Skocz do zawartości
Nerwica.com

Toksyczne związki !!!! (związki które was wykańczają)


Rekomendowane odpowiedzi

Refren!!!Dzięki:) Dziękuję, że ktoś to czyta....cieszę się, że ta tematyka istnieje, bo przynajmniej nie czuję się samotna. Byłam u psychologa ( tak, jak Twoja koleżanka), i ten sam fakt nie jest już normalny, żeby jako szczęśliwa osoba w związku latać po psychologach...dziś z rana napisała, że kocha, że tęskni...że...nie wiem, naprawdę nie wiem.....może tak, jak Twoja koleżanka dam Mu szansę..poczekam do zimy???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie daj sobie wmówić takich rzeczy - typowy syndrom ofiary to to, że uważa się za kata. Z tego co piszesz to wcale nie jesteś przewrażliwiona i Twoje emocje są na miejscu. Choć po tym wszystkim może reagujesz na drobne rzeczy dość mocno, ale przecież nie bez przyczyny.

To co napisałaś bardzo mnie zastanowiło, bo również jestem w toksycznym związku, w którym mąż jest uzależniony i myśli bardzo egoistycznie...

Chodzę na terapię dla współuzależnionych już od kilku miesięcy i na ostatnim spotkaniu z terapeutką wyszło tak, że doszłam do wniosku, że to ja jestem katem dla mojego męża! Oczywiście uważam, że w związku jeśli źle się dzieje, to wina rozkłada się po obu stronach... Ale to ja jestem tą osobą w związku, która się stara, chodzi na terapię, której zależy na poprawnych stosunkach w rodzinie. Mojemu mężowi mam wrażenie, że jest to obojętne, pewnie to też dlatego, że pali marihuanę. Jak narazie kończy się na obiecankach, że przestanie. Ignoruje moje potrzeby, nie zwraca już uwagi kiedy płaczę, źle traktuje moją córkę z pierwszego związku. Mamy razem wspólnego synka, którego ewidentnie faworyzuje, potrafi wprost powiedzieć mojej 7-mio letniej córeczce, że kocha tylko jego, a jej jest wtedy strasznie przykro... :? Kiedy coś mu nie pasuje to ją popycha, niby przypadkiem depcze, a potem się tłumaczy, że to jej wina, bo mu podchodzi pod nogi...

Ja się tym wszystkim denerwuję i myślę, że słusznie, złoszczę się na mojego męża, chronię córkę, a jemu to się nie podoba. Teraz w naszym związku jest tak, że niewiele rozmawiamy, praktycznie ze sobą nie sypiamy, jest sporo złośliwości, zaczepek, z mojej strony nawet agresja - i o tym rozmawiałam z terapeutką i doszłam do wniosku, że to chyba ja jestem ta bardziej "winna" toksyczności, właśnie przez to że jestem bardziej nerwowa i agresywna w stosunku do męża.

Ale jak ja mam się nie wkur..ać tym wszystkim!? Mam wrażenie, że moja złość i nerwy są słuszne... A moja terapeutka nie zna po prostu mojego męża, bo na tej terapii mówimy przede wszystkim o mnie.

I dlatego to zdanie "typowy syndrom ofiary to to, że uważa się za kata" mnie zastanawia... Na następnym spotkaniu z terapeutą przedstawię tą sprawę z innej strony, czyli tak jak w tym poście.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eddy ja właśnie przeżywam rozstanie po kilkuletnim toksycznym związku. Nie ośmielę się narzucać Ci czegokolwiek, to co zrobisz to wyłącznie Twój wybór. Intelektualnie wiem, że z takiego związku trzeba uciekać, trzeba... Ale emocjonalnie wiem, że to cholernie trudne i nie będę oszukiwać. Choć czuję ulgę, nie czuję zazdrości, nikt na mnie nie krzyczy, nie upokarza mnie, nie płaszczę się przed nikim by otrzymać trochę uwagi to cierpię niewyobrażalnie... Idę na psychoterapię i być może po leki bo napada mnie czasem niewyobrażalny lęk, że jego nie ma... Kręci mi się w głowie, serce wali jak oszalałe, drżą nogi i ręce, płaczę, to okropne. Najgorzej jest wtedy, gdy zostaję sama. Więc wiem, że wyjście z takiego związku bardzo boli i wiem, że jeśli sama nie podejmiesz decyzji o ewentualnym rozstaniu to będziesz żałować. Napisałaś, że w marzeniach odchodzisz od niego. Ja też tak miałam, przez kilka ostatnich miesięcy czekałam tylko aż wybuchnę i odejdę, ale sił nie starczało... Na koniec miałam taką awanturę, myślałam, że rozbije nas samochodem, pomyślałam, że to koniec. Ale gdy on powiedział, że to koniec popłakałam się i chciałam wszystko wybaczyć, zgodzić się na wszystko. Teraz on chce się przyjaźnić, mówi, że może kiedyś wróci, ale ja zaczynam rozumieć, że to rozstanie to uśmiech losu bo zawsze byłabym za jego rodziną, za jego karierą, zawsze walczyłabym o każdy jego uśmiech.

Spróbuj może odwrócić sytuację. On mówi: "to Twój wybór", może Ty powiedz mu o co chodzi i powiedz jemu:"to Twój wybór, albo respektujesz moje potrzeby i jestem równoprawnym członkiem Twojej rodziny, albo odchodzę, kocham Cię, ale nie mogę żyć z kimś kto nie szanuje moich uczuć" niech się zastanowi. Kiedy coś tracimy dopiero zaczynamy z dystansu widzieć co to było tak naprawdę. Jeśli mu naprawdę zależy na Tobie to coś zmieni, ale licz się z tym, że jeśli nie zależy mu tak bardzo to może odejść. Ale po co być z kimś komu na nas nie zależy za bardzo? Tylko pamiętaj, że dzieci są dla niego bardzo ważne i w rozmowie daj mu wyraźnie odczuć, że w żadnym wypadku nie chodzi Ci o to by zaniedbał kosztem Ciebie dzieci. Jest dorosłym facetem, niech weźmie odpowiedzialność za swoje dzieci i kobietę, z którą jest - to naprawdę wykonalne, ale jest jeden warunek - on musi chcieć. A co na to Twój psycholog?

 

[Dodane po edycji:]

 

Lili-ana gdybym sama nie doświadczyła bycia w toksycznym związku (czyli takim, który zamiast koić spala nas, w którym zamiast czuć bezpieczeństwo i oparcie walczymy o wszystko, takim, który może nam odebrać zdrowie) to powiedziałabym Ci, żebyś go zostawiła bo nie warto żyć z takim człowiekiem. Wiem jednak, że to nie jest takie proste. Po toksycznym związku oprócz tęsknoty i pustki zostają także inne uczucia, toksyczne jak poczucie winy, jak lęk przed samotnością, wyrzuty sumienia, że za wiele chciałaś itd. Na to trzeba się przygotować. Najważniejsze, żeby po ewentualnym rozstaniu nie pozostać samą, wsparcie tu jest bardzo potrzebne. Nie stawia nas od razu na nogi, ale pozwala przeżyć jakoś najtrudniejszy czas. Ja ze swoim byłym rozstałam się już kiedyś, zostawiłam go bo pił i robił mi awantury, wyzywał, szarpał. Kiedy sięgnął dna sam się wziął za siebie i wrócił po wielu miesiącach. Ale wcale się dużo nie zmieniło, związek i tak był toksyczny. Ale z tego co piszesz na razie nie myślisz o rozstaniu, wierzysz jeszcze, że da się to uratować. Możesz spróbować jeśli nie jesteś gotowa na rozstanie. Pamiętaj jednak, że gdy wszelkie drogi zawiodą to trzeba odejść. Chociażby dla córki. A co w ogóle Twoja córeczka na to mówi? Jak ona do tego podchodzi? Pamiętaj o tym, że to co on jej robi zostawi w jej psychice ślad... Jego uzależnienie i powiedzonka" kiedyś z tym skończę, niedługo, zobaczyć, bla bla bla" to tylko puste słowa. Nie wierz w słowa, uwierz w czyny. A jakie są czyny? On nic nie robi by wyjść z nałogu, nie szanuje Ciebie i Twojej córeczki - to są fakty. Bolą, ale takie są.

Co do tego co napisałam odnośnie tego, że ofiara często czuje się katem to nie są moje wymysły. Słowa te są częścią programu wsparci dla ofiar toksycznych związków. Gdybyś nie czuła się winna to związek ni byłby tak toksyczny. Uzależnienie i poczucie winy ofiary to typowe objawy. Czy wiesz, że zmienny nastrój partnera i Twój strach czy będzie miły czy też ma zły humor i będzie Was upokarzał to już przemoc? Nie ukrywaj przez bliskimi tego co się dzieje, póki dusisz coś w sobie to tylko Twój problem, a Ty sama w głowie ułożysz sobie już tak żeby tylko zostać. "To moja wina, wystarczy, że się zmienię i będzie ok". Nie będzie... A to, że jesteś nerwowa i agresywna nie oznacza, że Ty jesteś katem. Jedna z głównych przyczyn agresji: "agresja budzi agresję". Jeśli on zachowuje się w ten sposób to normalną reakcją jest Twój gniew, to zdrowe i zupełnie normalne, że nie potrafisz przymykać na to oczu. A osoba w takim stanie psychicznym w jakim się już znajdujesz może stać się drażliwa i przewrażliwiona, może czuć się zagubiona i nie wiedzieć już co dobre, a co złe. Ale pamiętaj, że Twoje zachowanie to skutek jego postępowania. Tolerancja i akceptacja partnera to nie jest pozwalanie na upokarzanie siebie. Póki wady partnera nie uderzają w Twoje uczucia i godność można je akceptować, nikt nie jest idealny, ale jeśli granice wzajemnego szacunku zostają przekroczone to coś już jest nie tak. Porozmawiaj z nim o terapii, niech się leczy, w przeciwnym razie zmarnujesz życie sobie i swojemu dziecku. Nie pozwól na to, znajdziesz faceta, który Cię doceni i pokocha. Masz na to ogromne szanse. A jeśli nawet miałabyś być sama to pomyśl czy nie byłoby Ci lepiej, a zwłaszcza Twojemu dziecku, dla którego to musi być horror. Nie chce wzbudzać w Tobie poczucia winy, że z nim jesteś bo doskonale Cię rozumiem. Ale zacznij nad tym poważnie myśleć. Ofiara w związku toksycznym często nie czuje się samodzielnym człowiekiem, ale jedynie dodatkiem do swojego kata i bez niego nie ma dla niej świata. To błąd.

Życzę powodzenia, bardzo mocno wierzę, że się uda wszystko, że będziesz szczęśliwa.

PS Napisze co powie Ci psychoterapeuta.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo mądrze piszesz, widzę że masz doświadczenie w tej kwestii...

Porozmawiaj z nim o terapii, niech się leczy, w przeciwnym razie zmarnujesz życie sobie i swojemu dziecku.

Rozmawiałam i też mi obiecał, że jak bedzie miał problem z rzuceniem jarania, to wtedy pójdzie na terapię dla uzależnionych. Ale ciekawa jestem, czy go nauczą też szacunku do ludzi? Czy nauczy się szanować moją córeczkę?

Jeśli chodzi o samotność po rozstaniu to ja się tego nie boję, bo moja mama tak samo mnie i brata wychowywała, więc mam tak jakby przygotowanie do takiego życia. Chociaż zawsze chciałam mieć pełną rodzinę, w której jest miłość, szacunek, zrozumienie... ale niestety nie ma ani jednej z tych rzeczy w mojej rodzinie :?

No zobaczymy jak to będzie, jeszcze dam mężowi czas, zobaczę czy spełni te obietnice. Myślę, że jeszcze w tym roku sytuacja się rozjaśni i wtedy będę mogła zadecydować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kurcze, ja też jestem teraz w takim toksycznym dla mnie związku...

 

 

mam zrytą psychikę. postanowiłem sobie w tym roku popalić. i robiłem, robię to dość regularnie, np. wczoraj. strasznie mnie to wciągnęło, nie mogę przestać o tym myśleć. cały czas w mojej głowie tylko jaranie i jaranie, na okrągło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lili-ana

 

Cóż może poradzić jedna zmęczona kobieta drugiej zmęczonej kobiecie...niewiele- ale www3 ma 100% rację

 

" Chociażby dla córki. A co w ogóle Twoja córeczka na to mówi? Jak ona do tego podchodzi? Pamiętaj o tym, że to co on jej robi zostawi w jej psychice ślad..."

 

Skąd wiem? Bo sama to przeszłam, rodzice obydwoje byli po rozwodzie, mama miała już synka-potem z tego związku narodziłam się ja.Pomijając fakt, że mój ojciec to skończone bydlę -sposób w jaki wykańczał mojego brata daleki jest od człowieczeństwa.Cała się roztrzęsłam, jak przeczytałam, że Twój mąż jest niedobry dla Twojej córeczki (że Ją poszturchuje a wręcz powiedział, że Waszego synka kocha bardziej- TO NIEDOPUSZCZALNE I KARYGODNE- a Twój mąż- podobnie, jak mój tatuś- to SKOŃCZONE BYDLĘ!!!).To dziecko będzie okaleczone, tak jak i Ty, Kochana.A wiem z własnego życia...nie zaoferuję Ci żadnego panaceum, ale błagam..przemyśl ten związek..niszczy Ciebie, Córeczkę, a Synek? Też patrzy, też się uczy, jak tatuś traktuje Was...Ja, z moim bratem, długo nie mogliśmy się dogadać, i dopiero tragedia nas połączyła..obydwoje jesteśmy już dorośli, ale ani on, ani ja nie możemy "ułożyć" sobie życia.Ja wciąż wybieram katów ( no po tatusiu), a On ucieka- niczym marynarz w morze...dorastania w "toksycznym" domu też się nie da wymazać.

Trzymam kciuki za Ciebie i pisz, co dalej...będę czytać

 

[Dodane po edycji:]

 

WWW3

 

Całym moim potarganym sercem jestem z Tobą.Wykazałaś się ogromną odwagą odchodząc od swojego mężczyzny.Smieszne, ale ja też czkam na taką sytuację, kiedy wybuchnę, kiedy wszystko już się przeleje a ja spokojnym krokiem przekroczę w końcu ten próg i zamknę za sobą drzwi.Mówisz, że boli..pewnie, wiem..czasami symuluję, ze Jego nie ma i już nigdy nie wróci i co ostatnio odkryłam, że permanentnie starał się mnie uzależnić od siebie zawodowo..pracujemy w podobnej branży, On bardzo mi pomaga stawiać pierwsze kroki w nowej pracy..ale z przerażeniem odkryłam, że w pracy mówię jego słowami, sprzedaję Jego myśli..a co jak odejdę od Niego i nie będzie suflera?Do licha, do tej pory radziłam sobie sama....Puszka Pandory została otwarta..w sierpniu planujemy wspólny urlop...nie wiem, czy chcę jechać....kocham życie, bo jak bije to z każdej strony ( życie prywatne, zawodowe)- a co- jak zmieniać, to wszystko za jednym zamachem:).

Co psycholog na to?

Po skończeniu mojej opowieści...uśmiechnął się, pokiwał głową i rzekł: no to Pani wpadła...Kazał mi spisać swoje potrzeby, ułożyć hierarchię...i jasno wyszło, że moich potrzeb mój Ukochany spełnić nie może ( nie chce).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kurcze, ja też jestem teraz w takim toksycznym dla mnie związku...

 

 

mam zrytą psychikę. postanowiłem sobie w tym roku popalić. i robiłem, robię to dość regularnie, np. wczoraj. strasznie mnie to wciągnęło, nie mogę przestać o tym myśleć. cały czas w mojej głowie tylko jaranie i jaranie, na okrągło.

Ale kto jest tym toksykiem? w związku? Wydaje mi się, że Ty. Jak Twoja dziewczyna się zachowuje, jak reaguje na to, że Ty tak dużo jarasz?

 

[Dodane po edycji:]

 

eddy - dziękuję Ci za to co napisałaś, to mi da dużo do myślenia...

Dam znać w przyszłości jak sprawy się mają :papa:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam..

 

W sumie to nie wiem od czego powinnam zaczac ..

Zyje w toksycznym zwiazku, zreszta kolejnym juz, w tym pierwszym toksykiem bylam na pewno ja, z kolei w obecnym to juz sama nie wiem, bo nie czuje sie tez do konca bez winy.

 

Czuje sie chwilami jak kompletne zero, jestem tchorzem, bo nawet boje sie to skonczyc, tylko ze tak na prawde to nie wiem czego sie boje? Pewnie byloby to wszystko nieco prostrsze gdybym mieszkala w pl wtedy nie bylby tez problem finansowy z takim powrotem do pl i zabraniem wszytskich swoich rzeczy?

 

Ja juz nie pamietam kiedy ja w tym zwiazku bylam szczesliwa, to jakis koszmar. Ciagle jest o cos awantura, on jest wiecznie zmeczony, wszystko o co poprosze to jest 'zaraz' i tak co pol godziny jest to zaraz. Dzisiaj przegial na maksa, nazwal mnie kurwa jebana bo probowalam go zwlec z lozka, zeby zamontowal blokady do szafek bo naze 15miesieczne dziecko zaczelo je otwierac. Mam juz na prawde dosyc, co jest nie po jego mysli to zaraz kurwia i bluzga, dziecku tez takich milych slow nie szczedzi. Nie umiem sie wyrwac z tego bagna, wstydze sie przed babcia (bo w pl mieszkalam wlasnie z babcia) powiedziec to sie dzieje, choc byla tego swiadkiem i po czesci jest tego wszytskiego siwadoma, wstydze jej sie powiedziec co sie tu dzieje, nie chce zwalic jej sie na glowe z dzieckiem, znjaomych tu nie mam w ogole, wiec ogolem rzecz biorac to nie mam sie komu wygadac..

Kompletnie nie wiem co robic, boje sie wszystkiego, boje sie zostac sama, choc tak na prawde jestem samotna, ale mysl ze mieszkamy razem jakos tak tlamszy mysl o tym, ze jestem samotna i moze to do mnie jeszcze az tak nie dociera. Nie wiem kompletnie co mam robic...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

contentissima - proponuję psychologa. Poszukaj jakiejś poradni, gdzie oferują terapię. Na terapii się wzmocnisz, a kiedy dziecko podrośnie i będziesz mogła podjąć pracę, to wtedy będzie Ci łatwiej wyrwać się z toksycznego związku.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A było już tak dobrze....i znów się zaczyna..i znów od początku..znów samotny weekend..znów ogromne pragnienie dziecka, którego On nie chce...zakończenie roku, więc On zabierze pewnie dzieci na super obiadek i cały weekend będzie dumnym tatą..a ja????wrak....

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chcialabym sie podzielic moimi doswiadczeniami w toksycznym zwiazku.Tkwilam w nim prawie 10 lat.Ciagle dyskusje powodowane przez partnera-czesto pod wplywem alkoholu,ponizanie na kazdym kroku,odejscia,powroty,itp...itd....Jednym slowem-pieklo.

Do tego przebywam za granica kraju,bo jak mowia milosc oslepia,wiec dla niego zostawilam wszystko i wyjechalam.Trzy lata temu postanowilam zakoñczyc ten chory zwiazek.Wyrzucilam goscia z mojego mieszkania(pasozytowal na mnie ile mogl i jak mogl).

Na poczatku zylam w euforii,z niesamowitym uczuciem wolnosci.Z biegiem czasu zaczely pojawic sie problemy:zaczelam o wszystko obwiniac siebie,zaczelam pic alkohol-pomagal mi zapomniec i wyluzowac sie,przestalam spac,stracilam apetyt i w koñcu popadlam w koñska depresje.Zaoszczedze opisywania wszystkoch moich przejsc z tym zwiazanych.Do dzisiaj zazywam tabletki uspakajajace,bo mam silna nerwice.Chce przekazac osoba,ktore tkwia w chorych zwiazkach,ze nie warto niszczyc wlasnego zycia,wlasnego zdrowia zarowno psychicznego jak i fizycznego.

Jesli masz obok siebie osobe toksyczna,wypal jej kopa w tylna czesc ciala.Wiem,ze jest to trudne,ale mozliwe.

Zakoñcze cytatem z Kabaretu Starszych Panow,jak to spiewala Irena Kwiatkowska:"szuja!kes zycia mi ujadl" :great::great::great:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mici-72 zgadzam się.

Im dłużej jesteśmy w toksycznym związku, tym potem większe mamy problemy z sobą samym, to się po prostu na nas odbija.

Ja tkwiłam 4 lata i też to czuję do tej pory, a minęły też już 4 lata...

 

Ale to tak łatwo powiedzieć, kopnij toksyka i odejdź. To jest trudne, szczególnie kiedy są dzieci. I im dłużej się w tym tkwi, tym odejście staje się coraz trudniejsze. Im dłużej tkwimy w toksycznym związku, to tym bardziej przesiąkamy tą całą trucizną... I kiedy po tylu latach odchodzimy to część tej trucizny w nas pozostaje i myślę, że wtedy koniecznie musimy się jej jakoś pozbyć, najlepsza w tym celu jest psychoterapia.

Gorzej jeśli zwiążemy się z kimś znów(bez uprzedniego poradzenia sobie np. na terapii), a ta trucizna w nas jest - to wtedy gotowy jest kolejny toksyczny związek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lili-ana!

Kopniecie w tylek toksyka nie jest zecza latwa.Ja ponad pol roku chodzilam do psychologa i do tej pory nie moge poradzic sobie z sama soba.Wyobrazam sobie,ze jest jeszcze trudniej,gdy sa dzieci.

Jad i zlosc,ktore w nas pozostaja,niestety szkodza nam samym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czym dluzej sie w tym tkwi tym ciezej to skonczyc wiem to z autopsji. Bylem z kobieta ponad dwa lata wszystko sie skonczylo bo ciagle jej zdaniem cos robilem zle pojawil sie wielbiciel i juz pozniej nie mialem sily o nia walczyc.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też mam problem ze związkiem i to ogromny . Jestem ze swoim facetem juz prawie 5 lat ale martwi mnie jego nerwowosc. Strasznie nerwowo na wszystko reaguje krzyczy, używa ostrych słów, próbuje wymuszać wiele rzeczy. Czasami nawet dochodzilo do takich sytaucji ze gdy grozilam mu odejsciem twierdzil ze sie zabije. Przeraża mnie to bo to dorosły facet który zachowuje sie jak gowniaz a ja nie wiem jakie podloze ma to zachowanie. Zreszta strasznie wszystko probuje wymuszac nawet rzeczy ktorych nie powinien np. miałam z nim wypadek samochodowy on prowadzil, to byl bardzo powazny wypadek ledwo uszlam z zyciem. Bylo to prawie 10 miesiecy temu. Wie doskonale bo rozmawialam z nim o tym ze boje sie z nim jezdzic, wogole z kimkolwiek i dlatego narazie wole tego unikac. A on strasznie naciska twierdzi ze powinnam sie zmusic do jazdy z nim. Ze to moja wina bo ja sie blokuje. Nie wiem kompletnie co robic. Rozmowa nic nie daje bo spokuj jest tylko na chwile. powiedzcie mi co o tym sadzicie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Piszesz składnie, ja wszystko zrozumiałam. Rozumiem cię. Moi "bliscy" tez mnie irytują. Moje małżeństwo rozpadło się po 9 m-cach. Nikt Cię nie docenia za to, że jesteś, masz zalety, wywiązujesz się z obowiązków, masz swoje zdanie. Nie pozwól aby zniszczono całkowicie twoją wartość. Zakończ toksyczne związki, bo nerwica tuż, tuż.

 

 

 

'"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie.

Toksyczne związki to pewna nerwica u wrażliwców. Ja w moim poprzednim mega toksycznym związku właśnie nabawiłam się nerwicy, a pierwszy jej objaw pojawił się już po 2 miesiącach od zamieszkania z toksykiem - psychopatą.

Wyszłam z tego związku strasznie poraniona psychicznie, 4 lata w tym byłam, kilka razy próbowałam się uwolnić...

 

Martka22 czy Ty chodziłaś/chodzisz do psychologa po tym wypadku? Jeśli nie to radziłabym Ci iść, porozmawiasz sobie z terapeutą o swoim związku i nie tylko...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Martka22, oczywiscie ze nie powinien. Wywnioskowalem ze podchodzi do sprawy bardzo egoistycznie nie liczac sie z Twoimi uczuciami i z tym co do niego mowisz. Ja tez mialem wypadek lecz nie grozny choc i tak teraz kiedy jezdze autem czasami mam przed oczami cos zlego, wiec taki uraz pozostaje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Smutne,ale prawdziwe-toksyczny partner(ka),nigdy cie nie zrozumie,nigdy nie doceni,wrecz przeciwnie bedzie szukal okazji do ponizenia cie.Posiadalam, podczas zwiazku z "toksykiem",bakterie pt:"helicobacter pyroli"-wywoluje wrzody i raka zoladka.Przez dlugi czas,zanim nie poszlam do lekarza,to,co zjadlam-zwracalam,nie wspomne o bolach.Wiecie co mi skurwiel powiedzial?Ze udaje,zeby zwrocic na siebie uwage......

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×