Skocz do zawartości
Nerwica.com

Wieloletnia depresja, brak sensu


bezniczego

Rekomendowane odpowiedzi

Hej, jaki stosunek do Twojej choroby ma Twój mąż, poza tym, że się z nim kłócisz? Podejrzewam, że gdyby bardziej Cię wspierał i motywował do działania byłoby lepiej. Mój narzeczony mnie wspiera i motywuje to pozytywnego myślenia i działania, chociaż czasami mnie to denerwuje, ale wiem, że chce dla mnie dobrze... Ale wyobrażam sobie, że byłoby mi ciężko gdybym nie miała jego wsparcia. Niektórzy wypierają ze świadomości chorobę psychiczną bliskich, mają dobre intencje i myślą (albo chcą myśleć), że wszystko jest ok, przecież masz dwie nogi i ręce, ale to nie sprawia, że choroba znika.

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć, dziękuję za odpowiedzi. Nie biorę teraz żadnych leków, brałam przez kilka lat i nic to nie dało. Chodziłam na psychoterapię, też nic to nie dało i już więcej nie zamierzam. Mąż wspiera mnie, nawet ostatnio już dał mi spokój, ale jakie to ma znaczenie jak mi się samej nie chce żyć i zmuszam się do wszystkiego i ciągle mam jakieś zjazdy. W sumie nie oczekuję już żadnej odpowiedzi od nikogo z forum, po prostu dzięki za zainteresowanie tematem te półtora miesiąca temu. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatni psychiatra, na jakiego trafiłam zalecił mi całkowite zejście z leków i terapię. Rezygnacja wynika stąd, że nie wierzę w efekty terapii przy leczeniu zaburzeń osobowości. Mogę sobie chodzić i rozmawiać, starać się zmienić sposób myślenia, a i tak pojawi się coś (sytuacja, człowiek), który wszystko doprowadzi do stanu wyjściowego. Jestem bardzo nieodporna na czynniki zewnętrzne. Nie chce się męczyć, dlatego mam myśli samobójcze (których pewnie nie zrealizuję). Uważam, że życie (Bóg) jest niesprawiedliwe: ludzie, którzy chcą żyć odchodzą, a Ci co chcą umrzeć - cierpią musząc żyć. 

Edytowane przez bezniczego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No kochana pocieszenie w tym, ze nie jestes sama. Ja mam 39 lat i ciagle sie mecze. Zero radosci  z zycia i ciagly bezsens. W niczym nie widze sensu. Nic mnie nie cieszy. A najmniejsze porazki przytlaczaja mnie i wrzucaja na dno. Akurat teraz jestem w zlym stanie. Ostatnio nie bylo tak zle ale pewna sutuacja znowu mnie wbila na dno. Oprocz tego, ze zmuszam sie do robienia czegokolwiek to poprostu nie widze w tych czynnosciach nie widze sensu. Nowy dzien i znowu to samo. I tak wkolko. Inni ludzie nie szukaja sensu w sprzataniu czy gotowaniu czy robieniu zakupow. Ale w depresji juz tak jest, ze nawet takie czynnosci widzimy czarno. Ty spisz do 11 a ja spie do 16 jak mam wolne. Wole siedziec w nocy i ogladac seriale czy filmy. Ale jak juz mam dola na maksa to i seriale i filmy sa bez sensu i nie mam ochoty ogladac nic. Najchetniej bym przespala dzien i noc bo wtedy nie boli ta pustka. Niestety organizm sie wyspi i juz spac wiecej nie chce. U mnie chyba tylko praca trzyma mnie przy zyciu. Lubie swoja prace i jestem miedzy ludzmi i sie nie narobie :) ale niestety przegralam w sądzie drugiej instancji i bede musiala wrocic do poprzedniej  pracy. Ktora tez bardzo lubie i sie nie narobie ale towarzystwo jest masakra. Szefowe 2 i ich dupolizy. Ja ich nienawidze a oni mnie. I stad ten moj gleboki dol. Normalnie tez mam ciagle dola ale nie az takiego jak teraz. I tak kazde nieprzyjemne sytuacje w zyciu zealaja mnie z nog. Tez juz nie biore lekow. Mialam 20 pare lat jak sie to wszystko zaczelo i leki pomagaly tak na rok. Do tego uzaleznilam sie od benzodiazepin. 2 lata schodzilam z tego gowna i jakos mi sie udalo. Niestety znowu zaczelam brac bo mialam atak paniki plus te ostatnie zajscia i ja nie radze sobie z emocjami wiec wale benzo. Nie wiem. Chcesz to sie odezwij. Ja ciagle rozkminiam calu sens zycia i jakos go nie znajduje. Po co tu zyc jak i tak umieramy itd. Wszyscy bliscy nasi odejda, my odejdziemy i nasze dzieci tez. Wiec po cholere my w ogole zyjemy. Ale zdrowy czlowiek tak nie mysli. Tylko zyje bo to jest mu dane i tyle. Bedzie co bedzie. Mysli o swoich planach na zycie i problemach i zajeciach itd a nie rozkminianiem sensu we wszystkim. Ja mam w sumie malo.przyjaciol wiec tez jest ciezko nie nudzic sie. Ale jak jestem w dole to i tak mi sie nie chce z nikim spotykac.  W takim stanie jestesmy odpychajacy dla ludzi. A udawanie nic nie daje. Ciezko mi opisac wszystko co przezylam i co teraz czuje w jednym poscie. Powiem tyle jest lipa na maksa. Ale jakas tam nadzieja we mnie jest chociaz malo jej. Jak ciagle cos sie wali na leb to ciezko utrzymac pozytywne myslenie zdrowemu czlowiekowi a co dopiero nam. Inni mi mowia dziewczyno o co ci chodzi czego ci brakuje. Masz fajnego faceta, fajna chate, fajny samochod, prace fajna, jak chcesz dziecko to mozesz miec. Chyba  nie rozumieja, ze to nie ma nic do rzeczy co kto ma. Jakbym byla bogata to czulabym sie tak samo.  A artysci czy slawni ludzie ci co se w leb strzelili albo sie zacpali na smierc to  czego im brakowalo? Faceta mam dobrego i niby rozumie ale nie rozumie. I tez mnie czasem od leni wyzywa albo afery o to ze spie calymi dniami. A ja bym tak chciala wstac rano i czuc sie normalnie i wykonywac normalne codzienne sprawy. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za taką długą wypowiedź. Trochę lżej mi się zrobiło, że nie jestem sama z takim podejściem do życia. Spróbowałam jakoś mimo wszystko zawalczyć. Zaczęłam kolejną terapię, rzuciłam papierosy. Próbuję się zdrowiej odżywiać. Ale to ogólnie by było na tyle. Codziennie budzę się z rozrywającym na kawałki smutkiem. Nastawiam sobie budzik wcześniej, ale na maksa przeciągam moment wstania z łóżka, bo wiem, że to kolejny dzień męki. Każdy dzień taki jest. W dodatku nie radzę sobie zupełnie z emocjami. Wkurwiam się o byle co. Potrafię wydrzeć się na męża na środku ulicy. Często szykując się do wyjścia z domu zaczynam płakać. Największym problemem jest u mnie ten pierdolony lęk przed pracą. Może gdybym pracowała, nie czułabym się tak beznadziejnie. Współczuję Tobie, że będziesz musiała odejść z pracy, którą lubisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 1.08.2019 o 23:59, bezniczego napisał:

Dzięki za taką długą wypowiedź. Trochę lżej mi się zrobiło, że nie jestem sama z takim podejściem do życia. Spróbowałam jakoś mimo wszystko zawalczyć. Zaczęłam kolejną terapię, rzuciłam papierosy. Próbuję się zdrowiej odżywiać. Ale to ogólnie by było na tyle. Codziennie budzę się z rozrywającym na kawałki smutkiem. Nastawiam sobie budzik wcześniej, ale na maksa przeciągam moment wstania z łóżka, bo wiem, że to kolejny dzień męki. Każdy dzień taki jest. W dodatku nie radzę sobie zupełnie z emocjami. Wkurwiam się o byle co. Potrafię wydrzeć się na męża na środku ulicy. Często szykując się do wyjścia z domu zaczynam płakać. Największym problemem jest u mnie ten pierdolony lęk przed pracą. Może gdybym pracowała, nie czułabym się tak beznadziejnie. Współczuję Tobie, że będziesz musiała odejść z pracy, którą lubisz.

Moze znajdz sobie prace. Chcesz czy nie to jak rano wstaniesz to nie masz czasu za duzo na myslenie o sensie tego wszystkiego bo trzbea sie szykowac i wychodzic. W robocie jestes ze wpolpracownikami kazdy cos tam gada, zawsze jest cos do obgadana no i robota do wykonania. Nie ma czasu na myslenie o sensie. Tylko jak deprecha uderzy mocno tak jak mnie na 2 dni to czulam sie jak w innym swiecie. Ja sama a reszta ludzi w innym wymiarze. Wtedy nie sie sie gadac ano pracowac ani nic. I smutek az boli. Ale tak czy siak to lepiej byc w pracy w tym czasie a nie w domu. Na serio.

Czemu nie chcesz idc do.pracy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 1.08.2019 o 23:59, bezniczego napisał:

Dzięki za taką długą wypowiedź. Trochę lżej mi się zrobiło, że nie jestem sama z takim podejściem do życia. Spróbowałam jakoś mimo wszystko zawalczyć. Zaczęłam kolejną terapię, rzuciłam papierosy. Próbuję się zdrowiej odżywiać. Ale to ogólnie by było na tyle. Codziennie budzę się z rozrywającym na kawałki smutkiem. Nastawiam sobie budzik wcześniej, ale na maksa przeciągam moment wstania z łóżka, bo wiem, że to kolejny dzień męki. Każdy dzień taki jest. W dodatku nie radzę sobie zupełnie z emocjami. Wkurwiam się o byle co. Potrafię wydrzeć się na męża na środku ulicy. Często szykując się do wyjścia z domu zaczynam płakać. Największym problemem jest u mnie ten pierdolony lęk przed pracą. Może gdybym pracowała, nie czułabym się tak beznadziejnie. Współczuję Tobie, że będziesz musiała odejść z pracy, którą lubisz.

Wszedzie sa rozni ludzie. Ale jakos w tej pracy w wiekszosci spedzam czas ok. Z jednymi sie bardzej przyjaznie z innymi mniej. To jest normalne. Ale juz np w tamtej gdzie mam wrocic to jest masakra. Szefowe to klamczuchy i wykorzystywaczki a tego nie lubie i sie sprzeciwiam. Wiec mam z nimi na pienku i sie nienawidzimy. Wiedza, ze ze mna nie moga sobie pozwolic i za to mnie nie nawidza.  Reszta to dupolizy ktore sa zawsze po ich stronie. Wiec bede tam sama przeciw wszystkim. Udalo mi sie wyrwac do lepszej pracy i lepszymi ludzmi a tu dupa. Musze isc spowrote. No ale chociaz odpoczelam 1.5 roku od nich. Zobaczymy co bedzie dalej.

Idz do pracy. :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Miss Worldwide, jesteś już w tej nowej robocie? Z innych wątków kojarzę, że nie jest chyba dobrze u Ciebie. Spytałaś mnie czemu nie chcę iść do pracy. To skomplikowany temat. Mam ergofobię, silny lęk przed pracą. Składa się na to lęk przed krytyką, przed odpowiedzialnością, lęk społeczny. Bardzo szybko rezygnuję z podjętych prac, ponieważ czuję się niedostosowana, gorsza. Po ostatniej porażce z pracą boję się poszukiwać kolejnej, ponieważ wiem jak to się skończy. Nie lubię przebywać wśród ludzi, a o pracę bez ludzi ciężko. Mam również problemy z chronicznym zmęczeniem i sennością. Z rana bardzo źle się czuję, jestem nieprzytomna, nieważne że spałam nieprzerwanym snem 8 godzin. Jeden z użytkowników zasugerował mi, że ta męczliwość może być związana z hipoglikemią reaktywną. Wymaga to ode mnie zmiany diety, której nie umiem wdrożyć w życie. Próbowałam, ale nie umiem. Poza tym wszystkim mam lęk wolnopłynący i typowe objawy depresji: negatywne myśli o sobie, świecie i przyszłości itp. I tak to się kręci od wielu lat. Ale z drugiej strony myślę sobie, że pewnie gdybym miała pracę, to i tak te lękowo-depresyjne rzeczy by mnie trzymały. Mam po prostu taką osobowość. 

Edytowane przez bezniczego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, bezniczego napisał:

@Miss Worldwide, jesteś już w tej nowej robocie? Z innych wątków kojarzę, że nie jest chyba dobrze u Ciebie. Spytałaś mnie czemu nie chcę iść do pracy. To skomplikowany temat. Mam ergofobię, silny lęk przed pracą. Składa się na to lęk przed krytyką, przed odpowiedzialnością, lęk społeczny. Bardzo szybko rezygnuję z podjętych prac, ponieważ czuję się niedostosowana, gorsza. Po ostatniej porażce z pracą boję się poszukiwać kolejnej, ponieważ wiem jak to się skończy. Nie lubię przebywać wśród ludzi, a o pracę bez ludzi ciężko. Mam również problemy z chronicznym zmęczeniem i sennością. Z rana bardzo źle się czuję, jestem nieprzytomna, nieważne że spałam nieprzerwanym snem 8 godzin. Jeden z użytkowników zasugerował mi, że ta męczliwość może być związana z hipoglikemią reaktywną. Wymaga to ode mnie zmiany diety, której nie umiem wdrożyć w życie. Próbowałam, ale nie umiem. Poza tym wszystkim mam lęk wolnopłynący i typowe objawy depresji: negatywne myśli o sobie, świecie i przyszłości itp. I tak to się kręci od wielu lat. Ale z drugiej strony myślę sobie, że pewnie gdybym miała pracę, to i tak te lękowo-depresyjne rzeczy by mnie trzymały. Mam po prostu taką osobowość. 

Rozumiem. Kazdy ma swoje schizy, ze tak sie wyrazę.  Ja w robocie miedzy ludzmi czuje sie dobrze. Jeszcze mnie nie przeniesli do poprzednije. Musi nakaz z sądu przysc. Nie wiem czy przyjdzie w tym miesiacu czy za miesiac czy za dwa. 

Nie wiem z jakich watkow mnie kojarzysz i z kiedy. Ale teraz jest bardzo zle u mnie. Oprocz atakow paniki to juz depresja dosiegnela takego dna, ze zadzwonilam na numer alarmowy, i pwoiedzialam ze dluzej nie wytrzymam. A psychiatra dopiero 8go. Kazali lyknac benzo i tyle. Jest bardzo zle. Nie wiem jak to wytlumaczyc ale bol umyslu na maksa. Nie idzie zyc. 

Ja mam ataki paniki a deprecha to bezsensownosc mojego zycia i zycia w ogole. Nie widze w niczym sensu. Smutek az boli. Zaczelam sie ratowac i znowu benzo lykam bo nie da rady inaczej. Zaczelam tez lykac malutka dawke sertraliny. Zobaczymy czy lekarz powie ze mam brac sertraline czy zmieni. Dzis rano byla masakra ale jakos na sile sie zebralam i pojechalam kupic farby. I zaczelam malowac mieszkanie. Najpierw najmniejszy pokoj. Zaczelam tez psychoterapie ale mam mieszane uczucia. Jedni mowia, ze pomaga a inni ze nie. Badania wykazuja, ze dziala lepiej dodana do lekow i po odstawieniu lekow dluzej sie efekty utrzymuja. 

A prace gdzie nie ma ludzi? Na pewno cos jest. A psycholog na to by nic nie poradzil? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z psychoterapeutą niby pracujemy nad tymi lękami dot. pracy.

Dobrze, że się zmuszasz do czynności przy złym samopoczucia. W innym wątku fajnie opisałaś używając skali samopoczucie przed pomalowaniem mieszkania i po. To jest metoda z terapii poznawczo-behawioralnej. Czy terapeuta Ci polecił tak robić?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.09.2019 o 16:18, bezniczego napisał:

Z psychoterapeutą niby pracujemy nad tymi lękami dot. pracy.

Dobrze, że się zmuszasz do czynności przy złym samopoczucia. W innym wątku fajnie opisałaś używając skali samopoczucie przed pomalowaniem mieszkania i po. To jest metoda z terapii poznawczo-behawioralnej. Czy terapeuta Ci polecił tak robić?

Nie kochana. Gdzie wyczytalam zeby sobie znalezc jakis plan do zrealizowania. Taki co pare dni zajmuje. Podali przyklad sprzatania mieszkania. Ze masz zrobic liste ze np w jeden dzien kupujesz produkty do sprzatania. W nastepny dzien sprzatasz lazienke na blysk. W nastepny jakis pokoj, w nastepny ukladasz w szafkach itd itp. Ja w miare sprzatam na bierzaco wiec syfu nie mam. Ale.sciany juz wymagaly odswiezenia wiec to mi przyszlo do glowy. No zrobilam. I tak sie dzieje jak opisalam.

To byla jedna rzecz do zrobienia. Ten plan. Pozniej musisz zrobic jakas rzecz przyjemna i jakas zeby z kims sie spotkac. Staram sie ale nie ma.przyjemnosci. spotykac tez mi sie nie chce. Ale ponoc trzeba. Wiec.robie co moge. Za duzo osob tez nie znam bo mieszkam na obczyznie ale robie co.moge. Narazie dalej jest dol na maksa. Rycze i nie wiem co ze soba zrobic i nie mam nadzieji na poprawe. Poprawia sie w nocy. 

Ta psycholog moja co dopiero dwa razy bylam narazie kazala sie skupic na wymyslaniu zajec. Mam gdzies chodzic probowac nowych rzeczy szukac czegos co polubie. Ale nic mi do glowy nie przychodzi. Niczego nie lubie. Mam morze pod samym domem w sumie ale plazy nie lubie. Zapisalam sie na kolko teatralne bo tam moze cos sie bedzie dzialo aktywnie i z ludzmi. Nigdy nie mialam ochoty na takie cos ale posluchalam psycholog i ide. Nie wiem czy to pomoze w czyms. Ale jestem w czarnej dupie i nic mi nie pozostalo jak szukac zajecia. Powiedziala, ze przez tyle lat w depresji to sie nie dziwi ze stracilam chec na cokolwiek. I ze bedzie trudno. Ze mozg tam gdzie jest strach, zmartwienia i negatywnosc jest juz wytrenowany od lat a tam gdzie sa bodzce, zadowolenie, przyjemnosc itd to sie skurczylo wszystko i trzeba zacza pobudzac to miejsce w mozgu (nie ze sie naprawde skurczylo tyle ze nie wytrenowane i "uspione" i trzeba je ponudzac) 

Dzis od rodzinnego dostalam fluoksetyne ale boje sie wziac. Wole zeby specjalista przepisal mam wieksze zufanie. Chociaz tez bym sie bala. Ale to juz objaw nerwicy, ze boje sie tabletek. Lykam benzo co noc od ilus lat i jakos sie nie boje ale jak mam atak paniki i wtedy trzeba benzo lyknac to.wtedy sie boje na maksa. Mam.mysli, ze tym razem mi zaszkodzi, ze tym razem to nie atak paniki i jak wezme benzo to bedzie ze mna gorzej i juz nie bedzie odwrotu. No masakra jakas. Teraz jak pisze to wiem co jest co ale przy ataku paniki niestety logika nie wygrywa ze strachem przed niewiadomo czym. 

No dobra nabazgralam troche o mnie. 

A co u ciebie? Jest zle pod wzgledem depresji?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 21.09.2019 o 16:18, bezniczego napisał:

Z psychoterapeutą niby pracujemy nad tymi lękami dot. pracy.

Dobrze, że się zmuszasz do czynności przy złym samopoczucia. W innym wątku fajnie opisałaś używając skali samopoczucie przed pomalowaniem mieszkania i po. To jest metoda z terapii poznawczo-behawioralnej. Czy terapeuta Ci polecił tak robić?

Jak jestes na psychoterapii to na pewno ci pomoze. Trzeba dac czasu. A odkrylas juz dlaczego masz te wszystkie lęki?

A tabletki jakies bierzesz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jednym ze skutkow ubocznych łykania benzo jest depresja więc za bardzo sobie nie pomagacie.

 

Napisaliście że braliście dużo leków ale z podpisu wynika co innego. Leków jest bardzo dużo i można znaleźć coś dla siebie. Dodając do tego zestawu można uzyskać bardzo dużo kombinacji. Nie zapominajmy również o neuroleptykach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@giroditalia, nie biorę benzo. Brałam leki przez wiele lat, nie było poprawy. Odstawiłam je, bo miałam w planach ciążę. 

 

@Miss Worldwide, nie biorę teraz żadnych leków. Myślałam o tym, że chyba chcę mieć dziecko i po odstawieniu mimo złego samopoczucia nie chciałam nic brać. Na lekach, które brałam wcale nie było lepiej, a brałam kilka różnych leków. Najdłużej byłam właśnie na fluoksetynie. Z terapii raczej też zrezygnuję, bo po każdej sesji jestem wkurwiona o to, że terapeuta ględzi mi banały, a ja za to płacę 130 zł z oszczędności. Próbuję się zmuszać do robienia czegoś, do czerpania przyjemności z niewielkich rzeczy, ale i tak z tego wszystkiego zawsze na pierwszy plan wysuwa się pustka i bezsens. Chyba po prostu takie musi być moje życie. Myślałam, że to może dlatego, że się w niczym nie realizuję. Każdy z moich znajomych w jakiś sposób się rozwija, a ja od wielu lat wegetuję w domu. Tylko mi nic tak naprawdę nie sprawia przyjemności. Przykro mi, że jestem taka wadliwa. 

 

Zaczęłaś brać fluoksetynę od rodzinnego? Kiedy masz wizytę u psychiatry? Z tym benzo to faktycznie zły pomysł. Może odstawiaj to stopniowo, jak już antydepresant się rozkręci? Myślałaś skąd u Ciebie wzięła się ta chroniczna depresja i ataki paniki? Czy w przeszłości wydarzyło się u Ciebie coś złego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

8 godzin temu, bezniczego napisał:

@giroditalia, nie biorę benzo. Brałam leki przez wiele lat, nie było poprawy. Odstawiłam je, bo miałam w planach ciążę. 

 

@Miss Worldwide, nie biorę teraz żadnych leków. Myślałam o tym, że chyba chcę mieć dziecko i po odstawieniu mimo złego samopoczucia nie chciałam nic brać. Na lekach, które brałam wcale nie było lepiej, a brałam kilka różnych leków. Najdłużej byłam właśnie na fluoksetynie. Z terapii raczej też zrezygnuję, bo po każdej sesji jestem wkurwiona o to, że terapeuta ględzi mi banały, a ja za to płacę 130 zł z oszczędności. Próbuję się zmuszać do robienia czegoś, do czerpania przyjemności z niewielkich rzeczy, ale i tak z tego wszystkiego zawsze na pierwszy plan wysuwa się pustka i bezsens. Chyba po prostu takie musi być moje życie. Myślałam, że to może dlatego, że się w niczym nie realizuję. Każdy z moich znajomych w jakiś sposób się rozwija, a ja od wielu lat wegetuję w domu. Tylko mi nic tak naprawdę nie sprawia przyjemności. Przykro mi, że jestem taka wadliwa. 

 

Zaczęłaś brać fluoksetynę od rodzinnego? Kiedy masz wizytę u psychiatry? Z tym benzo to faktycznie zły pomysł. Może odstawiaj to stopniowo, jak już antydepresant się rozkręci? Myślałaś skąd u Ciebie wzięła się ta chroniczna depresja i ataki paniki? Czy w przeszłości wydarzyło się u Ciebie coś złego?

Ja mam to samo. Pustka i bezsens i zazdrosze ludziom, ze z takich banalow sie ciesza. Tez bym chciala robic normalne rzeczy i dobrze sie z tym czuc.

Z psychologa nie rezygnuje. Tez mi prawi banaly jak to mam szukac i probowac nowych rzeczy. Ale tlumaczy mi ze moje schematy sa od dawna takie i juz sa czescia mojego zycia i potrwa zanim zmienie czip. I normalne, ze nic mnie nie cieszy, nic mi sie nie podoba, nic mnie nie interesuje. Mozg potrzebuje bodzcow zeby sie rozkrecic i sporo czasu. Zapisalam sie do szkoly teatru. Zero zainteresowania mam w tym ale w niczym nie mam zainteresowaniam. Kazala probowac wszystkiego. Mozg ma byc zajety czym innym a nie mysleniem o tym jak jest hujowo i bezsensownie. Jak zwiotczaly miesien ktory z nimczym sobie nie radzi i boli. Zanim go rozkrecisz i odzywisz i uruchomisz, bedzie do dupy i bedzie bolal. Im bardziej byl nie pobudzany i zwiotczaly i uschniety tym bardziej bedzie ciezko. Ale przychodzi czas ze zaskakuje i zaczyna sie odbudowywac. To nie psycholog mi dala ten przyklad ale mi pasuje. Ona mowila nazwami czesci mozgu ale nie pamietam ich. Wiem, ze ta co odpowiada za lęk i strach i negatywne myslenie itd to u mnie jest w "duzych rozmiarach" pracuje ponad norme bo tak jest wycwiczona. A ta co jest od przyjemnosci to jest mala i "nieuzywana". Trzeba czasu i wysilku zeby ja pobudzic do zycia zeby zaczela pracowac i dorownac tej od lęku. Az dojdzie do rownowagi i beda sie kompensowac. Kiedy czas na strach to sie uruchamia a kiedy zabawa i jakies przyjemnosci to sie uruchamia ta druga czesc i sie kompensuja. A u mnie wali 24h na dobe ta od lękow. A zaniedbania z mlodosci i wyuczone schamaty ciagnely sie latami. Wiec jest w tym sens. U nnie wychodzi na to ze duzo rzeczy nauczylam sie za dziecka i tak to gowno sie rozwijalo. Nie bede sie rozwiajac co i jak ale moze miec ta babka racje. Nie urodzilam sie z depresja ani nerwica. Bo jak bylam gowniara to sie dobrze bawilam. Chociaz lęki przyszly wczesnie to nie wiedzialam, ze to lęki. I dalej jakos zylam. Ale dalej zylam w schemacie z dziecinsrwa i sie poglebialam w gownie. Pare pozniejszych wydarzen z zycia dobily mnie. Chociaz przeszly z czasem to dobily reszte zdrowycy nerwow. I tak zaczelo sie gowno. Nie rozwijalam sie. Zaczelam wybierac spanie i nic nie robienie albo robienie tylko zwyklych rzeczy. Myslalam, ze jestem leniem. Ale lenie tez maja swoje rozrywki i pasje. Nawet na siedzaco. A ja nie mialam nic. W mlodsoci kiedy probujesz nowych rzeczy to ja nie probowalam i dlatego nie znalazlam swojej pasji ani hobby ani w sumie nic. Bo bylam juz w schamacie ze po co i na co. Lepiej siedziec i nic nie robic. I tak 20 lat pozniej nie mam nic. 

Wiec ide na te lekcje teatru. Zapisze sie tez na noric walaking. Jak sie zle czuje to jak mysle ze mam robic to co wcale mnie nigdy nie pociagalo to zygac mi sie chce. Ale jak sie czuje lepiej odrobinke tak jak w tej chwili to mysle sobie a co mi tam. Nikt mnie nie zje. Zobacze co tam robia. Moze bedzie fajnie. Pojde kilka razy i jak bedzie niewypal to nie bede chodzic. Poszukam cos innego. 

Lazic po parakch i gorach tez mi sie nie chcem. Ale cos. Chce sie lepiej czuc wiec nie pozstalo mi nic innego jak robic co karze psycholog. Bo nic mi sie nie podoba i nic mnie nie interesuje i w niczym nie widze sensu.  Ani teatr ani sport. Ale ide sprobowca bo nic innego mi nie pozostalo. 

I pisze tak bo jak juz wspomnialam dzis sie ciut lepiej czuje. Ale jak mysle o tym wszystkim i tym teatrze i sporcie w innych chwilach to mam zalamke. Placze ciagle i smutek az boli. Nie widze sensu w niczym. 

Nie wiem skad masz depresje i lęki. Moze tez juz w dziecinstwie zaczelas. Moze mialas jakas traume. Nie wiem. Ale wg psycholog u mnie schematy z dziecinstwa. A mam 39 lat i wiekszodc zycia po 20tce do dupy samopoczucie. Albo ataki paniki albo depresja. Polepszalo sie na lekach ale leki nie zmieniaja zachowania plus branie benzo przez lata swoje zrobilo. 

Jak chcesz napisz na  priv skad u ciebie depre. Aha, i jak widzisz, ze psycholog pieprzy bzdury ktore cie nie przekonuja to zmien. Wszyscy mniej wiecej dzialaja na takiej samej zasadzie ale inni co probowalam nie wytlumaczyli skad to u mnie mzoe byc, dlaczego musze sie zmuszac do tego czy tamtego i jak pracuje mozg. Jedna pieprzyla ze mam wychodzic na powietrze i sluchac ptaszkow a drugi ukladal charmonogram dnia ktorego nie moglam wykonac. Staral sie. Ale nie wytlumaczyl co i dlaczego i dlaczego musze sie zmuszac. Wiec przestalam chodzic. A ta mi wytlumaczyla pobieznie. 

No to sie rozpisalam. Sory ze tak duzo. Ale przykro mi jak widze ze sie zle czujecie bo ja mam tez kiche na maksa i jest to straszne cierpienie psychiczne. Nie wiem czy nie gorsze od cierpienua fizycznego. Trzymaj sie. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

10 godzin temu, bezniczego napisał:

Nie wiem. Na ten moment leżę pod kocem, lecą mi łzy i zastanawiam się jak się skutecznie zabić. Zwyczajnie nie chce mi się żyć, starać, walczyć, po prostu życie nie jest dla mnie, jestem tu przez pomyłkę.

Jakie tabletki bralas? Musisz dalej probowac. Ja dostalam znowu sertraline bo innych powiedzial, ze mi nie moze dac bo ja chce zajsc w ciaze i tylko na sertralinie mozna bo jest najwiecej raportow z udanych ciazy. Chociaz i tak pewnie mi sie nie uda bo mam 39 lat.

Ale bez tabletek nie dalabym rady. Wiec dzis druga dawka i czekam z nadzieja, ze bedzie lepiej za pare dni. I nie siedze w domu. Chyba tez troszke dziala. Ide byle gdzie ale ide. Na plaze, do sklepu, na spacer, byle gdzie. Jak tylko w domu siedze to zaraz zaczynam sie przygnebiac i spadac na dno. A jak spadne na dno to juz nawet nie da rady wyjsc z domu bo uczucie bezsensownosci i smutku jest silniejsze 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To fajna odpowiedzialność będąc poważnie chorą robić sobie dziecko którego nie masz szans wychować na zrównoważonego dorosłego mając depresję,nerwicę i co tam jeszcze masz. Fajnie że już na starcie dziecko ma przejebane. Dziecko ci podziękuje za 20 lat.

Mam nadzieję że nic z tych planów nie wyszło.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

42 minuty temu, giroditalia napisał:

To fajna odpowiedzialność będąc poważnie chorą robić sobie dziecko którego nie masz szans wychować na zrównoważonego dorosłego mając depresję,nerwicę i co tam jeszcze masz. Fajnie że już na starcie dziecko ma przejebane. Dziecko ci podziękuje za 20 lat.

Mam nadzieję że nic z tych planów nie wyszło.

Puknij sie w glowe. I mozesz dac swoja opinie i nikt tego nie broni. Ale twoja wypowiedz jest chamska i nie ma nic wspolnego z opinia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

17 godzin temu, giroditalia napisał:

To fajna odpowiedzialność będąc poważnie chorą robić sobie dziecko którego nie masz szans wychować na zrównoważonego dorosłego mając depresję,nerwicę i co tam jeszcze masz. Fajnie że już na starcie dziecko ma przejebane. Dziecko ci podziękuje za 20 lat.

Mam nadzieję że nic z tych planów nie wyszło.

 

I przez takich ludzi właśnie ten świat staje się smutny i okrutny. Można mieć inne zdanie na dany temat, ale trochę kultury człowieku. Ludzie, którzy w ten sposób zwracają się do innych mają po prostu w swoim życiu bardzo źle, stąd ta mowa nienawiści. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 18.07.2019 o 01:39, Miss Worldwide napisał:

No kochana pocieszenie w tym, ze nie jestes sama. Ja mam 39 lat i ciagle sie mecze. Zero radosci  z zycia i ciagly bezsens. W niczym nie widze sensu. Nic mnie nie cieszy. A najmniejsze porazki przytlaczaja mnie i wrzucaja na dno. Akurat teraz jestem w zlym stanie. Ostatnio nie bylo tak zle ale pewna sutuacja znowu mnie wbila na dno. Oprocz tego, ze zmuszam sie do robienia czegokolwiek to poprostu nie widze w tych czynnosciach nie widze sensu. Nowy dzien i znowu to samo. I tak wkolko. Inni ludzie nie szukaja sensu w sprzataniu czy gotowaniu czy robieniu zakupow. Ale w depresji juz tak jest, ze nawet takie czynnosci widzimy czarno. Ty spisz do 11 a ja spie do 16 jak mam wolne. Wole siedziec w nocy i ogladac seriale czy filmy. Ale jak juz mam dola na maksa to i seriale i filmy sa bez sensu i nie mam ochoty ogladac nic. Najchetniej bym przespala dzien i noc bo wtedy nie boli ta pustka. Niestety organizm sie wyspi i juz spac wiecej nie chce. U mnie chyba tylko praca trzyma mnie przy zyciu. Lubie swoja prace i jestem miedzy ludzmi i sie nie narobie 🙂 ale niestety przegralam w sądzie drugiej instancji i bede musiala wrocic do poprzedniej  pracy. Ktora tez bardzo lubie i sie nie narobie ale towarzystwo jest masakra. Szefowe 2 i ich dupolizy. Ja ich nienawidze a oni mnie. I stad ten moj gleboki dol. Normalnie tez mam ciagle dola ale nie az takiego jak teraz. I tak kazde nieprzyjemne sytuacje w zyciu zealaja mnie z nog. Tez juz nie biore lekow. Mialam 20 pare lat jak sie to wszystko zaczelo i leki pomagaly tak na rok. Do tego uzaleznilam sie od benzodiazepin. 2 lata schodzilam z tego gowna i jakos mi sie udalo. Niestety znowu zaczelam brac bo mialam atak paniki plus te ostatnie zajscia i ja nie radze sobie z emocjami wiec wale benzo. Nie wiem. Chcesz to sie odezwij. Ja ciagle rozkminiam calu sens zycia i jakos go nie znajduje. Po co tu zyc jak i tak umieramy itd. Wszyscy bliscy nasi odejda, my odejdziemy i nasze dzieci tez. Wiec po cholere my w ogole zyjemy. Ale zdrowy czlowiek tak nie mysli. Tylko zyje bo to jest mu dane i tyle. Bedzie co bedzie. Mysli o swoich planach na zycie i problemach i zajeciach itd a nie rozkminianiem sensu we wszystkim. Ja mam w sumie malo.przyjaciol wiec tez jest ciezko nie nudzic sie. Ale jak jestem w dole to i tak mi sie nie chce z nikim spotykac.  W takim stanie jestesmy odpychajacy dla ludzi. A udawanie nic nie daje. Ciezko mi opisac wszystko co przezylam i co teraz czuje w jednym poscie. Powiem tyle jest lipa na maksa. Ale jakas tam nadzieja we mnie jest chociaz malo jej. Jak ciagle cos sie wali na leb to ciezko utrzymac pozytywne myslenie zdrowemu czlowiekowi a co dopiero nam. Inni mi mowia dziewczyno o co ci chodzi czego ci brakuje. Masz fajnego faceta, fajna chate, fajny samochod, prace fajna, jak chcesz dziecko to mozesz miec. Chyba  nie rozumieja, ze to nie ma nic do rzeczy co kto ma. Jakbym byla bogata to czulabym sie tak samo.  A artysci czy slawni ludzie ci co se w leb strzelili albo sie zacpali na smierc to  czego im brakowalo? Faceta mam dobrego i niby rozumie ale nie rozumie. I tez mnie czasem od leni wyzywa albo afery o to ze spie calymi dniami. A ja bym tak chciala wstac rano i czuc sie normalnie i wykonywac normalne codzienne sprawy. 

Mam 41 lat. Od liceum leki i depresje zmniejszane okresowo lekami. Zaczelo sie wszystko od bdd, potem doszla fobia spoleczna. Pieklo na ziemi. Miewalem krotkie przerwy w pracy ale dalej ciagne. Teraz to juz 6ta. Nie mam i nigdy nikogo nie mialem. Zeby bylo ciekawiej to im gorzej sie czuje psychicznie tym wieksze libido odczuwam...Jak widzicie zawsze mozecie liczyc ze odezwie sie ktos na forum kto ma gorzej. No ale, wiadomo ze kto jak ma to odczucie subiektywne. Pewnie Wy myslicie ze macie najgorzej. Pozdrawiam.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Iglo, ja tam nie uważam, że mam najgorzej. Jest masa ludzi, którzy mają gorzej, a wielu z nich walczy, ma jakieś cele, realizuje je. A ja to takie szarpane życie na pół gwizdka. 

 

@Miss Worldwide, ja nie piszę na priv , bo wiem, że jakoś nie potrafię utrzymywać kontaktu przez Internet z ludźmi. Nawet ze znajomymi mi się nie chce pisać. Prędzej już bym się w realu zobaczyła, ale wiem że mieszkasz za gramanico ;) Ale jakoś wyczuwam w Tobie energię, tak dużo piszesz zawsze. Ja to taki sflaczały debil, kilka zdań napiszę i już mi się dalej nie chce. 

Edytowane przez bezniczego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×