Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lęk że coś spadnie i mnie spłoszy. Kompulsje, żadne myśli. Czy ktoś ma podobnie ? Będę wdzięczny.


Dariusz89

Rekomendowane odpowiedzi

Dzień dobry Państwu,

Nie chciałem zakładać nowy wątek, ale nie znalazłem dużo tematów podobnych do mojego. Od pięciu lat borykam się z nerwicą natręctw. I nawet teraz, w tej chwili, zanim zacząlem to pisać, - to musiałem najpierw posprawdzać, czy aby napewno wszystkie butelki z wodą, stojące na podłodze w pokoju czy inne większe przedmioty, jak torby czy plecak, - czy są one na wystarczającej odległości od krzesła na którym siedzę, oraz nawzajem od siebie. No i rzecz jasna, czy laptop np. znajduje się na wystarczającej odległosci od krawędzi biurka. No bo zawsze jest szansa, teorytycznie, że niechcący posunę stół i laptop może spaść na podłoge, przez co bardzo się spłoszę.

Tak mniej więcej wygląda moją nerwica. Żadnych myśli nie mam. Same kompulsje. Przez około 3 lat leczyłem się u psychiatry, - niestety nic nie pomogło. Absolutnie. Najpierw rożne leki przeciwdepresyjne, - żadne z nich, - zero efektu. Lekarz stwierdził, że to przez moją taką swoistą osobowość, i że w moim przypadku jedynie może pomóc terapia behawioralna. Niestety terapia też się u mnie nie powiodła. (że względów osobistych, gdzyz zaszło pewne nieporozumienie między mną a lekarzem, co do sposobu leczenia. Pewnie mam jakiś "trudny", "nieposłuszny" i zbyt emocjonalnie-wybuchowy charakter, co nie bardzo pasuje do takiej terapii, nie wiem).

Nie wiew czemu. Ja się naprawdę starałem, ale nie wyszło. W końcu dałem sobie spokój z lekarzami i posmyslalem "Dobra, jakoś tam będzie". Lecz czas leci, a problem pozostaje.

Ja doskonale zdaję sobie sprawę, skąd się u mnie biorą te niekontrolowane potrzeby ciągłego sprawdzania, czy napewno wszystkie przedmioty na podłodze, na biurku, etc., - czy są na wystarczającej odległości od siebie. Bowiem zawsze, - ale to ZAWSZE, istnieje szansa, że coś, jakiś przedmiot, postawiony blisko krawędzi biurka, czy obok innego przedmiotu, - ono może spaść. I mnie spłoszyć. A jak to mnie spłoszy, - to nie wiem nawet. Pewnie bardzo się przestraszę, serce zacznie nagle walić, - i np. nie będę już w stanie swobodnie, na luzie coś oglądać, jakiś film czy czytać książkę. Bo ogólnie też mam zbyt wrażliwy układ nerwowy czy coś takiego. Więc to akurat pasuje tutaj i trochę się zgadza.

Dla mnie to jest o tyle problematycznie, - że ten lęk mi towarzyszy prawie w każdej sytuacji życiowej. Bo cholera jasna, lęk jest o tyle "zły", że no zasadniczo, to ZAWSZE jest szansa, ogólnie, - że coś gdzieś spadnie, prawda ? Więc już mi się kończą pomysły jak temu zaradzić. To naprawdę utrudnia mi życie i obniża poziom szczęscia. Bowiem w każdej sytuacji, za co bym się nie wział, - nigdy nie mogę być na 100 % wyluzowany. Poprzez chęć ciągłego sprawdzania i upewnienia się, - zawsze jestem spięty. Jeśli chodzi o ubiór, tu np. z jakiegoś durnego powodu zawsze przecież jest szansa, że nie zamknąłem dokładnie kieszenie na zamek, a zatem komórka włożona tam, - może wypaść i się rozbić. Albo pasek poprawiam ciągle, bo może przecież "odepnać się i będzie wisiał, wystając przede mną i będę głupio wyglądał. Więc nawet jak wychodzę z kolegami się zabawić, do jakieś knajpy, na bowling czy coś, - zawsze jestem spięty.

Już nie pamiętam, kiedy byłem ostatnio w pełni wyluzowany i szczęśliwy. Z 7 lat temu może jeszcze byłem. Stąd prośba do Was. Please. Jeśli ktoś z was miał, bądz ma podobne symptomy do moich, - bardzo proszę o radę. Przeszkadza mi to zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. W pracy np. nie mogę się w pełni skupić nad jakimś zadaniem, - bo co jakiś czas, mam potrzebę sprawdzenia, czy kubek, różne zeszyty, laptop, etc., - czy są one na wystarczającej odległości od krawędzi biurka. A zatem muszę je z kilka razy poruszyć i porozstawiać w odpowiedni sposób, by uzyskać ulgę na jakiś czas, - że jest OK. Że nic nie grozi i nie spadnie.

Dodam jeszcze, że mieszkam cały czas sam, czyli obok mnie nie ma jakieś bliskiej mi osoby, która by mi mogła pomóc poradzić z tym.

Bardzo liczę na Waszą pomoc.

Z poważaniem,

Dariusz.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gość LanaBanana

Cześć Dariusz, 

Właściwie to masz dwa wyjścia, albo próbować do skutku z lekarzem, albo przerwać ten nerwicowy łańcuch, zmusić się i zrobić sobie na złość, poprzestawiać przedmioty w ten niedopuszczalny wg ciebie sposób - w końcu organizm się chociaż częściowo przyzwyczai do uczucia niepokoju. 

Cierpię od 15 lat na nerwicę natręctw i bardzo dobrze cię rozumiem, moja nerwica jest już dużo lżejsza niż kiedyś, właściwie to nawet już mi nie przeszkadza w życiu jakoś bardzo, nadal mam tak jak ty z ubiorem, muszę po sto razy sprawdzić czy komórka i klucze na miejscu, czy wszystko w torbie poukładane, czy wieczorem wszystkie drzwi/okna zamknięte i jeszcze raz czy aby napewno, jak stuknie albo zaskrzypi podłoga to muszę wstać i sprawdzić czy aby na pewno ktoś się nie włamał itp, najgorszy jest ten wewnętrzny przymus, ale dla tej krótkiej chwili ulgi nie warto podporządkowywać swojego życia chorobie. 

Pozdrawiam i trzymaj się ciepło. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Ci bardzo, Lana

A powiesz mi, jak Ci sie udało pokonać twoja nerwice ? Lekami czy terapia ? I jeśli raczej terapia, - to zdradzisz może jeszcze z pare tricków, co mogą pomóc w moim przypadku ? Bede wdzięczny. Może tez jakas medytacja czy jogga mogłyby pomóc, czy cos takiego.

Wiesz, ja tez od czasu do czasu wpadam na jakiś pomysl, co do tego jak z tym poradzić. Bo mam mnóstwo wolnego czasu i naprawdę, już tyle razy analizowałem swoje czyny i lęki, które to wywoluja, ze nie wiem nawet. Czasami niektóre moje własne pomysły naprawde mi pomagają, - ale nie zawsze.

Właśnie dzisiaj w pracy, przyjrzałem się bardziej swoim lękom i wysnułem taką obserwacje. Bowiem niektóre rzeczy mi doskwierają bardziej, inne mniej. I tak dłuzszą metę, to bardziej mi jednak przeszkadza w pracy nie to, ze sobie czasem poprawiam rzeczy na biurku. Tylko jednak bardziej to częste poprawianie i sprawdzanie paska na dżinsach.

Naprawdę. Dziś z rana np. wchodzę do kuchni i stoi kilku moich kolegow, w kólłu, się smieja i o czymś ciekawym gadają. Podszedlem do nich, by dołączyc rzecz jasna. No i tutaj się zaczelo. Znów oto poczułem niekontrolowana potrzebe upewnienia się, czy na pewno pasek nie wystaje przede mna. I jak próbuje to stłumić i nie sprawdzać, - to tutaj dopiero czuje ten ogromny dyskomfort. I jest o wiele większy, niż gdybym probowal nie przestawiać rzeczy na biurku przez jakiś czas.

Bowiem w przypadku z możliwym spadkiem np. kubka z mojego biurka, - wymyślam sobie pewien „mechanizm obronny”. Wmawiam sobie tak, - „Ze OK. Zgadzam się na to, że w każdej chwili ten kubek mi spadnie, i się bardzo przestraszę, i ze wszyscy dookoła to zauważą”.   Ale potem myślę, ze no dobra. Spadnie to spadnie, ale zyje na tym swiecie już sporo lat, w tym pracuje od 10 lat. I no ani razu mi nic jeszcze tak oto nie spadlo, nigdy chyba. A zatem szansa, ze akurat dziś ten kubek nagle spadnie, - jest bardzo mala. I nawet jak już spadnie, - dopiero wtedy będzie to dla mnie wielka nauczka na przyszłosc, i dopiero wtedy będę się martwic.

 I ta oto metoda u mnie poniekąd działa.

 No ale w przypadku z paskiem jest gorzej. Gdyż podobne myslenie tutaj nie za bardzo mi pomaga. Tutaj tez próbuje sobie wmowic :  "OK. Powiedzmy, ze faktycznie teraz stoje z kolegami z pracy, i ten pasek mi się wymknal, i teraz wystaje przede mna. Zalozmy, ze tak jest. No i niech sobie, cholera, wisi ten pasek i wystaje. Co z tego ? Niech się wszyscy patrza i się smieja ze mnie po cichu. Niech tak będzie !

Bo podobno jak z kubkiem, ile już mieszkam, - ani razu mi się nie zdarzylo, by kiedyś zaszla taka podobna sytuacja. Nie pamiętam, ani razu nie było. Zatem szansa, ze tak się stanie teraz, - jest tez nikła. 

Mimo to, jednak nie pomaga mi to zbytnio. Bo pewnie, swiadomosc tego, ze koledzy teorytycznie mogą się smiac ze mnie, patrząc się na mój wystający pasek, sama możliwość tego, - jest bardzo trudna dla mnie. Probowalem dziś z rana powstrzymać się z tym przymusem nie poprawić pasku, - lecz to było tak mega trudne, - ze nie byłem w stanie normalnie, na luzie gadac ze wszystkim i się smiac.

W końcu musialem się poddac i poprawic pasek, - by być w stanie dotrzymać rozmowe i się trochę rozluźnic.

Masz może na to jakas rade ?

Dzięki,

Dariusz

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 24.02.2019 o 17:45, Dariusz89 napisał:

Dzień dobry Państwu,

Nie chciałem zakładać nowy wątek, ale nie znalazłem dużo tematów podobnych do mojego. Od pięciu lat borykam się z nerwicą natręctw. I nawet teraz, w tej chwili, zanim zacząlem to pisać, - to musiałem najpierw posprawdzać, czy aby napewno wszystkie butelki z wodą, stojące na podłodze w pokoju czy inne większe przedmioty, jak torby czy plecak, - czy są one na wystarczającej odległości od krzesła na którym siedzę, oraz nawzajem od siebie. No i rzecz jasna, czy laptop np. znajduje się na wystarczającej odległosci od krawędzi biurka. No bo zawsze jest szansa, teorytycznie, że niechcący posunę stół i laptop może spaść na podłoge, przez co bardzo się spłoszę.

Tak mniej więcej wygląda moją nerwica. Żadnych myśli nie mam. Same kompulsje. Przez około 3 lat leczyłem się u psychiatry, - niestety nic nie pomogło. Absolutnie. Najpierw rożne leki przeciwdepresyjne, - żadne z nich, - zero efektu. Lekarz stwierdził, że to przez moją taką swoistą osobowość, i że w moim przypadku jedynie może pomóc terapia behawioralna. Niestety terapia też się u mnie nie powiodła. (że względów osobistych, gdzyz zaszło pewne nieporozumienie między mną a lekarzem, co do sposobu leczenia. Pewnie mam jakiś "trudny", "nieposłuszny" i zbyt emocjonalnie-wybuchowy charakter, co nie bardzo pasuje do takiej terapii, nie wiem).

Nie wiew czemu. Ja się naprawdę starałem, ale nie wyszło. W końcu dałem sobie spokój z lekarzami i posmyslalem "Dobra, jakoś tam będzie". Lecz czas leci, a problem pozostaje.

Ja doskonale zdaję sobie sprawę, skąd się u mnie biorą te niekontrolowane potrzeby ciągłego sprawdzania, czy napewno wszystkie przedmioty na podłodze, na biurku, etc., - czy są na wystarczającej odległości od siebie. Bowiem zawsze, - ale to ZAWSZE, istnieje szansa, że coś, jakiś przedmiot, postawiony blisko krawędzi biurka, czy obok innego przedmiotu, - ono może spaść. I mnie spłoszyć. A jak to mnie spłoszy, - to nie wiem nawet. Pewnie bardzo się przestraszę, serce zacznie nagle walić, - i np. nie będę już w stanie swobodnie, na luzie coś oglądać, jakiś film czy czytać książkę. Bo ogólnie też mam zbyt wrażliwy układ nerwowy czy coś takiego. Więc to akurat pasuje tutaj i trochę się zgadza.

Dla mnie to jest o tyle problematycznie, - że ten lęk mi towarzyszy prawie w każdej sytuacji życiowej. Bo cholera jasna, lęk jest o tyle "zły", że no zasadniczo, to ZAWSZE jest szansa, ogólnie, - że coś gdzieś spadnie, prawda ? Więc już mi się kończą pomysły jak temu zaradzić. To naprawdę utrudnia mi życie i obniża poziom szczęscia. Bowiem w każdej sytuacji, za co bym się nie wział, - nigdy nie mogę być na 100 % wyluzowany. Poprzez chęć ciągłego sprawdzania i upewnienia się, - zawsze jestem spięty. Jeśli chodzi o ubiór, tu np. z jakiegoś durnego powodu zawsze przecież jest szansa, że nie zamknąłem dokładnie kieszenie na zamek, a zatem komórka włożona tam, - może wypaść i się rozbić. Albo pasek poprawiam ciągle, bo może przecież "odepnać się i będzie wisiał, wystając przede mną i będę głupio wyglądał. Więc nawet jak wychodzę z kolegami się zabawić, do jakieś knajpy, na bowling czy coś, - zawsze jestem spięty.

Już nie pamiętam, kiedy byłem ostatnio w pełni wyluzowany i szczęśliwy. Z 7 lat temu może jeszcze byłem. Stąd prośba do Was. Please. Jeśli ktoś z was miał, bądz ma podobne symptomy do moich, - bardzo proszę o radę. Przeszkadza mi to zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. W pracy np. nie mogę się w pełni skupić nad jakimś zadaniem, - bo co jakiś czas, mam potrzebę sprawdzenia, czy kubek, różne zeszyty, laptop, etc., - czy są one na wystarczającej odległości od krawędzi biurka. A zatem muszę je z kilka razy poruszyć i porozstawiać w odpowiedni sposób, by uzyskać ulgę na jakiś czas, - że jest OK. Że nic nie grozi i nie spadnie.

Dodam jeszcze, że mieszkam cały czas sam, czyli obok mnie nie ma jakieś bliskiej mi osoby, która by mi mogła pomóc poradzić z tym.

Bardzo liczę na Waszą pomoc.

Z poważaniem,

Dariusz.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W dniu 25.02.2019 o 00:48, Gość LanaBanana napisał:

Cześć Dariusz, 

Właściwie to masz dwa wyjścia, albo próbować do skutku z lekarzem, albo przerwać ten nerwicowy łańcuch, zmusić się i zrobić sobie na złość, poprzestawiać przedmioty w ten niedopuszczalny wg ciebie sposób - w końcu organizm się chociaż częściowo przyzwyczai do uczucia niepokoju. 

Całkowicie się z tym zgadzam. 

Borykam się z tym problemem od małego, a dopiero teraz jest dobrze. 

Gdy byłam mała, pamiętam, że nie mogłam obejrzeć do końca tv bo ciągle narzute poprawiłam, żeby była idealnie ułożona, w wieku szkoły średniej byłam bardzo agresywna, gdy nie szło coś po mojej myśli np, i byłam pedantka, musiałam wszystko idealnie posprzątać,rodzicom pomoc, ludziom na ulicy, musiałam być wszystkim dla wszystkich, eh! I tak jak mój przedmówca/czyni, radzę Ci to samo, bo dopiero od tego czasu coś zaczęło się zmieniać odkąd to zaczęłam praktykowac. 

Było tak że zaczęłam oglądać filmy p. Beaty Pawlikowskiej, zaczęłam się uspokajac wewnetrznie, powtqrzac sobie ze siebie kocham, itd. Zmieniać swoje myślenie, powoli. I było tak, że później dałam sobie za zadanie cokolwiek by się nie działo i jak bardzo by mnie to nie wkurzalo, stracić kontrolę, mój pokój i dom był cały w balaganie, rozwalalam wiele rzeczy na krześle i tak sobie leżało, niech leży! Nie musi być w życiu ciągle czysto, dobrze, ładnie! 

U mnie było to idę mnie wymagane, tak czulam, że muszę być super, i ciągle słyszałam że za mało.. Za mało sprzatam, że jestem zła i agresywna. Potem na szczęście wkurzylam się, na prawdę, mocno. I przestałam sprzątać, bardziej balaganilam (choć ah, wkurzalo!) i starałqm się stracić kontrolę wszędzie. Tj jak z kimś rozmawiałam przez telefon, nie do końca mi coś wyjaśnił ten ktoś, mówię ostatecznie"okey, nie musi mi tego mówić! To nie jest mi potrzebne"taka akceptacja , nie szykowalam się tak jak zwykle, żeby wszystko było idealnie, dlatego budziłam się specjalnie później bym nie mogła zrobić czegoś idealnie 🙂

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×