Skocz do zawartości
Nerwica.com

Czy to nerwica? Już nie mam sił:(


pinnatum

Rekomendowane odpowiedzi

Ulotki to zuo ;) ja już nie czytam albo czytam dopiero kiedy dzieje się ze mną coś innego niż zwykle - tzn wtedy sprawdzam czy dany skutek uboczny występuje przy danym leku...np. o pojawianiu się siniaków po fluoksetynie doczytałam dopiero jak zaczęły mi się same z siebie pojawiać a wyniki badań krwi niczego nie wykazały....

Ale przeważnie ma się ew tylko kilka skutków ubocznych z listy, no i ich nasilenie nie jest jakoś dramatyczne oraz z czasem większość mija ;)

Edytowane przez nieprzenikniona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

19 minut temu, pinnatum napisał:

No i rozwaliło mnie to konkretnie, sama świadomość że mam to brać, od wczoraj się non stop trzęsę, płaczę, tak jak jeszcze kilka dni temu wydawało mi się że chociaż minimalnie sobie radzę tak teraz jakaś czarna rozpacz.

Jesli tyle nerwów to Cie kosztuje to po prostu nie bierz. Masz wybor przecież nikt Ci tego na siłe nie wpakuje.

Uspokój sie,przemyśl. Może daj sobie jeszcze czas na leki,poczekaj pomysl ze nie bierzesz i zobacz jak bedziesz sie czuła przez najbliższe dni. Jesli bardzo zle to weź leki,jesli w miarę to pracuj z terspeutą.  Przechodziłam przez to samo. Kiedy dostałam leki od psychiatry to wtedy dopiero poczułam sie poważnie chora psychicznie,płakałam pierwsze dni jak je brałam bo miałam wrażenie że jest ze mna az tak źle. Ale potem mi pomogły(chyba one). Nie wiem co Ci doradzić. Nie wiem jak bardzo źle funkcjonujesz...

Edytowane przez Marcelina 28

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

48 minut temu, Marcelina 28 napisał:

Masz wsparcie męża?

Oj tak, bardzo. Gdyby nie on, to już w ogóle nie wiem co bym zrobiła, to człowiek o nieludzkiej cierpliwości i sile.

Ja ogólnie mam wrażenie, że krok po kroku poradziła bym sobie ze wszystkim, gdyby nie te przeklęte somaty. Dwa dni temu spędziłam bardzo fajny wieczór z mężem (narzeczonym właściwie, ale sama o nim mówię 'mąż'), na drugi dzień obudziłam się z bardzo pozytywnym nastawieniem, czułam się nienajgorzej. Po zjedzeniu drugiego śniadania kompletnie mnie ścięło, mdłości, słabo. Stwierdziłam, że ignoruję, nie poddaje się, tata akurat zadzwonił, czy nie pojechałabym z nim na zakupy doradzić. Zgodziłam się. To był koszmar, chodzenie między półkami, mdłości, odrealniony wzrok. Niestety czas z tatą nic nie dał, wróciłam w fatalnym stanie fizycznym i psychicznym. Potem po tej wizycie u psychiatry jeszcze gorzej, chciałam niby leki, ale potem się załamałam. No i słabo spałam, ciągle myślenie o tym że rano znów będzie odrealnienie, mdłości... 

No i bardzo mnie dobija to, że te objawy mi nie dają pracować, martwię się co będzie jak kolejne zwolnienie się skończy.

W przeszłości miałam różne trudne momenty (w których już wtedy prawdopodobnie przydałoby się jakieś leczenie), ale nie miałam takich dziwnych somatów, potrafiłam wziąć się w garść, stawić czoło lękom, wyjść do ludzi, pracować, ignorować głupie myśli... I wychodziłam z tych kiepskich stanów. Teraz, pomimo tego, że ciągle staram się odpychać tę myśl, ona cały czas jest "już zawsze będę się źle czuć, już zawsze będą mdłości i odrealnienie".

Ale dziękuję za podzielenie się Twoją reakcją psychiczną na leki, myślałam że to tylko ja jestem taka walnięta, że boje się lekarstwa na banie się :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 minuty temu, pinnatum napisał:

Oj tak, bardzo. Gdyby nie on, to już w ogóle nie wiem co bym zrobiła, to człowiek o nieludzkiej cierpliwości i sile.

Ja ogólnie mam wrażenie, że krok po kroku poradziła bym sobie ze wszystkim, gdyby nie te przeklęte somaty. Dwa dni temu spędziłam bardzo fajny wieczór z mężem (narzeczonym właściwie, ale sama o nim mówię 'mąż'), na drugi dzień obudziłam się z bardzo pozytywnym nastawieniem, czułam się nienajgorzej. Po zjedzeniu drugiego śniadania kompletnie mnie ścięło, mdłości, słabo. Stwierdziłam, że ignoruję, nie poddaje się, tata akurat zadzwonił, czy nie pojechałabym z nim na zakupy doradzić. Zgodziłam się. To był koszmar, chodzenie między półkami, mdłości, odrealniony wzrok. Niestety czas z tatą nic nie dał, wróciłam w fatalnym stanie fizycznym i psychicznym. Potem po tej wizycie u psychiatry jeszcze gorzej, chciałam niby leki, ale potem się załamałam. No i słabo spałam, ciągle myślenie o tym że rano znów będzie odrealnienie, mdłości... 

No i bardzo mnie dobija to, że te objawy mi nie dają pracować, martwię się co będzie jak kolejne zwolnienie się skończy.

W przeszłości miałam różne trudne momenty (w których już wtedy prawdopodobnie przydałoby się jakieś leczenie), ale nie miałam takich dziwnych somatów, potrafiłam wziąć się w garść, stawić czoło lękom, wyjść do ludzi, pracować, ignorować głupie myśli... I wychodziłam z tych kiepskich stanów. Teraz, pomimo tego, że ciągle staram się odpychać tę myśl, ona cały czas jest "już zawsze będę się źle czuć, już zawsze będą mdłości i odrealnienie".

Ale dziękuję za podzielenie się Twoją reakcją psychiczną na leki, myślałam że to tylko ja jestem taka walnięta, że boje się lekarstwa na banie się :(

Tak,dla mnie somaty tez sa najgorsze. 

Mogę Ci tylko powiedziec z wlasnego doswiadczenia to ze 8 lat temu zmagałam sie tylko z uczuciem dusznosci i gdybym wtedy zaczela terapie/leczenie było by to moze juz za mna. Ale ja to olałam,potem było lepiej ale nawrot z przrd 3 lat jest najgorszy w moim zyciu,także sama widzisz ze to tylko postępuje. Teraz jestem na etapie ze mam scisk prawie wszystkich mięsni a przy tym niesamowity bol. Drżenia ciała,lęk a pomijajac juz to ze przy tym jestem smutna i załamana bo jak tu sie cieszyc zyciem skoro toba trzesie? Także radziłabym Ci sie leczyć.

A tak na marginesie,majac objawy takie jak ty typu mdłosci nie możesz odpychac tych mysli. Musisz zaakceptowac ze one sa,ale nic Ci nie zrobią. Nerwica ma na celu nas przrstraszyc,my musimy pokazać ze nie robi to na nas wrażenia.Radze Ci wrocic do pracy,wtedy zajmiesz sie czyms- ja kiedy pracowałam(obecnie siedze z dzieckiem w domu)nie mialam żadnych dolegliwosci,miedzy ludzmi było mi dobrze😉 W końcu same sobie robimy krzywde,to jest nasza głowa,myślenie, to nie jest jakas prawdziwa choroba na ktora nie mamy wpływu np.onkologiczna.Poradzimy sobie😊

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, pinnatum napisał:

Nie ma szans, żebym zaczęła coś brać nie przeczytawszy ulotki. Tutaj z resztą mam wątpliwości, czy przy moim sercu w ogóle powinnam brać.

Akurat Mozarin kardiotoksyczny na pewno nie jest, bo go brałam, a moja lekarka unika u mnie leków, które mogą wpływać na serce jak ognia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 minut temu, Marcelina 28 napisał:

Radze Ci wrocic do pracy,wtedy zajmiesz sie czyms- ja kiedy pracowałam(obecnie siedze z dzieckiem w domu)nie mialam żadnych dolegliwosci,miedzy ludzmi było mi dobrze😉 W końcu same sobie robimy krzywde,to jest nasza głowa,myślenie, to nie jest jakas prawdziwa choroba na ktora nie mamy wpływu np.onkologiczna.Poradzimy sobie😊

No właśnie chciałam, próbowałam, ale po prostu nie byłam w stanie, próbowałam się skupić na jakimś problemie, ale nie mogłam patrzeć na ekran przez odrealnienie, rozkojarzenie. A kiedyś też zawsze mi to pomagało. No i teraz powrót do pracy to też niestety nie do końca "między ludzi", bo home office przez pandemię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Duzo rozmawiaj z partnerem,mi to tez pomagalo. Kiedys....bo teraz to juz słuchac nie chce.  Denerwuje się na nie bo to dłuuuugo trwa,poszło dużo pieniedzy na wszystko a ja ciagle umieram....nie mam humoru i ciagle tylko narzekam jak stara babcia,ze tam mnie boli tu mnie dźga....hmmmm doskonale go rozumiem

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja miałem terapię i to nie jedną i leki były i mam pogląd. Jeśli sytuacja, jakiś problem życiowy jest jeśli musimy dokonywać wyboru a nie chcemy to terapia może pomóc tego dokonać ale i tak sami musimy to zrobić ale leki też mogą to zrobić. Czasem pozwalają poczuć się silnym na tyle że życiowe wybory stają się bez znaczenia i ich dokonujemy. Często jednak terapeuci wszystkie objawy wiazą z psychiką. Spełniają tym samym kryteria rozpoznania u nich (terapeutów) psychozy. Pamiętam gdy na terapii grupowej  bujałem stopą a terapeutka od razu,, co ta noga mówi ". No mówiła że do końca 30 min a mnie się lać chce. Bo oczywiście wyjście do toalety poczytane było by za uciekanie od tematu. Paranoja. Trzeba daleko od takich ludzi. Oni podejrzewam że naprawdę wierzą w to co mówią. To takie pojęcie fałszywej świadomości. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

5 minut temu, Chorujacy napisał:

A ja miałem terapię i to nie jedną i leki były i mam pogląd. Jeśli sytuacja, jakiś problem życiowy jest jeśli musimy dokonywać wyboru a nie chcemy to terapia może pomóc tego dokonać ale i tak sami musimy to zrobić ale leki też mogą to zrobić. Czasem pozwalają poczuć się silnym na tyle że życiowe wybory stają się bez znaczenia i ich dokonujemy. Często jednak terapeuci wszystkie objawy wiazą z psychiką. Spełniają tym samym kryteria rozpoznania u nich (terapeutów) psychozy. Pamiętam gdy na terapii grupowej  bujałem stopą a terapeutka od razu,, co ta noga mówi ". No mówiła że do końca 30 min a mnie się lać chce. Bo oczywiście wyjście do toalety poczytane było by za uciekanie od tematu. Paranoja. Trzeba daleko od takich ludzi. Oni podejrzewam że naprawdę wierzą w to co mówią. To takie pojęcie fałszywej świadomości. 

I co? Pomoglo Ci to coś ? Leki,terapia? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

Cytat

 

No i bardzo mnie dobija to, że te objawy mi nie dają pracować, martwię się co będzie jak kolejne zwolnienie się skończy.

W przeszłości miałam różne trudne momenty (w których już wtedy prawdopodobnie przydałoby się jakieś leczenie), ale nie miałam takich dziwnych somatów, potrafiłam wziąć się w garść, stawić czoło lękom, wyjść do ludzi, pracować, ignorować głupie myśli... I wychodziłam z tych kiepskich stanów. Teraz, pomimo tego, że ciągle staram się odpychać tę myśl, ona cały czas jest "już zawsze będę się źle czuć, już zawsze będą mdłości i odrealnienie".

Ale dziękuję za podzielenie się Twoją reakcją psychiczną na leki, myślałam że to tylko ja jestem taka walnięta, że boje się lekarstwa na banie się :(

Im bardziej odpychasz tym bardziej będzie wracało, im bardziej się napinasz tym gorzej będzie reagowało Twoje ciało i somaty będą się powtarzały. 

Ostatnie 2 lata przechodziłem przez to wszystko, czytam Marcelinę to trochę jakbym patrzył na siebie. 

Mnie psycholog powiedziała: "Masz prawo źle się czuć, masz prawo się bać, masz prawo leżeć i nic nie robić....' ;)" 

Terapia u psychologa trwa kilka miesięcy, nikt tego nie "zdejmie" z Ciebie. Musisz to sama wypracować. Psycholog nie będzie się skupiał na twoich somatach tylko powinien pokazać Ci techniki wychodzenia z napadów, analizowania sytuacji, radzenia sobie z nimi. To trwa. Polecam dziennik i spisywanie objawów, super sprawa jak wracają po kilku miesiącach, można wrócić i przeczytać jak się czuło i stwierdzić "o kurczę, to już było, były badania i nagle przestało, czyli nerwica :)".

Leki natomiast działają o wiele szybciej, ale też rozpędzają się tygodniami. Ja przez 4 tygodnie nie widziałem poprawy, potem musiałem wchodzić na wyższe dawki aż w końcu doszedłem do takiej która zaczęła działać ale działał też czas. Pamiętam pierwszą tablętkę, stwierdziłem że jak ją wezmę to umrę bo serce nie wytrzyma. Wziąłem i był horror ale dałem jakoś potem radę. 

Co do objawów to ja już umierałem na wszystko, najpierw serce - EKG, USG, Holter - nic nie wyszło. No to się zaczął udar, w międzyczasie duszności, zmęczenie, zawroty głowy, bóle różnego rodzaju, oczywiście do momentu wizyt u lekarzy danej specjalizacji. Potem organizm przerzucał się na co innego. Trwa to do teraz z tym że o wiele lepiej sobie z tym radzę, mogę normalnie funkcjonować.

Bardzo długo nie mogłem uwierzyć że to nerwica, no bo jak? Ból w okolicach jelit, zupełnie realny, rzeczywisty, no jakim cudem? No i badania i nagle mija. Nie zapomne jak wyszedłem kiedyś od kardiologa który mnie przebadał na każdą stronę, super uspokoił - wyszedłem i zniknęła arytmia która trwała od kilku tygodni. No CUD! ;)

 

Daj sobie czas, dużo czasu. To jest choroba, masz prawo ją odchorować, nawet jeśli to potrwa miesiące. Potem będzie lepiej, ale trzeba będzie trochę nad sobą popracować.

 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, tomasz19tomasz napisał:

 

Im bardziej odpychasz tym bardziej będzie wracało, im bardziej się napinasz tym gorzej będzie reagowało Twoje ciało i somaty będą się powtarzały. 

Ostatnie 2 lata przechodziłem przez to wszystko, czytam Marcelinę to trochę jakbym patrzył na siebie. 

Mnie psycholog powiedziała: "Masz prawo źle się czuć, masz prawo się bać, masz prawo leżeć i nic nie robić....' ;)" 

Terapia u psychologa trwa kilka miesięcy, nikt tego nie "zdejmie" z Ciebie. Musisz to sama wypracować. Psycholog nie będzie się skupiał na twoich somatach tylko powinien pokazać Ci techniki wychodzenia z napadów, analizowania sytuacji, radzenia sobie z nimi. To trwa. Polecam dziennik i spisywanie objawów, super sprawa jak wracają po kilku miesiącach, można wrócić i przeczytać jak się czuło i stwierdzić "o kurczę, to już było, były badania i nagle przestało, czyli nerwica :)".

Leki natomiast działają o wiele szybciej, ale też rozpędzają się tygodniami. Ja przez 4 tygodnie nie widziałem poprawy, potem musiałem wchodzić na wyższe dawki aż w końcu doszedłem do takiej która zaczęła działać ale działał też czas. Pamiętam pierwszą tablętkę, stwierdziłem że jak ją wezmę to umrę bo serce nie wytrzyma. Wziąłem i był horror ale dałem jakoś potem radę. 

Co do objawów to ja już umierałem na wszystko, najpierw serce - EKG, USG, Holter - nic nie wyszło. No to się zaczął udar, w międzyczasie duszności, zmęczenie, zawroty głowy, bóle różnego rodzaju, oczywiście do momentu wizyt u lekarzy danej specjalizacji. Potem organizm przerzucał się na co innego. Trwa to do teraz z tym że o wiele lepiej sobie z tym radzę, mogę normalnie funkcjonować.

Bardzo długo nie mogłem uwierzyć że to nerwica, no bo jak? Ból w okolicach jelit, zupełnie realny, rzeczywisty, no jakim cudem? No i badania i nagle mija. Nie zapomne jak wyszedłem kiedyś od kardiologa który mnie przebadał na każdą stronę, super uspokoił - wyszedłem i zniknęła arytmia która trwała od kilku tygodni. No CUD! ;)

 

Daj sobie czas, dużo czasu. To jest choroba, masz prawo ją odchorować, nawet jeśli to potrwa miesiące. Potem będzie lepiej, ale trzeba będzie trochę nad sobą popracować.

 

 

 

 

Dziękuję za podzielenie się tym, jak to wyglądało u Ciebie.

Ale powiem Ci, że ja naprawdę chciałabym żeby moje objawy się zmieniały i znikały po zapewnieniu od lekarza, że mam zdrowe serce czy żołądek. Wtedy dostaje się niepodważalny powód, że te dolegliwości mają podłoże psychiczne. A tak to ciągle jest ta natrętna myśl, że może jednak jest na rzeczy coś więcej:/

Nawet ta psychiatra wczoraj nie była jakos tak stuprocentowo pewna, że to somaty. Prosiła, żeby jej wysłać wszystkie wyniki badań jakie robiłam i nie przestawać się badać jeżeli są jeszcze jakieś pomysły. Ale może oni zawsze tak robią, nie wiem.

No i ja naprawdę nie panikuję, że jestem chora. Mój największy (przynajmniej) świadomy lęk to taki, że te objawy nigdy nie miną. Nie szukam sobie chorób, nie "umieram" na nic. Ale psycha mi siadła bardzo, nie ukrywam.

No i leżenie i nic nie robienie działa na mnie absolutnie najgorzej. Jak tylko mi samopoczucie pozwala to wstaję i coś robię, im więcej mi się uda tym lepszy nastrój. A jak mnie zetną dolegliwości to od razu dół jak nie wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja bym nie zalecał by dawać sobie prawo do,, bania się " lepiej nie zalecać psychologa i terapii gdy wielu nic to nie dało lub dało niewiele. Ja też to przeszedłem miałem somaty i mam je nadal tyle że nie przejmuje się nimi. Inaczej bym zwariował. Leki też nie zawsze pomagają. Jest ich tyle że trafić na dobry dla nas konkretnie jest trudno. W końcu się dobierze jakiś. 20 lat zmagań z chorobą i 6 lat terapii która gdyby trwała to już by mnie nie było. Za to dobry lek na kilka lat załatwił problem i to po jego odstawieniu było ok. Czasem ten lęk ta nerwica to poronne postaci depresji. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Według mnie od tego jest psycholog żeby się samemu z tym nie męczyć. Też nie byłem do końca zadowolony z wyniku terapii bo myślałem że jak się idzie do psychologa to jakoś magicznie "przestawi" mnie z powrotem na funkcjonowanie przed okresem lękowym. A to jest bardziej jak trener, w sensie pokieruje, podpowie, wskaże a niestety resztę trzeba zrobić samemu. No i nigdy nie jest tak jak przedtem, z tym się trzeba pogodzić.

Leki mnie dwukrotnie wyciągnęły z poważnych stanów, pozwoliły odetchąć, stanąć na nogi. 

 

@pinnatum ja nie sugeruję żebyś przestała szukać przyczyny, ja też za każdym razem przede wszystkim staram się wykluczyć inne choroby. Jednak z drugiej strony nie ryzykujesz poddając się terapii czy chodząc do psychiatry i biorąc leki. Co się stanie? A przynajmniej potwierdzisz lub wykluczysz aspekt psychiczny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wzięłam dzisiaj połówkę tego mozarinu rano, ale źle mi z tym strasznie, chodzę i ryczę.

Niestety od wczoraj wróciły bardzo myśli, że to się nigdy nie skończy, że to nie od nerwicy (a wydawało mi się że już zaakceptowałam to). Znów mi nic nie pasuje, że nie mam lęków, nie boje się wyjść z domu, nie boje się ludzi, nie boje się, że mam raka, nie boje się, że zemdleje, umrę, zwymiotuję... Boje się tylko, że do końca życia się będę tak czuć ;(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

49 minut temu, pinnatum napisał:

Wzięłam dzisiaj połówkę tego mozarinu rano, ale źle mi z tym strasznie, chodzę i ryczę.

Niestety od wczoraj wróciły bardzo myśli, że to się nigdy nie skończy, że to nie od nerwicy (a wydawało mi się że już zaakceptowałam to). Znów mi nic nie pasuje, że nie mam lęków, nie boje się wyjść z domu, nie boje się ludzi, nie boje się, że mam raka, nie boje się, że zemdleje, umrę, zwymiotuję... Boje się tylko, że do końca życia się będę tak czuć ;(

W nerwicy w cale nie musi tak byc jak napisałaś,lęki że rak itp. Też nie boje sie wyjśc z domu i ludzi absolutnie.Może masz taka maskę depresji. Co Ci psychiatra powiedzial?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, Marcelina 28 napisał:

W nerwicy w cale nie musi tak byc jak napisałaś,lęki że rak itp. Też nie boje sie wyjśc z domu i ludzi absolutnie.Może masz taka maskę depresji. Co Ci psychiatra powiedzial?

Że moje objawy mogą mieć podłoże psychiczne, ale nie muszą (pomocne:P). I żebym zmieniła terapeutę na poznawczo-behawioralnego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@pinnatum dopóki nie zaakceptujesz faktu, że to może mieć podłoże psychogenne to będziesz się tak czuć, skoro wypierasz fakty.

A psychiatra myślę też nie zapisywałby Tobie leku na depresję gdyby uważał, że jej nie masz, a akurat escitalopram jest typowym antydepresantem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, acherontia styx napisał:

@pinnatum dopóki nie zaakceptujesz faktu, że to może mieć podłoże psychogenne to będziesz się tak czuć, skoro wypierasz fakty.

A psychiatra myślę też nie zapisywałby Tobie leku na depresję gdyby uważał, że jej nie masz, a akurat escitalopram jest typowym antydepresantem.

Wiem. Walczę o tę akceptację każdego dnia, są momenty, że sobie to bardziej wmówię i wtedy jest mi łatwiej funkcjonować. Ale są też takie że głowa krzyczy "to nie to!" i wtedy jest ciężko. Mam nadzieję, że nowy psycholog mi w tym pomoże. W przyszłym tygodniu mam też jeszcze rundkę badań (o które jakoś bardzo nie prosiłam, więc zakładam że mają sens), mam nadzieję że ich wyniki też przybliżą mi akceptację. 

Psychiatra nie stwierdziła u mnie depresji, powiedziała co prawda że to głównie antydepresant, ale że u mnie powinien działać przeciwlękowo. No i oczywiście przegląd internetu (którego nie powinnam robić, wiem) pokazuje, że ten lek jest często przepisywany na zaburzenia lękowe. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 6.02.2021 o 13:53, pinnatum napisał:

Wzięłam dzisiaj połówkę tego mozarinu rano, ale źle mi z tym strasznie, chodzę i ryczę.

Niestety od wczoraj wróciły bardzo myśli, że to się nigdy nie skończy, że to nie od nerwicy (a wydawało mi się że już zaakceptowałam to). Znów mi nic nie pasuje, że nie mam lęków, nie boje się wyjść z domu, nie boje się ludzi, nie boje się, że mam raka, nie boje się, że zemdleje, umrę, zwymiotuję... Boje się tylko, że do końca życia się będę tak czuć ;(

Ja również nie boję się ludzi, wyjść z domu, etc. Funkcjonowałem "normalnie" w pracy, w opiece nad dziećmi, w codziennych obowiązkach. Po tym jak skończyły mi się pierwsze napady lękowe, miałem okres totalnego wykończenia, zmęczenia, ciągłego niepokoju, gonitwy myśli że coś bliżej nieokreślonego mi jest. Najbardziej męczące było to że myślałem o tym co mi jest w każdej sytuacji, non-stop, to naprawdę wykańcza. 

Mam nerwicę lekową i jako główny lek brałem Escitalopram, dodatkowo Mirtazapinę bo od zawsze miałem problemy ze snem. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×