Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hej,


szary kot

Rekomendowane odpowiedzi

31 minut temu, szary kot napisał:

@Aspi To faktycznie odczuwasz to trochę inaczej ode mnie. Czy dalej dokuczają Ci ataki paniki?

 

Mało ostatnio stwarzam takich okazji, bo one przychodzą na ogół w konkretnych sytuacjach, np. gdy jestem zamknięty z ludźmi w jakimś pomieszczeniu. Poza tym nauczyłem się trochę unikać ich metodą "uciekania", czyli tą właśnie raczej niewłaściwą z punktu widzenia psychologii (chyba? z tego co wiem), a mianowicie koncentrując się wtedy na czymś innym. Np. na przeglądaniu internetu w smartfonie. Jednak to jest właśnie ucieczka od emocji, a nie stawianie im czoła. Natomiast na początku nerwicy miałem te napady paniki dość często, powiedzmy co 2 dni i wtedy zdarzały się bardzo często. I gdy byłem sam (wtedy myśli, że nikt mnie nie usłyszy w razie zagrożenia życia), i na spacerze ("co będzie, jak się przewrócę od zawrotów głowy"?), a teraz wyłącznie w dwóch sytuacjach, które sam mogę prowokować - tak jak wspomniałem, zamknięte pomieszczenie z ludźmi, wpatrującymi się we mnie (poczekalnie, restauracje, autobusy) oraz pobyt na wysokości, np. w górach, czy nad jakimś mostem. Wtedy, gdybym miał odwagę poddać się tym emocjom, czuję, że mógłbym "odpłynąć" w jakiś inny świat, godząc się na tzw. śmierć duszy, ale na to jeszcze nie mam odwagi. Choć coraz bardziej się do tego przygotowuję.

 

Zaciekawiło mnie to, co piszecie, a przynajmniej już dwoje z Was - że wcześniej byliście towarzyscy i lubiący ludzi. Ja od zawsze byłem introwertykiem i nie umiałem się wśród ludzi odnaleźć. Aż to fascynujące dla mnie, że nerwica potrafi tak też zmienić charakter i podejście do ludzi. U mnie te lęki są jakby bardziej uzasadnione doświadczeniami życiowymi, właśnie głównie z rówieśnikami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@szary kot Jeszcze w ramach zapoznania się i Twojej pierwszej wiadomości- ja mam 26 lat, bardzo ułożone, na ten moment szczęśliwe życie. Męża, córeczkę, psa, mieszkanie i dom w drodze. Naprawdę szczyt szczęścia, ale sami wszyscy wiecie, jak to jest w tym stanie. Zamiast się tym cieszyć, to ciągle jest jakies zmartwienie, objawy, lęki... Albo ten ciągły lęk przed atakiem itp. Itd. Oczywiście życie też mnie doświadczyło i myślę, że większość mojego życia wpłynęła na ten mój stan teraz, mimo że teraz mogłabym być szczęśliwa, gdyby nie ta cała nerwica. Ja niestety studia musiałam przerwać, psychicznie nie dawałam rady. Nie mogłam wysiedziec na zajęciach. Ciągle miałam ochotę uciekać, rozplakac się i zapaść się pod ziemię. Powiedziałam sobie, że wrócę i skończę studia, bo to moje marzenie, ale póki co to jestem strzępkiem nerwów, gdy muszę gdzieś wyjść i nie wiem, kiedy mi się uda ten plan zrealizować. Chwilowo nie pracuje, dopiero wysłałam córeczkę do przedszkola, zaczęłam prawo jazdy... I tutaj też oczywiście cały komedio-dramat, bo póki co wciąż jestem przed pierwszą jazdą (jedynie z mezem sobie jeżdżę, jest całkiem fajnie), ale niestety--panicznie się boję i czuję, że gdy będę musiała pojechać z obcym instruktorem to na trasie dostanę napadu paniki. Nie wiem, jak mam się przełamać w tym stanie.

Ja wczesnuej pracowałam w hotelaratwie, uwielbiałam te prace. Ludzie, wyzwania, ciągle coś się działo. Ciężko, ale satysfakcjonująco. Tylko teraz też nie wiem, jakim cudem miałabym tam wrócić w takim stanie. Teraz dostaje "zawału" na spacerach, a co dopiero iść i przetrwać w pracy pełnej wyzwań, nie wiem. Chciałabym, ale się boję- teraz to niestety zdanie najlepiej mnie opisujące. 

Mnie ta nerwica co jakiś czas zaskakuje czymś nowym. Kiedyś miewalam sporadyczne napady lękowe. Bywało, że miałam gorszy nastrój i bałam się, że jestem chora psychicznie i że oszaleje. Czasem miewalam jakieś bóle albo kołatania serca. Teraz to ja prawie każdego dnia jestem umierajaca. Tu migrena, tam ból brzucha i mdłości, zaraz napady tachykardii, kołatania serca. Doszło do tego, że zaczęłam się bać w ogóle z domu wychodzić w obawie przed wszystkim i niczym. Mam generalnie prawie wszystkie objawy o których tj wszyscy piszą, także rozumiem doskonale. Ale mam też momenty, że wstanę, mam jakoś pozytywniejsze nastawienie i przeżywam miły dzień... Śmieje się itd. Ale to cały czas jest taka radość zamglona strachem, lękiem itd. Byle pierdoła niekontrolowanie doprowadzić mnie do jakiegoś napadu paniki i co gorsza ja wtedy nie wiem, czy to napad paniki znów, czy tym razem faktycznie jakiś zawał, udar czy szaleństwo. No szok. Ja to tez czasem jak siebie słyszę i czytam to teraz, to aż śmiać mi się chce. Bo z jednej strony to wiem, że to wszystko irracjonalne  i w mojej głowie, ale niestety w  stanie lęku, czy napadu to nie jest tak lekko. Moja anegdota z wakacji... To pierwszy raz ugryzła mnie osa i od razu uznałam, że będę miała wstrząs i umrę od tego ugryzienia...

 

Ja też już bywałam u psychiatrów i chodzę do psychologa. Ale wciąż tylko daraznie się wspomagam lekami, a tak to staram się w sobie znaleźć siłę i sposoby na radzenie sobie z tym stanem. Ale ciężko jest bardzo. Szczególnie jakoś w tym roku się nasililo, po tej całej kwarantannie itd. 

 

@Aspi Ja jestem jak najbardziej za. 🙂

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Aspi napisał:

 

 

 

Zaciekawiło mnie to, co piszecie, a przynajmniej już dwoje z Was - że wcześniej byliście towarzyscy i lubiący ludzi. Ja od zawsze byłem introwertykiem i nie umiałem się wśród ludzi odnaleźć. Aż to fascynujące dla mnie, że nerwica potrafi tak też zmienić charakter i podejście do ludzi. U mnie te lęki są jakby bardziej uzasadnione doświadczeniami życiowymi, właśnie głównie z rówieśnikami.

Tak, ja to raczej towarzyska dusza, nawet teraz... Lubię, gdy ktoś mnie odwiedza, pogadac itd. Trochę inaczej to wygląda, gdy ja mam odwiedzić kogoś i spotkać się w jakimś innym miejscu niż mój dom, to wtedy trochę jest gorzej, bo już pojawiają się lęki i stres. Ale generalnie tak, masz rację. Czasem wyjdę i czuję się dobrze, ale czasem wyjdę i tylko myślę, żeby wrócić, bo odpadają mnie te stany i włącza mi się ciągle światełko z napisem "ucieczka"... Szkoda, że nie umiem już czerpać przyjemności tak, jak kiedyś i się zrelaksować. 

 

Pozdrawiam wszystkich i życzę Wam dużo siły i pozytywnej energii w zwalczaniu tych stanów, musi być kiedyś dobrze! 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Polaa21 napisał:

Ja wczesnuej pracowałam w hotelaratwie, uwielbiałam te prace. Ludzie, wyzwania, ciągle coś się działo. Ciężko, ale satysfakcjonująco.

 

Ale numer - ja też:) Prawie całe moje dotychczasowe doświadczenie to recepcja hotelu, ale wracać tam raczej nie zamierzam.

 

"ja mam 26 lat, bardzo ułożone, na ten moment szczęśliwe życie. Męża, córeczkę, psa, mieszkanie i dom w drodze. Naprawdę szczyt szczęścia, ale sami wszyscy wiecie, jak to jest w tym stanie. Zamiast się tym cieszyć, to ciągle jest jakies zmartwienie, objawy, lęki... "

 

Czyli taki zabawny paradoks - niby szczęście, ale jednak pełne zmartwień... Ja w początkach nerwicy też tego nie rozumiałem, wydawało mi się, że nie mam ku niej wyraźnych powodów. Może faktycznie to różne traumy z przeszłości się w ten sposób odbijają na naszym obecnym życiu? Jednak taki w pełni szczęśliwy, ani tryskający energią nigdy nie byłem. Raczej natura sentymentalna, analizująca itp.

 

 

 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 1.10.2020 o 19:37, szary kot napisał:

Ale pytanie o codzienność nieco mnie zestresowało, bo obecnie naprawdę nie mam się czym chwalić i jestem tego świadoma.

 

Hm, no to ja Cię pochwalę za to, że w tym robieniu "niczego" poświęcasz czas dla innych na forum i koisz ich swoją delikatnością i adekwatnymi radami. Nie miałam na celu wywołać stresu, ot ciekawość pomieszana z pozytywną troską.

 

Podobną codzienność do Twojej, moja terapeutka skwitowała: "czyli potrafi Pani żyć, tylko nie odpowiada pani komfort tego życia". No tak, umiem sobie zawiązać buty i sama myję zęby, a to, że przepala mi styki w mózgu przy kontakcie z ludźmi jest w sumie dość niekomfortową sytuacją. 😷

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@ehempatia Dziękuję za cudownie miłe słowa 🙂 Mogłabym o Tobie powiedzieć to samo. Wiem, że człowieka łatwo można zranić, więc staram się być delikatna. Na ile umiem.

I to prawda - żyć żyję, ale komfort życia mi nie odpowiada.

 

@Aspi, @Polaa21 - ja zawsze byłam raczej introwertyczką, ale to nie znaczy, że nie lubię ludzi. Bardziej powiedziałabym, że boję się ludzi, krytyki, bycia ocenianą. Więc towarzyska nie byłam nigdy, akumulatory ładowałam w samotności, ale byłam osobą pogodną, o optymistycznym podejściu do życia. I właśnie tego ostatniego mi brakuje, chciałabym to odzyskać.

Natomiast przy różnych spotkaniach ludzie zakładają maski, to chyba silny instynkt obrony samego siebie. Mnie niełatwo jest zaufać.

I czuję podobnie i trochę mi głupio, że mam ataki paniki i nawet myśli samobójcze, podczas gdy obiektywnie patrząc, moja sytuacja nie jest aż tak zła. Mam dach nad głową, mam co zjeść itd.

 

@Polaa21 Mnie prawko bardzo stresowało, wylałam morze łez i nawet miałam raz atak paniki podczas jazd (bo instruktor na mnie zaczął krzyczeć), ale w końcu zdałam. Natomiast teraz nie jeżdżę, więc okazało mi się nieprzydatne ;) Powodzenia na jazdach!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@szary kot @Aspi @ehempatia @Polaa21 i ludzie, którzy czytają ten wątek i tak jak ja uważają, że cudownie za pomysłem chyba Aspiego byłoby się spotkać albo utworzyć grupę wsparcia.

Mam pomysł 🙂 Może głupi ale...

Jak u Was pogoda? Idziemy wszyscy na spacer? Dzisiaj, tak na spontanie? Dacie radę? Jako, że nie możemy się spotkać, przynajmniej na chwilę obecną zrobilibyśmy coś wszyscy z dala od siebie ale z myślą, że idziemy razem? Czy to do lasu, czy po osiedlu, czy tylko dookoła domu a jeśli się uda to ciut dalej. Ze świadomością, że dziś jako grupa wsparcia to robimy i dzielimy się tą chwilą potem na forum? Ludziska, idziemy? ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@ehempatia Bardzo ładny dąb! Fajnie, że się podzieliłaś zdjęciem.

 

Ja jakoś wczoraj nie czułam się na siłach, ale postaram się dziś nadrobić zaległy spacer. ;) I będę sobie wyobrażać, że to spacer w towarzystwie i pomysł @DoroSzydełko. Bo czym jest przestrzeń i czas wobec... takich dobrych pomysłów? 🙂

 

Pozdrawiam i życzę miłego dnia 🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@nikt istotny Ślimaki to moja miłość spacerowa. Spotkać takiego wielkiego winniczka... 💙

@szary kot Dziś też jest dobry dzień na spacerki. Może i ja się wybiorę bo wczoraj tylko raz zrobiło mi się słabo w lesie (jak na mnie to sukces, do tego odstawiłam leki na rzecz innych ale to inna bajka...). Trzymam kciuki aby dziś siły dopisały... I jak znajdziesz ślimaka to chcę fotkę 😄

@ehempatia dziękuję za "wspólną" wyprawę 🙂 Dąb jeszcze zielony... 🙂 Ja czekam z utęsknieniem na czerwono-żółte klony. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@szary kotSiema. Chyba właśnie w takim stanie warto pogadać z psychologiem. Uporządkowałby by Ci może ten chaos. Ja mam zawsze pecha i u terapeutki mam wizytę gdy mam dobry dzień. Nigdy nie była świadkiem mojego prawdziwego cierpienia. No i zapominam trochę o problemach na wizycie. Też mam doła i kibicuję Ci żebyś wyszła z niego pierwsza🙂

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×