Skocz do zawartości
Nerwica.com

Kobieta po 30-tce z nerwicą i depresją


Walkiria34

Rekomendowane odpowiedzi

Witam wszystkich. 

Bardzo długo zbierałam się w sobie aby opowiedzieć swoją historię na jakimkolwiek forum internetowym. Zdaję sobie sprawę z tego, że mogą znaleźć się pod moim adresem słowa krytyki, że w ogóle doprowadziłam swoje życie do takiego a nie innego stanu, ale zaryzykuję. Może od początku. Jestem kobietą po 30-tce, niestety przez te wszystkie lata dorobiłam się depresji i nerwicy (obie rzeczy zdiagnozowane przez lekarza). Jako dziecko może nie byłam aniołkiem, ale nie było też ze mną większych problemów, jak każde dziecko czasami coś zbroiłam, zmalowałam,czy przyniosłam jedynkę ze szkoły. Niestety ze strony rodziców, zwłaszcza ojca, doświadczyłam wtedy niejednokrotnej przemocy fizycznej (choć psychicznej również), dostawałam pasem za złą ocenę czy nawet byłam bita po głowie. Po jakimś czasie kary cielesne wywoływały u mnie tak duży strach, że zwyczajnie zaczęłam uciekać w różnego rodzaju kłamstwa, np. ukrywałam złą ocenę, czy złe zachowanie w obawie przed kolejną fizyczną karą. Wiem, że nie było to dobre posunięcie z mojej strony. W szkole też nie było mi łatwo. Zawsze należałam do osób cichych, trochę wycofanych, w dodatku natura nie poskąpiła mi urody (odstające uszy, dość mocna wada wzroku), więc w gimnazjum stałam się obiektem różnych szykan i drwin ze strony równieśników. Niemal każdego dnia przychodziłam do domu z płaczem. Próbowałam nie raz rozmawiać z rodzicami o swojej sytuacji, że chciałabym zmienić szkołę, otoczenie bo jest mi w niej zwyczajnie źle i czuję, że psychicznie nie dam już dłużej rady. Rodzice zazwyczaj bagatelizowali mój problem. Najczęściej słyszałam, że coś sobie wymyślam, że przesadzam i mam brać się za naukę a nie za "głupoty." I tak minęły lata mojej edukacji. Skończyłam liceum, zdałam jakoś maturę. Może i marzyłam o studiach, ale utwierdziłam się w przekonaniu, że to jednak nie dla mnie, że jestem za słaba i nie poradzę sobie. Nie wiem czy wynikało to już wtedy z mojej niskiej samooceny i niewiary w siebie? Chłopaka/mężczyzny nigdy nie miałam. Z nikim się nie spotykałam choć może i chciałam mieć swoją drugą połówkę jak inne dziewczyny. Gdy skończyłam 18 lat matka zaczęła nadmiernie kontrolować mnie. Każde wyjście, wyjazd ze znajomymi czy nawet nowo poznanym kolegą kończyło się awanturą z jej strony, wyrzutami, że ja "szlajam się" niewiadomo gdzie i po co. Już nie wspomnę, że potrafiła wydzwaniać do mnie po kilkanaście razy z pytaniami i kazaniami, gdzie ja jestem, a po co, z kim, że mam już wracać (najlepiej o 22 być już w domu). Pracować, pracowałam, ale nigdy nie były to na tyle dobrze płatne prace abym mogła usamodzielnić się i wynająć coś (po prostu nie starczyło na to pieniędzy, a rodzicom dokładałam się też niemało z tego co zarobiłam). W pewnej chwili doszłam do takiego etapu w swoim życiu, że zaczęłam mówić sobie, że tak już będzie zawsze, że już nic dobrego nie czeka mnie w życiu, nie znajdę miłości i nie założę rodziny jak normalny człowiek. Zresztą, czegokolwiek nie zrobiłam (czy było to dobre czy złe) spotykałam się z wieczną krytyką i wyzwiskami ze strony rodziców czy młodszej siostry. A potrafili skrytykować dosłownie wszystko. Mój ciuch, moją fryzurę czy brak faceta. Choć znajomi zawsze powtarzali mi, że jestem fajną, inteligetną, zabwną, dobrą osobą, że ubieram się fajnie, to ze strony najbliższych na takie słowa nigdy nie mogłam liczyć. Dziś jestem kobietą po 30-tce,wciąż mieszkam z rodzicami i siostrą, niestety, w dodatku ostatnio straciłam pracę (redukcja etatów) i czuję, że zaprzepaściłam już swoje życie. Bez pracy, bez partnera, ze zdiagnozowaną depresją i nerwicą. Płaczę już niemal codziennie, że nie chcę tak dłużej żyć. Już nawet nie mam siły na szukanie pracy. Nie mam siły na nic. Czuję się kompletnie bezwartościowa. Przez tyle lat mówiono mi, że jestem głupia, brzydka, nic nie potrafię, do niczego nie nadaję się, że jestem zwyczajnie nienormalna. Coraz częściej myślę o samobójstwie. Aby zakończyć to wszystko i nie męczyć się już. 

 

Edytowane przez Walkiria34

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro masz znajomych, fajnie się ubierasz i jesteś dla nich wartościowym człowiekiem z którym miło spędza się czas, to nie jesteś taka zła i beznadziejna jak siebie widzisz 🙂 . Musisz wypracować mechanizmy obronne na toksyczne otoczenie i nie przejmować się rodzinką 🙂 .

Też jestem w ciężkiej sytuacji - od 2 miesięcy szukam pracy w UK i nie mogę znaleźć. Pomagają mi rodzice. Mieszkam z mamą mimo, że mam 26 lat. Mój dom w Polsce jest w budowie, ale nie mam pieniędzy na jego wykończenie. Gdyby dom był wykończony, to natychmiast przeprowadziłbym się powrotem do Polski, aby uniezależnić się od mamy. Później studia/praca i jakoś by to było.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, mpConroe napisał:

Też jestem w ciężkiej sytuacji - od 2 miesięcy szukam pracy w UK i nie mogę znaleźć. Pomagają mi rodzice. Mieszkam z mamą mimo, że mam 26 lat. Mój dom w Polsce jest w budowie, ale nie mam pieniędzy na jego wykończenie. Gdyby dom był wykończony, to natychmiast przeprowadziłbym się powrotem do Polski, aby uniezależnić się od mamy. Później studia/praca i jakoś by to było.

Moim zdaniem to nie jest ciężka sytuacja.  Chciałbym znajdować się w twojej sytuacji.

 

Życzę Ci powodzenia w realizacji twoich planów. 

Miłego dnia:)

johnn

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, johnn napisał:

Moim zdaniem to nie jest ciężka sytuacja.  Chciałbym znajdować się w twojej sytuacji.

 

Życzę Ci powodzenia w realizacji twoich planów. 

Miłego dnia:)

johnn

 

Dzięki. Chodzi mi o to, że źle psychicznie się czuję, że dalej muszę polegać na rodzicach. Chciałbym już móc się usamodzielnić - dostać fajną pracę i nie przejmować się już tym, że wyciągam od nich kasę. Czuję się stary, jak nastolatek w ciele 26latka. Mieszkałem już sam wcześniej w mieszkaniu we Wrocławiu, ale ze względu na sąsiedztwo i wspomnienia z dzieciństwa to był to koszmar. 

Edytowane przez mpConroe

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

21 minut temu, mpConroe napisał:

Dzięki. Chodzi mi o to, że źle psychicznie się czuję, że dalej muszę polegać na rodzicach.

Nie ma nic złego z korzystania z pomocy osób bliskich. A należy znać umiar. Ja oddawałem mamie moje stypendia przez kilka lat zamiast wykorzystać ja na rozwój osobisty:( A ojciec umarł zostawiając około 50 tys. długu alimentacyjnego.

21 minut temu, mpConroe napisał:

Czuję się stary, jak nastolatek w ciele 26latka. 

Mam takie same odczucia a mam 34 lata:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

6 minut temu, johnn napisał:

Nie ma nic złego z korzystania z pomocy osób bliskich. A należy znać umiar. Ja oddawałem mamie moje stypendia przez kilka lat zamiast wykorzystać ja na rozwój osobisty:( A ojciec umarł zostawiając około 50 tys. długu alimentacyjnego.

Mam takie same odczucia a mam 34 lata:(

Z czego miałeś stypendium? Chciałbym być tak sprytny i dostawać stypendium 🙂  ale chociaż studia licencjackie ukończyłem z bardzo dobrym wynikiem to do stypendysty było mi daleko. Mój kuzyn natomiast, robi już doktorat z historii (rok młodszy ode mnie), prowadzi zajęcia i jakieś badania. Fajnie ma. Kupił sobie taki sam komputer jaki ja dostałem od ojca (iMaca) bo go zaraziłem kultem Apple ;) .

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

23 godziny temu, mpConroe napisał:

Z czego miałeś stypendium?

Stypendium Prezesa Rady Ministrów, Unijne oraz z Fundacji.

23 godziny temu, mpConroe napisał:

Chciałbym być tak sprytny i dostawać stypendium 🙂 

Obawiam się, że sam spryt nie wystarczy.  Możesz postarać się o stypendium. Każdy ma szansę:)  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć Walkiria! Miałam podobne problemy, byłam wyśmiewana i dręczona w gimnazjum, z powodu tego, że nosiłam okulary i przez to byłam „brzydka” 🙂 a poza tym za dobrze się uczyłam. Rodzice też nigdy mnie specjalnie nie budowali, wręcz przeciwnie. Mówili, ze mam brzydkie włosy i mam nie chodzić w rozpuszczonych, ze mam brzydkie i Krzywe zęby - chociaż nic z tym nigdy nie zrobili. W domu rodzice zbytnio nie dbali o mnie, chociaż nie było to spowodowane złą wolą, bardziej brakiem czasu i problemami z bratem. Ojciec też nieraz przylał mi pasem, jednak akurat tego nie mam mu za złe - takie miał sposoby wychowawcze nauczone od dziadka. Przykro mi, że zaczynasz wiadomość od tego, że ktoś może Cię skrytykować. Niestety to pokazuje bardzo, jak niską masz samoocenę. Też mam z nią problemy, chociaż na pierwszy rzut oka wydaję się osobą bardzo pewną siebie. W razie czego służę rozmową.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć @kier_ka ,

 

4 godziny temu, kier_ka napisał:

Też mam z nią problemy, chociaż na pierwszy rzut oka wydaję się osobą bardzo pewną siebie. W razie czego służę rozmową.

Również mam problem z pewnością siebie. 

 

Życzę powodzenia i miłego dnia:)

johnn

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jejku, życie Cię mocno pokopało, trzymam kciuki żeby było lepiej. To dobrze, że się odezwałaś, na pewno osoby tutaj jakoś spróbują Cię wesprzeć. Współczuję, że cały czas musisz tkwić w tym środowisku, które tak Cię krzywdzi. Na pewno jesteś wartościową osoba, skoro dostrzegają to Twoi znajomi. Czy nie ma żadnej szansy na to, żebyś się spróbowała uniezależnić od rodziny? Wyprowadzić? Chodzi w końcu o Twoje życie i zdrowie... Albo chociaż zacznij terapię, żeby móc uwierzyć w siebie i zyskać większą pewność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej Wszystkim! 

Czytając wasze komentarze, jakbym czytała też o sobie samej :( Pomocna byłaby grupa wsparcia, świadomość, że nie jest się samym i odizolowanym od problemu, że są tacy, którzy to rozumieją i wesprzą. Jeśli ktoś czuje się w tym wszystkim samotny i chciałby porozmawiać, zapraszam do siebie 😊

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Walkiria34, niby inaczej a jednak podobnie... Ja zawsze byłam 'tą do przodu', zawsze miałam pełne wsparcie i poklask osób dookoła. Nie wiem kiedy wszystko się posypało, cała siła i pewność siebie po prostu zniknęły. Co z tego że mam skończone studia, kilka podyplomówek, masę bzdetnych szkoleń skoro od dwóch lat wszystko kręci się wokół depresji i nerwicy. Leki działają wcale albo maksymalnie na 4-6 miesięcy. Ostatnio dostałam wellbutrin wspomagany spamilanem i trittico, efekt jest taki że od dwóch tygodni mam non stop nudności, zawroty głowy, potężne problemy że snem i jedyne o czym myślę to pieprznąć to wszystko w cholerę... osoba która jeszcze niedawno była wsparciem teraz jest ostatnią do jakiej zwrócę się o rozmowę, o pomoc, o cokolwiek. Otoczenie nie rozumie, niby inteligentni ludzie a jedyne co potrafią powiedzieć to 'weź się w garść, co się z tobą stało, kiedyś byłaś zupełnie inna', już nawet nie mam siły tłumaczyć że to nie jest takie proste. Kiwam głową, wracam do domu, włażę pod kołdrę i udaję ze mam siłę ciągnąć to dalej. Mam córkę którą kocham i której nie chcę spieprzyć życia swoimi problemami, ale czesto łapię się na myśli że beze mnie miałaby większe szanse na normalne dzieciństwo..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 10.03.2020 o 00:09, that's.enough napisał:

Walkiria34, niby inaczej a jednak podobnie... Ja zawsze byłam 'tą do przodu', zawsze miałam pełne wsparcie i poklask osób dookoła. Nie wiem kiedy wszystko się posypało, cała siła i pewność siebie po prostu zniknęły. Co z tego że mam skończone studia, kilka podyplomówek, masę bzdetnych szkoleń skoro od dwóch lat wszystko kręci się wokół depresji i nerwicy. Leki działają wcale albo maksymalnie na 4-6 miesięcy. Ostatnio dostałam wellbutrin wspomagany spamilanem i trittico, efekt jest taki że od dwóch tygodni mam non stop nudności, zawroty głowy, potężne problemy że snem i jedyne o czym myślę to pieprznąć to wszystko w cholerę... osoba która jeszcze niedawno była wsparciem teraz jest ostatnią do jakiej zwrócę się o rozmowę, o pomoc, o cokolwiek. Otoczenie nie rozumie, niby inteligentni ludzie a jedyne co potrafią powiedzieć to 'weź się w garść, co się z tobą stało, kiedyś byłaś zupełnie inna', już nawet nie mam siły tłumaczyć że to nie jest takie proste. Kiwam głową, wracam do domu, włażę pod kołdrę i udaję ze mam siłę ciągnąć to dalej. Mam córkę którą kocham i której nie chcę spieprzyć życia swoimi problemami, ale czesto łapię się na myśli że beze mnie miałaby większe szanse na normalne dzieciństwo..

Niestety u mnie na tyle pogorszyło się, że próbowałam targnąć się na swoje życie. Ja chyba nie mam siły aby dalej ciągnąć to beznadziejne życie. Czuję się kompletnie bezużyteczna i bezwartościowa. Ja już nawet nie proszę nikogo o ratunek. Ja po prostu chcę odejść i już nie cierpieć. Mam wrażenie, że wszystko już co robię to robię źle. Sił do walki po prostu brak. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kochana Walkiria34, bardzo dobrze Cię rozumiem, mam podobną historię. Mam 30 lat. Czy próbowałaś terapii oraz leczenia farmakologicznego? Potrzebujesz wsparcia, żeby móc samodzielnie stanąć na nogi. 

 

Proszę, nie poddawaj się.

 

Moja koleżanka ma 31 lat, też jest sama. Długo radziła sobie w pracy, ale potem nagle załamała się nerwowo i wylądowała w szpitalu psychiatrycznym. Po wyjściu ze szpitala przez rok szukała pracy, teraz od miesiąca jest na stażu. Nie poddawaj się, napisz, czy się leczysz. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam wszystkich, kilka lat temu byłem tu stałym i aktywnym pisaczem. Potem działy się różne rzeczy, głównie złe, udzielałem się na forach o trochę innym profilu i tam dokumentowalem swój upadek. Wstałem, ale niestety bez farmakologii się nie obejdę, jest niewiele leków których nie próbowałem przez ostatnie 20 lat ale spróbuję coś z nich wycisnąć, także z góry dziękuję każdemu kto podzieli się doświadczeniem z tym czy innym medykamentem. Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 15.03.2020 o 18:25, zduszonyszept napisał:

Kochana Walkiria34, bardzo dobrze Cię rozumiem, mam podobną historię. Mam 30 lat. Czy próbowałaś terapii oraz leczenia farmakologicznego? Potrzebujesz wsparcia, żeby móc samodzielnie stanąć na nogi. 

 

Proszę, nie poddawaj się.

 

Moja koleżanka ma 31 lat, też jest sama. Długo radziła sobie w pracy, ale potem nagle załamała się nerwowo i wylądowała w szpitalu psychiatrycznym. Po wyjściu ze szpitala przez rok szukała pracy, teraz od miesiąca jest na stażu. Nie poddawaj się, napisz, czy się leczysz. 

Wcześniej leczyłam się. Leki, terapie. Obecnie nie widzę już sensu w niczym. A może po prostu nie chcę już? Przez chwilę myślałam, że znalazłam kogoś kto mnie rozumie, komu na mnie zależy i z kim być może zwiążę swoją przyszłość, ale okazało się, że ów mężczyzna ma narzeczoną. Jestem głupia, naiwna i beznadziejna. Czyli standard u mnie. Nie wierzę w miłość, nie wierzę już w nic. Nie mam żadnego bodźca ani powodu do tego aby żyć. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×