Skocz do zawartości
Nerwica.com

Nerwica natręctw w pandemii


zazuzizu

Rekomendowane odpowiedzi

Hej, 

mam zdiagnozowaną nerwicę natręctw już od ładnych paru lat, raz bywało lepiej raz gorzej, ale niestety przez pandemię nerwica totalnie mi się rozhulała i wywróciła mi życie do góry nogami:/ Z pewnością wiele osób z OCD przechodzi teraz ciężki czas, dlatego może warto podzielić się swoimi doświadczeniami. W takim razie zacznę od siebie. Byłoby mi też raźniej gdyby ktoś w podobnej sytuacji zechciał o tym napisać:3

W mojej nerwicy zawsze towarzyszył mi lęk o innych, o bliskich, o to że może im się coś stać albo że ja mogłabym spowodować komuś jakąś krzywdę. Sytuacja pandemiczna jest więc spełnieniem moich najgorszych koszmarów i idealną pożywką dla tego lęku. Na początku pandemii panicznie reagowałam na każdy najmniejszy symptom, który mógłby być objawem koronawirusa, co oczywiście poskutkowało tym, że coraz bardziej izolowałam się od bliskich i znajomych, nie mówiąc już o skupiskach ludzkich:P Obawa przed koronawirusem koncentruje się u mnie na innych, tzn. nie boję się o własne zdrowie, ale o to że mogłabym mieć wirusa i zarazić innych (btw. miałam Covid rok temu, przeszłam bardzo łagodnie). Kilka razy się testowałam, obsesyjnie myję ręce po kilkadziesiąt razy dziennie, biorę kąpiel 2 razy dziennie, moim najlepszym przyjacielem w domu stał się płyn dezynfekujący, nie zliczę ile już tego zużyłam. 

Ale nie to jest najgorsze. Ostatnio bardzo nasiliły się lęki i zaostrzyły objawy. Właściwie na każdym kroku pojawiają mi się wątpliwości, czy nie popełniłam jakiegoś błędu i czy nie przyczyniłam się do szerzenia wirusa (np. czy na pewno miałam maseczkę w autobusie, czy na pewno umyłam ręce po przyjściu ze sklepu itd.). Albo wyobrażam sobie sytuacje w których przeze mnie mogłoby do tego dojść i kiedy przeze mnie komuś dzieje się krzywda. Ostatnio moje wątpliwości osiągają już jakiś abstrakcyjny poziom i boję się, że przestanę odróżniać to co rzeczywiście robię od tego co dzieje się w myślach. Ostatnio byłam już tak zdesperowana, że pytałam moją psychiatrę o oddział zamknięty, ponieważ boję się że mogę zagrażać otoczeniu (pani psychiatra mi odradziła i mówi że nie widzi wskazań do hospitalizacji). Funkcjonuję normalnie, chodzę do pracy, ale myśli nie dają mi spokoju i czasem jestem przez nie wykończona. Tym co mnie najbardziej boli i nie daje spokoju jest fakt, że moje myśli mają charakter agresywny w stosunku do innych ( w rzeczywistości przenigdy nie chciałabym nikogo skrzywdzić i wiem że nie mogłabym żyć z taką świadomością). Ostatnio mam obsesję na punkcie...śliny:P Kojarzy mi się ona z siedliskiem wirusa. I wyobrażam sobie np. że naplułam do kubka w kuchni w biurze, mam akurat wirusa (którego przechodzę bezobjawowo) i ktoś się przez to zarazi...Staram się unikać sytuacji gdzie dotykam rzeczy używanych przez innych żeby się nie triggerować, ale wiadomo jest to nieuniknione...Niedawno miałam straszną wkrętkę, kiedy zanosiłam do pracy ciasto urodzinowe, zobaczyłam na chodniku plamę śliny i wyobraziłam sobie że umaczałam w niej moją torbę z ciastem. A że w ślinie oczywiście był wirus....Starałam to sobie racjonalizować i robić to co robiłabym normalnie - rozdałam ciasto. Tylko, że potem myśli się rozszalały i autentycznie zastanawiałam się czy zrobiłam coś takiego. Niedługo po tym w pracy jedna osoba zachorowała -  oczywiście przypisałam to sobie.

Chodzę na terapię, biorę już maksymalną dawkę leków, które jakiś czas temu zmieniłam za radą psychiatry ( z Arketisu na Fevarin), ale ne widzę żadnej poprawy:( Moja codzienność to życie w ciągłym napięciu, obawy że spowodowałam albo spowoduję coś złego, wątpliwości oraz strach, że straciłam/stracę kontakt z rzeczywistością i że jestem niepoczytalna (wg pani doktor tak nie jest, staram sobie to powtarzać). 

Może ktoś boryka się z podobnymi lękami? Może pandemia powoduje jeszcze inne rodzaje lęku u Was? Czy również mieliście kiedyś wątpliwości do swojej poczytalności, do tego co robicie w rzeczywistości i do tego gdzie kończą się myśli a gdzie zaczyna rzeczywistość?? Byłabym bardzo wdzięczna gdyby ktoś zechciał się podzielić<3

PS. przepraszam za przydługawy post:P 

PZDR!

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nawet jeżeli ktoś umiera to nic się nie dzieje, słońce dalej świeci ludzie dalej żyją, taka kolej rzeczy nie ważne czy ktoś zginie w wypadku, umrze na wirusa czy ze starości, coś się kończy żeby coś mogło się zacząć, lęk paraliżuje przez lęk człowiek przestaje widzieć inne możliwości. Należy dbać o siebie, zdrowie psychiczne zależy od ogólnego stanu fizycznego od przyzwyczajeń diety, od wszystkiego co się robi, życie to ciągłe zmiany. Żeby być zdrowym trzeba szukać nowych rozwiązań. Życie to ciągłe zmiany i próbowanie nowych rzeczy ale wszystko w granicach rozsądku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×