Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gdzie można zdiagnozować zespół Aspergera?


johnn

Rekomendowane odpowiedzi

Nie może mieć żadnych innych motywacji bo to nie jego sprawa jak wygląda jego życie. Taki rzeczy robi się albo się dowartościować albo komuś dopiec komuś kogo się nie lubi. 

Johhny pojechał po psychoterapii co tobie się nie spodobało. To tylko jego opinia, to nie jego winna że ktoś jej fanatykiem i go zakatował za to. Nie masz prawa oczekiwać żeby wszyscy cie zadowolili.

 

Skoczyły się argumenty wiec uciekasz trochę słabo.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A mnie się dobrze czyta Doi. Wiele rzeczy z jej wpisów odnoszę do siebie. Chamstwa i agresji nie widzę. Widzę za to całą masę pasywnej agresji u Johnnego. Znamienne jest nawet to, że złowił sobie tutaj paru obrońców. Każdy chyba widzi więc to co go tam duszy uwiera. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 16.04.2020 o 22:15, johnn napisał:

W sojuszu każdy z sojuszników zyskuje korzyść. Ja informuję psychologów o braku korzyści. 

Tej jednej rzeczy nie skomentowałam, ale nadrabiam. To jest błędne wyobrażenie. Sojusz terapeutyczny nie jest tym samym co sojusz między państwami czy kumplami. To rodzaj założenia, że dwie osoby w gabinecie -terapeuta i pacjent- będą badać psyche pacjenta (jego zachowania, postawy, błędy poznawcze, deklaracje, schematy etc etc). Że przedmiotem wspólnej pracy jest umysł pacjenta. To współ-praca nad jasno określonym przedmiotem. To współpraca czyli wspólna praca jest tutaj zasadą: nad umysłem pacjenta pracuje i pacjent i terapeuta. Owszem wypływa z tego setting , pewna logistyka, np. to, że spotkania trwają 50 min. i że są płatne w takiej czy innej wysokości. Sojusz nie zawiera informacji o korzyści ani o postępach ale o wspólnym działaniu. Twoją korzyścią jest to, że ktoś, kto ma wiedzę na temat funkcjonowania psyche przez 50 min słucha i rozmawia właśnie o tobie, o twoim umyśle - taka sytuacja w normalnym życiu społecznym nie ma miejsca.

Współpraca Johnn a nie twoja korzyść. Mam wrażenie, że usiłujesz uczyć psychoterapeutów jak mają prowadzić terapię, stawiając się tym w roli "ojca" (w której też funkcjonujesz w domu). Oni nie potrzebują od pacjenta wiedzy jak mają prowadzić terapię, ale zaangażowania pacjenta (skierowania jego uwagi) na pracę jego własnego umysłu. To co piszesz tutaj, na forum  w większości nie jest opisem pracy twojego umysłu ale opisem pracy terapeutów, co nie jest twoją rolą w sojuszu terapeutycznym. Łamiesz w ten sposób zasady współpracy, sojuszu, zajmując się terapeutą a nie pracą własnej psyche i odmawiając współpracy z terapeutą- bo chcesz go pouczać jak ma wypełniać swoją rolę.

Po prostu w tym co opisujesz nie ma wspólnej pracy, raczej szarpanina. Ja rozumiem doskonale z czego to wynika, już o tym wielokrotnie pisałam, pytanie tylko czy ty widzisz co robisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo proszę tylko nie opowiadać bajek, że na NFZ nie diagnozują ZA u dorosłych. Owszem, diagnozują!

Problemem jest tylko czas oczekiwania na diagnozę i może to trwać od roku do dwóch - w zależności od miasta czy ośrodka. Jak już nadejdzie czas diagnozy, to może okazać się, że wystarczą 3 spotkania, po niecałej godzinie, np. co miesiąc. Na początku jest rozmowa/wywiad z lekarzem psychiatrą. Drugie spotkanie najprawdopodobniej będzie z psychologiem - specjalistą psychologii klinicznej, który będzie badał rozmaite reakcje, jak chociażby zdolność do odgadywania emocji na podstawie wyrazu twarzy osób na rysunkach (zazwyczaj nie cała twarz, tylko obszar wokół oczu). Być może psycholog przytoczy także jakieś sytuacje/scenki/opowiadania i będzie wypytywał się, czy zachowanie bohatera w windzie, w parku, u kogoś w domu wydaje nam się OK, naganne, czy też dziwne. Może dojdzie do tego kwestia wypełnienia jakiegoś kwestionariusza (test AQ) i rozmowa o przyjaźniach w czasach szkolnych. Trzecia wizyta będzie to najprawdopodobniej spotkanie z psychiatrą, który zbierze do kupy obserwacje swoje i notatki psychologa, po czym wystawi diagnozę - taki mały świstek papieru z imieniem oraz nazwiskiem pacjenta, rozpoznaniem zespołu Aspergera i kodem F84.5. Oczywiście bywają jakieś tam dylematy, że odeślą kogoś do neurologa na badanie EEG, albo MRI. Mogą też zarządzić diagnozę różnicową z pewnymi zaburzeniami osobowości. Bywa też i tak, że pacjenci kierowani są na diagnozę rozszerzoną, kiedy bada się i opisuje bardziej szczegółowo obszar deficytów. Mogą to być spotkania z neuropsychologiem, który będzie badał np. funkcje wykonawcze, styl myślenia (słowami, obrazami, wzorcami).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 godzin temu, Neurovit napisał:

Bardzo proszę tylko nie opowiadać bajek, że na NFZ nie diagnozują ZA u dorosłych. Owszem, diagnozują!

Dziękuje za szczegółową odpowiedź.  Niestety nie cieszy mnie ona.

 

Do odpowiedzi pozostałych uczestników dyskusji ustosunkuje się później.

 

Miłego dnia:)

johnn

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

30 minut temu, johnn napisał:

Dziękuje za szczegółową odpowiedź.

Bardzo proszę. 

 

Proponuję także poczytać pana Krzysztofa Tokarskiego, dorosłego mężczyznę z ZA, psychologa, niegdyś pracownika HR, ojca dwóch synów (w tym jednego z ZA)

 

http://zycieaspergera.blogspot.com/2019/07/jestem-dorosy-dostaem-diagnoze-i-co.html

Edytowane przez Neurovit

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 godzin temu, Neurovit napisał:

Proponuję także poczytać pana Krzysztofa Tokarskiego, dorosłego mężczyznę z ZA, psychologa, niegdyś pracownika HR, ojca dwóch synów (w tym jednego z ZA)

Prawdopodobnie oprócz zespołu Aspergera mam depresję.  Ponadto wychowałem się w dysfunkcyjnej rodzinie. Moja mama jest osobą niezaradną a ojciec prawdopodobnie miał zespół Aspergera. Gdy nie zgodziliśmy się zachować psa, którego przyniósł do domu wyprowadził się i już nigdy nas nie odwiedzał. Do jego śmierci nie było z nim kontaktu (pomijam przypadkowe spotkania na mieście oraz krótkie pobyty ojca w domu na prośby mamy lub w skutek braku noclegu).  Obawiam się, ze specjaliści od zespołu Aspergera skoncentrują swoje wysiłki na nim a pozostałe trudności pozostaną zlekceważone. Tylko ja będę to dostrzegał bo moje uporządkowane postrzeganie świata nie pozwoli mi o tym zapomnieć. 

 

Dziękuje za link.

 

Czy mogę wiedzieć skąd posiadasz tak szczegółowe informację na temat diagnozy zespołu Aspergera?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

johnn,

właśnie tak się składa, że gdzieś 1/3 osób z ZA ma depresję, zaś 1/4 zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne. Schizofrenia występuje u osób w spektrum autyzmu kilkanaście razy częściej niż u reszty populacji i niekoniecznie ma typowy przebieg. Znacznie powszechniejszy jest też homoseksualizm. Niektórzy szanowani psychiatrzy uważają nawet, że może warto byłoby stworzyć odrębną gałąź psychiatrii - psychiatrię zaburzeń autystycznych. To są w ogóle słabo zbadane obszary i najprawdopodobniej będzie to rozwijane w kolejnych dziesięcioleciach a już dziś wiadomo, że ponad 80% osób ze spektrum autyzmu ma jakieś dodatkowe zaburzenia psychiczne. Nie, nie wynikają one z autyzmu bezpośrednio, choć niektórzy wskazują, że np. zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne, czy osobowość anankastyczna mają pewne jakby podobne cechy diagnostyczne. Zaburzenia te, o ile nie jest to ADHD, wynikają ze straumatyzowania - to zazwyczaj wina bezmyślnych rodziców, nauczycieli w szkołach a najczęściej rówieśników. Oczywiście może być i tak, że osoby autystyczne mają za sobą  pewne życiowe przejścia, które tematycznie w ogóle nie są związane ze spektrum autyzmu. Ojciec - psychopata, wczesna śmierć matki, bieda i patologia.

 

Generalnie są pewne haczyki, polegające na tym, że należy dobrze przemyśleć podawanie antydepresantów osobom z ZA, bo mogą one nieco inaczej działać. To są niuanse. Znaczne różnice dotyczą także sposobów prowadzenia psychoterapii u osób z zespołem Aspergera. Wybitny znawca tematyki ZA - psycholog Tony Atwood - twierdzi, że u osób autystycznych można prowadzić psychoterapię wyłącznie w nurcie behawioralno-poznawczym, bo żadna inna nie przynosi rezultatów. Podkreślam - nie chodzi o terapeutyzowanie aspergera, tylko rozmaitych zaburzeń u osób z ZA. Podejście psychoanalityczne w ogóle należałoby wywalić do kosza, bo to wynika z tego, że rozwój ludzi z ZA przebiega już od najwcześniejszych etapów życia odmienną ścieżką niż u reszty. Ludzie z ZA w ogóle mają problem z internalizacją wzorców kulturowych i nie są tak zarchetypizowani jak reszta społeczeństwa. Stąd też w grupie tej pełno osób, które nie identyfikują się z żadnym narodem, subkulturą czy religią. Jeśli chodzi o terapie grupowe, to praktyki typu rzeźba, czy psychodrama są w ogóle pozbawione sensu. To wynika z jakiś tam deficytów związanych z grą wyobraźni oraz umiejętnością odczytywania emocji u innych osób.

 

A skąd wiem o ZA? W rodzinie mam psychologa klinicznego i osobę po pedagogice specjalnej, która zajmuje się dziećmi autystycznymi. Zresztą - bratanek ma coś, co można określić jako niepełne spektrum autystyczne. W sumie to prawie asperger, ale to prawie robi dużą różnicę. Zam interesuję się neuronauką, ale hobbystycznie.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Neurovit napisał:

johnn,

właśnie tak się składa, że gdzieś 1/3 osób z ZA ma depresję, zaś 1/4 zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne. Schizofrenia występuje u osób w spektrum autyzmu kilkanaście razy częściej niż u reszty populacji i niekoniecznie ma typowy przebieg. Znacznie powszechniejszy jest też homoseksualizm. Niektórzy szanowani psychiatrzy uważają nawet, że może warto byłoby stworzyć odrębną gałąź psychiatrii - psychiatrię zaburzeń autystycznych. To są w ogóle słabo zbadane obszary i najprawdopodobniej będzie to rozwijane w kolejnych dziesięcioleciach a już dziś wiadomo, że ponad 80% osób ze spektrum autyzmu ma jakieś dodatkowe zaburzenia psychiczne. Nie, nie wynikają one z autyzmu bezpośrednio, choć niektórzy wskazują, że np. zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne, czy osobowość anankastyczna mają pewne jakby podobne cechy diagnostyczne. Zaburzenia te, o ile nie jest to ADHD, wynikają ze straumatyzowania - to zazwyczaj wina bezmyślnych rodziców, nauczycieli w szkołach a najczęściej rówieśników. Oczywiście może być i tak, że osoby autystyczne mają za sobą  pewne życiowe przejścia, które tematycznie w ogóle nie są związane ze spektrum autyzmu. Ojciec - psychopata, wczesna śmierć matki, bieda i patologia.

 

Generalnie są pewne haczyki, polegające na tym, że należy dobrze przemyśleć podawanie antydepresantów osobom z ZA, bo mogą one nieco inaczej działać. To są niuanse. Znaczne różnice dotyczą także sposobów prowadzenia psychoterapii u osób z zespołem Aspergera. Wybitny znawca tematyki ZA - psycholog Tony Atwood - twierdzi, że u osób autystycznych można prowadzić psychoterapię wyłącznie w nurcie behawioralno-poznawczym, bo żadna inna nie przynosi rezultatów. Podkreślam - nie chodzi o terapeutyzowanie aspergera, tylko rozmaitych zaburzeń u osób z ZA. Podejście psychoanalityczne w ogóle należałoby wywalić do kosza, bo to wynika z tego, że rozwój ludzi z ZA przebiega już od najwcześniejszych etapów życia odmienną ścieżką niż u reszty. Ludzie z ZA w ogóle mają problem z internalizacją wzorców kulturowych i nie są tak zarchetypizowani jak reszta społeczeństwa. Stąd też w grupie tej pełno osób, które nie identyfikują się z żadnym narodem, subkulturą czy religią. Jeśli chodzi o terapie grupowe, to praktyki typu rzeźba, czy psychodrama są w ogóle pozbawione sensu. To wynika z jakiś tam deficytów związanych z grą wyobraźni oraz umiejętnością odczytywania emocji u innych osób.

 

A skąd wiem o ZA? W rodzinie mam psychologa klinicznego i osobę po pedagogice specjalnej, która zajmuje się dziećmi autystycznymi. Zresztą - bratanek ma coś, co można określić jako niepełne spektrum autystyczne. W sumie to prawie asperger, ale to prawie robi dużą różnicę. Zam interesuję się neuronauką, ale hobbystycznie.  

 

Dobrze przeczytać w końcu jakieś konkrety. To co piszesz o psychoterapii tłumaczy niezadowolenie johnna z dotychczasowych terapii na NFZ, które z tego co zrozumiałam były psychodynamiczne. @johnn, również czytałam o powodzeniu terapii poznawczo-behawioralnej w leczeniu ZA, to dobra informacja dla Ciebie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

9 godzin temu, bezniczego napisał:

o co piszesz o psychoterapii tłumaczy niezadowolenie johnna z dotychczasowych terapii na NFZ, które z tego co zrozumiałam były psychodynamiczne.

Ja znów zrozumiałam, że były to terapie krótkoterminowe nastawione na rozwiązanie, celowe, więc nie były to relacje psychodynamiczne...

 

9 godzin temu, bezniczego napisał:

Podejście psychoanalityczne w ogóle należałoby wywalić do kosza, bo to wynika z tego, że rozwój ludzi z ZA przebiega już od najwcześniejszych etapów życia odmienną ścieżką niż u reszty.

Tak nie jest. Psychoanaliza wyjaśnia co się dzieje właśnie na tym "najwcześniejszym etapie", patrz Lacan i jego prace na temat psychotyków jako profilu, struktury osobowości (niezrozumienie mowy stąd sztywne trzymanie się jednego znaczenia , brak "prawa ojca", etc etc) Język to specyficzny, ale wyjaśnia, buduje pewien obraz tego co się dzieje właśnie wcześnie.

Ale fakt, terapia psychodynamiczna  jest wątpliwa dla kogoś kto nie ma teorii umysłu lub bardzo ubogie, nie jest więc zdolny do pogłębionej samorefleksji, nie ma metakomunikatora, nie rozumie słów i ich gry, metafor, humoru ani tego że relacja nie dzieje się "wprost", jest ambiwalentna, stąd umyka mu całe bogactwo i praca w diadzie.

Z drugiej strony, Lacan pracował z psychotykami, choć twierdził że "wyleczyć" (tj zmienić strukturę osobowości na neurotyczną) się nie da.

 

@johnnmam wrażenie że rozmawiamy tutaj o pewnej potencjalności. Czy masz już diagnozę? Zaburzenia jakim jest ZA, depresji?  Miałeś już trzy inne diagnozy- jaki jest z nimi właściwie problem? Bo mam wrażenie że czytasz sobie podręcznik psychiatrii i odkrywasz we wszystkim. Że tam szukasz sobie własnej narracji, czegoś czego możesz się przytrzymać, jakoś nazwać.

 

13 godzin temu, Neurovit napisał:

wynikają ze straumatyzowania - to zazwyczaj wina bezmyślnych rodziców, nauczycieli w szkołach a najczęściej rówieśników. Oczywiście może być i tak, że osoby autystyczne mają za sobą  pewne życiowe przejścia, które tematycznie w ogóle nie są związane ze spektrum autyzmu. Ojciec - psychopata, wczesna śmierć matki, bieda i patologia.

 Ze straumatyzowania może wynikać wiele innych rzeczy, nie jest przecież to jednoznaczne. Nie jest tak że "życiowe przejścia" dają z automatu autyzm, mogą dać wiele innych zaburzeń lub też i nic. Pytanie co się dzieje wcześniej na poziomie nieświadomym i genetycznym na poziomie danej jednostki nie statystyki.

"Wina" a może raczej los?

 

13 godzin temu, Neurovit napisał:

i najprawdopodobniej będzie to rozwijane w kolejnych dziesięcioleciach

Pewnie tak. Na marginesie- cała kultura idzie w stronę ZA, z jej potrzebą dosłowności, brakiem wyobraźni, obrazów branych za dosłowność (psychiatria z jej etykietkami jest obrazem, narracją kulturową), niezrozumienia metafor i odtwórczością.

Pere... ou pire lacanowskie się kłania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, doi napisał:

Ja znów zrozumiałam, że były to terapie krótkoterminowe nastawione na rozwiązanie, celowe, więc nie były to relacje psychodynamiczne...

 

Masz rację, przewinęłam temat i johnn napisał, że odbył terapię skoncentrowaną na rozwiązaniach, a ta ostatnia (nie wiem czy aktualna) to analiza egzystencjalna.

Edytowane przez bezniczego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, doi napisał:

 Ze straumatyzowania może wynikać wiele innych rzeczy, nie jest przecież to jednoznaczne. Nie jest tak że "życiowe przejścia" dają z automatu autyzm, mogą dać wiele innych zaburzeń lub też i nic. Pytanie co się dzieje wcześniej na poziomie nieświadomym i genetycznym na poziomie danej jednostki nie statystyki.

"Wina" a może raczej los?

Chyba na odwrót ;) Nie jest tak, że autyzm daje z automatu inne zaburzenia. O ADHD to wiem tyle, że występuje u ok. 30% autyków. Co ciekawe - ludzie ci myślą zazwyczaj w kategoriach, że "jestem aspergerowcem z ADHD", ale rzadko na odwrót. Nie słyszałem jeszcze "jestem ADHD-owcem z ZA". Z aspergerem to jest trochę tak, jakby np. mieć mózg neandertalczyka w ciele homo sapiens. Nie jest to najlepsze porównanie, ale mniej więcej oddaje to, o co chodzi. Psychiatrą, który najlepiej w Polsce rozumie problemy ludzi z ZA jest chyba pani Ewa Dobiała ze szpitala w Lesznie. Pani doktor twierdzi, że 5 na 6 osób z aspergerem boryka się z zaburzeniami psychicznymi i nawet miała pomysł na taki projekt, w którym zbadano by te kilkanaście % szczęśliwców, żeby wyciągnąć wnioski - jak im się udało. Fakt, że mogli to być ludzie z zamożnych rodzin, ponadprzeciętnie uzdolnieni. Problem może polegać na tym, że często (nie zawsze), gdy dana osoba ma ZA, to okazuje się, że ktoś tam w rodzinie też to miał (ojciec, matka, może dziadek). Niestety, ale takie kobiety z ZA przejawiają osłabiony instynkt macierzyński i mogą dość mocno zaniedbywać dziecko, albo w ogóle nie chcieć go urodzić. To wszystko może odbić się niekorzystnie na dzieciach, które dorastając w takich rodzinach doczekają się problemów emocjonalnych. Nie inaczej z aspergerowymi ojcami, którzy obsesyjnie interesują się komputerami, czy astronomią i nie mają najmniejszego zamiaru zajmować się dziećmi. Dochodzi do tego, że przy dzieciach udziela się wyłącznie matka, która sama bywa na przyjęciach u rodziny, bo mąż zostaje przed komputerem w domu. Pełno jest mężczyzn z ZA, którzy w ogóle nie widzą potrzeby obchodzenia urodzin, imienin, rocznic, świąt. Nie widzą sensu uczestniczenia we mszy, w obchodach świąt państwowych, akademiach, pogrzebach, ślubach. Ich zdaniem poezja jest kompletnie do niczego nie potrzebna, podobnie jak rzeźba, malarstwo, czy kabaret. Jedynie muzyka może w nich poruszyć jakąś strunę, ale to wszystko. Żeby oddać sprawiedliwość - są ludzie z ZA, którzy ładnie rysują 

 

https://patronite.pl/szarosen

 

Niemniej nie jest powiedziane, czy oni przeżywają sztukę w taki sam sposób, jak ogół. Ogólnie - są to umysły silnie zadaniowe, podchodzące do wszystkiego mocno technicznie (przekręcić śrubę o 720 stopni,  stuknąć 3 razy młotkiem). Brakuje w tym wszystkim jednak jakiegoś takiego humanistycznego uduchowienia. Przypomina to trochę mentalność takiego pruskiego technolandu. 

 

Wracając do psychoterapii - zapomniałem dodać o problemach z językiem i komunikacją w ogóle. 98% ludzi z zespołem Aspergera myśli obrazami, nie słowami. Niby jest powiedziane, że ZA tym się różni od autyzmu, że powinna w odpowiednim czasie wykształcić się mowa, ale ten język często pozostawia wiele do życzenia. Jak się myśli obrazami, to ciężko jest to przełożyć na słowa. Możliwe też, że pewnych pojęć nie da się w ogóle reprezentować w postaci obrazów i wtedy przechodzą one przez umysł na wylot, nie powodując osadzania się jakiejkolwiek treści. U wielu ludzi z ZA jest np. tak, że nie mogą w świadomości utrzymać pojęcia "półtorej godziny", tylko muszą je automatycznie przeliczyć na minuty, albo sekundy. Słysząc opowiadanie, w którym pada stwierdzenie, że "Tomek grał w piłkę półtorej godziny", oni potrafią zatrzymać się nad tą informacją i przeliczać podczas, gdy opowiadanie leci dalej a oni zafiksowali się na jednostkach czasu. Koszmarem dużej części aspergerów są odpowiedzi ustne, gdyż jak wspomniałem - mają oni cholerne problemy z budowaniem zdań. Pojawiają się liczne agramatyzmy, wypowiadanie słów podobnie brzmiących, ale o odmiennej treści. Nawala intonacja, mylą się imiona osób, zamieniana jest kolejność wyrazów w zdaniu. Osobie takiej plącze się język, duka, stęka, jąka się, wzdycha i przycina. Gdy jest już zmęczona, albo strasznie rozemocjonowana, to w ogóle nie idzie się dogadać, bo wychodzi z tego taka "sałatka słowna". To ma koszmarne konsekwencje, gdy idzie o odpowiedzi ustne, maturę ustną, ustne egzaminy na studiach, czy rozmowę kwalifikacyjną. Poza tym ludziom z ZA często brakuje takiej narracyjności w opowiadaniu o swoim życiu - nie potrafią mówić a nawet myśleć o życiu w kategorii jakiejś takiej powieści, w której są głównymi bohaterami. Myślą technicznie i zadaniowo - wstałem 7:30. Umyłem się. Ubrałem się. Od 7:40 do 7:43 przygotowywałem śniadanie, które jadłem od 7:44 do 7:50. Potem posłałem łóżko, itd. Na psychoterapii, gdy w takim człowieku buzują nieprzyjemne emocje - w ogóle nie idzie się dogadać, bo jak ktoś taki jest rozżalony, czy wkurzony, to nie ma warunków chociażby na to, żeby prawidłowo ubierać myśli pojawiające się w głowie w postaci obrazów, w słowa. Taka osoba nakręca się niemiłosiernie, uszy czerwienieją, serce zaczyna walić, nie może usiedzieć na miejscu, zaczyna rzucać się, bluzgać bez ładu i składu, czasem może wyskoczyć z pięściami. Następnie dopada ja bezsilność, pada na podłogę i zaczyna płakać. Najlepiej w takiej sytuacji w ogóle nie mówić do kogoś takiego, w żadnym wypadku nie dotykać, wyjść z pokoju i pozwolić się wyciszyć. W przeciwnym razie można dostać strzał w mordę, albo solidnego kopa.  

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Neurovit To co piszesz pokrywa się z moimi wyobrażeniami. Tylko dodam od siebie to, że to nadużycie we wczesnym dzieciństwie dokonuje się na poziomie nieświadomym, bardzo głębokim. Piszesz też o pewnej sztafecie pokoleń, co wskazuje na pewne czynniki genetyczne także. Matka w przypadku gdy niemowlę nie nawiązuje z nią kontaktu nie musi być "złą matką" odrzucając je. Po prostu kontakt jest nieadekwatny jakoś, matka z dzieckiem się mijają i nie odzwierciedlają i stąd problem. Mam wrażenie, że chcesz tutaj oskarżyć rodziców, ale tak prosto to nie działa. I  brak funkcji ojcowskiej czyli nauczenia że istnieje "zasada", jakieś prawo, że słowa sa jakoś przytwierdzone do sensu i że symbolicznie (bo tez nie prosto) ojciec to robi (lub fantazja o ojcu jak go nie ma). Stąd niezrozumienie mowy, słowa nie trzymają się znaczeń istąd - dalej- próba przytwierdzenia ich na stałe (problem z wieloznacznością), lęk, poczucie zagrożenia, bo nie umie się nazwać nawet swojego wewnętrznego świata.

I to myślenie obrazami, chyba też nie do końca. Raczej konkretami, które są nieambiwalentne (czas, liczba), tak, ale nie obrazem, metaforą, wizją. Ale fakt, że chyba im trudno pojąć ambiwalencje słów, słowne żarty, czy właściwie nazwać emocje. Stąd tradycyjna psychoterapia mija się z celem.

O psychotykach w ujęciu lacanowskim pisał B. Fink, jak cię interesuje temat, zajrzyj.(Kliniczne wprowadzenie do analizy lacanowskiej).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

31 minut temu, doi napisał:

@Neurovit

O psychotykach w ujęciu lacanowskim pisał B. Fink, jak cię interesuje temat, zajrzyj.(Kliniczne wprowadzenie do analizy lacanowskiej).

Dzięki ;)

 

Pisząc o traumach nie miałem na myśli jakiś niedopatrzeń, czy np. podrzucania przez rodziców małych dzieci z autyzmem w ramach zabawy - to faktycznie może być koszmarem u kogoś, kto ma zaburzoną propriocepcję. Chodzi mi o to, że często rodzice na siłę karmią dzieci posiłkami, których zapach, smak, czy konsystencja wywołują silny odruch wymiotny. Dziecko może mówić, że nie lubi smalcu, ale to "nielubienie" jest czymś innym niż "nielubienie" u osób neuronormatywnych, które lubią schabowego a nie lubią mielonego - chociaż jak trzeba, to tego mielonego, koniec końców, zjedzą. Autysta nie, bo zwymiotuje. Nie inaczej jest z rówieśnikami, którzy potrafią cholernie dopiec dziecku w szkole. Jednym z najbardziej doświadczonych przez "kolegów" mężczyzną w Polsce jest pan Marek Stankiewicz. 30 lat depresji, PTSD.  Diagnoza ZA w wieku 30+ i stwierdzenie, że emocjonalnie jest na poziomie nastolatka, ale intelektualnie wyprzedza swój wiek o 10 lat. Świetnie przedstawił on nadużycia, które mają miejsce podczas terapeutyzowania ludzi z autyzmem (nie chodzi o psychoterapię u ludzi autystycznych, tylko o ABA)

 

https://aspiphotography.wordpress.com/2020/01/28/niewidzialne-naduzycie-aba-i-rzeczy-ktore-widza-tylko-ludzie-w-spektrum-tlumaczenia-czesc-1/

 

Gdzieś czytałem, że o ile tzw. normalni ludzie są w pewnym sensie dualistami psychofizycznymi, gdzie niemalże od początku występuje świadomość obu tych równoległych rzeczywistości, to autystycy są jakby materialistami, czy też fizykalistami. Są poglądy sugerujące, jakoby autyzm predestynował do ateizmu

 

https://www.polishexpress.co.uk/co-ma-wspolnego-ateizm-z-autyzmem

 

choć dla równowagi powiem, że są nawet księża z zespołem Aspergera - o. Michał Tadeusz Handzel

 

https://kobieta.interia.pl/raporty/raport-autyzm-bliski-daleki-swiat/artykuly/news-wiara-to-za-malo-trzeba-miec-pewnosc,nId,2613780

 

Pisze on tak

 

"Jest taki moment w moim życiu, kiedy zgłaszam się do poradni, nie w celu uzyskania diagnozy w sensie ścisłym, tylko dlatego, że nie radzę sobie z zaburzeniami odżywiania. Potem następuje "zabawa" z systemem opieki zdrowotnej, są różne propozycje rozwiązania problemu. W końcu ktoś w 2016 roku wpada na pomysł, że może jest to zespół Aspergera. Jako ciekawostkę powiem, że pierwszy raz do poradni udałem się w roku 2006. Najpierw są rozmowy, a potem cały proces diagnostyczny. Dla mnie ten proces był niezmiernie ważny, właśnie ze względu na rozwój osobisty. Przez 10 lat dostawałem różnego rodzaju diagnozy związane z zaburzeniem odżywiania, łącznie z bulimią, którą potem wykluczono".

 

A odnośnie tematu pracy osób z ZA:

 

 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Neurovit, ciekawe posty!

 

Ja nie pasuję do tekstów o ZA tu przedstawionych, mimo tego, że dostałem diagnozę ZA w specjalistycznym ośrodku w wieku ok. 17 lat, co załatwiła mi szkoła średnia (potem miałem też terapię w ośrodku dla osób z ZA przez kilka miesięcy i godziny rewalidacyjne - też w liceum). Myślę słowami, moje myślenie obrazowe jest słabe. Nie mam pamięci fotograficznej (nic niezwykłego przy słabym myśleniu obrazowym). Nie mam problemu z rozumieniem pojęć abstrakcyjnych (np. 1,5 godziny?). W dzieciństwie lubiłem urodziny, imieniny, święta, dobrze się czułem w grudniowej przedświątecznej krzątaninie, czułem ten klimat. Od dziecka wierzyłem w Boga, nie pamiętam, abym kiedykolwiek był ateistą. Nie mam typowego autyzmu spokrewnionego z zespołem Kannera. Powiedziałbym, że mam inny rodzaj autyzmu, jestem "inną rasą obcego".

 

Poza diagnozą ZA regularnie dostaję diagnozę zaburzeń schizotypowych i OCD. Te pierwsze po raz pierwszy rozpoznano u mnie 27.01.2015, OCD w wieku ok. 17 lat, kilka lat wcześniej niż F21, ale jakieś F2x (F21 lub F20?) mogłem mieć od dzieciństwa.

 

Jestem wielkim dziwakiem. Na przykład w sferze seksualności. To było od dzieciństwa. Skłonności homoseksualnych praktycznie nigdy nie miałem. Gdy babrałem się w nieczystości, lubiłem wyobrażać siebie jako istotę płci żeńskiej (autogynefilia). W wieku około 16 lat odrzuciłem seksualność jako grzeszną. Można pomyśleć, że mam połączenie autyzmu (całościowych zaburzeń rozwoju), choroby psychicznej (schizo) i normalności (neurotypowości). 

 

Myślę, że w USA czy Kanadzie stwierdziliby, że mam zaburzenia uczenia się niewerbalnego (NVLD, NLD - nonverbal learning disorder), a nie ASD, czyli zaburzenie ze spektrum autyzmu (ang. autism spectrum disorder).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

take,

bo ateizm nie jest żadnym wyznacznikiem autyzmu. Niektórzy po prostu stawiają hipotezę, że braki w teorii umysłu mogą stanowić jakiś tam czynnik predestynujący do braku wiary w Boga osobowego, bo chyba to o to chodzi. Same przygotowania do świąt, ubieranie choinki, wypiekanie ciast, sprzątanie i robienie prezentów, to już inna bajka. To są raczej pewne rytuały, których wykonywanie może być samo w sobie przyjemne, i do których można podejść zadaniowo. 

 

A powiedz tak pokrótce, jak wyglądała u Ciebie diagnoza ZA? Trwało to 3 tygodnie, miesiącami, czy ciągałeś się latami po różnych ośrodkach? Gdzieś czytałem, że ZA można diagnozować w szpitalu psychiatrycznym, w centrach zdrowia psychicznego, lub w specjalistycznych placówkach zajmujących się stricte diagnostyką zaburzeń autystycznych. Ludzie jednak odradzają centra zdrowia, gdyż tamtejsi psychiatrzy i psychologowie są w większości przypadków słabo zorientowani w tych kwestiach. Szpitale psychiatryczne wypadają bodajże nieco lepiej a najbardziej profesjonalne są właśnie ośrodki typu Synapsis. Czy przechodziłeś ścieżkę psychiatra->psycholog kliniczny->psychiatra, czy może ciągali Ciebie po jakiś neurologach i logopedach?

 

Do johnna - mam coś o warunkach psychoterapii osób dotkniętych autyzmem:

 

https://autyzmwszkole.com/2015/11/24/warunki-psychoterapii-osob-dotknietych-autyzmem/

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@NeurovitMyślę, że diagnozowanie ZA to jest kwestia pewnej kulturowej mody. Tak jak kiedyś ADHD. Jak będzie lek na ZA to będzie diagnozowane częściej i powszechnie w każdym ośrodku :).

Osoby  z ZA pragną byc zdiagnozowane raz na zawsze i to niepodważalnie wobec ich lęków, bo daje im to "trwałą" tożsamość i z zewnątrz dostarcza teorię umysłu (własnego). Potrzebują na trwale i jednoznacznie złączyć siebie z jakimś pojęciem, znaczeniem. Rozumiem. Ale dla mnie -neurotyka -szukanie matematycznej diagnozy żeby sobie ją na czole nakleić i dać psycho do pracy to jakieś nieporozumienie, koszmar.

Tutaj przewija się temat diagnozy jako takiej- moim zadaniem po prostu kulturowo i statystycznie opracowanego konglomeratu pewnych obserwowalnych cech a nie "wiedzy o danym człowieku". Naklejanie etykiet jest właśnie takie aspergerowskie, bo przecież diagnoza to żadna wiedza ani żaden klucz. Może tylko dla osoby zaburzonej. Przed psycho staje człowiek.

Ja -uśmiechnęłam się- za to mieszczę w twoim obrazie. Jestem introwertykiem, ludzi nie lubię, ludzkości wręcz nie znoszę, świąt żadnych nie obchodzę, w bogów żadnych nie wierzę, jąkałam się, z domu dysfunkcyjnego pochodzę... tylko teorii umysłu i fantazji mam nawet za dużo :). Więc to co piszesz jest/może być jakąś pochodną tego, że niektórzy nie pojęli ambiwalencji mowy, nie połączyli na trwale znaków i znaczeń na tyle by się tym bawić (matafory, humor, gry słowne), nie mają wykształconego dojrzałego Ja i zdolności meta-komunikatora i maja ślepą plamkę na emocje i teorie umysłu. Ale to tak właśnie z diagnozami jest- człowiek się w nich nie mieści.

Edytowane przez doi

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, doi napisał:

@NeurovitNaklejanie etykiet jest właśnie takie aspergerowskie, bo przecież diagnoza to żadna wiedza ani żaden klucz.

Z moich obserwacji wynika, że owszem - w dzieciństwie etykietowanie jest u osób z ZA powszechne. W dorosłości dzieje się coś przeciwnego - ludzie z ZA, szczególnie ci udzielający się medialnie, zaczynają z gorliwością neofitów podkreślać, że każdy aspergerowiec jest inny. Nie przeczę, że pewna skłonność do etykietowania być może pozostaje, ale przenosi się na jakiś głębszy poziom. Obecnie coraz częściej podkreśla się, że to nie tylko chłopcy i, że proporcje M:K wcale nie są jak 4:1. Dziewczyny afiszują się z tym, że u nich wygląda to inaczej. O, weźmy taką panią Ewę Furgał

 

https://dziewczynawspektrum.wordpress.com/2019/09/03/uwiklane-w-plec-o-dysforii-i-tozsamosci-plciowej-osob-w-spektrum-autyzmu/

 

Coraz bardziej jest wałkowana kwestia LGBT wśród ludzi na spektrum i rozkminy, dlaczego jest tak a nie inaczej. Powody są oczywiście różne - jedni autycy chcą wiedzieć dlaczego są tacy, jacy są. Inni mają życiowe problemy i potrzebują jakiś kostruktywnych wskazówek. Jest też masa ludzi z ASD, którzy są z wykształcenia psychologami, neurologami, czy psychiatrami - oni interesują się tym z pobudek czysto poznawczych, dla samego zbadania zjawiska. Powstało nawet środowisko samorzeczników z zespołem Aspergera 

 

https://jasnastronaspektrum.pl/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ciągałem się miesiącami po diagnostach. Miałem jedną wizytę w specjalistycznym ośrodku zajmującym się zaburzeniami ze spektrum autyzmu, chyba jednym z najbardziej fachowych w kraju. Kilka godzin byłem tam z mamą, zdarzały się jakieś testy, rozmowy. Diagnoza trwała kilka godzin. Powiedzieli, że nie mają zbytnich wątpliwości co do tego, że mam zespół Aspergera. Wystawili mi diagnozę F84.5 (z ICD-10) na piśmie. Ale ktoś z tego ośrodka pewnego razu powiedział coś w tym rodzaju, że gdybym był w Ameryce, to pewnie zdiagnozowaliby mi NLD. Oni robili diagnozę według ICD-10, a w nim NLD nie jest wyszczególnione. Do NLD pasuję lepiej niż do stereotypowego wyobrażenia osoby z zaburzeniami ze spektrum autyzmu, ale też nie pasuję do "stereotypu" osoby z NVLD idealnie - byłem dobry z matematyki, lubiłem mapy i geografię, bardzo dobrze napisałem maturę z matematyki i geografii, nie miałem problemów z czytaniem zegarka analogowego (o ile pamiętam), na teście IQ miałem najlepszy wynik w skali Arytmetyka (o 4 duże punkty więcej niż w skali Słownik), testy Klocki i Symbole Cyfr też wypadły naprawdę dobrze jak na osobę z rzekomym NVLD i pełnoskalowym IQ 117. Przed diagnozą w ośrodku zajmującym się ASD miałem jakieś rozmowy z psychiatrą czy psychologiem poza tym ośrodkiem, we własnym powiecie, nie mieście wojewódzkim. Oni, jeżeli dobrze mówię, stwierdzili, że mam zespół Aspergera i OCD. To było w drugiej połowie 2008 r., w liceum (test IQ, o którym wspomniałem, miałem na wiosnę 2016 roku, na oddziale dziennym).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

take, 

no tak - aspergera nie diagnozuje się u pierwszego, lepszego psychiatry, bo chyba nawet prawo wymaga, żeby odbyły się rozmowy zarówno z psychiatrą, jak i z psychologiem klinicznym. Właśnie dlatego powinno się od razu uderzać albo do szpitala psychiatrycznego, albo - jeszcze lepiej - do odpowiednich ośrodków diagnozujących zaburzenia ze spektrum autyzmu. Poza tym jakieś 90% psychiatrów najprawdopodobniej nie podjęłoby się diagnozowania ZA, bo nie mają odpowiednich kompetencji. Niby wszyscy słyszeli o ZA, zdali jakiś tam egzamin pozwalający na dopuszczenie do zawodu, ale wcale nie jest powiedziane, że oni są w tym biegli. Na ogół nie. 

 

Natomiast te różne diagnozy, o których pisze johnn, to mogą być najprawdopodobniej pomyłki diagnostyczne. Jest nawet jakaś lista zaburzeń, które powinno się różnicować przy diagnozowaniu ZA (schizofrenia prosta, osobowość schizoidalna) a ewentualne pomyłki mogą skończyć się tragicznie. Taki los spotkał ś.p. Krystiana Głuszko, u którego zamiast ZA zdiagnozowano schizofrenię prostą. Facet był leczony bodajże elektrowstrząsami. Doprowadzili u niego do epilepsji, miał jakieś tam problemy ze wzrokiem i w 2016 roku zmarł. Szczegółów nie pamiętam, ale w środowisku było o tym głośno.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

12 minut temu, Neurovit napisał:

take, 

no tak - aspergera nie diagnozuje się u pierwszego, lepszego psychiatry, bo chyba nawet prawo wymaga, żeby odbyły się rozmowy zarówno z psychiatrą, jak i z psychologiem klinicznym. Właśnie dlatego powinno się od razu uderzać albo do szpitala psychiatrycznego, albo - jeszcze lepiej - do odpowiednich ośrodków diagnozujących zaburzenia ze spektrum autyzmu. Poza tym jakieś 90% psychiatrów najprawdopodobniej nie podjęłoby się diagnozowania ZA, bo nie mają odpowiednich kompetencji. Niby wszyscy słyszeli o ZA, zdali jakiś tam egzamin pozwalający na dopuszczenie do zawodu, ale wcale nie jest powiedziane, że oni są w tym biegli. Na ogół nie. 

 

Natomiast te różne diagnozy, o których pisze johnn, to mogą być najprawdopodobniej pomyłki diagnostyczne.

Czyli  w zasadzie napisales to, na co ja zwrocilam uwagę na wcześniejszych stronach tego watku. 

Dla johna to wlasnie sa ważne informacje, bo chłopak buntuje się przeciwko wlozeniu jakiegoś własnego wysiłku ( i pewnie finansów) we wlasną diagnozę. Bajdurzenie, ze można na NFZ, tylko może w przyszłym roku, a może za 10 lat jest trochę słabe; zycie (wszak) ucieka.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W takim razie mówię jak jest - zespół Aspergera jest zaburzeniem neurorozwojowym i z tej racji jest bardziej fundamentalny od zaburzeń osobowości, czy wszelkich nerwic. Zespół Aspergera powoduje, że natura danego człowieka jest nieco inna niż reszty społeczeństwa - podobnie jak u neandertalczyków. Zaburzenia współwystępujące (zaburzenia osobowości, nerwice, depresje) powinno się diagnozować biorąc za punkt odniesienia nie zdrową osobę neuronormatywną, tylko zdrową osobę autystyczną. Analogicznie - depresji u neandertalczyka nie diagnozujemy zestawiając jego zachowania ze zdrowym homo sapiens, tylko ze zdrowym neandertalczykiem. Dlatego niektórzy podnoszą, że popularny test Becka na depresję, zastosowany u osób z zespołem Aspergera, potrafi nieco przekłamywać, bo został on zestandaryzowany w oparciu o populację ludzi neuronormatywnych a nie autystycznych. Dlatego też zawsze najlepiej jest wiedzieć o zespole Aspergera w pierwszej kolejności a dopiero później rozważać zaburzenia osobowości, nerwice i depresje - już w kontekście zespołu Aspergera. To właśnie podejście od d**y strony powoduje później nieporozumienia. 

 

Druga sprawa, to specjaliści na których psioczę - tak, 90% tzw. pierwszych lepszych psychiatrów (prywatne gabinety, część centrów zdrowia psychicznego) słyszało o ZA, ale oni nie podejmą się diagnozy, bo brakuje im kompetencji. Podobnie z psychologami klinicznymi, którzy są zorientowani ogólnie. Jeśli mają odrobinę oleju we łbie, to powiedzą wprost, że nie zrobią tego, ale mogą podać adres odpowiedniej palcówki specjalizującej się w diagnozie zaburzeń autystycznych. I to jest uczciwe postawienie sprawy. To tak, jak byśmy poszli ze skrzywionym zgryzem do stomatologa. Owszem, może on popatrzyć, ale powinien odesłać do ortodonty. Jeśli już pacjent trafi do placówki specjalizującej się w diagnozie zaburzeń autystycznych, to trafi na psychologów i psychiatrów, którzy są obcykani nie tylko z zaburzeniami osobowości i nerwicami, ale przede wszystkim z zaburzeniami autystycznymi. I oni na ogół wiedzą, co robić w przypadku osoby autystycznej z depresją. Wiedzą też, że dość dobra dla aspergerów będących z związkach jest np. Pozytywna Terapia Transkulturowa. Najgorzej jednak, jeśli trafi się na psychologa, który ma pojęcie o depresji, nerwicach, czy zaburzeniach osobowości, ale na ZA zna się jak kura na pieprzu. Podejrzewam, że jeśli taka osoba przeprowadzi z aspergerem wywiad, da do wypełnienia testy w stylu MMPI-2 czy SCID-II, to po trzech spotkaniach wlepi diagnozę osobowości  schizoidalnej F60.1 a nie zespołu Aspergera F84.5. Jeśli asperger będzie rzucał ogólnikami w stylu, że ma problemy z dogadywaniem się ze współpracownikami czy przełożonymi, to niedoświadczonemu w kwestiach autyzmu psychologowi przyjdzie od razu na myśl spektrum nerwicowe, nie zaś autystyczne. Tak już jest. 

 

Przykładem osoby, która latami ciągała się po psychiatrach, i której diagnozowano zaburzenia osobowości zamiast zespołu Aspergera, jest pani Ewa Furgał

 

https://dziewczynawspektrum.wordpress.com/2017/07/24/niebezpieczne-zwiazki-depresja-vs-zespol-aspergera/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czytałem, że ś. p. Krystian Głuszko zmarł śmiercią samobójczą (czy to prawda?) i miał (pewnie jednocześnie) diagnozy zespołu Aspergera i zaburzeń schizoafektywnych (F25), przez elektrowstrząsy zaczął też w pewnym etapie życia cierpieć na epilepsję. Budujące jest to, że przed ukończeniem 30 r. ż. ożenił się i miał narodzone dziecko. Mojej naturze byłoby miło, gdybym dokonał tego jeszcze wcześniej niż on. Nie chcę tu się śmiać z tragedii. Przykre jest to, co spotkało tę fascynującą postać (napisał parę książek w swoim życiu), w pewnym momencie chyba zdobył prawo jazdy, miał jakąś pracę (i to nie były rzeczy takie jak sprzątanie, ochrona czy ulotki), szkoda rodziny. 

 

Nie wiem, jakie zaburzenia w końcu mam. Czy mam jednocześnie zespół Aspergera, nerwicę natręctw, zaburzenia schizotypowe, inne zaburzenia preferencji seksualnych? Te cztery zostały zdiagnozowane po moim pierwszym pobycie na oddziale dziennym w życiu (trwał on około 12 tygodni). Dostałem cztery diagnozy jednocześnie. Czy naprawdę mam te wszystkie? Z racji parafilii byłem potem kilka razy u seksuologa. Jestem osobą o dość, jakby to powiedzieć, radykalnych poglądach. Jak odróżnić zaburzenia schizotypowe od zespołu Aspergera? Oraz te dwa od NVLD? Co do NVLD - uważam, że wiele osób z tymi objawami lub tą diagnozą ma dodatkowo całościowe zaburzenia rozwoju. Myślę, że jest możliwe NVLD (praktycznie) bez problemów społecznych. Zaburzenia schizotypowe powinny pojawić się względnie późno, jeżeli są u kilkulatka, to sugerowałbym, że jest obecne jakieś całościowe zaburzenie rozwoju (zwłaszcza wtedy, kiedy osoba ma obniżony pociąg społeczny, silne i "dziwne" zainteresowania, nie myśli o normalnej komunikacji niewerbalnej). Myślę, że moje całościowe zaburzenie rozwoju może należeć do spektrum schizofrenicznego, nie do jednego kontinuum z zespołem Kannera ("stereotyppwym" autyzmem). Uważam, że "książkowe" przypadki zespołu Aspergera to często po prostu autyzm Kannera z niezbyt silnie opóźnionym rozwojem mowy i brakiem niepełnosprawności intelektualnej. Moje zaburzenie to coś zupełnie innego. Ale też zapewniło diagnozę zespołu Aspergera (F84.5), jednego z całościowych zaburzeń rozwoju.

 

Niektórzy mogą myśleć, że mam psychozę, schizofrenię, urojenia. Możliwe, że do ok. 3 r. ż. rozwijałem się względnie normalnie. Miałem hipotrofię przy urodzeniu (2150 g, 53 cm (w metodzie "polskiej")), dość wyraźną nawet, możliwe, że urodziłem się w 38 czy 39 tygodniu ciąży (więc masa urodzeniowa była naprawdę mała jak na ten wiek płodowy). Przez ponad miesiąc nie zabrano mnie do domu (po urodzeniu). W wieku ok. 10 miesięcy miałem zapalenie płuc, byłem w szpitalu i zrobiono mi punkcję (coś w rodzaju zastrzyku?), ponoć przez dwa tygodnie nie mogłem normalnie mówić po tym. Mówienie w wieku 10 miesięcy nie jest typowe przy klasycznym zaburzeniu ze spektrum autyzmu, z kolei osoby z NVLD często zaczynają mówić przed pierwszymi swoimi krokami. Nie przypominam sobie, abym miał w życiu normalną potrzebę relacji z rówieśnikami, mogłem bawić się sam (np. w zerówce) albo psocić, co nie było dobre. Nie przypominam też sobie, abym wstydził się za czyjeś zachowanie kiedyś w życiu, zachowanie zawstydzające może wręcz u mnie wywołać radość, śmiech w pewnych sytuacjach. 

Edytowane przez take

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

take, 

co do Krystiana Głuszki, to nie jestem pewien. Czytałem kiedyś wywiad z nim, prowadził jakieś notatki, napisał kilka książek z bajkami dla dzieci, miał żonę i córkę. Na  koniec pracował chyba w jakimś pubie, czy klubie. Nie wydaje mi się, żeby w tej sytuacji popełnił samobójstwo. Mnie zszokowała informacja o jego śmierci, ale to było tak, że ze dwa lata o nim nie słyszałem a tu nagle taka tragedia. Może coś w necie jest na ten temat. Nie wiem. 

 

Jeśli chodzi o rozwój mowy w ZA, to podejrzewam że są przypadki wczesnego rozwoju mowy, ale trudno jest mi powiedzieć, czy idzie z tym w parze rozumienie języka. Chyba nie koniecznie. Nie należy też tego traktować jako przejawu jakiegoś geniuszu, bo to często bywa w ten sposób, że następuje pewien falstart w rozwoju języka, ale po osiągnięciu pełnego rozwoju, dalszych postępów już nie ma. Wychodzi wtedy na to, że taka osoba osiąga po prostu pewien poziom trochę wcześniej, ale zatrzymuje się i reszta rówieśników (nieco spóźniona) w końcu dogania takiego delikwenta. A jak odróżnić zaburzenia schizotypowe od zespołu Aspergera? Trzeba odwołać się do triady autystycznej. Myślę, że ZA wyróżniają obsesyjne zainteresowania oraz - do jakiegoś stopnia - zaburzenia komunikacji. W ZA może w grę wchodzić niezdarność ruchowa, problemy ze stawaniem na rękach ("na głowie"), stimy, "widzenie teleskopowe" - czyli dostrzeganie w pierwszej kolejności szczegółów (drzewa a nie las), myślenie obrazami, lub wzorcami.

 

Na koniec - pisałem o psychiatrach, psychologach klinicznych a zapomniałem o psychoterapeutach. Psychoterapeuci np. na takiej psychoterapii grupowej, jeśli nie są ekspertami od ZA, ale coś tam słyszeli, myślą na ogół tak - aha, mniej więcej wiem co to  asperger, ale za to dobrze znam się na psychoterapii. Oni nie koniecznie będą się domyślać, jakie przełożenie ma ZA na odbiór psychoterapii. Mogą pamiętać, że taka osoba będzie miała problem z odczytywaniem emocji u pozostałych pacjentów, ale na większości niuansów się nie znają i sami mogą być zaskoczeni niespodziewanym obrotem spraw. To jest trochę lipa, bo z ZA nie jest tak, jak - dajmy na to - z brakiem nogi, który może człowieka zmienić fizycznie, ale nie mentalnie. ZA modyfikuje w pewnym stopniu ludzką naturę, więc mamy do czynienia z takim "neandertalskim" mózgiem w ciele homo sapiens. I to, o czym wspomniałem wyżej - jeśli prowadzący psychoterapię odwoła się do takich metod pracy jak rzeźba czy psychodrama, to w przypadku osoby z ZA technika ta może spalić na panewce. Wręcz jestem przekonany, że tak będzie. Asperger się wkurzy, że psychoterapeuta wciska mu znachorstwo, ciemnotę i zabobon, że to wszystko pachnie jakimś sekciarstwem. I będzie miał rację, bo asperger w taki właśnie sposób to postrzega - nie widzi w tym wszystkim tego, co widzą ludzie neuronormatywni. Będzie wręcz tak, że inni ludzi uczestniczący w tej praktyce, będą w jego oczach wyglądać na jakiś opętanych oszołomów i schizofreników, którzy dostrzegają jakąś "nadrzeczywistość". Niemniej, to też jest jakaś informacja zwrotna i warto to przemyśleć oraz omówić z prowadzącym. Problem z psychoterapeutą może być jednak taki, że nie da on wiary naszemu aspergerowi. Będzie podejrzewał, że asperger się zablokował, że stosuje jakieś mechanizmy obronne, albo coś w tym stylu - podczas, gdy wyjaśnienie jest o wiele prostsze. Może to prowadzić do nieporozumień. 

Edytowane przez Neurovit

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×