Skocz do zawartości
Nerwica.com

Pattona

Rekomendowane odpowiedzi

Psychiatra zaznajomiony z tematem - gdy byłam na dziennym, musieli mi z  Panią pielęgniarka zaopatrywac antybiotykiiem rozbabrane do mięsa ucho 😒 Poniekąd absenor, który biorę z okazji łagodzenia agresji spowodowanej verbutrilem, ma za zadanie niwelowac  różnorakie manie. 

Moja psychoterapia musiałaby być tak krzyżowa, tak wieloaspektowa że nie ma takiego specjalisty chyba 😋

A tak serio, to nie ogarniaja wszystkich moich potrzeb w jedną terapię, A ja mam świadomość, że to rodzaj samookaleczania się

(który oczywiście, że nie jest mi obcy)i powninien być przepracowany,ale priorytetem było doprowadzenie mnie do stanu wydolności wychowawczej 😶

Edytowane przez Alchemiczka

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

4 minuty temu, Alchemiczka napisał:

Moja psychoterapia musiałaby być tak krzyżowa, tak wieloaspektowa że nie ma takiego specjalisty chyba

 

Ale psychoterapia nie polega na skupianiu się wyłącznie na jednym problemie w oderwaniu od innych, tylko porusza wszystkie aspekty naszego funkcjonowania. Cel mojej terapii też nie dotyczy samookaleczania się, a i tak o tym rozmawiamy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To ja chyba nie mam szczęścia do terapeutów 😑 

Oddzielnie powinnam chyba pracować nad borderline,oddzielnie nad uzależnieniem, gdzieś po drodze też DDA i zaburzenia odżywiania, no i na deser dłubactwo i samookaleczania 😒 Nikt mi dotad nie zaproponował, żeby to jakos kompleksowo ogarnąć, a szkoda🤔

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Alchemiczka popytaj, poszukaj dobrego terapeuty, bo warto. Na pewno są tacy, którzy zajmą się Tobą kompleksowo - sporo z nas tutaj ma tak jak Ty więcej niż jeden problem, część jest od dłuższego czasu w terapii i w jej ramach pracujemy nad wszystkimi trudnościami, z którymi przychodzi nam się zmagać. Powodzenia w poszukiwaniach!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy ktoś tu jeszcze zagląda? 

Wertując Internet znalazłam swoje własne wpisy i o zgrozo, ja dalej się drapię! A minęły 2 lata od założenia wątku. 

 

Mam postęp, ponieważ od dwóch tygodni bardzo się ograniczam. Poszłam na terapię DDA, na której jest mowa o krzywdzeniu samego siebie. Nie chcę już tego robić. 

 

Napiszcie, co u Was.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hej. Ja z trądzikiem neuropatycznym nie radzę sobie od jakich 10 lat... aż nie mogę w to uwierzyć, że tyle się to ciągnie. Szukam na forum partnera do wspierania się w tym strasznym nałogu. Niestety nie znalazłam wsparcia w rodzinie i u lekarzy - nie są w stanie wyobrazić sobie z czym się mierzę... Jest to irytujące zwłaszcza, że wytłumaczyłam ten problem wyraźnie, ale zawsze wszyscy doszukiwali się jakiś problemów pobocznych 😕 Mam bardzo niską samoocenę. Walczę z tym każdego dnia, zajmuję myśli, ale nie mogę obyć się bez dnia, w którym nie rozmyślam, jak bardzo jestem nieszczęśliwa i rozładowuję stres przed łazienkowym lustrem tylko po to, żeby poczuć się jeszcze gorzej. Zatem szukam osoby, która wie doskonale o co chodzi i chciałaby ze mną wzajemnie się kontrolować i wykorzystać do tego system nagród. Chętnie opowiem zainteresowanej osobie szczegółowo co wymyśliłam. Chciałabym wprowadzić mój pomysł w życie, ale nie mam wystarczająco silnej woli, żeby zrobić to samemu. Liczę na odzew ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam taki problem ale nie wiem, czy to jest trądzik neuropatyczny. Ja się drapię po twarzy, rozdrapuję krostki, raczej nie jest to u mnie spowodowane problemami emocjonalnymi tylko raczej robię to z nawyku, bo zauważyłam że jak np. oglądam film czy coś czytam, to ręka mi bezwiednie wędruje do twarzy i błądzi po niej w poszukiwaniu czegoś do drapania 😕 albo jak mnie coś zaswędzi, ja się podrapię i trafię na jakąś nierówność, to już popadam w rozdrapywanie. Moja cera wygląda przez to bardzo brzydko, z drugiej strony gdyby nie było co rozdrapywać to nie rozdrapywałabym więc nie wiem co jest pierwszą przyczyną. Chyba po prostu mam problemy skórne które mnie pobudzają do tego. Ale żaden dermatolog mi nie pomógł, a leczyłam się wiele lat u różnych dermatologów. Chyba mam alergię na coś. Chyba na mleko. Ale dopiero testuję tę teorię. Nie piję mleka i nie jem nic mlecznego od 4 dni i na razie twarz mam ładniejszą, mniej podrażnioną, mniej wyprysków się robi. Teraz muszę się zmobilizować by nie drapać. Już w trakcie pisania tej wiadomości złapałam się na tym, że mnie zaswędziało pod okiem, podrapałam się, po czym wyruszyłam palcami na poszukiwanie krostek na twarzy. Ale powstrzymałam się.

patkis może napiszesz więcej o swoim pomyśle?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Cześć
Miałam się odezwać jakoś rok temu, ale nie wyszło.
Zawsze trochę lepiej wiedzieć, że nie jest się jedyną osobą, która ma taki problem, więc pomyślałam że napiszę i opiszę swój przypadek - może komuś doda to choć trochę otuchy. Jeśli ktoś to czyta, proszę się uzbroić w dużą kawę albo popcorn ;)

Trądzik dręczy mnie od końcówki liceum / początku czasów studiów, więc już około 10 lat. Oczywiście próbowałam walczyć u trzech różnych dermatologów, początkowo maści rożnorakie, potem kuracje anybiotykiem i na końcu dwie półroczne kuracje izotetrynoiną. Miałam nadzieję, że izotek pomoże, w końcu to chyba najpotężniejsza broń w tych czasach. Faktycznie, pod koniec każdej kuracji twarz była jak nowa, gładziutka - mimo iż nigdy nie potrafiłam się powstrzymać przed wyciskaniem, a raczej srogim wydrapywaniem. Ale po obu kuracjach to samo - około pół roku po zakończeniu był nawrót.

Po ostatniej kuracji w 2018 poddałam się i tak trwam sobie z wiecznie powydrapywaną twarzą i plecami, doprowadzając się do płaczu czasami. Nie pomaga fakt, iż pracuję przed komputerem (do tego teraz 100% zdalnie), więc okazji do obmacywania jest mnóstwo i wcale nie potrzebuję lusterka - moje palce szaleją, gdy tylko wyczują jakąś najmniejszą grudkę. Najciekawsze jest to, że mam hopla na punkcie mycia rąk przed jedzeniem, ale już takiej higieny przy torturowaniu twarzy nie dotrzymuję. Często gęsto krew leję się strumieniami, bo gdy trafię na strupka po poprzedniej rozwalonej kostce i czuję, że w tym miejscu coś się tam "odradza", to nie ma zmiłuj i wbijam pazury, żeby tylko wydobyć to, co mnie interesuje (zupełnie jakby tam miało być złoto - białe złoto ;) ). Często zdarza się, że śpię krócej, bo czas wieczornej kąpieli wydłużył się o pół godziny, które spędziłam na samookaleczaniu się. Co za idiotka ze mnie.


Z racji tego, że biorę ślub w tym roku, zaczęłam kombinować wcześniej jakby tu się opamiętać z wiecznym obmacywaniem sobie twarzy. Miałam różne pomysły, również te dziwne :
- próba zajęcia czymś rąk, np. kupiłam antystresową silikonową zabawkę (taką którą palcami wciska / wyciska się wypustki) - problem jest taki że to tylko chwilowo zajmuje ręce
- siedzenie w bawełnianych rękawiczkach w domu - trochę lepsze, ale musiałabym chyba przez cały dzień nie jeść rękami, nie myć rąk, nie korzystać z telefonu itd. Raz zdjęte rękawiczki bardzo łatwo zapomnieć  żeby założyć z powrotem ;)
- a teraz hicior : kupiłam cienkie, bawełniane kominiarki pod kask motocyklowy, takie z otworem na oczy i nos i siedzę sobie w nich w domu - no chyba że zapomnę włożyć (oczywiście). Rozwiązanie lepsze od rękawiczek, można w tym jeść, choć czasem jest niewygodnie ale wolę się pomęczyć niż zdjąć. Zdarzyło się jednak, że sięgnęłam ręką pod kominiarkę, żeby zeskanować żuchwę.

Nie znalazłam zatem jeszcze idealnego sposobu, a pomijam już fakt że to tylko sposoby mające sprawdzać się przy biurku - dużo przestępstw popełniam przecież w łazience przy lustrze - i to nic, że ciągle obiecuję sobie ze będę zasłania czymś lusterko, żeby nie patrzeć przy porannym/ wieczornym myciu.

Dodatkowo, w zeszłym roku:
- zrezygnowałam całkowicie z kakao na pół roku
- zrezygnowałam z glutenu (a przynajmniej starałam się ograniczyć  do minimum - nie byłam aż taki ortodoksem, że jak na opakowaniu był napis, że produkt może zawierać gluten, pomimo braku mąki itp. w składzie, to nie brałam) - też na około pół roku
- zrezygnowałam z mleka i produktów z mleka - na tej samej zasadzie co z glutenu - też na pół roku

Niestety, jakiejś spektakularnej zmiany nie dostrzegłam. Brak glutenu i mleka oznaczał poniekąd brak słodyczy, ale jak tak myślę teraz to na śniadanie pałaszowałam cornflakesy z kokosowym jogurtem, owocami i płatkami migdałowymi - a więc sporo cukru było.

Ostatnio tak sobie rozwaliłam pół twarzy, że płakałam przez 3 dni. Planuję wybrać się jeszcze raz do dermatologa - nie chcę jednak już faszerować się izotekiem - nie chcę ryzykować, możliwe że po ślubie będą jakieś plany na dzieci itp. Być może jest coś jeszcze, na co można zwrócić uwagę, może rozważę endokrynologa - już kiedyś chodziłam do endokrynologa/ginekologa w związku z brakiem miesiączki. Były delikatne przejawy insulinooporności i lekko podwyższony androstendion, ale ciekawa jestem jak wygląda to teraz.

Niemniej jednak najpoważniejszym problemem dla mnie jest to, że nawet te prawie niewidoczne, ale zdecydowanie wyczuwalne krostki zamieniają się w krwawe dziury jak po bombach w Hiroshima i Nagasaki. Straciłam kontrolę nad tym, co robię że swoją twarzą, ramionami plecami.
Myślę więc też o jakiejś psychoterapii, jestem więc na etapie szukania jakiegoś psychologa który zajmuje się DDA (mam ojca alkoholika - może być to jakiś czynnik) oraz autoagresją (bo chyba to co robię podpina się pod autoagresję?).

Nie jestem jakoś super pełna nadziei, ale zobaczymy.

 

Jestem za pomysłem jakiejś grupy wsparcia albo chociaż osoby wsparcia, ale widzę, że tu rzadko ktokolwiek zagląda - jeśli ktoś byłby chętny kontaktować się w inny sposób, komunikator, FB czy coś takiego (wiem, że tu się jest bardziej anonimowo, ale coś wymyślić można) - dajcie znać.

 

@Alchemiczka, @karanfil, @Pattona, @patkis, @wTymTygodniu - jak sobie radzicie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

hejka, konwersacja trochę umarła, a ja mam już dość, nie wytrzymuję tego z czym zmagam się na co dzień. nie mam też zupełnie wsparcia od bliskich. wydaje mi się, że dlatego, że mnie nie rozumieją do końca. ja też nie potrafię mówić o moim problemie. jest to też dla mnie bardzo wstydliwe i nie potrafiłabym wytłumaczyć chyba nikomu, bo nawet sama tego nie rozumiem, kim staje się gdy jestem sama w łazience przed lustrem i w ostrym świetle. czytając wasze wiadomości czuję, że nie jestem sama. myślę, że niewiele możemy dla siebie zrobić zza szkła i właściwie bez żadnych kompetencji (np psychologicznych) ale właśnie to, że rozumiecie mój problem jest czymś, co sprawia, że czuje się zrozumiana. bardzo chciałabym stworzyć jakaś grupę wsparcia, czy coś w tym rodzaju, żeby po prostu mieć ze sobą kontakt, w chwilach kryzysu moc być dla siebie. ale trochę nie wiem jak się za to zabrać. pozdrawiam was i jestem z wami. mam nadzieję że ktoś tu jeszcze jest 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×