Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jak się psychicznie czujecie w związku z ogłoszeniem epidemii w Polsce?


zabijaka

Rekomendowane odpowiedzi

Ja na początku się śmiałem, żartowałem, ignorowałem sprawę. Przyznam, że naśmiewałem się z ludzi robiących pełne kosze zakupów, chodzących w maskach, myjących ręce z uporem maniaka w psychozie... Jednak po czasie, jak coraz więcej ludzi zaczęło podążać tym śladem, zwłaszcza moich najbliższych i sami zaczęli mnie pouczać, aura niepokoju zaczęła udzielać się  i mnie. Ulice wyludnione, brzydka pogoda ostatnimi dniami, zakaz imprez czy spotkań nie działa na mnie napędzająco... Mam depresję, potrzebuję kontaktu z żywym człowiekiem, spotkania to moje antidotum. W tej sytuacji czuję się tylko coraz gorzej... Gorzej sypiam, miewam okrutne koszmary, nawet już nie wychodzę na ulicę się przejść, bo te puste szare ulice mnie tylko jeszcze bardziej dołują i napędzają niepokojem. Kiedy ten koszmar się wreszcie skończy...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć @zabijaka,

 

Dla mnie niewiele się zmieniło. Od lat spędzam większość  czasu w domu.  Nie spotykam się ze znajomymi lub przyjaciółmi  (nie mam ich poza dziewczyną). Nie biorę udziału w spotkania lub imprezach. Moje życie jest smutne.  Pomoc specjalistów moim zdaniem jest nieskuteczna.

 

Pozdrawiam i życzę miłego dnia:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie jesteście sami, wielu ludzi podziela wasze emocje, teraz już nie ma mądrych, którzy by wiedzieli, jak to sie skończy.

Ja już gdzies pisałam; boje się. Jakie skutki to będzie miało, jak z tego wyjdziemy, boje się o bliskich, rodzinę, rodzicow.

Może się wiele zmienić razem z ta epidemią.

Na razie nie pracuję i to tez trochę mnie dobija, bo nie wiem, jakie perspektywy mam przed sobą w tym temacie. Trzeba czekac.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czuję się trochę jak podczas powodzi 1997 i 2010, bo też była "ciągła" transmisja sytuacji w mediach. Z początku media denerwowały mnie z tym koronawirusem, ale już przywykłem.

Zresztą teraz robi się trochę "ciekawiej" i lubię śledzić sytuację, tak jak lubiłem śledzić sytuację powodziową jako dziecko w 1997 i potem w 2010.

Przypominają się piosenki, które "symbolizowały" tamtejsze sytuacje powodziowe.

 

Jeśli służba zdrowia i inne "resorty" kraju dadzą radę w kwietniu, to myślę, że w maju będzie już lepiej. Ale przede wszystkim może nie dać rady służba zdrowia (gdzie już są problemy, mało testów, za wolne tempo robienia, bo brakuje ludzi w laboratoriach i dodatkowo nie każdy, kto jest potencjalnie zakażony kwalifikuje się na testy, bo lekarze w niektórych regionach mają na to wywalone, w efekcie może myśleć, że jest tylko przeziębiony i zarażać koronawirusem. Jeśli problemów w służbie zdrowia będzie się namnażać, to w szpitalach będą drugie Włochy. I wtedy polepszenie nadejdzie ze 2-3 miesiące później.

 

Martwić się o nikogo nie martwię, bo nie posiadam tzw "uczuć wyższych". O siebie również się nie martwię, bo i tak nie mam żadnych szans na normalne życie z różnych powodów, więc jakby mnie koronawirus dopadł i wykończył to nawet lepiej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, Jurecki napisał:

To tylko takie gadanie a jakby przyszlo co do czego to bys gaciami trzasl.

Oczywiście, że bym trząsł, jakbym czuł, że moje życie jest zagrożone. To jednak nie wyklucza tego, że lepiej by było, gdybym umarł.

"Proces" umierania zazwyczaj wiąże się z ekstremalnie nieprzyjemnymi dolegliwościami, więc to standardowe, że osoba mocno lękliwa będzie trzęsła gaciami.

Ja chcę umrzeć, a zarazem mam mocno lękowe nastawienie do procesu umierania, to się nie wyklucza.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to siedzenie w domu potrafi być dobijające. Wczoraj poszłam do pracy - znacznie lepiej się poczułam. W autobusie po kilka osób, miasto wyludnione. Do banku puszczają pojedynczo. Ludzie w sklepach w rękawiczkach. Czy się boję? trochę tak wtedy do szpitala i zakaz odwiedzania. A czy wyleczą? ile to potrwa? jak będą wyglądały święta?

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Semir napisał:

zczerze ta cała otoczka koronawirusa w mediach

Teraz to już polityka kieruje "otoczką" koronawirusa na świecie, nie media.

A Polska chyba tak naprawdę chce się pochwalić przez zachodem i przed parlamentem europejskim  "super polityką", wprowadzając obostrzenia w sposób bardzo gwałtowny (a w efekcie tak naprawdę robiąc zamieszanie), albo to po prostu element kampanii wyborczej, żeby niby "zyskać na plusie" u wyborców.

 

Edytowane przez mark123

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, Mag85 napisał:

Witam ja fatalnie przez to powróciła mi nerwica lękowa 

Ja to samo. Tez fatalnie... już sobie dobrze radzilam nerwica odpuszczała całkowicie a tu nagle to świństwo i Znów to samo od nowa... ataki paniki.. kołatanie serca, zawroty głowy itp itd 

ciągłe lęki co będzie jak zachoruje, czy przeżyje... staram się myśleć pozytywnie i nie kierować się w stronę czarnych myśli ale czasem ciężko tym bardziej jak się słyszy ze umierają młodzi ludzie bez żadnych chorób współistniejących to lęk sięga zenitu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mnie to nadal nie "rusza", złapię tego koronawirusa to złapię, nie złapię, to nie złapię.

Już mnie kiedyś płuca przykuły do szpitalnego łóżka i nie miałem też możliwości do toalety wstawać, więc byłaby co najwyżej powtórka z "rozrywki". A żebym był aż takim hardcorowym przypadkiem, żeby był potrzebny respirator to prawdopodobieństwo jest "jak wygrać 6 w totka"

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

34 minuty temu, mark123 napisał:

Mnie to nadal nie "rusza", złapię tego koronawirusa to złapię, nie złapię, to nie złapię.

Już mnie kiedyś płuca przykuły do szpitalnego łóżka i nie miałem też możliwości do toalety wstawać, więc byłaby co najwyżej powtórka z "rozrywki". A żebym był aż takim hardcorowym przypadkiem, żeby był potrzebny respirator to prawdopodobieństwo jest "jak wygrać 6 w totka"

 

 Mark 123 , 

 ja kiedyś znowu po kilkunastodniowym mega ciągu alkoholowym trafiłem na Detox do szpitala i zarazili mnie tam  dziady obrzydłe jakąś zarazą płucną . Myślałem ,że z bólu sie obsram , każdy oddech to męka , tortura nie do zniesienia , błagałem te kurrwy o leki przeciwbólowe , to takiego wała dali . Koleś załatwiał mi pyralgine i skutecznie przemycał . Lekarzyki mówili ,że to zejście z opiatów i alkoholu , a ja zwijałem sie w kłębek , jak szczur na grilu . W koncu z wielka łaską zrobili dokładniejsze badania i co sie okazało :ostre zapalenie opłucnej i szybko antybiotyki we wlewach żylnych .

 Pizzzda nie leczenie ,,, i ta nasza służba zdrowia , jedyny lek to respirator ,  a dodzwonienie sie do sanepidu graniczy z cudem .

 

 

 

Edytowane przez Kalebx3 Gorliwy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Panujący obecnie koronaklimat mnie dołuje. Jest klaustrofobiczny i duszny. Oprócz pracy średnio z kontaktem w realu ze znajomymi. Jestem introwertykiem, ale mam potrzeby towarzyskie, a na chwilę obecną "podaż znajomych" zmalała :p.

 

Inna sprawa, że w następstwie pandemii drastycznie zmalał i maleć będzie popyt w gospodarce na wiele rzeczy. Boję się o pracę, zwłaszcza że jestem na tak zwanej "śmieciówce", przez co rząd może legalnie mieć w dupie mój interes. Czeka nas kryzys gospodarczy i, nie ma się co oszukiwać, nie uda nam się znów pozostać "zieloną wyspą".

 

Naturalnie też boję się o rodzinę, o tych jej członków, którzy są w podeszłym wieku lub mają poważne problemy zdrowotne (te słynne nowotwory).

O siebie, w sensie o swoje zdrowie się nie boję. Ludzi w moim wieku ta choroba dotyka łagodnie, często wręcz przetacza się przez nich bezobjawowo. A jak umrę, to umrę. Goodbye cruel world.

Boję się tylko przymusowej kwarantanny spowodowanej chorobą. Co najmniej dwa tygodnie bez pracy (i kontaktów z ludźmi jakichkolwiek), spacerów, ba, nawet zwykłe wyjście do sklepu byłoby verboten. I co wtedy? Wypadałoby się tuż przed kwarantanną zaopatrzyć w dużą ilość prowiantu i beczkę piwa. Nie chcę się prosić, nie mam tu nikogo bliskiego, z sąsiadami czy współlokatorami nie utrzymuję relacji (ci ostatni też pewnie zostaliby zmuszeni do niewychodzenia), a zamówienie on-line przyjdzie może na dzień dziecka.

 

Kolejna sprawa, która "ryje mi banię" to zawieszenie wielu swobód i praw. Rozumiem, że to środki zaradcze i zapewne podjęte zostały słusznie, tylko co dalej? Liczba zakażonych wzrasta w "prawidłowy" sposób i będzie wzrastać. Już słyszę, że rząd szykuje nowe obostrzenia. Co będzie za tydzień? Za dwa? I co będzie po tym, jak epidemia dobiegnie końca? Z PiSem u steru, gospodarką w strzępach i przerażonym społeczeństwem rządowi łatwiej będzie ograniczać dalsze swobody obywatelskie.

 

Z drugiej strony mam możliwość zderzyć się z czymś niesamowitym. Świat nie jest taki, jaki był do tej pory, jest tak zakrzywiony, jak nie był chyba jeszcze za mojego życia. Skala tego zjawiska i reakcje ludzi oraz instytucji są takie niecodzienne. Niesamowite.

Edytowane przez Psychoanalepsja_SS

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja też najpierw się z tego śmiałam, ale odkąd zamknęli mi uczelnię wzięłam na poważnie tę epidemię. Boję się o moje dwie babcie- wczoraj jedna z mamą poszły na działkę i długo nie wracały, dzwoniłam, żeby się upewnić, czy wszystko gra, bo mi się przypomniała sytuacja sprzed roku, gdzie dzwonię do mamy, żeby się zapytać czy już wraca z dziadkiem, a tu wiadomość, że dziadek nie żyje. Nadal pamiętam ten szok i niedowierzanie, kocham swoją rodzinę, mimo, że tego nie okazuję (bo nie umiem uczuć okazywać), ale bym się załamała, jakby znowu ktoś odszedł. W dodatku bardzo boję się śmierci, tego, że jest nieunikniona. Boję się też bólu fizycznego, boję się, że będę cierpieć podczas jakiejś choroby, która mnie wykończy- najbardziej boję się takich chorób jak cholera, dżuma, ospa. Boję się też, że wskutek tego kryzysu wybuchnie jakaś wojna, będziemy głodować, nie zobaczę swoich bliskich, już nigdy nic nie będzie jak wcześniej. 

Ale takie myśli nachodzą mnie tylko przed pójściem spać, w ciągu dnia jestem raczej spokojna, bo mam mnóstwo rzeczy na głowie (studia) i własne problemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×