Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dyskusja ze specjalistami


Rekomendowane odpowiedzi

Shira -> zapewne tak właśnie jest, z tym, że ja mam o tyle poważniejszy problem, bo miałem kilka zawodów/rzeczy, które chciałem robić i nie wyszło. Stąd to negatywne nastawienie. Rozpatrywałem, szukałem i nic. Po prostu między tym, co ja chciałbym robić a rynkiem pracy jest maksymalny rozstrzał, którego nie idzie pogodzić. Czuję się, jakbym był totalnie wyalienowany z obecnej cywilizacji, nie widzę w niej nic, co by mnie pociągało, inspirowało, interesowało. Uciekam od niej czy tego chcę, czy nie.

Co można zrobić w tak złej sytuacji? Dodam, że jestem osobą, która absolutnie nie potrafi pracować na etacie, męczy ją cywilizacyjny pęd, unika dużych miast i zbiorowisk ludzkich i nie potrafi wykonywać rutynowych czynności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zadałem sobie trud i poczytałem o tej fiksacji. Istotnie, cierpię na nią ale jest coś jeszcze. Nie podoba mi się twierdzenie, że fiksacja to np. niechęć dorosłego mężczyzny do założenia własnej rodziny. Czy wszyscy mężczyźni muszą zakładać rodzinę? Pachnie mi to takim XIX ewolucjonizmem, który mówi, że każda dorosła osoba winna naśladować i powielać wzorce swoich rodziców, społeczeństwa. A ja od dziecka czułem swoiste wyobcowanie, nie mające nic wspólnego z tym, jak wychowywali mnie rodzice czy z wpływem środowiska zewnętrznego.

Przyznaję się, że nie widzę siebie w obecnym systemie ekonomicznym zwanym neoliberalnym kapitalizmem, gdzie trzeba pracować od rana do nocy, aby coś mieć. Praktycznie wszyscy moi znajomi nie mają czasu kompletnie na nic: pracują powyżej 8 godzin dziennie (a ci, którzy mają to szczęście, że mogą po tych 8 godzinach z pracy wyjść mają inne rzeczy typu rodzina na przykład). Ja nigdy siebie nie widziałem w takim położeniu. Owszem, miałem okres, kiedy mocno chciałem związać się z drugą osobą ale rozpadało się to właśnie przez moje wolnościowe podejście, odejście od dogmatu typu związek -> rodzina -> zwykłe życie. Z domu wyniosłem nieco inne wartości, bo moi rodzice nie pakowali mnie na siłę w te wszystkie społeczne atrybuty, nie wkładali mi na siłę do głowy niczego tylko przedstawiali i dawali wolny wybór.

Czy czuję się, jakbym emocjonalnie został w jakimś poprzednim okresie mojego życia? Tak, ponieważ do dziś dnia nie udało się zrealizować przynajmniej częściowo tego, co chciałem, co zamierzałem. Nie wyszło z kierunkiem studiów, nie wyszło z życiem z tzw. sztuki, nie wyszło jeszcze kilka innych rzeczy, które dla mnie były i wciąż są ważne. Nie wyszło, bo żyję w Polsce, gdzie średnia mentalność ludzi jest daleko w tyle za naszymi zachodnimi sąsiadami. Dlaczego więc nie wyjadę? Bo tam nikt nie czeka z otwartymi ramionami, imigranci zawsze mają trudny start a ja w tym momencie nie czuję się na siłach, aby zdecydować się na tak desperacki krok i zaryzykować. Czuję się maksymalnie wypalony, cierpię na stany depresyjne i apatyczne, towarzyszą mi tzw. czarne myśli.

Jestem niedostosowany społecznie i nie widzę wyjścia, abym stał się dostosowany. Musiałbym tego chcieć a nie chcę żyć tak, jak żyje tzw. przeciętny Kowalski. Nie życzę sobie również określania mnie narcyzem, który uważa siebie za lepszego od innych. Nie czuje się lepszy, czuję się inny bo mam inne niż 99 procent polskiego społeczeństwa potrzeby dotyczące wszystkich ważniejszych sfer życia.

Nie czuje również ochoty po raz kolejny szukać pomocy tzw. specjalistów, bo oni nie umieją nic doradzić a tylko wynajdują różnego typu zaburzenia, i chcą z powrotem na siłę wcisnąć mnie w ramy społeczne, a przecież jasnym jest, że to, co powoduje u mnie te negatywne stany, to właśnie tkwienie i bycie podporządkowanym temu społeczeństwu. Idąc z wizytą do takich ludzi czuję się jak eksponat laboratoryjny albo ktoś, komu na siłę robi się lobotomię. A ja się na to nie zgadzam i mam prawo żądać równego traktowania!

Jeśli widzisz wyjście z tej sytuacji, chętnie wysłucham. Jeśli nie, nie próbuj mnie przekonywać, że jest ze mną coś nie tak, bo ja widzę to tak,a że to z ludźmi jest coś nie tak, skoro nie umieją zaakceptować czyjejś inności i innych potrzeb niż te ogólnie uznane za powszechne i poprawne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Lilith -> wybacz, że się wtrącę, ale poniekąd rozumiem johnn'ego. W Polsce mamy ogromny problem ze specjalistami w dziedzinie psychologii i psychiatrii. Sam jestem tego wręcz podręcznikowym przykładem. Więcej dowiedziałem się o sobie samym i o możliwych problemach chociażby rozmawiając z ludźmi z tego forum, niż od ludzi, u których próbowałem szukać pomocy. Uważam ten stan rzeczy za niedopuszczalny. Uważam też, że głównym problemem wielu psychologów i psychoterapeutów jest to, że w trakcie oceniania dolegliwości pacjenta posiłkują się oni swoimi własnymi, bardzo subiektywnymi wrażeniami i ocenami, a co gorsza, przejawiają mocne akcenty w kierunku dążenia do oceniania podług tzw. ogólnie przyjętej mentalności społecznej. A przecież każdy człowiek jest inny i nawet, jeśli ktoś nie umie odnaleźć się w danej mentalności, w danym kontekście kulturowym, to nie jest to powód, aby traktować to jako zaburzenie! A właśnie tak się dzieje i w moim przypadku również niejednokrotnie tak postąpiono.

Podam przykład: moja ostatnia wizyta u rzekomo sprawdzonego i wysoce cenionego psychoterapeuty skończyła się stwierdzeniem, że cierpię na niedostosowanie społeczne i zaburzenia narcystyczne. Dlaczego zostałem tak zdiagnozowany? Bo przyznałem się, że się wychowywałem w czasach, kiedy tzw. subkultury młodzieżowe były czymś popularnym i że w jakiś sposób tok myślenia przyjęty przez owe subkultury (np. idealizacja rzeczywistości, niepogodzenie się z tzw. szarą, brutalną rzeczywistością, odgórnie narzucanymi wzorcami społecznymi typu religia czy mentalność) ukształtowało moje własne postrzeganie rzeczywistości i że przez to mam problemy w funkcjonowaniu w obecnej rzeczywistości typu brak umiejętności poruszania się na rynku pracy, kiepskie relacje z otoczeniem itp. Tylko czy ten pan specjalista zadał sobie chociaż odrobinę trudu i pomyślał może, że nie każdy chce podążać za ,,stadem", że są ludzie, którzy może zamiast wyznawania ogólnie przyjętych poglądów społecznych czy religijnych pragną podążać indywidualną ścieżką i też powinni mieć równe prawa w takim społeczeństwie!?

I to jest właśnie to, co jest głównym problemem w tej dyskusji. Psychoterapeuci wkładają wszystkich do jednego worka pt. dostosowany-niedostosowany. Jak w jakimś reżimie, gdzie albo zgadasz się z partią albo jesteś wrogiem politycznym. Tak się poczułem po ostatniej wizycie i szczerze mówiąc nie wiem, czy zdecyduję się na jakąkolwiek kolejna wizytę, bo coraz wyraźniej czuję i widzę, że w Polsce wszyscy ci, którzy nie zgadzają się z tzw. większością społeczeństwa są postrzegani pejoratywnie jako osoby niedostosowane, chore, zaburzone. To może pójdźmy o krok dalej i pozbawmy te osoby praw obywatelskich, wsadźmy je do szpitali klub więzień?

ja jako osoba o tzw. duszy artystycznej, wolnościowej nie wyobrażam sobie pracy na etat, powielania schematu, wykonywaniu jednej czynności przez cały czas, robieniu czegoś, co nie wiąże się niejako z procesem twórczym, czymkolwiek by ten proces nie był. Nie wyobrażam sobie chodzenia do pracy ,,od do", gonienia w tzw. wyścigu szczurów, przypasowywaniu się do ogólnie przyjętych wzorców (a w Polsce tymi wzorcami ciągle w dużej mierze są Kościół, rodzina, poprawność społeczno-polityczna itp.). I na takiej podstawie zostałem uznany przez psychoterapeutę za osobę zaburzoną!

To jest chore, co się dzieje w Polsce. Widać, jak a dłoni, jak bardzo odbiegamy mentalnością od Zachodu i nie chcę słyszeć żadnych tłumaczeń, że jesteśmy tacy, bo dwie wojny światowe, bo socjalizm, bo rozbiory. Bo skoro wszyscy inni uparcie mi powtarzają, że można się zmienić to dlaczego inni się nie zmieniają i dlaczego to jednostki mają ciągle przypasowywać się do ogółu i ponosić konsekwencje (negatywne) swojego niedopasowania, jeśli to niedopasowanie ani nie narusza czyiś standardów anie w jakikolwiek sposób nie powoduje negatywnych konsekwencji u innych?

Problemem, z którym stykam się w Polsce jest brak tolerancji dla odmienności! Odmienności poglądów społecznych, wyznaniowych, osobistych. I niestety, ale przytłaczająca liczba psychoterapeutów tolerancyjna nie jest. I to jest powodem, dlaczego mnóstwo ludzi u nas nie może uzyskać należytej pomocy, bo ich problemy nie biorą się z zaburzeń tylko z tego, że nie mogą znaleźć sobie miejsca w polskim społeczeństwie i że są spychani na ,,boczny tor" z uwagi na swoją odmienność i chęć życia po swojemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Reasumując, u nas przeciętna mentalność psychoterapeuty jest na podobnym poziomie, jak szarego Kowalskiego. A przecież terapeuta powinien nie tylko rozpoznawać tego typu kwestie, ale i być ponad nimi, patrzeć chłodno, obiektywnie. Tymczasem większość z nich w dość świadomy sposób chce wciskać ludzi w ramy, z których ci ludzie chcą się uwolnić. Bo np. twierdzenie podczas spotkania z psychoterapeutą, że jemu też nie podoba się partia PiS ale trzeba się dostosować (w domyśle, aby łatwiej się funkcjonowało), to zakrawa na absurd.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zobacz ile razy użyłeś stwierdzenia "(...) w Polsce (...)" - to wyjedź, bo inaczej stawiasz się w roli ofiary. Mnie znowu czeka emigracja, przynajmniej spróbuje zmienić nie odpowiadający mi stan rzeczy. Taki jest świat, chujowy. Wszyscy cierpimy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co do emigracji to nawet rozważam taką możliwość ale nie chcę mieszkać i mieć do czynienia z nikim z Polski i innych krajów byłego bloku socjalistycznego. Nie odpowiada mi ta mentalność, bliżej mi do Niemca czy Anglika i nie wyobrażam sobie, abym musiał mieszkać czy pracować z ludźmi stamtąd. To mnie powstrzymuje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

52 minuty temu, Pablo123 napisał:

A co do emigracji to nawet rozważam taką możliwość ale nie chcę mieszkać i mieć do czynienia z nikim z Polski i innych krajów byłego bloku socjalistycznego. Nie odpowiada mi ta mentalność, bliżej mi do Niemca czy Anglika i nie wyobrażam sobie, abym musiał mieszkać czy pracować z ludźmi stamtąd. To mnie powstrzymuje.

Znajdziesz miejsca, gdzie nie będziesz musiał pracować z Polakami. Kupujesz bilet za 120zł i lecisz, albo zostaje pisanie na forum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 24.04.2019 o 10:41, Lilith napisał:

W czym się mylę?

Nie jest prawdą że nie mówisz o istotnych sprawach. Pozornie nieistotna sprawa to istotna sprawa. 

W dniu 24.04.2019 o 10:41, Lilith napisał:

Nie słyszałeś o metodzie małych kroków w kontekście pracy nad problemem?

Słyszałem. Czemu ma służyć zastosowanie tej metody? 

W dniu 24.04.2019 o 10:41, Lilith napisał:

Nie rozmawiamy teraz o mnie ;) 

Nie czyniłem żadnych ograniczeń co do przedmiotu rozmowy. Nie przypominam sobie też abyś Ty to zrobiła. Skoro zadaje pytanie skierowane do Ciebie to nie wprost wyrażam chęć rozmowy o Tobie.  Chyba że źle odczytałem to zdanie i jest tam ukryta wiadomość dla mnie. Ludzie zwykle nie chcąc sprawić komuś przykrości mówią nie wprost. 

W dniu 24.04.2019 o 10:41, Lilith napisał:

Nie chodzi o większe przywiązanie, ale w ogóle o uwzględnienie tego, że zmienne nieprzewidywalne mogą wystąpić. 

Czy ja nie uwzględniam zmiennych nieprzewidywalnych?

Co to znaczy uwzględnić zmienne nieprzewidywalne?

W dniu 24.04.2019 o 10:41, Lilith napisał:

Jeśli będzie zawierała odpowiednie uzasadnienie, to owszem.

Jak napisze dobrze, to nie napisze źle :) Jakie uzasadnienie jest odpowiednie?

W dniu 24.04.2019 o 10:41, Lilith napisał:

Przykłady, które przytoczyłeś mają sens wówczas, gdy możemy wywalczyć realną korzyść dla samego siebie. 

Zgadzam się.

Bez rzetelnej analizy moich oskarżeń oraz podjęcia próby zebrania jak największej liczby dowodów popierających moje słowa trudno osądzać jak skuteczne będą moje próby dochodzenia sprawiedliwości. Większość osób z przytoczonych przez mnie przykładów korzystało z pomocy finansowej i prawniczej. Mnie pozostawia się samemu sobie.  Muszę zaznaczyć, że nie czekam biernie na pomoc innych. Podejmowałem starania w celu ustalenia czy moje roszczenia są zasadne, logiczne  oraz mogę je poprzeć dowodami. W tym celu rozmawiałem z prawnikiem i specjalistami z zakresu psychologii i psychiatrii. Niestety spotyka się to z nierozumieniem lub ignorancją. Nie potrafiłem wystarczająco precyzyjnie wyjaśnić co się stało skoro sam nie tego rozumiałem.

W dniu 24.04.2019 o 10:41, Lilith napisał:

A co Ty wywalczysz mając żal do siebie, że nie wykorzystałeś młodości? Lub żal do innych?

Nie wiem.  Nie robię tego. Jestem przywiązany do zasad. Jeżeli sądzisz że moje roszczenia opieram na żalach to się mylisz. Byłoby to sprzeczne z moimi zasadami.

W dniu 24.04.2019 o 10:41, Lilith napisał:

Przytoczone osoby wiedziały, co chcą wywalczyć i od kogo. A Ty to wiesz?

Tak.

W dniu 24.04.2019 o 10:41, Lilith napisał:

W kwestiach dotyczących przeszłości, jeśli masz możliwość wywalczenia czegoś dla siebie - jak najbardziej jestem za.

Prawie każdy kogo zapytałem o dochodzenie sprawiedliwości  przed Sądem był za. Gdy zapytałem co dla mnie zrobią zmieniali zdanie, milczeli lub odmawiali pomocy.

W dniu 24.04.2019 o 10:41, Lilith napisał:

Zadaj sobie jednak pytanie, czy aby na pewno realne jest wywalczenie czegokolwiek od kogokolwiek w kwestii przeszłości i co by to miało być?

Zadałem sobie to pytanie nie raz. Oczekuje sprawiedliwej kary i/lub zadośćuczynienia.

W dniu 24.04.2019 o 10:41, Lilith napisał:

Jeśli nie ma realnych możliwości - to bez sensu jest krążenie wokół tego tematu, bo tylko wzrasta Twój żal i poczucie krzywdy., straty.

Zgadzam się. Istotnym problemem jest ocena zasadności dochodzenia swoich praw przed Sądem. Moje zabiegi polegające na ustaleniu i ocenie stanu faktycznego spotykały się z nierozumieniem lub odmową. Czy wyobrażasz jak się czuje gdy jednocześnie popiera się moje roszczenia ale odmawia (nie wprost) mi się pomocy w ich dochodzeniu? (pytanie retoryczne).

W dniu 24.04.2019 o 20:35, shira123 napisał:

uderza mnie twoje ogromne poczucie zalu i krzywdy,mam tez wrazenie ze trochę ''zżyjesz przeszloscia''

Moim zdaniem wiele lat przepracowałem ciężko i rzetelnie podczas gdy inni stali i przyglądali się moim zmaganiom z przeciwnościami losu.  Starałem się być oparciem dla mamy i brata. Zobowiązania finansowe i rodzinne spoczywały na moich barkach. Ale teraz czuję się tym przygnieciony. Ile razy można mnie prosić mnie o podjęcie kolejnej próby? Nie mam więcej sił na samotną walkę. Kilka zdań otuchy i zachęty od specjalisty to zbyt mało.  Tyle otrzymuje od mojej mamy. Oczekiwałem metodycznego podejścia do moich problemów. 

Moim istotnym problemem jest niska samoocena oraz brak pewności siebie. Żaden specjalista nie podjął rozmowy na ten temat w tym nie powiedział co to jest pewność siebie i jak można ją poprawić. Może mam wygórowane oczekiwania ale sformułowanie problemu (brak pewności siebie i niska samoocena) przeze mnie, zrozumienie istoty problemu,  metod jego rozwiązania oraz ich samodzielne zastosowanie a na koniec usłyszenie od specjalisty dobra robota to dla mnie zbyt mało.

W dniu 24.04.2019 o 20:35, shira123 napisał:

ja bedac na terapii grupowej tez miałam taki okres,zalu,krzywdy do siebie rodzicow,otoczenia. ale to minelo,wybaczylam,postanowilam zyc  teraz ,a nie przeszloscia.

Dla mnie twoje podejście jest jedynie zrozumiałe o ile nie możesz zmienić skutków działań z przeszłości. Wtedy zaiste możesz jedynie pogodzić się lub przebaczyć.  Ale nikt nie rozważa tego. Od razu proponuje mi się takie rozwiązanie. Dla mnie to jest krzywdzące.

W dniu 24.04.2019 o 20:35, shira123 napisał:

dobrze Lilith napisala,po co nadmiernie skupiać się na przeszlosci,jej nie zmienisz,ale masz zycie,jestes młody,wszystko przed toba.

Nie skupiam się na przeszłości. Nie buduje się domu na niepewnych fundamentach. Dopóki nie uporządkuje przeszłości nie ma mowy o przyszłości. 

Wiele razy po mimo trudności stawałem na nogi i podejmowałem kolejne próby.  Ale byłem sam. Miałem nadzieję, że  specjalista wspomoże mnie. Myliłem się. Dlatego to jest takie trudne.

W dniu 24.04.2019 o 20:35, shira123 napisał:

pozwol ze zadam Ci pytanie-co chcesz osiagnac? jakie masz marzenia? gdzie widzisz siebie za 5 lat?

Nie wiem. Nie mam marzeń. Nauczyłem się nie marzyć. Nie wiem gdzie będę za 5 lat.

Moi rodzice nie wspierali mnie w moich dążeniach sportowych i naukowych. Sam na wszystko musiałem pracować. Byłem dobry i starałem się pomóc mamie i bratu. Ale brak mi było wiedzy i doświadczenia jak robić to z zachowaniem umiaru. Oddawałem wszystko co miałem.  Wszelkie moje starania nie były odpowiednio lub w ogóle wspierane przez rodziców a tym bardziej dalszą rodzinę. Mimo to osiągałem sukcesy ale przez moja niedojrzałość nie umiałem tego wykorzystać. Z czasem straciłem ochotę do pracy i podejmowania nowych starań. Czemu miałoby mi to sprawiać przyjemność skoro owoce mojej pracy  przejadali inni. Podam kilka przykładów. 1. Za świadectwa z paskiem otrzymałem co najwyżej ustną pochwałę. Za osiągnięcia szkolne znów otrzymałem pochwałę ustną. 2. Gdy zdawałem na Uniwersytet Warszawski to sam się przygotowywałem do egzaminu wstępnego po mimo że miałem Stypendium Rady Ministrów z którego mogłem finansować koszty dodatkowych lekcji lub podręczników. Ja tego nie zrobiłem bo całe stypendium oddałem mamię. A nikt mi nie zasugerował takiego rozwiązania. Ale mimo to na mnie spada odpowiedzialność:(  Nie pamiętam żeby  ktokolwiek poza mamą mnie pochwalił:( Nigdy nie dostałem nagrody za naukę od rodziców.  Po studiach ponownie wziąłem na siebie obowiązek utrzymania mamy i brata. Moje potrzeby były na drugim planie. Zmagałem się samotnie z problemami finansowymi i wewnętrznymi. Nikt nie nauczył mnie myśleć o sobie ani mojej przyszłości! 

W dniu 26.04.2019 o 09:39, Pablo123 napisał:

ja mam podobnie,am mam ogromny żal do ludzi, że nie rozumieją moich problemów (głównie do specjalistów). 

Nie każdy musi je rozumieć. Podobnie jak nie każdy musi być świetny z matematyki. 

W dniu 26.04.2019 o 09:39, Pablo123 napisał:

Uważam, że oni nie potrafią pomagać bo u mnie problemem nie jest zaburzenie tylko sposób, w jaki interpretuję rzeczywistość plus moje osobiste oczekiwania co do tego, jak chciałbym żyć itp.

Zmień swoją interpretację rzeczywistości oraz swoje oczekiwania. To zależy od Ciebie.

Spróbuj spojrzeć na swoją sytuację z innej perspektywy. Podam Ci dwa przykłady z mojego życia: Nie doceniałem wielu zwykłych przedmiotów lub udogodnień.  W życiu wiele przeszedłem. Mieszkałem w mieszkaniu bez wc, zlewu i bez podłogi w kuchni (zamiast niego była na całej powierzchni dziura w ziemi).  Nastręczyło to wielu trudności. Teraz mam wychodek.  W innym mieszkaniu wynajmowanym przeze mnie pisałem pracę magisterską na parapecie bo nie miałem mebli. Używałem tylko kartonów.  Mimo tych trudności udało mi się ukończyć studia. Nikt nie wiedział z jakimi problemami się borykam:( Wstyd było mi się komukolwiek do tego przyznać.  

W dniu 27.04.2019 o 08:59, Pablo123 napisał:

zapewne tak właśnie jest, z tym, że ja mam o tyle poważniejszy problem, bo miałem kilka zawodów/rzeczy, które chciałem robić i nie wyszło. Stąd to negatywne nastawienie. Rozpatrywałem, szukałem i nic. Po prostu między tym, co ja chciałbym robić a rynkiem pracy jest maksymalny rozstrzał, którego nie idzie pogodzić. Czuję się, jakbym był totalnie wyalienowany z obecnej cywilizacji, nie widzę w niej nic, co by mnie pociągało, inspirowało, interesowało. Uciekam od niej czy tego chcę, czy nie.

Co można zrobić w tak złej sytuacji? Dodam, że jestem osobą, która absolutnie nie potrafi pracować na etacie, męczy ją cywilizacyjny pęd, unika dużych miast i zbiorowisk ludzkich i nie potrafi wykonywać rutynowych czynności.

Dlaczego nie wyszło? 

Otwórz własną działalność gospodarczą i rób co chcesz.

Czemu nie potrafisz wykonywać rutynowych czynności.Masz problem z codziennymi obowiązkami?

W dniu 27.04.2019 o 13:43, Pablo123 napisał:

Jestem niedostosowany społecznie i nie widzę wyjścia, abym stał się dostosowany. Musiałbym tego chcieć a nie chcę żyć tak, jak żyje tzw. przeciętny Kowalski. 

Ty decydujesz jak żyjesz. Podobnie jak zwykły robotnik przy taśmie może w czasie wolnym czytać poezję, uczyć się języków obcych lub pisać traktaty filozoficzne. Cokolwiek zechce.

W dniu 28.04.2019 o 10:21, Lilith napisał:

Tok rozumowania jest jasny, ale podajesz przykłady abstrakcyjne, które tak naprawdę nie wiążą się z rzeczywistością. 

Mam odmienne zdanie. Nie odpowiedziałaś na pytanie związane z przykładem. 

W dniu 28.04.2019 o 10:21, Lilith napisał:

Terapia to nie jest "coś", gdzie można dyskutować - od tego są uczelnie i studia.

Na jakich zasadach mogę dyskutować na uczelniach i studiach o moich problemach? Z kim?  Mogę mieć nadzieję że zostaną one tajemnicą na podobnych zasadach jak spotkania terapeutyczne?

To jest odpowiedz na moje pytanie w moim pierwszym wpisie w tym wątku: "Czy psycholog lub psychiatra mogą odmówić dyskusji w ogóle?"

W dniu 28.04.2019 o 10:21, Lilith napisał:

Po drugie - to, o czym mówi specjalista odnosi się wprost do Ciebie i Twojego życia. Ty natomiast odbijasz piłeczkę chcąc "wymusić" na terapeucie zmianę perspektywy, przez którą on sam postrzega rzeczywistość i Ciebie. Nie masz wpływać na terapeutę i jego perspektywę, ale zastanowić się nad swoją.

Zastanawiam się. 

Co w sytuacji gdy każda ze stron trwa przy swoim zdaniu? Jak przerwać ten impas? A może zająć się innymi problemami?

Czy mogę wyrażać swoje zdanie i zadawać pytania bez obawy o posądzenia o "wymuszanie" ?

W dniu 28.04.2019 o 10:21, Lilith napisał:

Na chłopski rozum - jest Ci źle i chcesz zmian. Czy zawsze muszą to być zmiany, na które się zgadzasz i masz ochotę? Nie. Zmiany często wzbudzają niechęć i lęk, ale są konieczne, żeby odnotować poprawę. Ty nie chcesz zmienić swojego postrzegania.

Nie zawsze muszą to być zmiany z którymi się zgadzam i mam ochotę. Czy muszę zgadzać się na wszystkie proponowane mi zmiany?

Na które zmiany mogę nie przystać nie będąc posądzony o niechęć do zmiany perspektywy?

W dniu 28.04.2019 o 10:21, Lilith napisał:

Szukasz osoby, która Ci przytaknie i będzie prowadziła terapię na Twoich warunkach. Analizy, które przeprowadzasz w głowie Cię hamują, uniemożliwiają jakąkolwiek zmianę. 

Twierdzenie zawarte w pierwszym zdaniu jest krzywdzące dla mnie i nieprawdziwe. 

Który z warunków: prawda, sprawiedliwość, uczciwość i szczerość jest nie do przyjęcia?

Czy ważne jest czy moje analizy są prawdziwe czy nie?

Czemu sądzisz, że moje analizy uniemożliwiają mi jakąkolwiek zmianę?  Czy twierdzisz, że nie dokonała się u mnie jakakolwiek zmiana w długim okresie czasu ( dla ustalenia uwagi niech będzie to rok)?

W dniu 28.04.2019 o 10:21, Lilith napisał:

Dowodem jest życie.

Nie przekonało mnie to. Stwierdzenie powyżej jest ogólne i mało precyzyjne. 

W dniu 28.04.2019 o 10:21, Lilith napisał:

Terapeuta nic za Ciebie nie zrobi. To Ty masz podejmować decyzje, w Twoich rękach jest sprawstwo. Terapeuta jest tylko w gabinecie. We własnym życiu jesteś Ty i Twoje wybory. Od wyborów i decyzji zależy, co będzie dalej.

Oczekuje i postuluje aby każdy odpowiadał tylko za swoje czyny. 

Masz rację, jestem sam. Zawsze byłem :( 

Jeżeli chodzi tylko o podejmowanie decyzji przez mnie to będę rzucał monetą lub losował. 

W dniu 28.04.2019 o 10:21, Lilith napisał:

A czego byś chciał? Komfortowego życia bez wysiłku? Niestety, żeby coś osiągnąć trzeba w to włożyć pracę, czas i duuuużo wysiłku, bo inaczej będziesz stał w tym miejscu, w którym obecnie stoisz. Tego właśnie chcesz? To w końcu Twoje życie. Masz wybór - albo się wysilić i mimo niechęci jednak coś zrobić, albo zostać tam, gdzie jesteś. 

Chciałbym odpowiadać tylko za swoje czyny. Nie oczekuje komfortowego życia bez wysiłku.

W załączniku dołączam zdjęcie wózka dziecięcego, którym woziłem opał z lasu. Zdjęcie dołączam na potwierdzenie moich starań. Pochodzi z zimy roku 2018. 1359391164_Zdjcie1245.jpg.fbb9af3c42dadd9fd22564e4d66240c7.jpg

Gdy ciężko pracowałem to większość pieniędzy było przeznaczanych na zaspokojenie podstawowych bytowych całej rodzinny.  Podam kilka przykładów :

  1. W szkole średniej przez dwa lata oddawałem w całości stypendium mamie,
  2. Pieniądze, które dostałem od cioci na rozpoczęcie studiów w większości zostały przeznaczone na podstawowe potrzeby,
  3. Wszelkie stypendia na studiach w większości zostały przeznaczone na podstawowe potrzeby,
  4. Wynagrodzenie ze wszystkich stażów zostały przeznaczone w większości na podstawowe potrzeby,
  5. Stypendia z fundacji na naukę zostały w większości przeznaczone na podstawowe potrzeby,
  6. Pieniądze z korepetycji zostały większości przeznaczone na podstawowe potrzeby. 

W mojej ocenie wkładałem wiele wysiłku w pracę ale nie czerpałem z niej proporcjonalnie dużo zysków. Nie wspomnę o moich trudnych wyborach (analizach) dotyczących kontaktów międzyludzkich i wysiłkach z tym związanych. Działania  osób trzecich nie koncentrują się znalezieniu przyczyny nieporadności życiowej mojej mamy ale jedynie na wymuszeniu na mnie podjęcia pracy.

Nie mam łatwego życia.

W dniu 28.04.2019 o 10:21, Lilith napisał:

To porównanie nie ma racji bytu. Firmy windykacyjne działają na pograniczu prawa i doskonale o tym wiedzą. Bazują na niewiedzy i tym, że ludzie nie wiedzą przykładowo o możliwości podniesienia zarzutu przedawnienia. Firmy windykacyjne działają na swoją korzyść. Natomiast terapia jest procesem, który ma Ci pomóc i zadziałać na Twoją korzyść. Ale regularna terapia - na pewno nie kilka spotkań.

Porównywać można wszystko ze sobą. Jeżeli porównuje ze sobą dwa przedmioty to nie oznacza że nie mogą się one różnić ze względu na cechy które ze sobą nie porównuje. 

W dniu 28.04.2019 o 10:21, Lilith napisał:

Nie przy takim spektrum problemów, które opisujesz. 

Jakie to spektrum?

W dniu 28.04.2019 o 10:21, Lilith napisał:

No i pytanie - chcesz pomocy czy chcesz dyskutować na temat pomocy Ci udzielanej i negować praktycznie każdą jedną opcję? 

Nie chce jednego ani drugiego. Chce pomocy ale jednocześnie prawa do wyrażenia swojego zdania oraz prawa do odmowy. Jeżeli żądam zbyt wiele to mnie upomnij wskazując gdzie przekroczyłem granice.

Czy mogę nie przystać na propozycję specjalisty bez posądzenia o negowanie jego zdania?

Bądźmy precyzyjni. Ze strony specjalistów padło kilka propozycji tj.

  1. Propozycja podjęcia pracy. Odmówiłem. Podałem jej przyczynę i metody jej rozwiązania,
  2. Zmniejszenie ilości analiz. Nie odmówiłem. Zapytałem jak mam to zrobić. Nie udzielono mi odpowiedzi,
  3. Zadano mi pracę domowe. O ile pamiętam wszystkie wykonałem. Nikt ich nie sprawdził.

Jeżeli w twojej opinii neguje każdą jedną opcję to proszę podaj mi przykłady w których odmawiam oraz ich całkowitą liczbę.   

Edytowane przez johnn

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

john

 

 

nie miales latwego zycia.Twoja mama jest nieporadna, a Ty pomagales jej i bratu,jak kazdy dobry czlowiek. w tym wszystkim smutne jest to,ze nie myslales wiele o sobie.

ale udalo ci sie w trudnych warunkach skonczyc studia-brawo!

 

teraz pora pomyslec o Sobie,ale nie-dochodzac roszczen w sadzie.tylko ukladajac swoje zycie. wydaje mi sie ze sprawy sadowe nie przyniosa ci nic oprocz frustracji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 9.05.2019 o 08:11, shira123 napisał:

Twoja mama jest nieporadna

Jakie jest źródło nieporadności mojej mamy? Jak wywiązywała się opieka społeczna z obowiązku pomocy i wsparcia mojej mamie? Czemu nikt nie stawia sobie tych pytań jeżeli chce mi pomóc?

Przed odejściem ojca jak i po nim korzystaliśmy z pomocy opieki społecznej. Pracownik socjalny ze mną nie rozmawiał o moich problemach mimo że mama na bieżąco informowała o naszej sytuacji. Nie jestem pewien czy widziała mojego brata więcej niż raz. Zawsze się chował gdy pracownica socjalna przychodziła. 

Na moje zarzuty wobec MOPS pierwsza terapeutka stwierdziła że pracownica społeczna miała wiele rodzin.  Mój obecny psycholog spotkał się ze mną od sierpnia do maja (10 miesięcy)  osiem razy, zapewne przyczyną tego jest duża liczba pacjentów. Co za ironia:( 

W dniu 9.05.2019 o 08:11, shira123 napisał:

w tym wszystkim smutne jest to,ze nie myslales wiele o sobie.

A nie jest smutne to że skutki tego są przypisywane mnie?

W mojej opinii przyczyna tego jest nadopiekuńczość mojej mamy.  Bardzo dobrze mój stan umysłu oddaje poniższy fragment  ze strony https://www.sensity.pl/dorosle-dzieci-nadopiekunczych-rodzicow-dlaczego-sa-niezaradne-zyciowo/


"Dziecko nadopiekuńczego rodzica zatrzymuje się mentalnie na poziomie nastolatka, mimo że biologicznie jest człowiekiem dorosłym"


Na moje słowa, że jako 18 latek społecznie i emocjonalnie byłem na poziomie 12 latka pani psycholog stwierdziła ze odpowiadam za swoje decyzje bo byłem dorosły. To jest brzemię (odpowiedzialności), które każe mi się dźwigać.  Moje słowa są ignorowane a ja czuję się odrzucony i nierozumiany (cierpienie) mimo że mówię prawdę .

Obecnie też nie wiem jak myśleć o sobie! Na pytanie jak mam to robić nie otrzymuje odpowiedzi i znów czuję się osamotniony i ofiarą.  

W dniu 9.05.2019 o 08:11, shira123 napisał:

ale udalo ci sie w trudnych warunkach skonczyc studia-brawo!

Na moje słowa, że "przejebałem sobie życie" moja dziewczyna  odpowiedziała, że nie przejebałem wykształcenia. Mnie to nie pocieszyło.

Mnie nie cieszą już sukcesy. Przyjmuje je bez większych emocji. Mówiłem o tym psychologom i psychiatrze. Nie ma reakcji.

Na studiach miałem swoje marzenia i cele ale nie mogłem ich zrealizować bo musiałem myśleć o rodzinnie. Co rok udało mi się zaoszczędzić kilka tysięcy. Mimo to nie mogłem ich wydać na dowolny cel.  Chciałem zostać na wakacje w akademiku. Mama mnie od tego odwiodła. Po studiach podjąłem staż z którego znów musiałem utrzymać rodzinne. Później było podobnie. Ile przetrwałby twoje marzenia? Z jednym z czym się spotykam to kilka zdań zachęty specjalisty. To ma być wszystko?    

W jednym z wpisów powiedziałem, że za sukcesy otrzymywałem jedynie słowne pochwały. Ty i specjaliści postępujecie tak samo. To utrwala słuszność zachowania mojej mamy.  

Dziękuje za słowa uznania.  

W dniu 9.05.2019 o 08:11, shira123 napisał:

teraz pora pomyslec o Sobie

Ale ja nie wiem co to znaczy! Przez większość życia musiałem myśleć o innych.  A teraz jestem za to karany. 

 

W dniu 9.05.2019 o 08:11, shira123 napisał:

ale nie-dochodzac roszczen w sadzie

JAK?

Moją sytuację staram się poprawić prowadząc różne działania. O niektórych działaniach wspomniałem we wpisie https://www.nerwica.com/topic/43014-dyskusja-ze-specjalistami/?do=findComment&comment=2421921 To są działania nie związane z działaniami sądowymi.   

Wspomnę o tym ponownie ale może warto przypomnieć. ŻADEN specjalista nie przystał na moje cele terapii tj. poprawę pewności siebie, samooceny oraz kontaktów międzyludzkich. Nie spotkałem się z negatywną oceną tych celów. 

 

W dniu 9.05.2019 o 08:11, shira123 napisał:

tylko ukladajac swoje zycie. wydaje mi sie ze sprawy sadowe nie przyniosa ci nic oprocz frustracji.

Czemu? Czy przyczyną może być brak jakiegokolwiek wsparcia w tym zakresie osób oferujących mi pomoc?

Obecnie moja mama prowadzi dwie sprawy sądowe związane z spadkobraniem i podziałem spadku. Ja w najbliższym czasie skieruje do Sądu sprawę spadkową po ojcu. Czy mam nie dochodzić swoich praw bo to wiąże się z wydatkami, przykrymi uczuciami i nieprzyjemnościami?

 

W tym miesiącu spotkałem się z psychiatrą na moje pytanie o przyczynę, rodzaj problemów oraz metody ich rozwiązania nie otrzymałem odpowiedzi. Tak więc po 3 spotkaniach ze specjalistą nie znam podstawowych informacji. Po raz trzeci dostałem to samo lekarstwo z takim samym dawkowaniem mimo że poprzednio mówiłem że mi to nie pomogło. 

 

@shira123 dziękuje że twoją cierpliwość i udział w dyskusji. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

john

 

jesli chodzi o sprawy sadowe,to ja cie chyba zle zrozumialam,jesli chodzi o walke o spadek ,to jak najbardziej jest ok,masz prawo to robic

 

jesli chodzi o zajecie sie soba,swoim zyciem

 

jak teraz wyglada sytuacja u ciebie? mieszkasz z mama i bratem tak? kto was utrzymuje?

 

wiesz,to ze twoja mama jest nieporadna czy nadopiekuncza to tez nie do konca jej ,,wina'' ona tez zostala nieprawidlowo wychowana. to sie ciagnie przez pokolenia.

wiem jedno-jesli dalej bedziesz utrzymywal cala rodzine,nie troszczyl sie o siebie, to ciagle bedziesz czul frustracje i rozzalenie.

 

i nie bardzo rozumiem twoich psychologow-wyglada na to ze czuja sie bezradni,albo  chca pozbyc sie problemu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 30.05.2019 o 19:51, shira123 napisał:

jesli chodzi o sprawy sadowe,to ja cie chyba zle zrozumialam,jesli chodzi o walke o spadek ,to jak najbardziej jest ok,masz prawo to robic

Ponad to staram się dochodzić sprawiedliwości wobec niegodziwości czynionych wobec mojej mamy. Skuteczność tych  działań zwykle jest oceniana nisko.  Jak sądzę słuszność moich racji nie budzi wątpliwości jednak  możliwość dochodzenia ich w Sądzie stanowi problem. 

Nie rozumiem jak można wierzyć w moje słowa a z drugiej strony być obojętny wobec nich:( Tak postępowali prawie wszyscy członkowie mojej rodziny. 

W dniu 30.05.2019 o 19:51, shira123 napisał:

jesli chodzi o zajecie sie soba,swoim zyciem

Staram się to robić. 

W dniu 30.05.2019 o 19:51, shira123 napisał:

jak teraz wyglada sytuacja u ciebie? mieszkasz z mama i bratem tak? kto was utrzymuje?

Mieszkam z bratem i mama. Utrzymujemy się z emerytury mamy, drobnych prac i zasiłków z MOPS. Mój brat ma depresję i traumę z dzieciństwa. Zażywa lekarstwa przepisane przez psychiatrę. To już trzeci zestaw. Nie pomagają. Mi psychiatra przepisał trzeci raz ten sam lek w takiej same dawce mimo że mówiłem że nie działa:( Od lipca będę się spotykał średnio co 2 tygodnie z psychologiem. Dotychczas spotykałem się średnio co miesiąc.  Bez rezultatów.

Od jakieś czasu brat wszczyna kłótnie. Ma pretensje do mamy. Z jednej strony rozumiem jego oskarżenia a z drugiej tłumaczenia mojej mamy są wiarygodne i uzasadnione. Trwa impas. Aby zmienić sytuację na lepszą potrzebne są pieniądze. Nie czuję się wystarczająco silny aby podjąć pracy a mimo to nie ustają naciski abym rozpoczął pracę. Szukam trzeciego wyjścia tj. dochodzenia swoich praw i mamy przed Sądem ale nie znajduje sojuszników.  Ponownie czuję na sobie brzmię odpowiedzialności  podobnie jak to było w przeszłości kiedy to złożyłem ofiarę finansową i osobistą dla ratowania rodziny.  Od tego czasu  to uczucie nie przemija bo sytuacja nie ulega zasadniczo zmianie.  

W dniu 30.05.2019 o 19:51, shira123 napisał:

wiesz,to ze twoja mama jest nieporadna czy nadopiekuncza to tez nie do konca jej ,,wina'' ona tez zostala nieprawidlowo wychowana. to sie ciagnie przez pokolenia.

Wiem to. Jak długo mogę brać na swoje braki skutki jej nadopiekuńczości lub nieporadności? Czy takie trudności życiowe można nie zauważyć? 

Mentalnie czuję się jak dziecko lub nastolatek. W wieku 17 lat gdy odszedł ojciec nie dzieliłem zainteresowań moich rówieśników. Byłem o wiele młodszy. Pod względem mentalnym byłem opóźniony mimo to konsekwencje moich decyzji są przypisywane mnie. Z czasem różnica miedzy biologicznym wiekiem a mentalnym się pogłębiała. Teraz ponownie czuję ten nacisk zmuszający mnie do przyjęcia właściwej dla mojego wieku biologicznego postawy. Wtedy nie protestowałem. Nie zdawałem sobie sprawy z różnicy między mną na zewnątrz a mną w środku. Teraz gdy to wiem i mówię to otwarcie to nie ma znaczenia. Czuję się osaczony i przytłoczony brzmieniem wymagań mi stawianych. Dziecko, które we mnie jest wciąż zmuszane do walki w świecie dorosłych. Tak się czuje. Moja mama nadal jest nieporadna a mój brat ma problemy. Pozostaje tylko ja jeden, który może podnieść brzmię dorosłości i odpowiedzialności. Więcej napisałem we wpisie  Nastolatek uwieziony w cele dorosłego. Mało kto zdaje sobie sprawę z wielkości tego problemu bo powierzchowność tego nie zdradza a dobre maniery i bystrość umysłu zaburzają jasność oceny mojej osoby.

W dniu 30.05.2019 o 19:51, shira123 napisał:

wiem jedno-jesli dalej bedziesz utrzymywal cala rodzine,nie troszczyl sie o siebie, to ciagle bedziesz czul frustracje i rozzalenie.

Wiem.

W dniu 30.05.2019 o 19:51, shira123 napisał:

i nie bardzo rozumiem twoich psychologow-wyglada na to ze czuja sie bezradni,albo  chca pozbyc sie problemu...

Mi gdy mówiłem, że nie wiem jak się zachować sugerowano abym zasięgnął rady innych. Czy oni nie mogą uczynić tego samego?

Czemu miałbym być problemem? 

 

@Lilith odpowiem na twój komentarz gdy go uzupełnisz.

Czy wiesz, że Lilith to ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

3 godziny temu, Lilith napisał:

Skąd założenie, że nie wiem, skoro piszę pod takim właśnie nickiem? ;) 

To nie jest założenie. To jest pytanie:) 

Ten nick ma negatywne konotację. 

Bardziej pasują do Ciebie inne nazwy użytkownika   RóżowyKociak lub  RóżowyPasek 🙂 hehe  Ale aby mieć całkowita pewność musiałbym Cię zobaczyć:)

3 godziny temu, Lilith napisał:

Trochę mi jeszcze zajmie odpowiedź, bo ostatnio brak mi czasu i chęci na głębsze i bardziej szczegółowe wypowiedzi, a nie chcę tego robić po łebkach. 

W porządku. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak was czytam

Lilith i johnn

 

i bardzo wam wspolczuje tej trudnej przeszlosci,az mi się serce sciska

nie mieliście łatwego startu w zyciu...

 

roznica miedzy johnem a Lilith polega na tym ze Lilith nie rozpamiętujesz, idziesz do przodu i radzisz sobie

a john rozpamietuje i zyje bardziej przeszloscia

 

johnn, rozumiem twoje rozżalenie bo działa ci się krzywda i nie powinno tak byc

ale zycie nie jest cudne i sprawiedliwe, jak mi wiele razy mowila psycholozka

bo ja tez miałam z tym problem

jestem idealistka i uważam ze powinno być sprawiedliwie

ale nie zawsze jest

 

johnn

postaraj się pogodzić z przeszloscia i małymi kroczkami do przodu

czy masz teraz jakas terapie?

 

jaka ty wogole masz diagnozę? a może bys chcisal sprobowac 6 miesięcznego pobytu na terapii w Krakowie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 12.06.2019 o 20:16, shira123 napisał:

Ile lat ma twoj brat?

Na czym konkretnie polega nieporadność twojej mamy?

Mój brat ma 30 lat.

Nieporadność mojej mamy przejawiała się w braku samodzielności w podejmowaniu decyzji, braku inicjatywy, nieuzasadnionego przywiązania od najbliższej rodziny i ich pomocy w podejmowaniu decyzji, niewłaściwych decyzjach wychowawczych oraz rezygnacji ze swoich praw w tym korzyści finansowych na rzecz uniknięcia otwartego konfliktu z najbliższymi członkami rodziny lub zerwania z nimi jakikolwiek więzi.

W dniu 2.07.2019 o 20:24, shira123 napisał:

i bardzo wam wspolczuje tej trudnej przeszlosci,az mi się serce sciska

Nie oczekuje pomocy. Zwracam uwagę że mogło dość do złamania prawa. A to wymaga zbadania. Moje pytania o to co mi dolega pozostają bez odpowiedzi.  Psycholog cytuje mi moje słowa z notatek a (obecny) psychiatra poproszony o to samo odpowiada że ja wiem najlepiej.

Na uwagi moich najbliższych sugerujące że przesadzam nie umiem odpowiedzieć wiarygodnie (ze względu na powyższe) co przyczynia się do pogorszenia mojego samopoczucia i wzrostu poczucia winy. 

W jednym z ostatnich numerów Angory przeczytałem o mężczyznie , który podczas porodu doznał nieodwracalnych zmian (czterokończynowe porażenie mózgowe). Ostatniego lub przed ostatniego dnia 20-letniego okresu przedawnienia wzniósł do Sądu sprawę o popełnienie błędu medycznego lub o nie zachowaniu należytej staranności na podstawie opinii sporządzonej przez instytut medyczny. Kiedy ja proszę o sporządzenie opinii, oceny lub wniosków to spotykam się z odmową lub propozycjami pozostawienie rozstrzygnięć tego rodzaju.     

W dniu 2.07.2019 o 20:24, shira123 napisał:

roznica miedzy johnem a Lilith polega na tym ze Lilith nie rozpamiętujesz, idziesz do przodu i radzisz sobie

a john rozpamietuje i zyje bardziej przeszloscia

W moim mniemaniu należało by zadać pytanie dlaczego tak jest.  Trudno pogodzić się z przeszłością nie mając odpowiedniej pomocy. Pozwolę sobie opisać przebieg rozmowy u psychologa. W większości spotkań ich przebieg jest następujący:

Opisuje problem z jakim się zmagam, jego przyczyny oraz możliwe rozwiązania. Psycholog podziela moje zdanie i uzupełnia ją o przykłady lub uwagi. To kończy dyskusję. Zostaje sam.  Często moje propozycję rozwiązań wymagają udziału osób trzecich.  Niestety psycholog nie popiera ich tj. nie komentuje ich.  TEgo rodzaju dyskusja niczego nie wnosi.

Ponadto dodam, że w rozmowie z obecnym psychologiem wypowiedziałem na głoś moje uwagi wobec poprzednich specjalistów z którymi się spotykałem oraz uzasadniłem  jaki jest powód nie podjęcia przeze mnie pracy/stażu. Psycholog się do tego nie ustosunkował. Na ostatnim padła propozycja podjęcia pracy z jego ust. Niestety nie towarzyszyła temu pomoc w zmniejszeniu lub usunięciu trudności o których wspomniałem na początku.

Po powrocie do domu poczułem się osamotniony i lekceważony. 

Być może psycholog nie pamiętał tego co mówiłem wcześniej (spotkania odbywały się średnio co miesiąc). Niestety obawiam się że jest to celowe działanie. Nie pierwszy raz spotykam się z propozycją pracy pomijającą trudności które podaje.

Taka sytuacja jak opisana powyżej powoduje potrzebę ciągłej analizy i gotowości.

W dniu 2.07.2019 o 20:24, shira123 napisał:

johnn, rozumiem twoje rozżalenie bo działa ci się krzywda i nie powinno tak byc

ale zycie nie jest cudne i sprawiedliwe, jak mi wiele razy mowila psycholozka

bo ja tez miałam z tym problem

jestem idealistka i uważam ze powinno być sprawiedliwie

ale nie zawsze jest

Nie rozumiem co chcesz powiedzieć tj. mam wrażenie że chce powiedzieć więcej niż wynika z treści. Czy uważasz, że nie mam szans na dochodzenie sprawiedliwości wobec ludzi którzy uczynili mi krzywdę? 

Jaki wniosek wynika ze słów (odgórnie panującej zasady którą można zawrzeć w jednym zdaniu: Na tym świecie nie ma sprawiedliwości) twojej Pani psycholog? 

Jakie to dziwne a zarazem ciekawe określenie na psychologa płci żeńskiej 🙂 Nadal nie mogę do tego przywyknąć. Żałuję że nie rozmawiamy na żywo. Wybacz tą mi dygresję.  

Mogłem obrać złą drogę ale decyzja należy do mnie. Chętnie wysłucham opinii innych osób. Niemniej dotyka mnie to że nie tylko mają odmienne zdanie niż ja ale odmawiają mi pomocy przyznając mi jednocześnie rację co do tego kto mnie skrzywdził i jak. Nie rozumiem tej sprzeczności. Zapewne jej źródłem jest wysiłek jaki musieli by poczynić aby poprzeć swoje słowa czynami.

W dniu 2.07.2019 o 20:24, shira123 napisał:

czy masz teraz jakas terapie?

Uczęszczam na terapie na NFZ (12 spotkań, odbyłem już 4 lub 5 spotkań) oraz spotykam się z psychiatrą. Jak dotąd brak oczekiwanych efektów oraz wysiłków ze strony specjalistów.

W dniu 2.07.2019 o 20:24, shira123 napisał:

jaka ty wogole masz diagnozę? a może bys chcisal sprobowac 6 miesięcznego pobytu na terapii w Krakowie?

Nie wiem czy nie mylę diagnozy z rozpoznaniem. Musisz to mieć na uwadze. Stwierdzono

(rozpoznano) u mnie (kolejność chronologiczna) :

  • Zaburzenia schizotypowe (F21) (psychiatra na podstawie 1 spotkania, prywatny),
  • Fobia (F40) (psychiatra na podstawie 1 spotkania, nie podano jaki rodzaju fobii, NFZ),
  • Specyficzne zaburzenia osobowości (F60) (z psychiatrą spotkałem się ok 6 razy, z jego ust nigdy nie usłyszałem rozpoznania, przekazał mi je psycholog - pracują w tym samym  ośrodku, NFZ. Nie doprecyzowano jakie to są zaburzenia.)
W dniu 24.08.2019 o 08:20, Lilith napisał:

@johnnjak u Ciebie?

Niewiele się zmieniło.

Obecnie zbieram maliny na polu z mamą i bratem.  Wczoraj sprzedałem maliny na targowisku na kwotę 783 zł.

Pojawia się coraz silniejsza presja ze strony otoczenia na podjęcie wiążącej decyzji czym chce się zająć. Rozważam podjecie kursu komputerowego lub rozpoczęcie przygotowań do udziału w rekrutacji na studia doktoranckie (to wymaga sporego wysiłku także finansowego). Niestety w moim mniemaniu nie uzyskałem pomocy w trudnościach które napotykam  w realizacji wyżej wspomnianych celów. Równie dobrze mógłbym nigdy nie spotkać się żadnym specjalistą i nie doznałbym na tym żadnego uszczerbku.  

Na twój komentarz odpowiem w późniejszym czasie. Wybacz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 2.07.2019 o 20:24, shira123 napisał:

a może bys chcisal sprobowac 6 miesięcznego pobytu na terapii w Krakowie?

Zapomniałem odpowiedzieć na twoje pytanie. Nie wiem  Chyba się by się bał.

8 godzin temu, shira123 napisał:

wg mnie ty powinieneś przejść trening umiejetnosci społecznych.lub terapie grupowa.

Gdy mówiłem że nie wiem jak zachować się w niektórych sytuacjach (Nie znam zasad lub nie mam przykładu do którego mógłbym się odwołać) to mam wrażenie że specjaliści to bagatelizowali. Wspomniałem o tym również pracownikowi socjalnemu. On również podobnie ocenił moje zachowanie (przygotowanie) tj. ja wiem jak się zachować, znam zasady według pracownika.

8 godzin temu, shira123 napisał:

masz racje, takie rozmowy  z psychologami jak opisales, nic nie wnosza.zupelnie nic.

Kilku psychologom o tym wspominałem ale nie otrzymałem jednoznacznej odpowiedzi. Zostało to przemilczane. Mam wrażenie że nie mogą mi zaproponować niczego innego. Nie wiem jak reagować na taką sytuację. Zwykle słucham i milczę lub odpowiadam na pytanie starając się wszystko wyjaśnić.   

 

Dziękuje Ci tak chętny udział w dyskusji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do samego tematu... jestem otwarty i bezposredni,wiec dyskutuje ze specjalistami. Kiedys to byla krasomowcza mowa i glodne kawalki,aby psychologicznie cos na nich wymusic (i w 90% przypadkow sie udawalo). Teraz to partnerska dyskusja. Oczywiscie, dla wielu konowalow to obraza majestatu,ze ja pacjent cos imputuje czy proponuje doktorowi,ale wielu jest zaskoczonych pozytywnie i nabiera do mnie szacunku. Jeden lekarz przyznal mi racje ws. swojej niewiedzy, drugi zaproponowane rozwiazanie zastosowal nie tylko u mnie ale na calym oddziale, paru chwalilo moj intekt przez co oblewalem sie burakiem, a jedna psycholozka... zaproponowala mi randke. XD

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 26.08.2019 o 12:47, Lord Cappuccino napisał:

Co do samego tematu... jestem otwarty i bezposredni,wiec dyskutuje ze specjalistami. Kiedys to byla krasomowcza mowa i glodne kawalki,aby psychologicznie cos na nich wymusic (i w 90% przypadkow sie udawalo). Teraz to partnerska dyskusja. Oczywiscie, dla wielu konowalow to obraza majestatu,ze ja pacjent cos imputuje czy proponuje doktorowi,ale wielu jest zaskoczonych pozytywnie i nabiera do mnie szacunku. Jeden lekarz przyznal mi racje ws. swojej niewiedzy, drugi zaproponowane rozwiazanie zastosowal nie tylko u mnie ale na calym oddziale, 

Większość moich dyskusji jest jałowych.

W dniu 26.08.2019 o 12:47, Lord Cappuccino napisał:

a jedna psycholozka... zaproponowala mi randke. XD

Jak się udała randka?:)

 

Dziękuje za udział w dyskusji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@johnn, nie czytałam wszystkich Twoich wypowiedzi, ale rozumiem, że głównie chodzi samoocenę i problem z podjęciem pracy. Niestety większość psychologów/psychoterapeutów potrafi jedynie rozmawiać o uczuciach i emocjach. Nurt psychodynamiczny nawet zakłada, że na tym i na relacji z terapeutą powinna opierać się terapia, która jest lecząca. Zakładając, że masz zaburzenia osobowości, aby to się zadziało musi Ci podpasować osobowość terapeuty, terapia musi być długoterminowa (wieloletnia) i przynajmniej raz w tygodniu, a najlepiej dwa razy. Mi ten nurt zupełnie nie odpowiadał i chodzę od niedawna na terapię w nurcie poznawczo-behawioralnym, która jest nastawiona na praktykę. Może u Ciebie mogłoby się coś takiego sprawdzić. Problemem jest to, że takich terapeutów jest niewielu na fundusz. Możesz wspomóc się literaturą, polecam książkę pt. "Umysł ponad nastrojem". Czy Ci psycholodzy, z którymi miałeś do czynienia mają kwalifikacje psychoterapeuty?

Edytowane przez bezniczego

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×