Skocz do zawartości
Nerwica.com

Toksyczne związki !!!! (związki które was wykańczają)


Rekomendowane odpowiedzi

Cześć wszystkim dzielcie sie swoimi doświadczeniami z toksycznych zwiążków.

 

 

Może najpierw zaczne .

Żyje w bardzo chorym związku jesteśmy małżeństwem z młodym starzem, (tylko z pozoru), tak naprawde to bardzo wiele juz przeżyliśmy.

Notoryczne kłótnie , to mało powiedziane raczej awantury z kórymi nie potrafie sobie poradzić , brak rozmowy - to bzdura jeśli ktos twierdzi że rozmową mozna wszystko rozwiązać , bo jeżeli jedna z osób nie chce to jej nie zmusisz chocby nie wiem co.

Także awantury, wyzwiska, poszturchiwanie to moje codzienne życie. Pół roku po małżeństwie miałam nadzieje że jeszcze się cos poprawi ale nic , dosłownie nic, sama nie wiem dlaczego w tym chorym związku jestem doprowadził mnie do stanu w kórym jestem . Brak ochoty do życia, odizolowanie się od bliskich , irytują mnie jak nie wiem co mam ochote uciec daleko wyprowadzic sie ,praca to dla mnie katorga , poczucie własnej wartości jest zerowe , ale co ja tu będę mówic jest nas tu wielu w takim stanie. Po prostu potrzebowałam się wyżaliś a to jedyne miejsce w kórym znajduje zrozumienie i przedewszystkim nie czuje sie samotna .Samotnośc to czuje od bardzo bardzo dawna , nie mam przyjaciół . Dziękuje że tu jesteście . Już nic nie pisze bo i tak to wszystko jest tak nieskładnie że nie chce na to patrzeć .

 

Pozdrawiam i miłego wieczoru

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Każdy mój związek jest toksyczny. Ja nie umiem być z kimś partnersko, zawsze znajduję sobie dziewczyny z problemami. Nawet jeżeli próbuję wyłapać kogoś "normalnego", to i tak potem się okazuje, że ma większe schizy niż ja :) Potem się oczywiście rozpada, bo ślepy kulawego prowadzić nie może...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kiedyś przez moment byłam w takim "związku". Ale to nie było nic trwałego, także można bylo to przerwac bez konsekwencji. Z tym, że to nie bylo na taką skalę. Pobolało i przeastało.

Tak sobie myślę, że nie może być sytuacji bez wyjścia i jeśli już coś złego się dzieje to szkoda sobie marnowac życie. Trzeba się odciąć od tego co nas truje i żyć także dla siebie.

Życzę siły i lepszych dni.

Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Trzeba się odciąć od tego co nas truje i żyć także dla siebie.

Pozdrawiam.

 

Szczera prawda. Ale jak to kurde zrobić?

Zaczynam dochodzić do wniosku, że nie jestem w stanie stworzyć związku nie toksycznego. Pierwsze małżeństwo było toksyczne na maksa. Potem -hurra - uwolniłam się z niego, stworzyłam związek, który miał być zdrowy i szczęśliwy. Byłam pewna, że tym razem, nauczona doświadczeniem, nie popełnię tych samych błędów. Ale nie wiem czy się nie pomyliłam.

Może mój błąd polega na tym, że sama siebie stawiam w roli ofiary?

nadin-1, zastanów się, czy tak nie jest w Twoim przypadku? Bo jeśli tak jest, to nawet jeśli zakończysz ten raniący Cię związek, możesz wejść w podobny, następny.

Obojętnie, jak to jest z Tobą, pamiętaj że nie możesz pozwolić, by ktoś Cię świadomie ranił i krzywdził. Walcz o siebie i szukaj wyjścia z sytuacji, jeszcze wiele dobrego przed Tobą, zobaczysz!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

w moim przypadku jest podobnie nie potrafie stworzyć normalnego związku bo to ja jestem beznadziejna i nie nadaje się do życia,ranie tylko wszystkich a robie z siebie ofiare że to ja jestem raniona :( zaczynam zauważac że to we mnie tkwi problem...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jełsi już ktoś widzi, że to w nim problem to moim zdaniem połowa sukcesu. Ważne by to widzieć i przyznać się do tego przed sobą. Troszkę, mam klopot, by zrozumieć jak można być toksycznym do tego stopnia, ze inni odchodzą. Dawniej tez tak o sobie myślałam, ale teraz widzę, że to nie do końca tak.

Wydaje mi się, ze po prostu trzeba być od początku szczerym z drugą osobą, otwartym. Słuchać naprawdę i racjonalnie oceniać czy to co robimy nam odpowiada, to na co się godzimy i zdobywamy. Nie wiem jak można inaczej pozbyć sie tej cechy niż w praktyce.

Słuchać siebie i innych i nie obawiać się być szczerym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wydaje mi się, że widzieć problem to jeszcze mało. Trzeba jeszcze coś z nim zrobić a ja wciąż nie wiem jak. Znów zaczynam terapię więc liczę na wskazówki, ale z wcześniejszych doświadczeń wiem, że mogę ich nie dostać. O racjonalne ocenianie też trudno w związku, przynajmniej dla mnie. Gdy już jestem z kimś kilka lat, tak bardzo do niego "przyrastam", że nie jestem w stanie spojrzeć na to, co się dzieje z dystansu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie tak - połowa sukcesu, że widzę problem to o wiele za mało, bo na drugim końcu miasta jest zapłakane dziewczę z sercem złamanem. I co mi po tym, że widzę, że krzywdzę a wszystkim pokazuję, ze to mnie krzywdzą? I mam przeświadczenie, że taki właśnie naprawdę jestem, a jak się zmienię to będę sztuczny, bo zamienię się w kogoś innego lub dostosuję się do kogoś i znów nie będę sobą, bo dam się zmanipulować.

Jak to zrobić, by zmienić siebie w 98 procentach i pozostać sobą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie tak - połowa sukcesu, że widzę problem to o wiele za mało, bo na drugim końcu miasta jest zapłakane dziewczę z sercem złamanem. I co mi po tym, że widzę, że krzywdzę a wszystkim pokazuję, ze to mnie krzywdzą? I mam przeświadczenie, że taki właśnie naprawdę jestem, a jak się zmienię to będę sztuczny, bo zamienię się w kogoś innego lub dostosuję się do kogoś i znów nie będę sobą, bo dam się zmanipulować.

Jak to zrobić, by zmienić siebie w 98 procentach i pozostać sobą?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze myślałam że udany związek to taki w kórym ludzie się kochają szanują dzielą kłopotami pocieszają i wspierają. Tego zawsze oczekiwałam od mojego partnera i od siebie również . Myślałam .........daj mu wszystko to, co ty chciałabys otrzymac od niego .......... taką byłam idealistką że myslałam że to się sprawdzi . Rozmowy o problemach, rozwiązywanie ich żeby nie narastały żale , żeby nic w nas nie narastało---DZIAŁAŁO ... do czasu . Po zamieszkaniu razem , chyba uznał że ma już ptaszka w klatce i z czułego kochającego , wspierającego mnie mężczyzny stał sie oziębłym i obojetnym draniem .

Długo prubowałam rozmawiać (pół roku) o tym co sie między nami dzieje , dlaczego coś sie psuje , co jest źle i czego mu brakuje że tak zaczoł się tak zachowywać, mówiłam że brakuje mi człowieka kórym zawsze był również przyjacielem na kórego zawsze mogłam liczyć.

 

Wiecie co jezeli druga osoba nie współpracuje to niczego nie osiągniecie on nie traktował tego co mówiełam poważnie , nie słuchał mnie , to nie ta godzina na rozmowę, to nie odpowiedniu z nim rozmowe zaczełam bo powinnam bardziej oficjalnie, bo za bardzo oficjalnie , powinnam więcej luzu akurat wtedy wprowadzić.---------------CHORE.A dlaczego jeszcze tego nie zakończyłam bo ciągle mam nadzieje, choć juz coraz to mniejszą .

 

 

Widzeć problem to zdecydowanie za mało, trzeba mieć z kim o tym problemie porozmawiać , znaleść wspólne rozwiązanie ,wspólnie się postarać i potraktować problem poważnie czy z jednej czy z drugiej strony.

 

 

Co do zmiany siebie hmmmmm może powiem na dwuch przypadkach

1 jeszcze jako nastolatka bardzo bardzo pracowałam nad swoim charakterem , kierowałam się w życiu zasadami , kóre sama sobie wyznaczałam , żeby nie ranić innych ludzi , szanować ich ,być szczerym, traktować ludzi tak jak sama chciałabym być traktowana, takie najprostsze ale najskuteczniejsze, dobrze mi z tym było.

 

2 Mój mąż i jego zmiana :::::: wmawianie komuś że się zmienił, podkreślanie rzeczy kóre zrobił czy zachował się dobrze

Myslę że jeżeli ktoś chce się zmienić to nie podkreśla tego tylko robi to z serca a nie czeka na oklaski, przeciez ta druga osoba napewno zauważy że jest milszy czy zaczoł szczerze rozmawiac, kupi kwiatek itd.

Takrze jeżeli moge coś poradzić choć nie wiem czy ja jestem odpowiedna osobą to tylko szczerość , jeżeli szczerze chcecie sie zmienic to napewno sie to uda trzeba w to wierzyć. ( co do mojej wiary to jest mierna :)))))

 

Znowu zaczełam bełkotać , mądra się znalazła z udanym zwiążkiem i rady daje :))) to raczej ja prosze was o rady

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nadin-1 tak w większości tego co piszesz masz racje,u mnie było troche inaczej mój związek jest długi 8lat i nie zawsze było kolorowo a od jakiegos czasu jest fatalnie :oops: i ja dopiero teraz zaczynam widzieć wine równiez w sobie a dotychczas robiłam z siebie tylko ofiare jaka to ja jestem nieszczęśliwa a on taki nie dobry tylko nie zdawałam sobie sprawy że to choroba,teraz wyznałam sama przed soba że pora na zmiany chociaz tak jak i Tobie brak mi wiary że się uda :cry: ale zrozumiałam że jego zachowania wywoływało moje zachowanie że to ja byłam jakby motorem i popychałam go do róznych zachowań.Staram się zmienić i zaczynam od drobnych zmian jestem miła itd.ale tak sie zastanawiam kiedy mnie (przepraszam za wyrażenie) szlak trafi bo wiem że bedzie tak w momencie kiedy mimo moich starań on skrytykuje cos co robie dla niego i w tym momencie wszystko od nowa :-|

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

.Staram się zmienić i zaczynam od drobnych zmian jestem miła itd.ale tak sie zastanawiam kiedy mnie (przepraszam za wyrażenie) szlak trafi bo wiem że bedzie tak w momencie kiedy mimo moich starań on skrytykuje cos co robie dla niego i w tym momencie wszystko od nowa :-|

 

W tym właśnie jest problem. Ja też próbuję walczyć o związek tak jak Ty, podejść do męża ze zrozumieniem, ale widząc brak działania z jego strony, czasem wręcz wrogość to mam ochotę olać to wszystko, rzucić go w cholerę bo dlaczego tylko ja mam być tą "dobrą"?

Żeby chociaż był dla mnie taki jak teraz od początku...Bo nie jest tak najgorzej, muszę to przyznać, wciąż chyba jest między nami szczerość i zaufanie. Ale on na początku wręcz nosił mnie na rękach, odgadywał każde moje pragnienie zanim zdążyłam i nim powiedzieć. Teraz tak nie jest i to mnie boli. I mówienie sobie, że tak jest zawsze i w każdym związku tego nie zmieni. Czuję się oszukana i tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym noszeniem na rękach i odgadywaniem myśli najmilszej zanim je wypowie to ja zawsze miałem kłopoty. Nawet nie dlatego, żem egoista i trudno mi się zorientować, co w danej chwili potrzebne było ukochanej, ale ona tak szybko myślała...

Noszenie na rękach ma swoje granice, tak z męskiego punktu widzenia - żaden facet nie jest robocopem i czasem wybuchają emocje - różne. Kobieta nie musi nawet być ich przyczyną - wtedy faceci jadą na przysłowiowe ryby lub grzyby gdzie mniej lub bardziej integrują się z przyrodą. Ale to noszenie na rękach powinno występować aż do śmierci - czasami widuję pary staruszków pod rękę, laseczki w rękach, powolutku drepczą sobie gdzieś tam. Też tak chcę za 40 lat ze swoją Gołąbęczką. Ale odleciała. Trudno, co robić.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moja nerwica tak na calego pojawila sie jakies pol roku temu i od tego czasu praktycznie wogle nie kluce sie z moim chlopakiem,nie wiem czemu :D Na tym forum poznalam lepiej moja chorobe i moje zachowanie,kiedys to myslalam ze to on jest dla mnie nie mily a tak naprawde to ja testowalam jego cierpliwosc.Teraz jak jestem smutna albo zla to siadamy a ja mu mowie dlaczego tak moze byc,to mi bardzo pomaga,a i chyba pomaga tez jemu bo dzieki mojej otwartosci on ma wiecej przemyslen na temat jego zachowania.wiec to forum pomoglo na oboje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

eh. tak czytam i mysle ze ja to chyba zla jestem. wy przynaj mniej probujecie zrozumiec partnera.

ja jestem toksyczna i to bardzo. wlasnie przeze mnie (w wiekszosci) rozpada sie moj zwiazek, z kims kogo kocham.

moj problem polega na tym, iz ja nie potrafie sluchac, zrozumiec, jedyne co mi wychodzi to zadac, wymagac i doporowadzic wszelkimi mozliwymi sposobami by bylo tak jak chce. nie znosze sprzciwu, i to wykonczylo mojego chlopaka, ktory de fakto mlody i nie dojrzaly.

probowalam inaczej ale nie moge tego zmienic, nie wiem jak. potrafie sie tylko wsciekac ze on ma inne zdanie, ktore mi nie odpowiadalo.

i teraz on mnie zostawia. to boli bardzo, sprawia ze czuje sie o wiele wiele gorzej.

czasem sama watpie ze ja potrafie stworzyc zwiazek, taki normalny partnerski.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Partnerstwo nie polega wyłącznie na dawaniu - jeśli druga połowa tego nie rozumie i nie szanuje, to w niej jest problem - nie dorosła do związku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz racje! Osoby chorujace na depresje czesto znajduja partnerów rzekomo normalnych ,zawsze musimy im tłumaczyc ,jak przebiega nasza choroba ,a czesto oszukujemy samych siebie i nie mówiemy im nic na temat choroby.to jest jeszcze gorsze. Nie zrozumie nas nikt kto nie choruje ..... ciezko jest wytłumaczyc ,ze tak naprawde jestesmy normalnymi ludzmi i ,ze potrafimy tak jak inni kochac tylko potrzebujemy wiecej uwagi i zrozumienia

Oczekujemy równiez potwierdzeń ,zapewnien ,ze bedzie dobrze i ,ze mamy sie na kim wesprzec .Jak słysze ,ze n\"nie bede kolejny raz Ci powtarzał ...." to jest mi bardzo przykro-przykrosc i smutek przeistacza sie bardzo szybko w lek iz ta osoba mnie zostawie ,tylko dlatego ,ze jestem chora pózniej nastepuje czas na bardzo pesymistyczne podejscie to problemu,czyli mam to gdzies .... jestem Wielka optymistka tylko mam przerwe w moim OPTYMIZMIE

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz racje! Osoby chorujace na depresje czesto znajduja partnerów rzekomo normalnych ,zawsze musimy im tłumaczyc ,jak przebiega nasza choroba ,a czesto oszukujemy samych siebie i nie mówiemy im nic na temat choroby.to jest jeszcze gorsze. Nie zrozumie nas nikt kto nie choruje ..... ciezko jest wytłumaczyc ,ze tak naprawde jestesmy normalnymi ludzmi i ,ze potrafimy tak jak inni kochac tylko potrzebujemy wiecej uwagi i zrozumienia

Oczekujemy równiez potwierdzeń ,zapewnien ,ze bedzie dobrze i ,ze mamy sie na kim wesprzec .Jak słysze ,ze n\"nie bede kolejny raz Ci powtarzał ...." to jest mi bardzo przykro-przykrosc i smutek przeistacza sie bardzo szybko w lek iz ta osoba mnie zostawie ,tylko dlatego ,ze jestem chora pózniej nastepuje czas na bardzo pesymistyczne podejscie to problemu,czyli mam to gdzies .... jestem Wielka optymistka tylko mam przerwe w moim OPTYMIZMIE

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najłatwiej tłumaczyć ich że nie rozumieją , ale czy oni się starają????? Najłatwiej chyba to wytłumaczyć tak:.... pomnożyć swój najgorszy dzień razy 100 i wychodzi depresja. :)))

Gdyby im zależało to by się starali zrozumieć dowiedzieć poczytać,próbować wcielić w życie to co sie dowiedzieli - choćby tyle, . Ja nazłość wszystkim zaczełam palić papierosy wczoraj usłyszałam od mojego kochanego, wspierającego mnie męża że obym sie przekręciłam z tych fajek !! :)) Fajnie nie ???

Oczywiście powinnam potraktować to, że powiedział to w nerwach i że nie miał tego na myśli jak zawsze zresztą mi mówi. Wszystko tylko w nerwach mówi i nie ma tego na myśli. Najpierw mnie bluzga i szmaci a później mówi że tak myślał tylko w danej chwili tak myślał. Ale gdzie jest granica ???? do czego można się posunąć w nerwach ??? ile można powiedzieć??? Jak można myśleć że człowieka to nie zaboli ??? że nie zapamięta, że sie nie będzie dalej pogrążał , i załamywał ???

W moim życiu jest tylko pustka, życie biegnie ludzie są szczęśliwi, a wokół mnie jest tylko echo życia. żeby przeżyć stałam się twardą skała tego nauczył mnie "ukochany".

Sama nie wiem czemu nie potrafię go zostawić , może to uzależnienie od niego nie wiem i czuje się z tym jeszcze gorzej, jestem taka słaba, nie mam nadzieji.

 

Nie potrafie ich już tłumaczyć mam nadzieje że macie lepszych partnerów niż ja, Nie jestem święta ale to co on robi z moim życiem to ludzkie pojęcie przechodzi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nadin-1 jak czytam co piszesz to jakbym widziała swój związek :( u mnie depresje twierdzono ostatnio a od kiedy choruje? chyba od zawsze... tyle że nie wiedziałam że to choroba.Ostatnio między innymi dzięki temu wątkowi zrozumiałam że dużą część winy ponosze ja za to jak jest w moim związku (przynajmniej tak sobie tłumaczyłam)i postanowiłam wszystko naprawić jak pisałam już wyżej.Tak się złożyło że mój "ukochany" miał urodziny upiekłam torta kupiłam prezent i razem z córeczką zrobiłyśmy mu super niespodzianke jak wrócił z pracy,niestety nie ucieszył się i w sumie całe popołudnie spędził poza domem z kolegami :cry: do tego powiedział mi że jestem strasznie gruba i mam wielką d....(170wzrost63kgwaga)i ze kocha się zemną bo nie ma z kim.Tak bardzo to bolało poczułam się taka beznadziejna i smutna jak nigdy...miałam długi kręcone włosy które bardzo mu się podobały więc postanowiłam je obciąć bo skoro i tak uważa że jestem beznadziejna to moge być już do końca i po co mi te włosy jak i tak fatalnie wyglądam :cry: teraz już nic się mu we mnie nie będzie podobać a moje życie straciło sens nie mam już o co walczyć i czuje takie dziwne uczucie gdzieś w środku jakbym miała w sobie bombe która chce wybuchnąć a nie może.Cały czas mam tą samą myśl w głowie:że śmierć uwolniłaby mnie od siebie samej........

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

asiula82, za takie gadki to należą mu się takie bęcki, żeby już nie wstał! Nie pozwól się tak traktować i nie trać pewności siebie przez kilka głupich słów. Ja też tak miewam, że całe moje samopoczucie zależy od tego, czy czuję się w danym momencie akceptowana przez męża chociaż wiem, że to mnie najbardziej wykańcza. Może cały sukces w związku polega na tym, żeby bezwarunkowo akceptować samego siebie. Wtedy dopiero można tworzyć zdrowe związki z innymi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Asiula 82- Nie wiem co Ci doradzic, Ty przynajmiej masz dla kogo żyć masz dziecko , które Ciebie bardzo potrzebuje pamiętaj o tym!!! Nie ma co uciekać od tego wszystkiego w taki sposób choć bardzo często sama mam na to ochotę. Twój mąż nie ma prawa Ciebie tak traktować, zresztą tak jak mój, czasem taki wredny jest los że sprawia iż życie nie jest łatwe.Mój mąz jeszcze nie powiedział mi czegoś takiego jak tobie , ale za to kochał się ze mną, kiedy on miał na to ochotę, zero czułości itd., 5 miesięcy rozmów że źle mi z tym i że nie che takiego życia przyniosły rezultaty. Teraz żyjemy całkowicie obok siebie juz nawet nie śpimy razem w łóżku .Nie załamuj sie takimi hasłami bo on mówi tylko po to by Ciebie zranić , to ma na celu nie dawaj mu satysfakcji że ma psychiczna przewagę nad tobą, walcz o siebie samą. Wiem że nie jest łatwo ale pamiętaj że sa ludzie którzy Ciebie potrzebują i nie maja o tobie.

Postaraj się porozmawiać z mężem może to coś pomoże może się ocknie !!

 

Serdecznie pozdrawiam trzymaj sie cieplutko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×