Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wyrażanie smutku


Gość

Rekomendowane odpowiedzi

...może nie chcesz czuć smutku jako  słabości/bezradności i wolisz okazywać złość.

...może bronisz się przed uczuciami który czasem cie zalewają nad którymi nie masz kontroli.

 

Edytowane przez liptint

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kompletnie nie umiem, albo się nieadekwatnie do sytuacji śmieję/ ironiuzuję albo złoszczę...nie akceptuję u siebie smutku, jest to dla mnie cecha oznaczająca "słabość" a ja chcę być silna...obecnie nawet rozpłakać się nie umiem, chyba od kilku lat w ogóle nie płakałam ani razu...

Tzn. Od dawna zdaję sobie sprawę, że tak mam ale pomimo terapii poki co nie umiem tego zmienić i konwertuję smutek na emocje które wg mnie wiązą się z poczuciem "siły"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie długo smutek kojarzył sie ze słaboscią, bezbronnoscią. Płakac bylo wstyd.

Poza tym, jako ze wychowalam sie w domu przemocowym (psychicznie), to okazanie smutku bylo rownoznaczne z daniem przewagi mojemu oprawcy, odsłonięciem czułego punktu. Nie moglam sobie na to pozwolic i tak zostalo na długie lata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Luna* napisał:

Mnie długo smutek kojarzył sie ze słaboscią, bezbronnoscią. Płakac bylo wstyd.

Poza tym, jako ze wychowalam sie w domu przemocowym (psychicznie), to okazanie smutku bylo rownoznaczne z daniem przewagi mojemu oprawcy, odsłonięciem czułego punktu. Nie moglam sobie na to pozwolic i tak zostalo na długie lata.

A coś pomogło to zmienić? Ja chociaz wiem o tym mechaniźmie od dobrych 10 lat (tzn. Mam jego świadomość) to kompletnie nie wiem co z tym zrobić...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, nieprzenikniona napisał:

A coś pomogło to zmienić? Ja chociaz wiem o tym mechaniźmie od dobrych 10 lat (tzn. Mam jego świadomość) to kompletnie nie wiem co z tym zrobić...

 

Dobre pytanie; u mnie pomoglo chyba najpierw odizolowanie sie fizyczne od oprawcy, potem (w terapii) odtworzenie swojego "bezpiecznego miejsca", gdzie moge wyrazic wszystkie swoje emocje, nie narazajac sie na odrzucenie, ani ukaranie, oraz, na koniec, budowanie granic tak, by umiec chronic siebie w mniej komfortowych warunkach, czyli poza gabinetem.

 

Natomiast wobec oprawcy mojego ciągle musze sie pilnowac (mam kontakt), by sie nie "odslonic", ale uwazam, ze jest to wyrazem zdrowego reagowania; bo przeciez sa ludzie, ktorzy wykorzystują słabosci innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Luna* czyli u Ciebie jednak podłoże inne niż u mnie, tzn. mnie nikt nie karał za okazywanie smutku, nikt też nie czerpał z tego satysfakcji ...U mnie bardziej było to na zasadzie "wyszydzania" ludzi smutnych=słabych w otoczeniu...także postawa przeciwstawna była po prostu pokazywana jako najlepszy wzorzec. Jak już faktycznie byłam w bardzo kiepskim stanie i zaczęłam okazywać smutek/ słabość (nie panowałam nad tym kompletnie) to usłyszałam tylko, że wymyślam i przesadzam...

 

Dlatego ciężko to zmienić bo brak odczuwania/ okazywania smutku kojarzy mi się po prostu z czymś dobrym...tzn ma same cechy pozytywnego wzorca chociaż tak na prawdę raczej jest "nieludzkie"

 

Edytowane przez nieprzenikniona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

 

W relacjach przemocowych jest, moim zdaniem, czerpanie satysfakcji ze smutku (albo bolu), jakis rodzaj okrucienstwa, tylko moze nie zawsze jest to widoczne;  o karaniu napisalam troche w cudzyslowie, bo choc wprost nikt mnie nie karal, to jednak czulam sie karana odrzuceniem, brakiem zrozumienia czy empatii, tak czy inaczej, wazne jest to, ze nauczylam sie, ze smutku nie warto okazywac, tylko chowac gdzies bardzo głeboko, albo kryc innymi emocjami.

 

Najwazniejsze chyba, by samemu dac sobie prawo do odczuwania, czy to smutku, czy innej emocji, byc w kontakcie po prostu z emocjami.

 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Luna* dlatego właśnie ja nie umiem widzieć tego w kontekście negatywnym...tzn tutaj chodzi bezpośrednio o moją mamę, tzn. o to, że ona tj. wpoiła mi obraz, że okazanie smutku= bycie żałosnym...i nawet raczej nie czułam się odrzucana jeśli taki smutek okazywałam etc... po prostu starałam się wpisać w jej wizję świata aż wkońcu przyjęłam to jako własną wizję i część siebie tak, że w sumie przestałam okazywać smutek...później nałożyły się na to wszystko jeszcze inne kwestie, które zwichrowały moją psychikę bo w momencie w ktorym powinnam wręcz krzyczeć aby ktoś mi pomógł to ja "postanowiłam" poradzić sobie ze wszystkim sama...jedyne czego nie przewidziałam to długofalowe konsekwencje w przyszłości (ale to już inna historia i inny temat).

Teraz mam problem bo właśnie nie umiem zaakceptować tego, że w ogóle mogę odczuwać coś takiego jak smutek...czasem mam wrażenie, że nawet nie wiem jak to uczucie wygląda bo nie czuję smutku tylko właśnie od razu złość etc.

Edytowane przez nieprzenikniona

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Smutek kojarzy mi się ze słabością, ale to nic, krótkotrwale mogę się posmucić, później odrzucam smutek. Muszę mieć po prostu smutek "pod kontrolą", gdybym sobie pozwolił na dłuższe smucenie się, kontrola mogłaby się sypnąć i miało by to niefajne konsekwencje, z tego powodu potem odrzucam smutek.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.01.2021 o 23:12, mark123 napisał:

Smutek kojarzy mi się ze słabością, ale to nic, krótkotrwale mogę się posmucić, później odrzucam smutek. Muszę mieć po prostu smutek "pod kontrolą", gdybym sobie pozwolił na dłuższe smucenie się, kontrola mogłaby się sypnąć i miało by to niefajne konsekwencje, z tego powodu potem odrzucam smutek.

 

jakie niefajne konsekwencje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 8.01.2021 o 18:43, z o.o. napisał:

Bo ja, jak chce mi się płakać, to wściekam się na wszystkich.

O tak... dokładnie to zrobiłam. Biłam we wszystkich, plułam i kopałam byle nie poczuć "tego czegoś" co było w środku. Smutek to chyba czubek góry lodowej emocji, które przykryłam złością. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 19.01.2021 o 21:27, Illi napisał:

O tak... dokładnie to zrobiłam. Biłam we wszystkich, plułam i kopałam byle nie poczuć "tego czegoś" co było w środku. Smutek to chyba czubek góry lodowej emocji, które przykryłam złością. 

 

dokladnie jak u mnie. boje sie bo jak go dopuszcze to zalewa mnie fala depresji

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×