Skocz do zawartości
Nerwica.com

cynthia


cynthia

Rekomendowane odpowiedzi

W dniu 10.01.2022 o 18:14, cynthia napisał:

Jestem już trzeci miesiąc na półrocznej terapii na oddziale zamkniętym. Jestem zadowolona, że tyle już wytrzymałam, że otworzyłam się na psychoterapeutę, a sesja daje wyraźną poprawę. Jestem bardziej świadoma własnego ja i własnych emocji oraz mechanizmów jakie kierują moim umysłem. Uczę się na nowo siebie, odnajduję, bo już z dziesięć lat jak siebie zatraciłam. To naprawdę daje poprawę i zachęcam każdego by się przełamał i zrobił ten krok do przodu, bo jak go zrobisz kolejne przyjdą z łatwością.

Kochana, tak się cieszę, że jest u Ciebie lepiej! Trzymam kciuki i kurczę, jesteś silną babką, dbasz o swoje zdrowie, chcesz czuć się lepiej. Jesteś naprawdę dzielna 😘

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 28.01.2022 o 16:40, poszkodowany napisał:

@cynthia Jakie leki aktualnie przyjmujesz i jakie leki miałaś wcześniej? Zastrzyki czy tabletki (i dawki o ile można wiedzieć). Ogólnie jak się czujesz i jak wyglądała twoja historia choroby.

 Dziękuję wszystkim za odzew :)

 

Jeśli chodzi o leki, to w tej chwili biorę klozapol, rispolept, fluoksetynę i lamitrin w tabletkach. W dawkach kolejno: 350 mg, 6mg, 20mg, a lamitrinu nie pamiętam xD

Czuję się stabilniej i... spokojnej? Nie mam tak częstych napadów lękowych (a mogę nawet powiedzieć, że nie mam żadnych) terapia mi dużo dała, ale to dopiero początek i nie chcę się nastawiać i dużo obiecywać samej sobie, ale chcę terapię kontynuować i dojść do siebie na tyle, bym mogła w końcu zacząć dalszą edukację. Moja historia choroby jest długa, powiem tylko, że od 2016 roku leczę się na schizofrenię paranoidalną i zaburzenia osobowości schizoidalne. (to ostatnie mi teraz zdiagnozowano).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem, żyję sobie, tworzę, czytam, oglądam. Brakuje tylko regularnego wychodzenia z domu, spacerów. Zamykam się w swoim pokoju, tak, jak robiłam to dawniej i powielam stare schematy, bo odcinam się od każdego. Coraz bardziej jestem przekonana, że nie potrzebuję ludzi wokół siebie, nie potrzebuję przyjaźni, adoracji, rozmów - chociażby o niczym. Zerwałam kontakt z większą ilością osób (które i tak toczyły się internetowo) bo założyłam sobie, że muszę przestać żyć internetem, a zacząć realnym życiem. Może to okrutne, wiem, ale po prostu chyba tego potrzebowałam. Wchodzę tutaj poklepać w klawiaturę co tam u mnie, chociaż wiem, że nikogo to nie interesuje. Chyba po prostu mam ochotę gdzieś wylać z siebie to, co leży mi na sercu i nawet, jeśli nikt nie zareaguje to cieszę się z samego faktu, że gdzieś w internecie mam swój kąt, którego nikt mi nie zabierze (no chyba że szanowna administracja stwierdzi, że łamię regulamin). ;)


Terapia daje jakieś skutki i powoli próbuję ułożyć te sprzeczności które mnie nawiedzają, jakoś sensownie, w to, co nazywa się osobowością. Nie mam się w ogóle, ale może kiedyś, może za rok, dwa, pięćdziesiąt będę w stanie powiedzieć jak żyć, by życie nie przeżyć, a chłonąć garściami każdą chwilę.
Taka chciałabym być.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, cynthia napisał:

Może to okrutne

 

 

Okrutne to jest, że zazwyczaj znajomość internetowa i tak się prędzej czy później rozpadnie, jeśli nie zamieni się w tradycyjną. Ponadto jeśli masz zdiagnozowane schizoidalne zaburzenie osobowości, to prędzej czy później dana znajomość jest dla Ciebie bardziej męcząca, niż przynosząca jakieś korzyści.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro nie odczuwasz wyrzutów sumienia, to dlaczego uważasz, że to może być okrutne? Zrywanie znajomości nie jest bardziej okrutne od niepozwalania komuś odejść.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety z tą dominacją w rodzinie to u mnie był i właściwie jest podobny problem. Prawda jest taka, że problem będzie występował tak długo dopóki dajemy sobie wejść na "łeb" lub tak długo dopóki mieszkamy z rodzicami. Niektórzy rodzice kierują się pewnymi myślami jakimi są "dopóki jesteś na moim utrzymaniu to będziesz robił/a tak jak ja Ci zagram". Ja co prawda nie jestem na ich utrzymaniu, bo mam pracę i potrafię sam sobie wszystko kupić, ale wiadomo jakie mamy czasy, dom czy mieszkanie, nawet wynajem nie jest do końca na wyciągniecie ręki mieszkając na wiosce.  Z tym zabranianiem chodzenia na randki czy spotykaniem to myślę, że rodzice powinni udać się do psychologa, bo to nazywa się nadopiekuńczość. Inaczej jest w przypadku, gdy mówią Ci bliscy tak jak wiele razy ja to usłyszałem "nie nadajesz się na związek", "po co Ci dziewczyna", "daj sobie spokój, z takimi problemami nikogo nie znajdziesz", "jesteś beznadziejny". 

 

Ja mam już niedługo 29 lat, pracuje, mam szkołę, zarabiam wcale nie tak źle, a wciąż nie mam dziewczyny 😎

Dlatego uważam, że jeśli któryś rodzic ma zrytą banię, to nie wiadomo jaka będziesz w życiu, zawsze będą mieli jakieś "ale" 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałabym trochę uporządkować fakty i mój proces leczenia i dochodzenia do siebie przez te wszystkie 4 lata mojego stażu na forum. 
Bywało, że znikałam i to na długo, ale zawsze jakoś wracałam, ponieważ forum bardzo szanuję i lubię. Poznałam tutaj przede wszystkim osobę, która stała się moją przyjaciółką, która mnie rozumie i nie obraża się, jak bez słów uciekam, by trochę odetchnąć od społeczeństwa (nawet tego internetowego). 
Ale zawsze wracam, jak syn marnotrawny i cieszę się, że jest osoba, która to rozumie.
@utrapienie, to o Tobie mowa.

Moją przygodę z terapią zaczęłam w październiku 2021 roku. Będąc zmęczona walką z wiatrakami i trafiłam na oddział, na którym poznałam wiele wartościowych osób. Ale jak to bywa w takich szpitalach - obiecuje się kontakt i przyjaźń aż po grób, a i tak nic z tego nie wychodzi. Przerabiałam to już wiele razy i obojętnie jaka to była osoba, kończyło się tak samo.

Terapia małymi kroczkami sprawiała, że zaczęłam do siebie dochodzić, rozumieć schematy jakie powielam, pozwoliła zawalczyć z tak dobrze znanym Wewnętrznym Krytykiem.
Chciałam tylko tutaj zaznaczyć i powiedzieć, przede wszystkim "świeżakom", że terapia to długi i powolny proces, który zazwyczaj trwa latami. I tutaj moja rada - nie zniechęcajcie się po dwóch miesiącach, bądźcie cierpliwi i wyrozumiali dla siebie samych.
Moja terapia trwa już dwa lata (albo dopiero tyle). Niestety, z powodów finansowych jestem raczej zmuszona zrezygnować z niej. Niemniej - na szczęście jestem jeszcze pod okiem psychologa, którego MOPS mi przydzielił na NFZ. Terapia ta o tyle jest fajna, że psycholog przychodzi do mnie do domu i w tych warunkach jest przeprowadzana sesja. Raz nawet przeszłam terapię z mamą i podczas niej wiele zrozumiałyśmy i od tego czasu nasza relacja się poprawiła.

Wracając do poprzednich moich postów w tym temacie zdaję sobie sprawę jakie zmiany we mnie zaszły. Przede wszystkim bardziej zrozumiałam siebie (a byłam tak zagubiona, że nawet nie potrafiłam do końca określić mojej osobowości).

Jak na ironię, to diagnoza o osobowości schiozidalnej dała mi na to odpowiedź. Wtedy wszystkie puzzle zostały dopasowane. Może to kolejne piętno - to znaczy na pewno. Ale mi pomogło. Nie będę kłamać.

Uśmiecham się. Przez łzy, ale uśmiecham.

"Porzućcie wszelką nadzieję wy, którzy tu wchodzicie." tak na początku powinien brzmieć tytuł mojego wątku.
A teraz powinien się zmienić na: "Dziś ty, który tu wchodzisz uśmiechnij się i pomyśl o nadziei".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1 godzinę temu, cynthia napisał(a):

Chciałabym trochę uporządkować fakty i mój proces leczenia i dochodzenia do siebie przez te wszystkie 4 lata mojego stażu na forum. 
Bywało, że znikałam i to na długo, ale zawsze jakoś wracałam, ponieważ forum bardzo szanuję i lubię. Poznałam tutaj przede wszystkim osobę, która stała się moją przyjaciółką, która mnie rozumie i nie obraża się, jak bez słów uciekam, by trochę odetchnąć od społeczeństwa (nawet tego internetowego). 
Ale zawsze wracam, jak syn marnotrawny i cieszę się, że jest osoba, która to rozumie.
@utrapienie, to o Tobie mowa.

Moją przygodę z terapią zaczęłam w październiku 2021 roku. Będąc zmęczona walką z wiatrakami i trafiłam na oddział, na którym poznałam wiele wartościowych osób. Ale jak to bywa w takich szpitalach - obiecuje się kontakt i przyjaźń aż po grób, a i tak nic z tego nie wychodzi. Przerabiałam to już wiele razy i obojętnie jaka to była osoba, kończyło się tak samo.

Terapia małymi kroczkami sprawiała, że zaczęłam do siebie dochodzić, rozumieć schematy jakie powielam, pozwoliła zawalczyć z tak dobrze znanym Wewnętrznym Krytykiem.
Chciałam tylko tutaj zaznaczyć i powiedzieć, przede wszystkim "świeżakom", że terapia to długi i powolny proces, który zazwyczaj trwa latami. I tutaj moja rada - nie zniechęcajcie się po dwóch miesiącach, bądźcie cierpliwi i wyrozumiali dla siebie samych.
Moja terapia trwa już dwa lata (albo dopiero tyle). Niestety, z powodów finansowych jestem raczej zmuszona zrezygnować z niej. Niemniej - na szczęście jestem jeszcze pod okiem psychologa, którego MOPS mi przydzielił na NFZ. Terapia ta o tyle jest fajna, że psycholog przychodzi do mnie do domu i w tych warunkach jest przeprowadzana sesja. Raz nawet przeszłam terapię z mamą i podczas niej wiele zrozumiałyśmy i od tego czasu nasza relacja się poprawiła.

Wracając do poprzednich moich postów w tym temacie zdaję sobie sprawę jakie zmiany we mnie zaszły. Przede wszystkim bardziej zrozumiałam siebie (a byłam tak zagubiona, że nawet nie potrafiłam do końca określić mojej osobowości).

Jak na ironię, to diagnoza o osobowości schiozidalnej dała mi na to odpowiedź. Wtedy wszystkie puzzle zostały dopasowane. Może to kolejne piętno - to znaczy na pewno. Ale mi pomogło. Nie będę kłamać.

Uśmiecham się. Przez łzy, ale uśmiecham.

"Porzućcie wszelką nadzieję wy, którzy tu wchodzicie." tak na początku powinien brzmieć tytuł mojego wątku.
A teraz powinien się zmienić na: "Dziś ty, który tu wchodzisz uśmiechnij się i pomyśl o nadziei".

Z której części Polski jesteś? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×