Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pośmiejmy się z siebie


Alexandra

Rekomendowane odpowiedzi

Pośmiałam się z Was, nie ukrywam dlatego sie rozpisze bo też mam do zaoferowania nie mały ubaw, przy najmniej po części. (po za ostatnim wątkiem).

A więc..

Z tymi płytkami chodnikowymi to miałam podobnie, tyle że stawałam na co drugiej, uważając na łączenia – i niech nikt nie stanie mi na drodze :P

 

Do tej pory gdy siedzę w pokoju lub leże w wannie to liczę kafelki na ścianie, ilość rzędów, wzorków.

Dziurki w otworze wentylacyjnym na drzwiach, kwiatki na firance.

 

Uczyłam się nazw płynów łazienkowych, czy też składu mydła w płynie w ubikacji, a później jak wchodziłam tam po raz kolejny to sprawdzałam czy pamiętam, mówiłam sobie w myślach i zerkałam czy dobrze.

 

Co do rejestracji samochodów to była kiedyś taka wyliczanka czy cos takiego:

00 – niespodzianka

11 – koleżanka,

22 – kolega,

33 – dobre sny,

44 – chłopak szczery,

55 - dobra chęć,

66 – dobrze zjeść,

Itd. (reszty nie pamiętam ). I wtedy jak chodziłam po ulicy wypatrywałam samochodów z rejestracją o takiej kombinacji i wyliczałam sobie co to znaczy, czy będę mieć pecha czy szczęście. Wyobraźcie sobie jaka radocha była gdy zauważyłam rejestracje o nr. np. SK 0044 :D podwójne szczęście.

 

Parę lat temu może jeszcze nie tak dawno (ok.18 lat miałam), gdy musiałam wyjść sama z domu, to miałam już przygotowany w ręce klucz od drzwi,

uchylałam je, rozglądając się czy ktoś nie stoi na klatce ( w obawie o mordercę - chyba za dużo filmów :/), chyba że było ciemno na klatce to wysuwałam pierw rękę by zapalić światło, szybko ją chowając i sprawdzając sytuacje. Szybko wychodziłam i zamykałam drzwi.

I później jak wychodziłam z klatki musiałam się rozejrzeć po okolicy czy ktoś podejrzany nie chodzi.

Oglądałam się za siebie kilkakrotnie, a później samo mijało.

 

Jeszcze wcześniej (w wieku 8-13lat) gdy zostawałam sama w domu z babcią.

Bałam się wieczorami przejść z pokoju do pokoju albo nawet do ubikacji. Myślałam że tam się ktoś kręci po mieszkaniu.

Jak coś potrzebowałam to mówiłam babci żeby ze mną poszła po coś bo sama się boje.

Nie zawsze jej się chciało bo mogłam być męcząca przy którejś z kolei takiej prośbie wiec pierw przemyślałam sprawę czy jest mi potrzebne aż tak to po co chciałam iść czy się obejdę bez tego.

No chyba że musiałam siku i wtedy.. zbierałam się na odwagę, powoli skradając się przechodząc z pokoju do przedpokoju i ubikacji, po drodze zapalałam wszędzie światło.

Załatwiałam z pędzie swoją potrzebę po czym powrotnie prawie już w biegu wracałam.

Pamiętam że mój brat też miał taki okres..

 

Dzielenie jedzenia to mam od kąd pamiętam, zazwyczaj danie składa się z ziemniaków, mięska i sałatki, surówki, ogórka czy czegoś takiego, więc początkowe jedzenie jest mniej skupiające, ale kiedy już na talerzu mam coraz mniej, wtedy robie sobie porcje tak żeby starczyło mi z każdego do wszystkiego, tzn. nie włożę do ust tylko ziemniaków z kapusta czy tylko mięska z ziemniakami.

Nawet gdybym nie miała zjeść całej porcji obiadowej to podzielone musi być.

Gdyby jednak mi brakło to podbiorę kawałek ogórka mamię, bratu czy chłopakowi.

Za to w odwrotności gdyby taki podzielony już kawałek ktoś mnie podprowadził, to zacznę krzyczeć ze miałam podzielone i teraz to już tego nie zjem.

Coraz rzadziej już to robię, chyba przez obecność chłopaka w ostatnim czasie.

 

Z tymi błędami w zeszycie to miałam też w szkole problem bo jak nie wiedziałam że jest zle napisane, to było OK ale jak się spostrzegłam że coś napisałam zle, to nie było mowy żeby skreślić i dopisać obok, tylko korektor albo zmazywacz w rękę i dawaj. Jak już było za dużo tego do wymazania, to wyrywałam kartkę, doklejając nową z brudnopisu, tak żeby ilość się zgadzała i przepisywałam na nowo.

 

Na sedesie publicznym nie siadam od zawsze a klapę otwieram noga. Czasem u znajomych też mam problem z siadaniem.

 

Nie wyjdę z domu jak łóżka nie pościelę. :roll:

 

Kiedyś też zapisywałam w pamiętniku wszystkie smsy, które dostałam.

Zdarza mi się ze strachu przed zatrzaśnięciem kluczyków w aucie, po zaparkowaniu wyjąć je od razu ze stacyjki i schować do torebki, odsuwam fotel żeby się wygramolić i zastanawiam się jak zamknę drzwi skoro je schowałam.

Przecież to normalne że drzwi się nie zatrzasną z tej strony ale nie wiem czemu to robię. Wyjmuje je przed wyjściem z auta, ciągle zerkając czy je trzymam.

Po wejściu do samochodu też zastanawiam się co z nimi zrobiłam.

 

Robię notatki w telefonie, co mam kupić na kolejnych zakupach, później tylko edytuje i dopisuję, chodzę po pokojach, sprawdzam kąty, co trzeba jeszcze dopisać żeby nie zapomnieć.

 

Często też rozważam cos ze sobą ;) zazwyczaj na ulicy, a najśmieszniejsze jest to że jak ktoś mnie w tym czasie mija i dziwnie zerka to ja zaczynam nucić jakaś piosenkę tak dla ściemy :P

 

Biorę prysznic 2 razy dziennie, wieczorem bo po całym dniu jestem brudna i tak się nie położę do łóżka choć bym nie wiem jak była zmęczona, i znowu rano gdy wstanę bo czuje się spocona i brudna.

Rodzice zawsze mnie pytali po co się kąpie rano ? „ zbrudziłaś się w śnie ?” – słyszałam.

 

Najgorsze w tym wszystkim u mnie jest kontrolowanie mojego chłopaka, nie potrafię się oprzeć od nie przeczytania smsa którego wcześniej dostał, lub kto do niego dzwonił, z kim rozmawiał tyle na gg i o czym. I to mi sprawia wielka trudność w życiu.

Z tego najbardziej chciała bym się wyleczyć. :( :( :(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to ja mam takie coś że nie mogę kupować pierwszych produktów które stoją na półkach w marketach. zawsze wyciągam z tyłu, wygrzebuje z dołu. wiem że to na pewno śmiesznie wygląda ale mnie to nie obchodzi po prostu nie mogę mieć pierwszych rzeczy. mój chłopak to nie chce ze mną na zakupy chodzić przez to moje wyciąganie z tyłu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

skubię włosy :D

tzn. cały czas ciągnę pasemka, szczególnie przy grzywce,

często wyrwę jakiś, potem patrzę czy z cebulką czy bez,

czy jest na nim odrost,

patrzę czy mam rozdwojone końcówki,

jak tak, to rozdzielam :D

ogólnie ciągle robię coś z rękami,

nie wytrzymam jak nie mogę ruszyć palcami,

 

układam w głowie słowa 6-literowe,

które się zaczynają na taką samą literę

a potem układam je alfabetycznie

np. celnik, cennik, cewnik, sennik, sernik itd.

 

myślę tak: "Jeśli rozwiążę tą krzyżówkę zanim się skończą reklamy to znaczy, że stanie się to i to..."

 

napisy na sklepach czy bilbordach

próbuję przeczytać wspak

 

to tyle z takich ważniejszych,

pewnie jeszcze parę by się znalazło :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ja drapię się po głowie, aż do krwi, potem jak strupy zaschną to je rozdrapuję. Mina mojej mamy, jak mnie strzygła - bezcenna :twisted:

 

 

Brzmi okropnie jak czyta się kogoś z boku, ale sama miałam podobnie :shock: ;

co do reakcji mamy jak mnie obcinała i zobaczyła for the 1st time:

"Boże, Ty masz wszy!!!"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście czytając posty jest się z czego śmiać .. dopóki człowiek sobie nie przypomni jakie to on robi rzeczy :P

 

No ale też uważam że jesli coś Cie przeraża albo nie umiesz sobie poradzić z tym to się z tego smiej więc podaje moje przypadki:

 

Najśmieszniejsze:

 

Kiedyś jak grałem w Fife albo SWOS to nie mogłem przejechać zawodnikiem z piłką po białej środkowej linii boiska, musiałem przekopnac nad nią, a jesli to zrobiłem to msuiałęm się wracać chopkiem :P

 

Jeśli źle nadepnę na ziemie idac chodnikiem tzn czuje ze jakby czastka moich mysli sie przykleiła do chodnika to musze sie cofnac i zabrać ją spowrotem butem albo zgarnac z ndalszej czesci .. ogólnie dziwne to :P

 

To z robieniem czegos przed jakims wydarzeniem i zdążeniem na czas to tez mam, albo koniecznoscia wymyslenia jakiegos słowa albo rymu do słowa pocieszam sie ze to roziwja moja wyobraźnie i słownictwo :) Aha a co robicie jak nie uda wam sie na czas? ja wtedy wyobrażam sobie czas przed tym zdarzeniem potem ze musiałem to zrobic potem ze zdarzenie nastapiło i potem wyobrazam sobie to ale w odrwotnej kolejnosci :P

 

Ogólnie najczęsciej pojawia sie motyw przejcia moich mysli i koniecznosci oddzielenia tego w psychice i zabrania ich spowrotem tyle ze to juz nie jest takie śmieszne :)

 

Jak jeszcze coś smiesznego sie przypomni to opowiem bo wybierać mam z czego :P

 

PS. Rozumiem że mojego psotu wiele osób nie przeczyta bo jest na 13 stronie :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

PS. Rozumiem że mojego psotu wiele osób nie przeczyta bo jest na 13 stronie

Ja przeczytałem :D

 

Nie wiem czy było o tym wcześniej, ale ja kiedyś za nim zrobiłem cos ważnego musiałem przełknąć trzy razy slinę :lol: Tylko, że jak przełknąłem trzy razy i potem przypadkiem jeszcze raz to musiałem jescze dwa reazy żeby dopełnić do trzech. Czasami miałem tak sucho w gardle, że już nie było czego przełykać :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio tłumaczę (jakby starych przyzwyczajeń było mało) jakieś ważniejsze kwestie na inne języki :lol:

W praktyce wygląda to przekomicznie. Jak coś mnie napadnie to tłumaczę to, co inni powiedzieli na język angielski, potem na niemiecki. Boje się uczyć więcej języków :lol: A jeżeli nie znam jakiegoś słowa... Biegnę po słownik (nie raz w środku rozmowy)

Oprócz tego moja mania symetrii daje mi pełne wrażeń życie.

W szkole nauczycielka napisała kropkę nie idealnie nad "i". Akurat wtedy dostałem "napadu" :lol: Przez całą lekcję patrzyłem się na tą kropkę niewiele słuchając, a po lekcji triumfalnie podszedłem do tablicy, wziąłem gąbkę i narysowałem kropkę we właściwym miejscu. Co ciekawe nikt nie zorientował się, że to, co robię nie jest normalne :smile:

Przygoda w bibliotece - jak już wspominałem, sporo objawów NN u mnie występuje chwilowo, ale za to dość często. Akurat byłem, w bibliotece, gdy moją uwagę przykuły źle posegregowane książki. Musiałem się sprężać, ale zdążyłem przed "patrolem" bibliotekarki. Uszeregowałem całą półkę według rozmiaru i koloru wielkich tomów 8) Dodam, że bibliotekarka nie była zachwycona, ale nikt nawet mnie nie podejrzewał

Opisywałem już w innym temacie, jak wykręcenie numeru sprawia mi kłopot. Jeżeli nacisnę 7, muszę i 9, żeby było symetrycznie. Wyobraźcie sobie moje poczynania z telefonem! Mam już teraz dobrą metodę: gdy telefon jest odłożony (nie ma sygnału) wykręcam numer składający się z przeciwnych cyfr, niż moje. Potem go włączam i już sam "robię" symetrię tego wcześniejszego, błędnego numeru :D

Telewizor - a dokładniej pilot od telewizora. To przeklęte narzędzie najbardziej pokazuje pozostałym domownikom, że coś jest nie tak. Nacisnę przycisk "głośniej". Zgadniecie co trzeba zrobić analogicznie? Wcisnąć "ciszej". Żeby się "kamuflować" odwracam pilot, wbijam go w łóżko i wtedy wciskam przeciwny przycisk. Narzędzie nie jest skierowane w TV, więc nie ma efektów mojej mani symetrii.

 

PS. Rozumiem że mojego psotu wiele osób nie przeczyta bo jest na 13 stronie

Ja przeczytałem!

 

P.S. A kto przeczyta mój post? Też jest na 13 stronie

P.S.2 - 13 to pechowa cyfra!

P.S.3 - 1 i 3 są symetryczne! Dziękuję, że mogłem napisać post na tej właśnie symetrycznej stronie!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czesc ,ja już nie wiem czy mam płakać ,czy sie smiać z tej bezradności jaka mnie ogarnia więc dorzuce swoje pieć groszy i coś opowiem z moich przypadłości a mianowicie w szkole mialam tak ,ze dopadalo mnie takie natrectwo ,ze musiałam pisac niektóre literki wyrazów ołowkiem a inne długopisem ... wiec pomyslcie jak to komicznie wyglądało ... no i pewnego dnia pani wzieła mnie do odpowiedzi z zeszytem... i jak zobaczyla moje dzieło w zeszycie ,gdzie polowa liter dlugopisem a polowa ołowkiem to zrobila wielkie oczy i bardzo sie zdziwiła :D było mi głupio ale coż.. tak czasem bywa ,co dalej ... hym dalej to szłam sobie kiedys korytarzem i oczywiscie musialam cos sobie na głos powtarzac ... i nie zauwazylam sąsiada, miał niezłą mine ... :D odtąd głupio mi przechodzic obok niego ale może zapomniał o tym haha... innym razem wójek mnie słyszał ,wiec jak go zobczylam to udawałam ,że spiewam sobie piosenke ,i dorzucam dialogii .... innym razem musialam tak jaby skakac z obiadem ,wiec jak sie pewnie domyslacie połowa spadła mi na podłoge :D ... dużo tego było ... jak sobie przypomne cos to jeszcze tu zajrze :) Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawie polowa z tego co tu piszecie to moja bajka,dobrze ze potrafimy sie z tgo smiac .ze mamy jakis tam dystans do tego ale tak naprawde to cholernie ciezko zyc z NN. :( to liczenie samochodow przejezdzajacych na ulicy,dotykanie jakis zeczy ktore sie mija , :lol: czasami mysle ze zachowuje sie jak wariatka gadam sama do siebie :P ,a co do uczenia sie to tez mam tak ze czytam cos i nie wiem co czytam bo w trakcie przychodzi mi do głowy 100 mysli na raz (co bede robic za chwile co sie stanie jak to bedzie ),oczywiscie standardowo jak umre i kiedy, zawsze musze cos robic z rekoma czym sie bawic guzikiem rekawem włosami :roll: albo nerwowo machac noga , tak samo brzydze sie dotykac rurki w autobusie ,nie nawidze stac w kolejce bo wydaje mi sie ze ci wszyscy ludzie sa jacys zarazeni albo ze mi cos zrobia :? normalnie meksyk z tym mam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

:arrow: liczenie wszystkiego do 3

:arrow: podskakiwanie za 3 razem najwyzej

:arrow: jak bylam małam to nim sie w toalecie załatwiłam musiałam sprzedac ' kilka kosmetykow i je zareklamowac

:arrow: jak bylo linoleum na podlodze to musiałam chodzic po tych wszystkich najjasniejszych i zbierac jasne miejsca bo to przynosiolio szczescie

:arrow: nim np wybije pelna godizna, kobieta gdzies dojdzie, ten samochod dojedzie to musze pomylec to i to

:arrow: ale najwieksyz przypal robilam jak mialam faze zaczynania zdania od kontrowersyjnych słow typu : "dostałam okresu.... nie lubienia owocow" a bylam mała i do tej pory wstyd mi za takie gadanie :?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

He, he... No to teraz wszyscy szeroko otwieramy oczy a po przeczytaniu szeroko sie smiejemy... (mimo iz czasem nie do smiechu) UWAGA:

 

- przy komputerze krzeslo obrotowe podnosilam i trzy razy obkrecalam tymi kolkami, bo jak nie to wiadomo co...

- przy wychodzeniu z domu trzy razy musialam wejsc do lazienki i spojrzec w lustro, patrzac sobie gleboko w oczy, bo jak nie to wiadomo co...

- przed spaniem musze dwa razy sie podciagnac do gory, bo jak nie to wiadomo co, nawet chocby szyja miala mi sie zgiac... (to mi nie minelo)

- w autobusie ... ... musialam wsadzic palec do nosa i wyjac ... bo jak nie to tam gdzie jechalam cos by sie stalo ...

- po kompieli musialam dotknac prawego paznokcia u nogi malego...

- przed spaniem kilka razy sprawdzam, czy budzik jest nastawiony...

- kalkulowanie w myslach kazdego slowa i sylabowanie go... ehh... oraz dodawanie do siebie slow po dwa tak, zeby zadne nie zostalo bez pary- unikalam zdan w ktorych zostalo by slowo bez pary, np... "idzie + jasiu , polna + droga , nagle + sie , przewrocil... i tutaj musialam cos dodac np + bolesnie." :-P heh... albo to samo w slowach ma-gd-al-en-a nie moglo byc - musialo byc ma-gd-al-en-ka :D

itd... duzo tego BYLO, a zostala zaledwie garstka - BO nerwice natrectw troszke idzie jakby zaleczyc, ja m.i. dzieki TEMU FORUM wiekszosci tych beznadziejnych czynow nie wykonuje, bo zdalam sobie sprawe ze to nie pomaga wiecie kiedy???? Kiedy nie wykonalam zadnej czynnosci i w tym samym dniu zdalam wewnetrzny na prawko!!!

Ale za to hipochondria sie pogorszyla... :-(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Drodzy rodzice, dziadkowie! Przysli rodzice i dziadkowie!

Zgłaszam protest przeciwko omamianiu dzieci tekstami typu: "Pan Bóg wszystko widzi!"

 

Jak to się dla mnie skończyło? Bardzo stresująco.. Ledwom żem wyszła z pieleszy i podskakiwała wesoło na podwórku, babcia z mamusia wmawiały mi, że Pan Bóg wszystko widzi z nieba.. i jeśli nie bede grzeczna ukaze mnie, a mamusia bedzie sie zle czula. Skonczyło sie na tym, że czułam sie niepewnie ilekroc wyszłam z domu. A jakie miałam wyrzuty sumienia! Gdy z kolegą ukradlismy jajo z kurnika prabaci, by zrobic "ciasto". Miałam tylko trzy latka..a czulam sie jakbym popełniła przestępstwo i zaraz Pan Bóg mnie ukaze. No, ale prababcie potem zmarła i juz jej jajka nie byly potrzebne.., a że mnie lubiła to pewnie czuwała nade mna;)

 

Koszmar już okropny się zaczął gdy bacia mi uświadomiła, że Pan Bóg widzi wszytsko także co dzieje się w domu.. No dobrze, zawsze można zasłonic okna.., ale jak on patrzy z obrazow?? Przez oczy swietych, itd. To juz nie było łatwo.. Njagorzej to było sie przebierac. No bo jak rozbierac sie na oczch Pana Jezusa? ;/ Pozostwał piec kaflowy, za ktorym się chowałam w trakcie czynnosci przebierania. Tylko on tak patrzył cały czas..,więc jak cos "broiłam", np.podkradałam bobovite, szminki matce, no to go zagadywałam.. Tylko matka boska wtedy tak sie na mnie spogladała, ze chyba byla zazdrosna.. no to ja tez zagadywałam;/

 

Moje natręctwa się skończyły po wyprowadzce, jak miałam 5-6 lat. Bo nie miałam obrazka w domu, poki nie poszłam do komuni ;p

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

gdy jadę samochodem, wszyscy muszą siedzieć symetrycznie. inaczej swędzą mnie żebra i muszę naciągać "ścięgna szyjne" - wyglądam wtedy jak niedorozwinięta albo obłąkana. ale pomijając to, muszą siedzieć symetrycznie bo wydaje mi się że samochód się przeważa a poza tym czuję na swoim ciele albo po lewej lub po prawej stronie ciała uczucie "pustki" lub "przeciążenia" ( w zależności po której stronie siedzi więcej osób) i właśnie po stronie "lżejszej" muszę podrapać się po żebrach żeby odzyskać uczucie równowagi, a jak zupełnie jestem rozdrażniona ta sytuacją to naciągam ścięgna szyjne :)

posrana jestem... :/

 

nie wiem czy ktokolwiek jest w stanie to zrozumieć ale nie umiem tego inaczej przedstawić. :P to chyba moje najgłupsze i najgorsze natręctwo.

 

a i jeszcze drugie, równie męczące: godzina 22:2dwa przynosi mi pecha, i ogólnie cztery dwójki. gdy ta godzina zbliża się w domu zaklejam wszystkie zegarki tymi karteczkami samoprzylepnymi. powinnam mieć same zegary 12-godzinne :/ i chyba będę zmuszona się przestawić bo to nie daje mi żyć i cały kolejny dzień jest dla mnie zły bo sobie wmawiam że będę miała pecha i naprawdę mam! :(

 

[ Dodano: Dzisiaj o godz. 2:14 pm ]

a co do liczb, nie lubię też jedenastej jedenaście. to teżpech, ale taki o połowę mniejszy.

 

co gorsza w tą dwudziestą drugą dwadzieścia dwa wkręciłam rodzinę i znajomych :) nikt nie patrzy na zegarek gdy jest duże prawdopodobieństwo tej godziny. a nawet jak spojrzą i ją zobaczą, to mówią że ich to nei rusza, ale miny mają nieciekawe i widzę że mimo wszystko unikają :>

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

cztery dwójki. gdy ta godzina zbliża się w domu zaklejam wszystkie zegarki tymi karteczkami samoprzylepnymi

 

czy to nie za duzo roboty...?z tym zaklejaniem? :lol:

 

a ja kiedys gdy jechalam rowerem, musialam zaliczyc kazda dziure w drodze albo na dróżce, kamyki tez bo zachciało mi sie adrenaliny.. raz tak przejechalam po kamyku, ze skonczylo sie odwroceniem kierownicy w przeciwna strone i obdartym kolanem.. juz nie jezdzilam po kamykach.

 

do tej pory trzy razy sprawdzam czy zamknelam drzwi. za pierwszym razem, czy rzeczywiscie zakluczylam. za drugim razem, czy napewno, za trzecim razem czy mi sie nie zdawało, że napewno...

 

a teraz, od jakiegos czasu gdy mam problemy z depresja? :? macie jakies zaniki pamieci? bo mi sie to zdarza ostatnio nagminnie, to zawsze musze miec przy sobie cos do pisania i dlugopis, bez tego ani rusz! bo zawsze moge miec problem z przypomnieniem;) i potem trzy razy sprawdzam w torebce czy mam napewno, choc zawsze mam.. ale przezornosci nigdy za wiele ;p

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. Właśnie zdiagnozowałam u siebie nerwicę natręctw, czy jak kto woli, zespół obsesyjno-kompulsywny. Trwa to u mnie od dawna, ale zespół zdarzeń, które nastąpiły od wczoraj, spowodował to, że zaczęłam szukać diagnozy. I pomyślałam sobie o Jacku Nicholsonie, który w filmie "Lepiej byc nie może" robił masę dziwnych rzeczy. U mnie objawia się to może trochę słabiej, ale zaczyna mnie doprowadzać do szału...

 

Wczoraj zapomniałam telefonu wychodząc z pracy. Niby nic strasznego, da się przeżyć bez komórki przez jeden wieczór, ale u mnie nie jest tak łatwo... Przecież nie obudzi mnie ta sama melodyjka budzika co zwykle, rano w autobusie nie posłucham RMF (a jestem uzależniona od felietonu Olbratowskiego i Kontrwywiadu) itd. Tak więc dzień zaczął się źle. Na dodatek uciekł mi autobus, a jak wsiadłam do innej linii, okazało się że moje ulubione miejsce przy przegubie jest zajęte (wsiadam 1 przystanek za pętlą, więc zwykle jest wolne). Grr!

A w pracy??? Moje ukochane radyjko na baterie, w którym ZAWSZE słucham RMF, jakoś dziwnie się zresetowało i łapie wszystko oprócz RMF!!! To już przelało czarę goryczy. Właśnie z powodu nerwówki, jaką to wywołało, zaczęłam poszukiwać diagnozy. I jak tak czytam Wasze posty, to stwierdzam, że nie jest może ze mną bardzo źle, ale dobrze też nie;)

 

Inne przykłady moich objawów:

- wstaje zawsze o tej samej porze (oprócz weekendów, one są wolne od natręctw) i wykonuję dokładnie te same czynności w dokładnej kolejności i w ściśle określonych przedziałach czasowych: 6:15 dzwoni budzik, leżę 2 minuty, wstaję, odsłaniam zasłony i włączam radio, WC, o 6:20 zaczynam myć zęby i robię to 4 minuty, o 6:25 wchodzę do wanny, 10 min prysznica, o 6:35 się wycieram, ubieram itd, o 6:40 zaczynam się malować, co zajmuje dokładnie 10 min, suszę włosy 5 min, następnie 5 je prostuję i w momencie kiedy zaczynają się Fakty o 7 na RMF już jestem w kuchni - 3 kromki wasy z serkiem almette (razem z herbatą robię je 10 minut), jjem je 25 min czytając onet i pudelka - konieczne do dobrego rozpoczęcia dnia! Potem znów WC - trzeba odsiedzieć 5 minut. Ubieram się do wyjścia, wkładam słuchawki z RMFem i wychodzę na autobus 7:45. A w autobusie siadam zawsze w tym samym miejscu, a jak jest zajęte - chce mnie coś trafić.

 

Mam też manię sprawdzania czy mam telefon, portfel i klucze w torebce, sprawdzania czy zamknęłam drzwi w domu (średnio 5 razy na wieczór), i w WC w pracy (ze 3 razy).

 

:roll:

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z płytkami chodnikowymi i geometrią przestrzeni - to też przerabiałam, ale u mnie to wyglądało tak, że starałam się jak najrzadziej stawać na jakiejś linii czy łączeniu

strasznie głupio mi też było, gdy musiałam mierzyć wzrokiem każdy mojany blok czy budynek, gdy wydawało mi się, że oglądnełam go niedokładnie, odwracałam się i czynność powtarzałam,

ale najbardziej odpałowym wymysłem mojej głowy było wyobrażenie sobie mojej siostry jako czarownicy; za każdym razem, gdy mówiła wyraz z jakąś świszczącą głoską wydawało mi się, że rzuca na mnie urok, musiała wtedy wykonać odpowiedni gest ściągania ze mnie klątwy, na początku ją to bawiło, nawet drażniła się ze mną, ale potem zrobiła się wyjątkowo poirytowana, gdy musiała "odczarowywać" np. w szkole pod ławką, bo chodziłyśmy razem do klasy

moje najnowsze natręctwo też jest tragikomiczne, po paru miesiącach z leczeniem raka, wracam do tematyki seksu

za każdym razem, gdy ktoś podczas wykładów albo innych zajęć użyje słowa z pola semantycznego "seks" lub czegoś co można przez dalekie związki z nim łączyć, uruchamia się u mnie tik nerwowy, takie lekkie potrząśniecie główką, jakby mi coś do oka wpadło, na pewno się domyślacie ile energii i skupienia wkładam w wysłuchanie i jeszcze zrozumienie wykładów, w ciągłej gotowości, ciągle węsząca podtekst seksualny.

A przecież do świętoszków nie należę i seksu bynajmniej nie unikam ani nie uciekam w swoich wypowiedziach od tego tematu

mogę stanąc na środku Starego Miasta i krzyczeć przez megafon: SEKS, SEKS, SEKS, ale kiedy ktoś użyje przy mnie chociażby tak niewinnego słówka jak "stosunek... dajmy na to "wydajności produkcji do nakładu pracy", trzęsę się jak po ukłuciu igłą

 

I jak powiedzieć o czymś takim psychiatrze, żeby nie czuć się skończoną idiotką?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem, czy można to zaliczyć do natręctw, jak to wogóle klasyfikować... przejrzałam ten wątek, ale nikt o tym chyba nie pisał. mam taki problem, który powraca szczególnie przy dokonywaniu jakichś większych zakupów ubraniowych typu kurtka, buty, płaszcz... np. jak znajde juz w jakims sklepie np. fajna kurtke, mierze ja i wydaje sie okej, to zaczynaja sie schody, zawsze przyczepie sie do jakiegos szczegolu, ze np. moglaby byc troche szersza w biuscie, albo ze rekawy za krotki / dlugie. oczywiscie wszyscy mowia mi ze okej a ja sie czepiam i podejrzewam ze obiektywnie nie ma zadnego problemu. CZesto rpzymierzam kilka identycznych np. kurtek (ten sam rozmiar, fason, kolor) i przez pol godziny porównuje, która lepsza...

z butami podobna sprawa, nigdy nei wiem, który rozmiar, biore np. 38 i 38,5 albo 39 i tez conajmniej z pol godziny albo i dluzej sprawdzam, ktore dobre...to bardzo problematyczne. jednym slowem zakupy bardzo mnie stresuja. chcialabym wiedziec ,czy ktos ma podobny problem i jak sobie z tym ewentualnie radzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nie wiem, czy można to zaliczyć do natręctw, jak to wogóle klasyfikować... przejrzałam ten wątek, ale nikt o tym chyba nie pisał. mam taki problem, który powraca szczególnie przy dokonywaniu jakichś większych zakupów ubraniowych typu kurtka, buty, płaszcz... np. jak znajde juz w jakims sklepie np. fajna kurtke, mierze ja i wydaje sie okej, to zaczynaja sie schody, zawsze przyczepie sie do jakiegos szczegolu, ze np. moglaby byc troche szersza w biuscie, albo ze rekawy za krotki / dlugie. oczywiscie wszyscy mowia mi ze okej a ja sie czepiam i podejrzewam ze obiektywnie nie ma zadnego problemu. CZesto rpzymierzam kilka identycznych np. kurtek (ten sam rozmiar, fason, kolor) i przez pol godziny porównuje, która lepsza...

z butami podobna sprawa, nigdy nei wiem, który rozmiar, biore np. 38 i 38,5 albo 39 i tez conajmniej z pol godziny albo i dluzej sprawdzam, ktore dobre...to bardzo problematyczne. jednym slowem zakupy bardzo mnie stresuja. chcialabym wiedziec ,czy ktos ma podobny problem i jak sobie z tym ewentualnie radzi.

 

Mam to samo, ale nie uważam tego za natrectwo, bo nie mam objawów tej choroby, (oprócz aż (pseudo objawu racxzej) 1ego - jadąc w autobusie lub tramwaju muszę za każdym razem nacisnąć 3 razy przycisk otwierania drzwi (zarówno jak wsiadam i wysiadam)

 

fisiel napisał(a)

>>a i jeszcze drugie, równie męczące: godzina 22:2dwa przynosi mi pecha, i ogólnie cztery dwójki. gdy ta godzina zbliża się w domu zaklejam wszystkie zegarki tymi karteczkami samoprzylepnymi. powinnam mieć same zegary 12-godzinne :/ i chyba będę zmuszona się przestawić bo to nie daje mi żyć i cały kolejny dzień jest dla mnie zły bo sobie wmawiam że będę miała pecha i naprawdę mam! Sad <<

 

Ja mam dokładnie na odwrót. Kocham godzinę 22:22 wierząc że ona przynosi mi szczęście :) dziś zobaczyłam 22:22 (teraz jakoś) i poprawiło mi to humor nieco. Dziś miałam beznadziejny dzień, myślę ze jutro będzie ciut lepiej :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja mialam rozne mordercze, ale byly i duchowe. Ze mnie szatan opeta.

Kiedys kumpel w klasie powiedzial, ze jak ktos 3 razy powie - szatan, szatan, szatan to zostanie opetany, wiec sie sralam, ze jak to powiem to bede opetana.

I rozne.

I moze lepiej nie pisac kto jakie ma natrectwa, bo sie ludzie naczytaja i na bazie nasladownictwa pojawia sie takie same u was co u X z forum:))))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

dziękuję wam bardzo, kochani, że w ogóle jesteście i piszecie tutaj!!popłakałam się ze śmiechu czytając wasze wpisy (ale tak serdecznie)i już się nie czuję taka samotna ze swoją nerwiczką!! Mój zestaw:

- lęk przed śmiercią , totalny, ogarniający tuz przed snem, potworny lęk przed nicością

-dawniej- mordercze myśli, lęk przed tym, że jestem chora psychicznie(na szczęście psychiatra powiedział, że nie i odesłał na psychoterapię:-)

-no i największy hit:raz kiedyś dawno poczułam takie swędzenie na twarzy i się przestraszyłam, że mam omamy, że mi rośnie broda i że jestem na pewno chora psychicznie. I teraz ten objaw wraca w takiej postaci, że moje mysli są jakby "przyklejone" do twarzy, to znaczy cały czas myślami sprawdzam, czy mi się coś z twarzą nie dzieje. Ja pierniczę, jak to mnie męczy...Bardzo się wstydzę, jak to piszę i poproszę o odrobinę wsparcia,bo samo publiczne "wyspowiadanie" się z tych dziwactw okropnie mnie peszy:-)

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam serdecznie.

Moze i to jest dobra metoda zeby sie posmiac ze swojej choroby :D ja mam nerwice natrectw mysli. Jedna z moich natretnych mysli jest np to ze jak:

- napisze na klawiaturze jakas złą litere to zaraz mi sie cos uroi ze jestem z tego powodu nienormalny. I musze sobie tlumaczyc przez pare minut ze jednak to jest tylko blad, taki jaki popelniaja wszyscy ludzie.

Choruje z przerwami od 7 lat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×