Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rekomendowane odpowiedzi

Witam,

Mam 34 lata.

7 lat temu miałem wypadek w pracy.

Spadłem z 10 metrów na głowę.

7 tygodni śpiączki, dwa krwiaki podtwardówkowe ostre, złamanie podstawy czaszki, liczne złamania środkowej części twarzy, rozdarcie nerki prawej, otwarte złamanie lewej ręki.

W twarzy mam 8 implantów tytanowych, w głowie 3 i w ręce jeszcze jeden.

Wyszedłem z tego praktycznie bez szwanku fizycznego za to pojawiła się u mnie impulsywność. Przez co cierpi moja młoda i kochana rodzina. 

Od 7 lat codziennie biorę psychotropy, co ok 2-3 lata jestem hospitalizowany w szpitalu psychiatrycznym ażeby dobrać nowe tabletki ponieważ organizm z czasem się uodparnia  na ich działanie. Przeze mnie moja rodzina przechodzi piekło. Aktualnie znajduje się w prywatnej klinice psychiatrycznej w Warszawie.

Żona wyjechała ze strachu przede mną wraz z dziećmi do Irlandii gdzie mieszka jej siostra.

Jestem już 3 tygodnie bez kontaktu z rodzina.

Żona się mnie boi (nigdy nie było przemocy fizycznej za to werbalna pod wpływem impulsu)

W poprzedni piątek do mnie zadzwoniła i z złością w głosie poinformowała mnie ze postanowiła tam znaleźć pracę a dzieci wysłać do szkoły również tam. 

Jestem 3 tygodnie w szpitalu. Każdy dzień to tortury dla mnie. Bezsilność, brak nadzieji.... Jestem na skraju załamania nerwowego.

Bez jej pomocy, choć jednego dobrego słowa, trochę zrozumienia leczenie byłoby dla mnie o wiele łatwiejsze. Bez tego nie ma żadnych skutków leczenia. Tylko płacz. Codziennie płacze, nawet teraz pisząc to. Ja chciałbym odzyskać swoją rodzinę za wszelką cenę. Dostałem przez ten czas od żony tak mocno po tyłku że teraz każdy kolejny dzień przypomina kopanie leżącego. Na miesiąc przed trafieniem do szpitala zwróciłem uwagę że czuję po sobie ze tabletki przestają działać, że coś złego się stanie, ale wtedy od niej usłyszałem że jestem popi@rdolony, żoną jest ewidentnie zmęczona wychowywaniem trójki dzieci (12, 9 i 2.5 roku). Swoje zrobiła też pandemia i zdalne nauczanie.

Zaproponowałem jej niedawno wizytę razem u psychologa to usłyszałem wtedy: "ale toTy jesteś popi#rdolony a nie ja" czułem się jak śmiec.

Pracuje w Austrii. W domu jestem tylko w weekend. Każdy jeden weekend. Od 12 lat tak. 

Dla odzyskania rodziny zrobię i poświęcę wszystko. Już wiem ze nie wrócę do pracy za granicą. Chcę być w domu, pracować na miejscu ażebym mógł być wsparciem dla całej rodziny. Ale ona nie chce o tym nawet słyszeć.

Co ja mam zrobić? Jak odzyskać rodzinę? 

Jestem na skraju załamania nerwowego, nie mam już więcej sił. Chciałbym zasnąć i się już nie obudzić. Są dla mnie całym moim światem. 

Codziennie walczę ze swoją impulsywnościa ale bez wsparcia żony nie mam żadnych szans. Proszę o jakąkolwiek poradę. Dodam tylko tyle że nie mogę się kontaktować z żoną bo ona prosiła (prosiła? To chyba zbyt mocne slowo) żebym dal jej spokój. Ja chce po prostu umrzeć. Jak najszybciej. Tak jak wspomniałem wcześniej - mija 3 tydzień w szpitalu psychiatrycznym i jedyne co czuje to zamiast impulsów już tylko strach. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Pesonek nie jest to proste. Żona musi w pierwszym rzędzie chronić dzieci, to jest jej zadanie. niestety jak się ma odwały, trzeba się liczyć z takimi właśnie konsekwencjami. Wiem, że u Ciebie problemy psychiczne miały pocżątek w wypadku i tym bardziej to smutne, że nie było w tym Twojej winy. Człowiek nie do końca odpowiada za to co dzieje się we własnym mózgu. Ja choruję na ChAD i miewam psychozy - też prawie straciłem rodzinę - ostatnio byłem pół roku w psychiatryku, potem nie mogłem wrócić do domu, bo żona się obawiała (mam 3,5 roku córeczkę), niedawno mi pozwoliła na próbę - jeszcze nie wiem jak to będzie. Nie umiem bez nich żyć, ale jednocześnie mam świadomość, że może beze mnie byłoby im lepiej, że lepiej byłoby odejść

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Lilith napisał:

Nie widzę innego wyjścia jak tylko dać Jej czas na ochłonięcie. Wszystko jest bardzo świeże, rozdarte. Rany muszą się chociaż trochę zasklepić. Wiem, że ciągle myślisz o rodzinie, ale jeśli nie dojdziesz do siebie, to nie będzie szans na cokolwiek...

Dziękuję za odpowiedź. Też myślę że ona potrzebuje czasu, tym bardziej, że jak wspomniałem o rozwodzie nawet nie wspominała. Tyle tylko ze niepotrzebnie mnie torturuje. Ode mnie dostanie czasu tyle ile będzie potrzebowała. Dziękuję Ci za to że utwierdziłas mnie w mojej malutkiej nadzieji. "Nadzieja umiera ostatnia" 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Dryagan napisał:

@Pesonek nie jest to proste. Żona musi w pierwszym rzędzie chronić dzieci, to jest jej zadanie. niestety jak się ma odwały, trzeba się liczyć z takimi właśnie konsekwencjami. Wiem, że u Ciebie problemy psychiczne miały pocżątek w wypadku i tym bardziej to smutne, że nie było w tym Twojej winy. Człowiek nie do końca odpowiada za to co dzieje się we własnym mózgu. Ja choruję na ChAD i miewam psychozy - też prawie straciłem rodzinę - ostatnio byłem pół roku w psychiatryku, potem nie mogłem wrócić do domu, bo żona się obawiała (mam 3,5 roku córeczkę), niedawno mi pozwoliła na próbę - jeszcze nie wiem jak to będzie. Nie umiem bez nich żyć, ale jednocześnie mam świadomość, że może beze mnie byłoby im lepiej, że lepiej byłoby odejść

Dzięki za odpowiedź. Tak jak koleżanka wyżej napisała "czas". Słowo kluczowe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×