Skocz do zawartości
Nerwica.com

szkodliwe!!!


doi

Rekomendowane odpowiedzi

Godzinę temu, Illi napisał:

Pomimo wielu kampanii społecznych, zapewniania że ofiary mogą się zgłosić po pomoc, rzeczywistość wygląda delikatnie inaczej.

Bo rzeczywistość faktycznie wygląda inaczej. Po prostu żadna kampania, przemoc państwa, grupa, jednostka czy sąd nie obejdą ambiwalencji jaka się dzieje między ofiarą a sprawcą, a nawet w samej ofierze. Czy ona chce czy nie chce? Od którego momentu nie chce a co chce? Czy "nie" jest częścią gry wstępnej czy obrony- często nie wiadomo, z pewnością z zewnątrz a i w środku diady czy samej ofiary też nie. Czy to już jest atak? -pyta się ofiara samej siebie i nie robi nic , bo nie chce być niegrzeczna, "niekobieca", bo jest "przepuszczalna", nie ma granic, nie komunikuje ich wprost i zrozumiale dla sprawcy, woli myśleć że się nic nie dzieje, bo wtedy musiałaby coś zrobić a to ją przerasta. Ofiara daje się nie tyle omotać sprawcy, co samej sobie, samą siebie oszukuje w sytuacji konfrontacji. Oprócz sprawcy, który jest winien (ale w swoim mniemaniu jest super kochankiem), jest też mit niewinności ofiary, ale tego tez nie da się przepchnąć na logikę, bo przecież ofiara sama często bezmyślnością czy lekkomyślnością ułatwia sprawcy działanie i inne gadanie jest dalszym narażaniem kobiet na kłopoty. Można sobie gadać "że prawo jest po stronie ofiary", "że on nie ma prawa nawet jeśli ona go naga przyjmie pijana w domu", "że nie oznacza nie" (nieprawda, "nie" jest ambiwalentne i subiektywne jak ludzka mowa) i pewnie tak w prostej umowie społecznej jest, jednak należy podejść pragmatycznie i o siebie dbać.

 

Powinno się dziewczyny, dziewczynki szkolić. Samoobrona fizyczna, samoobrona psychiczna, kiedyś były (nie wiem czy są) kursy wendo, gdzie jest odgrywana symulacja naruszania granic i nagle okazuje się na takim kursie, że te wszystkie pewne siebie,  wyszczekane, współczesne dziewczyny nie potrafią postawić granicy nawet w rozmowie (co dopiero w ataku) w sposób skuteczny, spokojny i stanowczy ani skonfrontować się z własną ambiwalencją czy uczuciami (bo tu jest największa trudność). Mnóstwo rzeczy dzieje się między ofiarą a sprawcą długo przed gwałtem, spostrzegawczość też można tutaj ćwiczyć. To wszystko da się wyćwiczyć, wypracować i to powinno być ćwiczone. Są kursy Straży Miejskiej, jakie są, raczej tylko zajawka, ale już coś. Dobra książka jest z kursów Kruczyńskiego i Droździaka "Zawsze bezpieczna", niestety sama książka nie wystarczy, trzeba asertywność ćwiczyć. Ćwiczyłam, takich "miłych dialogów do gwałtu" przeszłam wiele, zaczynając od bezradności i łez, ale da się. Jeśli się tylko chce, można o siebie zadbać - przed szkodą i tę ścieżkę polecam.

 

Dlatego łatwiej społeczeństwu myśleć że gwałt to tylko ciemna ulica i przemoc, bo ambiwalencji już -umysłowo-nie obejmie. Nikt nie obejmie, sądy mają z tym ogromną trudność, policja też, więc to zgłaszanie to pic na wodę trochę. Nabieranie na gwałt czy na pedofilię to stara metoda kobiet w walce z byłymi partnerami i sądy i policja to wiedzą, więc biorą na to poprawkę, jak im wygodnie. Można sobie poudawać "prawo" i to że "nie znaczy zawsze nie", ale tego co faktycznie dzieje się w diadzie na poziomie nieświadomym prawo nie obejmie.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

14 minut temu, Illi napisał:

Powiedz to dziecku. Dzieci są naiwne i mają do tego prawo. I one nie muszą mieć myślenia przyczynowo- skutkowego. 
Więc tego typu słowa nie w tutaj i nie w tym dziale. 

Dzieci mają rodziców. Nie naiwnych i odpowiedzialnych za dzieci. Jak rodzic wie co się dzieje w sytuacji zagrożenia, nauczy tego dziecko. Można już dwuletnie dziewczynki uczyć asertywności, do szkolnych grup wendo przyjmowane są siedmiolatki. I ćwiczą.  I rozumieją że świata nie do się objąć "prawem" i że są sytuacje sprzyjające zagrożeniu i że należy tych sytuacji unikać.

Jeśli wolisz wizję "ofiara to bezwolna i niewinna lelija a sprawca to bydlę a gwałt to siła", odsuwając sedno: cały bagaż tego co się na poziomie nieświadomym i długo między ofiarą a sprawcą dzieje to twój wybór. Ja jako ofiara (była, nie obecna, bo się z tym kompletnie nie utożsamiam) wybrałam -gdy dorosłam- drogę wiedzy, samostanowienia i żmudnego ćwiczenia samoobrony by nie popełnić więcej błędu jaki mnie zawiódł gdzie zawiódł, bo matka z ojcem mi pewnych rzeczy nie przekazali. Pewnie były tabu.

Tabu są nie tylko w "społeczeństwie, które nie rozumie", są w twojej głowie. Trzeba mieć odwagę by tam zajrzeć. Odwagi więc życzę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I jeszcze jedno napiszę, żebyś miała więcej do wywalania, bo jak rozumiem boli co piszę więc jest głupie: pytając co społeczeństwo "robi" ze sprawcami ciągle jesteś w mocy sprawcy, dajesz im siłę do kierowania twoim losem. To nie od sprawcy zależy czyjś los ale od twojego wyboru. Moje doświadczenie jest takie, że trzeba siłę (zrozumienia choćby) dać sobie, o siebie zadbać, nauczyć się nie popełniać tych samych błędów a wtedy wyjdzie się z pozycji ofiary. Nie obchodzi mnie sprawca ani społeczeństwo tylko ja, moje zrozumienie i moje odczucia np. w sytuacji zagrożenia.  Obchodzi mnie moje dobro i mój komfort a nie karanie sprawcy. Proces ten nie ma nic wspólnego z obwinianiem się ani samo-niszczeniem czy samo-karaniem a  z dojrzałą nauką na błędach, z przejęciem inicjatywy, z decyzją o samostanowieniu i niezależności, z odzyskaniem swoich granic. Mnie się udało, innym polecam taką pracę, może tez skorzystają.

 

Edytowane przez doi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

×