania od nowa, bo wychodzisz poza swoją strefę komfortu - to znaczy ,że psychoterapia coś ruszyła.

 

 

Ale na podstawie powyższego można określić tylko to czy terapia działa.

A niekoniecznie czy zmierza w dobrym kierunku, bo tego nikt Ci nie powie.

 

Mnie psychoterapia ewidentnie ruszyła, jestem teraz pierwszy raz na psychoterapii, ale zastanawiam się czy to ma sens. Chodzę raz na dwa tygodnie (czasem przerwa jest dłuższa) i na tym spotkaniu mam wentyl emocjonalny, ale przez pozostały czas jestem zupełnie sam. Często też idę z zamiarem opowiedzenia o czymś ważnym, a na spotkaniu nie potrafię tego z siebie wydusić, albo to ucieka, bo terapeutka mnie zagaduje o inne kwestie. W pierwsze dni po wizycie jest polepszenie nastroju, ale potem coraz bardziej się rozsypuję. I czasem zastanawiam się czy terapeutka nie robi mnie w bambuko uzależniając mnie od siebie, a tak naprawdę nie potrafi mi pomóc, a ja nie posuwam się do przodu.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cytat

Mam wrażenie, że krytykują każdą moją czynność, którą usłyszą przez ściany.

Cytat

Mam wrażenie, że nic mi w życiu nie wolno. Że ktoś mi musi pozwolić.

Cytat

Będąc na terapii bardzo szybko czuję się niezrozumiana, zdominowana, zdewaluowana.

Cytat

Terapeutka wydaje się być miła, nawet nie umiem stwierdzić czy to z nią jest nie tak, zastanawiam się czy mnie rzeczywiście blokuje, czy projektuję na nią bardzo bolesne wspomnienia, a być może neguję właśnie to, że ona robi coś nie tak.

To się układa w pewien wzorzec. Nie będę owijał w bawełnę - pewnie miałaś bardzo kontrolującego rodzica/ów ,który naruszał Twoje granice i nie mogłaś przy nim/nich wyrażać emocji ?

 

Twój umysł jest bardzo wyczulony na ten schemat z dzieciństwa, aktywnie prześwietla ludzi pod tym kątem w poszukiwaniu zagrożenia , intuicyjnie narzuca "wdrukowane" obrazy ,takie rzeczy przychodzą automatycznie...więc projektujesz je na terapeutkę. I odpalają się mechanizmy obronne. Ale nie jesteś pewna czy to Ty masz rację, czy Twój umysł podnosi "fałszywy alarm"? <sam miałem takie problemy przez wiele lat, gdy próbowałem walczyć z włąsnymi schematami i się przeprogramować>

Cóż, na pewno terapeutka nie jest osobą, która chce Cię zdominować i skrytykować, bo nie jest Twoją matką. Ale z drugiej strony, skoro tak czujesz to odpowiedzialnością terapeutki jest zauważyć, że na nią projektujesz i to jakoś wyjaśnić, rozwiązać. Skoro jesteś osobą, która była zawsze przytłoczona i ma trudności z wyrażaniem, czy w ogóle z odnalezieniem tego co czuje - to powinna wyciągać z Ciebie to, co naprawdę myślisz i to przerabiać, a nie narzucać Ci jakieś własne narracje, które wypierają Twoją właściwą tożsamość, która nie potrafi się przebić. Być może nie jest odpowiednią terapeutką.

 

 

< Wybacz, że to brzmi tak jakbym się mądrował. Nie jestem żadnym specjalistą od psychoterapii, zwłaszcza ,że sam spartoliłem sobie życie i nie potrafię sobie pomóc, a skutecznośc mojej terapii jest dość średnia. Piszę tylko to, co uważam za logiczne >

 

 

Edytowane przez forget-me-not

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chyba też nie nadaję się do terapii, jest coraz gorzej, reaguję coraz bardziej paranoicznie a do tego nie wiem nawet czy ufać swojej intuicji czy totalnie ją lekceważyć...

Moja terapeutka chce mi włączyć CZWARTĄ sesję w tygodniu, jakoś ciężko mi uwierzyć, że kieruje się w tym wypadku tylko moim dobrem, a podejrzenia mam od totalnie odjechanych po całkiem realne...w każdym bądź razie czuję się jak zaszczute zwierzę w klatce i nawet nie bardzo mam do kogo zwrócić się o opinię co do tej kolejnej godziny terapi. Najchętniej porozmawiałabym z kimś, komu w miarę ufam, kto zna mój stan psychiczny, kto zna się na metodach i trybach leczenia, oraz kto zna moją terapeutkę i wie czym się kieruje....a że w sumie nie ma takiej osoby to pozostaje mi niepewność i miotanie się...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, nieprzenikniona napisał:

Moja terapeutka chce mi włączyć CZWARTĄ sesję w tygodniu,

 

Mnie by sie juz chyba zapaliła czerwona lampka w tym wypadku ( pamiętam, jak zastanawialas sie nad 3 sesją).

4 x w tyg to juz naprawdę często ( nie mowiac o kosztach:shock:..).

 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uważam, że każdy z nas ma tak naprawdę różną strukturę psychiczną i rzeczywiście może tak być, że ktoś nie jest na tyle świadomy swoich emocji, żeby móc o nich rozmawiać. Terapia to przeważnie rozmowa o emocjach, która dla niektórych jest rzeczą niezwykle trudną i nawet nieprzyjemną, szczególnie dla mężczyzn (aleksytymia). Pewnych rzeczy nie przeskoczymy to fakt, ale to nie powód, by sądzić, że nie nadaje się w ogóle do terapii... Zastanawiam się na ile nie jest to zdanie terapeuty, że ktoś w jego mniemaniu się nie nadaje do terapii czy też czyjeś prywatne, krytyczne zdanie na temat swojej osoby. To są dwa zupełnie różne spostrzeżenia. Za tym stwierdzeniem "nie nadaję się do terapii" może się kryć wiele rzeczy, w tym nieświadomość własnych emocji i trudności w ich rozpoznawaniu, wyrażaniu, nazywaniu... Terapeuta jednak też odgrywa w tym wszystkim jakąś rolę, powinien pomagać nam w tym, zachęcać do przyglądania się temu. Pacjent sam sobą na terapii nie pokieruje, bądźmy szczerzy... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

16 minut temu, Luna* napisał:

 

Mnie by sie juz chyba zapaliła czerwona lampka w tym wypadku ( pamiętam, jak zastanawialas sie nad 3 sesją).

4 x w tyg to juz naprawdę często ( nie mowiac o kosztach:shock:..).

 

 

 

 

Pali mi się cała seria wszystkich lampek...chociaż faktycznie ostatnio byłam w fatalnym stanie i stąd ta propozycja...z drugiej strony czy budowanie takiej zależności od terapeuty to na pewno dobra droga...instynkt mi podpowiada żeby uciekać ale wiem, że nie bardzo mogę mu ufać bo zbyt często mnie zawodzi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, nieprzenikniona napisał:

Pali mi się cała seria wszystkich lampek...chociaż faktycznie ostatnio byłam w fatalnym stanie i stąd ta propozycja...z drugiej strony czy budowanie takiej zależności od terapeuty to na pewno dobra droga...

No tez nie wiem.. i nie zazdroszczę dylematu.. (i decyzji). Ja, jesli nie czułabym sama, ze potrzebuję tej 4 sesji, to chyba bym sie nie zgodzila. Bałabym sie, ze zwyczajnie mnie naciąga - ale moze nie mam racji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, Luna* napisał:

No tez nie wiem.. i nie zazdroszczę dylematu.. (i decyzji). Ja, jesli nie czułabym sama, ze potrzebuję tej 4 sesji, to chyba bym sie nie zgodzila. Bałabym sie, ze zwyczajnie mnie naciąga - ale moze nie mam racji.

Co do potrzeby kolejnej sesji to w sumie w ogóle o tym nie myślałam, bardziej postawiłabym na szukanie rozwiązań w zasobach które posiadam...jeśli chodzi o wykorzystanie finansowe to oczywiście jedna z podstawowych obaw i ciężko ją przeskoczyć...tylko, że nie mam jak tego zweryfikować (tzn mówię o tym wprost na terapi, ale wiem, że jeśli jej cel byłby taki to przecież nigdy by się do tego nie przyznała...także to coś czego nie mogę sprawdzić)...w zasadzie to mam ochotę zakończyć to wszystko, może faktycznie jestem zbyt pochrzanionym przypadkiem i albo podchodzę do wszystkich zbyt paranoicznie albo trafiam na "złych" ludzi (w końcu schemat lubi się powtarzać)...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy lubisz tą terapeutkę? Czy chcesz spędzać z nią ten czas? Jest dla ciebie kims istotnym? Tak po ludzku. Dla mnie to było kryterium. Też mi zawsze terapie rozwalały zycie, aż do ostatniej na której zostałam, też rozwalała, ale jednak widziałam że z tym konkretnym człowiekiem coś mnie łączy. Przez pierwsze 2-3 lata żyłam terapią i od terapi do terapii, byłam w fatalnym stanie potem się trochę zaczeło zmieniać aż do względnej stabilizacji. To długo ale tak było. Aktualny terapeuta znalazł na mnie jakiś sposób na pewno nie było tak że ustępował mi we wszystkim ale też zawsze szanował moje granice i "nie" znaczyło "nie". Jak już ma się rozwalać to fajnie żeby po coś, a jak tylko sztuka dla sztuki, to szkoda zdrowia, czasu, pieniędzy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Luna* napisał:

No tez nie wiem.. i nie zazdroszczę dylematu.. (i decyzji). Ja, jesli nie czułabym sama, ze potrzebuję tej 4 sesji, to chyba bym sie nie zgodzila. Bałabym sie, ze zwyczajnie mnie naciąga - ale moze nie mam racji.

Mnie w ogóle zastanawia jaki terapeuta ma czas na 4 sesje tygodniowo z jednym pacjentem?! 😅

u żadnej z moich terapeutek byłych i obecnej nawet 3 sesje byłyby nierealne, z 2 już było ciężko czasowo, bo ma tylu pacjentów....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 godzin temu, acherontia styx napisał:

Mnie w ogóle zastanawia jaki terapeuta ma czas na 4 sesje tygodniowo z jednym pacjentem?! 😅

u żadnej z moich terapeutek byłych i obecnej nawet 3 sesje byłyby nierealne, z 2 już było ciężko czasowo, bo ma tylu pacjentów....

To akurat mnie nie dziwi, tzn jej czas, myślę że ma bardzo niewielu stałych pacjentów, w przychodni której jest współwłaścicielką zajmuje się raczej wstępną diagnozą psychologiczną (jako klinicysta) i z tego co wiem szkoli się obecnie na superwizora więc może w ogóle odchodzić od "tradycyjnej" terapi z pacjentami....

Edytowane przez nieprzenikniona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 godzin temu, acherontia styx napisał:

Mnie w ogóle zastanawia jaki terapeuta ma czas na 4 sesje tygodniowo z jednym pacjentem?! 😅

 No to jest jedno, ale juz pomijając, to przy wlasciwie codziennych spotkaniach (bo tak by to wychodzilo, pomijając weekendy), to nad czym tu pracowac (albo co wiecej mozna zrobic, niz przy np dwoch sesjach tyg), jesli material do pracy zbiera sie tez, i pracuje pomiędzy sesjami (przynajmniej ja tak widze bycie w terapii), czyli takie zastosowanie w zyciu tego, czego sie ucze na terapii.

Zreszta, ja pamiętam, jak swego czasu moja terapeutka tez mi zasugerowala, ze moglybysmy sie spotykac częsciej - u mnie poskutkowalo to podejrzliwscią (ze chce mnie wykorzystac) i zamknięciem sie w sobie na dłuzszy czas, i sama ta propozycja zahamowala moją terapię, bo siedzialam zbuntowana i i tak nic nie wynosilam z tych spotkan. Oczywiscie, ze to moze byc wynik nabytygo braku zaufania, itd, bedacego elementem zaburzen, ale trudno to oddzielic. 

Dobrym pytaniem jest chyba, czy lubimy terapeutę, i czy czujemy, ze spotkania nam słuzą, warto chyba słuchac w tym względzie tez swojej intuicji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×