Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mój ogromny problem :(


czlowiekczlowiek01

Rekomendowane odpowiedzi

Dzień dobry. To co się ze mną dzieje, to jest największa porażka w moim życiu. Cierpią na tym wszyscy. Nie wiem jak to pokonać. Mam wrażenie, żeby to pokonać - muszę wykonać to, co czego nie chcę, czego nie potrafię wykonać, ponieważ warunek jest koszmarny, nie do wykonania. Od razu przejdę do rzeczy. 

Od zawsze miałem coś takiego, że jak czegoś nie dotknę, że jak coś powiem to... I tak zawsze, odkąd pamiętam, od podstawówki... Ale spoko, jakoś z tym żyłem. Koszmar mam wrażenie taki totalny przyszedł po 20 roku życia... Ale nie będę się rozpisywał, przejdę do tego o co konkretnie teraz chodzi... Zaczęło się niewinnie. Bombardowały mnie tego rodzaju rzeczy non stop, jakoś chwilę były potem coś innego, jakoś się ten wózek pchało. Chwilami był koszmar (często zapijany alkoholem wieczorem), ale potem jakoś mijał i wszystko szło do przodu. I gdy robiła się taka pustka, napięcia były ogromne i tym sposobem przyszło ,,to" - coś koszmarnego. Otóż już będzie mijał jakiś prawie miesiąc odkąd to co mi się dzieje, przechodziło różne etapy. Koszmar dla mnie to wspominanie, ale naprawdę chciałbym, żeby to przeszło, bo wypełniać tego warunku nie bardzo mi się uśmiecha. ;( Otóż przyszła niedziela. W nocy śnił mi się pewien ksiądz, do którego chodziłem na nauki narzeczeńskie czy coś takiego (nie jestem wierzący szczególnie, osoba nie chodząca do kościoła zdecydowanie, ale żeby mieć ślub kościelny, wiadomo), ogólnie źle wspominam nauki z nim, wzbudzane zostały tylko we mnie lęki, ale nieważne. Dobra, potem po południu wszedłem na profil na facebooku pewnej parafii w jego mieście i były tam dwa nr telefonu i jeden nr telefonu był podany z imieniem tego księdza ale bez nazwiska, więc zacząłem się zastanawiać czy to on. Potem zaczęło mi się robić, że jak to on to że wróci ,,zły stan" (kiedyś taki przechodziłem prawie rok, okropne czasy). Przyszedł wieczór,  idąc z tatą na spacerze, powiedział mi o pewnej chorej dziewczynie, to był wieczór. Pamiętam jak dziś, i w momencie gdy on mi to gadał ja broniłem się jak mogłem, żeby tylko coś nowego nie przyszło. Początkowo ta obrona była w miarę, ale nie udało się... Od tamtej pory zaczął się koszmar. Że jak nie zadzwonię na ten numer i nie upewnię się, czy to ten ksiądz z tym nr ale bez nazwiska i nie zapytam o pewną rzecz, to że jak coś się stanie tej dziewczynie (bo choruje poważnie), to że wróci ten zły stan... Zaczął się koszmar, taki wstyd dzwonić, robić z siebie debila. Na jedno zostało trochę we mnie racjonalności, bo wiadomo człowiek się wstydzi, to normalne chyba, a na drugie wiecie jak to jest, lepiej coś załatwić i mieć w głowie spokój. Parę dni się okropnie męczyłem, co to były za męki, zorientowałem się, że to jednak inny ksiądz nr... Ale pozostało we mnie jakieś myśli, że muszę zadzwonić do tego konkretnego... Zacząłem szukać po internecie telefonu, dzwoniłem na oficjalny, nikt nie odbierał nigdy, posunąłem się do jeszcze bardziej drastycznego kroku, zacząłem pisać z fikcyjnego konta na facebooku o kontakt, dali mi emaila z numerem telefonu... Wkońcu zadzwoniłem, zapytałem o tą głupią rzecz, jaki byłem szczęśliwy, zrobiłem ten warunek który był konieczny! Ale to tylko na chwilę dało ulgę... ( o tym problemie link ponizej) Potem znowu zaczęło się coś takiego, że warunek jest taki, że musi ten ksiądz poznać moje dane, od kogo to było... Znów zaczął się koszmar, jeszcze może nawet gorszy... Mijał tydzień, a ja się niesamowicie męczę, ale zdałem się na to, wyobraźcie sobie, że po paru dniach męki, napisałem nie stricte do niego, tylko na profil facebooku ich zakonu... Tak, żeby można było mnie skojarzyć... Napisałem, macie świetną stronę internetową, a poza tym dziękuje księdzu .... za pomoc telefoniczną, bo pisałem kiedyś do was z innego konta (takiego z innym imieniem i nazwiskiem bez zdjęcia). Wyobraźcie sobie, że musiałem aż do takiej rzeczy się posunąc, gdzie na jedno ogromny wstyd, (sami wiecie, wstyd robić takie rzeczy), a na drugie potężna ulga, że zły stan nie wróci, ze załatwiłem sprawę... Napisałem to po alkoholu, jakoś się udało, ale było to potęznie trudne dla mnie i w ogole wstyd... Ale ok, na drugi dzień juz  zaczelo mnie sie kotłowac, że musze napisac stricte do tego księdza na jego facebooku na profilu w wiadomosci... Bylo ciezko, ale sie obroniłem jakos, jakos to powiem Wam poszło w miarę... Do ostatniej soboty (czas załatwienia sprawy był od srody)... Przyszła sobota, zaczelo sie ze jak pojade na wycieczke z kolega do konkretnego miasta, a Maryji objawienia to prawda, to bede musial stricte napisac do tego ksiedza (oczywiscie jechalismy w tym kierunku, ale irracjonalnie musialem koledze odmowic po przejechaniu tak dalekiej juz trasy, uf udalo sie pokonac... moge spac spokojnie)... Bylo w porzadku, obronilem sie... Jednak wracajac juz, bedac na autostradzie, gadalismy  z kolega normalnie o wszystkim i o tym ze jego wujek jest malarzem pokojowym i ze duzo zarabia... Powiedzialem , ze u mnie malowal taki malarz i rzeczywiscie duzo wzial, ze dobry fach, bo doradzalem mu co w zyciu moze robic. Wtedy, ja juz nie pamietam jak to bylo, odczuwalem lek, ze jak mu tego nie powiem to cos, powiedzialem ze jego syn jest ciezko chory (sytuacja analogiczna do tej dziewczyny, te same chyba jakies lęki)... I znowu pojawilo mi sie z tym napisaniem do tego ksiedza... Juz wtedy myslalem, po co mu to mowilem ale jeszcze bylo ok w miare... Na drugi dzien byl koszmar, zaczelo sie ze ,,jak mu powiedzialem o tym chorym synie, a mu sie cos stanie, a ja wiedzialem ze mowiac mu musze napisac do tego ks to ze wroci ten zly stan"... Czy tak faktycznie bylo? Nie wiem, logika wskazuje ze raczej nie, bo skoro bronie sie jak moge przed tym np. dowod nie pojechalem do miejscowosci docelowej z nim na tej wycieczce, to raczej nie mowilbym skoro taki warunek bylby. Ale zalozmy, ze nawet jesli powiedzialbym, wiedzac o warunku... W kazdym badz razie, najgorsza opcje przyjela moja glowa.. I od tamtego czasu, tak nagle sie to rozwinelo w niedziele ta rano, zaczal sie koszmar... Teraz to ja juz nie wiem, czy chodzi o ten warunek, ze jak mu powiedzialem czy co... Po prostu mam cos takiego, ze musze tak jakby do niego napisac, zeby to wszystko przeszlo, bo obecnie czuje sie koszmarnie, sami zreszta widzicie nie spie, pisze ten post po nocach... Z jednej strony odczuwam ogromny wstyd, ogromnie jest to ciezkie pisac na messengera do jakiegos obcego ksiedza. Bo tak po ludzku, jest to chore i mega wstydliwe. A po drugie, moze piszac znow mialbym problem z glowy, ale to pewnie zaraz inny by sie zrobil... Pije przez to, moja zona mnie nie rozumie (w sumie sie troche nie dziwie, bo jak ktos nie ma czegos takiego jak ja to pewnie jest to niezrozumiale)... Czuje sie fatalnie, czuje sie tak, ze jak nie wykonam tego napisania stricte na facebooku, to mi to nie przejdzie :( Błagam, uswiadomcie mi ze to pisanie nie jest konieczne, nie jestem w stanie tego wykonac, a chce sie czuc dobrze, bo jest koszmar nie moge nawet zasnac :( To siedzi we mnie 24 h na dobe, nie moge zapomniec, i czuje ten zly stan :( Czy jest jeszcze szansa dla mnie? Bo tak szczerze, nie mam sil zyc :( Tylko to napisanie jest jakby ze przejdzie wtedy :( Prosze o pomoc :( Nawet nie wyobrazacie sobie, jak ja to przezywam jak cierpie jak nie mam sil zyc :(

 

Edytowane przez czlowiekczlowiek01

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×