Skocz do zawartości
Nerwica.com

Hej


Groteskowa

Rekomendowane odpowiedzi

Chyba zrobiłam coś strasznego. Miesiąc temu zaczęłam symulować zaburzenia lękowe bo nie chciałam powiedzieć rodzicom, że chcę wziąć urlop dziekański na studiach. Bardzo się martwią. Ostatecznie stwierdziłam, że to był głupi pomysł (zarówno dziekanka jak i ta cała akcja), ale wyrzuty sumienia pozostały. Nie śpię, nie umiem się niczym zająć, boję się zostać sama, rodzice są cały czas przy mnie. Powiedziałam im, że symulowałam, ale nie wierzą mi do końca bo dalej nie śpię i czuję się źle. Sama się w tym pogubiłam. W desperacji umówiłam się na psychoterapię, ale nie sądzę, że przegadywanie tego z terapeutką cokolwiek da. Z drugiej strony może naprawdę nabawiłam się zaburzeń lękowych? Próbuję sobie jakoś tłumaczyć swoje głupie zachowanie. Chciałabym uciec od świata, ale nie mam odwagi popełnić samobójstwa, a poza tym to by była trauma dla moich rodziców. Najchętniej zapadłabym w letarg i nigdy się nie obudziła. Nie wiem jak się teraz zachowywać, ciągle się kontroluję i wyobrażam sobie co powiem tej terapeutce. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmmm.

Czyli nie miałaś żadnych problemów natury lękowej? W ogóle? A cokolwiek innego, co by podlatywało pod "zaburzenia psychiczne"? Myśli samobójcze to raczej niezdrowy objaw. Czy zdarzały Ci się już takie "krzywe" sytuacje?

Czemu chciałaś wziąć dziekankę? I czemu jednak teraz stwierdziłaś, że to głupi pomysł?
W jakim sensie się kontrolujesz?

Jeżeli twierdzisz, że nic a nic Ci nie dolega, to uczciwiej byłoby odwołać psychoterapię, zwłaszcza, że jest to towar deficytowy (przynajmniej na fundusz). Ewentualnie opisz całą sytuację na pierwszej sesji, bo zmyślanie przed psychologiem nie ma żadnego sensu (co innego przed psychiatrą - ten to może symulantowi wypisać fajne leki :D).
 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przed rozpoczęciem semestru stwierdziłam, że się w jakiś sposób zmienię na lepsze. Narzuciłam sobie jakiś grafik dnia. Ogólnie od matury reagowałam na stres brakiem snu. Przed rozpoczęciem zajęć na drugim semestrze zaczęłam się przejmować, że nie zasnę (bo muszę wstać rano) i profilaktycznie wzięłam trazodon, ale tak średnio zadziałał. Potem rozmawiałam ze znajomym o rozwoju osobistym i doszłam do wniosku, że może jestem nieszczęśliwa na swoich studiach i powinnam wziąć urlop dziekański żeby spróbować czegoś innego. Wymyśliłam sobie, że wkręcę rodzicom, że bardzo źle się czuję psychicznie w związku z tym wszystkim i potrzebuję przerwy - faktycznie źle się czułam, ale zamiast z tym coś zrobić leżałam w łóżku i wyżalałam się mamie w słuchawkę. Zaczęłam jeszcze gorzej spać i wymyślać sobie choroby psychiczne non stop zmieniając diagnozę. Tata miał kiedyś zaburzenia lękowe i stwierdził, że pewnie wpadłam w nerwicowe błędne koło więc wydzwaniałam do niego jak nie mogłam zasnąć i dalej się wyżalałam pytając jak on sobie radził - i próbowałam robić to samo co chyba też pogłębiło problem ze snem. Wtedy zaczął wypytywać jaki konflikt wewnętrzny mógł wywołać u mnie taki stan i powiedziałam mu o różnych głupich rzeczach, które robiłam, relacjach, które nawiązałam, a które sprawiały, że czułam się źle - powiedziałam wszystko łącznie z tym, że zdarzało mi się brać narkotyki. To spotkało się z podejrzeniem, że jestem uzależniona i powinnam iść na odwyk, albo zrobić wypad z domu i iść staczać się z ćpunami - nie jestem uzależniona, po prostu lubię imprezy z muzyką elektroniczną, ale w tamtym momencie zaczęłam myśleć, że może faktycznie jestem. Ogólnie było mi strasznie źle ze sobą, że doprowadziłam siebie i swoją rodzinę do takich skrajnych emocji no i nie spałam kilka nocy pod rząd. Ostatecznie rodzice powiedzieli, że nie będą mi nic narzucać i mam robić jak uważam. Stwierdziłam, że muszę im to jakoś wynagrodzić i zachowywać się wobec nich lepiej i, że ogólnie to wszystko prowadzi do jakiejś zmiany na lepsze. Zaczęłam się zastanawiać nad wszystkim co mówię i robię - czy teraz powinnam zareagować tak czy tak, czy mogę to powiedzieć czy nie. Czy powinnam brać antydepresanty i chodzić na psychoterapię xd czy teraz lepiej będzie jak zachowam stałe godziny snu czy mogę "wrzucić na luz". Kwestionuję każdy swój krok i zastanawiam się gdzie jest problem - jeśli w ogóle istnieje. Rozmawiałam już raz z terapeutką i powiedziałam o domniemanej przyczynie tego wszystkiego - czyli tych trudnych relacjach i chęci zmiany na lepsze. Uspokoiła mnie mówiąc, że uważa, że nie muszę jeszcze podejmować decyzji. Jestem umówiona na sobotę na następną rozmowę i już nie wiem czy to ma sens bo zaczęłam się zastanawiać co jeszcze jej powiem zamiast skupiać się na codziennej aktywności. Ogólnie ciągle o tym wszystkim myślę zamiast to jakoś odpuścić, bo to wszystko taka głupota i po prostu za bardzo urosło, ale emocje biorą górę. Jestem skołowana i nie wiem co będzie dla mnie dobre. 

Czy kiedyś mi się to zdarzało? Nie aż tak. Miałam kilka sytuacji gdzie nie spałam po kilka dni i też strasznie przeżywałam to, że nie śpię, ale raczej miałam wtedy ku temu jakieś jasne powody.Też się wtedy użalałam, ale człowiek, któremu się żaliłam miał to gdzieś - przychodził wolniejszy czas na uczelni i jakoś udawało mi się sobie odpuścić. Teraz też jest "wolniejszy czas", a ja już nie wiem co ze sobą robić bo jestem w takiej rozsypce. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mam wrażenie jakichś histerycznych czy hipochondrycznych odlotów, ta teatralność, te proby wymyślania sobie dramatów, zwrócenia na siebie uwagi, intymne wyznania rodzicom, poczucia winy i ekspiacje etc etc. Pięć decyzji na raz, pięćdziesiąt chorób, takich strasznych, że aż leki trzeba brać. Ojej. 🙂

Pewnie pod tym jest cos więcej, np. perfekcjonizm, czyli pogadanie z psycho jak najbardziej by zrozumieć po co ta cała gierka.

Piszesz:

2 godziny temu, Groteskowa napisał:

Rozmawiałam już raz z terapeutką i powiedziałam o domniemanej przyczynie tego wszystkiego - czyli tych trudnych relacjach i chęci zmiany na lepsze.

Po diabli "lepsze" skoro to co jest jest dobre takie jakie jest? Czym sie chcesz wyróżnić? Kto na to patrzy te gry? Po co grasz emo? Co chcesz osiągnąć?

Czemu "lepiej"? Skoro lepiej- to co jest gorsze?

To są ważne pytania, długie do rozkminienia, bo to nie świadome deklaracje mówią (nie świadoma refleksja), ale przez ciebie jakiś zaniedbany nieświadomy kawałek.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma "normalnie". W czasach pandemii trzeba porzucić takie myślenie. Normy są  względne. Wg jakiej normy ma być normalnie? Jakiej kultury? Jakiego czasu? Norma sprzed miesiąca juz nie jest normą.

Pytanie raczej o twoje potrzeby a nie o dostosowanie do norm.

Tym wymyślaniem sobie światów coś komunikujesz, jakieś potrzeby- warto przemyśleć jakie to i realizować je w mniej infantylny, destrukcyjny sposób.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Coś tam Ci widocznie siedzi na duszy. Wizyta(y) u psychologa to dobry pomysł.

W dniu 31.03.2020 o 07:58, Groteskowa napisał:

nie jestem uzależniona, po prostu lubię imprezy z muzyką elektroniczną

:D:D:D Sorki, rozbawiło mnie jakoś to, w jaki sposób sformułowałaś ten fragment. Skoro byłaś gotowa powiedzieć rodzicom o tym, że szamasz grochy na rave'ach, to albo coś Ci faktycznie mocno siedzi na duszy i wizyta(y) u psychologa to dobry pomysł, albo jesteś po prostu (zbyt) wylewna. Choć jak tak myślę, to jedno nie musi wykluczać drugiego. Warto być bardziej selektywnym w tym, co się mówi innym, zwłaszcza rodzicom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 5.04.2020 o 10:12, Groteskowa napisał:

Co to znaczy normalna? 😅

 

Nauczyłaś się pisać po polsku, co dla większości użytkowników tego forum stanowi problem nie do przeskoczenia. Masz poukładane w głowie, myślisz logicznie, dostrzegasz miejsca, w których robisz błędy, jesteś samoświadoma, wiesz, że używanie substancji psychoaktywnych w protokulturach i innych szpitalnych nie wiąże się bezpośrednio z byciem narkomanem, masz zaufanie do siebie na tyle duże, że potrafisz bez problemu powiedzieć rodzicom o tym, co czujesz i co robisz. Normalny, typowy człowiek po dwudziestce, któremu odbiło trochę, bo młodość jest zbyt łatwa w naszych czasach i naoglądał się Bojacka, bo przecież to jest tak bardzo o mnie, o bosz, jakie to prawdziwe, wypisz wymaluj nasze życie z tą różnicą, że nie jesteśmy aż tak bogaci. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz tu fajny cytat z "Kości dziecka", Yi Sanga, co to właśnie ostatnio czytałem na kanapowej kwarantannie, skojarzył mi się z Twoją potrzebą letargu:
"Skoro mogłem bezczynnie i bez określonego celu spędzać każdy dzień, wszystko było w najlepszym porządku. Mogłem oddawać się lenistwu w pokoju, którym pod każdym względem odpowiadał moim potrzebom fizycznym i duchowym, niczym dobrze skrojone, wygodne ubranie. W tym lenistwie osiągałem stan całkowitego spokoju i zadowolenia - stan, który pozwalał mi wznieść się ponad takie doczesne sprawy jak szczęście i nieszczęście. Innymi słowy, osiągałem stan kongenialny. Podobał mi się ten stan".

Jakbyś chciała się wyżalać, to zapraszam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

38 minut temu, android napisał:

 

Nauczyłaś się pisać po polsku, co dla większości użytkowników tego forum stanowi problem nie do przeskoczenia. Masz poukładane w głowie, myślisz logicznie, dostrzegasz miejsca, w których robisz błędy, jesteś samoświadoma, wiesz, że używanie substancji psychoaktywnych w protokulturach i innych szpitalnych nie wiąże się bezpośrednio z byciem narkomanem, masz zaufanie do siebie na tyle duże, że potrafisz bez problemu powiedzieć rodzicom o tym, co czujesz i co robisz. Normalny, typowy człowiek po dwudziestce, któremu odbiło trochę, bo młodość jest zbyt łatwa w naszych czasach i naoglądał się Bojacka, bo przecież to jest tak bardzo o mnie, o bosz, jakie to prawdziwe, wypisz wymaluj nasze życie z tą różnicą, że nie jesteśmy aż tak bogaci. 

Jej, to miłe z Twojej strony 🙂 Protokultura to było moje życie przez jakieś 3 lata 😂 bardzo się zżyłam z tamtymi ludźmi, potraktowałam ich jak rodzinę. Jak się racjonalnie pomyśli to te znajomości nie dały mi zbyt wiele, a nieraz zamartwiałam się problemami i tendencjami samobójczymi kolegów 🙂 ale przypuszczam, że wiesz jaki jest klimat na rejwach i ile mają wspólnego z racjonalnym myśleniem xd. Nie chcę, żeby moje życie było zdominowane przez imprezę, ale bardzo długo spotkania towarzyskie to był mój motorek napędowy 🙂 iluzja trochę opadła, a ja stwierdziłam, że wiele sobą nie reprezentuję prowadząc takie życie co zostało wzmocnione słowami taty o tym, że nie mam żadnych wartości moralnych 🤷. Mój tata czasem nie myśli co mówi, ale usłyszałam to kilka razy więc może coś w tym jest. Mam problem z wyznaczeniem sobie nowych priorytetów i celów i jakimś zdefiniowaniem siebie na nowo, bo jak nie jestem "alternatywką" to kim jestem? 😀 od gimnazjum postrzegam siebie przez pryzmat subkultury, do jakiej należę. Mama twierdzi, że powinnam się zwracać do Boga i też o tym dużo myślałam, ale mam w sobie zahamowania bo przez całe życie uważałam religię katolicką za gloryfikującą cierpienie i słabość człowieka, a zawsze myślałam, że mogę wszystko 🙂 i cały czas nie wyobrażam sobie siebie jako "kościółkowej" osoby, ale w desperacji już kilka razy się modliłam. Szukam jakiegoś oparcia w czymś z zewnątrz bo sama jakoś nie umiem sobie go dać i tak na ten moment wydaje mi się, że nic nie ma sensu i widzę siebie jako bardzo pustą osobę. Zawsze krytykowałam ślepe podążanie za modą czy różnymi innymi wpływami z zewnątrz, ale tak naprawdę robię dokładnie to samo 😀 w dodatku te wpływy nie są zbyt budujące. Pokora i praca nad sobą to rzeczy, które były mi do tej pory całkowicie obce, ale wiem, że to nieuniknione jeśli chcę być wolna i szczęśliwa. Tyle, że aktualnie to szczęście jawi mi się jako całkowita abstrakcja. Widzę jaka jestem słaba i nieporadna i jak daję sobą kierować gdy tylko przyjdzie trudniejszy czas. Zrzucam odpowiedzialność za swoje decyzje na innych i tak naprawdę dalej jestem dzieckiem i robię tylko absolutne minimum, którego ktoś ode mnie wymaga, a przecież nigdy nie chciałam się podporządkowywać nikomu i niczemu 😀

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja akurat nie chodziłem nigdy do Proto, ale poznałem ludzi, którzy chodzili i wiem, że to często zagubieni ludzie, którzy używkami starają się wyjść poza "ja-tutaj" do "ja-nietutaj", ale zawsze to "tutaj" wraca, a od "ja" nie da się nigdy uciec, przez co potem samobójstwa i przedawkowania z powodu nadmiernego ryzyka (niezamierzone). ale na pewno nie można wszystkich wrzucać do jednego worka pt. narkomani, bo to tak jakby powiedzieć, że każdy, kto wypije piwo do meczu jest alkoholikiem. niestety świadomość dotycząca używek jest w Polsce znikoma, a najgłośniej krzyczą ci, co nie wiedzą na ten temat nic.

 

to nie jest takie złe z tym Bogiem. nie chodzi o samą wiarę, bo ślepa wiara w boga niczym się nie różni od choroby psychicznej. ale zainteresowanie się ogólnie tematem sacrum i, dla poszerzenia horyztonu, kosmologią. jak się te dwie sprawy dobrze zacznie badać, to sobie uświadamiasz, ze twoje życie to jest głównie twoje wyobrazenie o tym wszystkim, co widzisz, a twoje istnienie jest tak nieznaczace, że spojrzysz na swoje problemy z zupelnie innym punktem odniesienia, dostrzezesz jak sa zabawne, niewyobrazalnie wyolbrzymione i sprowadzenie tego do poziomu absurdu pozwala na uspokojenie się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, android napisał:

Ja akurat nie chodziłem nigdy do Proto, ale poznałem ludzi, którzy chodzili i wiem, że to często zagubieni ludzie, którzy używkami starają się wyjść poza "ja-tutaj" do "ja-nietutaj", ale zawsze to "tutaj" wraca, a od "ja" nie da się nigdy uciec, przez co potem samobójstwa i przedawkowania z powodu nadmiernego ryzyka (niezamierzone). ale na pewno nie można wszystkich wrzucać do jednego worka pt. narkomani, bo to tak jakby powiedzieć, że każdy, kto wypije piwo do meczu jest alkoholikiem. niestety świadomość dotycząca używek jest w Polsce znikoma, a najgłośniej krzyczą ci, co nie wiedzą na ten temat nic.

 

to nie jest takie złe z tym Bogiem. nie chodzi o samą wiarę, bo ślepa wiara w boga niczym się nie różni od choroby psychicznej. ale zainteresowanie się ogólnie tematem sacrum i, dla poszerzenia horyztonu, kosmologią. jak się te dwie sprawy dobrze zacznie badać, to sobie uświadamiasz, ze twoje życie to jest głównie twoje wyobrazenie o tym wszystkim, co widzisz, a twoje istnienie jest tak nieznaczace, że spojrzysz na swoje problemy z zupelnie innym punktem odniesienia, dostrzezesz jak sa zabawne, niewyobrazalnie wyolbrzymione i sprowadzenie tego do poziomu absurdu pozwala na uspokojenie się.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×