Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jestem nikim.


gwiezdnypył

Rekomendowane odpowiedzi

Od zawsze czuję cholerną pustkę. Pustkę, której nic i nikt nie jest w stanie wypełnić. Przeraża mnie nieskończoność wszechświata, bezsens naszego istnienia i jego kruchość. Te myśli sprawiają, że nie jestem w stanie nawet trochę cieszyć się z życia, za które chciałabym być wdzięczna. 

Brakuje mi sił, aby normalnie funkcjonować i bardzo się tego wstydzę. Wstydzę się siebie. Mam 27 lat, mam najlepszych rodziców jakich można sobie wymarzyć, a ja ich tak cholernie zawiodłam. Nadal zawodzę ich na każdym kroku. Ja jestem jednym wielkim zawodem. W pewnym wieku zrozumiałam, że jestem lesbijką, że nie ma możliwości, żeby spodobał mi się mężczyzna, mimo, że próbowałam sama siebie oszukać. Nie dam moim rodzicom uprawnionych wnuków, nie będziemy jedną wielką szczęśliwą rodziną. Mogłabym pisać o tym wszystkim godzinami, ale czy kogoś to faktycznie obchodzi? W tym wszystkim czuję się bardzo samotna, nie ma nikogo, kto naprawdę chciałby mnie poznać i zrozumieć. Tylko sen przynosi mi ulgę. 

 

Uprzedzę pytania, tak, jestem w terapii i chodzę do psychiatry. Od jakiś 10 lat. Moje stany się zmieniały w ciągu tego okresu, ale ta cholerna pustka i samotność jest nieodłącznym elementem mojego życia. Mojego beznadziejnego życia. 

 

Dziękuję każdemu, kto to przeczytał. Musiałam to z siebie wyrzucić. Jeśli ktoś potrzebuje rozmowy - jestem. Umiem słuchać. 

 

Trzymajcie się,

Ola

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć. Po pierwsze zastanów się nad zmianą psychiatry, bo coś najwyraźniej jest nie tak, skoro leczenie nie działa (jestem  bardzo trudnym przypadkiem ze schizofrenią i nerwicą i na mnie leczenie działa). Po drugie swoją przyszłość, kwestie partnerskie, małżeńskie i rodzicielskie kreuje się dla własnego szczęścia i szczęścia swojego partnera/ partnerki, a nie dla rodziców. I to chciałabym podkreślić. Dla rodziców to można w przedszkolu laurkę narysować, a tak poważne sprawy jak Twoja przyszłość to wyłącznie Twoja sprawa i nikogo nie powinno to interesować. Jeśli rodzice nie są w stanie zaakceptować Twojej orientacji seksualnej, Ty przestań akceptować rodziców. Odetnij się od nich i zacznij żyć własnym życiem. Wiem, że to łatwo powiedzieć, ale może na początek porozmawiaj o tym na terapii.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trochę znam ten stan. Niby mamy przy sobie rodziców, a jednak jest ta pustka, samotność. Mogę po części też wyczuć ten stan jak to jest bo sam jestem biseksualny. Jednak najważniejsze jest Twoje szczęście. Myślę że Twoi rodzice będą Cię nadal tak samo kochać jako osobę homoseksualną. Najważniejsze jest Twoje szczęście, a nie będzie to możliwe jeśli wbrew woli zdecydujesz się na męża i dzieci żeby uszczęśliwić innych. Może i ich uszczęśliwisz (w co wątpię bo na pewno zauważą że coś jest nie tak) ale sama siebie skazujesz wtedy na smutek. Najważniejsze są przede wszystkim chęci do działania żeby poprawić swój stan. Czasami się nie uda, ale to nie powód żeby to przerywać. Zastanów się co by sprawiło abyś poczuła się naprawdę szczęśliwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, gwiezdnypył napisał:

Od zawsze czuję cholerną pustkę. Pustkę, której nic i nikt nie jest w stanie wypełnić. Przeraża mnie nieskończoność wszechświata, bezsens naszego istnienia i jego kruchość. Te myśli sprawiają, że nie jestem w stanie nawet trochę cieszyć się z życia, za które chciałabym być wdzięczna. 

Cześć.

Rozumiem to. Nie da się w pełni objąć umysłem skali Kosmosu oraz całkowitej naszej nieistotności na jego tle. Wystarczająco ciężko znaleźć jest sens pośród miliardów ludzi, a co dopiero szukać go ze świadomością, że cały ten ogrom ludzi takich jak my zamieszkuje kamyk orbitujący wokół jednej z setek miliardów gwiazd w jednej z... niemożliwej do określenia liczby (ilości?) galaktyk. Można oczywiście znaleźć inne perspektywy i spojrzeć z nich - wielu zaczyna czuć ulgę, kiedy wreszcie zdadzą sobie sprawę z tego, że w zasadzie nic ich nie "wiąże". Z pewnością myślałaś o tym. Wiem, że niełatwo jest zmusić się do zmiany uczuć poprzez rozumową analizę. Zmuszanie się takie może również wydawać sztuczne. I zapewne jest. Czy myślisz, że to poczucie pustki "kosmogennej" może być u Ciebie wtórne wobec pustki osobistej?

Odnośnie jeszcze fragmentu: "Pustkę, której nic i nikt nie jest w stanie wypełnić." Czy zaistniały w Twoim życiu osoby, które teoretycznie powinny ją wypełnić, lecz nie odnieśli w tym sukcesu, czy jednak problemem jest to, że z jakiegoś powodu (lęk, wycofanie, depresja) nie znajdują się one w Twojej "orbicie"?

 

7 godzin temu, gwiezdnypył napisał:

Mogłabym pisać o tym wszystkim godzinami, ale czy kogoś to faktycznie obchodzi? W tym wszystkim czuję się bardzo samotna, nie ma nikogo, kto naprawdę chciałby mnie poznać i zrozumieć. Tylko sen przynosi mi ulgę. 

Możesz napisać więcej. W zasadzie jestem ciekaw kilku rzeczy. Na jakie sposoby zawodzisz swoich rodziców? Jak bardzo zależy im na wnukach? Czy wyszłaś przed rodzicami z szafy? Jeśli tak, jaka była ich reakcja i jaki jest ich stosunek do Twojej orientacji?

 

Serdecznie pozdrawiam

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×