Skocz do zawartości
Nerwica.com

Jestem kompletnie bezradny i nie wiem jak żyć


silacz500

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć wszystkim, doszedłem do takiego punktu w moim życiu, że kompletnie zwariowałem. W ogóle nie wiem jak powinienem się zachowywać, co mówić, jak zawierać nowe znajomości, jakie mieć poglądy polityczne, jak myśleć. W skrócie mówiąc jestem zagubiony.  Nawet nie mam pojęcia po co to w ogóle piszę, przecież i tak zostanę olany. Ludzie i tak powiedzą, że ja wyolbrzymiam swoje problemy, po co w ogóle marudzić. Wystarczy ponoć się uśmiechnąć i wyjść do ludzi. Gdyby to wszystko byłoby takie proste to po pierwsze wcale bym tutaj nic nie pisał, po drugie nie mam do kogo wychodzić, a po trzecie ostatnio wszystko mnie irytuje i wszystkiego się boję.
 

  • Boję się, że popełnię jakikolwiek błąd chociażby w pracy czy podczas pisania tego posta. Boję się, że zawsze się znajdzie jakaś osoba, która mnie shejtuje i zrówna z ziemią za to, że np zdania nie trzymają ładu i składu (owszem nie pilnuje tego, bo nie mam na to siły), popełnię prosty błąd ortograficzny albo pomylę się w pracy przy klikaniu na komputerze i nie da rady tego poprawić. Zostałem nauczony, że nie mogę popełniać żadnych błędów, bo inaczej ludzie na mnie nakrzyczą. Muszę być we wszystkim perfekcyjny inaczej nie zdobędę sympatii wśród ludzi. A jak już wiem, że się pomylę, to spada gwałtownie pewność siebie, szukam już wymówki, dlaczego mi się podwinęła noga (a wcale nie muszę nikomu tłumaczyć!) i czuję, że ludzie mnie mają za debila i wskazują palcem (w szkole potrafili mi wszystko wypomnieć i ta trauma z dzieciństwa pozostała). No i po takiej wpadce moja wiara w siebie jest poważnie zachwiana. Przykład pani na Polskim tłumaczyła jak nie pisać wypracowań i za każdym razem za przykład brała moje wypracowanie gdyż ono było najgorsze.
  • Irytuje mnie to, że nigdy nie miałem dziewczyny i raczej nigdy jej mieć będę, a bardzo bym tego chciał. Myślałem, że wystarczy być przy tym sobą, a strzał amora trafi we mnie w nieoczekiwanym momencie. Mam 24 lata, nie odczułem nigdy poczucia bliskości z drugą kobietą. Po liceum mój kontakt z płcią przeciwną został ograniczony do mininum. Nie wiem dlaczego tak. Może to, że bardzo bałem się odrzucenia, kobieta mnie oleje, albo mnie skarci, gdyż wykonałem jeden fałszywy ruch. Nie wiem jak się przy tym zachowywać, co mówić, o czym rozmawiać. W tym temacie jestem kompletne zero. Chcę to zmienić, ale nie wiem jak. Ludzie mówią, że ja nigdy nie miałem szczęścia do kobiet cokolwiek to znaczy. Jestem wysoki (188 cm), jestem inżynierem i pracuje w wyuczonym zawodzie. Interesuje się sportem, historią i lubię się uczyć niemieckiego. Nie lubię być zapraszanym na wesela, gdyż zawsze mam problem, z kim mógłbym iść (zazwyczaj nikogo nie znajduję). Może jestem brzydki, nie mam tatuaży, nie mam przesadnie wysportowanego ciała, nie posiadam samochodu, kocham moich rodziców i często do nich dzwonie? Nie rozumiem tego. Uważam, że każdy zasługuje na miłość.
  • Irytuje mnie to, że w social mediach wszędzie próbuje mnie wciskać tematy, które kompletnie mnie nie interesują (narodowcy, LGBT,  bijatyki, Woodstock , atencjuszetd). i wkurza mnie to, że jak nie odpowiem się za którąś ze stron to już nazywany debilem, głąbem tylko dlatego, że patrzę na to z boku. Gdyby nie facebooki, twittery, netflixy te całe tematy by przeszły koło nosa, ale niestety codziennie jestem karmiony z treściami,  które w ogóle mnie nie interesują. Nie po to obserwuje wybrane profile w mediach społecznościowych by potem się przekopywać przez te całe śmietnisko, gdzie ludzie wzajemnie się obrażają. Jestem ze wsi, nie rozumiem wielu rzeczy, nie rozumiem wielu rzeczy, które występują w większych miastach, ale czy to już od razu powód by być nazywany od debili i tępaków? Czy mam zacząć myśleć tak jak mi każe obce sumienie? Najgorszy jest okres przedwyborczy. Zazwyczaj są takie dyskusje "Głosujesz na taką partię? Idź i w ogóle się pokazuje" "co za gamonie głosują na partie X" itd.


Narazie to tyle,  nie wiem w sumie jak nazwać swój problem.Nie wiem kim naprawdę jestem. Może powinien przestać traktować siebie jako wyjątkowego i inteligentnego człowieka i zacząć być jak przeciętna osoba w tym społeczeństwie, która ma robić to co im się każe? Dziś jestem bardzo sfrustrowany, gdyż wszystko w pracy muszę robić szybko i dobrze, bo "termin wczorajszy". Nikt nie pomyśli, że człowiek potrzebuje wyluzować.

Byłem kiedyś na wizycie u psychologa i po jednej wizycie stwierdziłem, że takie siedzenie i gadanie nic nie da. Tylko tracę na tym 100 zł.

Jak temat znajduje się w złym miejscu to chciałbym już od razu za to przeprosić.

 




 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy podejrzewasz u siebie jakieś zaburzenia psychiczne? Na przykład zaburzenia osobowości?

 

Mi udało się skończyć studia magisterskie, ale w życiu społecznym i zawodowym jestem beznadziejny. Nigdy nie miałem kandydatki na żonę. Mam prawie 28 lat i wciąż mieszkam z rodzicami na wsi. Bardzo brakuje mi kobiety. W pisaniu wypracowań byłem całkiem dobry, chociaż mogło mi to zajmować trochę czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Codziennie po pracy zamykam się w swoich czterech kątach i robię rzeczy, które sprawiają mi przyjemność czyli nauka niemieckiego i gra w szachy. Rzeczy, które robię samotnie. Chciałbym się wreszcie wyłamać z tego schematu czyli np pójść na basen, zorganizować jakieś spotkanie integracyjne przy szachownicy albo iść na mecz. Tylko, ze w każdej sytuacji znajduje powody aby tego nie robić i wracam do szachów oraz niemieckiego.

 

Ja w ogóle nie umiem znosić odmowy. Potem to potrafię rozpamiętywać nawet przez dwa tygodnie.

 

No i oczekuje durny ja, ze ktoś wyciągnie do mnie rękę i zabierze mnie z tego marazmu.

 

Nie wydaje mi się, żebym był beznadziejny, więc nie wiem skąd u mnie te negatywne myślenie i niska samoocena.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 godziny temu, wojto3000 napisał:

Irytuje mnie to, że w social mediach wszędzie próbuje mnie wciskać tematy, które kompletnie mnie nie interesują (narodowcy, LGBT,  bijatyki, Woodstock , atencjuszetd). i wkurza mnie to, że jak nie odpowiem się za którąś ze stron to już nazywany debilem, głąbem tylko dlatego, że patrzę na to z boku. Gdyby nie facebooki, twittery, netflixy te całe tematy by przeszły koło nosa, ale niestety codziennie jestem karmiony z treściami,  które w ogóle mnie nie interesują.

To znaczy akurat że jesteś dojrzały i nie zajmujesz się bzdetami tak jak większość młodego pokolenia. 

 

2 godziny temu, wojto3000 napisał:

Ludzie mówią, że ja nigdy nie miałem szczęścia do kobiet cokolwiek to znaczy.

Nie ma czegoś jak szczęście do kobiet, albo jesteś przystojny lub typ samca alfa gdzie kobiety same lgną, albo musisz walczyć o ich zainteresowanie i same do Ciebie nigdy nie przyjdą. Choć samo to że jesteś inżynierem i pracujesz w zawodzie może trochę kobiet pociągać.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 minut temu, wojto3000 napisał:

Nie wydaje mi się, żebym był beznadziejny, więc nie wiem skąd u mnie te negatywne myślenie i niska samoocena.

Została wdrukowana w dzieciństwie przez grupę rówieśniczą, taka moja teoria, bo mam nieco zbliżoną historię życia, no i pewnie jakieś genetyczne czynniki.  

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

2 minuty temu, carlosbueno napisał:

Została wdrukowana w dzieciństwie przez grupę rówieśniczą, taka moja teoria, bo mam nieco zbliżoną historię życia, no i pewnie jakieś genetyczne czynniki.  

Ciężko mi było w szkole. Moim kolegom nie podobała się moja duża aktywność. Często sami opuszczali mi rękę gdy znałem odpowiedź, nie bylem chętny do wagarów, bardzo źle znosiłem gdy ktoś oszukiwał (teraz tez nienawidzę oszustów). Ponadto umiejętnie wykorzystywali to, ze wszystko biorę do serca i mocno mi dokuczali. Jeszcze dodam , że mam spory niedosłuch obuuszny i bardzo nie wyraźną mowę (zacząłem mówić dopiero gdy miałem 7 lat) co zdrowi koledzy wykorzystywali do głupich żartów np. Przedrzeźnianie. Nikt mi nie umiał wtedy pomóc. Mówili, ze to ja wymyślam problemy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pocieszające jest to, że masz pracę, i to w zawodzie. Ja miałem tylko banalne prace, bez umowy (dorywczo przez ok. 8 godzin razem przez 8 dni) lub z umową o pracę dzięki orzeczeniu o niepełnosprawności (i to ze schorzeniem specjalnym, w stopniu umiarkowanym) za najniższą krajową - zacząłem tę pracę, gdy miałem 26 lat. Od ponad połowy roku poszukuję pracy, miałem chyba kilka spotkań z pośrednikiem pracy w stowarzyszeniu pomagającym niepełnosprawnym, ale niestety nie udało się znaleźć zatrudnienia, nawet przy sprzątaniu czy ochronie w zakładzie pracy chronionej.

 

Czy z powodu dużego niedosłuchu i niewyraźnej mowy masz orzeczenie o niepełnosprawności? Czy obecnie sprawia Ci to jakieś problemy w funkcjonowaniu?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

11 minut temu, wojto3000 napisał:

Ciężko mi było w szkole. Moim kolegom nie podobała się moja duża aktywność. Często sami opuszczali mi rękę gdy znałem odpowiedź, nie bylem chętny do wagarów, bardzo źle znosiłem gdy ktoś oszukiwał (teraz tez nienawidzę oszustów). Ponadto umiejętnie wykorzystywali to, ze wszystko biorę do serca i mocno mi dokuczali. Jeszcze dodam , że mam spory niedosłuch obuuszny i bardzo nie wyraźną mowę (zacząłem mówić dopiero gdy miałem 7 lat) co zdrowi koledzy wykorzystywali do głupich żartów np. Przedrzeźnianie. Nikt mi nie umiał wtedy pomóc. Mówili, ze to ja wymyślam problemy.

Ze mnie się śmiano, szydzono całe dzieciństwo choć nawet de facto nie było powodów poza nietypowym nazwiskiem. Po prostu dałem się z siebie zrobić ofiarę i inni wykorzystywali to by podnieść własne ego. W pracy też mnie może nie tyle szydzono, choć na budowie i w fabryce też to robiono, to wykorzystywano moją słabą psychikę, uległość. Jak pokażesz innym że jesteś wrażliwy, słaby to będą cie doić na maksa. No ale Ty przynajmniej skończyłeś jakieś przydatne, życiowe studia i masz "mądrą" pracę, ja mam 40 lat a dalej jestem mało samodzielnym życiowo fizolem i de facto moja samoocena jest adekwatna do rzeczywistości.  Tobie prawidłowa samoocena może pomóc bo  mi nic nie da. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 minut temu, take napisał:

czy z powodu dużego niedosłuchu i niewyraźnej mowy masz orzeczenie o niepełnosprawności? Czy obecnie sprawia Ci to jakieś problemy w funkcjonowaniu?

Nie ubiegałem się o grupę inwalidzka choć miałem taka możliwość. Jednak zrezygnowałem z tego, gdyż nie chciałem być traktowany ulgowo z powodu niedosłuchu. Pierwszy aparat kupiłem w wieku 22 lat gdy naprawdę miałem problemy ze zrozumieniem co mówią do mnie ludzie.

 

Teraz mam problemy przy rozmowach z ludźmi co mówią szybko i mam duże problemy w rozmowach grupowych, gdyż zazwyczaj nie nadążam z tematem.  Natomiast bliskimi osobami mogę rozmawiać bez aparatów.

 

Co więcej nie mam przez to talentu muzycznego a i moje zdolności w mówieniu nie są wybitne

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To dobrze, że jakoś sobie radzisz. Czy zarabiasz więcej niż średnią krajową? Ja nawet z orzeczeniem mam bardzo duże problemy z pracą, w zakładzie pracy chronionej jak dotąd mi się nie udało znaleźć zatrudnienia. Nigdy nie starałem się o pracę w zawodzie. Dodatkowo bezżenność może mnie bardzo demotywować. Od dzieciństwa byłem inny, wielu traktowało mnie jako zj**a (wulgaryzm, niestety, najlepiej ze słów, które przychodzą mi na myśl, oddaje jakby to, kim jestem). Sporo mi dokuczano w szkole podstawowej i gimnazjum, w szkole średniej było znacznie lepiej, na studiach w ogóle mi nie dokuczano. Studiowałem wymagający kierunek (trzeba było dobrze napisać maturę, aby się dostać). Pracę magisterską obroniłem półtora roku po terminie. Byłoby nieźle, gdyby przydało mi się to w życiu zawodowym.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

16 godzin temu, take napisał:

To dobrze, że jakoś sobie radzisz. Czy zarabiasz więcej niż średnią krajową?

Zarabiam na ten moment 3600 zł brutto. Jak na moją pierwszą pracę uważam, że nie jest najgorzej. Za trzy miesiące mogę liczyć na kolejną umowę o pracę. Do pracy przyjęli mnie bez doświadczenia zawodowego. Przez pierwsze 6 miesięcy byłem stażystą, teraz jestem pełnoprawnym pracownikiem. 

 

 

17 godzin temu, take napisał:

Studiowałem wymagający kierunek (trzeba było dobrze napisać maturę, aby się dostać). Pracę magisterską obroniłem półtora roku po terminie. Byłoby nieźle, gdyby przydało mi się to w życiu zawodowym.

Ja ze znalezieniem pracy nie miałem problemu. W swoim życiu byłem tylko na jednej rozmowie kwalifikacyjnej. Po zobaczeniu zakładu i wypełnieniu testu wiedzy zostałem przyjęty do współpracy. Ja poza studiami (skończyłem Elektronikę), podnosiłem swoje umiejętności poza zajęciami na Politechnice. Papier owszem jest bardzo ważny, lecz ważniejsze wg mnie są jednak umiejętności, z którymi można się pochwalić w CV. 

 

 

17 godzin temu, take napisał:

Od dzieciństwa byłem inny, wielu traktowało mnie jako zj**a (wulgaryzm, niestety, najlepiej ze słów, które przychodzą mi na myśl, oddaje jakby to, kim jestem). Sporo mi dokuczano w szkole podstawowej i gimnazjum, w szkole średniej było znacznie lepiej, na studiach w ogóle mi nie dokuczano.

Dokuczali ci z powodu twojej niepełnosprawności?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

23 minuty temu, wojto3000 napisał:

Zarabiam na ten moment 3600 zł brutto. Jak na moją pierwszą pracę uważam, że nie jest najgorzej. Za trzy miesiące mogę liczyć na kolejną umowę o pracę. Do pracy przyjęli mnie bez doświadczenia zawodowego. Przez pierwsze 6 miesięcy byłem stażystą, teraz jestem pełnoprawnym pracownikiem. 

To akurat plus dla ludzi urodzonych w latach 90-tych zwłaszcza drugiej połowie. Jak ja kończyłem studia( co prawda beznadziejne humanistyczne choć problemy mieli też ludzie po  ścisłych  studiach) to bezrobocie było 20% a na jedno miejsce pracy przypadało dziesiątki, setki chętnych, później otworzyli granicę UE i większość wyjechała łącznie ze mną. Trochę zazdroszczę dzisiejszym 20, 25  latkom, mają dużo łatwiej niż mój rocznik gdzie pracy nie było, albo była na czarno, zlecenie i za 2,3,4 krotnie niższe stawki choć inflacji aż tak dużej nie było od tego czasu. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, carlosbueno napisał:

To akurat plus dla ludzi urodzonych w latach 90-tych zwłaszcza drugiej połowie. Jak ja kończyłem studia( co prawda beznadziejne humanistyczne choć problemy mieli też ludzie po  ścisłych  studiach) to bezrobocie było 20% a na jedno miejsce pracy przypadało dziesiątki, setki chętnych, później otworzyli granicę UE i większość wyjechała łącznie ze mną. Trochę zazdroszczę dzisiejszym 20, 25  latkom, mają dużo łatwiej niż mój rocznik gdzie pracy nie było, albo była na czarno, zlecenie i za 2,3,4 krotnie niższe stawki choć inflacji aż tak dużej nie było od tego czasu. 

 

Ja miałem podobnie. Akurat urodziłem się w przełomowym 1989 roku. W czasach wchodzenia w dorosłość zaczął się wielki kryzys i wszędzie pracy nie było. A moje miasto rodzinne (drugie co do wielkości na Dolnym Śląsku) to była jedna wielka żulernia i patologia, gdzie nie było szans na rozwój. Nie miałem też rodziny, któraby mi pomogła, dlatego musiałem wyjechać.

 

Zazdroszczę autorowi wątku, że przynajmniej ma dobre wykształcenie i pracę w zawodzie, gdzie pewnie jest też ceniony. Bardzo chciałbym cofnąć czas, zrobić dobre studia i żyć sobie w Polsce :(.

 

W sumie mam bardzo duży problem, a nie mam z kim porozmawiać o tym, gdyż nie mam rodziny :( (w zasadzie mam, ale to nie są osoby, na które mogę i liczyć i mogłyby mi pomóc. NIe mam rodziny jak z serialu rodzinka.pl). Bardzo chciałem wrócić do Polski i zacząłem kombinować z pieniędzmi na wkład własny do mieszkania. Miałem wejść w jeden interes w Polsce, który gwarantowałby mi dobry pasywny dochód, który spokojnie pozwalałby mi spłacać kredyt i jeszcze fajnie sobie żyć. Okazało się dzisiaj, że nie wypali :(. Kasy nie straciłem, bo ją dostanę. Chodzi mi o samą ideę. Chciałem wrócić sobie do Polski, żeby fajnie sobie żyć i ułożyć sobie prywatnie życie, znaleźć przyjaciół, których mi tutaj brakuje.  W Niemczech życie staje się coraz droższe i jest też coraz bardziej niebezpiecznie. Z ludźmi tutaj nie można się zaprzyjaźnić. O tym, jacy tutaj żyją ludzie, świadczy fakt, że po "incydencie" we Frankfurcie w internetach ludzie bardziej współczuli temu murzyńskiemu zwyrodnialcowi (bo taki biedny i chory psychicznie) niż chłopczykowi, któremu odebrano życie. Jeśli chodzi o wypowiedzi polityczne autora wątku na temat "kiboli" i LGBT, to moim zdaniem dobrze, że ich leją. Bo inaczej będzie w Polsce tak samo jak w Niemczech (nie pod względem finansowym tylko spier....lenia umysłowego).

 

Z pracą też mi już tutaj niestety nie idzie. Nie mam nic stałego i jak się skończy, a na to się zapowiada, będę musiał iść do fabryki albo McDonalda, a za takie pieniądze tutaj się nie utrzymam :(. Po zapłaceniu rachunków i mieszkania zostałoby mi tylko na przeżycie (200 euro na miesiąc). Nie będę mógł wychodzić, poznawać nowych ludzi :(. Poza tym nie jestem bardzo szybki i nie mam sprawnej motoryki, przez co z takiej pracy by mnie wyrzucili. Jeśli chodzi o zasiłek  to robią tutaj Polakom bardzo pod górkę i raczej zdechnę z głodu zanim go dostanę. Nie piszcie mi tylko, że rzucałem kamieniami w szkołę itd. W szkole dobrze się uczyłęm, niemiecki znam tak samo jak polski. Nie mogłem studiować właśnie przez moją rodzinę (tzn. zajebiście wysokie długi, przez co straciłem mieszkanie w PL (było na matkę) oraz długi ojca na rzecz funduszu alimentacyjnego). Nie miałbym gdzie mieszkać w Polsce, bo mieszkanie dziadków, gdzie mieszkałem, zostało przepisane na moją kuzynkę. Gdybym został w Polsce praktycznie byłbym bezdomny. 

 

Przez ostatnie miesiące żyłem powrotem do Polski. Myślałem, że mi się uda i będę też miał fajne prywatne życie, że kogoś poznam i będę mógł jeździć sobie na wczasy (jak byłem nastolatkiem nigdy nie byłem na wakacjach). Ja już mam 30 lat i dalej spier....ne życie. Nie mam czasu czekać do emerytury. Ostatnio nawet dostałem schizy i tłumaczyłem sobie, że jak będę miał 60 lat (a nawet tego wieku mogę nie dożyć ze względu na "krótkowieczność" moich antenatów) zacznę cieszyć się życiem i będę chodzić na randki, bo wtedy sobie odłożę pieniądze. Teraz jestem biedny i raczej w tym wieku też nie będę wyglądał jak George Michael, tylko pewnie jak Kononowicz :(.


Przepraszam że piszę tak chaotycznie, ale naprawdę już nie wiem, co mam robić ze swoim życiem. Nie mam nawet komu się wygadać i wypłakać. Ja nie chcę mieć cały czas takiego życia. Boję się, że niedługo już umrę. Nie mam nawet bliskiej osoby. Gdybym miał kogoś i nawet pracowałbym w jakimś maku itd., to bym sobie poradził, zarówno finansowo jak i psychicznie. Naprawdę wszędzie na świecie jest przesrane, jak nie masz rodziny i coś ci się stanie :(.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Autorze

 

Tylko dobra terapia.

Rozumiem ze sie zraziles ale pewnie zly terapeuta.

Zaoewniam cie ze dobra terapia czyni cuda.tylki efekty nie sa szybkie.czasem trzeba kilku lat ale w persplektywie masz szczesliwr i spokojne zycie.

 

Duzy plus ze pracujesz i to w zawodzie.masz pasje.

Masz prawo popelniac bledu,nie interesowac sie polityka itp.nic w tym zlego.

Jestes wartosciowym czlowiekiem jak kazdy z nas.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Godzinę temu, yaakov89 napisał:

 

Ja miałem podobnie. Akurat urodziłem się w przełomowym 1989 roku. W czasach wchodzenia w dorosłość zaczął się wielki kryzys i wszędzie pracy nie było. A moje miasto rodzinne (drugie co do wielkości na Dolnym Śląsku) to była jedna wielka żulernia i patologia, gdzie nie było szans na rozwój. Nie miałem też rodziny, któraby mi pomogła, dlatego musiałem wyjechać.

 

Zazdroszczę autorowi wątku, że przynajmniej ma dobre wykształcenie i pracę w zawodzie, gdzie pewnie jest też ceniony. Bardzo chciałbym cofnąć czas, zrobić dobre studia i żyć sobie w Polsce :(.

 

W sumie mam bardzo duży problem, a nie mam z kim porozmawiać o tym, gdyż nie mam rodziny :( (w zasadzie mam, ale to nie są osoby, na które mogę i liczyć i mogłyby mi pomóc. NIe mam rodziny jak z serialu rodzinka.pl). Bardzo chciałem wrócić do Polski i zacząłem kombinować z pieniędzmi na wkład własny do mieszkania. Miałem wejść w jeden interes w Polsce, który gwarantowałby mi dobry pasywny dochód, który spokojnie pozwalałby mi spłacać kredyt i jeszcze fajnie sobie żyć. Okazało się dzisiaj, że nie wypali :(. Kasy nie straciłem, bo ją dostanę. Chodzi mi o samą ideę. Chciałem wrócić sobie do Polski, żeby fajnie sobie żyć i ułożyć sobie prywatnie życie, znaleźć przyjaciół, których mi tutaj brakuje.  W Niemczech życie staje się coraz droższe i jest też coraz bardziej niebezpiecznie. Z ludźmi tutaj nie można się zaprzyjaźnić. O tym, jacy tutaj żyją ludzie, świadczy fakt, że po "incydencie" we Frankfurcie w internetach ludzie bardziej współczuli temu murzyńskiemu zwyrodnialcowi (bo taki biedny i chory psychicznie) niż chłopczykowi, któremu odebrano życie. Jeśli chodzi o wypowiedzi polityczne autora wątku na temat "kiboli" i LGBT, to moim zdaniem dobrze, że ich leją. Bo inaczej będzie w Polsce tak samo jak w Niemczech (nie pod względem finansowym tylko spier....lenia umysłowego).

 

Z pracą też mi już tutaj niestety nie idzie. Nie mam nic stałego i jak się skończy, a na to się zapowiada, będę musiał iść do fabryki albo McDonalda, a za takie pieniądze tutaj się nie utrzymam :(. Po zapłaceniu rachunków i mieszkania zostałoby mi tylko na przeżycie (200 euro na miesiąc). Nie będę mógł wychodzić, poznawać nowych ludzi :(. Poza tym nie jestem bardzo szybki i nie mam sprawnej motoryki, przez co z takiej pracy by mnie wyrzucili. Jeśli chodzi o zasiłek  to robią tutaj Polakom bardzo pod górkę i raczej zdechnę z głodu zanim go dostanę. Nie piszcie mi tylko, że rzucałem kamieniami w szkołę itd. W szkole dobrze się uczyłęm, niemiecki znam tak samo jak polski. Nie mogłem studiować właśnie przez moją rodzinę (tzn. zajebiście wysokie długi, przez co straciłem mieszkanie w PL (było na matkę) oraz długi ojca na rzecz funduszu alimentacyjnego). Nie miałbym gdzie mieszkać w Polsce, bo mieszkanie dziadków, gdzie mieszkałem, zostało przepisane na moją kuzynkę. Gdybym został w Polsce praktycznie byłbym bezdomny. 

 

Przez ostatnie miesiące żyłem powrotem do Polski. Myślałem, że mi się uda i będę też miał fajne prywatne życie, że kogoś poznam i będę mógł jeździć sobie na wczasy (jak byłem nastolatkiem nigdy nie byłem na wakacjach). Ja już mam 30 lat i dalej spier....ne życie. Nie mam czasu czekać do emerytury. Ostatnio nawet dostałem schizy i tłumaczyłem sobie, że jak będę miał 60 lat (a nawet tego wieku mogę nie dożyć ze względu na "krótkowieczność" moich antenatów) zacznę cieszyć się życiem i będę chodzić na randki, bo wtedy sobie odłożę pieniądze. Teraz jestem biedny i raczej w tym wieku też nie będę wyglądał jak George Michael, tylko pewnie jak Kononowicz :(.


Przepraszam że piszę tak chaotycznie, ale naprawdę już nie wiem, co mam robić ze swoim życiem. Nie mam nawet komu się wygadać i wypłakać. Ja nie chcę mieć cały czas takiego życia. Boję się, że niedługo już umrę. Nie mam nawet bliskiej osoby. Gdybym miał kogoś i nawet pracowałbym w jakimś maku itd., to bym sobie poradził, zarówno finansowo jak i psychicznie. Naprawdę wszędzie na świecie jest przesrane, jak nie masz rodziny i coś ci się stanie :(.

Wspolczuje.wiem o czym mowisz bo pieniadze sa b..istotne.

 

Ale  masz dopiero 30 lat jestes zdrowy jak rozumiem?czy masz jakies marzenie zawodowe? Na studia mozna isc w kazdym wieku.ja poszlam majac 35 lat za 2 lata bede pani psycholog) moje marzenie.

W polsce jest teraz lepiej z praca.dlaczego nie mialbys wrocic,sprobowac?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

7 godzin temu, wojto3000 napisał:

Zarabiam na ten moment 3600 zł brutto. Jak na moją pierwszą pracę uważam, że nie jest najgorzej. Za trzy miesiące mogę liczyć na kolejną umowę o pracę. Do pracy przyjęli mnie bez doświadczenia zawodowego. Przez pierwsze 6 miesięcy byłem stażystą, teraz jestem pełnoprawnym pracownikiem. 
 

Ja ze znalezieniem pracy nie miałem problemu. W swoim życiu byłem tylko na jednej rozmowie kwalifikacyjnej. Po zobaczeniu zakładu i wypełnieniu testu wiedzy zostałem przyjęty do współpracy. Ja poza studiami (skończyłem Elektronikę), podnosiłem swoje umiejętności poza zajęciami na Politechnice. Papier owszem jest bardzo ważny, lecz ważniejsze wg mnie są jednak umiejętności, z którymi można się pochwalić w CV. 
 

Dokuczali ci z powodu twojej niepełnosprawności?

To dobrze, że masz pracę, i to w dodatku za 1350 zł brutto więcej niż wynosi najniższa krajowa. Miło mi to słyszeć, bo pisałeś, że masz problemy ze słuchem i mową, które mogą stanowić wyraźną przeszkodę w życiu zawodowym. Ja nigdy nie próbowałem pracy w zawodzie, zajęcia na studiach miałem ponad 4 lata temu, niewiele (jeżeli już) pamiętam z nich (przynajmniej jeżeli chodzi np. o obsługę specjalistycznego oprogramowania). Kierunek studiów był mniej techniczny niż Twój, mógł być bardzo oblegany i żeby się na niego dostać, trzeba było naprawdę dobrze napisać maturę (chyba mieć ponad 70% z dwóch egzaminów na poziomie rozszerzonym). 

 

Pracy szukałem tylko na spotkaniach z pośrednikiem pracy w fundacji (właściwiej stowarzyszeniu) pomagającym niepełnosprawnym. 

 

Dużo mi dokuczali z powodu odmienności. Dawniej głupio się zachowywałem, co dodatkowo mogło wpłynąć na to, że mnie gnębiono.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie idź do psychologa tylko psychoterapeuty, najlepiej działającego w nurcie poznawczo-behawioralnym. Z tego co piszesz wygląda to na zaburzenie OCD, oczywiście mogę się mylić, ale takie cechy: obsesyjne myślenie, że coś zrobi się źle, za duże przykładanie się do opinii innych, utożsamianie myśli z działaniem itd. już znam na paru przykladach. Pomoc terapeuty przy jakimkolwiek zaburzeniu, a nawet tylko przy problemach takiej rangi jest niezbędna. Po pierwszym spotkaniu nie ma prawa nastąpić jakąkolwiek poprawa, to dłuższy proces więc się nie zniechęcaj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ani ja nie wiem jak sie zachowywac na codzien i czesto mnie to stresuje. Boje sie zrobic blad, a jak popelnie najmniejsza glupote, albo cos co wcale nie jest czyms strasznym czuje sie z tym bardzo zle, nieraz sama siebie krzywdze myslami, wpadam w doly, ogolnie pogorsza mi sie nastroj i sily do robienia wielu rzeczy. Na malo jakie tematy mam dobrze wyrobione poglady, tak mi sie wydaje, w tym polityczne. W polityce jest tylko jedno wielkie zamieszanie i zawsze jest zle, i nie zjawil sie dotad nikt kto by to wszystko poskladal do kupy. 

Gdybys kiedys chcial wymienic sie doswiadczeniami moge sprobowac  podzielic sie swoimi

Edytowane przez Anomka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 30.07.2019 o 19:23, wojto3000 napisał:

Cześć wszystkim, doszedłem do takiego punktu w moim życiu, że kompletnie zwariowałem. W ogóle nie wiem jak powinienem się zachowywać, co mówić, jak zawierać nowe znajomości, jakie mieć poglądy polityczne, jak myśleć. W skrócie mówiąc jestem zagubiony.  Nawet nie mam pojęcia po co to w ogóle piszę, przecież i tak zostanę olany. Ludzie i tak powiedzą, że ja wyolbrzymiam swoje problemy, po co w ogóle marudzić. Wystarczy ponoć się uśmiechnąć i wyjść do ludzi. Gdyby to wszystko byłoby takie proste to po pierwsze wcale bym tutaj nic nie pisał, po drugie nie mam do kogo wychodzić, a po trzecie ostatnio wszystko mnie irytuje i wszystkiego się boję.
 

  • Boję się, że popełnię jakikolwiek błąd chociażby w pracy czy podczas pisania tego posta. Boję się, że zawsze się znajdzie jakaś osoba, która mnie shejtuje i zrówna z ziemią za to, że np zdania nie trzymają ładu i składu (owszem nie pilnuje tego, bo nie mam na to siły), popełnię prosty błąd ortograficzny albo pomylę się w pracy przy klikaniu na komputerze i nie da rady tego poprawić. Zostałem nauczony, że nie mogę popełniać żadnych błędów, bo inaczej ludzie na mnie nakrzyczą. Muszę być we wszystkim perfekcyjny inaczej nie zdobędę sympatii wśród ludzi. A jak już wiem, że się pomylę, to spada gwałtownie pewność siebie, szukam już wymówki, dlaczego mi się podwinęła noga (a wcale nie muszę nikomu tłumaczyć!) i czuję, że ludzie mnie mają za debila i wskazują palcem (w szkole potrafili mi wszystko wypomnieć i ta trauma z dzieciństwa pozostała). No i po takiej wpadce moja wiara w siebie jest poważnie zachwiana. Przykład pani na Polskim tłumaczyła jak nie pisać wypracowań i za każdym razem za przykład brała moje wypracowanie gdyż ono było najgorsze.
  • Irytuje mnie to, że nigdy nie miałem dziewczyny i raczej nigdy jej mieć będę, a bardzo bym tego chciał. Myślałem, że wystarczy być przy tym sobą, a strzał amora trafi we mnie w nieoczekiwanym momencie. Mam 24 lata, nie odczułem nigdy poczucia bliskości z drugą kobietą. Po liceum mój kontakt z płcią przeciwną został ograniczony do mininum. Nie wiem dlaczego tak. Może to, że bardzo bałem się odrzucenia, kobieta mnie oleje, albo mnie skarci, gdyż wykonałem jeden fałszywy ruch. Nie wiem jak się przy tym zachowywać, co mówić, o czym rozmawiać. W tym temacie jestem kompletne zero. Chcę to zmienić, ale nie wiem jak. Ludzie mówią, że ja nigdy nie miałem szczęścia do kobiet cokolwiek to znaczy. Jestem wysoki (188 cm), jestem inżynierem i pracuje w wyuczonym zawodzie. Interesuje się sportem, historią i lubię się uczyć niemieckiego. Nie lubię być zapraszanym na wesela, gdyż zawsze mam problem, z kim mógłbym iść (zazwyczaj nikogo nie znajduję). Może jestem brzydki, nie mam tatuaży, nie mam przesadnie wysportowanego ciała, nie posiadam samochodu, kocham moich rodziców i często do nich dzwonie? Nie rozumiem tego. Uważam, że każdy zasługuje na miłość.
  • Irytuje mnie to, że w social mediach wszędzie próbuje mnie wciskać tematy, które kompletnie mnie nie interesują (narodowcy, LGBT,  bijatyki, Woodstock , atencjuszetd). i wkurza mnie to, że jak nie odpowiem się za którąś ze stron to już nazywany debilem, głąbem tylko dlatego, że patrzę na to z boku. Gdyby nie facebooki, twittery, netflixy te całe tematy by przeszły koło nosa, ale niestety codziennie jestem karmiony z treściami,  które w ogóle mnie nie interesują. Nie po to obserwuje wybrane profile w mediach społecznościowych by potem się przekopywać przez te całe śmietnisko, gdzie ludzie wzajemnie się obrażają. Jestem ze wsi, nie rozumiem wielu rzeczy, nie rozumiem wielu rzeczy, które występują w większych miastach, ale czy to już od razu powód by być nazywany od debili i tępaków? Czy mam zacząć myśleć tak jak mi każe obce sumienie? Najgorszy jest okres przedwyborczy. Zazwyczaj są takie dyskusje "Głosujesz na taką partię? Idź i w ogóle się pokazuje" "co za gamonie głosują na partie X" itd.


Narazie to tyle,  nie wiem w sumie jak nazwać swój problem.Nie wiem kim naprawdę jestem. Może powinien przestać traktować siebie jako wyjątkowego i inteligentnego człowieka i zacząć być jak przeciętna osoba w tym społeczeństwie, która ma robić to co im się każe? Dziś jestem bardzo sfrustrowany, gdyż wszystko w pracy muszę robić szybko i dobrze, bo "termin wczorajszy". Nikt nie pomyśli, że człowiek potrzebuje wyluzować.

Byłem kiedyś na wizycie u psychologa i po jednej wizycie stwierdziłem, że takie siedzenie i gadanie nic nie da. Tylko tracę na tym 100 zł.

Jak temat znajduje się w złym miejscu to chciałbym już od razu za to przeprosić.

 




 

Na pierwszy rzut oka za bardzo sie przejmujesz. Miej poprostu wszystko w dupie. Badz taki jaki jestes i wyrazaj swe opinie a to ze ktos ci cos powie, ze cos zle zrobiles to co z tego? Jesli to prawda to przyznaj racje i koniec tematu. Jestes jaki jestes i poprostu to wyrazaj. Badz soba i miej wszystko gdzies (oczywiscid nie badz swinia dla innych) Jak cie doluje jak cos zrobisz zle to pomysl sobie o rzeczach ktore zrobiles dobrze. Unikaniem tylko bardziej sie pograzasz. Wszedzie jest pelno takich co o byle co sie czepiaja. Poprostu przyjmij to. 

No i to ze sie uwazasz za wyjatkowego to ci w niczym nie pomaga. Moze chcesz zeby inni tanczyli jak ty chcesz i uwazasz sie za lepszego? Moze jak ktos cie skrytykuje to cie to wkorza bo uwazasz, ze jestes lepszy i taki jeden z drugim nie maja prawa ci nic powiedziec? A jesli nie to w czym jestes wyjatkowy??

Nie bierz tego jako jakis atak. Sama mam podobne problemy. Staram sie dowiedziec w czym tkwi tak naprawde twoj problem. Nawet nie przeczytalam innych odpowiedzi jeszcze. 

Aha to czy jestes brzydki czy nie to nie ma znaczenia. Dla jednego bedziesz brzydki a komu innemu sie spodobasz. Na swiecie nie jest tak ze jak ktos jest brzydki to nie znajduje pary. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 30.07.2019 o 22:07, wojto3000 napisał:

Codziennie po pracy zamykam się w swoich czterech kątach i robię rzeczy, które sprawiają mi przyjemność czyli nauka niemieckiego i gra w szachy. Rzeczy, które robię samotnie. Chciałbym się wreszcie wyłamać z tego schematu czyli np pójść na basen, zorganizować jakieś spotkanie integracyjne przy szachownicy albo iść na mecz. Tylko, ze w każdej sytuacji znajduje powody aby tego nie robić i wracam do szachów oraz niemieckiego.

 

Ja w ogóle nie umiem znosić odmowy. Potem to potrafię rozpamiętywać nawet przez dwa tygodnie.

 

No i oczekuje durny ja, ze ktoś wyciągnie do mnie rękę i zabierze mnie z tego marazmu.

 

Nie wydaje mi się, żebym był beznadziejny, więc nie wiem skąd u mnie te negatywne myślenie i niska samoocena.

Ale skoro odmowe pamietasz przez 2 tygodnie to znaczy ze nie przyjmujesz odmowy. A ty nikomu nic nie odmawiasz? 

A jakie wynajdujesz powody zeby nic nie robic?

Czlowieku przeciez ty usychasz z teskonty za towarzystwem i przyjaciolmi a sam sie zamykasz w 4 scianach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×